12-03-2021, 12:20 AM
Rocío Byron
Data urodzenia
01.02.2009
Dom i klasa w Hogwarcie
Hufflepuff I
Status krwi
100%
Status majątkowy
Bardzo bogaty
Miejsce zamieszkania
Retford, Anglia
Orientacja
Nieodkryta
Wizerunek
Haileigh Vasquez
Freeform
Gdy Rocío miała pół roku, jej biologiczny ojciec odszedł bez słowa, zabierając ze sobą wszystkie swoje pieniądze, kontakty i obietnice. Jakieś marne wyjaśnienie zostawił. W liście napisał, że miło było, przywiązał się do niej i dziecka, ale wyjazd służbowy już się kończy, a w Hiszpanii przecież czeka na niego narzeczona. Podziękował za miłe wspomnienia, obiecał przesyłać pieniądze na utrzymanie córki i… Na tym się skończyło. Roztrzęsiona Amelia chciała wrócić z dzieckiem do rodzinnego domu, ale Oswaldowie uznali, że jej winą jest sytuacja, w której się znalazła. Została sama w wieku dziewiętnastu lat, z dzieckiem przy piersi - jak skomentowali, nie trzeba było wskakiwać do łóżka pierwszemu lepszemu czarodziejowi, który wykazał, choć odrobinę zainteresowania… Kobieta zagryzła wargi i z wielką determinacją zamierzała pokazać im, że da radę. A, że zaradna była, szybko znalazła pracę w Ministerstwie Magii… Oczywiście nie było to nic wzbudzającego uznanie - przynieś, podaj, pozamiataj w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Parzyła kawę, zanosiła dokumenty we wskazane miejsca, tłumaczyła się z niekompetencji swoich zwierzchników, zbierając za nich przytyki - typowe. Niemniej, pracowała wytrwale. Wynajmowała kawalerkę na Pokątnej, Rocío zostawiając pod opieką sąsiadki, która sama miała kilkumiesięcznego synka, z trudem, ale satysfakcją wiążąc koniec z końcem. Powoli parła do przodu, chcąc zapewnić ich dwójce godny byt, bo oczywiście od Alonso ani knuta nie dostała.
Ponieważ dziewczynka nie poznała swojego biologicznego ojca, od najwcześniejszych lat pamiętała tylko swoją matkę. Zajętą, strudzoną, robiącą pięć rzeczy na raz, ale zawsze uśmiechniętą. O każdej porze dnia i nocy chętną wytłumaczyć jej, dlaczego żaby nie latają, czemu niebo nocą jest czarne oraz z jakiego powodu szyba w szafce kuchennej pękła, gdy Rocío denerwowała się, że nie może dostać więcej mleka czekoladowego. Była grzecznym, w miarę spokojnym, ale specyficznym dzieckiem, dumnym i ciekawskim, które bardzo kochało swoją rodzicielkę. Nie posiadała może wielu zabawek, ślicznych ubranek czy książeczek dla dzieci, ale miała własną wyobraźnię i świadomość, że mama ciężko pracuje. Nie narzekała tędy, choć często czuła się samotna. Może i Pani z mieszkania obok zajmowała się nią, może i bawiła się z jej synem, to brakowało jej mamy, tak po prostu… Być może przez to jej charakterek zaczynał być coraz bardziej widoczny. Szczera do bólu, bezpośrednia, momentami aż wytykała pewne rzeczy innym - można było to uznać za zachowanie adekwatne do jej wieku. W końcu takie maluchy nie wiedzą, o czym paplają, nie znają tabu ani białych kłamstw - natomiast Rocío brzmiała, jakby było o wiele starsza niż w rzeczywistości, co budziło podejrzenie, że doskonale wie, o czym mówi.
Miała trochę ponad sześć lat, gdy spłoniona Amelia oświadczyła, że idą na uroczysty obiad. Takie rzeczy często się nie zdarzały, raz czy dwa były razem w Dziurawym Kotle na śniadaniu, a ta sprawa brzmiała o wiele poważniej. Rocío była bardzo podekscytowana! Mama przygotowała jej najładniejszą, choć nie najnowszą bluzeczkę i białe rajstopki, sama ubrała swoją najlepszą szatę. Poprosiła, by dziewczynka obiecała jej, że będzie się jak najlepiej zachowywać… Rocío przysięgła i poszły do bardzo ładnej, zadbanej i na pierwszy rzut oka wyjątkowo drogiej restauracji. Czekał na nie tam czarodziej wyraźnie starszy od jej mamy - na jej widok rozpromienił się i zachęcił do podejścia, wskazując krzesła.
Terrence Byron… Właściciel biznesu produkującego magiczne przedmioty codziennego użytku, niezwykle wpływowy mag, swoimi datkami zasilający konto Ministerstwa jak i Hogwartu. Obrzydliwie bogaty, choć nienachalnej urody, charyzmatyczny czarodziej. Jak to się stało, że taka osobistość zainteresowała się kimś, kto pracował na jednym z najmniej prestiżowych stanowisk, na uboczu, skryty za toną papierkowej roboty? Otóż Amelia pewnego dnia stała karnie przed krytykującą ją zwierzchniczką, gdy zauważyła, że za plecami starszej stopniem kobiety stoi nieznajomy mężczyzna, przyglądając się scenie z zaciekawieniem. Przerwał w końcu krępującą sytuację, przypominając o umówionym spotkaniu jego oraz pracowniczki ministerstwa. Nim odeszli, cmoknął Amelię szarmancko w dłoń, mówiąc na odchodnym, by nie przejmowała się humorkami tamtej kobiety, to wszystko przez zazdrość, że nie ma jej urody - po czym z szelmowskim uśmiechem zaczął rozmawiać z jej zwierzchniczką, udając, że nie widzi jej oburzenia, a matka Rocío czmychnęła do windy zarumieniona. Widzieli się jeszcze kilka razy, za każdym ich, choćby przelotnym spotkaniem, Terrence uśmiechał się do niej, mrugał, wdawał w rozmowę. Był bardzo… Ludzki. Przyjazny, spokojny, acz specyficzny w swoim zachowaniu, co wielu tłumaczyło bogactwem. W końcu jak ma się tyle na koncie, można sobie na wiele pozwolić… Amelia podchodziła do jego sympatii ostrożnie, pamiętając o źle ulokowanej pierwszej miłości. Mag nie naciskał, choć regularnie dawał jej odczuć swoją sympatię. Minęło pół roku, gdy w końcu dała się zaprosić na kawę w trakcie przerwy w pracy, a dopiero po dziesięciu miesiącach dała się namówić na obiad. Wspomniała niepewnie, że nie ma z kim zostawić córeczki, na co Terrence powiedział, że chętnie ją pozna.
Przez pierwszą połowę tego spotkania Rocío udawała, że łyżka z zupą rakową jest ścigającym podczas meczu Quidditcha a otwarte usta Terrence’a jedną z bramek. Zachlapała obrus i jego marynarkę, ale oboje świetnie się bawili. Amelia chichotała, kryjąc twarz w kieliszku wina, gdy dziewczynka opowiadała mu o swoich przemyśleniach, a on cierpliwie i z rozbawieniem słuchał jej chaotycznego toku myślenia. Resztę czasu spędziła zaczytana w książce, którą podarował jej czarodziej, podczas gdy on i jej matka wymieniali gorące, zauroczone sobą spojrzenia nad stołem.
Swoje siódme urodziny spędziła już w dworku rodzinnym w posiadłości Byronów w Retford. Terrence i Amelia byli już zaręczeni, Rocío wprowadziła się do jego dworu z matką, po raz pierwszy w życiu mając swój własny pokój. Mag nie szczędził oczywiście uczuć Amelii, która pierwszy raz w życiu poczuła się naprawdę bezpiecznie. Rozpoczęła naukę przygotowującą ją do pracy w ministerstwie na poważniejszym stanowisku, Terrence zorganizował jej odpowiedni staż oraz kursy. Do tego, zadbana, elegancko ubrana Amelia prezentowała niebywały urok i wrodzoną grację, a dzięki nieustającym komplementom narzeczonego, kwitła w oczach. To również on był tym, który zaproponował, by nim Rocío pójdzie do Hogwartu, spróbowała trochę mugolskiego życia. Pomysł, jak na czarodzieja czystej krwi, bardzo kontrowersyjny, ale dziewczynka z entuzjazmem na to przystała. Musiała się oczywiście pilnować, co momentami nie było łatwe, ale sama namawiała do tego matkę - stanęło i na tym. Mając stały kontakt z nie-magicznym społeczeństwem, mogła docenić, jak naprawdę przydatne są czary oraz jak dobrze radzą sobie mugole bez nich.
Ślub był skromną uroczystością, a zawarciu małżeństwa towarzyszyła adopcja Rocío, dzięki czemu mogła śmiało nosić nazwisko Byron. Terrence był zachwycony dziewczynką. Pozwalał mówić do siebie per Papa, rozpuszczał książkami, zabawkami, czym tylko się dało, ale też ćwiczył jej charakter. Rozumieli się dobrze. Regularnie grał z nią w szachy, zadawał podchwytliwe pytania i z uśmiechem kwitował jej bystre, a nawet bezczelne komentarze. Ba, Rocío, jako jego adoptowana córka, stała się kimś… Znanym. Za każdym razem, gdy przyjmował w dworze gości, można było liczyć się z tym, że dziewczynka coś wypali, coś powie albo nie tak się zachowa - co Terrence zawsze skwitował uśmiechem, podczas gdy inni się oburzali. Jego słowa albo skromny datek pozwalały puścić w niepamięć występki nieletniej, ale nie oduczył ich dziewczynki, ku niepokojom Amelii. Powtarzał, że mocny, niezłomny charakter i stawianie na swoim to coś, co w życiu się jej przyda. Nauczył ją wiele, targowania się, sztuki komplementów oraz między innymi czytania z twarzy tego, co człowiek naprawdę ma na myśli. Zdolność tę podłapał podobno od mugoli, nie była zresztą jedyna… Dzięki matce Rocío wiedziała, jak ważna jest praca, oddanie oraz odpowiednie priorytety, oraz rozumiała dobrze, że słowa innych, jeśli nie są konstruktywną krytyką ani otuchą, nie są wiele warte.
W wakacje poprzedzające jej wyjazd do Hogwartu rodzice wypisali ją z mugolskiej szkoły. Ze łzami żegnała swoich nie-magicznych przyjaciół, mówiąc, że przenosi się do szkoły z internatem, hen tam daleko… Obiecała wysyłać im smsy i maile, choć zastrzegła, że może na tym “pustkowiu” nie mieć zasięgu, przez co przyjaciółkom było jej jeszcze bardziej szkoda. Rocío jednak się cieszyła. W domu zaczynała już kompletować listę niezbędnych rzeczy. Całe lato zeszło jej na rozmyślaniu oraz przygotowywaniu się do roku szkolnego, oraz regularne odwiedzanie Pokątnej z rodzicami. Co jak co, pierwszą podróż do Hogwartu odbywa się tylko raz!
✿ Trzeba uważać grając z nią w magiczne szachy!
✿ Je, je i je, ale w ogóle nie tyje! Świetny metabolizm ma swoje wady - dwie godziny po posiłku jest już głodna i nadrabia kalorię wyjadając ciastka z szafki w dormitorium. Straszny łasuch, uwielbia wszystko co ostre i słodkie.
✿ Pozornie wydaje się być dziecinna, naiwna, nieznająca świata - taka pozytywna, rozczulająca dziewczynka. Niemniej, w jej beztroskim tonie często pojawiają się szpilki lub bardzo dorośle brzmiące uwagi, co sprawia, że można się zastanowić - ile tak naprawdę rozumie, a ile puszcza mimo uszu?
✿ Ojczym zrobił jej prywatny kurs z mikroekspresji, dzięki czemu zaskakująco często jest w stanie ocenić, gdy ktoś mówi nieprawdę.
✿ Matka nigdy nie zdradziła, kim jest jej biologiczny ojciec. Raz zasugerowała, że o tym opowie, ale Rocío odmówiła.
✿ Bardzo lubi mugolskie ubrania, choć ma typową tendencje do mieszania różnych stylów - jej ulubiony to mieszanina gotyckich skór, podartych rajstop i cukierkowo różowych koszulek z brokatem i wstążkami.
✿ Lubi siedzieć w kuchni, a w szczególności gotować i piec. Potrafi sama upiec pyszne babeczki! Nauczyła się od skrzatki domowej mieszkającej w dworku ojczyma.
✿ Rodzina Byronów słynie z ogromnego majątku i przyjaznego nastawienia do wszystkich magów, czystej krwi, mieszanej, mugolskiej, charłaków, ras magicznych a także ludzi niemagicznych. Ma długą historię bardzo charakternych (tzn, stukniętych) indywiduów, co jak widać nie tyczy się tylko więzów krwi.
✿ Ojczym i matka zadbali, by umiała zrozumiale komunikować się po hiszpańsku i francusku. Wpoili jej również podstawy etykiety i osobistej ogłady, choć skutków tej nauki nie do końca widać...
✿ Wydaje się, że nie zna uczucia strachu ani wstydu.
✿ Antytalent jeśli chodzi o zdolności artystyczne. Fałszuje, aż ucho więdnie.
✿ Ma skłonności do robienia głupstw i wpadania w tarapaty. Każde jej przewinienie może zostać złagodzone odpowiednią reakcją Terrence'a, dlatego jej matka wcześniej wysłała list do Hogwartu z prośbą, by mieć ją na oku. Z jakim skutkiem - kto wie?