Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Jej reakcja była absolutnie najczystszą i najniewinniejszą na tym świecie, tak stwierdził w myślach Griffin. Przyglądał jej się chwilę z rosnącą fascynacją, dopiero zaraz odwracając wzrok z uśmiechem, coby bardziej jej nie peszyć. W końcu nie chciał żeby czuła się niezręcznie, miało być miło. Teraz i zawsze, niezależnie od tego, czy to miało być najbliższych kilka miesięcy, lat, czy całe życie, jak podszeptywała mu matka niemal z ekscytacją. Zdawało się, że była skrytą (choć tak naprawdę może nie aż tak skrytą...) fanką ich relacji, czymkolwiek by nie była.
Więc gdy zobaczył jej poruszenie tymi słowami, uśmiechnął się ciepło, serdecznie, odpuszczając sobie jakikolwiek komentarz. W sprawianiu komplementów i przyjemności też trzeba było znać granicę, by nie zrobiło się niezręcznie, za słodko czy po prostu nie było w tym sztucznej przesady. Nie sądził, by epopeja o czyjejś doskonałości miała komukolwiek wyjść na dobre, na wiele sposobów. Skupił się więc na odpowiedzi dziewczyny, szczerze zaintrygowany mnogością potencjalnych pozytywów mieszkania tutaj. On, jako miejscowy, mógł pewnych rzeczy nie doceniać tak, jak powinien, zatem też warto było zwrócić uwagę. Poza tym, chciał też wiedzieć co aktualnie było dla niej ważne w nowym miejscu.
- Zachwycają się? - Zapytał zdziwiony, unosząc brwi. - Nie sądziłem, że kultura w ogóle podlega kategoriom mody. - Zauważył, trochę dziwiąc się temu, że czyjaś moralność czy wierzenie może być kierowane pojęciem, że może coś jest "modne". Brzmiało to bardzo fałszywie. Oczywiście nie podejrzewał Rati o takie podejście, ale skoro ktoś jednak tak miał, to chyba go nie przekonywało do nich. Acz zaraz jego przekonanie, że Rati tak nie ma, potwierdziło się faktycznie, na co ulżyło mu, jak i spojrzał na nią z ponownym wylewem sympatii. - Podejrzewam, że to typowy przykład powiedzenia "za płotem trawa zawsze wydaje się bardziej zielona". To przykre nie mieć dość przekonania w moc i poprawność swojej kultury, by nie szukać czegoś subiektywnie lepszego w innych.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Cóż, teraz, kiedy Griffin tak właśnie mówił, sama zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać. W zasadzie faktycznie – kultura nie powinna być modą… ale jednak, ludzie lgnęli do tego, co zdawało im się prestiżowe. Chcieli wyglądać dobrze, na pobłogosławionych bogactwem i luksusami, a w tym momencie to kultura europejska się jawiła jako taka.
— Wiesz… wydaje mi się, że to też może mieć trochę wspólnego z historią – zauważyła dość niepewnie. – W sensie, Indie bardzo długo znajdowały się pod władzą Brytyjską. Potem Europejczycy naprawdę okropnie traktowali Hindusów, zrównywali ich niemalże z ziemią. Śmiali się z Gandhiego, który chciał wyprowadzić kraj chociaż trochę na prostą, i walczył z systemem kastowym, nierównościami społecznymi. Trochę mu się udało, ale nadal… pewnych rzeczy chyba się nie wypleni. Pewne rany goją się bardzo długo. Może to jest po prostu jedna z takich właśnie ran – zauważyła z chwilą zadumy.
Sytuacja Hindusów czasami naprawdę była przykra. Nie byli wcale bogatym krajem. To znaczy – w sumie zależy o kim się mówiło. Podział kastowy nadal był widoczny, tak samo jak widoczne były przepaście majątkowe między ludźmi. Jedni mogli żyć w pałacach, drudzy – w śmieciach, na ulicy, i nie wolno było im pomóc, bo w końcu byli kastą wyrzutków, niedotykalnych.
— W Hindusach są dwie największe skrajności. Jedni potrafią przepraszać Cię za wszystko, włącznie za to, że są i żyją. Inni są tak dumni, że odtrącają pozostałych i uznają, że tylko oni są najlepsi. To brzmi jak ktoś, kto bardzo wiele wycierpiał i stara się dojść do siebie. Odbija się od obu skrajności, szukając środka, który da mu w końcu spokój.
Wydawało jej się, że ma to sens. Może jeszcze niewiele wiedziała, może nie była za mądra, ale z tego co obserwowała, tak właśnie powinno być.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Słuchał uważnie wytłumaczenia Rati, i w zasadzie szczerze mu zaimponowała swoją wiedzą historyczną, o której on sam miał niewielkie pojęcie. Ba, chciałby może wiedzieć tyle przynajmniej o swoim miejscu pochodzenia, ale jakoś bardziej zajmował się teraźniejszością niż wgłębaić w przeszłość, która przecież też mogła być ciekawa. Oczywiście podstawy podstaw jakieś znał, ale nie grzzebał w tym niepotrzebnie. Pokiwał więc głową, wcale nie wiedząc lepiej czy więcej, ale też naturalnie nie mając z tym żadnego problemu.
- To by miało sens, chociaż jakoś ciężko mi sobie wyobrazić jak historia sprzed wielu dekad może wpłynąć na mentalność ludzi teraz. Nie mówię absolutnie, że nie wierzę, po prostu to... Zaskakujące.
Acz z wstydem musiał przyznać, że w tym wszystkim nie wiedział prawie nic o kulturze Hinduskiej, żeby nie powiedzieć, że teraz jego jedynym źródłem wiedzy w tym temacie była Rati. To bardzo przyjemne i dobre źródło! Ale fajnie byłoby wiedzieć więcej nie tylko z jej pomocą, na pewno byłoby jej miło, tak samo jak jemu by na jej miejscu było jakby ktoś tak się zainteresował jego wyznaniem. Zatem miał plan na popołudnie.
- Wiesz, w tym akurat myślę, że wcale się wiele od europejczyków nie różnią, kwestia kogo spotkasz, acz jak tak patrzę po ludziach, schemat jest podobny.
W końcu jednak doszli do cieplarni, do których przecież zmierzali na zajęcia, zatem Griffin otworzył Rati drzwi niczym prawdziwy dżentelmen. Uśmiechnął się przy tym do niej ciepło, przyjaźnie, wchodząc za nią do środka i niestety musząc skupić się zaraz na zajęciach, tym samym ucinając tą przemiłą rozmowę.
zt.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Czy to było zaskakujące…? W zasadzie, jeśli spojrzeć na życie w kategorii jednostki, dzieje się dokładnie to samo. Z drugiej strony, mentalność zbiorowa również była bardzo ciekawym zagadnieniem, ale Rati nie miała aż tak wiele pojęcia na temat psychologii… Jedynie jakieś podstawy, często też wyciągnięte z pism i podań religijnych.
— Jeśli zranisz albo upodlisz pojedynczego człowieka, on również będzie podnosił się po tym ciosie bardzo długo. Różnica jest jedynie taka, że jeden człowiek ma wpływ na własne życie, natomiast kiedy dochodzi do represji całego narodu… Wtedy ten wpływ i odpowiedzialność się rozprasza. Jeśli nie znajdą się jednostki, które faktycznie chcą zwalczyć tę ranę i odkopać się z przeszłości, nie da się ruszyć do przodu. – Westchnęła cicho. – Z jednej strony mamy religie i ideologie, które mówią nam, iż to też przeminie, tak jak buddyzm, którego podstawy okazują się bardzo skuteczne w psychoterapii, z drugiej strony… mentalność zbiorowa jest bardzo ciężkim zjawiskiem. I mam o nim trochę mniej wiedzy niż o tej indywidualnej.
Może to była tylko jej teoria, ale wydawała jej się całkiem logiczna. Jednostka potrafi podnieść się po ciosach – chociaż wymaga to czasu i wkładu pracy. Kiedy dochodzi do zbiorowej terapii, tak by mogła określić, a przynajmniej takiej dotyczącej całego narodu – niektórzy mogą nie chcą się podnieść. Niektórzy nic nie robią i przekazują swoje nastawienie dzieciom. I tak wychowują się pełne traumy dzieci, które mają potem własne dzieci, a te mają własne…
— W zasadzie masz rację. Ludzie nie różnią się od siebie aż tak bardzo. Może dzieli ich kultura, religia, inne stroje, ale w praktyce wszędzie zdają się tacy sami… - dodała z zamyśleniem.
Na ich nieszczęście rozmowa właśnie musiała dobiec końca, bo dotarli do cieplarni. Uśmiechnęła się uroczo do Fina, kiedy otworzył jej drzwi i wpuścił ją przodem. Kiedy tylko weszła, obejrzała się za nim i zaczekała, bo nie chciała zostawiać go teraz tak po prostu samego i pójść sobie nawet bez żadnego słowa.
Zresztą, nawet przez całe zielarstwo co chwilę na niego zerkała z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach.
z/t
|