Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Boczne schody Kamienne schody znajdujące się na zewnątrz, prowadzące na błonia. Szybki skrót dla kogoś, kto wychodząc na zewnątrz nie chce przeciskać się przez falę uczniów przemierzających szkolne korytarze. Trzeba jednak uważać, ponieważ w zimie, jak również w deszczowe dni stopnie robią się niebywale śliskie.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
5 wrzesień, 18:00
- Nareszcie jakiś wolny weekend - mruknęła, zupełnie jakby przez miesiąc tyrali nad wypracowaniami bez chwili wytchnienia. Prawda była taka, że zdążyli się co najwyżej rozpakować, a to też nie wszyscy. Ona akurat jest w połowie i kiedy sobie uświadomiła, ile niepotrzebnych rzeczy znowu zabrała... Lepiej niech leżą w tym kufrze i czekają na koniec roku szkolnego. Znając życie, potem nie dałaby rady upchnąć z powrotem tego wszystkiego, zupełnie jakby kufer zmniejszył rozmiar. Najchętniej by jeszcze zapaliła, ale pamiętała sytuację z kuchni i nie miała ochoty na kolejne cyrki. Skoro Colin wytrzymuje bez palenia, to ona też da radę. - No i co tam dobrego w domu Krukonów?
Zalegli na schodku, nie trudząc się wyjęciem jakiegoś koca. Na zapalenie pęcherza mieli cudowne zaklęcia i jeszcze cudowniejszym panem Ezrą, który potrafił wyleczyć wszystko, co się dało. Szkoda tylko, że nie potrafił usunąć z pamięci nieprzyjemnych wspomnień, których czasem nie chciałoby się pamiętać. Puchonka najchętniej by sobie wycięła cały fragment z peronu, wydawał się całkowicie zbędny w jej życiu. Wystarczyłyby proste informacje: poznała nowego typa (obyłoby się bez tych szczegółowych informacji na temat jego bielizny), jej relacje z Caro nieco osłabły (wystarczyłoby pamiętać tylko tyle, a nie znać jeszcze powód i wspominać jej słowa), oraz widok bombardowania w wykonaniu papugi. Choć to ostatnie było całkiem zabawne.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Schodził po schodach za Avą, leniwie podrzucając w dłoniach kauczukową piłkę. Humor miał właściwie dobry, więc tylko uśmiechał się leniwie pod nosem słuchając narzekania przyjaciółki.
- Oj już nie przesadzaj. Przecież tak naprawdę to nawet nie zaczęliśmy się jeszcze uczyć - powiedział rozbawiony, patrząc na tył głowy podążającej przed nim Puchonki. Pierwszy tydzień roku szkolnego nigdy nie był według niego zbyt intensywny pod względem nauki, ale wiedział, że jego bratnia dusza ma nieco inne podejście do nauki i życia niż on sam, więc po prostu reagował na narzekania dziewczyny rozbawieniem.
- Co w Krukolandii? Hmm... - zastanowił się, siadając schodek niżej niż Ava. Tak właściwie to nie była za bardzo co opowiadać. Bo wszyscy Krukoni w dużym stopniu byli do siebie pod pewnymi względami podobni. - W zasadzie to co zawsze, przez cały rok szkolny. Książki, nauka na zapas, zagadki - odpowiedział, wzruszając ramionami. Wiadomo, nie wszyscy uczniowie Domu Roweny przykładali się sumiennie do nauki, ale większość owszem. - A co u Puchonów? Jakaś bitwa na żarcie? A może organizujecie jakąś imprezkę? - zapytał z zainteresowaniem. Czasem odnosił wrażenie, że tam w lochach to dzieją się o wiele ciekawsze rzeczy niż w pozostałych dormitoriach.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Uśmiechnęła się tylko pod nosem. Ciężko było nie przyznać racji Colinowi.
- Oj, no wiesz o co mi chodzi. Czasami masz taki sam zapał do nauki jak i ja - odcięła się, podejmując próbę przechwycenia jego piłki, jednak Krukon miał o wiele lepszy refleks od niej i tylko jej ręka przecięła powietrze. Od zawsze było wiadomo, że nie nadaje się do żadnego sportu. Chyba, że mowa o jakimkolwiek wysiłku fizycznym; zawodowe zajmowanie się sportem nie znajdowało się nawet na jej liście Najmniej Fascynujących Zainteresowań.
- No i co? Tak dobrze czujesz się w tym domu? - podjęła temat. Jakoś dotąd nie rozmawiali o tym, uważała, że opinia Tiary jest nieomylna i skoro należy do Puchonów, to widocznie od dziecka było jej to pisane. Trzeba było po prostu pogodzić się z tym. Może nie pałała przesadną miłością do książek (a już zwłaszcza mugolskich), ale lubiła się uczyć. A hogwardzkie książki były wybitnie pasjonujące, jeśli traktowały o czymś ciekawym. Co ludzie w ogóle widzą w tych mugolskich książkach, których zawartość jest jedynie wytworem kreatywności jakiegoś człowieka? I płacą tak naprawdę za to, co ktoś wymyślił. Totalnie bez sensu. - O jakich zagadkach mówisz?
Co u Puchonów? Nie miała okazji zawrzeć jakichś bliższych znajomości. O dziewczynach z pokoju wiedziała tylko tyle, że jedna ma koszmary i wydziera się przez sen, a druga lubi spać przy otwartym oknie, co jest powodem sporów u nich. Reszta łóżek stoi zbyt daleko, żeby się nimi interesować.
- Uwierz, że nuda. Wchodzisz do Pokoju Wspólnego i nie ma nikogo. O imprezie nie ma co mówić. No sami nudziarze, tak to wygląda. A co, słyszałeś jakieś plotki o imprezach? - Wychodzi na to, że była osobą, która może te plotki zdementować. Rzeczywistość jest zupełnie inna.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Zaśmiał się i pokiwał głową. Oczywiście że wiedział, co tak naprawdę chodzi Avie po głowie. Lubił się jednak czasem z nią trochę podrażnić.
- No wiem, wiem. Przecież tylko się droczę. A mój zapał do nauki miewa po prostu chwilowe kryzysy - odpowiedział, nadal rozbawiony. Fakt, był Krukonem i naprawdę lubił się uczyć, ale wszystko miało swoje granice; nawet jego zapęd do książek. Zwłaszcza wtedy, gdy nogi mu się rwały do nowego układu czy po prostu jakiegoś skocznego kawałka, który zdarzyło mu się usłyszeć. Nauka nauką, ale taniec zawsze miał pierwsze miejsce w jego sercu.
Gdy Puchonka podjęła próbę przechwycenia jego piłki jedynie szerzej się uśmiechnął. Kiedyś próbował ją namówić na wzięcie udziału w jego rodzinnych rozgrywkach, ale dziewczyna nie wykazywała ku temu większych chęci, więc już dawno sobie odpuścił próby wytrenowania jej. Po chwili rzucił jej jednak piłeczkę, a sam przeciągnął się. Jego mięśniom zaczynało brakować regularnych treningów.
- Dom jak Dom. Wydaje mi się, że do niego pasuję, ale jakoś nie miałem raczej głębszych przemyśleń na ten temat - odpowiedział po chwili. Bo właściwie przynależność do konkretnego Domu nie wydawała mu się jakoś bardzo znacząca. Przecież mógłby się uczyć będąc w jakimkolwiek hogwarckim Domu. Poza tym, niektórzy uczniowie wydawali się zupełnie niedopasowanie do swoich Domów, a mimo to zamek nie runął ani ziemia nie drżała. Podział na Domy wydawał się już niemalże jedynie częścią tradycji, niczym więcej. - No wiesz, już na samym starcie, aby się dostać do naszego Pokoju Wspólnego, trzeba odpowiedzieć na zagadkę - powiedział, wzruszając ramionami. Do tego różne łamigłówki czy problemy naukowe były lubiane wśród sporej części Krukońskiej społeczności.
- Och, no cóż. Trudno - westchnął, gdy Ava rozwiała jego wyobrażenia co do wizji imprezowych lochów. miał nadzieję na trochę rozrywki i tańca, ale najwidoczniej będzie musiał sobie poczekać. - No podobno kiedyś Puchoni słynęli z imprez czy coś w ten deseń. Coś tam ojciec wspominał - wyjaśnił, choć coś mu się kojarzyło, że i za ich kadencji w Hogwarcie kiedyś chodziły takie pogłoski. - Wiesz, z chęcią bym na jakiejś potańcówce poszalał - dodał z wymownym uśmiechem.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Tu akurat była skłonna mu uwierzyć. Jej zapał do nauki trwał dłużej niż chwilę i zdarzał się częściej, niż czasami. Miała jednak swoje dni, kiedy potrafiła nie wygrzebywać się spod sterty książek i pergaminów. Najczęściej zdarzało się to w ciepłe miesiące, kiedy to nie mogła przebywać na dworze, na słońcu. Jej skóra źle reagowała i zamiast opalać się, to tworzyła paskudne, nieregularne czerwone plamy, które potem niesłychanie piekły. Długi rękaw i rajstopy na lato były obowiązkowymi elementami jej garderoby.
Słuchała go, bawiąc się "przechwyconą" piłką. Doskonale wiedziała, że nawet jeśli ktoś był zadowolony ze swojego przydziału do jakiegoś domu, to zawsze znajdowały się jakieś "ale". Jeszcze w swoim życiu nie spotkała takiej osoby, której by zawsze wszystko pasowało.
- Cooo? Zagadka? - Skrzywiła się. No to było wiadomo, że mieszkałaby pod drzwiami. Dobrze, że do ich pokoju wystarczyło jakieś głupkowate hasło, którego nie sposób było zapomnieć. Prawda była taka, że i tak musiała je sobie zapisywać. - Choć w sumie Krukoni to chyba mózgi, więc raczej Tiara by tam nie przydzieliła jakiejś melepety niepotrafiącej zgadnąć hasła. Czy tam łamigłówki.
Puchoni i impreza? Póki co, to tylko kurz zbierał się na szafkach.
- Może kiedyś tak... - Wzruszyła ramionami, po czym spojrzała na niego z uśmiechem. Ten to by tylko tańcował wszędzie. Czy imprezy w Hogwarcie były tak bardzo nielegalne, żeby nie można było jednej zorganizować na przykład na korytarzu szkolnym? Oczywiście, że nigdy nie przeczytała regulaminu szkoły. Gdzieś tam się walał pośród tego kurzu. - A co za problem? Wywijaj na schodach. - Wyciągnęła z torby telefon w poszukiwaniu jakiejś ulubionej piosenki Colina. Wiadomo było, że musiała takie mieć.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Cóż, podejrzewał, że gdyby nie matka, która nauczona swoim przypadkiem przykazała mu skupiać się nie tylko na tańcu, ale i na nauce, to nie spędzałby aż tak dużo czasu przy podręcznikach. Od dziecka jednak kazano mu skupiać się na książkach i tak mu to weszło w nawyk, że najwidoczniej zadecydowało o przydzieleniu go do Krukońskiego Domu. Nie żeby miało to dla niego jakieś szczególne znaczenie. Dom jak Dom. W niektórych szkołach ich nie było, a i tak uczono się tam normalnie magii.
- Tak, zagadka. Czasem potrafi cię naprawdę zagiąć - powiedział, mając na myśli kołatkę stojącą na straży wejścia do ich Wieży. Zdarzało się, że czasem w kilka osób rozwiązywali zadaną zagadkę, ale no - każdemu przecież zdarzały się słabsze dni. - No wiesz, bywa różnie. Czasem masz pustkę w głowie i jednak bez pomocy osób trzecich to się nie obejdzie - stwierdził rozbawiony. Nie zamierzał udawać, że jest wszechwiedzący.
- To może najwyższa pora ożywić dawne tradycje? - zasugerował, falując z rozbawieniem brwiami. Wiadomo, czasem zdarzały się jakieś szkolne zabawy, ale brakowało mu regularnych imprezek, na których mógłby sobie od czasu do czasu poszaleć. Bo samotne treningi to jednak nie było to samo, co tańczenie na imprezie. - Dla mnie to żaden problem. Ale to nie zadziała - zaśmiał się, podrywając tyłek do góry i wskazując wymownie telefon Avy. Puchonka ciągle zapominała, że na terenie szkoły nie działa elektronika. Tanecznym krokiem zaczął pląsać po schodkach wokoło przyjaciółki.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Dobrze pamiętała mamę Colina i jej "motywowanie" do nauki. Sama też niejako na tym korzystała, wiadomo przecież było, że ciągle siedzieli razem ze sobą, więc i na nią działała siła pani Parker. Oczywiście, jak widać, niezbyt przesadnie, jako że dziewczyna trafiła do domu borsuka. Z jednej strony to dobrze. Jej mama z pewnością by im nie pomogła, chyba że w szukaniu kolejnej butelki alkoholu. Oprócz tego nie nadawała się niemalże do niczego. A Ava z pewnością nie nadawała się do rozwiązywania zagadek. Nie ma mowy.
- No cóż, jedno jest wiadome. Spałabym pod wejściem do dormitorium. Czy macie tam wygodne schody? - W zasadzie pytanie chyba było bez sensu, choć temat ją zaciekawił. Czy kiedykolwiek zdarzyło się, żeby ktoś zmienił dom w szkole w trakcie roku szkolnego? Żeby nie musieć o to pytać innych ludzi, to zapewne musi odwiedzić bibliotekę, co też nie podobało jej się jakoś wybitnie. Wielokrotnie gubiła się pomiędzy działami. - O matko, czyli jednak czasem musisz kogoś pytać o pomoc? No to ludzie by mnie znienawidzili. - Zaśmiała się. Już widziała to koczowanie pod wejściem do dormitorium i prośba o pomoc przy zagadce. - Pamiętasz jakąś najtrudniejszą?
Od razu humor jej się poprawił, kiedy Krukon zaczął podrygiwać wokół niej. Oboje wiedzieli, że ona nie będzie mu towarzyszyć, jako że była nieruchawym klocem, a ruchy miała jak manekin biorący udział w testach NCAP. Zaczęła nucić pod nosem jakąś piosenkę, której ostatnio słuchali i im obojgu wpadła w ucho. W tej kwestii też byli całkiem zgodni.
- Te, tancerzyk, tylko zębów tu nie zostaw - zażartowała, rzucając mu piłkę. Wyszczerbione schody wyglądały momentami niemalże zdradziecko, a nie wyobrażała sobie holować Colina do pielęgniarki, kiedy zostawi twarz na kamieniu albo złamie którąś z kończyn.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Fakt, jego rodzicielka zaganiając go do nauki nie przejmowała się nigdy faktem, że Colin spędza akurat czas z Avą. Bardzo często bywało więc tak, że uczyli się razem, czy tego chcieli czy nie. Z czasem na szczęście matka odpuściła sobie stanie nad nimi i sprawdzanie ich postępów, ale nawyk wspólnej nauki niejako im został. Zawsze to ciekawiej siedzieć nad podręcznikami z kimś innym, a nie samotnie.
- Cóż, nie zdarzyło mi się spać pod drzwiami, więc ciężko mi coś na ten temat powiedzieć. Ale spokojnie, jeśli nie znasz rozwiązania, to zawsze możesz poczekać na kogoś innego, kto przyjdzie po tobie, i wejść razem z nim jeśli on odpowie - powiedział rozbawiony. Ava i te jej pomysły. Spanie na schodach w Hogwarcie nie mogło skończyć się dobrze. Nie wyobrażał sobie, jak by to było zostać obudzonym podczas takiej drzemki przez przelatującego przez ciało ducha. Coś okropnego. - No pewnie. W końcu nie znam odpowiedzi na każde pytanie - stwierdził, uśmiechając się do przyjaciółki. Może i na świecie istnieli tacy geniusze, ale on do nich nie należał. Nie żeby jakoś bardzo tego żałował. - W sumie to nigdy jakoś specjalnie się na tych zagadkach i pytaniach nie skupiałem - przyznał, marszcząc brwi. Która była najtrudniejsza? Chyba nie potrafił tego w tej chwili określić.
Był już przyzwyczajony do tego, że Ava raczej nie tańczyła razem z nim. Czasem tego żałował, bo jednak zawsze lepiej jest pobawić się razem, ale nie zamierzał zmuszać przyjaciółki do czegoś, na co nie miała ochoty. Jeśli kiedyś będzie chciała pouczyć się tańca, to z chęcią jej pomoże. Ale nic na siłę. Zaczął jednak nucić razem z nią. Musiał przyznać, ze wybrała dobry kawałek.
- Wiem, że chcesz zobaczyć moją twarz wbitą w ziemię i zakrwawioną, ale jeszcze poczekasz na taką atrakcję. Pewnie do jakiegoś meczu - odpowiedział rozbawiony. Jako gracz quidditcha czasem obrywał tłuczkiem od innych pałkarzy. Ryzyko zawodowe. Zawsze miał jednak nadzieję, że nie oberwie na tyle mocno, by musieć zrezygnować z tańca. - Właśnie, będziesz mi kibicować na meczach, nie? - zapytał, zwalniając swoje pląsy i patrząc na Avę spod przymrużonych powiek.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Dziewczyna była całkiem zadowolona z tego, że pani Parker nie przeszkadza jej obecność. Dość szybko przekonała się, że woli uczyć się w parze, niż sama; głównie dlatego, że traktowała to jako swego rodzaju motywację. Colin był nieco bardziej wiedzochłonny i czasami traktowała go jako autorytet, jeśli chodzi o naukę. W końcu nie bez powodu trafił do domu kruka. Jak widać, to, że czasami zatracała się w książkach było niewystarczające, żeby trafić do Ravenclawu. Może to i dobrze, bo jak już ustalono, nawet nie udałoby jej się wejść przez drzwi prowadzące do pokoju wspólnego. Musiałaby koczować pod wejściem na dmuchanym materacu. Pani Parker miała swoje naloty i potrafiła sterczeć nad nimi, marudząc na temat ocen i ich przyszłości. Dorośli chyba uważali, że takie jojczenie nad uchem jest motywujące i czasami mieli rację. Bywało, że po takim marudzeniu zakuwali z Colinem do późnej nocy, byle tylko zdać egzamin i nie słuchać dalszego mędzenia jego mamy. Ciekawe tylko, na jakim poziomie byłaby jej edukacja, gdyby nie rodzina Krukona.
- No to już wiadomo, kto by ciągle stał pod drzwiami i rozpaczliwie szukał innego Krukona, który odgadnie zagadkę. - Oczywiście, że to była wypowiedź retoryczna. Potrafiła zapomnieć nawet hasła do własnego dormitorium i najczęściej zapisywała je sobie na nadgarstku. Lepiej, żeby nikt tego nie widział... Nie była do końca pewna, czy to dozwolone. W końcu uczniowie z innych domów raczej nie mogą paradować po nieswoich dormitoriach. Uniosła brwi. - To ja cię podziwiam, że jeszcze nie zaliczyłeś spania na schodach.
Taniec... Jak popatrzeć na Colina, to wydawało się superłatwe i zajmujące. Czasem po pijaku dyndali się do jakiejś mugolskiej muzyki i o ile Colinowi szło super (co oczywiste), tak ona przypominała robaka na widelcu. Kilka razy już rozważała, żeby go poprosić o kilka lekcji, ale nie była do końca pewna, czy się w tym odnajdzie. Może kiedyś.
- Gdzieżbym chciała oglądać twoją piękną buźkę przyozdobioną schodem - odparła z udawanym oburzeniem. - Jaki mecz? Wypielisz ich tam wszystkich na tej miotle, zobaczysz. Nawet pomaluję włosy na niebiesko w ramach wsparcia jako kibic - zapewniła do bez żartu. Niemal cotygodniowa zmiana koloru włosów należała już do jej rytuału i kto jak kto, ale Colin już dawno się do tego przyzwyczaił. Czasami nawet żartowali, że Ava przeżywa nadal nastoletni bunt.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Cóż, Ava i Colin na ogół już od dziecka byli nierozłączni, więc cała jego rodzina przyzwyczajona był do tego, że zawsze chodzi z Puchonką w pakiecie. I nikomu to właściwie nie przeszkadzało. Bo czemu miałoby? W końcu w niczym im nie przeszkadzała, a Colin przynajmniej nie wychował się na odludka, który całymi dniami tylko tańczył i siedział w książkach. To, że z czasem zaczęli podkradać wino z piwniczki, było tylko nieistotnym szczegółem. To już były zalety (albo i nie) dorastania. A to, że motywowała do nauki nie tylko własnego syna, ale i Avę, pani Parker traktowała jako osobisty sukces wychowawczy. A ich pozytywne oceny cieszyły ją jeszcze bardziej.
- Może nie byłoby aż tak źle - stwierdził rozbawiony. W końcu ich wspólna nauka musiała przynieść jakieś efekty, a nie wszystkie zagadki i pytania kołatki były jakieś wybitnie misterne. Ava miała czasem skłonność do przesady. - Wiesz, zawsze można czekać aż prefekt będzie wracał z patrolu. A we dwóch już zawsze coś się wymyśli i odpowie na zagadkę - powiedział, wzruszając ramionami. W końcu na wszystko można znaleźć jakiś sposób. Nawet na takie coś jak dziwna zagadka.
Taniec w wykonaniu Colina wyglądał łatwo, bo Krukon miał to we krwi. W końcu jego matka była zawodową tancerką zanim przytrafił jej się wypadek, a chłopak odziedziczył te zdolności po niej. Jednak nawet w jego przypadku wymagało to treningów, choć raczej nie w przypadku takiego zwykłego bujania się do muzyki, a tańca zawodowego.
- Dobra, dobra. Już nie udawaj, że nie sprawiłoby ci to jakiejś dzikiej, wewnętrznej satysfakcji - prychnął rozbawiony. Jak to w przypadku przyjaciół - jednemu zdarzało się śmiać z wpadek drugiego. - Och, od razu mi lepiej na duszy - powiedział, z uśmiechem czochrając włosy Avy. Fakt, Puchonka kibicowała mu chyba zawsze, ale nigdy nie widomo, czy nie odezwie się w niej solidarność z własnym Domem.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Był plus tego, że się zawsze trzymali razem (a tak przynajmniej żartował jej tata): kiedy się wołało jedno dziecko, to zawsze przybiegali oboje. No chyba, że któreś akurat utknęło w łazience, z mniej lub bardziej ważnych powodów. Przynajmniej rodzice wiedzieli, że dzięki Colinowi dziewczyna siedzi w książkach. No bo co tu robić, kiedy idziesz do kogoś a ten akurat się uczy? Głupio siedzieć i czekać, aż skończy. Tym bardziej kiedy samemu miało się zaległości. Nie zaczerpnęła zbyt wiele mugolskiej szkoły, najbardziej pamiętała jakieś szlaczki, reszta była niemal całkowicie zamazana. No ale skoro dziś potrafiła czytać i liczyć, to chyba wszystko poszło dobrze. Chyba. A podkradanie wina? Dorośli woleli taktycznie udawać, że niczego nie widzą - oczywiście jeśli akurat ukradziona butelka nie stała bezczelnie na środku biurka, a oni rozwaleni jak jaśniepaństwo na fotelach. Wtedy to nawet im wypadało, jako rodzicom, upomnieć ich.
- Nie dla mnie. Dobrze jest, jak jest. Ty sobie wymyślaj odpowiedzi do zagadek, a ja będę siedzieć w kuchni tak często, jak się da. - W ogóle nie mogła sobie wyobrazić rozwiązywania zagadek. Ciekawe, czy w Ravenclawie znajdował się ktoś podobny do niej (czyli tak samo mało kumaty i nierozgarnięty), przez co koczuje na schodach tak, jak ona by koczowała. - Prefekt jeszcze by sobie żarty stroił czy co innego. Wiesz, że ta odznaka czasami robi z człowieka mendę - powiedziała, tym razem nie przesadzając. Dość często dało się zauważyć to zjawisko na szkolnych korytarzach. Oby żadne z nich nigdy nie zostało prefektem. Ciekawe, czy też by im tak odbiło od nadmiaru "władzy".
- Może trochę tak, ale to byłyby chyba całkowicie odmienne uczucia. Z jednej strony śmiech bo żeś zaliczył ziemię, ale z drugiej bym się martwiła. Tak, martwiła - powtórzyła, kiedy zauważyła jego wzrok. Oczywiście oboje wiedzieli, że serio by się martwiła. Troska to było coś całkowicie normalnego w ich relacji.
No, nie było powiedziane, że nigdy jej się nie odmieni. Więź między nimi była jednak dość mocna, a że quidditch jej nie pociągał, to zdecydowanie bardziej wolała kibicować jemu niż własnej drużynie. Dopóki nikt się o to nie czepia, to jest dobrze.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
No cóż, ich znajomość jak widać miała pozytywny wpływ pod różnymi względami na oboje. No i cóż - sam fakt posiadania takiego przyjaciela, z którym znało się od zawsze i można było pogadać chyba o wszystkim, był na swój sposób budujący. Colin był właściwie tak przyzwyczajony do tego, że prawie zawsze i wszędzie łażą z Avą razem, że nie wyobrażał sobie, by mogło być inaczej. Podejrzewał, że nawet ich rodziny były by taką zmianą sytuacji cholernie zdziwione. A na pewno rodzina Colina, która traktowała Avę jak jedną z krewnych. Nawet to podkradanie prze nich wina traktowano z przymrużeniem oka. Niedługo i tak będą przecież dorośli, a jedna butelka wina raz na jakiś czas na pewno nie wpędziłaby ich w jakieś wielkie kłopoty.
- Oo, siedzenie w kuchni brzmi dobrze. Nie zapominaj, że masz mnie zabierać ze sobą - powiedział rozbawiony. W końcu obżeranie się we dwójkę było lepszą perspektywą niż przesiadywanie w wielkiej zamkowej kuchni samotnie. Choć oczywiście nie wszystko i nie zawsze robili razem. Nawet ich nierozłączność miała swoje granice. - W sumie masz trochę racji. Na szczęście raczej nigdy się o tym nie przekonam osobiście - stwierdził, całkiem z tego faktu zadowolony. Nie miał jakichś chorych ambicji na zostanie prefektem. Dobrze mu było w roli normlanego, przeciętnego ucznia, jakich pełno było w Hogwarcie.
- No dobra, to mi wystarczy. Mój ty najlepszy kibicu - dodał z uśmiechem. Faktycznie, jakby nie patrzeć - byli najlepszymi przyjaciółmi, więc to normalne, że się martwili o siebie nawzajem. Już nawet w dzieciństwie tak mieli. Jego mamuśka opowiadała czasem, że gdy tak biegali razem jako brzdące i jedno się wywróciło, to drugie płakało razem z tym poszkodowanym. - Idziemy dalej? - zapytał, wskazując ruchem głowy drogę w dół schodów. Colin nie lubił zbyt długo siedzieć w jednym miejscu; no chyba, że się uczył.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Ich rodziny były zadowolone z relacji dzieciaków też z innego powodu, mianowicie tamci zajmowali się sobą, a rodzice mieli święty spokój. No i wiadomo było, że jak zawołają jedno, to przylecą oboje. Pozytywy decydująco przeważały nad negatywnymi stronami tej całej sytuacji. Nie było na co narzekać.
Za to dzieciaki owszem, miały na co narzekać. Zwłaszcza Ava na swoją matkę. Po dłuższym czasie stwierdziła, że taka musi być kolej rzeczy i olała sprawę. Czasami myślała nad tym, że nie jest to całkowicie właściwe podejście, jednak czuła też, że bez pomocy specjalisty by się nie obeszło. A na takiego ciężko trafić; miała wrażenie, że lekarze tylko doją kasę za wysłuchanie pacjenta przez cały czas trwania sesji.
Uśmiechnęła się tylko. Oczywiste było, że nie będzie wybierać się do kuchni sama (nie licząc późnych wieczorów). Jedzenie w ulubionym towarzystwie smakowało o wiele lepiej.
- Ma się rozumieć - odparła takim tonem, jakby to było oczywiste. Bo i było. - Idziemy.
Kręgosłup już jej zdrętwiał od tego siedzenia. Przekonała się o tym, kiedy wstała ze schodów. Oczywiście mogłaby trajkotać dalej z Colinem, ale jak już zaczął się temat jedzenia, to pewnie zgłodniał i dlatego chciał iść. Ona zresztą też. Wykorzystując chwilę nieuwagi, odebrała mu piłkę z ręki i zbiegła w dół schodów, spodziewając się, że Krukon zacznie ją gonić.
/zt x2
|