23-04-2021, 12:04 AM
Steve Ginsberg
Data urodzenia
17.06.2005
Dom i klasa w Hogwarcie
Hufflepuff/V
Status krwi
50%
Status majątkowy
średni
Miejsce zamieszkania
Wielka Brytania - Avebury/Swindon
Orientacja
xxx
Wizerunek
Dani Shay
Freeform
Rodzice rozpieszczali go jako jedynaka, a jednocześnie dawali dużo swobody. W ich domu nie istniało żadne tabu, czego nastolatek aż czasem żałował. W większości przypadków otwartość Ginsbergów była mimo wszystko dużym plusem. Ich dom przepełniony był miłością, radością i wolnością. Kilkunastoletnie życie chłopca było tak dobre, że aż nudne. Tak mniej więcej do stycznia tego roku.
Wszystko zaczęło się od niewinnego - może trochę motywowanego jego ogólną ekspresją - pytania, dlaczego swoje imię zdrabnia tak, a nie inaczej. “A bo tak jakoś” było jego pierwszą odpowiedzią i nie zamierzał poświęcać temu więcej myśli. Myśli jednak mają to do siebie, że niekoniecznie pozwalają się kontrolować i tak pytanie “dlaczego Stevie?” otworzyło pewne drzwi, których nie potrafił zamknąć. Po licznych analizach całego swojego życia, walkach z samym sobą i prób zrozumienia się, musiał się poddać i przyznać, że nigdy nie czuł się dziewczyną. Było to dla niego o tyle trudne, że wychowywano go w duchu feminizmu i trochę marzył o tym, by być silną, niepoddającą się stereotypom, kobietą. Czym się w związku z tym czuł się teraz? Wpierw uznał, że to nieważne, a jego odkrycie nic nie zmienia. Ani mu nie przeszkadzało własne ciało, ani nie miał problemu z byciem uznawanym za dziewczynę, a do żeńskich zaimków był przyzwyczajony, a wręcz przywiązany. Ale natrętne myśli nie dawały spokoju. Na początku ściął włosy, potem zmienił ubrania na jeszcze bardziej chłopięce, w końcu zaczął prowadzić dziennik, żeby bezpiecznie poeksperymentować z męskimi formami. I widział Steve, że jest dobrze. Do tego stopnia, że gdy wkładał spódnice - które nigdy nie były jego pierwszym wyborem, ale od czasu do czasu je lubił - czuł się jak w przebraniu. Wiedział już, że nie zatrzyma tej rozpędzonej machiny i chyba nawet przestawało mu na tym zależeć. Tuż przed wakacjami wyoutował się przed najbliższymi przyjaciółmi, a komfort jaki przyniósł mu fakt, że ktoś inny niż on sam traktował go jak chłopaka, utwierdził go w przekonaniu, że nie mylił się co do swojej tożsamości.
Jechał do domu z postanowieniem, że powie rodzicom. Trudno było znaleźć drugich tak otwartych na świat i pełnych akceptacji ludzi jak Olive i Daniel, a mimo to Steve był potwornie zestresowany. Nie potrzebował wcale wiele, żeby zrezygnować ze swojego planu i to, czym powitali go rodzice było zdecydowanie ponad miarę.
Oni także mieli mu ważną wiadomość do przekazania. Mniej więcej w tym samym czasie, w którym Steve rozpoczął drogę do samoakceptacji, jego rodzice poszli w zupełnie innym kierunku i… wzięli rozwód. Stevie prędzej spodziewałby się końca świata. Nie dość, że poinformowali go o tym w samochodzie podczas drogi powrotnej z dworca (bo wiadomość, która nie była odpowiednia do przesłania listem, najwyraźniej nadawała się do przekazania z przedniego siedzenia na tylne w rozpędzonej maszynie, w której zmuszeni byli siedzieć razem przez niemal dwie godziny), to tak naprawdę nie dowiedział się niczego. Był przekonany, że nie ma na świecie drugich ludzi tak w sobie zakochanych jak jego rodzice i wytłumaczenie, że “tak wyszło i czasem po prostu tak jest” zupełnie go nie przekonywało. Z drugiej strony nie potrafił wyobrazić sobie co mogliby ukrywać przed nim jego rodzice, którzy nigdy nie wykazywali oporów przed rozmową na dosłownie każdy temat.
Wściekły, zdezorientowany Steve w pierwszej chwili zupełnie zapomniał o swojej sprawie, potem zaś nie potrafił do niej wrócić. Nie mógł powiedzieć obojgu rodzicom na raz, bo ojciec wyprowadził się do Swindon. Nie mógł zdecydować, któremu miałby powiedzieć najpierw. Przede wszystkim zaś nie czuł się w ich obecności tak pewnie jak kiedyś i najzwyczajniej w świecie nie potrafił się zebrać na wyznanie. Miał nadzieję, że sami się zorientują, ale wyglądało na to, że zmiany, które w nim zaszły nie były dla nich jakoś specjalnie zastanawiające. Albo po prostu mieli go w dupie, zbyt zajęci swoim nowym - wolnym od siebie nawzajem - życiem.
Stevie jeszcze nigdy w życiu nie oczekiwał z takim zniecierpliwieniem końca wakacji. W czerwcu wyjeżdżał ze szkoły jako ogólnie pozytywnie nastawiony do świata, niefrasobliwy i pełen energii, ale uprzejmy chłopak, który - co by się nie działo - nigdy nie tracił optymizmu. Dwa miesiące spędzone na przemian z mamą lub z tatą, za to niezmiennie z przemilczeniami i niezręczną atmosferą, zmusiły go do przemyślenia własnego spojrzenia na świat i rozpoczęcia budowania wokół siebie muru z cynizmu, tumiwisizmu i arogancji. Albo przynajmniej progu zwalniającego.