Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Ugryzł się w język. Dosłownie i w pełni świadomie ugryzł się w język, żeby nie ogryźć się kolejnym sarkastycznym komentarzem, na który z pewnością znalazłaby odpowiedź byle dalej ciągnąć spór. Nie, nie chciał dać jej satysfakcji tkwienia w sprzeczce, chciał już móc sobie stąd pójść, stracić ją z pola widzenia i słyszenia.
- Okej, w takim razie czwartek po OPCM zajmujemy się eliksirem. Miejmy to z głowy. - Był gotów poświęcić nawet przerwę lunchową, byle tylko odwalić całą robotę na jednym posiedzeniu. Nie uśmiechało mu się dzielić cały dzień pomiędzy spotkania z Blackwood i czas dla siebie, rzeczy nieprzyjemne lepiej załatwić od razu i nie musieć do nich wracać.
Przewrócił odrobinę oczami, jak tylko Rose zarządziła kto co ma zorganizować, ale w związku z tym, że zgodziła się na zaproponowany przez niego termin, to odpuścił sobie komentarz traktujący o jej apodyktyczności. Zacisnął jedynie zęby zanim się odezwał.
- Może wtedy trwać lekcja, nie lepiej umówić się w jednej z setek sal, których nie używa się do zajęć? Unikniemy w ten sposób ewentualnych odwiedzin innych uczniów i będziemy mogli skupić się na zadaniu. Szybciej skończymy. - Wcale nie ukrywał, że nie było mu w smak musieć spędzić z nią ten czas i wolał żeby trwało to jak najkrócej. Domyślał się, że ona miała podobne podejście do tego tematu, więc czemu nie zminimalizować ewentualne problemy, które mogłyby zmusić ich do przebywania w swoim niechcianym towarzystwie dłużej?
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
Hetero |
Pióra: 195
Skinęła głową, zgadzając się na to oficjalnie. Dobra, to tą kwestię mieli z głowy. Jeszcze ustalenie miejsca i mogła go posłać w diabły aż do faktycznego czasu spotkania, gdzie znowu musieli się ze sobą użerać. A znając ich stosunek i wiedząc, że jest znajomy wszystkim wszem i wobec - nie stronili sobie złośliwych przytyków - Rose zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem profesor nie zrobiła tego po złości. Bo jak można dobrać w parę dwie najbardziej nienawidzące siebie nawzajem osoby? To socjopatia.
Przewróciła oczami na jego komentarz, zatem powstał maraton irytacji i wodzenia oczami po sufitach. Westchnęła z rozdrażnieniem.
- Dobra, wszystko jedno. Niech będzie może świetlica na drugim piętrze? Jest duża, zawsze jest wolne miejsce, i jest cicho, bo raczej tam się ludzie uczą, a nie drą mordy.
Ta kobieta była matką na półetacie, owszem. Ale na słowa usprawiedliwienia, dla swojego rodzeństwa, które w gruncie rzeczy wychowywała, była znacznie milsza i bardziej troskliwa. Innych dzieciaków nie znosiła tak dla zasady i zwyczajnie najpewniej z przemęczenia własną familią, mimo że kochała ich wszystkich całym sercem i duszą.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
18 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 30
Dexter nawet nie zastanawiał się nad tym, czy taki podział par był celowy i miał za zadanie nauczyć współpracy najbardziej nielubiące się osoby (z tego co zauważył, to nie tylko oni nie byli zbyt zadowoleni z tego przymuszonego partnerstwa), bo tylko bardziej by to zagotowało. Wolał o tym nie myśleć i odwalić ten projekt, jak już musieli. I mieć go z głowy.
- Niech będzie świetlica. W takich godzinach powinna być względnie pusta. - Skinął głową na zgodę co do kolejnego wybranego przez nią miejsca, po czym zgrzytnął zębami, zacisnął szczęki i powoli głęboko odetchnął. Zrobił to po to, żeby wymusić na usta uprzejmy uśmiech - nawet jeśli ewidentnie było widać, że nie jest raczej naturalną koleją rzeczy po tej jakże miłej konwersacji.
- W takim razie widzimy się w czwartek po OPCM w świetlicy. - Rzucił to tak, jakby do tego czasu wcale nie mieli razem zajęć. W sumie gdyby nie to, że uczęszczają na niemal wszystkie zajęcia razem, to pewnie i by się nie spotkali, a widząc się z daleka na korytarzu każde z nich spojrzałoby w innym kierunku.
Nie dodał nic więcej, po prostu wyminął zawadzającą mu na drodze Rose i przyspieszył kroku, żeby czym prędzej znaleźć się... cóż, daleko od niej. Wystarczyła mu już ta dawka awanturnictwa na dzisiaj.
/zt x2
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
piątek, 4 września 2020, godzina 20:00
Nico robił spontanicznie naprawdę wiele rzeczy. Problem zwykle polegał na tym, że ludzie dookoła zdawali się za nim nie nadążać, albo może uważać go na zbyt osobliwego, by właściwie próbować nadążyć. Tym razem komuś udało się być o dwa kroki przed nim! Nie wiedział jak i dlaczego, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest tym na swój sposób zafascynowany. W dodatku Donovan był zwyczajnie atrakcyjny - i to pod wieloma względami... Oczywiście nie miał zamiaru wychodzić do niego od razu z takimi wyznaniami (i nie spodziewał się jak bardzo to niepotrzebne w przypadku Gryfona), ale zaproszenie na randkę przyjął bez zawahania! Chociaż jak tylko zastanowić się nad tym nieco dłużej, to chyba właśnie Nico go zaprosił... Przypadkiem, półżartem, ale najważniejsze, że wyszło i był tylko bardziej zaintrygowany.
O ile to nie głupi żart. Cóż, zawsze trzeba było brać taki obrót akcji pod uwagę. A jednak ubrał się ładnie, użył ulubionych perfum, dzięki którym intensywny zapach bzu stale mu towarzyszył i ruszył. Korciło go spóźnić się elegancko, ale zdaje się, że Donovan nie był gotów na takie próby.
Gdy tylko trafił na miejsce, dostrzegł chłopaka i uśmiechnął się lekko na myśl, że jednak się pojawił. A jednak nie chciał dać po sobie poznać choćby cienia zwątpienia.
- Mam nadzieję, że czekałeś wystarczająco długo, żeby się stęsknić.
Szczerze w to wątpił. Zdawało mu się, że jest punktualnie... Albo może prawie punktualnie? Na pewno też dopiero co przyszedł.
Nawet nie dopytywał o plany chłopaka na dzisiejszy wieczór. Lubił niespodzianki i był gotów po prostu dać się zaskoczyć.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Faktycznie Nico był chaotyczny i nieprzewidywalny. W tej relacji naprawdę ogromną częścią było słuchanie jego myśli bezczelnie i ścisłe podążanie z nimi. Aczkolwiek trzeba było przyznać, że przez takie słyszenie wszystkich mało kto faktycznie intrygował Donovana. Z reguły wszyscy byli bardzo podobni, a legilimencja beznadziejnie spoilerowała wszystkie sytuacje, które mogły być ciekawe. Może dlatego kiedy poznał Nico i zaczął się z początku gubić w jego głowie, co mu się zwykle nie zdarzało, zainteresował się. Chciał go poznać i zrozumieć, lubił i potrzebował rozumieć. A jego? Nichuja, pierwsze tygodnie to było zupełne illuminati. Ostatecznie zaczął zauważać pewne schematy i rozumieć, że chłopak, przykładowo, często zmyśla jakieś historie, albo lubi sobie coś przywłaszczyć.
Normalny by trzymał siebie i swoje rzeczy z daleka, ale on chciał wiedzieć więcej. To dziwne, jak poznawał go zanim Nico w ogóle dowiedział się o tym i zanim to on zaczął poznawać jego samego. Poznał prawdę z jego kłamstw, szczere cechy, oraz te pokazywane tak dla publiki. I w tym wszystkim go polubił, nawet można powiedzieć, że zauroczył się w jego głowie. I wtedy zdecydował się zrobić krok dalej, bo nie mógł doczekać się, aż Nico pozna i jego. I chciał bardzo żeby go polubił, tylko to nie było aż takie proste, być sobą, a jednocześnie skupiać się na spełnianiu oczekiwań w taki sposób, by nie być zakłamanym.
Aż w końcu udało im się umówić na randkę, w bardzo spontaniczny, dziki sposób. W zasadzie, to nawet nie było zaproszenie na randkę, ale Donovan sam przekręcił słowa Nico tak, jakby nim było. I oto był tu, czekał, wypachniony ładnym perfumem, choć delikatnie, bo przecież nie chciał go udusić. Był pewien, że przyjdzie. Słyszał jego zaintrygowanie i obecnie to była, poza seksapilem fizycznym, główna rzecz przyciągająca go. I tej planował się póki co trzymać.
- Już zaczynałem usychać, na szczęście moje źródło siły do życia przyszło na czas. - Powiedział od razu z uśmiechem, a gdy tylko podszedł, zaproponował mu ramię niczym prawdziwy dżentelmen. Dopiero jak ten przyjął - lub nie - ramię, skierował się spokojnym krokiem na wyższe piętro. Lochy były takie zimne... - Zaplanowalem nam dziś old schoolowy spacer. Pogoda nie wygląda na tragiczną, a wiaterek osuszy moje łzy wzruszenia, że się zgodziłeś ze mną wyjść. - Zerknął na niego wesoło, będąc naturalnie sto mil od jakichkolwiek łez.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Gdyby Nico tylko zdawał sobie sprawę z tego, że Donovan potrafi grzebać mu w głowie, szybko wycofałby się z tego całego zalążka relacji, jaką obecnie dzielili oraz najpewniej unikałby go... Cóż, aż do samego końca szkoły. Chociaż zwykle nie zrażał się, czy ktoś wyczuje bullshit w jego słowach, niekoniecznie życzył sobie, by wszystko było tak oczywiste. Lubił tworzyć wokół każdej znajomości swego rodzaju grę, której zasady dowolnie zmieniał. Tak było ciekawiej!
Za to doskonale wiedział, że Gryfon jest nieco nachalny i chwilami irytujący... Ale przecież byłby hipokrytą, gdyby obrażał się o podobne rzeczy!
Uśmiechnął się od razu na jego słowa. Przesadny dramatyzm i teatralność zawsze były bardzo trafione.
- Teraz jeszcze tylko musisz utrzymać mnie przy sobie przez resztę wieczora. Bez presji - odparł faktycznie przyjmując jego ramię i zaraz klepiąc go po nim wolną ręką w ramach niemego życzenia mu powodzenia.
Może trochę chciał grać, że nie jest nim aż tak zainteresowany... Ale właśnie, było to grą. Nico bardzo dobrze przemyślał sobie, jak sprawić, by chłopak był zaintrygowany i musiał chcieć go zdobyć. Szkoda, że dokładnie w tym momencie i Donovan mógł z łatwością się o tym dowiedzieć...
- Czyli ta ciekawa część randki, to rozmowa z tobą? - spytał nie tyle z zawodem, co kryjącym się w jego tonie wyzwaniem. - Odważnie.
Niech się postara! Co prawda w oczach Ślizgona już był niezmiernie interesującą osobą, ale co dalej?
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Serce wciąż biło mu jak głupie kiedy nie tylko Nico się odezwał, ale i ujął jego ramię. Donovan z reguły wyglądał albo na znudzonego, albo beztroskiego, czy jak w tym przypadku, nieco "cocky". To były jego typowe, wyjściowe wrażenia, przy czym choć z reguły były zgodne z realiami, tak zdawało się coraz częściej, że z Nico niekoniecznie. Słowem, był dziko zestresowany, a chcąc żeby wszystko poszło idealnie, grzebał mu w głowie bardziej niż zazwyczaj. Miał pojęcie, że to jest chujowe i że może nie powinien tego robić, jednak wychodził z założenia, że jeśli Nico się nie dowie, a on przecież nie grzebie za niczym szczególnym, jedynie podsłuchuje na bieżąco jego myśli, to chyba nie jest to aż tak słabe? Jemu jednak w głowie nikt nie grzebał, skąd więc miał wiedzieć jak się czuje taka osoba, zakładając, że w ogóle by się dowiedziała. Plan był, by Nico nie dowiedział się absolutnie nigdy.
- Taki jest plan - powiedział z udawaną powagą, kiwając głową powoli.
Przy tym naturalnie głowa Nico stała dla niego otworem i choć normalnie by pewnie nieco spanikował, że faktycznie presja jest duża i nie ma pojęcia co robić, tym razem bardzo wspomagał się bezczelnością. Zatem podążając za tokiem myślenia chłopaka, jego pewność siebie rosła, pomagając nieco w rozluźnieniu się i spróbowaniu po prostu czerpać przyjemność z wyjścia.
- Dlatego Gryffindor, duh. - Odpowiedział pewnie, zerkając na niego, gdy niespiesznie szli sobie na Błonia. - Nie boję się wyzwań, szczególnie tych seksownych. - Wyglądał może na super pewnego swego, ale szczerze nie miał pojęcia czy właśnie nie był przez przypadek nieco gringe'owy. Miał nadzieję, że nie... - Poza tym w zasadzie nie rozmawialiśmy zbyt dużo do tej pory więc może się nie zanudzisz... AŻ TAK. Chyba że postawiłeś przed wyjściem tarota i już znasz jakiś spoiler? - Spojrzał na niego z rozbawionym zainteresowaniem.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Nico z kolei nie odczuwał takiego stresu. Może tylko kropelkę wymieszaną z ekscytacją całym wyjściem, ale chociaż uważał Gryfona za przystojnego i intrygującego, nie znał go na tyle, by mógł przywiązać się równie bardzo, co Donovan do niego. Był za to stosunkowo bardzo zainteresowany i bez wątpienia otwarty na tę relację, jak daleko miałaby nie zawędrować.
- Przy odrobinie szczęścia nie będziemy musieli nawet zawędrować aż do Zakazanego Lasu, żeby zrobiło się ciekawie... Zdaje się, że wilki mogłyby być jeszcze rozdrażnione wczorajszą pełnią, na mocy wilkołaczego dziedzictwa. A ja ostatecznie nie chciałbym spotkać ich ponownie.
Owszem, zdarzyło mu się być w Zakazanym Lesie, w dużym stopniu ze względu na słowo zakazany... Ale czy kiedykolwiek natknął się na cokolwiek niebezpiecznego? Nie, nic takiego nie widział. Może nigdy nie zawędrował wystarczająco daleko, a może cały las był straszny tylko przez krążące o nim legendy? I przez ludzi takich, jak Nico, oczywiście, którzy chcieli uchodzić za ciekawszych, opowiadając niestworzone historie. Dlatego oraz ze względu na to, że był zwyczajnie osobą kreatywną, której z łatwością przychodziły na myśl podobne sytuacje...
- Ostatecznie wolałbym oswoić tym razem kogoś bardziej atrakcyjnego... - dodał zaraz nieco ciszej, rozglądając się po pustym korytarzu w teatralny sposób.
Zaśmiał się cicho na myśl o seksowych wyzwaniach. Cóż, tak w pierwszej chwili zrozumiał słowa Gryfona. Dopiero po sekundzie dotarło do niego, że to nie do końca tak. Ale przecież i takie, i takie wyzwania byłyby ciekawe! Jego zdaniem na pewno i oczywiście pomyślał o tym, nie hamując się przed jakimikolwiek nieczystymi myślami.
Nie stawiał tarota na dzisiejsze wyjście, głównie dlatego, że nie miał na to czasu oraz czasem chciał robić rzeczy bez żadnych oczekiwań oraz uprzedzeń. Zdecydowanie zdawał sobie sprawę z tego, że to, co wyczyta w kartach może mieć ogromny wpływ na jego zachowanie... Co za tym idzie, mógł z łatwością manipulować tym, co przygotował dla niego los! I to nie zawsze celowo. Po tarota sięgnie, kiedy pytanie będzie ważniejsze - tak samo jak istotne było w problemie Romilly'ego.
- Znam, wiem wystarczająco dużo - odparł z dumnym uśmiechem. - Oczywiście nic ci nie powiem, bo się nie spełni. To może dam przestrzeń tobie pierwszemu. Co ciekawego chciałbym o tobie wiedzieć? - spytał, skupiając na nim wzrok na dłużej.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Uniósł brwi pytająco.
- Ponownie?
W zasadzie nie był pewien co się kryje za tą historią, jeszcze, ale z góry założył, że w tym przypadku może to być jedna z tych historii, które nigdy nie miały miejsca, ale Nico zdecydował się stworzyć. Nie był osobą, która miałaby prawo wyrzucać mu takie rzeczy, pomijając, że teoretycznie o nich nie powinien wiedzieć, jednak przy tym w zależności od poziomu abstrakcji z reguły nie kłócił się aż tak. Znaczy, bywało, że faktycznie zadawał mu niewygodne pytania i niby z zaciekawieniem dociekał za bardzo, sprawdzając czy Nico się potknie i jakoś zdradzi, że może jego historia nie jest dokładnie taka, jak ją opisał. Mimo to na randce nie zamierzał go denerwować.
A skąd myśl, że nie mówi w pełni prawdy? Przede wszystkim na zdrowy chłopski rozum pomyślał, że gdyby ten spotkał wilkołaka czy nawet zwykłego wilka, nie rozmawialiby teraz. Ani nigdy.
- Ah, to teraz mnie oswajasz. Alright, będę miał to na uwadze. - skomentował z rozbawieniem, kiwając głową.
W sumie o dziwo faktycznie Donovan nie pomyślał, że seksowne wyzwania mogą być odebrane dwojako. On niewinnie chciał powiedzieć Nico komplement dotyczący jego aparycji, jednak słysząc parsk, jak i tok myśli Ślizgona, dopiero zrozumiał dwuznaczeniowość i powstrzymał głupi parsk. Cóż, w sumie był otwarty na oba znaczenia tego słowa, nie czuł więc potrzeby dyskretnego sprostowania, acz cieszyło go, że razem z tym Nico zdawał się nie płoszyć i przyjmować jego słowa równie otwarcie.
Zlustrował go uważnym spojrzeniem, niby podejrzliwym, lekko mrużąc oczy na chwilę.
- Chamsko. - Rzucił mimo wszystko z rozbawieniem, znowu zwracając przed siebie wzrok. Zastanowił się chwilę nad jego pytaniem. Było straszne, bo dotyczyć mogło dosłownie wszystkiego, a on nie słyszał w jego głowie nic, co by miało go nakierować. Zdecydował się stawiać na to, co słyszał wcześniej, że Nico w nim lubi. - Mm. Mam kilka tatuaży, głównie dlatego, że moja matka prowadzi salon i po prostu mogłem ją poprosić. - Zerknął na Nico. - Ale nie powiem gdzie dokładnie, jeśli ci się poszczęści, sam sprawdzisz. - Uśmiechnął się zawadiacko, już teraz będąc dumnym ze swojego spontanicznego pomysłu na podryw.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Szybko postanowił udawać, że opacznie zrozumiał nawet jego zdziwienie. Cóż, może nawet gdyby Donovan nie czytał w myślach, mógłby dostrzec czerwone flagi w każdej kolejnej wypowiedzi Nico... Z tym, że on zwykle nawet nie przejmował się tym, kto oraz na ile mu wierzy. No dobrze, może wolał, żeby Gryfon mu uwierzył, ale tylko dlatego, że ustrzelił właśnie jakimś cudem randkę!
- Ponownie. Znaczy jeszcze raz - wyjaśnił mu cierpliwie, przekręcając właśnie zgrabnie pytanie chłopaka. - Nie słyszałeś o nich? Albo tego wycia co pełnię?
Bo Nico na przykład absolutnie nie słyszał wycia co pełnię. Z dormitorium w lochach? Nie ma mowy. Ale Donovan nie musiał tego wiedzieć. Wiedział, oczywiście, ale Nico nie musiał już wiedzieć, że ten wie to, czego wiedzieć nie miał.
- Zdaje się, że parę lat temu była nawet cała drama, że rozszarpały kogoś, albo może ten ktoś trafił do Munga, nie pamiętam... - dodał, wzruszając lekko ramieniem.
Oczywiście nie było takiej dramy, nie rozszarpały nikogo, a nawet nikt nie trafił do szpitala.
- A przeszkadza ci to? - spytał szczerze zainteresowany w temacie oswajania i nawet ponownie utkwił w nim nieco wyczekujący wzrok.
Cóż, on z nich dwóch musiał pytać...
- Nie chamsko! Nie zepsujesz mi randki swoim wpieprzaniem się losowi w paradę - zażartował, licząc, że Gryfon ma wystarczająco luźne podejście, by nie oburzyć się na podobny zarzut.
Zmierzył go uważnie wzrokiem na wiadomość o tatuażach, wyraźnie zaintrygowany... A jednak informację o swoim postanowił zostawić na inny raz. Oczywiście o tym też pomyślał, dając Donovanowi jasną informację, że tatuaż miał. Konkretnie na łopatce, a ta myśl była o tyle istotna, że chodziło mu po głowie, czy chłopak zajdzie wystarczająco daleko, by móc go zobaczyć... Jeśli tak, już zdecydował, że osobiście pochwali mu się zdejmując koszulkę w najmniej spodziewanym momencie, choć w jakimś odpowiednim miejscu... Tylko może nie na pierwszej randce.
- W takim razie nie mogę się doczekać aż mi się poszczęści.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Naturalnie, czerwone flagi były. W zasadzie, był moment w tym wszystkim, kiedy Donovan się zastanowił czy Nico ma świadomość jak absurdalnie brzmi ta konkretna historia, jak i czy faktycznie robi to specjalnie, czy może wierzy szczerze, że miałby w to uwierzyć. Dość szybko oczywiście poznał odpowiedź i trzeba przyznać, czuł się nieco urażony, że widać Nico uważał go za totalnego debila.
- Wycia nieszczególnie, pewnie na wieży jest za wysoko. - A w lochach za nisko indeed... - Mówisz? Nie kojarzę.
Duh. W takich momentach trudno mu było właściwie nie powiedzieć, że pieprzy głupoty, a jak już zmyśla, to niech robi to dobrze. Ale to byłoby jak strzelenie sobie w stopę, a nawet obie, w tej relacji i był przekonany, że zamiast randki czy może kolejnych, dostałby co najwyżej w twarz. Czego się nie robi dla zauroczenia...
- Ale aż poszukam może gazet, a nuż coś będzie napisane w starszych egzemplarzach. - Nie powstrzymał się od swobodnego komentarza, przy tym zastanawiając się co Nico wymyśli, że stało się z tą nieistniejącą gazetą.
- Nah, bardziej intryguje. Masz jakieś szczególne sposoby? Albo nie mów, lubię niespodzianki.
Czy to lekkie rozdrażnienie poprzednim tematem, czy przebijający się jego charakter, odczuł jakby był nie dość uprzejmy. Może nie bezpośrednio złośliwy, można spokojnie odczytać jego słowa za droczenie się, jednak on sam wiedział co nim kierowało, zatem upomniał się w myślach, dopiero wtedy faktycznie odchodząc od skrytego bycia zołzą.
- Fuck, a chciałem zobaczyć co się stanie jak sobie z nim poigram. Ale cóż, FINE, może następnym razem. - udając bycie zawiedzionym, choć w rozbawiony, raczej pogodny sposób, zupełnie nie będąc w tym jakkolwiek na poważnie. A gdy spostrzegł taksujące spojrzenie Nico, uniósł kącik ust i krótko uniósł brwi zaczepnie. Prowokacja była oczywista, przy czym ucieszył się na płynne jej pociągnięcie ze strony chłopaka.
- To odbijam piłeczkę, czym ty mi zaimponujesz?
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Miał świadomość tego, że niektóre historie albo podkoloryzował za bardzo, albo popłynął z fantazją o krok za daleko i z łatwością dało się odróżnić prawdę od fikcji... Albo może trochę-fikcję od bardzo-fikcji. Z tym że zwykle wcale mu to nie przeszkadzało! Ludzie mogli myśleć o nim to, co tylko chcieli. Dlatego też komentarz Donovana nijak go nie zniechęcił.
- Ciekawe. Wydawałoby się, że takie dźwięki właśnie niesie w górę... Ale może to jednak za daleko - odparł udając przy tym zastanowienie. - To mógł być... Może 2016? 2017? Nie tak dawno.
Choć popatrzył na niego zaraz z brodą uniesioną wysoko do góry, a więc sugerując pewność siebie, chciał odczytać na jego twarzy jakieś emocje. Co Donovan o tym myślał? A jeśli tylko sądził, że to bullshit, to czy powie o tym na głos? Jedyne, czego był niemal całkowicie pewien, to że Gryfonowi wcale nie będzie chciało się wertować stosów gazet, żeby tylko znaleźć tę drobną informację... Zwłaszcza jeśli już teraz w nią wątpił.
Uśmiechnął się szerzej, kiedy uznał, że lubi niespodzianki. To świetnie! Już wiedział, że się dogadają.
- Świetnie, bo ponoć jestem pełen niespodzianek, przekonasz się - zapewnił ochoczo, już zastanawiając się, czym mógłby go zaskoczyć. W pierwszej chwili uznał, że może niekoniecznie tarotem... Chociaż... Może powinien poznać na poważnie jego świetne umiejętności! Tak, to mógłby być jeden z punktów programu! Zdecydował też, że kolejną niespodzianką mógłby być chociażby talent do szycia. I jeszcze talentem do opowiadania najróżniejszych historii! To może już w pewnym stopniu wiedział... A na pewno było więcej takich rzeczy, jednak w końcu Donovan dopytał wprost, czym mu zaimponuje. Pokiwał krótko głową w zastanowieniu nad wymienionymi wcześniej w myślach rzeczami. Na moment jego myśli zboczyły trochę w kierunku, w którym nie powinny. Skoro Gryfon chwalił się rodzicem, to... Nie, nie. No właśnie, on nie miał się czym chwalić. A wręcz przeciwnie. Szybko odpędził ten temat ze swojej głowy, pierwszy raz nie dając Donovanowi pełnej informacji, jednak oczywiście mógł domyślić się, że coś w kwestii rodziny było nie tak.
- Mówisz, że jeszcze ci nie zaimponowałem? Halo? - spytał z udawanym wyrzutem, wskazując ruchem wolnej ręki na siebie całego. - To może... Słyszałeś kiedyś o dziennikach snów?
On zapisał dwadzieścia dwa i był z tego niesamowicie dumny. Może to niestandardowa rzecz, jaką można się pochwalić, ale przecież mieli poznawać się powoli, kroczek po kroczku!
- Więc od paru lat zapisuję każdy sen.
To akurat prawda... Może nie licząc ledwie kilku nieszczęsnych snów, które po prostu szybko zapomniał. Zawsze był wtedy niesamowicie sfrustrowany.
- A potem łatwiej jest interpretować każde kolejne.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Był poirytowany i sfrustrowany tym, że to się nie trzyma kupy. A potem... Potem zwrócił uwagę na to, że nie tylko teraz, ale i wiele razy, Nico wie. Doskonale wie, że czasem to po prostu nie działa. Słyszy co mówi, zdaje sobie sprawę, że brzmi to niespójnie, sądził, że to dlatego się wkurzał, że ten mu się wtrąca w historie. Ale może nie? Zawiesił na nim wzrok w zastanowieniu, jakoś tak bardziej... Jakby czegoś szukał. I szukał, tylko Nico o tym nie wiedział. Mógł tylko poczuć się ciut dziwnie na chwilę.
- Dziwne, że o tym nie słyszałem. - Skomentował mimo wszystko bardzo spokojnie, łagodnie, bez wyrzutu czy podejrzliwości. W końcu nic nie podejrzewał, a wiedział zwyczajnie, co jest prawdą.
Uśmiechnął się szerzej na jego dalszą odpowiedź, dopiero odwracając jakby z wahaniem wzrok. Wodził chwilę przed nimi po otoczeniu wzrokiem, po części przeczekując zaciesz, a po części myśląc nad zgrabną odpowiedzią. Nie znalazł żadnej.
- Wspaniale to słyszeć. - Powiedział w końcu wesoło, niemal beztrosko.
Zaśmiał się lekko na odpowiedź chłopaka i jego niebywałą pewność siebie. Uwielbiał to, że się nie wstydził, nie wykręcał, nie uciekał. Że był zainteresowany, więc odważnie badał i sprawdzał, brał co chciał, nie był sierotą czekającą na odsiecz, rycerza na białym koniu. Szczególnie, że nie byłby z niego dobry rycerz. Raczej smok, jak już, jak to kiedyś powiedział jego brat.
- No do tej pory sobie radzisz, faktycznie. Ale dzień jeszcze młody, nie wiem, może się zaraz okaże, że masz drugą głowę albo trzymasz trupa w szafie. Nie wiem! - Wzruszył ramieniem z miną uudawanej niewinności i niby zmartwienia, które zresztą wyparowały bardzo szybko. Acz trafił z wyborem. Zaimponował bardziej samą konsekwencją w działaniu, to fakt. Ale to było interesujące i... Tak, w zasadzie było ogromnie interesujące. Tak samo jak kwestia jego rodziny, która zakuła w tym wszystkim jakoś... Inaczej. Mniej kolorowo. Jednak to szybko umknęło i choć zatrzymało jego myśli na chwilę, nie pozwoliło na uchwycenie całokształtu.
- Chętnie bym spróbował jakiś zinterpretować. - Gdyby dorwał w swoje lepkie łapki, ba, przeczytałby każde słowo od początku do końca, dwa razy dla pewności.
zt. --> ciąg dalszy
|