Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Galeria ze Zbrojami Galeria stanowi korytarz prowadzący prosto do Izby Pamięci. Stoją tu liczne zbroje, które zdają się być nieszkodliwe, ale z jakiegoś powodu w niektórych mogą budzić niepokój... Może to dlatego, że górują nad uczniami, albo to jedynie ta aura tajemniczości, jaką roztaczają?
Bez wątpienia mogą też przestraszyć nocą młodzież, która zapuści się tu przypadkiem łamiąc regulamin.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
4 września, 18:15
Początki szkoły zawsze były dla niego bardzo... Wyzwalające. Wielu narzekało, że dom to jednak dom, że w szkole to trzeba znowu się uczyć, że obowiązków za dużo. Dla Bellamy'ego wakacje był piekłem, co więcej wiedział, że po szkole, po tym roku, nie mógł wrócić do domu. Znaczy, może spróbuje, bo nie ma gdzie zostać, ale jak nie da rady to pewnie będzie szukał pomocy u przyjaciół mugolskich.
Tak czy inaczej, szkoła była dla niego domem, bezpieczeństwem, choć pokrętnym. Nie było tu ojca, matki, brata, i to trzy czynniki już sprawiające, że spał spokojniej, a i humor mu lepiej sprzyjał. Uczył się i tak na minimalnym poziomie, nie był człowiekiem wielkich ambicji, chyba że muzyczne, tu chciał wybić się do chmur.
Dziś w tym dobrym nastroju zabrał swoją akustyczną gitarę i podreptał sobie w zamkowy świat, nucąc pod nosem i jakoś tak nie przejmując się tym, że świat jest szary i ponury. Zwykle dramatyzował, a dziś nie! Może to nieobecność Ich, czasem to dawało mu komfort, a czasem przeciwnie. Dziś chciał być w sumie sam. Zajrzał do komnaty ze zbrojami, a będąc jak zwykle high, wszedł z zadowoleniem, uznając, że takie towarzystwo mu odpowiada.
- Stoicie tu tacy sami to pomyślałem, że miło będzie wam dać koncert, zupełnie za darmo. - Rzucił w przestrzeń jak już zamknął za sobą drzwi, beztrosko, choć nadal spokojnym tonem, łagodnym. Pobrzdękał w struny gitary lekko na próbę. - W zasadzie ta jest nowa, dopiero ją piszę, więc będziecie testerami. Mam tylko melodię, tho.
I zaczął przygrywać wstęp jaki siedział mu w głowie i już się go nauczył. Napawał go jakimś dziwnym rodzajem optymizmu, albo prawie-optymizmu, i czegoś bliskiego sercu. Nie wiedział skąd się to wywodzi, ale jakoś było w tym ciepło.
Ravenclaw |
0% |
Klasa V |
15 |
zamożny |
? |
Pióra: 68
Znalezienie miejsca, w którym człowiek mógł posiedzieć samotnie, nie narażając się na zaczepki ze strony innych, oddając się przy tym przyjemności płynącej z nauki, wcale nie było tak łatwe, jak mogło się wydawać. Hogwart co prawda był całkiem spory, niemniej wielu uczniów doskonale wiedziało o różnego rodzaju kryjówkach i ilekroć Russel chciał się zaszyć, zaznając ukojenia w postaci otoczenia pozbawionego głosów, krzyków i pisków, trafiał na kogoś, musząc z miejsca zmienić plan. Irytujące, ale nie miał na to większego wpływu.
Dzisiaj miał szczęście. Co prawda chwilę wcześniej zrezygnował z dwóch miejsc, ale za trzecim razem udało mu się zająć miejsce pomiędzy zbrojami, siadając tak, by nie być widocznym dla osób, które by tędy przechodziły. Zresztą kto chciałby przyjść do zbroi, które roztaczały wokół siebie dość dziwną atmosferę, ni to tajemniczości, ni lęku.
Oparł się o ścianę, krzyżując nogi. Nie chciał, by mu niefortunnie wystawały. Nie obawiał się nawet, że ktoś mógłby się potknąć. Bardziej przerażał go fakt, że zostałby odkryty, a to wiązałoby się z tym, iż ktoś zacząłby z pewnością do niego mówić. A właśnie odpowiadania chciał uniknąć.
Nauka szła mu idealnie do momentu, w którym nie usłyszał kroków. Wytężył słuch mając nadzieję, że się przesłyszał. Niestety, ktoś faktycznie pojawił się dość blisko. Na dodatek ten ktoś zaczął rozmawiać ze zbrojami! Wspaniale, właśnie na coś takiego Salvage liczył.
Już chciał się odezwać, wbrew własnym zasadom, kiedy osoba zaczęła grać. Tak to przynajmniej brzmiało. Muzyka nigdy mu nie przeszkadzała, był fanem ludzi utalentowanych artystycznie. Z tym, że naprawdę wolałby ciszę!
Zamknął książkę, wewnętrznie walcząc, by nie rzucić nią w osobę, która tu przyszła. Czy to musiało być zawsze miejsce, w którym siedział?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Bellamy absolutnie nikogo poza zbrojami nie widział, rycerze skutecznie zasłaniali wszelką obecność swoimi sylwetkami. Też to nie tak, że Bellamy był wstydliwy, ale fakt, że niekoniecznie chciał mieć publikę w momencie kiedy coś tam sobie tworzył. Szczególnie, że on nigdy nie tworzył "czegoś", zawsze to było od serca, coś, co wypływało bezpośrednio z jego serca, głowy, coś bardzo prywatnego, przesiąkniętego jego emocjami. To było intymne i choć finalny utwór mógł zaśpiewać każdemu, bo było to wtedy widziane ot jako piosenka i nikt nie zastanawiał się dlaczego taka, dlaczego te emocje, każdy miał to gdzieś. Ale tworzenie to stos jego myśli układanych w pewien ostateczny ciąg, i ten stos był jednak dość prywatny.
Zatem teraz będąc, jego zdaniem, samemu, nie przejmował się tym czy powinien coś mówić czy nie. Nie musiał się obawiać prześmiewczości, agresji słownej czy fizycznej, nie musiał się stresować. I może dlatego był taki swobodny i w dobrym nastroju, na chwilę czuł się bezpiecznie, a to zawsze doceniał. Przeszedł kilka kroków, powolnych i leniwych, wzdłuż alejki, zerkając po pustych zbrojach robiących chwilowo za wygodną, bezstronną widownię.
- Mam kilka wersów w głowie, ale nie jestem przekonany, na pewno to nie jest nawet początek, ani refren. Chociaż nie wiem, może i coś z tego będzie. Po prostu sam fragment przyszedł sam i nawet by tu pasował, ale... Dobra, zagram, ocenicie. - Mówił dalej bardziej do siebie, naturalnie, przy tym jednak zupełnie jakby zabawiał widownię. I znowu zaczął grać poprzednią melodię, na chwilę się skupiając, by nabrać powietrza i choć gdy mówił, można się nie spodziewać, że potrafi, zaśpiewał niezbyt głośno, acz bardzo dźwięcznie i ładnie, wyraźnie sam śpiew nie był mu zupełnie obcy.
- Love, it stings and then it laughs, at every beat of my battered heart, a sudden jolt, a tender kiss, I know I'm gonna die of this. And that's because...
Tu zamilkł na chwilę, po czym nabrał powietrza, kładąc otwartą dłoń na strunach gitary, przerywając tym samym jej brzmienia. Popatrzył po stojących przed nim postaciach.
- I to w zasadzie tyle, więc widzicie, niewiele.
Ravenclaw |
0% |
Klasa V |
15 |
zamożny |
? |
Pióra: 68
Może powinien od razu powiedzieć, że tu jest? Nie liczył co prawda, że jegomość postanowi się usunąć, zostawiając go samego, ale może dzięki temu uniknęliby dziwnej sytuacji, do której to wszystko ewidentnie prowadziło. Był pewien, że osoba nie chciała, by ktokolwiek przyłapał ją na rozmawianiu ze zbrojami. Co, jeśli chłopak uważał, że te mu odpowiedzą? Jasne, dało się prowadzić całkiem miłe konwersacje z obrazami, ale póki co Russel nie słyszał opowieści o tym, by nagle zbroje czy posągi zaczęły przemawiać.
To nasuwało jeden wniosek - osobnik był niespełna rozumu. A takie sekrety ludzie zazwyczaj chcieli trzymać dla siebie.
Wychylił się lekko, by ostatecznie dostrzec, kto postanowił tu przyjść.
Bellamy. Kojarzył jego imię; głównie dlatego, że zdarzyło mu się kilka razy zobaczyć go na korytarzu. Dodatkowo ludzie mówili i czy się chciało słuchać czy nie, informacje były.
Ponownie schował się za zbroją licząc, że ten zaraz sobie pójdzie. Niestety, najwidoczniej niema widownia wyjątkowo przypadła mu do gustu. Czy naprawdę to musiały być zbroje? Nie chciał sobie pograć w kuchni, przed skrzatami? Przynajmniej dostałby oklaski, a tak jedyne na co mógł liczyć, to kilka metalicznych skrzypnięć.
Przymknął oczy, słuchając jego głosu.
No dobrze, piosenka była ładna. Zdawała się być również dość… intymna? A może to jedynie wrażenie chłopaka?
-Początki są najtrudniejsze, co? Ale grunt to przeć dalej - wypalił, bo coś nie pozwoliło mu się powstrzymać. Pięknie, zdradził swoją obecność. Może powinien wkręcić Puchona, że zbroje jednak gadają?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Najlepsze w byciu na haju większość czasu, nawet jeśli wiele to w sumie nie zmieniało w jego funkcjonowaniu, było, że czasem rzeczy się działy, a on nie uważał tego za dziwne. Albo nie od razu, albo nie dość dziwne. Zatem jak usłyszał odpowiedź na swoje "zabawianie publiczności", w pierwszej chwili nawet pokiwał głową w zgodzie.
Dopiero dwie, może trzy sekundy po tym zamarł, wlepiając wzrok w zbroję. Nie przestraszył się, ciężko było go przerazić. Zresztą, Oni też czasem do niego mówili, tylko że ich głosy znał i to nie był żaden z nich. Ani z tych mu przyjaznych, ani przeciwnych intencjami. I owszem, był w szkole magicznej i może faktycznie zbroje mogły mówić, w końcu obrazy mówiły. On był mugolakiem, nie znał się aż tak, uczył się od tych sześciu lat, ale nie urodził się w tych realiach. Rozejrzał się uważnie, obracając się w miejscu i uważnie obserwując otoczenie.
- Rytm już jest więc to kwestia czasu. - Odpowiedział ostrożnie, nie przestając doszukiwać się wzrokiem. Nawet przeszedł krok w bok, nie dość jednak by kogoś zobaczyć. - Nie sądziłem, że jeszcze ktoś tu jest, to dość...
Dziwne miejsce na bycie samemu? No było, ale nie powiedział tego zdając sobie sprawę, że w zasadzie przecież też tu przyszedł i był sam. Więc tak samo sobie może to wyrzucać, jak komuś. Sam sobie nawet skinął głową w przyznaniu racji, że nie byłoby to może w porządku.
- Z kim w ogóle rozmawiam? - Zapytał zamiast dokończyć zdanie.
Ravenclaw |
0% |
Klasa V |
15 |
zamożny |
? |
Pióra: 68
Logika podpowiadała mu jedno - mimo wszystko nie powinien się odzywać. A jeśli już, zdecydowanie lepiej było zrobić to na początku, zanim jeszcze osobnik stwierdzi, że Salvage jest jakimś chorym podglądaczem. Trochę tak się czuł, siedząc w ciszy i słuchając, jak Puchon gra. Jeśli chciał robić to w samotności, Krukon zdecydowanie nie powinien mu przeszkadzać. Co prawda działało to w obie strony, bo Bellamy musiał liczyć się z faktem, iż w szkole wszędzie można było na kogoś trafić, niemniej sumienie Russela nie pozostawiało wątpliwości co do jego winy.
Teraz musiał zmierzyć się z konsekwencjami, które mogły być różne. Albo mu się nie oberwie, albo wręcz przeciwnie - będzie musiał uciekać, w czym mistrzem nie był. Znacznie lepiej wychodziła mu nauka, bo sporty nie były jego dziedziną.
-W takim razie masz niemal całą piosenkę. Wystarczy dopisać słowa i reszta pójdzie sama - odpowiedział. Czemu, nie wiedział. A jednak pozostanie w ciszy, kiedy już poniekąd zainicjował rozmowę, wydawało mu się nie na miejscu. Tak, zdecydowanie za bardzo wszystko analizował.
-Dość jakie? Tylko nie myśl, że cię stalkowałem, czy coś. Byłem tu pierwszy, tak gwoli ścisłości - rzucił, by zaraz nie został o nic oskarżony. Nie lubił niedomówień, dlatego szczerość w jego mniemaniu była podstawą.
Padło pytanie, którego się spodziewał. Każdy chciał znać rozmówcę, skoro już z nim konwersował.
Westchnął, podnosząc się z ziemi. Otrzepał ubranie, wynurzając się zza jednej ze zbroi.
-Wychodzi na to, że ze mną - odpowiedział, zachowując bezpieczną odległość. Tak na wszelki wypadek, gdyby ten postanowił czymś w niego rzucić.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
W sumie miał rację, niewiele mu zostało do sklejenia tego w całość. A jednocześnie dużo, bo dbał bardzo o każde jedno słowo, było to bardzo... Personalne, część jego duszy i pewnych małych lub dużych rzeczy, jakie mu siedziały w głowie. Może dlatego chwilami jednak wolał śpiewać i myśleć bez widowni, a część piosenek czy fragmentów tekstu w ogóle nie zobaczyła światła dziennego, skryta w jego sercu czy w notatniku na stronach bardziej odległych.
Wzruszył ramieniem do siebie na dopytanie głosu, choć ten nie miał prawa jeszcze widzieć jego gestów, bo i właśnie, nie widział z kim rozmawia.
- Chciałem powiedzieć dziwne, ale skoro też tu jestem, nie powinienem się pewnie czepiać - uzupełnił, również będąc raczej szczerą osobą, jeśli już decydował się w ogóle odezwać.
W końcu jednak zaraz pokazał się i rozmówca. W sumie to Bellamy go nie kojarzył, był młodszy wyraźnie i po prostu najpewniej się mijali. Nie miał nijak złych intencji, właściwie był niezwykle łagodną osobą, tak w większości. Skinął mu krótko głową, trochę czując ulgę, że i on nie wyglądał na kogoś słabego intencjami. Raczej zdawali się być na tej samej stronie - nie spodziewając się towarzystwa i spontanicznie i tak je otrzymując.
- A. Uh... To sorry za hałas i w ogóle. Jak już byłeś tu pierwszy, pewnie też nie bez powodu w najdalszej sali tego piętra. Mam sobie iść? - Mówiąc to, krótko obejrzał się na drzwi wejściowe za sobą, pokazując na nie kciukiem. Szczere pytanie, bo i rozumiał, że ktoś zwyczajnie może chcieć być sam. Szanował to, sam nie raz wolał się chować po kątach, mógł po prostu poszukać innego. Zresztą, czy nie dlatego sam tu przyszedł, szukając pustego pomieszczenia i ciszy, by ta wysłuchała jego podrygu weny?
Ravenclaw |
0% |
Klasa V |
15 |
zamożny |
? |
Pióra: 68
Nie był idiotą i nie potrzebował namacalnego dowodu na fakt, że tu nie będzie już w stanie się uczyć. Miejsce został zbrukane obecnością osoby trzeciej, która dodatkowo robiła hałas. Mogliby się podzielić zbrojami, on siedziałby tutaj, a drugi człowiek kawałek dalej.
Ale do tego potrzebowali ciszy, inaczej ta koegzystencja nie miała racji bytu.
Podsłuchiwanie ludzi, jak również ich obserwacja nie była hobby Krukona. Nikt nie mógł go winić, że ludzie zawsze się koło niego kręcili, głównie, jak tego nie chciał.
Teraz czuł się trochę winny, starając się to uczucie wyjaśnić w bardziej logiczny sposób. Tym właśnie myślał, rozumem. Ale czy nie naruszył prywatności? Dlaczego człowiek musiał być tak skomplikowaną istotą?
Przez to wszystko, rozterki, obawy i walkę z własną głową, nie wyszedł od razu. To dawało poczucie bezpieczeństwa, bo nie można uderzyć tego, czego się nie widzi. Niby osoba mogła posłać w jego stronę zaklęcie, ale szansa, że trafi, była raczej marna.
-Miejsce? Szkoła jest ich pełna, to ostatecznie Hogwart. Idziesz do ubikacji, lądujesz w tajemniczej sali. Dlatego dobrze mieć plan awaryjny - skomentował. Dość nietypowy system prowadzenia rozmowy. Nie patrzeć na siebie, nie widzieć oblicza, a jednak będąc tak blisko.
Spodziewał się zlustrowania, to był odruch bezwarunkowy. Sam nie powstrzymał swoich oczu przed zbadaniem sylwetki i twarzy, oceniając, czy w razie ataku będzie miał szanse.
Nie miał, dlatego wolał go nie prowokować. Póki co.
-Nie musisz, to i tak już nie ma sensu. Mój powód, dla którego tu jestem - wzruszył ramionami. Nie chciało mu się więcej wyjaśniać, bo nie wiedział, czy powinien. - To było dobre. Ta piosenka. Napiszesz całą? - zainteresował się. Normalnie tego nie robił mając ciekawsze rzeczy do roboty, niemniej tu było inaczej. Czemu? Nie wiedział, ale później przeanalizuje.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Skinął głową lekko w niemym przyznaniu chłopakowi racji. W sumie faktycznie, Hogwart był zdrowo popierdolony. Mimo to, czuł się tu bardzo dobrze, bezpiecznie, komfortowo. To był jego dom, przystosował się do niego i przerażała go myśl, że to ostatni rok w tym miejscu. Aż sobie tego nie wyobrażał...
- Przynajmniej nigdy się nie nudzisz. A niebezpiecznie aż tak też nie jest, bo byśmy umierali masowo, a tak nie jest ostatecznie. - Co ich nie zabije to wzmocni, czy coś.
Gdyby tylko Russel wiedział z jak cholernie pokojowo nastawioną osobą rozmawiał... To był człowiek, który nawet much nie zabijał, a łapał je i wywalał na dwór, na przykład. Zresztą, brzydził się przemocą, i tak za dużo miał jej w domu i wszędzie dookoła. Dlaczego, po co? Można było inaczej. Na przykład rozmową, albo pójściem w przeciwne kierunki.
Zmieszał się ciutkę tylko, zerkając na gitarę przewieszoną przez ramię, po czym wzruszył ramionami w bliżej nieokreślonym geście, zerkając na Krukona. Może też dlatego, że właśnie, nie miała akurat ta piosenka iść do czyichkolwiek uszu. Nie był zły, jedynie nieco zmieszany.
- A, to... W sumie to nic takiego, kawałek ledwo. - Skromny był aż za bardzo, choć miał świadomość, że jest dobry. - Może tak. Ale nie myślałem żeby jakoś brnąc na siłę, raczej samo przychodzi jak zechce.
Mimo wszystko jednam mega miło mu się zrobiło z uwagi na komplement. Mimo wszystko muzyka była dla niego sensem istnienia, wszystkim absolutnie, i cholernie był na to wrażliwy. Nie wyobrażał sobie innego życia, jak i też takie miłe uwagi były dla niego bardzo ważne i motywujące.
- Wolę słyszeć jak coś brzmi na głos, dlatego tak chodzę po przypadkowych kątach. - Popatrzył na chłopaka z zaciekawieniem.
Ravenclaw |
0% |
Klasa V |
15 |
zamożny |
? |
Pióra: 68
Nie rozumiał sam siebie. Po co w ogóle tracił czas na rozmowę z tym chłopakiem? Nie znał go, nawet nie chciał poznać. Nie chciał prwadzić z nim konwersacji z góry zakładając, że jest dziwny. Na jakiej podstawie? Cóż, Russel kierował się pod tym względem wzrokiem, a jego rozmówca z pewnością wyróżniałby się na tle innych. Dodatkowo był outsiderem, chociaż do tego nie mógł się przyczepić, skoro sam należał do tej grupy, woląc czas spędzać samemu z książkami. Był słaby w relacjach międzyludzkich. Były dla niego tak nielogiczne i problematyczne, że wolał sobie oszczędzić marnowania czasu.
A jednak został, jednak się odzywał. Ba, gdyby ktoś prześledził całe zdarzenie doszedłby do wniosku, że to Krukon całą rozmowę zainicjował, co było dla niego dziwne.
-W przeszłości kilka osób umarło, więc nie można też powiedzieć, że jest tak bezpieczny. No i liczne urazy. Wilkołaki, hipogryfy, nawet nauczyciele. Gdyby jakiś kurator złożył wizytę, pewnie zamknąłby szkołę - odpowiedział. Nie widział tutaj żadnej wizytacji, ale kto wie, może świat magiczny też posiadał takowe. Mugole mieli ich pełno, bo szkoła musiała spełnić odpowiednie wymogi by prosperować jako placówka edukacyjna.
-Nie brzmiało jak nic takiego. Nie rozumiem, czemu ludzie nie potrafią powiedzieć wprost, że coś dobrze im wychodzi. No bo jaki sens ma wypieranie. Ja na przykład nie kryję się z tym, że coś mi wychodzi - wzruszył ramionami. Właśnie o tym mówił - ludzie byli zbyt skomplikowani. Raz coś mówili, a robili coś odmiennego. Jak tak można było żyć?
-I śpiewasz zbrojom? Nie lepiej jakimś żywym istotom? - spytał, bo po co się ograniczać we własnej ciekawości?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VII |
17 lat |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 184
Nawet w tak prostych rozmowach, jak ta, łatwo było o nieporozumienia. Na przykład, Bellamy nie był typem, który się wychwala pod niebiosa jaki to on nie jest, bo właśnie, skromny był raczej, ale też nie umniejszał sobie i szczerze uważał, że ma talent. Niektórzy mają większy, owszem, ale niektórzy też nie mają go wcale. A jednak już przekonał się nie raz, że wielu osobom podoba się to, co tworzył. Gorzej, że to też wiązało się z pewnego rodzaju rozpoznawalnością, a to z większą liczbą ludzi go otaczających. Nie lubił gdy tego było z kolei za dużo, więc trwał trochę w konflikcie.
- Gdyby czarodzieje w ogóle mieli coś takiego jak kuratorium. Już zdążyłem się osobiście przyzwyczaić, że pewne zagrożenia są tu raczej widziane jako normalne i naturalne.
Uniósł nieco brwi, po czym lekko aż uniósł kącik ust w nikłym uśmiechu nie tyle rozbawienia, ile bardziej... Może pewnego rodzaju sympatii. Pokręcił po chwili głową, spoglądając na zbroje w chwili zastanowienia jak sprostować zupełnie źle zrozumiany przekaz.
- Nie twierdzę, że to było słabe, tylko że było ledwie urywkiem. Lubię robić muzykę i aktualnie wydaje mi się, że dobrze mi to wychodzi. A przynajmniej do tej pory tak mi mówiono, nie wydaje mi się, by to było prześmiewcze.
Wzruszył ramionami lekko. No bo faktycznie, w wakacje jak grywał na ulicach, jakieś drobne jednak dostawał, i to nie zawsze takie znowu małe to były nominały. Takie tam, łączenie przyjemnego z pożytecznym.
- Niekoniecznie, najpierw wolę żeby mi się spodobało to, co słyszę, zanim to komuś pokażę. Ostatecznie nie gram dla uszczęśliwiania wszystkich zamiast siebie, tylko siebie i może przy okazji innych.
A to była granica, którą wielu muzyków gubiło, a potem byli zdziwieni, że są nieszczęśliwi. I dlaczego? Po co angażować się w coś, co się lubi, ale nie dla siebie, a dla wszystkich wokół? Odbierało to sens posiadania pasji, jego zdaniem.
- To w czym ty jesteś dobry? - Zapytał, mimo wszystko będąc ciekawym, skoro już chłopak tak pewnie wypowiedział się na ten temat.
Ravenclaw |
0% |
Klasa V |
15 |
zamożny |
? |
Pióra: 68
Russel, który z natury nie mówił za wiele, ograniczając się jedynie do koniecznych konfrontacji, był zdania, że jak już człowiek o sobie mówi, powinien być pewien, że to, czym się przechwala faktycznie jest jego mocną stroną. Nie było nic gorszego niż złudne przekonanie, że wyróżniało się jakimś “talentem”, a w rzeczywistości nie miało się o tym pojęcia. Nie miał niczego do osób, które potrafiły przedstawić swoją wartość jeśli tylko ona istniała.
jego rozmówca najwidoczniej wiedział w czym rzecz i muzyka nie była mu obca, co się ceniło. Tak z ukrycia, bo przecież Salvage nie będzie prawił komplementów obcej osobie. Mógł powiedzieć coś miłego, ale w tym nie przesadzając.
-Do czasu, aż nie pojawi się takie, z którym sobie nie poradzą. Jak chociażby mugol na terenie szkoły. Dość ironiczne, że nim przejęliby się bardziej, niż krwiożerczym wampirem wypijającym krew czywtokrwistych - odpowiedział lekko marszcząc brwi. Świat czarodziejów nadal skrywał niepojęte dla Russela tajemnice i rządził się zasadami, których nie rozumiał. Bo jak mugol mógł zaszkodzić bardziej? Przecież i tak wielu wierzyło w magię, jedynie nie mając dosadnego dowodu, że istnieje.
-W takim razie dobry urywek. Czyli całość będzie idealna, z założenia - skomentował logicznie. - Wydaje ci się, że dobrze wychodzi, czy z pewnością wychodzi? To jakby różnica, lepiej unikać niedomówień - dodał, patrząc na swojego rozmówcę. Zaledwie chwilę, ale był to jakiś plus. Kto wie, może koniec końców wcale nie pomyśli, że drugi osobnik jest nudny. Póki co zdecydowanie nie był.
-A co, jeśli okaże się, że uszczęśliwianie innych uszczęśliwia ciebie? - spytał. Chciał to wiedzieć. Zdawało się to być teraz najważniejsze dla jego umysłu. Lubił odpowiedzi, lubił informacje.
-Nauka. Lubię ją i jestem w tym dobry. Jeśli tylko coś jest interesujące. Jak astronomia. Piękny przedmiot - rzucił. Kochał też malować, ale przecież nie będzie tego zdradzał komuś, kogo nie znał.
/zt wszyscy - wątek przedawniony
|