Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 72
Dom Clarków
Z zewnątrz to zwykły, mugolski dom na przedmieściach Dover, miasta położonego w przepięknej okolicy słynącej z białych, kredowych klifów. Z tyłu domu znajduje się obszerny taras z ławkami i sporym stołem jadalnym - idealna miejscówka na imprezy i spotkania ze znajomymi. W środku większa część pomieszczeń urządzona jest zgodnie z gustem mamy Kiry; jest schludnie, ładnie, przytulnie i vintage. Pokój Kiry - czy jak to nazywa jej mama, NORA Kiry - to taka typowa siedziba zbuntowanej, współczesnej nastolatki, co nie przeszkadza nikomu oprócz pani Clark, kiedy raz na czas wpada na kontrolę czystości.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
17 sierpnia 2020; 14:30
Jeśli czegoś w tym domu brakowało, to jej obecności.
Jak zwykle spóźniona, choć niedużo, pojawiła się piękna jak zwykle, z każdym szczegółem w sobie tak zadbanym, jakby szła na pokaz mody co najmniej. Zanim w ogóle rozbrzmiał dzwonek do drzwi, słychać było stukanie obcasów kiedy smukła blondynka kobieco bujając biodrami, niespiesznie zmierzała na ganek. Czarne szpilki zaskakujaco dobrze pasowały do czarnych, skórzanych spodni, czarnej, obcisłej bluzeczki odkrywającej brzuch i marynarki z czarnego, sztucznego (oczywiście) futra. Wyprostowała swoje długie, platynowe włosy, a oczy zarysowała czarną kredką, nadajac sobie drapieżnego wyglądu. Jej perfumy z dodatkiem tuberozy, przywodzące na myśl jaśmin czy konwalię, powiodły po ulicy delikatną, ledwo uchwytną wonią.
Dzwonek rozbrzmiał, a ktokolwiek otworzył, spotkał się z typową sukowatą miną, jaką można spotkać u większości kobiet mających pozornie neutralny wyraz twarzy. Posłała pani Clark oszczędny uśmiech, raczej przywodzący na myśl jesienne mrozy niż letnie ciepełko.
- Dzień dobry, ja do Kiry. Jest w domu, jak dobrze słyszę?
Kiedy ją wpuszczono i łaskawie pokazano gdzie iść, nie zdejmując szpilek, poszła dumnie do sypialni, absolutnie bez pukania wchodząc jak do siebie z uniesioną ręką i spojrzeniem niemego "bitch". Torebka na jej zgiętej ręce zakołysała się krótko.
- Jeśli mamy dziś imprezować, to nie przy tej muzyce - rzuciła mimo wszystko ciepły głosem, ciesząc się, że widzi Gryfonkę.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 72
Spędzanie wakacji w domu potrafiło być dla Kiry naprawdę nudne. Głównie dlatego, że w ich najbliższej okolicy nie było dzieciaków w jej wieku, a starzy znajomi jeszcze z mugolskiej podstawówki trzymali się razem i na dodatek mieszkali w centrum Dover. Dlatego dziewczyna raczej spędzała wtedy czas z rodzicami, pomagając im w domu (chociaż w 2020 roku wypasanie owiec zapewne nie jest zbyt trendy zajęciem), grając z nimi w karty czy po prostu opowiadając o czarodziejskim świecie, który wciąż miał tajemnice i przed nią, i tym bardziej przed jej niemagicznymi rodzicami. Ileż jednak można kisić się z własnymi starymi albo samą sobą, dlatego Kira korzystała z tego, że państwo Clark są niezbyt surowi i na dużo jej pozwalają, i średnio trzy-cztery razy w ciągu wakacji albo zapraszała kogoś do siebie, albo sama wyjeżdżała w odwiedziny. I pewnie byłaby lepszą gospodynią, wyszła po swoją dzisiejszą gościnię na podjazd i oprowadziła ją po domu, gdyby akurat nie była zajęta agresywnym rapowaniem po niemiecku, oczywiście bardzo kalecząc ten piękny język. Dobrze, że rodzice nie znali niemieckiego, bo ordynarny tekst odbijał się echem po całym domu i był nawet słyszalny na zewnątrz. Nic dziwnego, że Kira nie usłyszała jak ktoś wchodzi do pokoju.
— Doch bis dahin, Digga, mache ich Schnapp, ey, was hast du... cholera jasna, Heather!!! — Agresywny rap zmienił się w przerażony krzyk, kiedy blondynka nagle została zauważona. Kira natychmiast nieco ściszyła muzykę, która nadal jednak dudniła dość głośno. — Już jesteś? Boże, to dla mnie odwaliłaś się jak szczur na otwarcie kanału...? Mama nie dostała zawału na twój widok? Siadaj — nawijała, jednym ruchem zrzucając stertę ciuchów z łóżka i wskazując przyjaciółce miejsce. — Nie zgubiłaś się po drodze? Mówiłam, że poznasz okolicę po pastwiskach i zapachu wsi, ale to w sumie wszędzie wokół Dover tak jest... No ale dobrze że jesteś, napijesz się czegoś? I co ci nie pasuje w mojej muzyce, ha? Poznaję lepiej kulturę europejską...
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Dopiero na przekleństwo Kiry uśmiechnęła się szerzej, by zaraz zaśmiać się lekko. Boże, co ona widzi... Toż to przecież pokaranie wszelkiej szeroko pojętej kobiecości! Czasem Heather zastanawiała się czemu aż tak lubi Kirę, przecież były od siebie tak... Różne. Ale może to dlatego właśnie? Drugiej siebie chyba by nie zniosła.
- Spóźniam się żebyś się stęskniła, a ty nawet nie słyszysz jak wchodzę, no ładnie. - Odłożyła torebkę gdzieś, gdzie aktualnie był skrawek wolnego miejsca, byle nie na podłodze, po czym opadła na zrobione na łóżku miejsce, zakładając nogę na nogę. - Nie wiem, nic nie mówiła faktycznie, ale nie wiem czy to zawał czy po prostu miała to gdzieś. - Wzruszyła ramieniem. - Poza tym nie wystroiłam się, normalnie wyglądam. Ty chyba nie widziałaś mnie wystrojonej.
Faktycznie jakoś spodziewała się... Większej cywilizacji. Trochę smutno. Dobrze, że wzięła na zmianę płaskie buty, bo trochę słabo by mogło być. Nadal bardzo ładne buty, ale szpilki na polach to trochę kłopot.
- Jakoś dałam radę, a na pewnym etapie szłam po prostu za... Muzyką. - O ile można to tak nazwać. - A rozumiesz ten język czy śpiewasz tak po słuchu?
Uniosła brew, lustrując ją wzrokiem z rozbawieniem. A mówiąc o piciu...
- A co masz? Jakiś gin, wino? Chyba że proponujesz mi wodę... - Byłaby zawiedziona! - Bo pijemy coś dzisiaj, nie? Jak mamy tego słuchać, potrzebuję proocentu obowiązkowo.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 72
Faktycznie przy Heather to Kira wyglądała jak jakiś jeden wielki łach. Szerokie dżinsy, obcięte kilka centymetrów na kostkami i mocno podziurawione, obszerna bluza ukrywająca zdecydowanie krąglejsze kształty, niż są powszechnie podziwiane i kapcie-pandy wciśnięte na jaskrawozielone skarpetki. Heather i tak miała szczęście, że Kira trochę się jej jednak spodziewała i miała chociaż kreski narysowane, a w uszach kolczyki. Może i przywodziła na myśl młodocianą dilerkę narkotyków, ale taki styl lubiła najbardziej. — No ciekawe czy ty byś coś usłyszała — mruknęła Kira, wciskając tyłek gdzieś obok Heather i mierząc ją jeszcze raz spojrzeniem. — No, stęskniłam się tak czy siak, ale boję się przytulić żeby ci stroju nie zniszczyć albo makijażu nie rozmazać — dodała jeszcze żartobliwie, ale i tak objęła przyjaciółkę i złożyła na jej policzku mokrego, ciociowego całusa. — Pamiętaj, że ona jest moją matką. Oczywiście, że musi mieć generalnie wyjebane, inaczej by dawno ze mną zwariowała.
Kira nigdy nie ukrywała tego, że mieszka w okolicy, w której czas trochę się zatrzymał. Może niełatwo było to powiedzieć, patrząc na nią - w końcu ubierała się jak zwykli ludzie z miasta, chociaż trochę bardziej oryginalnie.
Uśmiechnęła się na pytanie o muzykę. — Wpisuję w internet i uczę się tekstu — odparła zgodnie z prawdą. Bo czemu miałaby kłamać, prawda? Heather też była mugolaczką, więc Kira raczej nie musiała jej tłumaczyć jak to wszystko działa. Jednak pytanie o alkohol trochę zbiło ją z tropu. Nie miała nic przeciwko używkom, chociaż zgodnie z prawem nie powinna o nich nawet myśleć. W domu jednak paradoksalnie trudniej było się ukryć niż w Hogwarcie. — Nnno wiesz, nie ma jeszcze trzeciej. Mama pewnie zawoła nas na obiad, więc trzeba utrzymać formę. Ale wieczorem możemy zrobić napad na spiżarnię, jest tam pyszne śliwkowe wino od mojej babci. Kozackie! Więc na razie musisz się zadowolić wodą, pijusko. Ewentualnie sokiem pomarańczowym, bo chyba gdzieś jest. A muzykę zawsze można zmienić, chociaż nie wiem, co ci się nie podoba w niemieckim rapie! — zaśmiała się lekko i zamajtała nogami.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Zaśmiała się, odpowiadając przytuleniem. Może i ona jej nie obcałowywała, była raczej typem subtelnych muśnięć policzkami mających symbolizować te całowania właśnie, ale skoro dzisiaj nigdzie nie wychodziły, łaskawie nie złościła się na zjedzenie kawałka jej perfekcyjnego (przynajmniej do tej pory) makijażu.
- Ja też, dobrze cię widzieć. No tak, racja, pewnie ma już swoistą znieczulicę. Ciężko nagle zobaczyć kogoś skrajnie kobiecego i wypachnionego po tym, jak jej córka widać raczej prędzej spuści komuś wpierdol na dzień dobry.
Wszystko jednak mówiła z przyjaznym rozbawieniem, absolutnie nie mając zamiaru i potrzeby szczerego krytykowania sposobu bycia dziewczyny. Mogła być taka, jaka chciała, tak samo jak Heather nie chciałaby żeby Kira najeżdżała na jej obnoszenie się ze swoimi wdziękami. Szanujmy się, a nikomu nie stanie się krzywda!
- Ah... No dobra, tak też można. To prawie jak moja nauka francuskiego. Piękny język, doprawdy, i przydaje się na wielu... Szczeblach, życia. - HEHE. - Poza tym u kobiet brzmi bardzo wdzięcznie. Nawet jak kogoś obrażasz! Moim zdaniem to wspaniałe.
Uśmiechnęła się szczerze uradowana, odrzucając kurtynę włosów za ramię żeby nie łaskotały jej po przedramieniu. Machnęła lekko dłonią ku Kirze.
- Dobra dobra, spoko, jak mnie ma matka za pijaństwo wywalić to nie ma co. Wieczorem chętnie, kocham domowe wina. A teraz woda mi wystarczy, nie powinno się zbyt dużo cukru ogólnie spożywać. Bez obrazy, jesteś seksowną dziunią tak czy siak, mam na myśli zdrowie i fakt, że to ja muszę sobie w tym roku męża znaleźć.
Odetchnęła głęboko, rozglądając się uważniej po pokoju. Był... Mroczny. Zdecydowanie. Nie w jej stylu, ona sama miała pokój jasny, oświetlony, niczym pałac, tylko taki w wersji kompaktowej.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 72
Młodsza Gryfonka była raczej wylewna z uczuciami i gestami, a ciociowe buziaki wydawały jej się też bardzo zabawne. Zwłaszcza, kiedy miała do czynienia z kimś ze swoich kolegów, kto nie był szczególnie przytulaśny - wtedy widok obcierania polika i ostentacyjnego wzdrygania się bawił ją szczególnie. — E tam wpierdol od razu, chociaż zaklęciem bym miotnęła. Merlinie, swoją drogą to nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mi czarów w wakacje. Ty sobie możesz posprzątać w pokoju zaklęciem, szczęściaro, a ja? — Rozłożyła dramatycznie ręce, ogarniając wzrokiem dosyć umiarkowany bałagan, złożony głównie z rozwalonych tu i ówdzie ciuchów o różnym stopniu czystości, pogniecionych papierów i połamanych piór. Pokój Kiry miał może i design mugolski, ale rupiecie, które się w nim poniewierały, były bardzo interesującym miksem zwykłych dziewczyńskich klamotów i jakichś czarodziejskich pierdół. Ot, chociażby w nogach łóżka leżał zaczęty referat na historię magii, a na biurku pośród mugolskiej fantastyki walały się szkolne podręczniki Kiry. Różdżka za to zajmowała honorowe miejsce na najbardziej uporządkowanej półce przy łóżku. — Co do francuskiego, to dla mnie brzmi trochę jak gołębie, a trochę jak dławienie chujem, ale co kto lubi, Heather — zażartowała, opierając się o ścianę i spoglądając na przyjaciółkę z łobuzerskim uśmiechem. Po chwili jednak klasnęła w ręce i poderwała się z łóżka, bo wpadła na pomysł, co mogłyby porobić do wieczora, zanim się schleją, popłaczą, pośmieją i pójdą spać, bo tak zazwyczaj przebiega cykl picia dwóch koleżanek. — To co, ja skoczę po wodę, a ty błagam włóż na siebie coś wygodniejszego, bo zabiorę cię w miejsce, gdzie na szpilkach stanowisz zagrożenie dla siebie i innych. A co do cukru, to chrzanić go. Ale dzięki za uznanie dla moich wałeczków — mruknęła, poruszając porozumiewawczo brwiami. — Mimo wszystko nie wiem, na cholerę ci mąż. Moja mama ciągle powtarza, że mężczyźni to tylko utrapienie, niepotrzebny stres i duże dzieci. No, ale jakoś się jeszcze z tatą nie rozwiodła, więc może da się tak żyć... — Wzruszyła ramionami, po czym wypadła z pokoju i poleciała po wodę dla Heather, a dla siebie przyniosła sok. — Zabiorę cię na klify — powiedziała tajemniczo, upijając łyk soku.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Uśmiechnęła się szerzej, po czym pokręciła lekko głową.
- Może, ale ja nigdy nie mam bałaganu w pokoju, kochana. Spójrz jak się ubieram, umarłabym jakby moja sukienka była pognieciona na wieszaku. Zbrodnia dla ubrań i dla mnie. Oczywiście często mam na sobie pogniecione obrania, ale po tym jak zakładam je po raz drugi danego dnia.
Mrugnęła do niej, naturalnie mając na myśli tylko jedno, to, w czym była najlepsza. Relacje międzyludzkie na poziomie intymnym to była jej supermoc, można tak powiedzieć. I to nie tylko jej opinia! O ironio, jednocześnie twierdziła, że jest zupełnie inna niż jej matka robiąca dokładnie to samo, tylko za pieniądze.
Cii...
- Znaczy wiesz, dławienie chujem brzmi odrobinę inaczej, WIEM, ale powiedzmy, że wiem co masz na myśli, mon'amoir.
Uniosła brwi na jej stwierdzenie.
- Seksownych wałeczków. - poprawiła z rozbawieniem, unosząc palec wskazujący.
I faktycznie, kiedy wyszła, jedyne co zrobiła, to zmieniła buty na płaskie. Co przeszkadzała reszta? Co z tego, że diament będzie turlał się w błocie? Ona jeszcze tego nie wiedziała, a nie po to się odstawiła żeby teraz się rozbierać. Również zwyczajnie nie przejmowała się, bo czary upiorą każdą zjebaną plamę, tak w razie co.
- Klify? Cudownie, romantycznie. A świeczki i kocyk też masz? - oczywiście wszystko mówiła z ironią i z rozbawieniem, rozwalając się na łóżku powabnie. - Mnie mąż jest tylko żeby mógł dawać mi seks i pieniądze, poza tym może skisnąć bylebym była zostawiona w spokoju. Wygoda, kochanie. Mężczyźni to zajebiście prosty gatunek, starczy wiedzieć jak poruszyć biodrem i są cali twoi.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 72
Kira pokiwała głową powoli, bo oczywiście, że Heather wyglądała na kogoś, kto nie toleruje bałaganu. No ale trudno, przyjechała do Kiry, więc musiała liczyć się z tym, że ta dziewczyna była jak tornado, w jej pobliżu nie mogło być ani spokojnie, ani zbyt uporządkowanie. Widać to było zresztą wyraźnie po jej nieco zagraconym, ale wciąż dość przytulnym pokoju. — Dobra, pani Rucham-Wszystko-Co-Się-Rusza, czaję aluzję — mruknęła Kira, która jednak nie miała z tym problemu. Ludzie różnie mówili o Heather Hatheway, ale jak dla Kiry to niech każdy robi co chce i nie wtyka nosa w nieswoje sprawy. Poza tym slutshaming w 2020 był już niemodny. — Dławić mi się jeszcze nie zdarzyło, ale myślę, że to podobny dźwięk. Może właśnie dlatego o francuskim mówi się, że to język kochanków — rzuciła, wzruszając ramionami. Zapewne jej rodziców przyprawiłaby o zawał wieść o tym, że ich ledwie piętnastoletnia córka ma już za sobą jakieś pierwsze erotyczne uniesienia, a jednak - to już się zdarzyło i Kira nie czuła się z tym w żaden sposób inaczej, gorzej czy lepiej, po prostu whatever. Chociaż była bardzo odmienna od przyjaciółki pod wieloma względami, tak oddzielanie wyższych uczuć od seksu wychodziło jej całkiem nieźle. Nie przesadzajmy też, nie przeleciała połowy Hogwartu, nic z tych rzeczy, a w chwili obecnej nie była w żadnym związku (zresztą nigdy nie była), ale gryfońskie zakrapiane imprezy już dały jej się we znaki i zdecydowanie miała o czym pisać w pamiętniczku. — Dobrze, że to podkreślasz, bo bym się nie domyśliła — zaśmiała się, wykonując w swojej półleżącej pozycji taniec brzucha.
Klify były ulubionym miejscem Kiry w okolicy. Zresztą to właśnie z nich słynęło Dover, no i oczywiście ze swojego portu, ale to drugie nie było tak urokliwe. Świeczek może i nie miała, ale kocyk się znalazł (bardzo romantyczny, nieco zmechacony z wizerunkiem Kaczora Donalda), a po zamianie kapci na trampki również Kira była gotowa do drogi. — Seks i pieniądze, to brzmi jak dobry deal, trzeba sobie tylko znaleźć jakiś bezproblemowy egzemplarz — mruknęła dziewczyna, sięgając po różdżkę i wciskając ją pod bluzę, za pasek spodni. Widząc spojrzenie przyjaciółki rzuciła tylko: — No wiesz, nie czaruję poza szkołą. Wylaliby mnie. Ale nigdy nie wiadomo, czy nie wydarzą się uzasadnione okoliczności. Jesteś gotowa? A może jesteś głodna? Raczej wrócimy na obiad, u nas je się dość późno, ale możemy zabrać coś na przekąskę, mama zrobiła pyszne rogale ze szpinakiem...
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Cóż, w zasadzie była w pełni na to przygotowana i choć były w różnych klasach, gdy zachodziła do jej dormitorium, widziała jej łóżko nie raz, i jego okolice. Ba, widziała samą Kirę, ta dziewczyna była ogniem i mieczem, niemożliwe żeby ktoś taki miał wokół siebie porządek. I choć sama Heather nie lubiła bałaganu, jakoś jej to pasowało do Kiry, i zupełnie nie w negatywnym tego stwierdzenia znaczeniu. Po prostu w ten sposób czuła, że wszystko jest takie, jakie być powinno, i komfortowo było jej przebywać w środowisku, jakiego się spodziewała i akceptowała.
- Bez przesady, nie wszystko. Lamusy dupa cicho czy jak to mówią, tak czy siak, sypiam tylko z albo seksownymi facetami, albo bogatymi, ewentualnie jak mają coś do zaoferowania, co jest warte aż takich poświęceń. Chociaż to akurat rzadko, bo faceci poza pieniędzmi są raczej do niczego.
Dosyć ostry i surowy osąd, jednak w zasadzie dosłownie tak uważała. A po co to? Do przyjemności, ale tą mimo wszystko mogła sama sobie zapewnić. No ale dobrze seks. Do tego pieniądze, bo chociaż rozumem to nie grzeczy, to sam fakt bycia mężczyzną sprawia, że może więcej i osiąga więcej. Przykre, ale prawdziwe. I dosłownie tylko przez te dwie rzeczy potrzebowała faceta. Gdyby nagle miała milion w kieszeni, byłaby na zawsze szczęśliwą starą panną, może z własnym obserwatorium nieba? To byłoby coś...
- Upewniam się tylko, że doceniasz każdą część swojego ciała, kochanie. Dbam o twoją samoocenę, nie ma za co! - Uśmiechnęła się z udawaną dobrodusznością, chociaż faktycznie zupełnie nie uważała żeby figura Kiry była niewłaściwa. Są mężczyźni czy kobiety, co by za nią były w stanie zabić, tak samo jak i za linie ciała rzeźbione jak u modelki, w przypadku Heather. Kwestia gustów i tego, czy same siebie akceptowały. Jeśli kobieta kocha siebie, wszyscy inni też ją pokochają. Moc jajników i pewności siebie jest niewiarygodna.
- No, niby tak. To już rzecz manipulacji albo tego na ile taki gach by sobie cenił ładną panią u boku. Wiesz, niektórzy chcą tylko robić swoje, ale dobrze jest się pochwalić, bo czują się ze sobą lepiej. Taka jest moja teoria. Bo patrz, dlaczego niby bogaci wiecznie muszą mieć obok siebie jakąś dziunię prosto z wybiegu? W najdroższych ubraniach, ustach zrobionych na nowo... To wszystko nie dla niej, tylko dla niego, żeby poczuł się panem życia. Więc jak już poznać takiego na tyle by wiedzieć jak sprawić żeby czuł się wielkim królem i władcą, masz to jak w banku.
Tak, wszystko sobie dokładnie przemyślała. Zmieniając niechętnie buty na płaskie, ufając, że Kira wie co mówi i faktycznie w szpilkach się zabije albo przynajmniej połamie nogi, popatrzyła na Gryfonkę akurat gdy ta brała różdżkę. Ona swojej nie brała, po co? Co zabawne, ona akurat mogła już czarować... Ale na polach raczej nic się nie stanie, a w torbie jest jej dobrze, na cholerę brać ją wszędzie ze sobą?
- Tak, chyba jestem. Możesz zabrać, szpinak jest zdrowy, wchodzi w zęby, ale co najwyżej nas pewnie komar wyśmieje. - Bo nie sądziła żeby żywą duszę spotkały na całej tej wyprawie.
|