Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Underground Music Pub Położony w Brixton - dzielnicy z karaibskimi korzeniami. Schowany w podziemiach, niepozorny lokal posiada niewielką scenę, gdzie co noc grywają mniej lub bardziej znani lokalni muzycy, bez ograniczeń odnośnie stylu muzyki. Poza różnego rodzaju alkoholami dostępnymi dla konsumentów, pub dysponuje niewielką kuchnią, więc można również coś przekąsić nawet w późnych godzinach nocnych.
|
50% |
Absolwent |
41 |
średni |
Hetero |
Pióra: 1
21 sierpnia, godzina bliska północy
Wakacje to czas wolny od nauki nie tylko dla uczniów. Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zastanawiał się co w wakacje porabiają nauczyciele, to jedną z prawidłowych odpowiedzi jest (przynajmniej w niektórych przypadkach) korzystają. W ciągu roku szkolnego, kiedy na głowie mają nie tylko zajęcia, planowanie programu i pilnowanie rozbrykanych dzieciaków, raczej ciężko (choć nie jest to niemożliwe) o weekend dla siebie.
Większość dwumiesięcznej przerwy od prowadzenia lekcji Logan zwykł wykorzystywać na podróżowaniu i odkrywaniu kolejnych sekretów świata magicznej (i mniej magicznej) fauny świata, ale zawsze zostawiał kilka dni na spędzenie ich z rodziną i przyjaciółmi, żeby nadrobić zaległości, wyluzować, pośmiać się i z pewnością wlać w siebie niewyobrażalne ilości alkoholu - w ciągu roku raczej nie wypadało, żeby nie dawać nieletnim złego przykładu.
Jak tylko wrócił z kilkutygodniowej wyprawy na Syberię, skontaktował się z jedną z najbliższych sercu przyjaciółek i nie chciał nawet odkładać spotkania na kolejny dzień. Wpadł do domu, zrzucił plecak, pochłonął kolację, wziął prysznic i zaraz już go nie było, bo oto czekał na niego wieczór w doborowym towarzystwie Trice, za której widokiem niemożliwi się stęsknił.
Zjawił się w umówionym miejscu - przed wejściem do baru, który już nie raz odwiedzili - jeszcze kilka minut przed czasem. Ubrany w typowo mugolskie spodnie dżinsowe, zwykły szary T-shirt z dużym nadrukiem tygrysiego pyska i kurtkę z syntetycznej skóry nie różnił się prawie w ogóle od przechadzającego się po ulicy tłumu. Prawie, bo i tak zwracał uwagę swoją posturą, w końcu nie co dzień widzi się człowieka-górę. Dzięki swojemu wzrostowi (i sokolemu oku) zauważył zbliżającą się przyjaciółkę z daleka, choć z kolei ona i jej rozmiar krasnala mógłby z powodzeniem pomóc jej w ukryciu się w gąszczu ludzkim. Nie z Loganem te numery, zauważyłby i rozpoznał Beatrice nawet jakby założyła pelerynę niewidkę - to chyba te jego zwierzęce instynkty!
Uśmiechnął się szeroko i uniósł rękę, żeby do niej pomachać, choć z pewnością też już zdążyła go zauważyć.
- Chciałoby się powiedzieć, że bardzo się zmieniłaś od naszego ostatniego spotkania, ale jesteś tak samo niska, jak dwa miesiące temu. - Zaśmiał się krótko, co zabrzmiało jak rozbawiony pomruk niedźwiedzia i kiedy tylko Edwards znalazła się obok, objął ją ramionami i w misowym uścisku uniósł nad ziemią. - Cześć krasnalu! Jak zwykle wyglądasz oszałamiająco. - Z pewnością była przyzwyczajona do komplementów, których nie szczędził jej jeszcze od czasów szkoły. I również do pieszczotliwie rzucanych określeń jej wzrostu, bo przy nim to faktycznie wyglądała jak pchła.
Ravenclaw |
75% |
Absolwent |
35 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 0
I nie musiał wcale niedźwiedź długo czekać! Trice wydawało się, że zawsze była w chaotycznym pościgu za czymś. Była z lekka pierdołowata kiedy leciała z punktu A do punktu B wyglądając jakby miała być na miejscu godzinę temu i starając się szpagatami dotrzeć jak najszybciej. Troszkę faktycznie była wiecznie w pościgu, ale była raczej punktualna! Jeśli coś ją zatrzymało to dlatego, że była niezwykle intensywną osobą i wiecznie musiała robić "coś". Doba była za krótka, a rzeczy do zrobienia za dużo, dlatego starała się każdego dnia wykorzystać każdą minutę do maksimum.
W szczególności dzisiaj, mentalnie nastawiając się na to, że noc spędza ze swoim najukochańszym, ulubionym przyjacielem, za którego dałaby się pokroić i zjeść jeśli byłoby trzeba. Absolutnie go uwielbiała, choć niestety nie tak, jak by sobie tego życzył. Nie zmieniało to jednak zażyłości ich relacji, a niezręczności nie było ani grama. Co więcej, to Logan był tym, który trzymał jej nie raz włosy nad toaletą czy odprowadzał pijany tyłek do domu (jak się pije z typem wielkim niczym góra, oczywiście, że to ona szybciej się upijała...). Może i powinna być zażenowana patrząc mu w twarz, ale...
NAH.
Zatem wystroiła się w czerwoną, koronkową sukienkę podkreślającą jej kształty w ładny, acz przyzwoity sposób. Nie lubiła się zbytnio odsłaniać, nie dlatego, że była nieśmiała, ale jak większość kobiet, miała kompleksy nie pozwalające jej na zbytnie poczucie piękna, jakie może i powinna mieć, jednak nie dość go w niej było. Rozwichrzyła lekko kręcone włosy, umalowała usta szminką i delikatnie podkreśliła oczy tuszem. Na koniec kwiatowe perfumy i ledwie naście minut później już pędziła by utonąć w ramionach Logana.
- Powiedział człowiek góra. - Skomentowała z rozbawieniem. - Dziękuję. Ja nie widzę, chmury ci zasłaniają twarz.
A masz!!! Odetchnęła głęboko, jako że oczywiście jak zwykle była w pośpiechu i zasapała się niemalże biegnąc na to spotkanie.
- Długo czekasz? Chyba jestem na czas? Warzę eliksir i musiałam zajrzeć czy mi piwnica nie wybuchła. Z ostatniej chwili: wszystko stoi całe.
Bo przecież nie byłaby sobą gdyby non stop coś jej nie bulgotało w kociołku. Całe jej wakacje, ba, nawet rok szkolny, to masa, masa zarówno warzenia eliksirów potrzebnych czy to pielęgniarce czy komukolwiek, jak i po prostu warzenia dla warzenia, próby stworzenia czegoś nowego. Pasja w końcu to jej jest!
|
50% |
Absolwent |
41 |
średni |
Hetero |
Pióra: 1
Owszem, jeszcze od czasów szkolnych pałał do Trice bardzo głęboką sympatią, która zawsze, ale to zawsze wybiegała poza granice zwykłej przyjaźni. Cóż, nie mógł nic na to poradzić, po prostu zaskarbiła sobie jego sympatię, wygrała jego wielkie serce i cokolwiek by się nie działo, to był gotów biec do niej w podskokach. Czy było mu przykro, że nie byłą w stanie odwzajemnić tego zainteresowania w taki sposób, w jaki by sobie tego życzył? Kiedyś owszem, przez krótki czas miał pewien żal, że Beatrice nie chciała dać im szansy, ale wszystko rozeszło się po kościach wyjątkowo szybko. Przecież nie zmusi jej do czegoś, czego w najmniejszym stopniu nie czuje, a zdecydowanie wolał mieć w niej przyjaciółkę, niż nie mieć jej wcale. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że aż oczy mu rozbłysły, kiedy zobaczył ją tak odstawioną w czerwone koronki. Z pewnością nie robiła tego specjalnie, ale taka natura ludzka, że pewne materiały i kolory działają pobudzająco na wyobraźnię. Cóż.
Odstawił ją w końcu na ziemię, ignorując oceniające spojrzenia przechodniów, ale też w pewnym stopniu kontrolując, czy aby jakiś delikwent nie ślini się za bardzo na widok zgrabnej sylwetki Trice. Chyba jednak nikt się na to nie odważył, bo nie chciał narazić się na zmiażdżenie nie tylko wzrokiem Logana, ale również jego ramieniem.
- Przyszłaś... - zerknął na zegar uliczny zupełnie przypadkiem znajdujący się nieopodal - ... nawet przed czasem. Nie żebym wątpił w twoją punktualność! - Uniósł dłonie w obronnym geście, bo nie miał nic takiego na myśli, ot, spostrzeżenie! Zaraz wskazał jej wejście do baru zapraszająco. - Mamy dużo do nadrobienia, a jak tak będziemy tu sterczeć, to mi się przeziębisz w tej przewiewnej kiecce. Ja stawiam i nie przyjmuję odmowy! - Chciał jej tak dużo powiedzieć i jeszcze więcej od niej usłyszeć, ze na prawdę lepiej było usiąść przy drinku. Czy dzisiaj przypadkiem nie było nocy karaoke?
Ravenclaw |
75% |
Absolwent |
35 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 0
Naturalnie nie odstawiła się żeby jemu przykrość zrobić czy cokolwiek, ubóstwiała tego człowieka i nie tylko życzyła mu całego dobra tego świata, ale była też gotowa niczym lwica rozszarpać kogokolwiek, kto by spróbował go tylko skrzywdzić. Trzeba chronić, trzeba kochać.
- Ale ja już wątpię. - Uzupełniła jego wypowiedź z rozbawieniem. - Oh, no dobra, może pierwszą kolejkę, potem wrócimy do tematu. - zagroziła mimo wszystko wesoło, wchodząc z nim do środka i zajmując wkrótce miejsce przy wolnym stoliku. Były tu tłumy więc naturalnie musieli zarezerwować miejscówkę, ale to przecież żaden problem! A teraz mieli na spokojnie swój kawałek podłogi.
- Ale też ustalmy, że nie piję równo z tobą, bo umrę zanim ty poczujesz w ogóle alkohol w głowie. - Zdjęła swój aksamitny szal, odkładając go na bok, i rozsiadła się wygodnie, choć nadal kobieco. Przychodziło jej to dostatecznie naturalnie by nawet w sytuacjach potencjalnie skandalicznych mieć tą namiastkę kobiecej gracji w sobie.
- Absolutnie koniecznie musisz mi wszystko opowiedzieć, co się działo od ostatniego razu. Zupełnie zaginęłam w akcji, pamiętasz ostatni list? Poplamiony był, i to jest fragment zbrodni, bo mi wybuchł eliksir. TAK DOSŁOWNIE. Prawie bombarda mój dom, ale na szczęście mam zaklęcia ochronne. Ale słuchaj, ja nie wiem jak to się stało, że miałam w piwnicy butelkę z olejem rycynowym... I z sherry. Na boga, muszę przenieść gdzieś alkohole, bo naturalnie nie to dolałam do eliksiru. I moja sherry!
Wszystko opowiadała wbrew tragicznej historii z ogromnym rozbawieniem i entuzjazmem, gestykulując i śmiejąc się z samej siebie, w ostatnim zdaniu nawet podnosząc głos z rozbawioną dramaturgią. Opuściła ręce na blat, zdając sobie sprawę, że zagadała przyjaciela zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Dobrze, że się nie napiłam oleju, byłoby przykro, ale absolutnie alkohole mają zakaz wstępu do piwnicy.
|
50% |
Absolwent |
41 |
średni |
Hetero |
Pióra: 1
Pamiętając wyjątkowo dobrze ich wielokrotne spotkania przy kieliszku ognistej lub innego napoju wysokoprocentowego - nie żeby mu się film urywał, jakoś ciężko mu było się upić nawet kiedy świadomie tego chciał i do tego dążył (oczywiście poza szkołą, żeby nie dawać złego przykładu!!!) - oraz szybkość z jaką Trice zaczynała wykazywać pierwsze objawy stanu wskazującego na spożycie, wcale nie miał nic przeciwko pewnym regułom, jakie mogli wprowadzić. Jakby nie patrzeć, naprawdę chciał z nią trochę pogadać zanim odwaga podlana alkoholem pchnie ich do robienia rzeczy niemądrych/skandalicznych/głośnych/nieprzystojących profesorom renomowanej placówki edukacyjnej. Całe szczęście nie spodziewał się spotkać w tym miejscu żadnego ucznia.
- Hm, no dobra, jestem w stanie pójść na układ, że na dwa drinki slash shoty moje, ty pijesz jednego... albo pół? - Zmrużył odrobinę jedno oko, przyglądając się przyjaciółce pozornie oceniająco, jakby mierzył jej tolerancję na alkohol, czy coś. Uśmiechnął się przy tym zupełnie rozbawiony faktem jak bardzo się od siebie pod tym względem różnią i jak wiele razy to on trzymał jej włosy, kiedy promile uderzały za bardzo i krzyczała do porcelanowego ucha. Chyba nigdy nie było na odwrót. No... może JEDEN, bardzo niechlubny raz.
Jak tylko Beatrice zajęła miejsce przy stoliku, przeprosił ją na moment i poszedł złożyć zamówienie. Pomimo sporego tłumu przy barze, jakoś tak wyszło, że nikt nie protestował - wręcz oddawano mu kolejkę! - kiedy zbliżył się do barmanki pracującej w pocie czoła. Wrócił po kilku minutach, stawiając na stole dwa jakże wymyślne drinki - wódka z colą. Tak na dobry początek wieczoru.
- Tak myślałem, że te dziwne plamy mają pewną historię do opowiedzenia. Wiesz, jakby jednak dom ci wybuchł, czego oczywiście nie życzę ci nawet w żartach, to zawsze możesz zatrzymać się u mnie. Alkoholu nie trzymam w piwnicy, więc nie powinno być problemu z myleniem sherry z olejem rycynowym... może to też dlatego, że nie mam wśród moich zasobów sherry? Ani oleju rycynowego? - W geście zastanowienia postukał się palcem po policzku, jakby faktycznie zastanawiał się nad prawidłowością tego przypuszczenia. W końcu jednak wzruszył ramionami i uniósł szklankę, wysuwając ją w kierunku Trice.
- W takim razie wypijmy za szczęśliwe wypadki! Przed nami cały rok tych mniej szczęśliwych. - Zaśmiał się pod nosem, mając oczywiście na myśli wpadki uczniów, których jak co roku było bardzo wiele. Wysadzonego w zeszłym roku sufitu chyba nikt długo nie zapomni.
Stuknął szkłem o szkło przyjaciółki i pociągnął porządny łyk, tak z jedną trzecią zawartości szklanki.
- A u mnie jak zwykle: z tropikalnej puszczy na głęboką Syberię. Nic nowego. - Pokręcił lekko głową, jakby faktycznie te jego wyjazdy były co najmniej nudne. Oczywiście żartował, bo za każdym razem działo się tyle ekscytujących rzeczy, że nie wiedział gdzie zacząć.
z/t wszyscy - przedawnienie
|