Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Kuchnia Kuchnia w Hogwarcie należy do jego największych pomieszczeń. To tu mnóstwo skrzatów codziennie przygotowuje każdy posiłek zarówno dla uczniów, jak i pracowników szkoły.
Rozstawienie długich stołów imituje to z Wielkiej Sali, aby następnie wszystko lądowało na swoim miejscu piętro wyżej.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
2 wrzesień, 12.00
Na ten moment czekała niemal przez całą podróż pociągiem. To było jej ulubione miejsce w zamku niezmiennie od początku nauki tutaj. Czuła się jak u babci w domu. Skąd skrzaty nabyły umiejętność tak dobrego gotowania? Chętnie pobierałaby u nich jakieś nauki, bo była kulinarną amebą. Szczyt jej umiejętności to wszelkie rzeczy z jajek, a najbardziej lubiła jajecznicę z prażonym słonecznikiem i tostami. I posypana rukolą.
To samo postanowiła zamówić u skrzatów. Korzystając z tego, że była sama, pospiesznie wygrzebała z torby paczkę fajek i zaciągnęła się. Tego jej brakowało po tym chaosie na peronie. Teraz można było w spokoju pogrążyć się we własnych myślach. Wyjęła jeszcze butelkę, w której miała resztkę "soku" (a był to sok wymieszany z wódką). Colin gdzieś się ulotnił pospiesznie po dotarciu na miejsce. Przypuszczała, że poleźli razem do pokoju wspólnego razem z tym nowym, który nosi dziwne majtki.
Skrzywiła się i strzepnęła popiół. Jak dotąd nie przeżyła nic równie dziwnego, przynajmniej jeśli chodzi o oczekiwanie na pociąg do Hogwartu. Brakowało tam jeszcze jakiejś dramy z nauczycielami. To by dopiero było.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
ubogi |
Bi |
Pióra: 0
Hogwart. Adrian nie mógł się doczekać kiedy to po raz kolejny przekroczy próg murów szkoły. Bardzo za tym tęsknił, to nie podlegało dyskusji. Miał wielu znajomych z którymi spędzał praktycznie całe dnie będąc w Hogwarcie. Ale na szczęście dość szybko minęła mu podróż pociągiem. W pociągu nic szczególnego się nie działo, przynajmniej u niego. Ba! Nawet można powiedzieć, że było nudno.
Wczorajszy dzień był na tyle intensywny, że usnął jak małe dziecko. Zamienił ze znajomymi kilka słów w pokoju wspólnym, trochę się powygłupiali. Dzisiaj jednak przyszedł czas na zwiedzanie lochów, co prawda znał już je dość dobrze, ale to była dobra wymówka, żeby udać się do kuchni. Adrian był lekkim żarłokiem, dość często jadał, bo kochał jeść. Znalazł się w środku wertując wzrokiem wnętrze.
- AVA! - krzyknął do niej podchodząc szybszym krokiem do niej tym samym ją lekko obejmując. No co jak co, ale z puchonami miał bardzo dobry kontakt. Spędzali ze sobą wiele czasu przez cały rok szkolny. Byli do siebie bardzo podobni, mieli również takie samo pochodzenie. Przed pierwszym rokiem nie mieli zielonego pojęcia, że są czarodziejami. A wtedy człowiek to o wiele bardziej przeżywał.
- Jak tam wakacje? - zapytał. Tak naprawdę mało z kim pisał podczas wakacji, może tam zdarzyło się wysłać jeden czy dwa listy, ale nie przypominał sobie, żeby wymieniał z nią korespondencje, ale jak dla niego to i tak nie miało znaczenia. Wakacje to czas odpoczynku od nauki, a również od ludzi.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Z niecierpliwością wyczekiwała pierwszej lekcji wróżbiarstwa. Inni pewnie uważali ją za dziwaczkę z racji jej sympatii wobec tego przedmiotu. Być może również z tego powodu zachowywali taktyczne milczenie. Nie, żeby ją to jakoś wybitnie obchodziło. Niech ludzie sobie gadają co chcą, jeśli mają mieć dzięki temu lepszy humor, jako że mają temat do obgadywania. Smutni są ci, którzy żyją życiem innych.
Drgnęła, słysząc niespodziewany krzyk i z zaskoczenia upuściła fajka. Poczuła zakleszczające się wokół niej ramiona i w tej samej sekundzie jej umysł przyporządkował usłyszany głos do konkretnej osoby.
- Chcesz mnie wykończyć na serce? - zażartowała, strzepując popiół z bluzy. Dobrze, że udało się uratować peta, to był jej ostatni. Inaczej musiałaby iść do walizki. Zaciągnęła się raz jeszcze porządnie i wypuściła dym w stronę przeciwną do Adriana, jednocześnie lustrując go wzrokiem. Niewiele się zmienił przez okres wakacji. - Jak by to powiedzieć... Najdalej wyjechałam na drugi koniec Londynu. - Wymuszony uśmiech. Co za paradoks. Tata-pilot, a ona całe wakacje spędziła w domu. Przynajmniej filmiki jej wysyłał. - Głównie penetrowaliśmy piwniczkę alkoholi rodziców. - Mówiąc "my", miała na myśli swojego przyjaciela Krukona. Taka monotonia życia zupełnie jej odpowiadała i nie czuła się źle z tym, że nie wyściubiła nosa poza granice Londynu. - Może ty masz coś więcej do opowiadania? Opaliłeś się.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
ubogi |
Bi |
Pióra: 0
Wróżbiarstwo? Adrian również bardzo lubił ten przedmiot. Nawet można powiedzieć, że bardzo chętnie przychodził na te zajęcia. Może dlatego, że był mugolakiem? Może to dlatego takie możliwości mu jak najbardziej odpowiadali. Wiele osób się z tego śmiało, z tego przedmiotu jak i z niego, ale nie przejmował się tym mimo iż wieloma rzeczami tak naprawdę się przejmował, taki już z niego typ.
- Ej no nie bój się mnie... Przecież nic Ci nie zrobię. - powiedział do niej i lekko posmutniał, oczywiście udawane. Spojrzał na nią lekko wymownie i wypuścił głośno powietrze z płuc. - Rzuciłabyś to gówno... - mruknął do niej i wzdrygnął się. Jego na szczęście do czegoś takiego nie ciągnęło i bardzo dobrze. On dość mocno o siebie dbał, więc palenie papierosów kompletnie nie wchodziło w grę.
- A to podobnie jak ja... - zaśmiał się. On się już przyzwyczaił do tego, że nie wyjeżdżał na wakacje. Może za dziecka jeszcze tak, ale teraz? Nie było takiej możliwości. Nie mógłby swoich opiekunów tak po prostu zostawić, tym bardziej, że dobrze wiedział iż potrzebują jego pomocy. A z faktu, że nie mieli go na co dzień nie mógł zostawić ich jeszcze w wakacje.
- Nie też nie mam nic ciekawego do powiedzenia, ale już się cieszę tym nowym rokiem szkolnym. - powiedział. Naprawdę się z tego bardzo cieszył, wiadomo, że trzeba będzie się uczyć, no ale w końcu to szkoła. - Serio? - spojrzał na swoje dłonie. No może i faktycznie nieco się opalił, ale on i tak nigdy nie miał z tym problemu.
Ravenclaw |
0% |
Klasa I |
|
b. ubogi |
|
Pióra: 9
Oh, Ava, biedactwo - to twój ostatni papieros i nie będziesz mieć szansy go dokończyć. Przynajmniej nie w taki sposób, w jaki byś chciała.
Skrzaty domowe są, bądź nie bądź, pracownikami szkoły. Prędko dotarła do dyrektora Barcika wiadomość o dwóch delikwentach nie tylko zasmradzających dymem kuchnię ale i brudzących ją popiołem, że o butelce alkoholu wymieszanego z sokiem już nawet nie wspomnę i uciekaniu z lekcji też nie. Mimo pobłażliwego podejścia do uczniaków, jakie Barcik miał wobec uczniów w początkach roku szkolnego, nie mógł odpuścić podobnej przewiny. Wezwał Błyskotkę - pojedynczy skrzat z jego Dyrektorskiej Ekipy Respektowania Prawa wystarczał zdecydowanie do podobnej misji karnej.
W kącie kuchni pojawiła się mała figurka w czarnej poszewce na poduszkę, ze starym krawatem przewiązanym wokół głowy - Błyskotka bardzo do serca brała sobie rolę ninja DERPa. Pstryknęła kościstymi paluszkami na co papieros w palcach panny Clevers stał się dziwnie oślizgły ale i lepki, niemożliwy do odklejenia od skóry. Wyrosły mu w przeciągu sekundy oczy rodem z anime, urocze bądź przerażające, zależy chyba od osoby. Filtr zmienił się w mięsiste usta posyłające Avie całusy, oczy zaś puszczały na zmianę zalotne perskie oczka. Biel papierosa była miękka jak ciało przeciętnej dżdżownicy, z wyjątkiem tyłka, który przyjął nieregularny szaro-czarny odcień spopielałej końcówki. Ciało papierobaka wygięło się w kształt podkowy i z przeciągłym a głośnym jak grzmot odgłosem pierdnięcia śmierdzącego palącym się tytoniem zaczął sypać z tyłka wprost w twarz Avy złoto-czerwonym brokatem oraz szarym konfetti. Zarówno brokat jak i konfetti przylegało do skóry panny Clevers jakby je ktoś do niej przykleił magicznie wzmocnionym super-glue.
Błyskotka, wykorzystując zamieszanie jakie powstało wokół pierdzącego brokatem papierobaka, wstrzeliła z procy wprost w szyjkę butelki małą kuleczkę. Mętna perełka zawirowała w butelce pochłaniając z mieszanki cały alkohol, i w miarę wchłaniania rosła aż wyglądała jak półprzezroczysta żaba. Żaba radośnie zapluskała w soku, czknęła, zaśmiała się skrzekliwie i spojrzała na Avę. Przylgnęła do szkła, o ile jej pijane ruchy dało się jakkolwiek określić, i polizała wnętrze butelki z szerokim uśmiechem.
- Ja cię - czknięcie - kocham, a ty mnie chcesz wypić - rechotliwym głosem mówiła do Avy alkoholowa pijana żaba. - Prawie jak ja cię kocham a ty - czknięcie - śpisz. Będziemy Romeem i Julią Hogwartu!
Ześlizgnęła się po szkle, sok zabulgotał. Jeśli panna Ava miała nadzieję, że żaba się utopiła, nie był to jej szczęśliwy dzień. Żaba wypłynęła na wierzch, dryfując na plecach z nogami skierowanymi ku szyjce butelki, śpiewając klasyk Celestyny Warbeck przez czknięcia i chichoty.
Błyskotka w tym czasie wsunęła obu uczniom liściki od dyrektora do toreb i puf! już jej nie było. Jeśli uczniaki w tym roku będą tak nierozsądne to, z pewnością, dorobi się premii w postaci wymarzonego wodnego łóżka. Nie ma bata.
„Drogi mikro-przestępco!
Mnie również trudno się przyzwyczaić do dnia roboczego po miesiącach lenistwa, nie usprawiedliwia to jednak łamania szkolnego regulaminu w tak mało inteligentny sposób. Z przykrością informuję Cię o ujemnych punktach na jakie, mój mały mikro-przestępco, zapracowałeś/-aś w pocie czoła. Minus pięć za łamanie regulaminu, minus pięć za głupotę.
Informuję dodatkowo, że trzecie przyłapanie na łamaniu regulaminu równa się jednorazowemu odebraniu przywileju wizyty w Hogsmeade.
Miłego dnia!
Dyrektor Barcik”
Brokat i papierobakowy pierd zostają Ci, droga Avo, do końca tego wątku, a żaba w butelce dopóki owej butelki nie opróżnisz! Adrianie, niestety byłeś w złym miejscu i o złej porze, bo choć sam nie palisz, to oberwało ci się za tak głupie łamanie regulaminu przez koleżankę. No i nie ładnie tak opuszczać lekcje, panie Robinson...
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Ze znudzeniem obserwowała, jak odwalał się cały ten cyrk z papierosem i jej udawanym sokiem. Serio nie można było ograniczyć się do samego liściku?
- No tak, teraz będę siedzieć z tym gównem - mruknęła, chowając rękę pod stół, żeby nie musieć tego oglądać. Liścik wrzuciła do kominka po przeczytaniu. - No i tak, mój drogi Adrianie. Zastanów się, czy chcesz się ze mną zadawać - dodała żartem. W ramach rekompensaty postanowiła nigdy więcej nie palić w jego obecności, choć dzisiejsza sytuacja była wyjątkiem; w końcu to on podbił do kuchni, kiedy ona już tu była. Cieszyła się, że tak się stało, to znaczyło że nie będzie musiała go później szukać w pokoju wspólnym.
Zaczęła odnosić wrażenie, że nikt nie spędził tych wakacji jakoś wybitnie ciekawie. No, jeśli pod "ciekawie" rozumieć wyjazd dalej, niż 100 kilometrów w promieniu miejsca zamieszkania.
- No cóż, może to karnacja... - W tym wątłym świetle ciężko było dostrzec faktyczny pigment skóry. Równie dobrze mogła się pomylić, zapomniała okularów, soczewek nie założyła, wzrok nie był najlepszy. Popsuła sobie w dzieciństwie poprzez zbyt częste oglądanie mugolskiej telewizji i tak już zostało. - W takim razie możemy zrobić wszystko, żeby urozmaicić sobie obecny rok szkolny. Czyli pewnie też nie zawarłeś żadnych nowych znajomości w wakacje? Nabyłeś jakąś nową umiejętność? - Zarzuciła go pytaniami, bo właśnie skrzat przyniósł jej jedzenie.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
ubogi |
Bi |
Pióra: 0
No tak naprawdę w życiu czegoś takiego by się nie spodziewał. Co prawda wiedział, że ten papieros palony w kuchni może narobić zamętu i nawet skrzatom będzie to przeszkadzać. Ale nawet nie zdążył jakkolwiek Avie to przetłumaczyć bo od razu zaczęła się ta cała akcja. Szczerze powiedziawszy był w wielkim szoku, że tak to się wszystko potoczy. Ale najwidoczniej wszystko to było tylko i wyłącznie służyć puchonce, jego w ogóle nic nie dotknęło. Więc mógł się czuć lekko uspokojony.
- Ava, no przecież to logiczne, że nie mogło to przejść bokiem. Mogłaś palić na zewnątrz, a nie w kuchni. - mruknął do niej i westchnął. Był lekko wkurzony, że stracili punkty dla Hufflepuff'u kiedy nikt jeszcze nie zdobył żadnych więc ich dom był na minusowym koncie. No nic, trza się z tym zwyczajnie zmierzyć.
- Pewnie tak, jakoś specjalnie się nie opalałem. - powiedział i wzruszył ramionami. Pewnie całkiem przypadkiem mógł się opalić, bo nie przypomina sobie, żeby jakoś specjalnie leżał by się opalać.
- Nie, nie... Ja wolę spędzić spokojnie ten rok. - mruknął do niej wystawiając ręce przed siebie, żeby pokazać jej, że absolutnie się na to nie pisze. On należał do tych spokojnych puchonów, przynajmniej tak mu się wydawało. - Umiejętność? A co masz na myśli? Ale cokolwiek byś miała to nie, chyba nie. Trochę szkoliłem się z zielarstwa, ale wiesz w domu to nie to samo co w szkole. - oznajmił. Mógł sobie jedynie czytać o magicznych roślinach, bo w domu jednak nie mógł używać magii więc nie było możliwości.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
W milczeniu wysłuchała tego, jak Adi ją strofuje. Jak dla niej nie było źle i w poważaniu miała, co o tym pomyślą inni Puchoni. Wzruszyła mentalnie ramionami. Każdemu może się zdarzyć. Musiała jakoś odreagować po tych dziwnych akcjach na peronie, szkoda tylko, że Adrianowi oberwało się rykoszetem. Góra zdecydowanie nadużywała swojej władzy.
- Dobra, sorry. - Wyczuła, że chłopak jest lekko wzburzony. - Pajac nie ma co robić i to wszystko, przykleja uczniom robaki do rąk. Widziałeś, żeby dorośli tak się zachowywali? Cyrk i małpy.
Posłała mu krótki uśmiech. Co on taki strachliwy? Chyba, że postanowił sobie przyłożyć się do tego roku szkolnego, to inna sprawa. Lepiej było już mu nie dokuczać.
- Zartowalam, rany - westchnęła. - Dżuma w tej budzie i tyle. Dobrze, że chociaż przedmioty ciekawe. - Zielarstwo? Gdyby była lisem, zastrzygłaby uszami. - Opowiadaj. Zielarstwo zaczęło mnie ciekawić a przypuszczam, że twoja wiedza jest bardziej rozległa niż moja. Fascynujące jest to, że mieszaniną kilku roślin możesz kogoś uleczyć albo otruć. Kto by pomyślał... - Odwróciła się przodem w jego stronę. - Masz w domu jakiś ogródek czy tylko bazowałeś na książkach?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
ubogi |
Bi |
Pióra: 0
On zawsze miał problem z tym, żeby myśleć pozytywnie, raczej wszędzie widział złe strony zamiast tych dobrych. Sam nie wiedział dlaczego tak właśnie było. Był młody i powinien cieszyć się życiem, a tym samym zrzędzi jak stara baba. Może kiedyś mu się to zmieni, ale póki co nie potrzebował tego w sobie zmienić, bo Ci co go znają już takiego go polubili więc po co szukać dziury w całym? Przejmował się praktycznie wszystkim, a nawet tym co wcale nie musiał. Chciał dla wszystkich dobrze, a fakt, że przez niego jego dom stracił punkty to w ogóle jest jakiś dramat.
- No może faktycznie trochę nietaktowanie się zachował... - wzruszył ramionami, ale nie jemu było to oceniać. Ale skrzaty zawsze trochę dziwnie się dla niego zachowywały, słyszał że czarodzieje czystej krwi posiadają je w domu... On by chyba zwariował jakby miał go słuchać przez cały dzień... Nie, nie to kompletnie nie dla niego.
- Tak, tak zielarstwo już od pierwszej klasy mnie zafascynowało, a chyba Ty o tym powinnaś najlepiej wiedzieć, bo z Tobą siedziałem pół życia w ławce... - zaśmiał się do niej. Faktycznie z dziewczyną spędzali wiele czasu, to że się irytowali wzajemnie to przecież nic takiego, nie? Co to? Każdy się tak zachowuję i tyle. Kto się czubi ten się lubi.
- Ogródek... Babcia coś tam ma, ale wiesz to takie zwykłe rośliny, które niepotrzebują jakieś ogromnej wiedzy do ich posiadania. A wiesz... Mnie interesują bardziej te rośliny magiczne. - powiedział do niej. Należał do rodziny mugoli i mieszkał w takiej dzielnicy więc wiadomo, że nie będzie hodować roślin magicznych. A naprawdę żałował, bo miałby wielką frajdę jeździć do domu i się nimi opiekować.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Machnęła ręką tak, jakby odganiała natrętnego komara. Nie od dziś było wiadomo, że w ministerstwie magii przesiadują same dziwolągi, wolała jednak nie obnosić się z tą opinią publicznie. Jeszcze to by dotarło do ich uszu i gotowi przyczepić jej kupę do włosów, czy coś równie żenująco-zabawnego.
- Szkoda gadać. Wiszę ci notatki przez pierwszy semestr i nawet nie chcę słyszeć odmowy. - Posłała mu uważne spojrzenie, chcąc podkreślić powagę tych słów. Chciała jeszcze mu żartobliwie pogrozić palcem, ale z tym przyczepionym gównem wyglądałoby to co najmniej komicznie i chłopak mógłby nie wziąć tych słów na poważnie. A powinien. - Tylko musisz mi dać znać. Lubię wszystkie najnudniejsze przedmioty w szkole - a przynajmniej za takie uchodzą u większości uczniów - więc nie musisz się tym kłopotać. - Miała w zwyczaju robić obszerne, kolorowe notatki, które inni Puchoni bardzo lubili sępić za darmo. Na to jednak nie była zbyt chętna; nie lubiła takiego pasożytowania. Kilka razy w porządku, ale jak zauważyła że ktoś nadużywa jej dobroci, od razu frunął na spaloną pozycję.
- Ano jakoś nie skupialiśmy się wybitnie na tym zielarstwie... - mruknęła, próbując zatuszować to, że wyleciało jej to z głowy. Faktycznie powinna skończyć to jedzenie i iść posiedzieć sama do dormitorium. Równie mocno chciała tu zostać z Adrianem i pogadać. Jak żyć? - No to mam nadzieję, że podzielisz się wiedzą. A z magicznych roślin to masz na myśli diabelskie sidła?
Niestety, miała to czynienia z tym diabelstwem i nie wspominała tego miło. Do dziś ma blizny po tym, jak roślina chlasnęła ją po nieosłoniętej ręce, w efekcie czego wygląda tak, jakby nieudolnie próbowała podciąć sobie żyły jakimś nożem do masła. Od tamtego czasu dużo uważniej słucha ostrzeżeń nauczyciela zielarstwa.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
ubogi |
Bi |
Pióra: 0
On nigdy nie interesował się za bardzo polityką świata czarodziejów. Wiadomo przeczytał od czasu do czasu gazetę, żeby też nie być jakimś lewym w tych sprawach, w końcu należał do tego świata i pasowałoby, żeby choć trochę się na tym znał. Ale jakoś nienależał do czarodziejów, którzy non stop siedzą w nosie w tych pisemkach i czekał na następny numer, no nie.
- Nie no nie przes... No dobra jak chcesz. - co prawda Adrian wolał sam robić sobie wszystkie notatki, wtedy miał większą satysfakcję, że to tylko dzięki niemu ma dobre oceny, ale skoro puchonka tego chciała to też nie mógł jej tego zabraniać, tym bardziej, że wcale tak naprawdę nie musi z nich korzystać, a zawsze to jakaś pomoc. - Tak naprawdę każdy przedmiot coś w sobie ma, ale jak mam już wybierać to z Obrony nie czuję się najlepiej. - powiedział do niej i westchnął. Tak ten przedmiot był dla niego ważny, a nie potrafił gdzieś skupić myśli i przyswoić wiedzy. Ale może dzięki notatkom koleżanki z domu będzie mu nieco łatwiej? Na to liczył.
- Diabelskie sidła i inne...- mruknął. Zielarstwo naprawdę sprawiało mu wielką frajdę. Sam w tym roku musi posadzić sobie coś swojego w dormitorium chyba na to nie ma żadnych paragrafów przez co mógłby w jakiś sposób ucierpieć. Jedynie będzie musiał pogadać z kolegami z dormitorium czy aby na pewno wyrażają na to swoją zgodę. A z tym może być różnie. Pod łóżkiem jednak nie mógł ich trzymać jak każda roślina potrzebowała światła. - Może uda mi się w tym roku coś wyhodować. - potarł dłoń o dłoń. Naprawdę miał już wiele pomysłów. Ale też zależało od tego co akurat uda mu się znaleźć przechadzając się po terenie.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Tak, lepiej było nie drążyć tematu polityki. To nigdy nie wychodziło na dobre, zdążyła zaobserwować, że w większości przypadków prowadzi to raczej do scysji i dziwnych nieporozumień, niż normalnej rozmowy normalnych ludzi.
- Przydatny przedmiot. Trzeba umieć się bronić - stwierdziła. Słyszała plotki o paru rodzicach, którzy są przeciwko temu przedmiotowi. Zupełnie, jakby szkoła sugerowała, że ktoś byłby w stanie kiedykolwiek rzucić na ich dziecko jakieś zaklęcie, które może zagrażać życiu albo zdrowiu. Chyba wszyscy rodzice myśleli, że akurat ich potomka będzie w życiu omijać wszystko, co najgorsze. Ciekawe, czy jej mama myślała to samo. - Możemy uczyć się razem, w zaklęcia akurat jestem amebą, ale o tym chyba wiesz. - Rzuciła z uśmiechem. Mimo wszystko naprawdę się starała, żeby machać tą różdżką tak, jak było to zalecone w podręczniku. Te wszystkie dziwne szlaczki "rysowane" w powietrzu końcówką ich magicznego patyka...
Miała ochotę wzdrygnąć się na same słowa "diabelskie sidła". Nie wiedziała (albo nie pamiętała) kto wymyślił tą nazwę, ale trafił chyba idealnie.
- Mam nadzieję, że ci się uda - powiedziała, biorąc ostatni kęs jedzenia. Wstała od stołu i położyła mu rękę na ramieniu. - Ja lecę, muszę jeszcze wstąpić do piguły, a potem zmyć to gówno z twarzy. - Nie miała pojęcia co to jest, czuła jednak, że coś ma przyklejone. Debilne pajace z ministerstwa. -Do następnego razu.
/zt
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
9 października, około godziny 18:00 (po zajęciach z eliksirów)
Zgodnie z umówionym dwa dni temu randez-vous na małą sesję naukową, Noah przyszedł na lekcję eliksirów nieco bardziej obładowany książkami, niż byłyby mu potrzebne na zajęciach. W torbie spoczywały również materiały z transmutacji, z których miał zamiar skorzystać na tym dogadanym z Oriane spotkaniem.
Po skończonych eliksirach wspólnie udali się w kierunku przeciwnym niż większość uczniów, bo w głąb lochów, gdzie mieściło się wejście do szkolnej kuchni. Nie mieli daleko, niemalże dosłowne dziesięć kroków i upewniwszy się, że nikt ich nie widzi (tak z przezorności, dla bezpieczeństwa, żeby nikt ich nie wyganiał zaraz) w końcu weszli do podziemnego królestwa skrzatów.
I jak to w każdym dobrym królestwie, od razu zostali bardzo hucznie i hojnie przywitani przez stadko skrzatów przekrzykujące się jedno przez drugie o to, co sobie życzą do jedzenia, jak mogą pomóc, jakie przekąski przygotować, co do picia podać, czego potrzebują.
- Nie ma potrzeby przygotowywać nic wielkiego, naprawdę. Kolacja dopiero przed nami i szukamy jedynie odrobiny ciszy i odosobnienia, żeby móc się pouczyć. - Noah próbował nie tylko uciszyć nadgorliwy tłum, ale i nie odrywać małych pracowników od ich stałych obowiązków, nie chciał stać się dla nich ciężarem i niepotrzebnym rozpraszaczem uwagi. - Ale jak już nalegacie, to myślę, że herbata byłaby dobrym dodatkiem do studiowania? - Tu spojrzał pytająco na Oriane, czy miałaby ochotę na ciepły napój. Już powoli próbował doprowadzić ich do stolika stojącego gdzieś na uboczu, niezastawionego garami, naczyniami ani żadnymi innymi kuchennymi klamotami.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Tego dnia splotła włosy w dwa warkocze i upięła je jak koronę wokół głowy, pozostawiając przy twarzy pasma falujące się lekko, sięgające niemalże kołnierzyka szkolnej koszuli. Włosy zasadniczo miały tego dnia być pod kontrolą, nie przeszkadzać, nie rozpraszać, siedzieć cicho i pozwolić dziewczynie robić swoje. Dzień minął jednocześnie za szybko i za wolno; niby ledwie co się obejrzała a już kończyli eliksiry, ale za każdym razem kiedy w ciągu dnia sprawdzała tarczę zegarka schowaną po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka minuty zdawały się mieć po parę godzin.
Dziwny dzień, ot co.
Zapewne był tak dziwny w tym swoim upływie czasu ze względu na wyczekiwane spotkanie. Oriane zdecydowanie nie miała wielu rozrywek w tej szkole, skoro aż tak ekscytowała się wspólną nauką. Nie żeby nie lubiła nauki ale kółka naukowe nie są, obiektywnie, ekscytujące.
Przyjemnie jednak było od razu po zajęciach zebrać się we dwójkę i udać do ciepłej kuchni.
Kiwała głową, wtórując tym samym Noahowym słowom: że nie ma potrzeby się nimi przejmować.
- Być może później, kiedy zdecydujemy się na chwilę przerwy, poprosimy o coś drobnego - uzupełniła grzeczne odmowy chłopaka poprawiając jednocześnie torbę na ramieniu.
Taki w końcu był jej plan we środę - zacząć naukę, zjeść w kuchni kolację w ramach momentu oddechu, i kontynuować naukę póki starczyło im determinacji.
Herbata? Oriane przewróciła oczami, rozbawiona, zręcznie przełykając protekcjonalne "Anglicy!".
- Byłabym wdzięczna za kawę, jeśli to nie problem - zwróciła się do skrzatów grzecznie, nie mówiąc nic na temat herbaty.
Niektórzy Anglicy byli naprawdę wrażliwi na temat herbaty. Nie rozumiała oddania herbacie, nie próbowała nawet zrozumieć. Była jednak całkowicie pewna, że jeśli ma zamiar się około osiemnastej skupić, sprężyć, pracować zdecydowanie potrzebowała kofeiny w najciemniejszej, najbardziej gorzkiej postaci.
Zrobiła krok bliżej Noah z nadzieją, że zrozumie przesłanie: "Idź w kierunku tamtego stołu, już, idź, idź, inaczej nas zamordują gościnnością!".
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Nawet jeśli skrzaty nie wydawały się przekonane i zadowolone z faktu, że goście nie chcieli przekąsek, to Noah próbował nie dać im zbyt wiele możliwości do dalszego wymuszania wciśnięcia w nich jedzenia. Jak tylko wspomniał o herbacie, jeden ze skrzatów pognał niczym strzała przygotować napój. A na Orianowe słowa o kawie, kolejny zrobił dokładnie to samo.
Kawa. O tej porze to Davenportowi przez myśl by nie przeszło wlewać w siebie kofeinę. Ale nie oceniał! Tak jak Ori powstrzymała swoje komentarze odnośnie brytyjczyków i ich herbaty (swoją drogą, było już po tea time!), tak Noah nie powiedział nic na jej wybór, a jedynie ruszył trochę pewniejszym krokiem w kierunku stolika, ponaglony nieco przez Ślizgonkę.
Jak już do celu dotarli, od razu postawiono przed nimi herbatę i kawę w czajniczkach i oczywiście całą tace pełną ciastek i herbatników, bo skrzaty nie byłyby sobą, gdyby jednak nie zapewniły przekąsek.
Z westchnieniem wyjął z torby przygotowane materiały i odłożył ją gdzieś na bok.
- Próby przekonania ich, że nie chcemy żadnego rodzaju jedzenia zawsze kończą się tak samo. A to i tak całkiem niedużo jak na ich możliwości. Bardzo możliwe, że ma to coś wspólnego z porą. - Poczekał aż Oriane pierwsza zajmie swoje miejsce i dopiero sam usiadł po prostopadłej stronie całkiem sporego stolika wciśniętego w kąt pomieszczenia.
- Może przynajmniej faktycznie zajmą się kolacją i nie będą czuły się zobligowane dopytywać, czy czegoś nam nie brakuje. Potrafią być nadgorliwe. - Nie mówił tego w żadnym stopniu negatywnie, bardziej po prostu dlatego, że zdarzyło mu się tu czasem zajrzeć i albo nie umiał odmawiać albo skrzaty faktycznie wciskały wszystkim jedzenie na siłę, jak te przysłowiowe babcie co to uważają swoje wnuki za wychudzone i z miłości dają pięć dokładek.
Spojrzał na Ori z lekkim uśmiechem.
- Wracając do tego po co tu przyszliśmy... jaki masz temat referatu? - Ostatnio się tym nie podzieliła, bo i nie miała po co, a zapytał z uprzejmości i szczerego zainteresowania.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Było to trochę urocze, ale w większości obraźliwe, to Noahowe tłumaczenie skrzatowej gościnności. Obraźliwe bo założył, że nie miała na ten temat zielonego pojęcia. Merlinie, mieszkała w lochach! Oczywista, że wiedziała o kuchni. Była to jedna z pierwszych lokacji teoretycznie niedostępnych dla uczniów o jakich Oriane się dowiedziała. W końcu gdzie mogłaby dostać jedzenie nieco lżejsze dla układu pokarmowego niż typowe dania Wysp Brytyjskich? Kawę? Po prostu owoce na przekąskę podczas nauki?
Skrzaty znały ją na tyle dobrze, że zaraz po przyniesieniu ich napojów oraz ciastek na stole znalazł się także talerz winogron. Podziękowała wdzięcznie, od razu sięgając po jeden owoc i wrzucając go do ust nim zaczęła wykładać z torby potrzebne materiały. Z podręcznika do historii wystawało parę świstków papieru - notatki, które wcześniej zrobiła, w przygotowaniu do tej właśnie piątkowej sesji naukowej.
Przełknęła co żuła zanim się odezwała, duh.
- Zdaję sobie z tego sprawę, mon ami - odpowiedziała w końcu na tę sesję... mansplainingu? Hogwartspleiningu? Zasiadła wygodnie zanim odpowiedziała na pytanie dotyczące materiału, wzięła głęboki wdech, wolny wydech. - Bunty goblinów.
Nie próbowała nawet ukrywać poirytowanego grymasu ust. Był może subtelny ale widoczny: zaciśnięte mocniej usta straciły na swojej naturalnej objętości, bardziej przypominając wąską linijkę niż cokolwiek innego.
Kolejny uspakajający wdech, wydech, później spojrzała na Noah i uśmiechnęła się z lekka.
- Et toi? Nad czym dzisiaj pracujesz?
Oczywista, że okazała zainteresowanie. Jeśli zamierzała się wkraść w jego łaski musiała okazywać zainteresowanie. Mniejsza, że było szczere.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Założył, że mogła o tym nie wiedzieć, bo wyprawy do kuchni nie były chyba tak do końca legalne i nawet jeśli niektórzy uczniowie byli dość częstymi gośćmi tegoż przybytku, to nie sądził, żeby Oriane była jednym z nich. Właśnie dlatego, że jest nowa i nie zna pewnie jeszcze zamku. Ba, on sam nadal nie znał zamku tak w pełni, nikt chyba nie znał zamku na wylot. Wcale nie zamierzał być nietaktownym, wręcz przeciwnie. Ale najwyraźniej jego błędem było rozumienie tej "nowości" Oriane pod kątem brytyjskim, w końcu nie jest przecież Brytyjką.
Nie mniej jej poirytowanie zepchnął właśnie na karb tematu referatu, jaki miała do napisania. Pozostał więc nieświadomy jej poczucia bycia obrażoną.
- W takim razie oferuję całe moje wsparcie moralne, naukowego niestety w tym temacie za dużo nie posiadam. - Posłał jej uśmiech mający na celu podniesienie jej na duchu. Jeśli tylko poczuje frustrację związaną z nauką, był tutaj gotów ponarzekać razem z nią, wysłuchać, oderwać jej uwagę od tematu choć na chwilę, ogólnie wesprzeć w trudach. Po to też umówili się na tę sesję naukową, czyż nie?
- Zaawansowana transmutacja ludzka. - Nawet pokazał jej jedną z przyniesionych książek traktujących o anatomii ludzkiej i skutkach nieumiejętnej transmutacji ciała. Przygotował przybory do notatek, uporządkowane odpowiednio, żeby łatwo mu było pracować i dopiero zerknął na imbryczek z parzącą się herbatą, oraz ten z Orianową kawą.
- Pijasz bardzo mocną kawę? - To pytanie miało na celu wybadanie, czy już może jej nalać tejże kawy, czy może jeszcze wolała poczekać aż mocniej się zaparzy.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Bardziej obraźliwe było tłumaczenie natury statystycznego skrzata domowego niż tłumaczenie kuchni. Skrzat domowy, swoją drogą, podług Oriane powinien być nazywany skrzatem udomowionym, jest to jednak inna konwersacja na inny dzień. Cóż, jeśli brać pod uwagę temat referatu, może to być konwersacja na za kwadrans.
I oczywiście, że Ori była zdecydowanie dużo bardziej poirytowana referatem niż słowami chłopaka.
- Jesteś zainteresowany animagią czy przegapiłam coś na ostatnich zajęciach? - Zmarszczyła lekko brwi w konfuzji.
Przygotowawszy stanowisko pracy wyciągnęła ołówek - zdecydowanie wolała unikać pióra póki nie miała gotowego referatu. Przepisywanie gotowej pracy z "brudnej" na "czysto" pozwalało zawsze wyłapać źle sformułowane fragmenty, wprowadzić ostateczne, najczęściej kosmetyczne, poprawki.
- Oui, zazwyczaj - odparła, całkowicie nieświadoma, że po raz kolejny w swojej krótkiej znajomości zdążyli się niewłaściwie porozumieć. - Będę jednak usatysfakcjonowana każdą kawą jaką skrzaty zrobiły - dodała uśmiechając się do mijającego ich skrzata dla niewerbalnego zapewnienia o ukontentowaniu z otrzymanej gościnności.
W końcu kawa nie jest, i nigdy nie była, naparem. Cóż, jeśli nie liczyć kaw rozpuszczalnych, te można dość swobodnie nazwać naparami, nawet jeżeli nie do końca spełniają wymogi definicji. Z drugiej strony - kawa rozpuszczalna nie do końca spełnia wymogi definicji kawy jako takiej.
Jedynie napary potrzebują nieco czasu spędzonego w wodzie by uwolnić swoje właściwości, jak herbata i inne ziołowe surowce. Kawa, w sporym uogólnieniu, robi się na zasadzie perkolacji, to jest: filtrowania.
Owszem, Oriane spędziła w swoim życiu zdecydowanie zbyt dużo czasu nad podręcznikami o eliksirach i alchemii, skąd to pytanie?
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
- Ani animagia, ani nic nie przegapiłaś. Moja stereotypowa krukońska natura wymaga, żebym był na bieżąco z całym materiałem i dużo ponad to. A ze względu na tegoroczne egzaminy podsumowujące całą moją edukację szkolną, poświęcam szczególną uwagę wymagającym tematom. Poza tym, lubię transmutację. - I miał też swoje inne osobiste motywy zgłębiania akurat tego tematu. Oriane nawet nie była aż tak daleko z tą animagią.
Skoro jej kawa była gotowa, przefiltrowana i tylko czekała na nalanie, to jeśli dziewczyna nie wyraziła żadnego sprzeciwu, Noah nalał do filiżanki tyle, ile sobie zażyczyła i dopiero po tym nalał sobie herbaty. Zostawił jednak trochę do przestygnięcia, bo nie będzie sobie przecież gęby wyparzał. Usiadł wygodnie na swoim miejscu i sięgnął po przygotowaną książkę, żeby otworzyć ją na odpowiedniej stronie, ale jeszcze spoglądał na Ori trochę badawczo zanim dali się pochłonąć pracy.
- Nie jesteś fanką tematu? - Nie umknęło mu jej poddenerwowanie wcześniejsze, a żeby było jasne co miał na myśli, wskazał lekkim ruchem dłoni jej podręcznik do Historii Magii. I jakoś tak tym bardziej cieszył się, że nie kontynuował studiowania tego tematu, przynajmniej mógł poświęcić na to czas kiedy autentycznie chciał i nic go do tego nie przymuszało.
|