Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Z pewnością mógł to zawdzięczać alkoholowi już radośnie hasającemu w organizmie, ale jakoś nie chciał nawet myśleć o wychodzeniu z tej sali. Nie chciał wracać do rzeczywistości czekającej za drzwiami - do nienagannych manier, godnego reprezentowania rodu, ustawionego małżeństwa i udawania, że się z Mią dogadują bez problemu. Mimo że rozumiał potrzebę przedłużenia linii rodu, rozumiał obowiązek względem tradycji, to obłuda tego wszystkiego jak miał się zachowywać coraz bardziej go męczyła.
Teraz, tutaj, razem z Rose wszystko zdawało się takie... proste. I szczere. Dali się ponieść chwili (i alkoholowi), bo obydwoje tego chcieli i, oh boy, Dexterowi było mało.
- Don't expect to get some more in the nearest future. - Zaśmiał się krótko, w przekorny sposób mówiąc, żeby nie przyzwyczajała się do komplementów z jego strony. Och, mógłby jej dać ich więcej, ale po co tak wszystkie na raz? Lepiej dozować przyjemność. Albo faktycznie uciąć, żeby nie rozbestwiła się później za bardzo z nadmiaru miłych słów z jego strony. No bo kto to widział, tak z dnia na dzień nagle stałby się dla niej uprzejmy?
Jak już usadowił ją sobie wygodnie na kolanach, objął jednym ramieniem dłoń opierając na jej nagim biodrze. Samym kciukiem gładził rozgrzaną wciąż gorącem zbliżenia skórę, nie zwracając nawet zbytnio uwagi na ten gest. Ot, automatycznie wyszło. Z krótkim, wdzięcznym uśmiechem przyjął podaną szklankę z whisky i również uniósł ją lekko w odpowiedzi na ten niemy toast. Upił niewielki łyk, faktycznie delektując się specyficznym, jakby dymowym smakiem alkoholu. Widząc jak barbarzyńsko Rose podchodzi do picia tak zacnego trunku, uniósł jedynie brwi i z uśmiechem pokręcił lekko głową. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj poczułby straszną irytację na tak jawne profanowanie bursztynowego napitka! I to nie dlatego, że został wypity szybko, ale dlatego, że zrobiła to Rose. Teraz bardziej go to bawiło i w sumie uznał to za całkiem urocze.
Nie odstawił swojej szklanki, oparł ją (wciąż trzymaną w dłoni) o udo Gryfonki, więc z pewnością poczuła drobny chłód szkła na skórze. Jak tylko oparła głowę o jego ramię, jakoś tak odruchowo pocałował ją w czoło i przymknął lekko oczy, delektując się dotykiem jej palców na własnej klatce piersiowej.
- Nawet przez myśl mi nigdy nie przeszło, że mogłoby do tego dojść. - Brzmiał na równie rozbawionego takim obrotem spraw, co ona. - Podejrzewałem, że prędzej odgryziesz mi twarz, a tu taka niespodzianka... - Przesunął powolutku denkiem szklanki w dół i górę jej uda, następnie upijając kolejny niewielki łyk.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
Słysząc jego odpowiedź, roześmiała się lekko, tak zupełnie bez napięcia. Na trzeźwo może by go ofukała za cokolwiek, co by jej przyszło do głowy. A teraz? Jakoś tak łatwiej i milej przychodziło jej go akceptować. I nawet więcej, ale to potem. Teraz cieszyła się chwilą, i tyle.
- No tak, trzeba opanować jakoś moje ego. - Pokiwała głową z udawaną powagą.
Widząc jego minę kiedy sama wypiła barbarzyńsko whisky, sama popatrzyła z rozbawieniem, po czym jednak bez komentarza wzruszyła ramionkiem nikle. Taka była! Nie będzie się delektować, może w drinku, ale na czysto? W życiu, mniej bolało wypite na raz niż palenie sobie przełyku po trochu. Trochę jak z plastrem! Chociaż może lepiej, że Dexter nie znał jej podejścia, bo by możliwie padł na zawał przez oburzenie.
To kochane jak był teraz delikatny i czuły. Absolutnie uwielbiała to, jak ją gładził po skórze, jak pocałował ją w czoło... po prostu był tak cudownie troskliwy i sympatyczny, chłonęła to jak gąbka. Rzadko kiedy ktokolwiek tak się z nią obchodził i nawet nie narzekała, bo i dla niej taki seks był okazjonalny. Nie oczekiwała czułości, miała się wyżyć. A tu? Było zupełnie inaczej i jakoś nie umiałą odmówić sobie faktu, że cholernie jej się to podobało.
I było ultra seksowne.
Parsknęła niepowstrzymanym śmiechem na jego stwierdzenie, podnosząc się tyle tylko by spojrzeć mu w twarz.
- Was scared, Beckett? - zagadnęła nieco wyzywająco. Aczkolwiek w tym wszystkim niespodziewanie podniecił ją na nowo, zatem poruszyła się w siadzie, by zaraz siedzieć nadal na kolanach, ale okrakiem, przodem do niego. Objęła go ramionami za szyję, patrząc mu w oczy z lekka wyzywająco i unosząc brodę nieznacznie, co mogło wyglądać nieco arogancko, czy też po prostu wyniośle.
- Maybe you should be. I'm a witch after all. - Dodała z lekka konspiracyjnym tonem, jako że widać zebrało jej się na przekomarzanki i swobodne igraszki. I może drugą rundę, ale tą chciała z kolei poprowadzić sama.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Pokiwał głową, w zupełności zgadzając się z jej słowami. Nadal przekornie, żartując sobie. Nawet jeśli było w tym trochę prawdy!
- Dokładnie tak, a już i tak się rozbestwiłaś i muszę znosić twoje nieznośne ego. - Mógłby podobnie powiedzieć o swoim ego, chociaż i tak pewnie zarzekałby się, że jego własne jest dużo mniej rozrośnięte.
Może gdyby nie dość nadzwyczajne okoliczności ich spotkania, to faktycznie po tym niespodziewanym stosunku nie okazałby jej za wiele czułości. Jeszcze dzisiaj rano nie podejrzewał, że mógłby być wobec niej chociażby miły, a co dopiero czuły i troskliwy! Ale cały dzisiejszy dzień - począwszy od uratowania jej skóry przed kawałem Irytka - wybiegał bardzo daleko poza granice normy, jaka do tej pory między nimi istniała. I wypite ilości alkoholu, a wiadomym jest nie od dziś jak bardzo procenty potrafią przesuwać własne granice i przekształcać uczucia negatywne w pozytywne, dodały chyba odwagi do przyjęcia na klatę własnych chwilowych uczuć wobec Rose. Skąd miał wiedzieć, czy jutro nadal będzie czuł do niej taką samą sympatię i pociąg, jak w tej chwili? A co, jeśli zamykające się za nimi drzwi sali muzycznej przetną tę powstałą nić porozumienia?
A co gorsza, co to będzie, jak nagle Dexter zda sobie sprawę z tego, że to nie tylko alkohol, muzyka i sytuacja zagrażająca życiu pchnęły go w jej ramiona i pomiędzy jej nogi, tylko że ta "nienawiść" między nimi od zawsze mylona była z bliźniaczo podobną emocją? Co, jeśli przez cały ten czas skakali sobie do gardeł dlatego, że napięcie seksualne między nimi było po prostu nie do zniesienia i nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić? Co, jeśli tak naprawdę to nie ona go przez te lata wkurwiała, tylko on sam siebie wkurwiał niezrozumiałymi uczuciami?
Na szczęście tego wszystkiego miał się dowiedzieć dopiero, jak upojenie alkoholem i ciałem oraz obecnością Blackwood miną.
- Me, scared? Nah... - Krótkim przeczącym kręceniem głową i zbywającym, zabawnym grymasem odpowiedział na jej zaczepkę. Jak tylko poruszyła się na jego kolanach, na moment uniósł odrobinę ręce, na tyle tylko, żeby dać jej przestrzeń do manewru, bo nie wiedział co chce zrobić, ale na tyle daleko żeby nie pozwolić jej odejść. Nie musiał jednak ciągnąć jej z powrotem, bo nie uciekała. Zmieniła pozycję, siadając znowu okrakiem, jak jeszcze jakiś czas temu on ją usadowił, kiedy nadal byli ubrani i chcieli coś sobie udowadniać.
Wolna ręka niemal natychmiast objęła ją na tyle, żeby dłoń mogła spocząć na nagim pośladku i zacisnąć się delikatnie. Odruchowo przesunął wzrokiem od jej twarzy w dół, do ramion, zupełnie odsłoniętych piersi, brzucha, rozsuniętych, obejmujących go ud...
Ugh, damn, she's so fucking hot.
Jej słowa w jakiś pokrętny sposób dodatkowo podkręciły atmosferę i chociaż wyładowali napięcie w spontanicznym seksie, to mimo wszystko Dexter czuł, że wcale nie potrzebowałby wiele, żeby być gotowym do drugiej rundy.
Pochylił się w jej stronę na tyle, że ich ciała całkiem od siebie przylgnęły. Obejmujące ją ramię podsunęło się wyżej, żeby podtrzymać stabilnie, kiedy pod naporem jego torsu i ramion musiała odchylić się trochę do tyłu. Z początku zbliżył się do jej ust, ale zanim porwał je w pocałunku, zmienił kierunek i mogła poczuć muskanie warg w okolicach ucha.
- Than you'll burn... - Nawiązał trochę do dawnych wierzeń i palenia czarownic na stosie, choć samego stosu w ogóle nie wspomniał, a ostatnie słowo wypowiedział takim tonem, że jasnym było o jakim ogniu myślał. - ... and I'll burn with you. For you. - Chwycił płatek jej ucha między wargi, żeby niemal natychmiast go puścić. Wtedy też ciche stuknięcie szkła o drewno wyjaśniło skąd do pochylenie. Po prostu sięgnął do pianina żeby odstawić na nie szklankę, a jak tylko to zrobił, wyprostował się tym samym nieco odsuwając, wprowadzając kilkucentymetrowy dystans między ich przed momentem przylegające do siebie ciała. Uwolniona od trzymania alkoholu dłoń spoczęła na jej udzie, przesuwając się z wolna coraz wyżej, do biodra, na talię, żebra, kciukiem zahaczył o delikatną skórę tuż pod piersią i przesunął po jej boku, zawracając nieoczekiwanie i kierując się znowu w dół, tym razem do pośladka.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
+18
Zaśmiała się lekko, swobodnie, jak raz nie odbierając jego słów negatywnie czy atakująco. Żartowali sobie, tak po prostu, i było to super przyjemne. Może faktycznie między nienawiścią a miłością był jeden krok? Może naprawdę wszystkie emocje, jakie miała w sobie, dotyczące Dextera, teraz się nakreśliły i tak naprawdę tylko to tłumiła w sobie? Na szczęście jeszcze nie musiała o tym myśleć, ale jutro, oh boy, będzie dopiero czas na kryzysy egzystencjalne.
W jej kanonie Dexter jednak odrobinkę się bał! A przynajmniej na pewno czuł jakiś respekt, choć przy tym był na tyle odważny i stalowej woli, by stawać wciąż przeciwko niej w ich ciągłych kłótniach o wszystko, o co dałoby się kłócić. A jak nie dało, znaleźliby sposób by się dało.
Z ogromną przyjemnością i satysfakcją patrzyła jak Dexter omiata jej ciało wzrokiem. Nie trzeba było esperta żeby nie dostrzec tego pożądania, gdyby miała na sobie jakiekolwiek ubrania, teraz pewnie by ją tymi oczami rozebrał. Nie żeby miała jakikolwiek odruch oponowania... Choć z reguły trzymała rękę na wszystkim, co się działo, nawet jeśli kontrola była złudna, tu nie stanowiło to dla niej problemu by pozwolić mu robić... Cóż, cokolwiek w zasadzie. Czy to zaufanie, o którego istnieniu nie wiedziała, czy jedynie wpływ alkoholu, Dexter mógł bez problemu robić co chciał na tą chwilę. Rozchyliła usta lekko gdy zbliżył się do niej, sądząc, że sięga po pocałunek. Miała wrażenie, że nie widzi absolutnie nic poza jego oczami, jakby na chwilę całe otoczenie znikło i było nicością, a w jej umyśle jaśniało tylko to gorące spojrzenie ciemnych tęczówek.
Zamrugała gdy jednak pocałunek się nie wydarzył, a jego oczy zniknęły z pola widzenia, troszkę wybijając ją z chwilowego transu. A gdy jego słowa padły tuż przy jej uchu, dreszcze przeszły przez jej nagie ciało absolutnie nie z zimna, nawet nie blisko. Miała wrażenie jakby faktycznie zaraz mogła stanąć w płomieniach, takich najprawdziwszych na świecie, choć mimo to nie raniących jej, nie bolesnych. Jakby to ona była ogniem. Oni, razem.
Może po prostu Dexter umiał bajerować kobiety i może mówił to każdej, ale cholera, działało. Bez dwóch zdań działało. Jej pełne pożądania i można powiedzieć spokojnie, że oddania spojrzenie powiodło za nim kiedy zaczął się prostować, tworząc absolutnie niechciany dystans. Nie miała zamiaru tego tak zostawiać, ani być mu dłużną, choć jego dotyk niemal zostawiał za sobą płomienną ścieżkę i nie sądziła by mogła temu uczuciu dorównać. Patrząc mu w oczy z żarem, powoli zbliżyła twarz do jego, sięgając po pocałunek mniej desperacko niż wcześniej. Bardziej namiętnie i niemal racząc się dotykiem jego ust, dłoni, każdym. Przesunęła własną dłoń powoli po jego ramieniu, klatce piersiowej, boku, zatrzymując się ledwie na chwilę przy biodrze i przesuwając się sugestywnie po podbrzuszu. Choć zdawała się pijana i może niezbyt świadoma otoczenia, nie robiła nic bezcelowo. Badała na ile podniecenia ze strony Dextera mogła liczyć, a będąc zdecydowanie usatysfakcjonowaną tym, co wybadała, zbliżyła się bardziej, zerowo. Naturalnie, była w tym ostrożna i uważna, krzywdy zrobić przypadkiem nie chciała, ale na szczęście idealnie się dopasowali, zresztą po raz drugi. Przerwała na chwilę ledwie pocałunek na ciche westchnienie, by po tej nieskończenie długiej sekundzie spojrzeć kontrolnie w oczy Dextera. Na jej usta wpłynął zdecydowanie nie niewinny uśmiech gdy zaczęła miarowo poruszać samymi biodrami w doskonale znanym rytmie, obejmując go nad talią i absolutnie nie pozwalając na minimum niepotrzebnego dystansu między nimi. Naturalnie, jeśli Dexter nie oponował, jednak tego akurat chyba nikt się nie spodziewa.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
+18
Nie musiał długo czekać na reakcję Rose. Lgnęła do niego tak samo, jak w tej chwili on lgnął do niej. Jak te przysłowiowe muchy do miodu. Albo ćmy do ognia, co w tej sytuacji dużo bardziej pasowało. Nawet jeśli mieli spłonąć, to niebywale ochoczo płonęli razem.
Oddał pocałunek z zaangażowaniem w chwilę i oddaniem całego siebie w jej ręce. Było mu mało. Było mu cholernie mało jej bliskości, jakby ciało chciało w tej chwili nadrobić tyle lat negatywnych (lub źle interpretowanych pozytywnych) emocji i czerpać z tego źródła przyjemności jak najwięcej. Zadrżał nieznacznie pod wpływem jej wędrującego w dół dotyku i niczym dzieciak oczekujący gwiazdki, on nie mógł doczekać się kolejnych chwil. Całe szczęście nie musiał czekać długo. Jak tylko ciepła dłoń Rose przesunęła się po podbrzuszu, poczuł uderzenie gorąca w tej okolicy. A w momencie, jak jej palce zamknęły się na przyrodzeniu, to westchnął tuż przy jej ustach, niemalże nie przerywając pocałunku. Odrobinę mocniej zacisnął jedną dłoń na jej pośladku, drugą wędrując wzdłuż jej kręgosłupa, aż palce wplotły się we włosy na karku.
Nie odsunął rąk, kiedy się poruszyła tylko po to, żeby znaleźć się bliżej, najbliżej jak to było możliwe. Znajome już gorąco jej ciała zawróciło mu w głowie jak tylko poczuł ją tak dokładnie, tak... dogłębnie. Nawet nie byłoby sensu zwalać to na alkohol, bliskość Blackwood, jej zapach, ciepło, linie jej ciała, każde kolejne poruszenie bioder były tak ekstatycznie upajające, że żadna najlepsza whisky świata nie mogła z nią konkurować. Przez myśl mu nie przeszło, żeby zmieniać pozycję w jakiej się znajdowali. Tak jak wcześniej to on odrobinę dominował nad nią, tak teraz z największą przyjemnością i oddaniem pozwolił jej na prowadzenie. Pozwolił jej na wszystko, co chciała z nim w tej chwili zrobić, bo nie tylko było to podniecające i seksowne, ale również przynosiło dziwną satysfakcję, której się nie spodziewał. Poza tą fizyczną satysfakcją, ma się rozumieć.
W którymś momencie złapał jej biodra, żeby ułatwić i jej i sobie kolejne, coraz szybsze ruchy, coraz bardziej gorączkową penetrację, jakby nie chodziło tylko o osiągnięcie orgazmu cielesnego, ale jakby na szali stało również spełnienie emocjonalne, duchowe.
Nawet przerwał pocałunek, żeby móc spojrzeć w ciemne i błyszczące pożądaniem oczy Rose. Uśmiechnął się zupełnie niekontrolowanie, gdzieś pomiędzy chaotycznymi oddechami wprawiającymi klatkę piersiową w ruch.
Jak mógł przez tyle czasu nie docenić jej urody? A w tej chwili, rozpalona niemal do białości, lekko rozczochrana, łaknąca jego bliskości wyglądała po stokroć piękniej, mógłby podziwiać ją taką bez przerwy.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
+18
Nie tylko ona Dextera tak poruszała, fizycznie i emocjonalnie. To, że uwielbiała jego ciało, już zdążyła przyswoić. Dbał o siebie, przy okazji był szalenie przystojny i po porstu nawet samo patrzenie na niego okazywało się bardzo satysfakcjonujące. Do tego dochodził jego dotyk, tak czuły, silny, pełny szacunku dla jej ciała, rozpalający jej zmysły. Aczkolwiek było coś jeszcze, czego nie umiała zidentyfikować.
Gdy ich zbliżenie nabierało tempa, a ich ciala ponownie rozgrzewały się niemożliwie, Rose odchyliła nieznacznie tylko głowę do tyłu, zamykając oczy. Poza oczywistymi odczuciami w związku z ich złączonymi w stosunku ciałami, czuła znacznie więcej. Uderzenie serca było mocniejsze gdy Dexter przeniósł dłonie na jej biodra, a pod zamkniętymi oczami miała wrażenie, że i tak wciąż widzi ciepło jego tęczówek. Ten gorąc, którzy przeszedł przez jej ciało niczym lawina, nie był to tylko efekt ich uniesień, a tego, jak blisko był, konkretnie Dexter, i jak bardzo chciała zostać w tej bliskości. Jak bardzo jej się to podobało.
Wkrótce, po chwili jednocześnie trwającej wieczność i ledwie kilka sekund, długo, ale nie dość długo, nigdy dość, jej ciałem wstrząsnął dreszcz, by po chwili rozluźnić się w uldze. Ta runda była na jej zasadach i absolutnie nie była mniej usatysfakcjonowana niż wcześniej. Jakby nawet chciała, nie miała do czego się przyczepić. Ale nie chciała, i może to było tym bardziej dla niej nowe. Oddychając głęboko, otworzyła oczy na chwilę, by przypomnieć sobie ciepło spojrzenia Dextera i jego cudowny uśmiech. Zbliżyła się, w pierwszej chwili nieco tylko przeciągle go całując, a po tym po prostu się do niego przytulając, ukłądając głowę na jego ramieniu. Troszkę tylko się układała, jednak ostatecznie było jej wygodnie jakkolwiek w ramionach mężczyzny. Złożyła mu tylko krótki, czuły pocałunek na wgłębieniu jego szyi, wtulając się weń po tym. Nie czuła już potrzeby mówienia czegokolwiek. Jedynie chciała być blisko, co zasygnalizowała nie tylko wtuleniem, ponownym zresztą, ale i powolnym, niemal leniwym teraz gładzeniem go po plecach obejmującą go ręką.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
+18
Zapomniał o całym świecie. O tym, że są w szkole i ktoś może ich w sumie nakryć, o byciu na ostatnim roku nauki, o narzuconym przez ojca narzeczeństwie, o czekającej na niego posadzie w Ministerstwie, o swoim poglądzie na świat i społeczeństwo, o nie zjedzonej kolacji, o wypitym alkoholu i o jakichkolwiek lekcjach dobrego wychowania. Wszystko zostało przysłonięte przez nią, przez Rose. Zawładnęła jego światek w sposób, jakiego by się nie spodziewał. Fizycznie, emocjonalnie (jak bardzo emocjonalnie, to jeszcze się dowie…), duchowo. W tej chwili, kiedy obydwoje szczytowali wspólnie w kolejnym tego wieczoru zbliżeniu, byłby w stanie dać jej wszystko, zgodzić się na wszystko, byle tylko była szczęśliwa. Byle widzieć jej uśmiech i rozświetlone oczy, byle mieć ją blisko i móc przytulać.
Z nieopisaną satysfakcją obserwował jak zmienia się jej twarz tuż przed, podczas i zaraz po orgazmie. Każdy grymas, uśmiech, spięcie mięśni było jak porażenie prądem wstrząsające jego własnym ciałem.
Uśmiechnął się błogo, kiedy tylko znowu na niego spojrzała przymglonym z przyjemności wzrokiem. Wyszedł jej naprzeciw, jak tylko pochyliła się odrobinę w celu zainicjowania pocałunku. Wcale nie potrzebował więcej, to było wszystkim co w tej chwili dawało mu niesamowite szczęście i spokój ducha.
Bez protestów pozwolił jej oprzeć głowę o swoje ramię i objął ją wygodnie w tym przytuleniu bez zbyt dużej zmiany pozycji. Nic nie mówił, jedynie przymknął oczy, oparłszy policzek o jej głowę i gładząc jej spływające na plecy włosy, pozwolił aby całe napięcie ustąpiło z ciała i umysłu i zastąpione zostało rozluźnieniem.
Nie miał pojęcia ile tak siedzieli, ale w którejś chwili, kiedy już dym po wybuchu ekstazy opadł, poczuł suchość w gardle. Wychylił się tylko odrobinę, wciąż stabilnie trzymając Rose w ramionach, żeby jedną ręką sięgnąć po szklankę z niedopitą whisky. Nawet jeśli wcześniej zamierał się nią delektować, to teraz wypił wszystko na raz, popełniając taką samą profanację dobrego alkoholu, jak Blackwood wcześniej. Ale zupełnie nie było to ważne.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
+18
Nigdy by nie pomyślała jak dobrze będzie jej w ramionach tego człowieka. Jak poczuje się otoczona ciepłem i opieką, przynajmniej teraz, i że w ogóle nie przyjdą jej na myśl obawy, że może teraz wykorzystać mminione wydarzenia przeciwko niej. Kiedyś zakładałaby najgorsze w styczności z nim, teraz jakoś... Sama przestała. Może to alkohol?
Wciąż gładząc lekko jego skórę na plecach miarowo, zamknęła oczy, wzdychając cicho i po prostu odpoczywając, ciesząc się z bliskości. Słuchała jego oddechu i miarowego bicia serca, w pewnym momencie miała wrażenie, że zaczyna zgrywać się z jej własnym. Na jej usta wpłynął przez to lekki uśmiech, zwyczajnie pełny spokoju. Nawet nie poruszyła się gdy Dexter sięgnął po swoją szklankę, była zmęczona i za dobrze było jej w ten sposób. Ciepło, miło, przyjemnie. Nie wiedziała nawet kiedy zaczęła powolutku odpływać, trochę wędrując myślami nie tylko po minionym wieczorze, ale i ostatnich wydarzeniach, przypomniała sobie o Irytku, o tym, że prawie zginęła, i że tyle dobrego z tego wyszło, że odnalazła widać bardzo wartościową relację, i to tam, gdzie się nie spodziewała.
Z tą myślą zasnęła, a jej ręce lekko zsunęły się w miarę zasypiania, aż ostatecznie Dexter miał przylepioną do siebie, śpiącą koalę.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Żadne z nich nie spodziewało się nie tylko takiego rozwoju sytuacji, ale i zupełnie zaskakująco pojawiającego się połączenia emocjonalnego. Niby to tylko seks, niby obydwoje praktykowali przygodne uniesienia, ale jakoś tak... Dexter czuł podświadomie póki co, że to nie będzie tak łatwe tym razem. Ale to kwestia do rozpatrzenia na inny moment, bo ten obecny był zbyt przyjemny na mącenie go trudnymi myślami.
Odstawił pusta szklankę gdzieś na bok, tuż przy końcu klawiszy pianina i objął Rose wyjątkowo czule, zanurzony wciąż po uszy w tej chwili, delektujący się przyjemnością i spokojem, jaki wzajemnie sobie zapewnili. Nic nie mówił, jedynie siedział tak i tulił ją, gładząc po włosach, ramionach, wzdłuż kręgosłupa. Przymknął też oczy, ale mimo zmęczenia o dziwo nie czuł wcale tej typowej po stosunku chęci zaśnięcia natychmiast. Tym razem przychodziło to bardzo powoli, jakby jak najdłużej próbował cieszyć się świadomie obecnością Gryfonki w swoich ramionach, jej ciepłem, zapachem, dotykiem.
Zasnęła zanim on zdążył odpłynąć w tej błogości. Poczuł tylko jak jej ciało rozluźnia się stopniowo, oddech zwalnia i w końcu gładzące go coraz wolniej dłonie zatrzymują się i delikatnie opadają do wygodnej pozycji. Uśmiechnął się sam do siebie pod nosem, otwierając oczy i odchylając nieco głowę, żeby spojrzeć na uśpione oblicze przytulonej do siebie Rose. Nie chciał jej budzić, ale siedzenie w takiej pozycji do rana mogło być niewygodne dla obydwojga, nie wspominając o chłodzie, który z pewnością w pewnej chwili uderzy. Dlatego też bardzo ostrożnie, obejmując dziewczynę stabilnie do siebie przytuloną w stylu koala, podniósł się z taboretu i nogą przeciągając za sobą własną marynarkę leżącą na podłodze, przeszedł do niewielkich rozmiarów kanapy, która z jakiegoś powodu znajdowała się w pomieszczeniu. Ułożywszy się i wciąż przytuloną do siebie Rose w pozycji horyzontalnej i wygodnej, jedną ręką trochę niezdarnie przykrył ich marynarką na tyle, na ile było to możliwe i westchnąwszy pocałował Gryfonkę w czoło. Wrócił do delikatnego gładzenia jej ramienia i pleców, aż w sumie całkiem szybko poczuł jak jednak zmęczenie i nad nim bierze górę. W końcu sam też zasnął.
I spali do rana. A w związku z ilością wypitego dnia poprzedniego alkoholu, obydwoje obudzili się z kacem mordercą. Całe szczęście chyba też obydwoje rozumieli się w tej chwili na tyle, że nic nie mówili. Jedynie po kilku chwilach przeciągania czułego przytulenia, rozbudzili się na tyle żeby podjąć próbę wstania. W ciszy. Powoli. Dexter nie mógł powstrzymać się przed zerkaniem w kierunku Rose co chwilę, a zanim wyszli z sali muzycznej zatrzymał ją tylko na moment i wciąż bez zbędnych słów pocałował krótko, delikatnie. Bo jak tylko wyjdą za te drzwi, to pewnie cały czar pryśnie i wrócą do nienawidzenia się nawzajem. A nie był pewien, czy jest na to gotów.
Mimo wszystko należało w końcu wyjść, opuścili więc pomieszczenie i każde z nich udało się w swoją stronę. Obejrzał się tylko w jej kierunku raz, zanim skręcił w klatkę schodową prowadzącą w dół.
/zt x2
|