Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Komnata Aury Niewiele tu znajdziesz. Ot, kanapa i stojak na parasole. Poza tym zniszczona podłoga, kilka niewielkich źródeł światła na dole ścian. Bez okien. Co więc jest tu takiego wyjątkowego? Pogoda, panująca w komnacie, dostosowuje się do nastroju pierwszej osoby, która tu wejdzie. Równie dobrze może to być prażące słońce, jak i niekończąca się ulewa czy gradobicie. Wszelkie opady, mimo że nie niszczą stojącej tu kanapy, są jak najbardziej prawdziwe, więc na pewno możesz tu przemoknąć i się przeziębić - uważaj na siebie!
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
30 września 2020, godzina ~11:20
Wszelkie zajęcia na dzień przed pełnią były dla Noah bardzo... wymagające. A najbardziej wymagające były ta, na które uczęszczał z Heather. I jak się okazywało, z jakiegoś powodu w tym roku również z nową uczennicą, Oriane. I tak jak do obecności Heather był przyzwyczajony, wiedział czego oczekiwać i na co może liczyć i na ile sobie pozwolić, tak w przypadku Oriane... nie wiedział nic. A najgorsze, że nie wiedział dlaczego aż tak przesadnie go do niej ciągnie, jakby była uosobieniem księżyca.
Zrządzeniem okrutnego losu, na lekcji zaklęć siedział właśnie pomiędzy tymi dwiema blondynkami, co wystawiło jego silną wolę na bardzo brutalną próbę panowania nad sobą. Nie do końca wyszło to tak, jakby sam sobie życzył, ale przynajmniej udało mu się powściągnąć wystarczająco do końca lekcji. Trochę pomogła w tym praktyczna część zajęć, bo jakby miał siedzieć płasko na tyłku całą godzinę, to mogłoby się to skończyć znacznie gorzej.
Ale i tak nadmiar bodźców, a w szczególności natężony przez jej bliskość zapach Heather, uderzyły mu do głowy na tyle, żeby puścić hamulce wraz z dzwonkiem oznajmiającym koniec lekcji. A już przede wszystkim dlatego, że w tej chwili obydwoje mieli dużo wolnego czasu, aż do ich kolejnej wspólnej lekcji, jaką miała być OPCM. To prawie dwie i pół godziny i Noah nie zamierzał tego czasu marnować na... cóż, na cokolwiek innego, niż to na co nie tylko miał w tej chwili ochotę, ale również potrzebę. A sama Hatheway... chyba mogła się tego spodziewać po kilku spojrzeniach jakie rzucił jej w trakcie zajęć, nie do końca powstrzymywanym, odrobinę nader odważnym dotyku i w końcu pochwyceniu jej ręki natychmiast, jak obydwoje spakowali swoje rzeczy.
Nie oglądał się na nikogo, po prostu wyszedł z sali trochę zbyt szybkim krokiem, żeby był uznany za spokojny. Wciąż trzymając dłoń Heather w swojej własnej, sugestywnie mocno, ale nadal kontrolując się na tyle, żeby nie sprawiać jej tym bólu.
Nie szli zbyt daleko, zostali na trzecim piętrze, po prostu oddalili się w tę cześć korytarza, gdzie w trakcie zajęć raczej niewiele osób zaglądało, a gdzie mogli mieć prywatność i choć trochę wygody. Jak tylko weszli do komnaty aury - Noah pierwszy, nie będąc w tej chwili za bardzo w stanie przejmować się grzecznościami i przepuszczać dziewczynę przodem - uderzyło go nie tylko rażące światło w pełni świecącego magicznego słońca, ale również wysoka temperatura pomieszczenia, bardzo wyraźnie oddająca to, jak on sam w tej chwili się czuł. I choć pojawiły się jakieś chmurki, to nie mąciły światła, nie zapowiadały deszcze, jedynie... trochę grzmiało.
Zamknąwszy za nimi drzwi, rzucił na nie Colloportusa, żeby przypadkiem nikt im nie przeszkodził próbą wpakowywania się do sali, oraz zaklęcie wyciszające, po czym... po prostu rzucił własną różdżkę i torbę gdzieś na bok totalnie niedbale, przyparł Heather do tychże drzwi i nie bawili się w żadne gry wstępne. Nie było to dla nich nowością, nie zawsze potrzebowali rozgrzewki, a akurat dzisiaj... cóż, Noah miał coraz bardziej palącą potrzebę i zdawało się, że Hatheway również.
Na drzwiach się nie skończyło, bo chodź ich rozwalone na podłodze ubrania zostały przy wejściu, to po pierwszej rundzie przenieśli się na stojącą w pomieszczeniu kanapę. I czując swoje wzajemne, wciąż wyraźne pragnienie bliskości, wciąż niespożyty nadmiar energii i napięcia, nie trzeba było wiele czekać, żeby i drugi raz uprawiali seks. Żadna to dla nich nowość. Tym bardziej tuż przed pełnią (choć Noah wciąż był przekonany, że Heather nie wie skąd u niego ta instynktowna, zwierzęca potrzeba zbliżenia).
Dopiero jak obydwoje opadli na kanapę ze znacznym stopniem zaspokojenia, Noah jednym ramieniem obejmując leżącą na nim Heather, równając chaotyczne walenie serca i przyspieszony oddech, wróciła dużo bardziej ustabilizowana jasność myśli. Borze zielony, jak on tego potrzebował, to jemu samemu czasem się w głowie nie mieściło. Z względnie błogim uśmiechem zadowolenia spojrzał na dziewczynę, przesuwając leniwie dłonią po jej plecach, wzdłuż kręgosłupa.
- Przepraszam jeśli zniszczyłem ci plany na tę przerwę między zajęciami. - No bo nawet nie zapytał, po prostu porwał ją na seks. Ale nie protestowała, więc może nie miała nawet planów... albo nie były jakieś bardzo ważne.
Zakłócenia:
Zaklęcie 1: 7
Zaklęcie 2: 7
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Heather również nie mogła się skupić zbytnio na zajęciach, choć z zupełnie innego powodu. Znaczy, między innymi z powodu Noah obok i świadomości pełni lada dzień. Bardzo dobrze znała jego potrzeby w tym czasie, szczególnie wtedy, i choć o nie nie prosił wprost, sama starała się być wtedy dla niego dostępną, na wyłączność. Jesli mogła, chciała mu ulżyć tak bardzo, jak tylko było to możliwe.
Dziś jednak dodatkowo żyło w niej dużo frustracji i rozproszonej uwagi. Starała się skupić na Noah albo na zajęciach, jej umysł jednak mimowolnie zataczał koło wokół tych tematów i wracał do niewiekiej buteleczki w torebce. Buteleczki z substancją, która zdawała się kusić, wołać, przypominać o sobie. powtarzała sobie od tygodnia, że to jedynie przyzwyczajenie, bo pod wpływem jest taka... Rozluźniona. I wszystko jest fajniejsze, i jakoś w ogóle jest inaczej. Skupienie też działało jak należy! Ale przecież ostatecznie minie, tak jak ochota na słodycze przed okresem - po prostu jej przejdzie i przerzuci się na cokolwiek innego, może właśnie czekoladę. A jednak każdy dzień zdawał się nie lepszy, a gorszy, trudniejszy, bardziej wymagający od niej walki niż po prostu odmawiania samej sobie.
Nerwowość i złość wręcz, może na bezsilność, a może na braki pewnego składnika we krwi, mogła uciszyć na dwa sposoby: ulec pokusie lub rozproszyć ją wystarczająco silnym bodźcem. Noah był do drugiego wyjścia strzałem w dziesiątkę. Wyglądało na to, że dzisiaj oboje mieli potrzeby o takim samym natężeniu. Heather tylko rzuciła do April gdy zajęcia się zakończyły, że zobaczą się później, i sprawnie zbierając swoje rzeczy w garści i wrzucając do torebki, podążyłą za Noah, ściskając jego dłoń. Trochę czuła się jakby tonęła w czymś, w jakimś dziwnym poczuciu przegranej w swojej głowie, a Krukon był jedynym, co dzisiaj ją trzymało ponad taflą wody. Nie chciała żadnych gier wstępnych, chciała poczuć, chciała emocji i doświadczeń. Dlatego odpowiedziała na jego namiętność z równą intensywnością, nie bawiąc się w półśrodki. Cholera, potrzebowała tego tak samo bardzo!
Miała nadzieję, że mu ulżyło, ostatecznie. Czuła, że jest nieco bardziej rozluźniony gdy leżeli na kanapie i odpoczywali, a jednak nie mogła zajrzeć mu do głowy i sprawdzić. Niekoniecznie też mogła zapytać, bo choć nie była pewna czy Noah domyśla się, że ona wie o jego sekrecie, to jednak nie było to wypowiedziane i kazało zakładać, że nie wie. Jej w każdym razie nieco faktycznie pomogło. Może nie tak, jak miała nadzieję, że pomoże (czyli magiczne unicestwienie martwiącego problemu), ale fakt, że byłą spokojniejsza, na tę chwilę, jakby znowu mogła oddychać.
- To były moje plany. - Powiedziała szczerze, z policzkiem ułożonym na jego ramieniu w przytuleniu. - Cieszę się, że akurat miałeś takie same. - Dodała, lekko klepiąc go dłonią po piersi, na której leżała. - Nigdy nie zawodzisz, muszę ci to przyznać. Jak na faceta, całkiem podnosisz poziom waszego gatunku.
Naturalnie się z nim droczyła, ot taki seksistowski żarcik.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Noah zdawał sobie sprawę, że to uspokojenie instynktów i pozbycie się napięcia jest tylko tymczasowe. W tym momencie - dzień przed pełnią - nie było szans na całkowite zaspokojenie wilczych potrzeb, kiedy to zew księżyca pobudzał bestię, wołał i wabił. Ale mimo to, zawsze czuł się choć trochę lepiej po zbliżeniach z Heather. Nawet jeśli nie wiedziała o klątwie, to już od dawna miał wrażenie, że wyjątkowo mocno go rozumie i wyczuwa. Z wzajemnością! Tylko że Noah bardziej wyczuwał jej potrzeby po intensywności jej zapachu, temperaturze ciała i tonie głosu.
Dlatego teraz nie czuł palącej potrzeby ruchu, wilk zdawał się być chwilowo usatysfakcjonowany, a ta ludzka część natury... ta była zdecydowanie zaspokojona i zadowolona z tego miłego, leniwego momentu trzymania dziewczyny w ramionach.
Uśmiechnął się poniekąd z rozbawieniem, a poniekąd czując się bardzo mile połechtany tym, że to on był planem Heather na tę przerwę. Może to posesywna strona jego ja teraz bardzo przemawiała, ale cieszył go fakt, że Gryfonka właśnie z nim chciała spędzać swój czas wolny.
- Wbrew pozorom bardzo często jesteś moim planem. - Nie było w tym kłamstwa! Mniej lub bardziej świadomie, ale Davenport szukał jej na korytarzach i błoniach, dopasowując wiele rzeczy do tego w jakim nastroju ją zastanie. Po prostu bardzo lubił spędzać z nią czas. Nie tylko na seksie. Podkładając wolne ramię pod głowę, spojrzał na blondynkę, przekręcając tylko odrobinę głowę. I zaraz uniósł brwi w niemym pytaniu "oh, really?", kiedy stwierdziła że jak na faceta nie zawodzi. Przesunął leniwie palcami obejmującej ją dłoni po jej plecach, aż dotarł do ramienia i postukał je bardzo delikatnie palcami.
- Nie wiem czy odebrać to jako komplement, czy raczej ostrzeżenie, że powinienem trzymać się na baczności i uważać, żeby się nie potknąć w tym wyzwaniu podnoszenia poziomu gatunku. - Znowu zaczął leniwie przesuwać samymi opuszkami palców po jej rozgrzanej skórze. - Ty też jesteś niczego sobie. - Rzucił to podobnie przekornym tonem, ciągnąc te przekomarzanki, które ona zaczęła.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Uśmiechnęła się nieco do siebie, bo akurat w tej pozycji nie mogłą zbytnio na niego spojrzeć. Uwielbiała wręcz być jego planem, kiedykolwiek, jakkolwiek. Do biegania, rozmowy, nauki, seksu, do wszystkiego. Lubiła być częścią jego dnia i jakoś lepiej jej się żyło gdy wiedziała, że pamięta o niej, nawet jak akurat prawie danego dnia nie gadają z różnych powodów. Czuła się bezpiecznie, pewnie w tej relacji. Ufała mu cholernie bardzo, i ufała temu, że jest dla niej zawsze, nawet jeśli jedynie do końca szkoły, to cały ten czas może na niego liczyć.
- Bardzo dobrze, wspieram takie organizowanie dni. - Przytaknęła z zadowoleniem.
Czując delikatne mizianie po skórze, czułe i tak przyjemne, aż zamruczała cichym "mm", krótko, w okazaniu przyjemności. Uśmiechnęła się nieco tylko szerzej z początku na kolejne słowa, czerpiąc też przyjemność z samego słuchania jego głosu i serca, z tej lekkiej wibracji w jego piersi. Za to na słowa, jakie zaraz padły, otworzyła oczy, po czym z cichym parsknięciem podniosła się tylko ciut na łokciu żeby spojrzeć mu w twarz.
- Niczego sobie. - Powtórzyła ze śmieszkiem. - Ja jestem reprezentacją kobiet, ot co. A przynajmniej tą najlepszą wersją. - Nie ma to jak wysokie poczucie własnej wartości. Choć paradoksalnie, acz raczej też typowo, ogromem pokazywania dużego ego Heather przykrywała zupełnie przeciwne przekonania wobec siebie. - A propos dobrych reprezentacji, nie zgadniesz kogo próbuję swatać i póki co idzie mi całkiem nieźle.
Uniosła brwi nieco w zachęceniu żeby się zastanowił. A niech pokmini! Ale jak dłużej nie ogarniał, w końcu się zlitowała sama ze śmieszkiem.
- April. Myślę, że robię całkiem dobrą robotę swatki. Oczywiście, mówiąc to tylko między nami.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
W całym swoim wypieraniu się bliskich relacji, Noah zupełnie nie zauważył kiedy Heather stała mu się bardzo bliska. Bliska do tego stopnia, że bez zastanowienia nazwałby to przyjaźnią. Z benefitami, bo seks był nieodłączną częścią tej relacji. A kiedy zorientował się, że jakoś przebiła się przez tę barierę i mur, jaki wokół siebie celowo stawiał... cóż, było już za późno, żeby tak po prostu znajomość zakończyć. I nie chciał jej zakańczać, pod żadnym względem, zarówno przyjaźni, towarzystwa, wsparcia, jak i możliwości wspólnej ucieczki w przyjemności cielesne. Nawet jeśli świadomość zbliżającego się końca edukacji w Hogwarcie powinna dawać mu do myślenia co to będzie po szkole... nie chciał o tym myśleć. Nie był na to gotów, ani trochę. Nie w przypadku właśnie tej niezwykłej blondynki.
Zagryzł na moment wargi, chcąc powstrzymać uśmiech rozbawienia, kiedy troszkę zmieniła pozycję, żeby na niego spojrzeć. Próbował utrzymać maskę powagi, ale bardzo bezskutecznie.
- Tak jak powiedziałem, niczego sobie... - Zadziornie uniósł jedną brew. - Aczkolwiek masz potencjał na bycie znacznie godniejszą reprezentacją, tylko mogę potrzebować odrobinę więcej przekonywania. - Sugestywnie, ale nadal w ramach droczenia się, zsunął dłoń z jej ramienia na plecy i w dół jej kręgosłupa, zatrzymując mniej więcej na wysokości lędźwi i napierając lekko. Owszem, bardzo jasna sugestia, ale Heather wiedziała, że nie musiała znaczyć bezpośredniego wymagania trzeciej rundy! Ot, przekomarzanki, przytulanki, całowanki i inne macanki. Wyraźnie poprawił mu się nastrój w porównaniu z tym jak bardzo był spięty w trakcie zajęć.
Nie spodziewał się za to tej zagadki stulecia, kogo to Heather próbuje swatać. Z jednej strony ani trochę nie pasowało do niej przejmowanie się kto z kim, a z drugiej... cholernie do niej pasowało! Tylko że Noah akurat w ogóle nie zagłębiał się w to kto z kim, to każdego sprawa prywatna, więc i jakoś niekoniecznie wpadł na trop. Nie dostał nawet najmniejszej wskazówki, a na węch niestety nie dało się takich rzeczy odgadnąć.
- Hm? - Uniósł brwi pytająco, wyraźnie nie mając najmniejszego pojęcia o kim mowa. A kiedy usłyszał imię, uniósł brwi jeszcze wyżej. Tym razem w zdziwieniu i... rozbawieniu.
- April. - Spojrzał na nią tak, jakby upewniał się, że to nie żart. A jak uznał, że jednak nie, to aż musiał dopytać. - April April? Myślimy o tej samej April? Najbardziej nieśmiałe i płochliwe stworzenie w tej szkole? - Może i nie wiedział, że Kingsley jest w nim zauroczona, bo onieśmielało ją towarzystwo wszelkich przedstawicieli płci popularnie uważanej za brzydszą (ciężko było nie zauważyć jej rumieńców, zająkiwania się i ogólnego spłoszenia), ale wiedział, że akurat April chyba zdecydowanie nie była gotowa na wszelkie romantyczne zrywy i uniesienia. Przeurocza, przemiła i bardzo ładna z niej dziewczyna, ale z takim poziomem nieśmiałości ciężko było ją sobie choćby wyobrazić przebywającą z jakimś chłopakiem sam na sam i prowadzącą normalną rozmowę. I to jest bardzo okej, jest jaka jest!
/zt wszyscy - przedawnienie
|