Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Sekretna Biblioteka Tajemnicze miejsce pełne książek, które nie posiadają autorów. Nikt nie wie, kto właściwie spisał zawarte w nich słowa i czy można wierzyć we wszystko, co się w nich znajduje. Dostać się tutaj można jedynie po odgadnięciu rozwiązania zagadki, którą zadaje wiszący na ścianie portret.
Rzuć kostką:
Parzyste - Niestety, to nie jest twój dzień, a co za tym idzie, nie udaje ci się odgadnąć zagadki. Nic jednak straconego. Zawsze możesz poprosić o pomoc.
Nieparzyste - Czyżbyś był prawdziwym Krukonem? Nie straszna ci była ta zagwozdka, więc w nagrodę możesz wejść do środka, oddając się przyjemności czytania dziwnych książek.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
4 września, godzina 18:23
Piątek był dniem niezaprzeczalnie wymarzonym i absolutnie najlepszym. Nie tylko dlatego, że po nim była sobota i niedziela, czyli całe dwa dni odpoczynku, ale też dlatego, że plan na piątek był bardzo lekki, a przynajmniej dla niej. Same zajęcia, na których radziła sobie dobrze – no, może poza ONMS i historią magii, ale nie mogło być przecież idealnie.
Były to pierwsze zajęcia z historii magii w tym semestrze i była już przerażona. Nagle dotarło do niej, że niedługo będzie kończyła piąty rok, będzie musiała go zdać – będzie mogła się od tego w końcu uwolnić… Ale najpierw musi w ogóle przejść do następnej klasy. Ten test miał być okropny i wyczerpujący, i stresować zaczęła się zaraz po wyjściu z sali lekcyjnej, przez co na OPCM była rozkojarzona i zaklęcia nie działały tak, jak powinny. O ile w ogóle działały. Profesor Young rzucał jej co i rusz pytające albo pełne powątpienia spojrzenia, bo przecież wiedział doskonale, na ile ją stać – i wiedział, że była jedną z tych zdolniejszych, przynajmniej na jego przedmiocie, uczniów. A im bardziej się starała, tym gorzej jej to wszystko szło. Miała ochotę rzucić czymś, wyjść, a najlepiej uciec i zaszyć się gdzieś w miejscu, do którego nikt nie będzie miał dostępu. Była tak cholernie sfrustrowana, że jeszcze wychodząc z sali lekcyjnej, czuła piekące pod powiekami łzy i nawet nie zauważyła, że zaciskała kurczowo dłoń na różdżce, którą dawno temu powinna schować. Dopiero kiedy dotarła do Wielkiej Sali, dostrzegła pytające spojrzenia niektórych uczniów i zorientowała się, że wygląda tak, jakby przyszła tutaj z zamiarem rzucenia klątwy na każdego, kto jej się nawinie. Wzięła więc kilka głębokich oddechów, które ani odrobinę jej nie pomogły, ale przynajmniej schowała różdżkę i usiadła do stołu. I patrząc na te wszystkie przekąski, zrozumiała, że w ogóle nie jest już głodna. Nalała sobie tylko soku z dyni i zerknęła w stronę stołu nauczycieli – ale po drodze jej wzrok spoczął na kimś zupełnie innym.
Nigdy by nie pomyślała, że na sam czyjś widok może poczuć się tak szczęśliwa.
Dopiła napój i, zostawiwszy torbę na miejscu, ruszyła w stronę Dextera z nadzieją, że chociaż on wybawi ją z opresji i pomoże jej jakoś zapanować nad emocjami.
Nie przewidziała tylko jednego. Dali mu cholernie beznadziejny plan i jeszcze po lunchu, a nawet po obiedzie będzie zajęty lekcjami! Kto normalny układa taki plan tuż przed weekendem?! Nauczyciele to cholerni sadyści!
Miała już ochotę eksplodować niczym kolorowy fajerwerk, kiedy jako-takie pocieszenie przyniosły jej słowa Dextera, że przecież mogą zobaczyć się zaraz po zajęciach. W zasadzie to miał rację. Nie pomyślała, że chciałby się jeszcze zadręczać nauką zaraz po własnych lekcjach, ale skoro tak – to od razu kamień spadł jej z serca.
Pierwsze miejsce, jakie odwiedziła tuż po tym, jak się przebrała i wyrzuciła niepotrzebne książki z torby, to biblioteka. Nie przewidziała tylko jednego – w tak deszczowy dzień ludzie byli wszędzie, tylko nie na zewnątrz. I chyba nie tylko ona poczuła nagłą potrzebę nadrabiania całego materiału w jeden dzień, bo miejsca znaleźć praktycznie nie mogła.
Znowu zachciało jej się krzyczeć, wrzeszczeć i płakać, i oznajmiać, że dzisiejszy dzień jest absolutnie najgorszym, jaki mógł się przydarzyć, ale… natknęła się na brata, który zawsze potrafił ją pocieszyć. I tym razem było podobnie – gdy jej wysłuchał i usłyszał, z kim chce spędzić czas, zdradził jej, że na czwartym piętrze znajduje się pewna sekretna biblioteka, w sam raz do nauki historii magii. A przynajmniej tak jej się zdawało, bo na tym piętrze też znajdował się gabinet nauczyciela.
Jakimś cudem udało jej się przeczekać ten czas, a kiedy zbliżała się osiemnasta, zapolowała na Dextera w pokoju wspólnym i oznajmiła, że znalazła im idealne i ciche miejsce, doskonałe do wspólnej nauki. I zapewne jeszcze nieodkryte.
W zasadzie mogło być tak, że Dexter już znał położenie sekretnej biblioteki, ale jakoś o to nie spytała, przekonana, że pomysł, którego się złapała, jest absolutnie błyskotliwy i nowatorski.
Szkoda tylko, że Argos nie wspomniał jej o bardzo istotnym fakcie – że w tym pomieszczeniu nikogo nie ma zapewne dlatego, że na straży stoi jakiś wredny mężczyzna z portretu, który będzie zadręczał ich zagadkami.
Zerknęła dość niepewnie na Dextera. Nie chciała wyjść przed nim na kompletną kretynkę, a była prawie pewna, że nie zgadnie odpowiedzi na pytanie, tym bardziej w tak ogromnym stresie, jaki teraz czuła…
— Co jest głuche, nieme i ślepe, ale zawsze mówi prawdę? – usłyszała od osoby na portrecie i poczuła się tak, jakby ktoś właśnie walnął w nią Drętwotą.
Znała odpowiedź.
Zobaczyła ją niegdyś, kiedy przez przypadek natknęła się na bogina.
— Lustro – wyszeptała. Jej wargi poruszyły się mimowolnie, układając ten właśnie wyraz, choć myślami była gdzieś zupełnie indziej.
Kiedy pierwszy raz zobaczyła bogina, nie zrozumiała, o co chodzi. Dopiero po pewnym czasie dotarło do niej, że najbardziej ze wszystkiego boi się zobaczyć taką, jaka jest naprawdę. Nie taką, jaką widzi sama siebie.
Byłoby to najbardziej bolesne przeżycie, jakiego mogłaby doświadczyć.
Zamrugała nagle, wyrwana z tego dziwnego otępienia i uśmiechnąwszy się niemrawo do Dextera, weszła do sekretnej biblioteczki… po której nie spodziewała się takiego widoku.
— To będzie chyba moje nowe ulubione miejsce – stwierdziła, rozglądając się po ogromie książek i pięknych zdobieniach w pomieszczeniu. W dodatku ta sofa wyglądała na tak bardzo wygodną…
Kostka: 1
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Jednym z największych plusów bycia na ostatnim roku Hogwartu było zdecydowanie możliwość wyboru tylko kilku przedmiotów, na których można było się skupić. Dzięki temu również plan lekcji wyglądał znacznie luźniej, niż dla innych roczników. Dexter był wyjątkowo zadowolony z tego, że ma niemal cały piątek wolny i jedynie dwie godziny po obiedzie ma poświęcić na zajęcia obowiązkowe, w dodatku całkiem lubiane. Dawało mu to możliwość zorganizowania sobie reszty dnia w taki sposób, żeby móc ułożyć efektywny plan przygotowań do owutemów, przy okazji nie przeciążając się nadmiarem pochłanianej wiedzy. Spędzanie czasu ze znajomymi było równie istotne, a jak przy okazji mógł komuś bardzo ambitnemu pomóc z dziedziny, którą uważał za swojego konika, to z pewnością czas wolny nie szedł na marne.
Tak właśnie miało być dzisiaj, kiedy to przy lunchu został zagadnięty przez młodszą koleżankę z domu, Aspasję. Choć miewała swoje wybuchy i, jak chyba każda nastolatka, ulegała niektórym emocjom, to Dexter bardzo ją lubił choćby ze względu na jej ambicję i zaangażowanie w rozwijaniu swoich magicznych zdolności. Może i z początku jej światopogląd nie bardzo współgrał z jego samym, ale stopniowo udawało mu się przekonać ją do zagadnień, które osobiście uważał za najważniejsze aspekty życia czarodziejów. A i dziewczyna miała bardzo bogatą i ciekawą historię rodziny, warto było poznawać pewne fakty "od wewnątrz", nie tylko opierając się na informacjach osób postronnych.
Dlatego też nie odmówił jej pomocy przy jednym ze swoich ulubionych przedmiotów. Nie każdy lubił Historię Magii, ale jej znajomość była według Dexa podstawą do kształtowania własnego spojrzenia na świat, społeczeństwo i rządzące nim mechanizmy.
Po skończeniu zajęć pierwszym jego celem był powrót do dormitorium, żeby wypakować z torby niepotrzebne materiały i zaopatrzyć się w te, które mogłyby okazać się przydatne dla Aspasji. Przy okazji chciał przebrać się z mundurka w coś nieco wygodniejszego, nie musiał przecież cały dzień chodzić pod krawatem.
Zanim zdążył w ogóle zastanowić się gdzie dzisiaj, w dzień deszczowy i chłodny, mogliby usiąść spokojnie i zająć nauką, panna Avery zaskoczyła go informacją, że znalazła doskonałą lokację. Jak tylko ruszyli w kierunku ukrytej biblioteki, pokiwał sam do siebie głową z uznaniem. Znał to miejsce, kilkakrotnie był w środku i zdecydowanie koleżanka zaplusowała sobie faktem, że je wybrała. Tym bardziej zyskała w oczach Dextera, jak bez pudła odgadła zadaną przez portret zagadnę - nie każdemu się to udawało, nie zawsze i tym bardziej nie za pierwszym razem. On sam miał na koncie kilka nieudanych prób.
- Znajdują się tutaj ciekawe pozycje. - Odłożył własną torbę w róg kanapy i podszedł do jednego z regałów. Nie miał okazji przejrzeć nawet jednej czwartej zebranych tu książek, ale te, które przykuły jego uwagę i zainteresowały wystarczająco żeby je przeczytać, zdecydowanie zaskoczyły zawartością.
Przesuwając palcami po grzbietach woluminów ustawionych na półce na wysokości jego oczu, odczytywał zatarte tytuły bardziej odruchowo, niż w tej chwili z chęcią zapoznania się z treścią. Po chwili spojrzał w kierunku Aspasji. Wyraźnie zafascynowało ją to miejsce.
- Gratuluję bezbłędnego poradzenia sobie z zagadką na wejściu. Strażnik bywa czasem wyjątkowo kapryśny w zadawanych łamigłówek. - Posłał jej pełen uznania uśmiech, zanim westchnął krótko i odwrócił się w kierunku kanapy. Wskazał na nią zapraszającym gestem, tym samym zachęcając Ślizgonkę do zajęcia miejsca jako pierwsza. Jak na gentlemana przystało.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Wyrwana z tego dziwnego zamyślenia, gdy przesuwała wzrokiem po nieznanych jej opasłych tomiszczach, które musiały zawierać wiele tajemnic… tak wiele, które mogłaby poznać… zerknęła na Dextera i uśmiechnęła się do niego, chociaż poczuła ukłucie rozczarowania. Zdawało się, że doskonale znał to miejsce, chociaż chciała go zaskoczyć. No ale cóż, w końcu on był w Hogwarcie o dwa lata dłużej niż ona. To dwa lata więcej na zgłębienie zakamarków tajemniczej szkoły. W końcu też z powodu jego wiedzy i chęcią dzielenia się nią, są właśnie tutaj razem.
Lubiła go. Imponował jej swoją nieprzeciętną wiedzą oraz intelektem. Miał dość rewolucyjne opinie jak na czystokrwistego czarodzieja, których większość zapewne by nawet nie wysłuchała – a już na pewno nie rodzina Avery, wyzywając go pewnie od podlotków i pytania, co on sobie w zasadzie myśli. Sia doskonale wiedziała, co oni by o tym uważali, bo dorastała w tym patologicznym wręcz pragnieniu i podążaniu za czystością krwi.
To właśnie rewolucyjne spojrzenie na świat Dextera wywróciło jej świat do góry nogami. Otworzyło ją na ludzi. Przestała dyskryminować mugolaków – i w zasadzie to było najlepsze, co mogło jej się w życiu przytrafić. Dzięki niemu dostrzegła wartość ich wszystkich jako osób. Teraz było jej nawet głupio, że patrzyła na nich jak na psy na wystawie, który miał czystszy rodowód, ten był piękniejszy.
W zasadzie czasami te psy z najczystszych ras były właśnie najgorsze. Albo chore i upośledzone. Czy więc brak mieszania się nie był wbrew jakiejkolwiek naturze?
Chyba nigdy nie zdobędzie się na odwagę, aby o to zapytać. Nawet zrobiło jej się głupio, że przyrównała czarodziejów do psów. Całkiem odpłynęła w tych przemyśleniach. Zapewne przez ten stres!
Lecz kolejne jego słowa wprawiły ją w jeszcze większe zakłopotanie. Uśmiechnęła się nieco nerwowo i spuściła wzrok. Matka zapewne natychmiast skarciłaby ją za coś takiego – w końcu damy powinny być zawsze pewne siebie i wyniosłe.
Na szczęście jej matki tutaj nie było.
— Dzięki – bąknęła w końcu, nie za bardzo wiedząc, co mu powiedzieć. Nie przyzna się w końcu do swojej największej obawy, do której nawiązał wymieniony przez niego Strażnik… - Odpowiedź wydawała mi się dość naturalna – dorzuciła tylko, chociaż jak o tym pomyślała, zabrzmiało to jeszcze dziwniej i chyba na podziękowaniu powinna była zaprzestać.
Zerknęła z lekkim otrzeźwieniem na prosty gest, którym zapraszał ją do zajęcia miejsca. Matka zapewne zachwyciłaby się jego dobrymi manierami. Uśmiechnęła się i posłusznie usiadła na miękkiej kanapie, w której mogłaby się zapaść i siedzieć w nieskończoność…
Ale nie po to tutaj przyszła.
— Myślałam, że Cię zaskoczę, ale wygląda na to, że doskonale znasz to miejsce – postanowiła w końcu zagadnąć.
Może to i lepiej. Może będzie w stanie polecić jej jakieś znajdujące się tutaj tytuły.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Może doskonale znał to było akurat za dużo powiedziane, ale owszem, był z tym miejscem zaznajomiony. Jakby nie patrzeć, to miał właśnie te dwa lata więcej przebywania w zamku, niż ona, więc istniało spore prawdopodobieństwo, że w niektórych miejscach dopiero przez nią poznawanych, on już kiedyś był. Albo przynajmniej ktoś mu o nich powiedział.
Uśmiechnął się odrobinę szerzej i skinął lekko na jej podziękowanie i wyjaśnienie skąd ta sprawność w odnalezieniu trafnej odpowiedzi za pierwszym razem. Z jego perspektywy nie zabrzmiało to ani trochę dziwnie. No, może trochę jakby Aspasia sama siebie usprawiedliwiała, czując się niezręcznie z przyjęciem aprobującego komplementu.
Jak tylko zajęła miejsce na kanapie, usiadł obok niej, utrzymując jednak przyzwoity dystans i nie naruszając jej przestrzeni osobistej. Sam nie lubił, kiedy mu to robiono, więc i nie narzucał się innym. Tym bardziej, że spotkali się tutaj zdecydowanie w celach edukacyjnych, a nie na towarzyskie pogaduszki.
- Zaskoczyłaś mnie. - Posłał jej uśmiech, który sięgnął również ciemnych oczu. - Może nie istnieniem tego miejsca, ale samym jego wyborem. I odgadnięciem rozwiązania. Osobiście kilkakrotnie nie byłem w stanie podać prawidłowej odpowiedzi i musiałem odłożyć chęć przeczytania kolejnych tutejszych książek na inny raz. - Odwrócił się nieznacznie, żeby przelotnie spojrzeć na otaczające ich regały, po czym znowu poświęcił uwagę młodszej koleżance.
- No dobrze, powiedz co spędza ci sen z powiek już na początku roku szkolnego. - Nie miał swojego podręcznika z piątego roku, bo nie była mu potrzebna, więc miał nadzieję, że Sia wzięła swój, żeby mogli się na nim bazować. Oczywiście nie zamierzał ograniczyć się tylko i wyłącznie do jednej książki, ale potrzebował spisu tematów, jakie miała omawiać w tym roku i z których będzie musiała przygotować się do SUMów.
Dobrze wiedział, że Historia Magii nie była jej mocną stroną, ale pod żadnym kątem tego nie oceniał. Gotów był jej pomóc, bo sam nie tylko lubił ten przedmiot, ale lubił też dzielić się tą wiedzą i rozszerzać ją o równoległe, z pozoru nie powiązane wydarzenia ze świata mugolskiego. Tak naprawdę to wszystko łączyło się w całość w takim stopniu, że można było spędzić całe lata na zgłębianiu wszystkich pojedynczych aspektów wojen światowych i wojen magicznych i i tak wciąż odkrywać nowe rzeczy.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Uśmiechnęła się mimo wszystko. I gdy Dexter usiadł obok, chociaż zachowując odpowiednią odległość, i kiedy przyznał, że jednak go zaskoczyła. Poczuła się z tym… dobrze. Bo faktycznie chciała go zaskoczyć. Z jakiegoś nieznanego jej powodu jego opinia była dla niej bardzo ważna i sam fakt, że wyrażał się o niej pochlebnie, poprawiał jej beznadziejny dotąd humor.
Chyba mniej ucieszyło ją, kiedy postanowił przejść do sedna sprawy – ale, jakby nie spojrzał, właśnie po to się tutaj spotkali. Skinęła tylko grzecznie głową i sięgnęła do swojej torby, aby wyjąć swój nowiutki podręcznik do historii magii. I, można by powiedzieć, wręcz nietknięty. Aspasia otworzyła go chyba cały jeden raz na zajęciach i stwierdziła, że ją to przerasta.
— Jak wiesz, już same bunty goblinów mi nie szły zbyt sprawnie – westchnęła głęboko. – A teraz dodatkowo mają dojść wojny olbrzymów. Zacznijmy od tego, że nie rozumiem, po co, to nawet nie ma takiej opcji, żeby jakakolwiek konkretna data mi weszła do głowy. Ale wygląda na to, że będziemy przerabiali wszystko, co miało miejsce w XVIII i XIX wieku. A to oznacza coraz więcej dat i coraz więcej nauki…
Gdyby nie poczucie beznadziei, chyba znowu wpadłaby w drastyczną panikę. I już teraz była bardziej niż pewna, że w przyszłym roku już nie wybierze historii magii.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Wziął od Aspasii nowiutki podręcznik do historii i otworzył na spisie treści. Choć w tej chwili nie patrzył na nią, to na jej słowa kiwał głową, tym samym oznajmiając, że słucha i przyjmuje do wiadomości. Przewertował kilka kartek, bardzo pobieżnie przyglądając się zawartym tam informacjom. To wystarczyło do odświeżenia pewnych faktów w pamięci i nakierowaniu się na odpowiedną epokę i wydarzenia.
- Mhm... okej... XVIII i XIX wiek to okres wielu interesujących wydarzeń. Fakt, będzie sporo dat, ale wszystko się łączy i opiera na schemacie przyczynowo skutkowym. To tylko brzmi przerażająco. Ale nie ma się co obawiać, wszystko poukładamy i sama zobaczysz, że pozory mylą. - Podniósł wzrok znad tekstu traktującego o wojnach olbrzymów i posłał Aspasii lekki uśmiech. Do jej SUMów mieli wciąż sporo czasu, więc jeśli odpowiednio ułoży jej plan wydarzeń, to był pewien, że pojmie to szybciej, niż sama przypuszcza.
- W podręczniku niestety przedstawione są suche fakty, więc to wszystko wygląda na nudne i bezbarwne. Oprzemy się na pobocznych dziełach, z których można wyciągnąć znacznie więcej, to pomoże ci zapamiętać daty. To nie będą długie fragmenty. - Uspokoił ją od razu, że nie będzie wcale musiała czytać nie wiadomo ile nadprogramowo.
Sięgnął do swojej torby po pióro i kawałek pergaminu, po czym zaczął wypisywać na nim najważniejsze daty i wydarzenia z okresu, jaki w tym roku Aspasia miała omawiać na zajęciach. Ograniczył je do sześciu, pod każdą z nich zostawiając trochę wolnego miejsca.
- Rozpiszemy wszystko w formie osi czasu, gdzie wypiszemy co prowadziło o czego i z jakich powodów. Taką mapkę myśli łatwiej zapamiętać i później powiązywać odpowiednie momenty historyczne. - Podsunął pergamin bliżej dziewczyny i każdy z rozpisanych punktów połączył strzałką po lewej stronie pergaminy, żeby w wolnej przestrzeni po prawej wpisywać odpowiednie kolejne wydarzenia, o których będą mówić. - Pasuje ci taka forma? Czy wolisz ścianę tekstu? - Chociaż dla niego sam łysy tekst nie był najlepszą formą przyswajania wiedzy, to dobrze wiedział, że niektórzy właśnie tak uczyli się najskuteczniej. Nie oceniał, ani nie chciał narzucać swoich form, jeśli miały nie przynieść lepszego efektu.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Słowa Dextera jakoś tak dodały jej otuchy. W zasadzie coś takiego mógł powiedzieć jej każdy, ale tylko w jego przypadku jakoś miała wrażenie, że faktycznie może tak być. Może dlatego, że już wcześniej pomagał jej się wykaraskać z tarapatów związanych z historią magii i naprawdę miał dar do tłumaczenia tego przedmiotu.
W zasadzie była pod wrażenie, że umiał sobie z nim tak dobrze radzić. W gruncie rzeczy historia magii potrafiła być w niektórych aspektach nawet ciekawa, ale podręczniki szkolne miały ten talent do przedstawienia nawet najbardziej interesujących dziejów w najbardziej nudny sposób, że zamiast słuchać, miało się ochotę po prostu zasnąć z czołem w podręczniku.
Skinęła tylko głową na słowa Dextera, po czym przysunęła się nieco bliżej, zerkając na pergamin, który wyciągnął, ciekawa, co takiego zamierza tam napisać. Jak się okazało, niepotrzebnie, bo zaraz Beckett sam przysunął jej wypisany wycinek. Zerknęła na niego z lekkim powątpiewaniem, ale nadal wyglądał znacznie bardziej przejrzyście niż podręcznik szkolny.
Wojny z goblinami wydawały się okropnie nudnym tematem, ale może uda jej się jakoś przetrwać…
— Nie! – zawołała od razu, jakby Ślizgon zaproponował jej co najmniej fasolki o smaków wymiocin i usiłował je wcisnąć do gardła siłą. – To znaczy, taka mapa myśli wygląda przejrzyście i myślę, że jak coś mi pomóc, to właśnie to. Ścianę tekstu mam w podręczniku, którym najchętniej kazałabym napalić w kominku – mruknęła, podsumowując przydatność szkolnej książki. Zresztą, w jej ocenie, niejednej. – Mam nadzieję, że uda nam się coś wymyślić, zanim oboje się załamiemy…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Chociaż trochę zaskoczyła go tak gwałtowna reakcja Aspasii, to zaraz ukrył to pod nieco rozbawionym uśmiechem. Cóż, z pewnością nie była jedyną uczennicą, która nie tylko nie znosiła Historii Magii, ale na dodatek uważała podręczniki z tego przedmiotu za nieprzydatne. On sam - chociaż był to jego ulubiony przedmiot szkolny - miał bardzo wiele zastrzeżeń do książek, jakie miały pomagać im w nauce, przecież nikt chyba nie lubi bezpłciowej rąbanki faktów i dat. To właśnie w wielu szczegółach kryło się piękno historii, a niestety tego oszczędzano im również na lekcjach, te najciekawsze aspekty trzeba było wyszukiwać samemu w innych dziełach.
- Jeśli widzisz to jako bardziej przejrzystą formę, to z pewnością szybko załapiesz materiał. A znajomość historii jest w sumie bardzo przydatna. - Może i zaskoczy ją ten fakt, ale Dexter naprawdę widział wiele profitów płynących z dobrego orientowania się w przeszłości. - Jak już wspomniałem, wszystko opiera się na schemacie przyczynowo skutkowym, więc jeśli wiemy co i dlaczego stało się kiedyś, możemy przewidzieć co i dlaczego może stać się w przyszłości. - Przewertował kilkanaście stron podręcznika koleżanki, szukając pewnym informacji. Palcem trzymał zaznaczoną jedną z pierwszych stron. W końcu znalazł to, czego szukał i podsunął książkę Sii, żeby przeczytała najpierw wskazany fragment na początku, a następnie ten kilka rozdziałów dalej.- Tu masz przykład przyczyny i skutku, który był również przyczyną kolejnego skutku... ale do tego dojdziemy po kolei. Migracje olbrzymów były ściśle powiązane z tym, co w ogóle działo się na świecie i jak daleko magia zakorzeniała się pomiędzy mugolami. I były przyczyną wielu zwycięstw, które normalnie nie miałyby miejsca, a to z kolei skutkowało ogromnymi zmianami w społeczeństwie nie tylko niemagicznym. - Mógłby opowiadać jej wszystko po kolei z takim samym zapałem i ubarwione w wiele informacji, ale nie na tym mieli się przecież skupiać.
- Okej, zacznijmy od początku... - Przy pierwszym punkcie osi czasu dopisał najbliższa następującą datę. - Po samej nazwie tych wydarzeń, "Pierwsza wielka migracja" i "III wojna północna" można już wywnioskować, że migracja była przyczyną rozpoczęcia wojny. Mugole myśleli, że to obce wojska, ale tak naprawdę nikt nikogo nie najechał, migrujące z zachodu na wschód olbrzymy brutalnie rozprawiały się z każdym napotkanym człowiekiem. To sprowokowało władze ówczesnych mocarstw do podjęcia pewnych kroków. Barbarzyńskie plemiona olbrzymów lubiły rozlew krwi na tyle, że sprzymierzały się z tymi władcami, którzy złożyli im atrakcyjniejszą ofertę. Niekoniecznie bogactwa je interesowały. Czarodzieje doradzający wtedy królom prześcigali się w znalezieniu jak najciekawszej dla brutalnych stworzeń oferty. Łatwo domyślić się jakie były skutki takich koalicji z olbrzymami lubiącymi rozlew krwi. - Wskazał na ten drugi fragment znaleziony w podręczniku, sugerując, że to właśnie był wspomniany skutek.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Dostrzegła uśmiech rozbawienia u Dextera, ale nawet w sumie nie zrobiło jej się głupio. No, może odrobinę. Ale odczytywała go bardziej jako… sama nie wiedziała, w tym momencie widziała go raczej w roli nauczyciela, a nie kolegi, a przecież nauczyciel nie nabija się z niewiedzy uczniów. Przynajmniej nie powinien. I nie podejrzewała Ślizgona o to, że byłby do tego zdolny. Jakoś tak… on chyba jako jedyny nigdy nie miał problemów nawet z jej skrajnymi zachowaniami i potrafił znosić je z zimną krwią, więc chyba taka mniej ekspresyjna emocja nie powinna u niego wywołać czegoś na wzór politowania… prawda?
Przy okazji zorientowała się, że zaczęła za bardzo przejmować się jakimiś głupotami i jej myśli odpłynęły zdecydowanie zbyt daleko. Zamrugała oczami, co miało być czymś w rodzaju samoskarcenia, po czym spojrzała na Dextera, który wertował w tym momencie jej podręcznik. A ona zorientowała się, że chyba powinna wyjąć przy okazji jakiś kawałek pergaminu i pióro – a więc to zrobiła. Chociaż zdążyła złapać tylko za kałamarz, kiedy Beckett podsunął jej do przeczytania fragment książki. Co oczywiście zrobiła, a następnie spojrzała na niego, by wysłuchać go dalej.
Usadowiła się nieco wygodniej, odrobinę bokiem do Dextera, przy okazji zerkając na zapisane pierwsze punkty całej relacji przyczynowo-skutkowej. I wszystko w sumie byłoby w porządku, gdyby tylko nie jeden umykający jej fakt…
— W porządku, ale dlaczego olbrzymy w ogóle zaczęły migrować? – spytała, przechylając odrobinę głowę na bok. – Coś ich do tego zmusiło? Zmiana w terytorium, jakiś podbój, brak pożywienia? Inna klęska? Czy po prostu miały ochotę sobie pójść pomordować? – uniosła brew.
Jeśli mowa była o olbrzymach, to w sumie każda z tych opcji była całkiem możliwa.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Nie, nie nabijał się z innych. Ktokolwiek by to nie był. Dexter po prostu nie jest typem osoby wyśmiewającej innych, a przynajmniej nie otwarcie i nie tak, żeby ktokolwiek mógł go o to posądzić. Jeśli już coś takiego się zdarzyło, to zachowywał to dla siebie, jedynie we własnej głowie, na zewnątrz pozostając tym samym dobrze wychowanym młodzieńcem o nienagannych manierach. Nawet jeśli ktoś go wkurwiał, to potrafił zachować zimną krew i chłodną, neutralną fasadę (chyba że mowa była o Rosemary Blackwood, która wyprowadzała go z równowagi po mistrzowsku byle pierdołą, ale nie było tajemnicą, że się nie znoszą). Zmiany nastrojów u Aspasii może i były ekstremalne, ale potrafił podejść do nich ze spokojem i dobitnie wyrazić swoje zdanie. Ale w tej chwili chyba raczej im to nie groziło, bo Ślizgonka wyraźnie nastawiona była na naukę, nawet jeśli podchodziła do Historii Magii nieco sceptycznie.
- Spokojnie, zaraz do wszystkiego dojdziemy, to póki co jest pierwszy przykład. - Uśmiechnął się dobrodusznie i skinął jednokrotnie głową, bo nawet jeśli Apsasia nie była tego świadoma, to całkiem nieźle główkowała. - Ale bardzo dobrze myślisz, bo szukasz przyczyny ich migracji. Widzisz? Przyczyna i skutek są wszędzie w historii, więc jeśli coś się zdarzyło, musiało mieć powód jakiś czas wcześniej. Łatwiej przyswajać fakty, kiedy wiesz, że jest w tym logiczny ciąg, a nie po prostu zbiór randomowych wydarzeń i dat. - Przewertował znowu podręcznik, tym razem poszukując powodu, dla którego olbrzymy migrowały. Był to sam początek podręcznika, więc nie musiał za długo szukać.
- Przede wszystkim olbrzymy lubowały się w rozlewie krwi, więc nie potrzebowały zbyt wielu powodów ani zachęt. Ale w zależności od terytorium, na jakim dane plemię zamieszkiwało, mogły zostać zmotywowane do migracji choćby po to, żeby móc zachować swój obszar pod władzą króla, dla którego walczyły. To ogromne stworzenia, więc nie jest im łatwo znaleźć odpowiednio dużo miejsca na osiedlenie całej wioski. - Zapisał przy osi czasu kilka punkcików traktujących o tym dlaczego w ogóle olbrzymy migrowały w takiej ilości w tym konkretnym okresie.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy Dexter pochwalił ją po raz kolejny. Było jej szalenie miło, mogąc słyszeć tyle komplementów z jego ust i… chociaż nie miała pojęcia, dlaczego, z jakiegoś względu zależało jej na dobrej opinii u niego na swój temat. Jakoś nie przypominała sobie, żeby czuła coś podobnego wobec tego właściwego nauczyciela do historii magii, ale… on był w sumie dość specyficzny. I patrząc na niego, Aspasia jedynie marszczyła lekko nosek, pozostając z jednym określeniem, które wtedy przychodziło jej na myś – dziwak.
Dexter dziwakiem nie był. Miała go za inteligentnego gościa, który widział coś więcej w historii magii, nawet gdy dla Aspasii był to jedynie nudny zbitek dat, które trzeba było wyryć na pamięć.
Jednak punkt widzenia, jaki jej pokazywał, wydawał się nieco bardziej interesujący i nawet trochę logiczny. Zresztą, to właśnie Dexter powiedział i poczuła się nieco dziwnie, kiedy wyjawił tak na głos myśli, które chodziły Aspasii po głowie. Ale może to znaczyło tylko tyle, że nauka z nim będzie miała więcej sensu?
Pokiwała więc jedynie głową, pozostawiając tę sprawę bez komentarza – bo w zasadzie był on zbędny, skoro oboje myśleli podobnie.
Z uwagą słuchała Dextera, przyglądając się, jak ten zapisuje coś na osi czasu, i pokiwała głową po raz kolejny.
— Więc w gruncie rzeczy olbrzymy nie różnią się aż tak bardzo od człowieka – powiedziała. W jej słowach była dziwnie brzmiąca gorycz. – Lubowały się w rozlewie krwi. Walczą, aby zachować swoje terytorium… albo je powiększyć – dodała, marszcząc brwi, bo to w sumie mógł być kolejny powód, dla którego olbrzymy migrowały.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Jak tylko Aspasia bardzo trafnie porównała olbrzymy do ludzi, skinął głową z subtelnym uśmiechem aprobaty.
- Dokładnie. Główną różnicą między olbrzymami i ludźmi jest rozmiar. No i olbrzymy jednak dużo bardziej zdają się na instynkt, a nie logikę, przemyślenia i strategizowanie nie jest ich mocną stroną. Dlatego też w ciężkich czasach zawiązywały się sojusze i ludzie wykorzystywali olbrzymy do własnych planów. - Zagłębił się w temacie, starając się ogólnie przedstawić wszelkie fakty tak ciekawie, jak sam je widzi. No i naprawdę miał nadzieję, że Aspasia zrozumie historię trochę bardziej, spojrzy na nią z nieco innej perspektywy.
Rozpisali całą mapę i oś wydarzeń dotyczących tych tematów, które na tę chwilę Aspasia potrzebowała zrozumieć i ogarnąć, kolejne zostawią sobie na następne razy. Nie będzie jej przecież od razu zawalał nie wiadomo jaką ilością wiedzy, to niezdrowe i demotywujące.
W końcu z westchnieniem zamknął książkę i uśmiechnął się do blondynki zadowolony z całego tego dzisiejszego procesu nauki.
- Okej... myślę, że na dzisiaj to wystarczy. Następnym razem zajmiemy się kolejnymi tematami. Mam nadzieję, że to pomoże ci łatwiej ogarniać bardziej skomplikowane zagadnienia. - Wskazał na kartkę, na której rozpisali wszystko, po czym spojrzał na zegarek, żeby skontrolować ile w ogóle czasu tu spędzili i czy może już jest pora na kolację. - I myślę, że możemy iść teraz bezpośrednio na kolację. - Zebrał rzeczy, poczekał aż Aspasia zrobi to samo i w końcu opuścili bibliotekę. Oczywiście przytrzymał jej otwarte drzwi, żeby wyszła pierwsza, bo gentleman.
/zt x2
|