Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Korytarz do Biblioteki Jest to korytarz prowadzący aż do szkolnej biblioteki - oczywiście największego ruchu można się tu spodziewać tuż przed egzaminami, jednak zwykle jest dosyć spokojnie. Po drodze można napotkać też klatkę schodową na drugie piętro oraz dwie sale lekcyjne.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
5 września 2020, godzina 17:00
Kto by pomyślał, że po kąpieli w jeziorze, kiedy ktoś wciąż jeszcze obcieka wodą może nie tylko nie dostać książki potrzebnej do nauki, ale również zostać w niemiły sposób wyproszonym z biblioteki... Cóż, tak właśnie skończyła Saoirse i czuła, że już dawno nikt nie potraktował jej równie niemiło i w dodatku niesprawiedliwie. Dobrze, włosy miała mokre, ubranie również, skoro nie miała czym wytrzeć się po wyjściu z jeziora, ale przecież książce nic by się nie stało! Trzymałaby ją w rękach! Dłoniach! Suchutkich!
Już zbierała się do odejścia, godząc się z tym, że będzie musiała wrócić na sam dół, przejść aż do dormitorium, przebrać się, następnie wdrapać się ponownie po schodach i spróbować podobnie wydusić książkę, która przecież była jej niezbędna od bibliotekarza, który wbrew pozorom zdawał się zapomnieć jak to jest mieć 15 lat. A z początku zdawał się być w porządku... Teraz nawet nie była pewna, czy w ogóle wyda jej cokolwiek tego dnia. A jednak musiała spróbować. W końcu chciała być przygotowana na zajęcia! Przede wszystkim w pierwszych tygodniach szkoły. Głupio byłoby nawalić na samym początku. Mogła wybaczyć sobie potknięcie po miesiącu, ale zdecydowanie nie teraz.
Jednak gdy jej oczom ukazał się znajomy i w dodatku przecież bardzo lubiany przez nią Ślizgon, od razu wpadła na genialny pomysł! Problem polegał jedynie na tym, że nie była pewna, czy uda się go zrealizować... Jeszcze w zeszłym roku szkolnym nawet by o tym nie marzyła. Spróbowałaby, ale bez większych nadziei. Teraz jej oczekiwania względem chłopaka zdecydowanie wzrosły.
- Hejhej! - przywitała się z uśmiechem, machając mu, gdy jeszcze znajdował się w pewnej odległości.
Zaraz oczywiście podeszła szybkim krokiem, by podjąć wspomnianą próbę. Oczywiście przez myśl jej nie przeszło, że cała sytuacja mogła wyglądać dziwnie i być może powinien był otrzymać jakieś wyjaśnienia...
- Słuchaj, bo właściwie jest problem i może mógłbyś pomóc, no bo potrzebuję książki na te zaklęcia, a w sumie nie bardzo chciał mi ją wydać i właściwie to wywalił mnie z biblioteki, serio, bez sensu, no, głupia sprawa, kurwa, chamsko... I pomyślałam, że hej, może ty mógłbyś mi wypożyczyć, co?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Tymczasem Romilly w zasadzie akurat nie miał oczekiwań względem tego dnia. Nie, on chciał tylko spokoju, jak to on. Fartownie dla Saoirse, też zmierzał do biblioteki, dzięki czemu udało im się spotkaać w idealnej dla Puchonki chwili. Ślizgon jeszcze o tym nie wiedział kiedy z neutralną miną, przez niektórych określaną jako prawie pogodną, zbliżał się do machającej znajomej. Kiedyś może by odwrócił się po chamsku żeby odejść i być zostawionym w spokoju, teraz jednak jego sympatia względem Saoirse była znacznie większa. No, przede wszystkim w ogóle istniała.
Dopiero widząc z bliższej odległości, że jest cała mokra, uniósł brwi pytająco. Nawet nie udawał, że nie jest ciekawy co się wydarzyło, co więcej, zupełnie zignorował jej wywód i podsumowanie sugerujące potrzebę pomocy.
- Czemu jesteś mokra? - zapytał, wyciągając rękę by w dwa palce delikatnie ująć jeden z jej rudych, mokrych pukli i lekko unosząc, zupełnie jakby się przyglądał ich obecnej kondycji. Nawet mokre zdawały się względnie miękkie. Ciekawy był jakie były na codzień.
Puścił kosmyk, opuszczając dłoń i wlepiając spojrzenie wyrażające jakieś zero emocji w Saoirse. No, może trochę ciekawości, jednak z natury, zupełnie odruchowo, maskował większość swoich uczuć. Przy niej dopiero uczył się sobie pozwalać na większą swobodę.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Przed zebraniem się do odpowiedzi, zmarszczyła lekko brwi patrząc na niego pytająco, a nawet nieco podejrzliwie. Naprawdę to wymagało odpowiedzi? Dlaczego miałaby być mokra? Co takiego mogło się wydarzyć? To chyba jasne, co robiła! A skoro tak, to czy to pytanie retoryczne, podchwytliwe, czy raczej zwyczajna złośliwość? Niemniej jednak wypadało odpowiedzieć, skoro Romilly patrzył na nią... Z zainteresowaniem?
- No bo pływałam... - odpowiedziała ostrożnie, niemal pytająco, patrząc na niego uważnie, bo nie wiedziała, jakiej reakcji właściwie ma oczekiwać po tym, jak powiedziała mu najbardziej oczywistą rzecz.
Może jeszcze zaraz miał jej powiedzieć coś głupiego wstawiając się za gburowatym bibliotekarzem? Że niby ma rację i w takim razie po co pływała?
- Ale chodzi o to, że w sumie nie chciałabym jeszcze robić sobie dodatkowo takich rundek przed kolacją, że góra-dół, żeby się przebrać, wysuszyć, wrócić, spróbować wypożyczyć, a on mi może po złości jeszcze powiedzieć, że mam spadać i może jutro, czy coś, chociaż nawet nie wiem, czy tak można? Chyba nie. To byłoby już całkowicie bez sensu, ale to co robi teraz - tu wskazała z wyraźnym wyrzutem na drzwi biblioteki. - Też chyba w gruncie rzeczy normalne nie jest, to nie tak że jestem jakoś ujebana, to tylko woda, a właściwie już jestem prawie sucha.
Była sucha, na tyle, na ile osoba, która wyszła z jeziora parę do parunastu minut temu, mogła być...
- To jak? - dopytała już szczerze nie wiedząc, czy może w jakimkolwiek stopniu na niego liczyć.
Przez ostatnie tygodnie był dobrym... Kolegą? A jednak do tej pory nie był skory do przysług.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Nie spodziewał się mimo wszystko, że dziewczyna ot tak pójdzie się kąpać w jeziorze. Jedna sprawa, że coś mogło ją zeżreć, bo cholera wie co tam pływa, inna, że po prostu spodziewał się, że lepiej to przemyśli niż paradowanie mokrej po zamku. Może najpierw suszenie, albo ręcznik, coś? Zdawała się jednak zupełnie nie przejmować czymkolwiek... Nie to żeby tylko w tej sytuacji, Romilly zaczynał dość sprawnie akceptować w jej otoczeniu rzeczywistość taką, jaka była.
- W zasadzie to przydałoby ci się wysuszyć, jeśli mam być szczery. - Rzucił spokojnie. - Woda niszczy książki.
Bo miał zamiar jej pomóc, skoro już i tak tu był, szczególnie, że to ona prosiła, a nie ktokolwiek inny, kogo by w diabły posłał naturalnie. Aczkolwiek wiedział, że sam też jej nie da książki do rąk póki ocieka wodą. Będzie się musiała ruszyć do dormitorium. Na szczęście ich dormitoria są blisko siebie więc nie przeszkadzało mu (o dziwo!) przejść się z nią i zaraz po bezpiecznym przekazaniu książki ulotnić się... Gdziekolwiek. Gdzieś ku samotni, najpewniej. Jakoś nie miał dzisiaj humoru na ludzi. Dzisiaj, czy kiedykolwiek... Ale dzisiaj bardziej niż zwykle!
- No dobra, a jaką potrzebujesz?
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Może i lepiej, że Romilly nie zdawał sobie sprawy z tego, że była to spontaniczna decyzja... Zdawał się ledwo radzić z ubogą ilością szczegółów jej dotyczących - zwłaszcza, że najwyraźniej jednak pytał szczerze. A do ilu sytuacji mogło niby dojść w szkole, które skończyłyby się w ten sposób? Z drugiej strony jednak w Hogwarcie trzeba było spodziewać się niespodziewanego... Czasem wystarczyło skręcić w niewłaściwy korytarz.
- No to w jeziorze już była, ale to nie tak, że tam wracam, przecież bym nie zamoczyła... - wymamrotała z niezadowoleniem.
Właściwie po jego słowach była już przygotowana na odmowę. Może nawet nie na odmowę... Założyła, że to była już odpowiednio wymowna odmowa. Dlatego też po chwili otworzyła ponownie usta, by dać mu jasno do zrozumienia, jak oburzona jest jego postawą oraz że obaj wraz z bibliotekarzem są zwyczajnie niefair! Wzięła nawet nieco głębszy wdech i gdy tylko spytał, jaką książkę potrzebuje, wypuściła powietrze z świstem. To jeden z niewielu momentów, kiedy przed odpowiedzią nastała pauza. Niedługa, ale wystarczająca, by mogła ocenić, że mówi jednak na poważnie wbrew swojej poprzedniej wypowiedzi. Wreszcie jednak podała mu pospiesznie tytuł podręcznika do zaklęć, którego co prawda nie obejmowała podstawa programowa, niemniej to właśnie w nim musiała znaleźć kilka informacji do jednej pracy.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Zmarszczył brwi lekko, trochę nie wiedząc jak odebrać jej odpowiedź. Po części nie rozumiał w ogóle chęci pływania w jeziorze, bo nie lubił pływać, a po części po prostu przez sekundę się zawiesił i nie zrozumiał po prostu do końca odpowiedzi. Czy to przez nieuwagę, czy składnię.
Dlatego nie skomentował. Jak to on w zasadzie, ot odwrócił się i znikł za drzwiami biblioteki. Zajęło mu to kilkanaście minut, bo oprócz ksiązki dla niej, oczywiście brał jeszcze dla siebie, bo po to tam szedł. Potem musiał poczekać aż ktoś przed nim dogada się z bibliotekarzem, a potem przyszła jego kolej i był przekonany, że obaj nie chcą ze sobą rozmawiać tak samo bardzo. To była szybka, sprawna i milcząca chwila. W końcu wyszedł, nieświadomie w nieco ciemniejszych włosach, może kilka odcieni, niż wcześniej.
- Mam. Ale idziesz się najpierw przebrać, idę do dormitorium więc zahaczę o te wasze beczki.
Brzmiał z lekka chłodno, choć nie dało się wyczuć czy to przez potrzebę odprowadzenia jej czy jakieś wewnętrzne irytacje. W rzeczywistości, faktycznie nie czuł się dziś najlepiej. Towarzyszyła mu stale irytacja i niewyjaśniony, irracjonalny niepokój. Nie wiedział dlaczego ani na jak długo, jednak nie było mu to obce, niestety. Dlatego w tym trwał, krążąc w swojej głowie i tonąc w myślach bardziej niż w przeciętne, stabilne dni. Skierował się w milczeniu ku dormitoriom Hufflepuff, chowając książki do torby przełożonej przez ramię.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
A więc przyszło jej czekać... I czekać. Była przekonana, że trwało to co najmniej pół godziny! Może szybciej sama by to załatwiła, gdyby tylko zaczęła od krótkiej wizyty w dormitorium? Ale co to teraz zmieniało? Nie wystawi Romilly'ego. Może byłaby to stosowna zemsta, chociażby za ten jeden raz, kiedy podał jej niewłaściwe pytanie na kartkówce, ale... Nie. Nie ma mowy. Jeśli już postanowi się kiedykolwiek i w jakikolwiek sposób mścić, to musiałoby być chociaż zabawne.
Gdy wreszcie wyszedł i widziała, że odniósł sukces w zapewne trwającej cały ten czas dyskusji z nieprzychylnym bibliotekarzem, rzuciła mu się na szyję, by przytuleniem zakomunikować wdzięczność. Po chwili odsunęła się o kroczek i wystawiła ręce sądząc, że da jej książkę, ale szybko dowiedziała się, że to nie takie proste. Westchnęła głęboko, jednak nie zamierzała z nim dyskutować. Ostatecznie i tak zrobił jej sporą przysługę.
- Serio... Jak chcesz, ale bez przesady, no bo przecież wzięłabym do ręki, mam całkiem suche...
Na dowód, podsunęła mu obie dłonie pod twarz, żeby mógł dobrze się przyjrzeć.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Skrzywił się z niezadowolonym pomrukiem kiedy ta go uściskała, wykonując nieznaczny gest sugerujący chęć odzyskania przestrzeni. Nie był przyzwyczajony do przytulania, szczególnie tak gwałtownego i szczególnie w dniach takich jak ten, kiedy taka zwykła wydawałoby się rzecz mogła zaburzyć cały niepewny spokój, jaki utrzymywał.
I kiedy chciał przemilczeć jej komentarz, ta jeszcze podstawiła mu ręce pod twarz, na co nieco zbyt gwałtownie się odsunął. Jakby chciała się rzucić na niego? Albo czymś poszczuć? Wiedział, że nie, ale to był odruch bezwarunkowy, w połączeniu z dużą potrzebą przestrzeni i jak się teraz okazało, ciszy. Przewrócił oczami.
- Zawsze mogę ci ją dać jutro. - Burknął sucho, idąc kroczek dalej od niej niż przed chwilą, wtykając ręce do kieszeni bluzy.
No dobrze, normalnie też nie był najprzyjemniejszą osobą na świecie i choć ocieplał się znacznie w stosunku do Saoirse, nie sądził żeby różnica była szczególnie widzialna. Właściwie, nie do końca widział różnicę w swoim zachowaniu wobec niej. Nie zdawał sobie sprawy zupełnie, że zachodzi faworyzacja, wmawiając sobie, że akurat trafia na jego dobry humor (czasem może i tak, ale nigdy nie pomyślał skąd ten dobry humor). Mimo to nie chcąc zbędnych pytań prowokować, skupiał się bardzo na tym żeby jgo wygląd był niezmienny. Przez to mógł zdawać się odrobinę oderwany od teraźniejszości, próbując wyczuć jakiekolwiek zmiany, jako że te nie zawsze dało się ot tak "czuć". To przecież był właśnie problem, na który wściekała się matka. Bo jak ma być aurorem czy w ogóle użyteczną osobą ze swoim darem jeśli starczy go sprowokować i wszystko idzie w diabły? Co osiągnie jak na silniejsze emocje będzie stale podkopywał własny kamuflarz? Więc ona próbowała wymusić na nim stałość wyglądu, a on nie potrafiąc tego do końca zrobić, nie zawsze, próbował nie czuć. Tak samo teraz zatem w odruchu zamykał się, wypierając wszelkie uczucia i spychając je do przysłowiowego kuferka w głowie, aż wybuchnie wywołując atak paniki czy też agresji, zależy od tego, jakie emocje przeważają w danej chwili.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Może Saoirse powinna była uszanować pewne granice, jakie stawiał Ślizgon, ale przecież nie byłoby ich tutaj w tej konkretnie sytuacji, gdyby robiła to kiedykolwiek... No dobrze, może zdarzało jej się nieco nagiąć własne zwyczajnie dla komfortu kolegi, niemniej jednak była przy nim w stu procentach sobą, co zdawało mu się czasem nie podobać - coraz rzadziej, należy podkreślić.
Przewróciła oczami na jego komentarz i zaraz splotła ręce na piersi, doganiając go o ten kroczek odległości.
- To co ci mówił, też miałeś problemy, że tak długo? Bo serio czasem ciężko się z nim w ogóle dogadać, ja sądziłam, że jak wsadzili tam kogoś młodego, to po to żeby był spoko i taki wiesz, życiowy, ale chyba najwyraźniej nie, a to trochę bullshit, nie?
Nie było innej opcji. W innym wypadku chyba do biblioteki tylko się wchodzi i wychodzi, prawda?
- A ty potrzebowałeś czegoś na jakieś zajęcia, czy co? W ogóle, co tam? Co dziś robiłeś?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
To nie tak, że spodziewał się uciąż tym rozmowę i zakończyć w ogóle konwersację. Wiedział doskonale z kim ma do czynienia, Saoirse nigdy nie była cicho oraz zdawała się w większości sytuacji nie rozumieć nawet potrzeby nie rozmawiania. Czasem wychodziło na dobre, a czasem... Nie. Jak dzisiaj, i w zasadzie to ten moment kiedy czuzł trud budowania relacji i akceptowania pewnych rzeczy, przyjmowania ich. Nie potrafił tego zrobić, a przynajmniej nie tak łatwo i bardzo jak powinien najpewniej. Może byłoby mu łatwiej gdyby aktualnie umiał nad sobą lepiej panować w takie dni jak ten.
Czy w ogóle każdego dnia.
- Nie miał żadnego problemu. - podsumował krótko, najkrócej jak się dało. Nawet zresztą nie próbował, po prostu wracał do swojego naturalnego, wyuczonego przez lata zachowania, które przy Saoirse się powoli zmieniało i otwierało na coś nowego. A potem wracał do swojego bezpieczeństwa i zamknięcia.
- Nic. - W skali od jednego do na bank, na ile Saoirse pociągnie temat? Nie musiał odpowiadać. - Nie mam dziś humoru na rozmowy. Nie wyspałem się.
To nie była prawda, słabo spał, faktycznie, ale rano odespał ile było trzeba. A potem sporo poleżał tak dla pewności. A jednak po tylu miesiącach obcowania z Puchonką wiedział, że na "nic" się nie skończy rozmowa i musiał dać jej cokolwiek by mogła wyjaśnić daną sytuację. Nieważne czy było to szczere czy nie, miało być wygodne, nie dlatego, że ona tego chciała, ale dla niego było to prostsze niż grzebanie w tematach, w których grzebać nie chciał.
Nie powiedział też, że w jego torbie ciążyła mu spora księga dotycząca klątw czarnomagicznych. Przyda się do pracy domowej, choć najpewniej tu akurat i sam podręcznik by wystarczył. Hm...
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- Serio? Myślałam, że tyle czasu, to jednak coś się tam stało... Chyba że stało, tylko coś innego?
Tak, najpewniej Ślizgon chciał zamknąć temat w ostatnim zdaniu, ale Saoirse niekoniecznie zrozumiała sugestię... Czy też ogólne potrzeby Romilly'ego zazwyczaj.
A jednak przynajmniej po kolejnych z jego wypowiedzi wyczuła, że coś jest nie tak bardziej niż na co dzień. Zdawało jej się nawet, że wykracza to w pewnym stopniu poza to, o czym powiedział na głos. Saoirse faktycznie na chwilę zamilkła ze smutną miną. Naprawdę chciała dla niego jak najlepiej. Dla niego i dla zdecydowanej większości osób w swoim otoczeniu, ale z jakiegoś powodu obrała sobie go za jakąś dziwną misję, o której niewiele myślała. Po prostu samo jakoś się działo... Przysiadła się do niego w końcu raz, drugi, trzeci, a potem jakoś to poszło.
Po kilku krokach w ciszy, odezwała się wreszcie ponownie:
- Ale coś się stało, czy to tak po prostu nie mogłeś spać, czy coś?
Przez kolejne kilka kroków obdarzyła go jeszcze jedną chwilą ciszy.
- Wiesz, jak mi na przykład czasem jest źle, to pomaga, jak przejdę się i może gdzieś przysiądę, na błoniach, na spokojnie i to nawet nie tak, żeby z kimś gadać - zaczęła łagodniejszym tonem i znacznie ciszej, niż miała to w zwyczaju. - Chcesz się może przejść? Wiesz, nawet ja bym na przykład mogła wziąć właśnie tę książkę i ogarnąć o co tam dokładnie chodziło, a ty... Nie wiem, czy masz coś do przepracowania, ale to nawet tak posiedzieć na świeżym powietrzu jest już chyba miło i potem się lepiej śpi?
Przez cały ten czas obserwowała go bardzo uważnie, starając się ocenić, na ile ma jej tak właściwie dosyć. Może nie łapała niektórych sugestii, ale jak powiedział wprost, że nie bardzo ma ochotę na rozmowy, dało jej to do myślenia. A jednak jeśli zależałoby to od niej, nie chciałaby, żeby izolował się w takich momentach całkowicie. To nie brzmiało pomocnie.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Cóż, nie miał zamiaru się spowiadać z tego jak przebiegała cała jego przygoda w bibliotece, ale wspaniałomyślnie zdecydował się skomentować pytanie krótkim zdaniem mówiącym niewiele, ale nie zostawiającym złośliwej ciszy.
- Nie, nic.
Bo naprawdę nic się nie stało! Musiał znaleźć dwie książki, wypożyczyć obie, to nie tak, że ta biblioteka ma dwa metry kwadratowe, trzeba się nachodzić. Najpewniej nawet to wszystko by wyjaśnił każdego innego dnia, jednak teraz miał głupi odruch obronny pod tytułem "nie muszę się nikomu tłumaczyć" i no... Nie tłumaczył.
Zaakceptował ciszę z ulgą. Szedł z nią sobie ramię w ramię i tak naprawdę Saoirse nie mogła zdawać sobie sprawy ile lepsze było to podejście niż przegadywanie jego kryzysów egzystencjalnych. To była tylko chwila, w jego odczuciu przynajmniej, ale i tak poziom irytacji nieco spadł, pozwalając na odzyskanie ponownie jakiejkolwiek kontroli nad sobą. Nie spojrzał na nią kiedy zadała w końcu pytanie, które, jak się domyślał, biegało w jej głowie całą tą ciszę, jaką mu podarowała. Tym bardziej znając ja już trochę doceniał, że się powstrzymała tak długo.
- Tak po prostu. - Wzruszył ramieniem, również mówiąc cicho, ot nie czując potrzeby dania większego wysiłku w mowę. - Jak to ja.
Bo przecież wiedziała doskonale, że bywało, że nie spał, bo nie. Spotykali się czasem w kuchni nawet, o przypadkowych porach, czy też następnego dnia kiedy Romilly wyglądał jak zjedzony i wypluty, lub był pod swoją żeńską postacią, siejąc nienawiść do całej rasy ludzkiej. A jednak choć też doceniał chęć milczenia razem, szczerze nie wierzył, że Saoirse powstrzyma się od monologów, a nie chciał być dla niej chujem. Samo to było już szokujące, jako że Romilly nikim się nie przejmował, a jednak... Tak, tu nie było mu to obojętne.
- Chyba raczej wolałbym iść odespać. - odpowiedział odrobinę łagodniej. A mógł zabić.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Coś tu mimo wszystko jej się nie zgadzało. Z jednej strony chciał samotności, chciał odespać nieprzespaną noc, z drugiej przecież nie tylko zapowiedział, że odda jej książkę, jak będzie już w suchym ubraniu, ale też zobowiązał się odprowadzić ją aż po samo wejście do Pokoju Wspólnego i jeszcze poczekać na nią, by przekazać jej ten podręcznik? Aż tak naginał swoją strefę komfortu dla niej? Cóż, było to bardzo miłe, ale przy tym zdecydowanie niespodziewane.
Przez chwilę zastanawiała się, jak mogłaby chociaż trochę poprawić mu humor i niedyskretnie przyglądała mu się w drodze. Nie zaproponuje mu przecież więcej aktywności na dzisiaj, skoro był zmęczony, ale chyba każdy lubi słyszeć czasem jakiś komplement? To proszę...
- Ale wiesz, dobrze dziś wyglądasz.
I w żadnym stopniu nie był to flirt, a sama Puchonka nie zauważyła, że można zrozumieć to różnie. Gdyby jednak uświadomiła to sobie, zareagowałaby raczej śmiechem, niż speszeniem - zwłaszcza jeśli chodziło o Romily'ego. Nie dlatego, że nie byłaby w stanie myśleć o nim na ten konkretny sposób... Chodziło raczej o to, że to Ślizgon był bardzo niedostępną osobą i nie sądziła, by życzył sobie, by ktokolwiek pakował się w jego życie (bardziej niż ona sama teraz, na przykład).
- To znaczy, nie wyglądasz na tak zmęczonego, jest dobrze. Nie mówię, że nie jesteś, ale hej, jest ładnie!
Bo kto nie lubi ładnie wyglądać? Każdy lubił! Nawet jeśli nie była to najwyższa wartość, zawsze dobrze usłyszeć podobny komentarz. A z jej strony był dodatkowo szczery. Może też trochę dlatego, że odkąd się poznali, wydawał się jej wyglądać nieco łagodniej?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Dla niego wyglądało to prawie jak przysługa. Znaczy była nią, ale de facto sam z siebie chciał iśc do biblioteki po książkę dla siebie, więc wziął też dla Saoirse, oraz idzie do dormitorium, które jest blisko Puchońskiego, więc to też nie wyczyn. Na pewno do Domów "z góry" by nie poszedł. Nawet dla Saoirse. Choć faktycznie mogło to dziwić skoro wszystko to było w imię dobra książki jedynie, Romilly zwyczajnie nie zagłębiał się w to zupełnie, ot podjął decyzję i się jej trzymał póki co.
Uniósł brwi, zerkając na Puchonkę dziwnie kiedy nagle wypaliła z komplementem. To nie tak, że nigdy nie mówiła mu miłych rzeczy, ale tak, to był dość niespodziewany moment na takie stwierdzenia. Aż przyszło do głowy Romilly'emu, że może znowu zmienił wygląd i nie zwrócił uwagi, co sprawiło, że sapnął cicho w oznace frustracji i rozdrażnienia po trochu. Milczał chwilę kiedy Saoirse ciągnęła wywód, zaciskając zęby nieznacznie, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Nie wszystkie zmiany wyglądu kontroluję. - Powiedział w końcu po chwili z niezadowoleniem. - Chociaż próbuję.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Oczywiście jej wcale nie chodziło o zmiany, jakie potrafił u siebie wywoływać. Te były często ładne i zawsze intrygujące. Podziwiała jego umiejętność i jej skromnym zdaniem był mistrzem metamorfomagii. Nie widziała właściwie problemu w samoistnych zmianach... Może poza tym, że musiałby panować nad tym nieco bardziej, gdyby miał znaleźć się wśród mugoli. Poza tym miała absolutny brak zastrzeżeń! Był super i podziwiała go pod tym względem.
- Co? - zapytała od razu mierząc go wzrokiem. - Nienie. Mi chodzi, że nawet na buzi.
Tu wskazała mu palcem na twarz, niemal dotykając jego policzka.
- Nie, że jakieś zmiany, właściwie dziś nie zwróciłam tak uwagi, ale to chyba też dlatego, że to co potrafisz jest, serio, absolutnie zawsze zajebiste, to chyba też sam wiesz... Albo mi się tak zdawało? No ale nieważne, chodziło mi, że nie wiem, jakoś tak dobrze z oczu, twarzy ogólnie, nie że w związku z jakimiś zmianami, tylko tak po prostu... Dobrze.
Nie potrafiła wyjaśnić tego lepiej. Dla niej od samego początku komplement był jasno zrozumiały.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Nie mogła sobie zdawać sprawy z tego jak wiele znaczyło dla niego jej zdanie. On sam w zasadzie nie zawsze zdawał sobie z tego sprawę. Teraz jednak czuł to bardzo wyraźnie, może przez to, że zawsze towarzysząca mu irytacja na komplementy, czy też obojętność, została zastąpiona miłym ciepłem, a uczucie spięcia będące w nim od rana na chwilę ustąpiło i poczuł się... Bezpieczniej. Spokojniej. Spojrzał na nią w zupełnej konsternacji pomieszanej z zagubieniem kiedy po tylu miesiącach myśli, że ot zaczął ją tolerować, teraz inna myśl przyszła mu do głowy. I szczerze nie wiedział czy bardziej jest przerażony, czy zainteresowany.
- ... Aha. - rzucił cicho, zwracając przed siebie wzrok. - Dzięki. - Dodał po chwili.
Milczał chwilę, wodząc po otoczeniu i bijąc się z myślami w chwilowej zmianie decyzji, nietypowej dla niego, ale jakże ważnej w tej sytuacji. Nie tylko zapragnął spędzić z Saoirse trochę więcej czasu, ale poczuł jak lgnie do tego poczucia ciszy, jaką przed chwilą miał i w zasadzie trwał w niej nadal.
- A gdzie chciałabyś się wybrac na dwór? - zagaił niby to mimochodem, wodząc wzrokiem gdzieś po korytarzu od niechcenia.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Nie spodziewała się na pewno, że jakkolwiek zmieni to jego decyzję. Nie miało. Był to tylko szczery komentarz, który miał może poprawić mu jakoś humor i przez chwilę wyglądało, jakby zadziałało zupełnie odwrotnie... Dlatego sądziła, że podziękowanie to najlepsze, co mogło jej w tej chwili spotkać i posłała mu w odpowiedzi uśmiech... A tu taka niespodzianka! Nawet nie zamierzała kwestionować tej nagłej zmiany zdania. Tylko parę sekund zajęło jej zebranie się do odpowiedzi.
- Nie no, właściwie myślałam o jakimś takim spokojniejszym miejscu, wiesz, na uboczu, jakoś tak cicho i spokojnie. Gdzie można popracować, albo na przykład właśnie wyciszyć, czy prawie zdrzemnąć, czy nawet właśnie...
Dopiero gdy to powiedziała, uświadomiła sobie, że nie powiedział wprost, że zmienia zdanie.
- Znaczy, ale jak nie chcesz, to pewnie znajdę sobie po prostu aż do kolacji... Coś, nie wiem. A jak będziesz chciał innym razem, to w sumie też możemy się wybrać?
Oczywiście celowo zostawiła otwartą propozycję.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Zerknął na nią kiedy milczała, co możliwie skłoniło ją do odpowiedzi. Ewentualnie to był przypadek, jednak tak czy inaczej zaraz się rozwinęła bardziej, angażując się w wizję wyjścia na dwór razem, tylko po to by zaraz zwątpić w jego intencje. Nie dziwne, na jej miejscu też pewnie by zwątpił. Skinął jednak głową krótko, znowu zwracając wzrok przed siebie.
- Okej, to mogę z tobą iść. - Powiedział spokojnie. Bo to był jednak on, nie będzie mówił, że tak, chce koniecznie, czy też nalegał, tym bardziej, że ta decyzja była spontaniczna na tyle, że sam nie był tak całkiem pewien czy jest dobra. Ale trzymał się jej, tak jak trzymał się tego, że akceptuje w swoim otoczeniu Saoirse każdego innego dnia.
Poza tym tak naprawdę świeże powietrze mogło wcale nie być takim złym pomysłem. Zawsze to odrobinę cichsze miejsce, raczej przesiąknięte naturalnym szumem otoczenia nie tylko nie wpływającym na ludzkie zmysły źle, ale w jego przypadku przynajmniej będące po prostu kojącym. Jedynie czasem był za leniwy żeby ruszyć tyłek na spacer i wolał się snuć po lochach albo gnić w dormitorium czy bibliotece, gdzieś, gdzie jest cisza, spokój, niski odsetek ludzi... Ewentualnie panoszyć się w swojej kobeicej skórze i niszczyć ludziom dzień, co z jakiegoś wrednego powodu jemu poprawiało nastrój w pewnym sensie. Cóż... Był z domu węża, oto dlaczego.
zt. x2 => cd. przy wejściu do dormitorium Puchonów
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
9 września; 17:20
Nie to żeby przejmował się humorami kobiet. Nie to żeby kiedykolwiek przejmował się czyimikolwiek humorkami, poza swoimi własnymi. No, może od niedawna i Saoirse wzbudzała jasno jego zainteresowanie na wielu szczeblach, ale poza nią miał szczerze gdzieś wszystko i wszystkich, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. A jednak choć nie chciał wcale mieć Aspasii za żonę, w ogóle nawet o tym nie myślał, a szczególnie stawał okoniem kiedy nie dawano mu prawa wyboru, to chcąc nie chcąc zwracał na nią trochę uwagę. Po części, bo kiedyś naprawdę się lubili i może został mu jakiś sentyment? Po drugie, JEŚLI jakimś magicznym sposobem zostaną razem, wypadałoby się nie nienawidzić.
Od jakiegoś czasu już miał wrażenie, że Aspasia udusiłaby go we śnie. On nie miał do niej aż takich niechęci, po prostu był bucem jak dla każdego innego, może jedynie mniej podłym. I choć zdawał się obojętny, nie chciał żeby tak na niego reagowała, może przez wspólną sytuację, a może to Saoirse nieco okuła lodu z jego serca, przez co stał się zdolny do ludzkich uczuć.
Dlatego też, niezależnie od czynników, gdy zobaczył ją idącą na korytarzu, zupełnie przypadkiem, spontanicznie zdecydował się coś z tym zrobić. Dogonił ją lekkim truchtem, tylko tylko, bo on nie biegał i nie znał się z bieganiem, by zrównać się z nią krokiem.
- Cześć. - Przywitał się spokojnie, neutralnym pozornie tonem, choć starał się dyskretnie obserwować jej reakcje. - Jak mija dzień? Wydaje mi się czy od początku roku planujesz moją asasynację?
Nie bawił się dzisiaj w podchody, jak widać.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
|