01-02-2021, 02:34 AM
Oliver Kang
Data urodzenia
17 grudnia 2004
Dom i klasa w Hogwarcie
Hufflepuff, V
Status krwi
50%
Status majątkowy
klasa średnia
Miejsce zamieszkania
Londyn
Orientacja
homoseksualny
Wizerunek
Na Jaemin
Freeform
Na świat przyszedł siedemnastego grudnia, kiedy na zewnątrz szalała już prawdziwa zima. Chłód ogarniający świat nie przeszkodził Sumi w wydaniu na świat bliźniaków, z czego to właśnie Vincent okazał się być tym starszym o zaledwie kilka minut.
Jak każde dziecko, nie pamięta do końca swoich pierwszych lat spędzonych w domu. Był zbyt mały, aby rejestrować otoczenie, ucząc się mówić i chodzić, zapewne niemal każdą chwilę spędzając ze swoim bratem. Czuł, że był kochany, bo ostatecznie dzieciaki rejestrują takie rzeczy.
To trwało jakieś dwa lata, który spędzili tylko z mamą. Później nastały znacznie gorsze czasu, które miały się ciągnąć za chłopakiem latami. A przecież Oliver był tak kochanym dzieckiem.
Kiedy skończyli dwa lata, wrócił ojciec. Wiedział, że coś jest nie tak. Nie musiał rozumieć, nie musiał wszystkiego rejestrować, ale atmosfera w domu znacznie się pogorszyła.
Po paru latach spędzonych w tyranii, kiedy ze strony ojca nie zaznał ani trochę miłości, nadganiając u mamy, ponownie nastał względny spokój. Ojciec zniknął i prawdą było, że nikt za nim nie tęsknił. Z każdym kolejnym rokiem, kiedy do Olivera docierało coraz więcej, rósł, chociaż znacznie wolniej, niż jego brat, przez co ostatecznie to ponownie Vincent wygrał. Czy to miało znaczenie? Nie.
Bawił się wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce, nie raz wychodząc do mugolskich kolegów, co przerażało jego matkę. Bo co, jeśli kiedyś ojciec się dowie? Nie popierał niczego, co uważał za gorsze od siebie.
Kiedy na około niego zaczęły się dziać dziwne, niewyjaśnione rzeczy, mama wzięła ich na rozmowę i powiedziała, że są czarodziejami. Wiecie, jak zareagował Oliver? Cieszył się, skacząc i pieszcząc, jakby to był najwspanialszy prezent świata. Nie wiedział czemu, ale dziecięce wizje podpowiadały mu, że to będzie coś wspaniałego. Bo kto nie chciałby czarować? Przecież to było marzenie każdego dziecka, prawda?
Każdą wolną chwilę spędzał z bratem, ciągnąc go do zabawy. W tym samym czasie Oliver znalazł na śmietniku (ciężko powiedzieć, co właściwie tam robił) znalazł kota, którego zapragnął wziąć do domu. Co prawda wolał psy, ale jego serduszko, tak dobre i promienne, było otwarte na wszelkie zwierzątka, jak również rośliny, których miał pełno w pokoju.
Niestety, okazało się, że złym pomysłem będzie wzięcie kota do domu, co wiedział sam chłopak. Tata by go krzywdził tak, jak krzywdził ich za każdym razem, kiedy wracał do domu. Nie raz, nie dwa Oliver budził się w środku nocy męczony koszmarami, które zaczynały wpajać mu do głowy uderzenia taty, kiedy tylko był zły lub niezadowolony, ciągle powtarzając mu, że jest bezużyteczny i nigdy nie powinien się urodzić.
Pamiętał zapach maści, którą mama smarowała rany. Pamiętał, że za każdym razem Vincent stawał w jego obronie, narażając się na gniew taty. A mówiło się, że czarodzieje są lepsi od mugoli.
Starał się nie wchodzić mu w drogę, zajmując się Luną, pluszową pandą którą dostał na urodziny, nie pamiętał nawet na które. Miał wrażenie, że ów pluszak był z nim od zawsze, będąc jego ochroną przed kompletnym rozpadem.
Jak to się stało, że po tym wszystkim, co zgotował mu ojciec, Oliver nadal potrafił być tak radosny i miły? Wszystko dzięki mamie. Bo ona była dobra, ona go kochała, a chłopak wiedział, że nie chciałaby, aby stał się taki, jak tata. On sam tego nie chciał, robiąc wszystko, aby być po prostu sobą, nocami skupiając się na pisaniu wierszy, początkowo tak słabych, że po latach sam się sobie dziwił, że spisywał coś takiego. Ale to pomagało przetrwać kolejną noc, kiedy ojciec był w domu. To pozwalało spojrzeć na następny dzień z uśmiechem i miłością do mamy i brata, który był zawsze. Tata się nie liczył, a przynajmniej nie tak, jak powinien. Nie myślał o nim, w żaden sposób nie chcąc go tłumaczyć. Dla niego był jedynie postacią bez twarzy, ciemną niczym cień. Tak było łatwiej.
Kiedy dostał list z Hogwartu, cieszył się ponownie, tym razem wiedząc więcej na temat magicznego świata. Bo czy nie czytali z bratem książek, z którym mogli się dowiedzieć paru ciekawostek? Jakoś musieli sobie radzić, kiedy rodzice się kłócili.
W szkole czekał go zupełnie inny świat, niż w domu, w którym znał jedynie chaos, krzyki i złą energię, która tak bardzo mu się nie podobała. To właśnie w tych potężnych murach mógł się po raz pierwszy dobrze wyspać, targany koszmarami jedynie sporadycznie. Takie życie mu się podobało i właśnie tutaj chciał zostać; wraz z przyjaciółmi, których zdobył niemal od pierwszej chwili. Wszak ludzie lubią uśmiechnięte osoby, prawda? A taki był Oliver, nigdy nie opowiadając o tym, co działo się w domu. Tata uderzyłby go znacznie mocniej, gdyby się dowiedział, co takiego opowiada.
Dostanie się do innego, niż brat domu, było trochę przykre, ale nie przeszkadzało im w widywaniu się na zajęciach i szkolnych korytarzach.
Kiedy dotarła do niego wieść, że ojciec umarł, poczuł ulgę. Nie powinien, ale tak było. Miał wrażenie, że przynajmniej jeden koszmar się skończył, bo przecież zasłużyli na coś miłego. Teraz mógł wracać do domu, do mamy, która nie czuła się najlepiej; wiedział to.
Następne lata były lepsze, pojawiło się dawno wyczekiwane słońce. Patrząc na to wszystko Oliver wstawał każdego dnia z nadzieją, dziękując, że koszmar wreszcie się skończył.
➤ jego ulubione śniadanie to tost z masłem orzechowym i dżemem
➤ ma tendencje do spadania z łóżka, dlatego śpi przy ścianie
➤ kiedy jest mu smutno, albo ma problem, z którym nie do końca umie sobie poradzić, pije gorącą czekoladę z piankami
➤ kolekcjonuje pluszowe pandy i ma obsesję na punkcie kubków
➤ jest wyjątkowo pomocnym człowiekiem, przez co czasami pakuje się w kłopoty
➤ od 5 lat używa tego samego mandarynkowego żelu pod prysznic, przez co sam zaczął tak pachnieć
➤ nie mówi o swoich problemach, nie chcąc martwić osób, na których mu zależy
➤ z natury jest pocieszną osóbką, której uśmiech niemal wcale nie schodzi z twarzy, dlatego ludzie mają go za radosne słoneczko
➤ potrafi mówić po koreańsku
➤ nie jest fanem kawy, która jego zdaniem po prostu śmierdzi. Znacznie bardziej preferuje herbatę
➤ kocha zwierzęta, w szczególności psy
➤ uwielbia słodycze
➤ ze względu na osłabioną odporność jest wyjątkowo podatny na choroby
➤ panicznie boi się ciemności, dlatego śpi przy świetle
➤ kocha swojego starszego brata ponad wszystko i widzi w nim swojego idola
➤ swoją przyszłość wiąże z magicznymi zwierzętami, z którymi stara się spełnić każdą możliwą chwilę
➤ nie jest mistrzem eliksirów i wie, że w tej kwestii potrzebuje znacznie większej praktyki
➤ ma smykałkę do roślin magicznych
➤ był gnębiony przez własnego ojca, który nie mógł znieść tego, że chłopak, jego zdaniem, jest tak żałosnym cieniasem
➤ Pana Kota znalazł na śmietniku, dokarmiając go potajemnie, żeby tata nie zrobił mu krzywdy; wziął go do szkoły jako zwierzątkowo
➤ kiedy się denerwuje, trzęsą mu się ręce, a żeby to ukryć, zaczyna tarmosić brzeg ubrania
➤ uwielbia wszelkiego rodzaju makaron
➤ ma piżamę w truskawki
➤ wielki fan Fasolek Wszystkich Smaków i Czekoladowych Żab
➤ nie ma nic przeciwko mugolom, prawdę powiedziawszy bardzo ich lubi
➤ lubi tańczyć, dlatego można go spotkać w dziwnych pozach na terenach zielonych