Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
W pierwszej chwili chciała odpowiedzieć "Na to musisz zasłużyć albo zużyć swoje życzenie, szczeniaczku.". Jednakże jego spojrzenie co moment wcześniej błądziło po twarzy, i bezpośredni sposób na jaki przyznał, że zainteresowany jest jej skromnego wzrostu nieskromną osobą, kazały wpierw odpowiedzieć promiennym uśmiechem pozwalającym na chwilę namysłu. Całkowicie szczerym uśmiechem tak na dodatek!
Dlaczego tak szczery był to uśmiech?
Bo oto zaczynały powoluteńku kiełkować ziarna, które zasadziła, pielęgnowała. Ciężko nie cieszyć się na efekty własnej pracy. W końcu to musiała być szczera radość na efekty pracy a nie szczera radość, że zainteresowanie jest odwzajemnione. Bah! Ona w końcu nie miała zainteresowania poza tą jego tajemnicą! Żadnego zainteresowania!
Sama masz zainteresowanie!
- I vice versa - odparła rewanżując się bezpośredniością.
Za dużo enigmy w końcu prowadzi do bólów głowy. Nie literalnych, oczywiście, a wirtualnych. Wirtualne bóle głowy prowadzą z kolei do konfuzji oraz zniechęcenia. O ile odrobina konfuzji nie jest zła, o tyle zniechęcenie jest bardzo złe.
W każdym razie: Oriane także jadła z zadowoleniem w tych komfortowych przerwach między wypowiedziami. Zerkała czasem całkowicie otwarcie ku Noah chcąc pochwycić nieco z koloru jego oczu. Nie miała często okazji skupić się, prawdziwie się skupić, na czyichś oczach. I w większości te oczy, którym skupienia udzielono, należały do rodziny, tak więc zazwyczaj miały jakiś odcień brązu. Nie żeby brąz był złym kolorem, co to to nie.
Można by spytać: czemu nie skupiała się na oczach? Och, odpowiedź jest prozaiczna: mało kto poświęca pełnię uwagi estetyce swoich rozmówców. W czasie rozmowy skupienie kręci się wokół kontaktu wzrokowego, mów werbalnych oraz niewerbalnych.
Żeby skupić się na ładności trzeba mieć okazję by po prostu patrzeć.
Jak na suknię haute couture, obraz, pomnik, jakiekolwiek dzieło sztuki. W ten sposób widzi się i docenia piękno zewnętrzne - bez kontaktu z wnętrzem. Co, oczywista, podczas rozmowy jest niemożliwe.
Głównie dlatego, że słowa rozmówcy są odzwierciedleniem wnętrza. Nawet te kłamliwe.
A ta elektryzująca niebieskość warta była odrobiny choćby zachwytu.
Może odrobiny więcej niż odrobina ale Ori nie sądziła by ich znajomość była na etapie, gdzie otwarte przeciągłe spojrzenie byłoby odebrane w całkowitym komforcie. Może się myliła, może była nazbyt ostrożna. Ostrożność jednakże zawsze przyjacielem gdy zmierza się ku konkretnemu celowi i ma, najprawdopodobniej, jedną tylko szansę by go osiągnąć.
Może jedną więcej szansę gdy jest się skłonnym kajać i błagać, i ma się odrobinę szczęścia.
- Pomyśl: jaki świat mógłby być piękny gdyby zawsze go widzieć tak intensywnie.
Czy było to sugestywne? A i owszem. Czy było powiedziane sugestywnie? Tak, choć kryła się sugestia pod przykrywką admiracji piękna, jak gdyby rozmawiali o sztuce, nie seksualnym napięciu.
Kiedy na stół wjeżdżało drugie danie Noah ona dopiero skończyła przystawkę. Z równą podmiance dań przed Noah prędkością i ona zaraz siedziała przed drugim daniem, rozkosznie a smakowicie obiecującym samym wyglądem, że nie jest ciężkostrawnym, kompletnie mięsno-ciastowym przykładem angielskiej kuchni. Skrzaty znały już jej upodobania, tak więc posiłek różnił się od tego, co podano towarzyszowi rozmowy.
Nie przykładając większej uwagi do tego, co rozmówca miał na talerzu, ujęła sztućce i kontynuowała swój posiłek małymi, bardzo eleganckimi kęskami. Jakby nawet jedzenie było formą potwierdzenia własnego statusu.
W pewnym sensie było.
Ale przy Noah to uczucie, że musi być perfekcyjna, opanowana a pełna gracji nawet gdy się posila, nie pojawiało się z taką samą siłą jak przy innych. Silniejsze niż przy najbliższej rodzinie, to prawda, ale wciąż na tyle lekkie by nie odejmowało z przyjemności smakowania.
Było takie jak... Przy dobrych znajomych. Tak. Praktycznie dokładnie takie.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Podobno podczas posiłku nie powinno się skupiać na niczym innym niż na jedzeniu, bo miało to wpływ na trawienie i ogólne funkcjonowanie przewodu pokarmowego. Niestety ciężko skupić się na konsumowanym, kiedy siedzi się w tak miłym towarzystwie, które na dodatek zdaje się czerpać taką samą przyjemność z prowadzonej rozmowy, bardzo dwuznacznej. Leciutkie dreszczyki podekscytowania co rusz przebiegały wzdłuż kręgosłupa, bardzo niezależnie od woli, bo kto byłby w stanie kontrolować bezwarunkowe odruchy własnego ciała, szczególnie jeśli wynikało to z emocji wywoływanych daną chwilą.
W takiej sytuacji zdecydowanie jedzenie spadało na drugie miejsce w tabeli priorytetów n ten moment.
- Pytanie, czy taka ciągła intensywność nie prowadziłaby do przytłoczenia. Lub, co gorsza, stałaby się czymś normalnym i codziennym, piękno przestałoby być tak zauważalne. - Niemożliwe, z pewnością pewnych rodzajów piękna nie da się przestać zauważać, nawet mając je pod nosem każdego dnia. Nie mniej drzemiący spokojnie drapieżnik, który niezmiernie lubuje się w adrenalinie spowodowanej polowaniem, wolałby jednak te zabawy w przeciąganie liny, w chowanego i berka, wolałby gonić za pięknem, tak uzależniającym i zarazem ulotnym.
Mimo wszystko nie jadł kompletnie bezmyślnie, część uwagi poświęcona była na kontemplacji smaku potrawy, na prawidłowym pogryzieniu każdego kęsa żeby się nie zakrztusić i przede wszystkim żeby nie wyglądać przy tym jak niewychowany, wygłodniały dzikus. Dzikusem to on bywa i tak co miesiąc, wystarczy, Oriane nie musi znać tej jego twarzy.
Reszta posiłku minęła w komfortowej ciszy pełnej wymownych spojrzeń, uśmiechów i małych, pozornie nic nie znaczących gestów, wręcz bardziej podświadomych niż planowanych. A po uprzątnięciu talerza, dostali jeszcze deser i wybór napoju. Jak na rasowego anglika przystało, Noah ponownie poprosił o herbatę i już-już sięgnął znowu po podręcznik, ale zawahał się i ostatecznie jedynie oparł dłoń na wierzchu stosika, spoglądający pytająco na koleżankę.
- Masz w zwyczaju wracać do nauki po posiłku, czy raczej wybierasz chwilę wolności na inne aktywności? - Nie sugerował tym nic konkretnego, ale coś w jego głosie zdradzało, że jakaś sugestia jedna tam jest.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Oriane, w pewnym sensie, była przyzwyczajona do podobnej ekscytacji.
Nie wiedzieć czemu podobna bardzo była do ekscytacji podczas polowania. Kiedy widziało się jak potężny ptak nurkuje ku ofierze, kiedy nie było się pewnym czy ją złapie; i równie intensywna elacja gdy ofiara była pochwycona.
Oczywiście nie uważała się za myśliwego w kontekście znajomości z Noah. Wręcz przeciwnie - kiedy już pozna jego sekret a chłopak wciąż będzie chętny kontynuować znajomość przyjęłaby podobne wieści z radością. Bo, mimo wszystko, miło było nie ogłupiać rozmówcy. Szczególnie takiego, co zdawał się, przynajmniej słownie, grać w podobną grę.
Koniec polowania oznacza śmierć celu. Ona chciała jedynie lepiej swój cel poznać.
Polowała na sekrety, nie ludzi.
- Ach, mylisz ciągłą bliskość z ciągłym kontaktem - pochyliła się nieco w jego stronę, przykładając odrobinę skupienia swoim wilowatym cechom; odłożyła na moment sztućce by wyciągnąć ku niemu dłoń. - Wyobraź sobie jak smakowita byłaby to tortura: być wciąż tuż obok - dłoń blisko, blisko Noahowej twarzy; niemal dotykała okolic chłopięcego policzka czy może kącika ust - ale nie móc nawet troszkę dotknąć - przesunęła dłoń przez powietrze na skoś w górę, jakby wiedziona linią jego żuchwy, wciąż go nie dotykając. - Ani odrobinę - strzepnęła w końcu niewidzialny pyłek z samego końca jednego z jego loczków, jakby od początku było to jej zamiarem.
Wyprostowała się w krześle i wróciła z pełnią gracji a swobody do posiłku, ze słodkim uśmiechem niewinnej dziewczynki łamanym łobuzerskim spojrzeniem. Jeszcze chwileczkę podtrzymała czar wili, by wszelkie odczucia jakie sprowokowała były nieco intensywniejsze, i po tej chwileczce pozwalając urokowi krwi powoli, stopniowo się rozpłynąć.
W pewnym sensie malowała mu obrazek jak to by było z nią być, jako chłopak, para. Ostatnia rzecz jakiej w końcu potrzebuje by być perfekcyjną córką, perfekcyjną jałówką na wydaniu, to plotki w których miałaby chłopaka. Trzymanie się za rękę na korytarzu może dałoby się wytłumaczyć ale pocałunki? Ha! Żadnej szansy.
Nie zakładała, rzecz jasna, że tak się stanie. Nawet nie była na etapie gdzie przyznawała się przed samą sobą, że istnieje w niej jakieś aktualne zainteresowanie, nie będące jedynie rozkosznością rozmówek naładowanych podtekstami oraz tym napięciem.
W komfortowej ciszy kontynuowała posiłek, spokojna i wesoła, że wieczór rozwinął się w podobnym kierunku. Zaczynała mieć coraz lepszy ogląd na działanie Noah. Potrzebował czasu by poczuć się swobodniej zanim mógł zacząć wędrować tymi wielopoziomowymi ścieżkami smakowitych, zawoalowanych flirtów. Zaczynała też lepiej widzieć charakterystyczne dla niego oznaki. Kiedy był grzeczny, opanowany i zbyt spięty a kiedy był grzeczny, nieco mniej opanowany i wyjątkowo responsywny kiedy chodziło o kuszenie.
Odrobina czekoladowego musu na deser. Mała czarna kawa. Kogo obchodzi, że późno? To nie tak, że gdyby nie wypiła kawy zasnęłaby z łatwością, z tą swoją bezsennością. Nie na darmo miała zapas eliksiru słodkiego snu.
- Zależy czy coś interesującego pojawiło się na horyzoncie - odpowiedziała sugerując, że chętnie wysłucha propozycji nienaukowej.
Hej, czemu nie? Świat po zapadnięciu ciemności stawał się tak bardzo ekscytujący. Szczególnie gdy u boku miało się ekscytujące towarzystwo.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Aż za dobrze znał tę smakowitą torturę. Do tego stopnia, że przestawała być smakowita i błyskawicznie przeradzała się w bolesną frustrację, szczególnie kiedy skupiał całą siłę woli na tym, żeby nie poddać się instynktom. A im bliżej pełni, tym trudniejsze było to zadanie. Całe szczęście, że w tej chwili było bliżej do nowiu, więc zapanowanie nad odruchami płynącymi z natury zwierzęcej stawało się na tyle łatwe, na ile młody, dojrzewający mężczyzna potrafił oprzeć się pokusie. A Noah opieranie się pokusie miał wypracowane niemalże do perfekcji, kiedy nie musiał obawiać się zbytniej presji wilka.
Mimo wszystko odruchowo - wiedziony tym dziwnym przyciąganiem, które czuł od Oriane - wychylił się odrobinę w jej kierunku, kiedy i ona pochyliła się w jego stronę. Tylko troszkę, nieznacznie, może z dwa centymetry, ale zrobił to zupełnie poza własną świadomością. Poza tym nie wykonał żadnego innego ruchu, niemalże zastygł niczym posąg, w oczekiwaniu na cokolwiek, co miało nastąpić. Nawet chyba wstrzymał oddech w pewnej chwili. Nagła suchość w gardle nakazała przełknąć akurat w momencie, jak drobna dłoń przesuwała się tak blisko policzka, nie dotykając go w żaden fizyczny sposób, ale emanująca od niej energia prześliznęła się po skórze jakby była zwiewnym szyfonem. Coś błysnęło w oczach, jakaś niebezpieczna iskra pojawiła się w spojrzeniu na ułamek sekundy, sugerując skrywającą się teraz dość głęboko pod powierzchnią dzikość. Subtelny, ale wyjątkowo szelmowski półuśmiech przebiegł przez usta w tym samym momencie, co dla spostrzegawczego obserwatora, jakim Oriane okazywała się być, mogło oznaczać nic innego jak to, że Davenport to znacznie znacznie więcej niż ambitny i sumienny uczeń, a jego tajemnica sięga dużo głębiej niż ot, ukrywanie swawolnej, łobuzerskiej natury.
Nie odchylił się od razu, ani też nie odpowiedział przez najbliższe kilka sekund, po prostu wpatrywał się w koleżankę elektryzującym spojrzeniem, które nabrało nieco na intensywności.
- Smakowitość tej tortury szybko przeszłaby gorzkością frustracji. - Odchylił się znowu, nawet bardziej niż pierwotnie siedział i dopiero po przeciągłym oderwaniu spojrzenia poprawił się w siadzie i odetchnął głębiej.
Zwykle pozwolenie sobie na otwartość względem kogokolwiek kosztowało go dużo więcej czasu, bo sam sobie ie pozwalał na przekraczanie pewnych granic. Oriane w jakiś sposób wywabiała go zza postawionego muru, budziła tak dużą ciekawość i chęć poznania, działała jak księżyc na wilka, że naginanie własnych zasad stawało się aż przyjemnie niebezpieczne.
- Zamek skrywa dużo tajemnic i jestem pewien, że nie miałaś czasu odwiedzić nawet małego ich procenta. Skoro już i tak wpadamy na siebie w moich ulubionych miejscach, równie dobrze mógłbym pokazać ci inne, które z pewnością przypadnie ci do gustu. Niekoniecznie dobre do nauki, ale z pewnością dobre do relaksu. - Miał dziwną ochotę na zaprzestanie nauki na dzisiaj, ale zdecydowanie nie chciał jeszcze tracić tak miłego towarzystwa.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Och, zauważyła to już wcześniej. Czy w ogrodzie, czy na dachu, ciężko było pamiętać, ale zauważyła jak pochylał się ku jej gestom i było to niemal jak opiat dla umierającego z bólu człowieka. Nie wiedziała nawet jak bardzo potrzebowała podobnego widoku, i za każdym razem odkrywała jak głodna tego była. Nie wiedziała nawet co konkretnie było w tym tak uzależniające niemalże. Czy świadomość kontroli? Jakiś zwierzęcy instynkt? Czy zwyczajna radość skrzywionej życiem nastolatki, co widziała czarno na białym, że przyciąganie nie było jednostronne?
Co do głębokości jego sekretu - och, spodziewała się od samego ogrodu, że to nie tylko łobuzerska natura na smyczy. Niemniej jednak ten uśmieszek szelmy przyniósł ze sobą przeświadczenie wędrowania we właściwym kierunku. I jakieś inne, ciężkie do określenia uczucie, co płynęło ciepło przez żyły: niby na granicy z paleniem a wciąż jedynie rozgrzewające.
Bez zażenowania odpowiedziała na jego elektryzujące spojrzenie swoim własnym, dużo mniej czytelnym, w zależności od padającego w oczy światła ciepłym, przywodzącym na myśl gorącą czekoladę w śnieżne wieczory, bądź czarnym, głęboko niepokojącym przez niemalże niewidoczną różnicą między źrenicą a tęczówką.
Intensywność jego spojrzenia bawiła rozkosznie i przyprawiała o uczucie: jakby łagodny dreszcz, jakby rozgrzewające, podskórne swędzenie; jakby była zwierzyną i predatorem jednocześnie. Ba! Jakby oboje na siebie polowali jednocześnie będąc tego samego polowania meritum.
Pytanie "Czy?" zdawało się dawno być poza zasięgiem zainteresowania; przerodziło się w "Kiedy?" gdzieś pomiędzy spojrzeniami.
- Twoim szczęściem, dla malkontenta co niespecjalnie odnajduje przyjemność w odrobinie frustracji, wynaleziono lek na pokusy: trzeba im jedynie ulec - zaśmiała się niegłośno, nisko, kokieteryjnie wręcz.
Odczekała tych parę uderzeń serca ciszy między Noahowym powrotem do prostej pozycji a następnymi jego słowami.
Lekko zacisnęła usta czy też może lekko wydęła, ciężko określić, w każdym razie: najłatwiej byłoby powiedzieć, że złożyła je w ciup. Oparła się ręką o krawędź swojego siedziska przekładając na nią część ciężaru ciała; podparła ramieniem głowę, to wszystko robiąc z manierą osoby zastanawiającej się nad propozycją.
- O tej porze? - spytała zza tych zebranych w ciup usteczek i rozbawionych oczu.
Zupełnie jak gdyby mu mówiła, że owszem, pójdzie za nim gdziekolwiek o ile najpierw odrobinę jej tę opcję posłodzi.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Gdyby tylko mógł prawdziwie szczerze rozwinąć się na temat domniemanej przyjemności frustracji, to bardzo jasno przedstawiłby swój punkt widzenia. Niestety, dla niego pojęcie "odrobiny" frustracji nie istniało w takich samych ramach, co dla innych, bo zbyt szybko mogła przerodzić się w palącą, wręcz bolesną potrzebę wyrzucenia z siebie napięcia w jakikolwiek sposób. Wysiłek fizyczny w postaci sportu znacząco pomagał w kontroli i znoszeniu nadmiaru frustracji, kiedy wpływ księżyca nie potęgował wszystkiego po stokroć, utrudniając egzystencję w zamku pełnym dźwięków, zapachów, ludzi.
- Zbyt łatwe uleganie pokusom jest niebezpieczne. I myślę, że możesz się w tym ze mną zgodzić. - Zaczepił ją delikatnie, mając przeczucie, że Oriane w jakiś sposób wiedziała jak bardzo może to być niebezpieczne. mogło to być tak samo uleganie pokusie małych przyjemności, jak i tych wielkich, dużo bardziej nieprzystojnych młodym ludziom. Nie sugerował żadnej konkretnej dziedziny.
Uśmiech zamienił się na nieco bardziej tajemniczy, choć nadal zaczepie łobuzerski, przyjazny.
- To najlepsza pora. Szczególnie na uniknięcie niepotrzebnych tłumów, większość osób nadal jest w Wielkiej Sali, daleko do ciszy nocnej, można zająć najlepsze miejsca w zamku na spędzenie przyjemnego wieczoru. - Nie był pewien co do godziny, ale tak zakładał, że raczej duża część gawiedzi szkolnej wciąż będzie na kolacji, więc jego ulubione miejsca nie będą zajęte. - Są inne miejsca, poza dachem, skąd można obserwować rozgwieżdżone niebo. Nie tak chłodne. - Październikowe wieczory raczej nie rozpieszczały pod względem warunków pogodowych.
|