10-01-2021, 03:21 AM
Yannis Fitzroy
Data urodzenia
2004/07/23
Dom i klasa w Hogwarcie
Ravenclaw, VI
Status krwi
75%
Status majątkowy
zamożny
Miejsce zamieszkania
Anglia, Stourbridge
Orientacja
Homoseksualny
Wizerunek
Miles McMillan
Freeform
Dzieciństwo Yannisa zaczęło się w dość dużym jak na tak niewielką rodzinę domu państwa Fitzroy. Od samego początku wyrastała z niego naprawdę uparta, wygadana bestia, która wiecznie musi mieć ostatnie słowo. To sprawiało, że gdy tylko zaczął mówić, zaczęła się wojna z jego sześć lat starszym bratem, Lavernem. Choć ich relacja przybierała tylko na kłótniach i nerwowych sytuacjach, była jedna osoba, która potrafiła ich pogodzić i trzymała ich razem - Valerie, matka chłopców. Ojciec nigdy nie miał na żadnego z nich wpływu zbyt wielkiego, ale też niespecjalnie się o to starał. To jego żona zajmowała się wychowywaniem synów, on miał pracować, a w domu odpoczywać po ciężkim dniu. Nic więc dziwnego, że spędzając z dziećmi całe dnie, Val wiedziała o nich wszystko. Tworzyła ich relację, więź, budowała i trzymała w ryzach całą rodzinę, sprawiając, że jakimś sposobem mimo rosnących różnic czy konfliktów, wszyscy byli sobie bliscy.
W szczególności Yannis był zżyty z matką, z którą spędzał cały czas gdy tylko Laverne wybył do Hogwartu. Pomagał jej w kuchni, ciesząc się, że może jakkolwiek spędzić z nią czas. Bawił się z nią, chodził z nią na zakupy, w zasadzie była nie tylko jego matką, ale i przyjaciółką. Niedługo po wyjechaniu Laverne’a na pierwszy rok szkoły, Valerie wróciła do pracy w Ministerstwie Magii, zostawiając Yannisa pod opieką dziadków póki ona lub mąż nie skończą pracy. Z tymi Yannis nie lubił się za szczególnie, ale cieszyło go jak matka dobrze się spełniała w nowej roli i jaka szczęśliwa była.
Gorzej wszystko wyglądało w czasie kiedy Laverne wracał z Hogwartu do domu. Val kochała swoje dzieci, jednak słuchając ich kłótni i przerywając bójki, chwilami miała ochotę obu wystawić za drzwi. Robiła wszystko, co mogła, choć nie zawsze którykolwiek z nich to doceniał czy widział. Rozmowy, szlabany, argumenty, wspólne spędzanie czasu i kombinowanie jak może zapobiec kłótniom zanim w ogóle się pojawią. Była zagubiona, jednak dawała z siebie wszystko. Dla niej najważniejszą wartością była rodzina, starała się wpoić to również dzieciom. Co na to reszta? Laverne w zasadzie teoretycznie podzielał jej zdanie, jednak zdecydowanie za często wykazywał się egoizmem i zapatrzeniem w swoje dobro, zamiast czasem pomyśleć o innych. Yannis nie potrafił odpuścić w kłótni, co generowało pożar z chodźby zapałki, a ojciec… Cóż, w zasadzie w większości robił to, co podpowiadała mu żona. Wbrew pozorom nie z powodu braku zainteresowania, zwyczajnie kochał Valerie i właśnie dlatego dokładał wszelkich starań żeby ona była szczęśliwa w domu, w którym w większości przecież spędza czas, w porównaniu do niego.
Jako czarodziej, w którego krwi płynął ledwie niewielki ułamek mugolski, dość wcześnie zaczął przejawiać sygnały objawiania się mocy. Nie było to nic ani nadzwyczajnego, ani szokującego dla nikogo, w końcu to rodzina żyjąca w towarzystwie magii całe pokolenia. Yannis miał świetną opiekę w czasie powolnego uaktywniania się jego umiejętności. W końcu też przyszedł czas by mógł z nich korzystać, kiedy to przyszła jego kolej na rozpoczęcie nauki w Hogwarcie. Jeszcze nikt oprócz wszystkich z rodziny nie wiedział jak bardzo świat tego pożałuje…
Od samego początku Yannis był niezwykle pewny siebie. Wyrachowany, zarozumiały, trzymający się blisko akcji i lubujący się w uwadze innych. Od samego początku skupiał się na nauce z własnej woli, ucząc się wszystkiego, czego mógł, z myślą podzielenia ścieżki matki, jeszcze wtedy marząc o pracy w Ministerstwie Magii. Jego arogancja pozwalała mu sądzić, że jest jednym z najinteligentniejszych w klasie, szybko jednak przekonał się, że nie tylko on lubi mówić głośno i jasno.
Lucas Remington. Z początku nawet Yannis sądził, że się polubią. Chłopiec był równie wyrachowany, gadatliwy, bystry, ogarnięty. Szybko jednak okazało się, że to nie miało ich połączyć, a przeciwnie, podzielić, ku cierpieniu wszystkich przebywających w ich otoczeniu. Zaczęło się od pojedynczych sprzeczek i dyskusji, które szybko eskalowały w dobowe debaty, które prowadziły do kłótni, agresji i udowadniania swoich racji za wszelką cenę. Z relacji potencjalnie przyjacielskiej stworzyła się konkurencja, która napędzała Yannisa w nauce. Teraz to nie była już kwestia marzeń, nie. Teraz miał do pokonania pyskatego gnoja z roku, który sądził, że jest najmądrzejszy ze wszystkich. Ironicznie, Yannis nie uważał i nie widział żeby było między nimi ogromne podobieństwo w tej kwestii. Absolutnie! Byli zupełnie różni i to oczywiste! Całe lata więc zgarniał same możliwie najlepsze stopnie, jakie udało mu się uskrobać, żeby tylko chłopak nie pomyślał, że jest lepszy od niego. Nie ma mowy!
Kolejnym polem, na którym byli wrogami, to boisko quidditcha i nowe marzenie Yannisa. Chłopak z wiekiem i poznaniem lepiej tego sportu zmienił zdanie co do swojej przyszłości, chcąc całym sobą poświęcić się grze i zostać zawodowym graczem quidditcha. Gorzej, że cokolwiek mu nie szło, naturalnie to wina Lucasa, który widać chętnie denerwował go utrudnianiem mu życia, wiedząc, że działa na niego jak płachta na byka. Można by rzec, że nie było końca ich kłótniom i wszystkiemu, o co kłócili się w zasadzie co chwilę, czym doprowadzali nie raz swoich znajomych do szału. Bo przecież co się dzieje kiedy spotkają się dwie osoby, które muszą mieć ostatnie słowo, bo inaczej duma umarła? No właśnie.
Wszystkie dotychczasowe lata w szkole uczył się pilnie, był zdeterminowany by być jednym z najlepszych uczniów. Nie dopuszczał w ogóle do siebie sytuacji, gdzie miałby jakiekolwiek wątpliwości co do swojej wiedzy. By tradycji stało się zadość, Lucas oczywiście dotrzymywał mu tempa, widać jeden drugiego stale motywował dodatkowo w nauce i czymkolwiek, za co się dotykali. Yannis nawet podejrzewał, że może by go lubił gdyby nie to, że musiał się z nim wykłócać o wszystko i na siłę forsować, że niby to on jest najmądrzejszy i najlepszy we wszystkim. Nie był!
Jest pewien, że do końca życia zapamięta moment gdy się dowiedział, że Valerie nie żyje. Wzrok ojca kiedy zapytał co się stało, powiedział mu wszystko. Moment kiedy zabrakło mu powietrza, kiedy grunt pod stopami gdzieś znikł. Kiedy jego podpora usunęła się i upadł, czując jakby wyrwano mu gołą ręką serce z piersi. Pogrzeb odbył się niedługo potem. Ojciec i Laverne stali kilka kroków od niego, choć nawet tego nie zauważył. Nie obchodzili go. Był pusty w środku, gdy jego serce krzyczało i wiło się w niewiarygodnym bólu żegnania się z ukochaną osobą. A jeszcze gorsza była świadomość, że ten człowiek, który ją zabił, nadal żyje i ma się dobrze. Jak to się stało i skąd wiedział?
Dotarło to do niego miesiąc później, gdy ojciec wrócił do domu przygaszony jak zwykle. Yannis słyszał jego rozmowę z bratem - bo przecież z nim nie rozmawiał, bo był niby za młody na takie rzeczy - mówiąc, że wstrzymano dochodzenie w poszukiwaniu mordercy przez brak dostatecznych dowodów i śladów. Wspomniał też o czymś jeszcze. Zbyt wysokiej cenie prawdy? Kiedy Yannis pełen niedowierzania i szoku wstąpił w rozmowę, dopytując o wszystko bardzo jasno i szczegółowo, nieświadomy tego jak wpływa na syna ojciec niechętnie odpowiedział mu na pytania, nie podejrzewając, że młodziak zrozumie. Miał w końcu ledwie trzynaście lat. Najważniejszym jednak było samo pytanie kim jest zabójca i dlaczego przestano go szukać. Co było ważniejsze niż ukaranie sprawcy? W tym momencie Yannis wiedział, że to jest jego życiowy cel. Kolejny raz zmienił ścieżkę, obiecując sobie, że nie spocznie póki nie wyrówna rachunków za odebranie mu jedynej osoby, którą kochał nad życie i która w żadnym razie nie zasługiwała na taki koniec. To wywołało przy tym ogromny, nie do pogodzenia konflikt wśród mężczyzn, Yannis przeciwko bratu i ojcu sprzeciwiających się jego pomysłowi. Co chcesz zrobić, zabić go i samemu siedzieć w więzieniu? Znaleźć i narazić siebie i nas na niebezpieczeństwo? Chcesz poświęcić się misji kamikadze w imię czegoś, co i tak nic nie zmieni? Nie wrócisz jej tym życia, za to zniszczysz swoje i czyjeś, świetny pomysł!
Oczywiście wiedział podświadomie, że mają rację, a przynajmniej część racji. Wiedział, że to nieracjonalne, jednak nie mógł się pogodzić z tym jak mogli ot tak “iść naprzód” po odejściu Valerie, jak mogli tak łatwo i płynnie zapisać ją do historii i zapomnieć, jakby była ledwie pupilem domowym, który zmarł więc może sobie sprawią nowego. To było coś, co porównało ich na dobre, przepaść nie do przeskoczenia. Chłopak przysiągł sobie, że nie pozwoli na to, by Valerie została zapomniana, a jej śmierć zaakceptowana bez konsekwencji. Nie zgadzał się z tym. I tak zaszczepiono w nim nieświadomie bardzo silną, zdeterminowaną obsesję napędzaną z każdym miesiącem i rokiem samoistnie coraz bardziej, rosnącą jak kula śniegowa staczająca się po zboczu. Obsesję, by skończyć szkołę, dołączyć do szeregów aurorów i znaleźć odpowiedzialnego za śmierć Valerie, by i jemu odebrać życie. A potem? Nie wiedział. Nie był pewien czy w ogóle dożyje czegoś dalej, był gotów zginąć w imię swojej sprawy. Zakładając jednak, że dotrwa w jednym kawałku i przyszłość będzie nieco bardziej przyjazna, pozostawał przy chęci pozostania sportowcem, choć to był już plan drugoplanowy.
➤ Zawsze ubiera się schludnie, na pograniczu eleganckiej wygody. Regularnie używa perfum, a jego pobłażliwa ironia może zabić człowieka.
➤ Ma sowę o imieniu Sowa, bo nie chciało mu się nazywać, dostał ją około miesiąca po śmierci matki, kiedy to generalnie nie miał humoru na nic.
➤ Ma też w domu dwuletniego psa o imieniu Chiko, którego uwielbia i rozpieszcza.
➤ Chciałby być kapitanem szkolnej drużyny quidditcha, a w przyszłości nawet drużyny narodowej.
➤ Zdał sobie sprawę ze swojej seksualności w okolicach trzeciej klasy, zatem obecnie choć się absolutnie nie ujawnia, jest świadom siebie w stu procentach i jest mu z tym dobrze.