Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Alejka między przedziałami Przejście poprzez całą długość pociągu, gdzie po obu stronach ciągnęły się przedziały zajęte przez pasażerów. Każdy przedział miał w okienku żaluzję półprzezroczystą, dzięki czemu zapewniało to odrobinę prywatności, a przechodnie nie musieli ogladać każdej dziwnej sceny dziejącej się w środku.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Po tym jak Will zjawił się na peronie i w zasadzie prześmignłą między wszystkimi żeby zająć najlepsze miejsce w pociągu, teraz szedł sobie w zadowoleniu, rozglądając się z akimś znajomym, albo może warto wspomnieć, za czymś, co mógłby zbroić. Już widać było przecież, że coś mu chodzi po głowie, czy to po pewnym kroku, nieco leniwym wręcz, troszkę tanecznym, czy może po chochlikowym uśmieszku sugerującym, że coś tam się pod tym buszem włosów roi.
Nucił sobie coś pod nosem kiedy mijał znajome twarze, witał się krótko z kumplami, koleżankami, z kilkoma wymienił odwzajemnione tak samo lub przeciwnie, zalotne uśmieszki, nawet czasem rzucił komplement! Taki był kochany! Nie wszyscy co prawda tak to odbierali, bo zwykle mówił coś albo ironicznie, albo w interesie, albo po prostu COŚ się za tym kryło, ale chciał dobrze, przynajmniej teraz dzisiaj.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Jak już razem z Heather przebiły się przez tłum młodszych dzieciaków walczących o pierwszeństwo wejścia do wagonu i dotarły do wyjątkowo mało obleganych drzwi, przez które z łatwością mogły przejść. Znalezienie pustego przedziału jeszcze nie było takie trudne. April, wciąż czując nieznośny gorąc policzków, doszła do wniosku, że nie może czekać na rozpoczęcie podróży, potrzebowała chłodnego napoju natychmiast. Dobrze, że do lokomotywy i przedziału miłej pani z wózkiem z jedzeniem nie było daleko... Zostawiła przyjaciółkę i swoją fretkę w przedziale, rzuciła jedynie mało wyjaśniające "zaraz wracam, nie uciekaj", po czym ruszyła w wybranym kierunku, co chwilę zatrzymując się na korytarzu, żeby przepuścić innych podróżnych. Jak już dotarła do celu i błaganiami wysępiła dużych rozmiarów sok pomarańczowy z lodem (!), od razu wypiła trzy duże łyki.
Całe szczęście przyniosło to zamierzony efekt. Odetchnęła z ulgą jak tylko poczuła przyjemny chłód i w swoim odbiciu w szybie zauważyła, że nie rumieni się już tak okropnie jak pewnie jeszcze przed sekundą.
Popijając co chwilę z wolna ruszyła w drogę powrotną, starając się nie wpaść na nikogo ani nie rozlać napoju z pokaźnych rozmiarów kubka, w jakim go otrzymała. Nie było to w cale takie łatwe, szczególnie że w pewnej chwili trafiła na wyjątkowo liczną grupę podekscytowanych pierwszaków, które na wyjątkowo wysokim poziomie decybeli dyskutowały o tym kto siądzie przy oknie, kto trafi do Slytherinu, a kto przed chwią dłubał w nosie. Dzieci tak mało uwagi zwracały na otoczenie, że April musiała unieść kubek nad głową i lawirować między niewiele większymi od skrzatów osóbkami, jeśli nie chciała żadnego z nich zdeptać ani oblać.
W końcu mogła odetchnąć z ulgą, zostawiając hałaśliwą grupkę za sobą.
I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu ona sama byłą takim ledwo odrośniętym od ziemi krasnalem, który po raz pierwszy jechał do Hogwartu. Z sentymentalnym uśmiechem spojrzała przez ramię na dzieciaki i...
... i to był błąd, bo po kolejnych trzech krokach poczuła, jak nie tylko z czymś (kimś?) się zderza, ale też trzymany do tej pory w dłoni napój eksploduje. Nic więc dziwnego, że poczuła chłód szybko przemakającego sweterka. Z przerażeniem spojrzała na mokrą plamę na własnej piersi, i bliźniaczą mokrą plamę zdobiącą osobę, na którą wpadła. I czemu musiał to być akurat William? Sytuacja nagle stała się podwójnie niezręczna...
- O rany, przepraszam! Tak strasznie mi przykro, nie chciałam... - Wyjątkowo nieudolnie (i całkowicie nieskutecznie) usiłowała "strzepać" plamę z frontu jego ubrania, zanim jej własny zażenowany umysł nie ogarnął, że raczej w ten sposób nie pozbędzie się czegoś, co wsiąkło w materiał. Odruchowo zaczęła szukać swojej różdżki, zanim nie zorientowała się, że zostawiła ją w przedziale. I może nawet zniosłaby ten zawstydzający moment (jakby jej mało było uczucia zakłopotania dzisiaj...), gdyby nie obijający się w jej głowie śmiech Vatesa.
Zadanie: [6] Gdyby dowiedział się o tym mój ojciec, to...
Uczestnicy: William Joseph
Progress: Will olany!... znaczy, oblany. Niechcący.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Will naturalnie miał znacznie lepsze umiejętności nie tylko przemieszczania się między dzikusami w alejce, ale po prostu utrzymywania pionu. Przy tym raczej nie przepadał za dziećmi, tymi wrzeszczącymi w szczególności, także jakoś nie miał żadnego sentymentu. Co więc sprawiło, że nie zauważył i nie zapobiegł April wywalającej na niego sok pomarańczowy?
To głupie, ale dosłownie akurat się obejrzał, bo wydawało mu się, że ktoś go zawołał. Ale widać to był inny Will. Ale zwolnił chód żeby nie staranować nikogo! Inna sprawa, że wcale to nic nie dało, bo to ktoś wjechał na niego niczym czołg.
Spojrzał w twarz zaskoczonej April, czując jak nieprzyjemne zimno rozchodzi się po jego klatce piersiowej. Uniósł brwi, unosząc w odruchu nieznacznie ramiona z wewnętrznym "zimno, mokro", jednka gdy tylko April zaczęła "strzepytać" mokrość z jego koszulki...
Wyrwał mu się krótki, trochę wstrzymany parsk, po którym spojrzał na nią z mieszaniną rozbawienia i niedowierzania.
- W ten sposób suszysz mokre rzeczy? Niesamowite.
To nie było przyjemne, ale nie był zły. Może gdzieś tam byłaby irytacja gdyby nie to, że po pierwsze, miał przy sobie różdżkę więc mógł ich wysuszyć, po drugie, lubił April i ta faworyzacja stała teraz w szczególności po jej stronie.
- Szkoda, że zawsze na mój widok nie robisz się nagle mokra. - Mrugnął do niej z lekkim uśmieszkiem. - Przed kim tak uciekasz z tym sokiem? - zagaił nadal pogodnnie, z zainteresowaniem. - Chyba że to do mnie aż tak biegłaś, nie musiałaś, kochanie, poczekałbym.
Zadanie: [6] Gdyby dowiedział się o tym mój ojciec, to...
Uczestnicy: April Kingsley
Progress: Mokro :C I to nie w gaciach. I nawet ojcu nie powie.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
- N-nie... - Skrzywiła się sama do siebie, zupełnie nie pojmując czemu w ogóle odpowiada na to wyraźnie retoryczne pytanie o jej sposób suszenia.
Nie ma to jak dumnie reprezentować Ravenclaw, inteligencja promieniuje!
Okej, "podwójnie niezręczna" to totalne niedopowiedzenie. Sytuacja była z dziesięć razy bardziej niezręczna, niż jakiekolwiek zażenowanie, jakie April czułą jeszcze kilka minut temu na peronie. Już pal licho, że wygłupiła się nie tylko rozlewając niemal litr soku na siebie i Willa, i chciała później ten sok strzepnąć. To jeszcze było w miarę do zniesienia, nawet przy akompaniamencie zanoszącego się śmiechem Vatesa, obecnie pokładającego się na drzwiach najbliższego zamkniętego przedziału i ocierającego łzy rozbawienia, wciąż powtarzającego jak bardzo Ape wykazuje się inteligencją.
To właśnie kolejne słowa Williama sprawiły, że Kingsley miała ochotę znaleźć jakiś kamień i się pod niego schować. Albo nawet wczołgać się pod siedzenie w przedziale i przesiedzieć tam na przykład cały rok szkolny.
Spróbowała się uśmiechnąć, żeby odebrać to jako totalnie żart, ale nie była w stanie pozbyć się zawstydzenia, które znowu zabarwiło jej policzki na strażacką czerwień. Zagryzła wargi i spuściła wzrok na trzymany wciąż w dłoni zgnieciony i przeciekający kubek, jakby miło jej to w czymkolwiek pomóc. Poczuła się tak totalnie onieśmielona jego totalną bezpośredniością - nawet jeśli żartobliwą! - że nie wiedziała jak ma konstruktywnie odpowiedzieć na ten komentarz. I nie był to pierwszy raz, jak wywołał w niej takie właśnie uczucie.
- Przed nikim nie uciekam, wracałam do przedziału - Zerknęła przelotnie obok Willa, gdzie aktualnie stał rozbawiony, widoczny tylko dla niej Vates. Kręcił głową z politowaniem, uśmiechając się ironicznie niemalże do stopnia sadyzmu.
Czemu właściwie czuła potrzebę tłumaczenia się przed Gryfonem? Mimo że nie widziała w jego ciemnych oczach nic poza rozbawieniem (co w sumie odrobinę ją zaskoczyło), to było jej na tyle niezręcznie, że bardzo nieudolnie i częściowo podświadomie próbowała ukryć zawstydzenie, jakie u niej wywołał ot, nastoletnim żarcikiem. Bo to przecież nie na serio?
- Byłam spragniona i po prostu... może lepiej jak już sobie pójdę... - Mamrotała to na tyle cicho, że Will mógł jej nawet nie usłyszeć. Nawet postąpiła krok w odpowiednim kierunku, żeby go wyminąć, ale najwyraźniej jej timing totalnie nawalał dzisiaj, bo od razu poczuła szturchnięcie przebiegającego obok pierwszaka, przez co resztka soku, która do tej pory ostała się w przeciekającym kubku, ostatecznie również wylądowała na przesiąkniętym materiale. I butach, tworząc wokoło pomarańczowawą kałużę. I wywołując kolejną salwę śmiechu słyszanego tylko przez nią.
April westchnęła ciężko, jakby chciała całe powietrze wypchnąć z płuc. Ile jeszcze kompromitacji czekało ją po drodze? Podróż jeszcze nawet dobrze się nie zaczęła.
- Przepraszam!... - Przetarła twarz dłonią, która nie była zajęta kurczowym ściskaniem już całkiem pokiereszowanego kubka. - Pójdę po różdżkę żeby to wysuszyć, w końcu to przeze mnie jest ci teraz pewnie... mokro. - Przez jego wcześniejszą wypowiedź zabrzmiała bardzo niepewnie na dobór własnych słów. Zmarszczyła odrobinę brwi i przygryzła wargę w grymasie zawstydzenia, kiedy to tylko przelotnie i przez ułamek sekundy spojrzała mu w oczy, nie będąc jakoś w stanie utrzymać jego spojrzenia dłużej. - Znaczy zimno, miałam na myśli zimno. Bo sok był zimny. Z lodem. Dlatego zimny. I pewnie ci zimno. - Pospieszyła z wyjaśnieniem swojej słownej wpadki, wcale nie czując się po tym stabilniej.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Przyglądał się jej w pełnej uwadze i skupieniu, nawet na sekundę czy setną nie odwrócił od niej wzroku. W zasadzie z wielu powodów, ale głównym była szczera ciekawość względem jej rekacji i chęć wyczucia co jak na nią działa. I czy ma szansę ją aktualnie zbajerować, choć do tej pory jedynie się z nią droczył dla samego droczenia. Lubił jak kobiety tak na niego reagowały, może to łechtanie jego ego, albo po prostu potrzeba dominacji, ale czuł się kimś więcej niż był, i to tak do poziomu półboga najpewniej.
Uśmiechnął się promiennie, aż mu się oczy rozświetliły, kiedy tak dziewczyna miotała się w swoich wyjaśnieniach. I nawet próbowała uciec, ale... Cóż, stało się gorzej i Will tylko sapnął kiedy zimno kostek lodu dotarło do jego ciała. Zimno! Uniósł nawet znowu ręce lekko, zamykając na chwilę oczy i marszcząc brwi, pop czym przekrzywił głowę, znowu wlepiając wzrok w April. Nie był zły, raczej... Cóż, gdyby zrobiła to specjalnie, czułby się zgaszony (hehe...). A tak? W sumie sam nie wiedział, rozbawienie pomieszało się z cierpieniem. Nieagresywnym i niegroźnym, ale trochę niemiło... I ta pomarańcza.
- Wiesz, chyba obawiam się celowania we mnie różdżką, szczególnie z twojej strony. - Uznał, zerkając na swoje zalane nogawki spodni. - Mokro jest mi na twój widok regularnie, piękna, ale chwilowo skutecznie mnie ochłodziłaś. - Pauza, podczas której dwoma palcami spróbował odkleić koszulkę od klatki piersiowej możliwie ostrożnie. - Lubisz tak na zimno? Możemy wybrać się nad jezioro w weekend, chętnie z tobą popływam w wodzie bez pomarańczy.
Zerknął na nią, mrugnąwszy zalotnie. Niesamowite, że w tak beznadziejnej sytuacji nadal potrafił być amantem jakich mało.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Nawet jeśli April czuła się zażenowana sytuacją i swoją niezdarnością, nawet jeśli zawstydzała ją bezpośredniość Willa i nie wiedziała jak ma zareagować i odpowiedzieć, żeby się nie skompromitować jeszcze bardziej, i nawet jeśli jej niemal cały strój był teraz jedną wielką pomarańczowawą plamą, to urażona krukońska duma wzniosła się ponad te wszystkie emocje i wyraźnie odmalowała w niebieskich oczach. Wciąż zarumieniona - może nawet o ton bardziej niż przed chwilą - przymrużyła odrobinę powieki. Nie był to groźny gest, a raczej wyraz przykrości, jaką sprawił jej komentarz poddający w wątpliwość umiejętności w zakresie rzucania zaklęć.
Uuu, ktoś chyba trafił w czuły punkt. No dalej, April, odgryź mu się. Wytknij mu, że to on kiblował i pewnie prędzej podpaliłby własne spodnie, niż je wysuszył. Dawaj, chce zobaczyć tę rozzłoszczoną Kingsley. Pokaż ten drzemiący w tobie ogień, który póki co jedynie objawia się w kolorze włosów.
Podjudzający głos niemal szepczący do ucha wcale nie pomagał w skupieniu się i jakimkolwiek opanowaniu sytuacji. Opuszczone wzdłuż ciała ręce spięły się odrobinę, kiedy dłonie zacisnęły się w piąstki - jedna doszczętnie już miażdżąc pusty kubek.
Ugryzła się w wargę na tyle mocno, że aż się skrzywiła, żeby powstrzymać się przed odruchowym uciszeniem osoby, którą widziała tylko ona. Nawet jeśli i tak sporo osób uważało ją za dziwną, bo "gada do siebie", to jakoś nie chciała wyjść na jeszcze dziwniejszą przed Willem, niż już miało to miejsce.
Zmierzyła Gryfona wzrokiem w tym samym momencie, co on sam spojrzał na swoje zalane sokiem spodnie. Z jakiegoś powodu jej głowa wytworzyła obraz zasugerowany propozycją wypadu nad jezioro i faktycznie oczami wyobraźni widziała jak pluskają się w wodzie.
Całe szczęście, że William nie widział jej myśli.
Co za szkoda, że Vates miał do nich pełen dostęp.
- Nie wiem czy to dobry znak, że moczysz się na mój widok. Jak szczeniak, który sika z nadmiaru emocji. - Nie zdążyła ugryźć się w język, zanim podjudzany podszeptami Vatesa komentarz opuścił jej usta. A jak po ostatnim słowie zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos, to aż zasłoniła buzię dłonią, z mieszaniną zakłopotania i przerażenia przez jeszcze jedną długą sekundę wpatrując się w ciemne oczy Gryfona.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Widział zmianę na jej twarzy, powoli rosnącą wraz z odgłosem gniecionego w garści kubka. Uśmieszek zszedł mu trochę z twarzy w szczerym przekonaniu, że owszem, przegiął, to ten moment kiedy dostaje w ryj. Był nawet o tym przekonany, i faktycznie pożałował przytyku, który okazał się zbyt śmiałym.
Cóż, przez jej zawstydzenie i to, jak łatwo potrafił ją zażenować, zupełnie nie spodziewał się żadnych odzywek, choć była zła. Była niewinna, słodka, wręcz kojarzyła się z króliczkiem czy fretką, jaką przecież miała. Coś małe urocze niegroźne. Może dlatego kiedy dotarło do niego co powiedziała, uniósł brwi wysoko w szczeryk zaskoczeniu, a na jego usta wpłynął po sekundzie szeroki, rozbawiony uśmiech. Zaśmiał się nawet po chwili w głos krótko, raczej próbując nie śmiać się tak otwarcie żeby jednak jej nie urazić... Za bardzo. Skinął głową zaraz, przyjmując jej odpowiedź na klatę.
- No dobrze, może mi się należało. - Skomentował, raczej wodząc wzrokiem gdzieś dookoła. Dopiero po tych słowach spojrzał na nią z góry, by skłonić się lekko - ot taki jego wyuczony sposób by wydać się urokliwym i szarmanckim, czaruś. - Pozwolę sobie odejść i wysuszyć się zanim nie zarobię twojego sierpowego.
Mrugnął do niej z uśmieszkiem, wymijając ją po tym i kierując się faktycznie do przedziału by doprowadzić się do porządku. Mógł zdawać się chaotycznym, i najpewniej trochę był, jednak miał to do siebie, że bardzo dbał o swój wygląd, by zawsze być nieskazitelnym i eleganckim.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 111
Nie musiała widzieć w tej chwili Vatesa, żeby czuć jego satysfakcję z komentarza, jaki rzuciła w kierunku Willa. Normalnie nic takiego nie mówiła, nie lubiła być złośliwa nawet w najmniejszym stopniu, niestety czasem samo z siebie wychodziło. A później było jej po prostu głupio.
Dlatego też nie odpowiedziała, a jedynie spuściła wzrok na własne buty poplamione sokiem. Pokiwała jedynie na zgodę głową, jak tylko Gryfon uznał, że może jednak się oddali. Przytuliła się ramieniem do okna, żeby bardziej otworzyć mu przejście i uniknąć ewentualnego zbędnego kontaktu fizycznego, który w tej chwili chyba tylko dorzuciłby materiału łatwopalnego do ognia wstydu. I jak już miała przed sobą cały korytarz wolny od przeszkód, czym prędzej ruszyła w kierunku przedziału, gdzie kilkanaście minut temu zostawiła Heather. I swoją fretkę.
Miała nadzieję, że zażenowanie trochę minie w drodze, ale jednak pomarańczowe plamy na swetrze wcale nie pomagały. Zacisnęła więc wargi i ze spuszczoną głową, starając się zwracać na siebie jak najmniej uwagi i znosząc złośliwe docinki towarzyszącego jej Vatesa, odliczała kroki dzielące ją od celu.
/zt x2
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Czas najwyższy znaleźć innych znajomych! Oczywiście w pociągu wypełnionym po brzegi nie było to tak proste zadanie, jednak co mu zostało po tym, jak został grzecznie wyproszony z przedziału dziewcząt, które najwyraźniej miały zaraz obgadać pochodzenie pomarańczowej plamy na ubraniu April. Może był w jakiś sposób niedelikatny, ale jakoś nie sądził, by temat ten mógł być delikatny... Cóż, pozostawało mu spróbować przepytać Heather na osobności - najlepiej tuż po uczcie, kiedy być może będą mieli chwilę z dala od innych, albo zostaną w niewielkim ściśle gryfońskim gronie.
À propos gryfońskiego grona, Ethan wcale nie musiał zajść tak daleko, by napotkać kumpla z domu. William z kolei zdawał się go nie zauważyć, co rzecz jasna było już sporą zniewagą! Z jakiegoś powodu zdawał się przyglądać swojemu ubraniu ze zdecydowanie przesadnym zainteresowaniem. Za to oberwał zaraz mocno w ramię.
- Jeszcze udawaj, że mnie nie widzisz! Czy co, może nie poznajesz?! - krzyknął na niego z udawanym wyrzutem, jednak jeśli tylko ktoś inny miałby jakieś wątpliwości (na pewno nie William), zdradzał go uśmiech.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
William faktycznie go nie widział, był zbyt zajęty sprawdzaniem ubrania. Bo może pominął jakąś plamkę? Może gdzieś jeszcze czuć pomarańczę? Zdawało mu się, że niczego już na nim nie było owocowego, a jednak jako prawdziwy pedant w sprawie ubrań i estetyki prowadzenia się, potrzebował upewnić się czy aby na pewno jest czysty i prezentuje się znowu wyśmienicie.
Uznał już, że tak, jest idealnie, gdy ktoś uderzył go z bara w ramię. Może nie jakoś mocno, ale i tak poderwał wzrok z wewnętrznym ptsd, że ponownie oberwie kubkiem soku. Ale nie! To był jego przyjaciel w zbrodni, najlepszy ziomek Hogwartu i absolutnie najfajniejsza osoba, jaką znał! Uśmiechnął się na chwilę w radości, że go widzi, by zaraz wymusić bardzo nieudolnie minę oburzenia.
- A ty co, chcesz mnie rozjechać?! Panie, opanuj się pan! To nielegalne!
Zawołał niezbyt głośno, by nie drzeć się na cały przeciał, wyrzucił za to ręce w górę, gestykulując niczym w hiszpańskim dramacie. Opuścił zaraz ręce, wracając do szerokiego uśmiechu, i wyciągnął dłoń by uścisnąć się z Ethanem na przywitanie, jak prawdziwy mężczyzna z mężczyzną. Idelany kontrast do hiszpańskiej dramy chwilę wcześniej.
- Dla twojej wiadomości, doprowadzałem moją piękną aparycję z powrotem do perfekcji, po tym jak April zalała mnie sokiem pomarańczowym dwa razy. Mam prawo być rozkojarzonym.
Wbrew temu, że zdarzenie było nieprzyjemne, nie brzmiał wcale na cierpiącego, ani nawet jakby żałował.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- Może tyle potrzeba, żebyś w ogóle zwrócił uwagę na kogoś innego, niż ty sam, bucu!
Choć brzmiało to, jakby naprawdę się kłócił i był zły - i właśnie tak prawdopodobnie mogli pomyśleć sobie pasażerowie z przedziałów obok - zdradzał go już szeroki uśmiech.
- Do perfekcji? Nie wiem, czy zdążysz nim dojedziemy na miejsce, ale powodzenia... - rzucił złośliwie, choć spokojniejszym tonem, mierząc go przy tym wzrokiem. - Ale zaraz, to o to chodziło? Wielka, porażająca, żenująca historia April, przez którą wywaliły mnie z Heather z przedziału to oblewanie cię sokiem? Musiało być coś jeszcze.
A jeśli tylko było coś jeszcze, to on chciał znać szczegóły tu i teraz! Dlatego też patrzył na niego wyczekująco, licząc że zaraz wszystko się wyjaśni... To znaczy, albo się wyjaśni, albo okaże się, że April jest przewrażliwiona, co Ethan w gruncie rzeczy wiedział, ale nie zawsze mógł powiedzieć na głos... W końcu już raz zrobiła się z tego awantura.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Typowe dla nich wydurnianie się w zasadzie nie mogło być zdziwieniem dla tych, co już kojarzyli panoszenie się chłopaków po komnatach zamku. Za to dla nowszych, w szczególności pierwszaków, pewnie była to prawie-bójka i może nawet trochę się bali tej sytuacji. A przynajmniej do czasu póki nie zobaczyli ich durnych uśmiechów i faktu, że świetnie się bawili w tej rozmowie.
Klepnął go w ramię z niemym "spadaj" wypisanym na twarzy, kiedy ten się z nim droczył, obrażając go. Niewychowany gówniarz jeden! Uniósł brwi, po czym roześmiał się w głos ze szczerym rozbawieniem.
- Oh, więc poszła poskarżyć się Heather? Biedna... Penwie teraz nie będzie chciała ze mną gadać dobry tydzień. - Powiedział, kręcąc głową ze śmiechem. - Znaczy wiesz, oblała mnie raz, a potem dobiła poprawiając resztką soku, trochę się podroczyłem i uważam, że większość osób uznałaby mój flirt za perfekcję uwodzenia... Ale April akurat nie jest z tych flirciarskich, więc się zawstydziła biedna. Możliwe, że nawet zasłużyłem sobie na ten drugi rzut sokiem.
Parsknął znowu, zupełnie nie żałując w rzeczywistości dziewczyny. Absolutnie uwielbiał się z nią droczyć, a to zawstydzenie i niewinność były absolutnie przeurocze. Niemalże magiczne, jak w tym wieku mógł być ktoś tak... Czysty. Zachwycające. Może dlatego tak bardzo ją lubił? Owszem, fajnie było zaszaleć, poflirtować, ale z czasem każdy potrzebował odmiany.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ethan pokręcił głową z jasnym zamiarem, aby zaraz wyprowadzić kumpla z błędu.
- Jasne. Teraz nie będzie chciała... Bo wcześniej było zupełnie inaczej, tak? - spytał unosząc brwi, a następnie to on poklepał go po ramieniu niby-pocieszająco.
Oczywiście jego zdaniem April wcale nie chciała z nim gadać... Nawet z Ethanem zdawała się nie chcieć, a przecież spędzali razem trochę czasu. To znaczy, zdarzało się, by oboje spędzali czas z Heather. W tym samym miejscu i czasie. To się liczy, prawda? Zwłaszcza, że dziewczyny zdążyły już zapomnieć o tym, jak wytknął April, że nie potrafi się bawić, tak? Tak, na pewno. Przecież to nie było nic ważnego. On sam na przykład nie pamiętałby tej sytuacji, gdyby mu nie przypomnieć.
- Widzisz mnie pierwszy raz po takiej rozłące i już flirtujesz ze wszystkimi, którzy się nawiną, no pięknie... - dodał zaraz, kręcąc głową, tym razem z wyraźną dezaprobatą. - Jeszcze jedna taka akcja i zrywamy.
Teraz był już mimo wszystko pewien, że reakcja April była głupia i przesadzona. Naprawdę, czy oblanie kogoś sokiem było najbardziej żenującą sytuacją, jaka przytrafiła jej się w życiu? Może jednak powinna w takim razie żyć trochę bardziej? Ale takie komentarze mógł zachować dla siebie... Ewentualnie dla Willa, bo dziewczyny - jak to one - znowu by się obraziły.
- No, to jakie plany na długą podróż?
Przecież jakoś musieli umilić sobie czas!
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Przewrócił oczami.
- E tam, nie przyzna się, ale lubi mnie. Gdyby nie lubiła, byłaby złośliwa. Jak baba cię nine lubi, zawsze będziesz wiedział pierwszy, zaufaj.
Tak, nie był przy tym, ale pamiętał trochę dramę z tą sytuacją. Niewiele, bo sam pewnie był pochłonięty jakimiś dramami, ale jako kobieciarz miał jedną pewność - one wszystkie są królowymi dram. Obraź przypadkiem jedną, a cała rzesza jej koleżanek spali cię żywcem za zniewagę. To było nieco przerażające, ale jednak takie już były, i mimo wszystko je uwielbiał. Choć czasem z daleka.
- Ej, po prostu mnie zaniedbałeś, muszę sobie radzić. Być trochę czułości okazał, a nie! - odpowiedział z udawanym oburzeniem.
- Nie wiem, w zasadzie chciałem w pierwszej kolejności cię znaleźć, zanim utopiono mnie w soku. Ale sam się pojawiłeś, więc chyba przeznaczenie pcha nas w swe ramiona samo. - Wyszczerzył zęby w uśmieszku. - A co, jakaś wena twórcza? - Dopytał z ciekawością.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- Tak, tak... Mnie i tak lubi bardziej.
Nie miał najmniejszego zamiaru rywalizować o względy April - a przynajmniej o ile nie stałoby się to durnym zakładem, najlepiej po pijaku - ale szczerze wierzył, że jest nieco wyżej niż William! Tak po prostu, czytając między wierszami, albo może odczytując mowę ciała? Po prostu tak było! Najpewniej.
- Ja cię zaniedbałem, już nie bądź bezczelny... - rzucił jeszcze z udawaną pretensją, jednak po raz kolejny nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu.
Ale właśnie, czy miał jakiś plan na dzisiejszą podróż? Nie, ale to tylko kwestia czasu! Nie będą przecież grzecznie siedzieć w przedziale przez tyle godzin. Chyba i tak wystarczająco długo byli grzeczni.
Ethan rozejrzał się na boki w chwili zastanowienia, po czym pokiwał głową, zgadzając się wreszcie z własnymi myślami.
- Dobra, to zrobimy tak - zaczął konspiracyjnym tonem. - Możemy zagrać w... Wyzwanie... Czy... Wyzwanie.
Cudowny wariant prawdy czy wyzwania!
- I może zacząć ten, który wpadnie na coś pierwszy. Na przykład ja odważnie wybiorę wyzwanie, a... Swoją drogą mam już pomysł na coś, czego nie zrobisz - dodał niemal triumfalnie i popatrzył na niego, poruszając brwiami.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Prychnął.
- Chciałbyś.
Tak naprawdę to nie sądził by rywalizacja w ogóle miała dojść do skutku kiedykolwiek, jako że sam nie widział swoich końskich zalotów jako jakkolwiek poważne zabiegi. On nigdy nie flirtował na poważnie, jedynie był dużym dzieckiem, które świetnie bawiło się w relacjach międzyludzkich, bez przywiązywania, zobowiązań i odpowiedzialności. Wręcz z ujemną odpowiedzialnością...
- Oczywiście, całe wakacje czekałem na list, zaproszenie na randkę, a ty nic, pewnie puszczałeś się na prawo i lewo.
Parsknął śmiechem na zaproponowaną rozrywkę. Fakt jednak, że była idealnie dopasowana do tej dwójki, której obecność zwykle zwiastowała kłopoty. Albo ich, albo czyjeś, zależy... Okazjonalnie oba! Ale jedynie jeśli dali się złapać, a "zniknięcie w kłębach dymu" opracowane mieli do perfekcji, szczególnie William. Kiedyś w jego stronach ktoś wspomniał, że jest z lekka współczesnym Alladynem, ale niekoniecznie wiedział o co mu chodziło.
- Aha, dobra, potrzymaj mi piwo. Ale możemy się założyć, o hajs z przyjemnością, zawsze jakaś gotówka. Co mam zrobić?
Nagle zainteresowanie tematem stuknęło o maksimum skali.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- To tylko fakty, słońce... - odparł przepraszającym, a przy tym przesadnie słodkim tonem, przy czym przekrzywił lekko głowę na znak, że niestety nic nie poradzi, że jest tym bardziej czarującym osobnikiem!
Jednak na kolejne słowa Williama ponownie udał, że jest niezmiernie urażony, kładąc obie ręce na piersi.
- To ja ciężko pracuję całe lato na piękny domek z białym płotkiem specjalnie dla nas, a ty posądzasz mnie o zdradę? Williamie, ranisz me serce... - powiedział z przejęciem, obracając się do niego tyłem i dla odmiany położył dłoń na szybie i popatrzył w dal, zupełnie jakby bardzo dobrze znał mugolskie smutne teledyski.
Oczywiście nie znał żadnego mugolskiego teledysku - potrafił jednak oddać wszystkie emocje w bardzo przerysowany sposób.
Zaraz obrócił się ku niemu i oparł się plecami o szybę za sobą, mrużąc lekko oczy.
- Jeszcze chcesz zostawić mnie bez kasy? Ja pierdolę, dobrze że nie było z tego dzieci - z dezaprobatą pokręcił głową. - Wstydziłbyś się... Ale okej, to...
Odepchnął się od ściany i przeszedł parę kroków wzdłuż alejki, patrząc w jej głąb, jakby zastanawiał się jeszcze nad wyzwaniem. Cóż, miał gotowe, ale budowanie napięcia również było ważne!
- Co powiesz... Na... Zatrzymanie pociągu?
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
18 lat |
b. ubogi |
Bi |
Pióra: 165
Przewrócił z rozbawieniem oczami na uparcie się Ethana. Wcale nie miał racji! Chociaż fakt, że był czarujący i to jemu z reguły bardziej ufano, nie wiedzieć czemu...
Dalej jednak roześmiał się już w głupim parsku na dramatyzm Ethana.
- Williamie... Brzmi jakbyś mi miał dać zaraz reprymendę oficjalną. Nie mów, bo się rozochocę.
Oparł się bokiem o okno na zewnątrz, splatając ręce na piersi i przybierając pozę typowego ulicznego łobuza. I nawet było mu w tym do twarzy, może dlatego, że nim był. Znając z kolei mugolskie teledyski, nawet tym bardziej rozbawiła go scena odegrana przez Ethana. Wzruszył ramieniem na jego kolejne wyrzuty, uśmiechając się wesoło bez krzty wyrzutów sumienia. Wyskakuj z hajsu, a nie! Dzieci nie ma, hajsu nie ma, nie tak to powinno działać, bez sensu. Zwykle nie ma tylko jednego z tych dwóch.
Uniósł brwi za to na "zadanie", jakie mu wymyślił Ethan. To poszalał, nie ma co.
- Zatrzymanie pociągu? A co, jednak chcesz wrócić do domu? Daj spokój, dopiero zaczynam wygrywać z powrotem twoje serce, daj czas chociaż do świąt. - Odbił się od ściany, prostując się. - To cię będzie kosztowało galeona, albo trzy jak mnie za to wyjebią i będę biegł za pociągiem.
Mimo to czy Will wahałby się robić takie durne wariactwa? NAH. Zakasał rękawy.
- Patrz i się ucz, amatorze. - Powiedział blizej ucha Ethana, po czym skierował się korytarzem na przód pociągu. Szedł pewnie, acz niby to rozglądał się jakby kogoś szukał. W końcu tu każdy podejrzewa go o najgorsze... W końcu dotarł do samego dzioba przedziału, jak gdyby nigdy nic mijając rozmawiającą parę, po tym skacowanego Noah - o bracie, been there, not cool - i niby to sobie tak tylko tu patrząc...
- Jest tam maszynista, nie?
I nie czekając, wsunął się do pomieszczenia, gdzie powinien być owy maszynista. Teraz go nie było, pewnie poszedł do łazienki. To nie będzie spokojna toaleta. Will niemal sam do siebie zachichotał na tą myśl jak durny. Wcale dwa razy nie myślał. Zaparł się tak żeby go nie zwaliło z nóg, jak pewnie wszystkich innych, i pociagnął za wajchę.
Zarzuciło nim, fakt, ale na szczęście ten pociąg nie miał hamulca "stop in a sec". Zanim jednak zdążył maszynista wrócić - albo chociaż zebrać się z podłogi toalety - Will już wymykał się z powrotem.
- Boże, ten debil oparł się o hamulec, kto tak robi? Nawet ja bym ten pociąg chyba lepiej poprowadził. - Powiedział do Noah ze szczerym oburzeniem, po czym skierował się wcale nie tak pospiesznie z powrotem, zgrywając naturalnie, że jest poszkodowany, smutny, w ogóle co się stało? Jakby kto pytał, to jadowite węże, i było ich pięćset.
Do Ethana dotarł po dłuższym czasie, przewalając się przez głupio panikujące dzieciaki. Stanął koło niego, obejmując go ręką za ramiona.
- Nie ma takich dwóch jak ja jestem.
Zadanie: [20.1] Ciąg za wajchę
Uczestnicy: Ethan? Ale ja sama!!!
Progress: Done, bitches
|