13-04-2022, 02:14 AM
Madeline Nathalie Cromwell
Data urodzenia
13.05.2003
Dom i klasa w Hogwarcie
Gryffindor VII
Status krwi
Nieznany
Status majątkowy
średni
Miejsce zamieszkania
Doncaster, UK
Orientacja
heteroseksualna
Wizerunek
Lydia Graham
Freeform
Dzień, a właściwie wieczór, o istnieniu którego Maddie prawdopodobnie nigdy się nie dowie. Wczesna jesień 2002 roku, ścisłe centrum Londynu.
- Hej, palisz? – zagadnął mężczyzna, pewnym krokiem przestępując kilka stopni prowadzących do wnętrza klubu. W dłoni trzymał otwarte opakowanie papierosów.
- Och, nie, dziękuję, czekam na taksówkę – odpowiedziała niepewnie dość drobna dziewczyna azjatyckiego pochodzenia, chowając do kieszeni cienkiego płaszcza telefon komórkowy. Uniosła wzrok na mężczyznę i… zamarła.
- Na pewno? – upewnił się, posyłając jej szelmowski uśmiech i unosząc nieco brwi. W zielonych oczach czaiło się rozbawienie podsycane buzującym w żyłach alkoholem i adrenaliną związaną z niedawnym występem. Przecież widział, jak piszczała w pierwszym rzędzie pod sceną.
- Ekhm – odkaszlnęła, próbując zebrać się w garść i przestać gapić się na niego ze zdziwieniem. – Właściwie, czemu nie. Noc jest jeszcze młoda, prawda?
- Prawda – przyznał, odpalając końcem różdżki jej papierosa. Choć dookoła i tak było pusto, przyłożył palec do ust, żartobliwie zwracając uwagę na wiecznie wpajane czarodziejom zasady o zachowaniu tajności.
Kiedy przyjeżdżała rano do Londynu, nie spodziewała się, że wieczór skończy paląc papierosy na schodach prowadzących do klubu. Nie, że towarzyszyć jej będzie lider zespołu, na którego koncert przyjechała. Ani, że kilka godzin później będzie dzielić z nim hotelowy pokój.
Sen nie trwał jednak długo. Gdy nad ranem nieco wytrzeźwiała i dotarło do niej, co tak właściwie zrobiła, ulotniła się, jak tylko mogła najszybciej. To nie była dobra decyzja. Przyjeżdżając, obiecywała rodzicom, że zaraz po koncercie podjedzie do znajomych, by tam się zatrzymać. Ostatecznie, nawet nie dała im znać, że wcale do nich nie trafi. Gdy wyjęła z kieszeni płaszcza telefon, na ekranie wyświetlały się dziesiątki nieodebranych połączeń i nieodczytanych wiadomości.
***
Kilka tygodni później, pojawił się stres. Czekała. Czekała dzień po dniu, tydzień po tygodniu, ale przecież nie mogła zrobić testu. Bała się, nie dopuszczała do siebie wiadomości, że mogło ją TO spotkać. Przecież nie była głupia. A może…?Nie, na pewno nie.
A jednak.
Im bardziej oddalała się od daty planowanej miesiączki, tym bardziej obsesyjnie sprawdzała swoje wymiary i wagę. I faktycznie – choć praktycznie żaden posiłek nie chciał przejść przez jej gardło, cyfry zmieniały się nieubłaganie. Wszystko wskazywało na to, że faktycznie. Zaszła w ciążę.
Mimo to, kilka miesięcy później, nikt nie widział, by pojawiała się gdzieś z wózkiem, nikt nie słyszał z wnętrza mieszkania płaczu dziecka. Była smutna, przeżarta poczuciem winy, ale… wolna. Nie zmarnowała całego swojego życia.
Maddie miała szczęście, choć nigdy nie potrafiła go docenić. Została adoptowana w wieku zaledwie kilku miesięcy. Miała wspaniałą, kochającą rodzinę. Miała rodzeństwo. A jednak, czuła się osamotniona. Opuszczona i niewystarczająca. Rodzice nigdy nie ukrywali przed nią, że nie byli jej biologicznymi rodzicami. I choć doceniała fakt, że nie mieli przed nią sekretów, bolało ją, jak wiele pytań pozostawało nierozwiązanych. Na liście było sporo, począwszy od tych najbardziej praktycznych, dotyczących choćby predyspozycji magicznych i historii chorób, po te najbardziej naglące: Kim byli jej rodzice? Dlaczego ją zostawili? Co się stało? Czym zasłużyła sobie na zostanie samej w wieku ledwie kilku tygodni?
Pustka. Mimo starań rodziców adopcyjnych i doskonałej opieki, jaką ją obdarzyli, Madeline nie potrafiła w pełni docenić ich wysiłków. Być może psychoterapia pozwoliłaby jej przepracować wszelkie traumy, ale nikt nawet nie wpadł na pomysł, by skierować ją na konsultację w tym kierunku. Przecież… wybuchy złości były normalne dla dzieciaków w jej wieku, prawda? Która nastolatka nigdy nie przepłakała całej nocy? I który młody czarodziej nie zmagał się z niekontrolowanymi wybuchami magii? Tak przynajmniej tłumaczyli to sobie rodzice Maddie, podczas gdy chorobliwe potrzeby akceptacji i bliskości cały czas rosły.
Choć dziewczyna nie może narzekać ani na brak potencjału magicznego, ani na większe problemy w szkole magii, nie posiada za grosz wiary w siebie ani pewności swoich umiejętności. Chociaż jest uparta i impulsywna, często daje się manipulować innym, jeżeli w zamian otrzyma uwagę i przynależności. Paradoksalnie, nieraz zdaje sobie sprawę ze swojej trudnej sytuacji, ale nie jest w stanie wyrwać się z tego błędnego koła, bojąc się, że przez to stanie się jeszcze większym wyrzutkiem. Na co dzień, usiłuje zachowywać humor i pogodne nastawienie, chowając gdzieś z tyłu głowy negatywne doświadczenia. Jest typowym ekstrawertykiem – kocha ludzi i ich towarzystwo i dopiero w samotności dopadają ją czarne myśli. Bywa uparta, prowokacyjna i nadąsana.
Mimo, że nie zawsze jej się chce, lubi się uczyć, szczególnie dziedzin, które są dla niej interesujące – a więc przede wszystkim praktycznych rodzajów magii, takich jak transmutacja, zaklęcia czy eliksiry (choć z tymi ostatnimi relacja bywa bardzo różna). Nie przepada za zielarstwem i historią i cieszy się, że tamte dni są już dawno za nią. W ramach Owutemów wybrała Eliksiry, OPCM, Transmutację, Zaklęcia i ONMS. Na razie waha się jednak, w jakim kierunku podążać po zakończeniu szkoły. Dzięki uporowi rodziców, doskonale zna język włoski, a dzięki własnemu poczuciu zagubienia w życiu, mozolnie uczy się języka chińskiego. Ot, zajęcia były blisko domu, a chciała nauczyć się „jakiegoś” języka azjatyckiego. Kocha sztukę, pod każdą postacią i całkiem dobrze śpiewa.
W szkole, choć ma swoją grupę najbliższych przyjaciół, bywa wybierana na ofiarę. Czasami, głównie przez niepewne pochodzenie, zdarza się, że ślizgoni używają względem niej określenia „szlama”. Zależenie od stanu, kończy się to różnie – albo miotaniem klątw i szlabanem, albo przemywaniem zapłakanych oczu w szkolnej łazience. A czasem jednym i drugim.