Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Poszedł za nim, zostając tylko może pół kroku w tyle. Tyle wystarczyło, by nie obrać ani na przez ułamek sekundy innej trasy.
- Póki nie okaże się, że jakieś korytarze w międzyczasie zamieniły się miejscami... - zauważył pesymistycznie.
Ale właśnie to wyostrzyła w nim ta szkoła. Pesymizm.
Może i Elías cenił sobie ciszę, ale w niektórych sytuacjach wydawała mu się dziwnie niezręczna i czuł, że należałoby jakoś podtrzymać rozmowę... A przynajmniej jeśli nie chciał, by ta druga strona się do niego zniechęciła - czyli niebywale rzadko! Ale przez tę krótką rozmowę przed chwilą, nie chciał by Bellamy się zniechęcał. Zdawał się mieć podobne spojrzenie na niektóre rzeczy i było to coś nowego. Elías z kolei wychowywał się wśród ekstrawertyków, przez których nie potrafił się przebić od małego, a w szkole wszystkie dzieciaki też zdawały się głośniejsze i bardziej entuzjastycznie nastawione do wszystkiego dookoła. A on? On został w tym wszystkim jakoś w tyle. A z każdym kolejnym rokiem, jak się okazało, tylko trudniej było nawiązywać nowe znajomości.
- Too... Często tu przychodzisz?
Brzmiało jak niesamowicie słaby tekst na podryw... Nie miało nim być.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
W zasadzie to było bardzo dobre spostrzeżenie i nawet zerknął na niego, kiwając głową z miną wyrażającą, że z pewnością nadział się już na taki psikus. Nie było miło, bardzo nie lubił takich żarcików. Złaził się jak idiota i mu tylko nogi w dupę wlazły.
- Nadal im nie wybaczyłem. - Skomentował, zwracając wzrok znowu przed siebie. I faktycznie nie wybaczył! Chamsko.
Nie przeszkadzała mu cisza, w porównaniu do kolegi. Chętnie też i porozmawia, ale był typem, który po prostu też lubił ciszę i spędzanie z kimś czasu w milczeniu, ot spacerując, siedząc czy cokolwiek, absolutnie mu nie przeszkadzało, a czasem wręcz było pożądane. Teraz na szczęście nie wymagał zaprzestania konwersacji, po prostu nie ciągnął jej na siłę. I może z tyłu głowy nawet przyszło mu na myśl, że to pytanie brzmi dwojako, ale szybko jakoś wyrzucił to z głowy, absolutnie nie przykuwając do tego większej uwagi.
- Sporo w zimę, bo mimo wszystko tu jest cieplej niż na dworze. Ale tak, w sumie tak. - Zerknął na chłopaka. - Głównie ze względu na małą popularność miejsca. A ty?
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Mimo niewielkiego kontekstu, uśmiechnął się lekko na komentarz Bellamy'ego. Właściwie mógł dopowiedzieć sobie tu całą historię, którą zrozumieli pewnie wszyscy uczniowie Hogwartu. Każdy nadział się co najmniej parę razy... Schody, korytarze, Irytek, tajne przejścia, które nie zawsze były czymś dobrym. Najlepsze lata życia, jak to mówią.
Zmarszczył lekko brwi na jego odpowiedź.
- Chyba to nadal najzimniejsze miejsce w zamku.
Teraz na przykład z pewnością nie było cieplej niż na dworze!
- Ee... Rzadko. Chyba właśnie wolę te cieplejsze miejsca - odparł wzruszając lekko ramionami. - Nadal może cieszące się mniejszą popularnością, fakt, cokolwiek na uboczu... Ale niekoniecznie to.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Tak, historia, o której pomyślał Puchon, najpewniej była taka sama, lub też łudząco podoba, do wszystkich pozostałych - korytarz gdzieś miał prowadzić, ale na chwilę nie prowadził, a potem zabawa z odwróceniem tego trwała zdecydowanie za długo. A on sam nawet nie miał pewności chwilami na ile to zamek i czary, a na ile wyjarał za dużo, albo może Oni jeszcze maczają w tym palce. Skąd miałby wiedzieć? Do tej pory się nie chwalili, a cichy, prześmiewczy chichot mógł uznać za wyśmianie. Chociaż akurat z tej strony poczucia humoru się nie spodziewał, za to czegoś strasznego prędzej.
- Ale suchsze niż cieplarnie zimą, gdzie i tak jest wilgoć, a ze śniegiem wszędzie w szczególności. - Zauważył bardzo słusznie, szczególnie jako stały bywalec.
Zerknął na Eliasa krótko. Nie był pewien czy powinien pytać, w końcu swoich kryjówek się nie zdradza (choć on swoją zdradził, nawet obie, mniej więcej przynajmniej, więc w zasadzie to taki wyjątek od reguły), a jednak był ciekawy gdzie miał tak ciepło w zamku. Ostatecznie ciekawość wygrała.
- To na przykład gdzie?
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
Zmarszczył lekko brwi. Faktycznie, cieplarnie zimą to chyba nie miejsce, w jakie sam chciałby się wybierać bez potrzeby. No dobrze, nie były najgorszym miejscem, w jakim mogliby się znaleźć, ale samo przedzieranie się przez zaspy śniegu nie brzmiało na relaks.
- Może... - mruknął mimo wszystko nie do końca przekonany do przesiadywania w lochach.
Zaraz jednak zastanowił się, gdzie akurat on chodził... Cóż, często zostawał po prostu w dormitorium. Nie odcinał się wtedy całkowicie od wszystkich, ale ludzie nie schodzili się tam wcale tłumnie, a w odpowiednich godzinach mógł liczyć na chwilę samotności. Ale to nie jedyne opcja!
- Kilka miejsc na zewnątrz, jak jest cieplej i chyba parę rzeczy w szkole, jak... Możesz uznać mnie za przegrywa, ale czytelnia jest dosyć spokojna - wzruszył lekko ramionami, jakby od razu zakładał, że musi podkreślić, iż nie przeszkadza mu, że Bellamy'emu nie podoba się ta odpowiedź... Mimo że jeszcze nie wiedział, założył swoje! - I jest parę mało popularnych sal, albo pomieszczeń za tajnymi przejściami. Nadal nie są tak tajne, skoro połowa szkoły o nich wie, ale jak coś jest wielkości ze dwóch schowków na miotły, to nie przyciąga tłumów.
Chociaż dziwnie zabrzmiało to, jakby kisił się w schowkach na miotły... Nawet otworzył na chwilę usta, by pociągnąć ten temat i sprostować, ale zamknął je ponownie uznawszy, że to wcale nie konieczne. Kto chciałby właściwie o tym słuchać? To small talk. Mieli po prostu przejść do Pokoju Wspólnego. Rozmawiając, żeby nie było niezręcznie... A potem... Potem się rozejdą.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Wielu uznałoby go za przegrywa najpewniej, faktycznie. Ale Bellamy bywał absolutnie wszędzie tam, gdzie było jak najmniej ludzi, to raz, a dwa, naprawdę nie był z tych, co oceniają innych. Chyba że naprawdę zachowują się skrajnie chujowo, ale wtedy prędzej dopowiada powody i dochodzi do swoich wniosków niż osądza.
- Jest, też czasem zaglądam - przyznał spokojnie, absolutnie zgadzając się z tym, że to fajne miejsce. Nie był może molem książkowym, ale jak wertował kolejne księgi zielarskie, a już i tak pochłonął ich masę, po kilka razy, to z reguły właśnie tam siedział. Ewentualnie... Wszędzie indziej, w sumie faktycznie chyba bez różnicy.
- Ewentualnie jak zmienia wnętrze co pięć minut - dodał zupełnie nieprzejęty, że Elias porównał pokoje, w których przesiaduje, do schowków na miotły. Głównie dlatego, że jakoś nie wydawało mu się mieć znaczenia, jedynie z jakiegoś powodu wszystkie schowki były podobnej wielkości i mniej więcej miał pojęcie o jakiej przestrzeni mowa. Odebrał to ot w sensie porównawczym, zupełnie naturalnie. - A czytasz coś szczególnego czy raczej cokolwiek wpadnie ci w ręce?
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
No dobrze... O dziwo wyglądało to lepiej, niż się spodziewał. Co prawda Bellamy nie wyglądał mu na osobę, która przebywałaby tyle czasu między książkami i to w czytelni, ale czy nie byłby w tym momencie hipokrytą? Czy on wyglądał jakby spędzał czas w czytelni? Kiedy myślał tak o sobie, sądził raczej, że i tak, i nie... Zależy jak na to spojrzeć.
Mimo że chwilowo nic nie odpowiadał, przyglądał się Puchonowi z niemałym zainteresowaniem. Po części dlatego, że właściwie nie tak wyobrażał sobie jego jako osobę... Zdaje się, że nigdy wcześniej nie udało im się porozmawiać i nie sądził, by Bellamy był rozmową jakkolwiek zainteresowany.
- Powiedzmy, że to drugie - zaczął wyraźnie nie do końca przekonany do swoich słów. - Tylko to trochę zależy od sytuacji.
Jasne, że zależało. U wszystkich zależało! Tylko, że to nic nie mówiło!
Westchnął z pewną nutą irytacji. Tak, była tam. Był nieco zirytowany na siebie.
- No nie wiem, to pewnie zwykle coś lekkiego, z fikcji?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Bellamy nie miał wobec ich rozmowy absolutnie żadnych oczekiwań. Ani dobrych, ani złych, w zasadzie nie sądził nawet, że będzie między nimi jakakolwiek konwersacja, kiedykolwiek. Może dlatego, że obaj szanowali bardzo swoje przestrzenie osobiste i spokój, a to z reguł sprowadzało się do pełnego poszanowania mijania się na korytarzach bez jednego słowa. Ale był miło zaskoczony, nie mógł odmówić tego Eliasowi. Brzmiał na bardzo w porządku osobę.
W chwili milczenia zerknął na Eliasa, nie będąc pewnym czy nic nie mówi, bo nie chce odpowiedzieć, czy zadał złe pytanie, czy co. Ostatecznie jednak ten ot po prostu się mu przyglądał, a Bellamy nie wiedząc jak zareagować, wzruszył ramionami. Neutralna reakcja absolutnie nie wyrażająca niczego, ale nie pozostawiająca niezręcznej sytuacji patrzenia sobie w oczy. Zresztą Elias zaraz odpowiedział i zagrożenie niezręczności minęło całkowicie, póki co.
- A, też spoko. Akurat tego nie czytam, ale szanuję - odpowiedział nieprzejęty irytacją, nie przykuwając do niej uwagi. Znieczulica. - Kilka przeczytałem pewnie, ale dawno.
Wtedy w końcu wyszli na znajomy przedsionek korytarzu, przy beczkach. Bellamy nie zdawał się zupełnie zdziwiony, bo od jakiegoś już czasu wiedział gdzie są i w którą stronę iść.
- Może prefekt nie będzie się snuł po wspólnym. - Skomentował, starając się cicho otworzyć drzwi do pokoju wspólnego Puchonów.
Hufflepuff |
50% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 44
No tak. Z pewnością miał wiele ciekawszych zajęć, niż czytanie. Niż on. Patrząc na niego szczerze mówiąc nie wiedział, co to takiego... Ale z pewnością coś tam było!
Nie rozumiał też, co tu było do szanowania. Wydało mu się to zresztą dopowiedzeniem trochę na siłę, żeby tylko nie doszło do jakiegoś głupiego konfliktu przy tak krótkim spacerze, jaki razem odbyli.
Nawet nie odetchnął z ulgą widząc, że dotarli wreszcie na miejsce po spacerze przez plątaninę korytarzy. Z jakiegoś powodu ufał, że Bellamy zna mniej więcej drogę. W końcu sam mówił, że przechadza się po lochach co jakiś czas! Elías w związku z tym zdążył odetchnąć już jakiś czas temu, kiedy w dodatku rozmowa z drugim Puchonem nie okazała się męczarnią.
- Chyba nie jest aż tak późno...
Z pewnością prefekt mógłby przymknąć na to oko! W końcu nie byli na pierwszym, czy drugim roku, a Elíasowi zdawało się, że nie są wcale tak bardzo po ciszy nocnej.
Mimo to wszedł do Pokoju Wspólnego dosyć cicho. Właściwie nigdy nie robił tego głośno. Nie lubił zwracać na siebie uwagi.
Pozostawał tylko niezręczny moment rozłąki. Obrócił głowę ku Bellamy'emu i chwilę się zawahał.
- To na razie? - rzucił, mimo wszystko trochę pytająco, ale postępując przy tym już pierwszy krok ku dormitoriom.
Dormitoriom, które w gruncie rzeczy również mieli w tym samym kierunku, a więc prawdopodobnie czekało ich jeszcze paręnaście, czy parędziesiąt kroków razem... Chyba że Bellamy planował przesiadywać w Pokoju.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Gdyby tylko wiedział, że nie tylko nie miał zbyt wiele takich zajęć, a jeszcze jeśli czytał, to była to poniekąd nauka. Może nawet lepiej nie wyprowadzać go z błędu póki co, choć Bellamy szczerze nie przejmował się póki co jego opinią i wychodził z założenia, że jeśli komuś nie odpowiada jego byt, to nic go nie trzyma żeby relację z nim utrzymywać. Był taki jaki był, nie czuł potrzeby się zmieniać. Zresztą kiedyś nawet próbował, ale nie wyszło i z czasem po prostu przyjął, że jest... Taki. Od wtedy było jakoś łatwiej, zaczął uczyć się akceptować to, jak działał i rozumieć co zrobić żeby czuł się możliwie komfortowo. A chyba o to chodziło w sumie z samorozwojem? A przynajmniej on to tak rozumiał, nie licząc znaczenia dosłownego, czyli kariery.
- Niby nie, ale w złym humorze to i minutę po czasie potrafią się wściekać - rzucił, lekko wzruszając ramionami. A gdy weszli do środka, już raczej milczał, tak żeby głos się nie niósł, jak i z braku potrzeby mówienia. Spojrzał na Eliasa gdy ten się wyraźnie z nim pożegnał. Tak, będą szli razem ku dormitoriom, pewnie będzie przy tym niezręcznie. Ale może akurat się podobne typy człowieka spotkały, bo po tym jak skinął mu na do widzenia i skierowali się ku dormitoriom, Bellamy też już nic nie mówił. Zdjął z ramienia szczurka, głaszcząc go lekko, i nieco przyspieszonym krokiem zniknął zaraz w dormitoriach siódmego roku.
Zt. x2
|