Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Biblioteka Biblioteka w Hogwarcie zajmuje mnóstwo miejsca, w związku z czym można tu znaleźć książki odpowiadające na najbardziej nurtujące uczniów pytania - zarówno wspomagają ich w pisaniu esejów oraz nauce do kolejnych egzaminów, jak i zaspokajają ciekawość bardziej ambitnych, czy też nadgorliwych.
Biblioteka czynna jest każdego dnia do godziny 20:00.
Jedzenie, bieganie, rozmowy, śmiech i inne zachowania, przez które uczniowie mogliby być słyszalni są tu zabronione. Na szczęście można skryć się w dalszych zakątkach biblioteki w ciasnych alejkach i pozwolić sobie na małe złamanie surowych zasad.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
6 września, przed godziną 19
Pierwsza niedziela roku szkolnego w większości przypadków studentów raczej nie była dniem na spędzanie czasu w bibliotece. Uczniowie woleli wykorzystywać dni wolne na odpoczynek i powolne przechodzenie z wakacyjnego lenistwa do szkolnego zgiełku, zamiast na hurra! rzucać się w wir nauki. Może dlatego niektórzy popukaliby się w czoło, widząc wychowankę innego domu niż Ravenclaw przesiadującą od około godziny przy bibliotecznym stoliku, zawaloną pootwieranymi na konkretnych stronach czterema różnymi księgami, zawzięcie zapisującą kolejne metry tekstu na przyłożonym ciężkim tomiszczem zwoju pergaminu. Nie miała na sobie szaty szkolnej, a jedynie najzwyklejsze czarne legginsy i nieco za dużą szarą bluzę w białe kropki, ale nie zabrakło przypiętej do piersi odznaki prefekta naczelnego, która otrzymała niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego.
Ci, którzy znali Dani, dobrze wiedzieli, że dla niej spędzanie czasu w bibliotece lub z książką w pokoju wspólnym jest rzeczą zupełnie naturalną - należała do tych nielicznych gryfonów, którym można było przypiąć plakietkę kujona. To nie tak, że nie spędzała czasu na zabawie z innymi wychowankami Gryffindoru, po prostu jej własna ambicja nie pozwalała na leserskie podchodzenie do obowiązków szkolnych. Poza tym - lubiła się uczyć, naprawdę! Nawet, a może wręcz przede wszystkim w niedzielne wieczory właśnie w bibliotece, bo tam panowały wtedy spokój i cisza.
Na moment odłożyła pióro i oparła się o niekoniecznie wygodne drewniane oparcie krzesła. Wyciągnęła przed siebie ręce i złączyła palce, żeby rozciągnąć nieco zastałe w jednej pozycji mięśnie. Uniosła ramiona nad głowę, prostując również plecy, po czym z westchnieniem opuściła dłonie na własne uda. Czas na krótką przerwę. Sięgnęła więc po jedną z otwartych ksiąg i wzrokiem zaczęła przeczesywać tekst w poszukiwaniu przydatnych informacji.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Oriane miała ochotę wynaleźć zaklęcie pozwalające na podróż w czasie, cofnąć się do czasów założycieli i porządnie nimi potrząsnąć krzycząc, że zmuszanie ludzi do mieszkania w lochach jest barbarzyństwem a pozwalanie schodom na przesiąknięcie magią co skutkowało powstaniem morderczej klatki schodowej jest najgłupszym co w życiu widziała.
Dopiero co była siedemnasta w zimowym ogrodzie a tu proszę, prawie dziewiętnasta. Wszystko dlatego, że musiała z ogrodu pełznąć do wilgotnych, ciemnych i w ogólnym rozrachunku nieprzyjemnych lochów po magiczny słownik angielsko-francuski - wszystkie słowa jakie magiczny świat w sobie zawierał a które różniły się w obu językach dzięki tomiszczom tego typu nabierały sensu - i dopiero potem mogła wyruszyć do biblioteki. Na pierwsze piętro.
Co oznaczało, że po paru sytuacjach co niemal zakończyły się wyzionięciem ducha oraz paru innych, co zmusiły do krążenia po innych piętrach, dotarła na miejsce niewiele ponad godzinę przed zamknięciem. Doprawdy, kto pozwalał architekturze przeniknąć magią?! Przecież da się tego uniknąć, do diabła!
Poirytowana, stukając obcasami o kamienną posadzkę i wskazującym palcem lewej dłoni o twardą okładkę słownika, wkroczyła do biblioteki z zamiarem rozpoczęcia swoich poszukiwań od tomów szczegółowo rozprawiających o wilach. Z pewnością istniał jakiś szaleniec - albo wila co wżeniła się w magiczny świat i zdecydowała go przybliżyć, zapoznać ze swoim gatunkiem - co stworzył kompendium albo chociaż porządną wielostronicową rozprawę, prawda? Istniały w końcu badania nad wpływami smoczego łajna na konkretne rośliny zielne!
Widok jedynej dorosłej osoby zdającej się być bibliotekarzem powinien był przynieść ulgę - bo to bibliotekarz powinien móc jej pomóc, prawda? - ale jedynie sprawił, że zasznurowała usta. Mężczyzna, młody. Jeśli do niego zagada najprawdopodobniej jedynie straci cenny czas.
Przesunęła się spod drzwi, rozglądając ukradkowo - by nie wyglądać na kompletnie zagubioną - za jakimkolwiek spisem ksiąg. Powinni mieć katalog, prawda? Najlepiej taki magiczny, któremu tłumaczy się czego się szuka, a ten odpowiada najlepszą pozycją oraz jej umiejscowieniem. Ale przyjęłaby nawet taki najzwyczajniejszy, na wzór staroświeckich mugolskich bibliotek, w formie szeregów małych a niesamowicie głębokich szuflad podzielonych literowo. Nic takiego nie dostrzegła, w żadnej wersji.
Merlinie, miej litość.
Usiłując nie stracić cierpliwości oraz pięknie upozorowanego oblicza osoby całkowicie spokojnej i pod kontrolą, powoli zaczęła zagłębiać się w główną alejkę między regałami. Ostatnią jej nadzieją były potencjalne oznaczenia sekcji. Błagała w duchu, żeby chociaż taką łaskę jej świat uczynił - o nic więcej nie prosiła, jedynie o informacyjne tabliczki!
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Przeczesawszy wzrokiem kilka kolejnych stronic rozdziału, w końcu zamknęła książkę z przytłumionym, bardzo cichym trzaskiem. Mimo że nie zostało jej zbyt wiele eseju do napisania, to miała wrażenie, że wciąż brakuje jej jakiejś istotnej informacji, której nie może znaleźć w zebranych do tej pory książkach. Przetarła twarz dłonią, odgarnęła włosy za ramiona, po czym wstała niespiesznie od stolika. Zostawiła swoje rzeczy na miejscu i z nieprzydatną już książką udała się w kierunku regału, z którego wcześniej ją zdjęła. Trzeba było poszukać innej pozycji.
Wsunęła wolumin w zostawioną wcześniej szczelinę, po czym przechyliła nieznacznie głowę i wodząc palcem po grzbietach kolejnych tomów czytała tytuły, poruszając przy tym bezgłośnie ustami.
Kiedy dotarła na koniec półki i chciała przejść na jej drugą stronę, o mało nie wpadła na inną uczennicę. Całe szczęście instynktownie zatrzymała się zanim postąpiła kolejny krok, więc udało jej się nie zdeptać blondynki.
O ile widok Krukonów w bibliotece w niedzielny wieczór nie był czymś specjalnie zaskakującym, o tyle Ślizgoni niekoniecznie byli częstymi gośćmi w weekend. Rozpoznała w dziewczynie nową uczennicę - ciężko było jej nie zapamiętać, byłą jedną z trzech starszych uczniów przystępujących do Ceremonii Przydziału, w dodatku jej brat dostał się do Gryffindoru i Dani, jako prefekt, poznała go już pierwszego dnia, wprowadzając w podstawowe zasady i obowiązki wychowanków domu lwa.
- Przepraszam. - Odezwała się niemal szeptem, przepraszając za prawie staranowanie nowej Ślizgonki, po czym uśmiechnęła się przyjaźnie, przyglądając przez moment nieznajomej. Wyglądała na odrobinę zagubioną i niepewną gdzie ma szukać tego, co chciała znaleźć. - Pierwszy raz w bibliotece Hogwartu? - Zagadnęła uprzejmie, chcąc tym samym ewentualnie zaoferować swoją pomoc.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
- Ach! - sapnęła cichutko, postępując pół kroku w tył, z wolną dłonią odruchowo wystrzeliwującą w górę, opadającą koniuszkami palców w okolicy obojczyków jak gdyby mogło to pomóc powstrzymać ewentualną próbę ucieczki serca co przez moment załomotało w krótkim acz nieprzyjemnym zaskoczeniu graniczącym ze strachem.
Cóż, tak to bywa - jak człowiek za bardzo skupia się na własnych myślach - że nagłe ściągnięcie do rzeczywistości go potrafi przestraszyć. Moment ten jednak, dziękujmy Merlinowi, szybko się kończy i tak też było w tym przypadku - Oriane uśmiechnęła się delikatnie a przyjaźnie, potrząsając leciutko głową na przeprosiny.
- Nie ma potrzeby przepraszać, mademoiselle. Nie powinnam była iść tak blisko półek - odparła, półgłosem należnym ciszy biblioteki, przyjmując pełną odpowiedzialność za własny błąd.
Umiejętnie obrzuciła skanującym spojrzeniem nieznajomą, nie zdradzając po sobie w nawet najdrobniejszym stopniu, że ocenia jej przydatność w zaistniałej sytuacji. Dostrzegła połysk odznaki na bluzie. Ha! Ktoś zapewne wystarczająco kompetentny by tej pomocy udzielić. Perfekt? Prefekt? Jak zwał, tak zwał. Była kimś w hierarchii uczniowskiej, wyróżniona przez grono pedagogiczne, i sama spędzała niedzielny wieczór w bibliotece. Z pewnością mogła wskazać przynajmniej odpowiedni dział.
I zdawała się też względnie zainteresowana pomocą - w końcu sama zagadała zamiast jedynie rzucić przeprosinami i potruchtać we własną stronę.
Ustawiła się więc prosto, dźwignęła słownik bliżej piersi tuląc go oburącz do ciała: obrazek słodkiej uczennicy. Zaśmiała się cicho, niemal bezgłośnie, na pytanie.
- Owszem. Aż tak bardzo widać? - Podkładając się jako ofiara małego żarciku na temat własnych niedoinformowania i zagubienia malowała się jako niewinną, miłą, przyjacielską.
Potrzebowała pomocy. Im bardziej wyglądała na dobroduszne stworzenie, tym większa była szansa na jej otrzymanie. Nikt nie chciał pomagać nieprzyjemnym w obyciu osobom, prawda?
Rozejrzała się z zakłopotaniem - całkowicie szczerym - bo nie była pewna o co najpierw zapytać a istniała szansa, że nieznajoma nie zechce zareagować na więcej niż jedno. Co było bardziej prawdopodobne: że ten cały Noah był jakimś magicznym stworzeniem lub krzyżówką, jak ona sama, czy że był posiadaczem zaklętego przedmiotu bądź pod wpływem zaklęcia uodparniającego na uroki wili? Amulet albo zaklęcie. Tak, zdecydowanie większe prawdopodobieństwo.
- Wybacz, proszę, moją śmiałość ale jestem w potrzebie. - Zwróciła się ku dziewczynie, niby ze wstydem uciekając spojrzeniem gdzieś w przestrzeń, zanim wróciła oczami do jej twarzy. Gdyby nie patrzyła jej w twarz w ogóle wydałaby się nieszczera. Na buźkę wrócił mały uśmieszek, tym razem proszący i nieco nieśmiały. - Wiesz zapewne gdzie znaleźć pozycje o sposobach długotrwałej ochrony przed urokami. Na przykład urokami magicznych stworzeń? - zaczęła swoją prośbę tonem sugerującym zaufanie w zakres posiadanych przez nieznajomą informacji.
W końcu widziała jej odznakę. I spotkały się w niedzielny wieczór w bibliotece. Gdyby zapytała czy dziewczyna w ogóle wie czy takie pozycje istnieją mogłoby to zostać odebrane jako obraźliwe!
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Mademoiselle, no tak to jej jeszcze nie nazwano. Z jakiegoś powodu trochę ją to rozbawiło, ale jedyne co mogło na to wskazać, to odrobinę poszerzony uśmiech.
- A ja powinnam patrzeć przed siebie. Obydwie mamy nauczkę na przyszłość. - Pokręciła lekko głową z pobłażaniem dla ich nieuwagi, jakby skupianie się na czyś innym faktycznie było wielkim błędem. Po chwili jednak machnęła lekko ręką, bagatelizując tym samym niedoszły wypadek. Nic się nikomu nie stało, więc nie ma co rozwodzić się nad tematem i winnymi.
- Masz ten sam zagubiony i odrobinę sfrustrowany wyraz twarzy, co każdy pierwszak i nie jeden starszy uczeń. - Nie oceniała, jedynie stwierdziła fakt. Dobrze pamiętała swój pierwszy raz w bibliotece, choć było to już pięć lat temu. Z początku miała problemy z poruszaniem się pomiędzy taką ilością ksiąg, ale w miarę spędzania coraz więcej czasu w bibliotecznym zaciszu, nauczyła się jak odnajdywać interesujące ją pozycje.
Uniosła odrobinę brwi, kiedy dziewczyna określiła swoją obecną sytuację w bibliotece jako "w potrzebie". Cóż za niekonwencjonalna forma proszenia o pomoc, w każdym razie według Dani.
- Potrzebujesz pomocy? - Nawet w sumie nie musiała pytać, bo blondynka chyba i tak zadałaby nurtujące ją pytanie. Zupełnie nie miała problemu ze wskazaniem odpowiednich działów, przecież ona sama też czasem potrzebowała poprosić o radę kogoś bardziej zaznajomionego z miejscem. Powoli kiwnęła głową, zagryzając na moment wargi, jakby zastanawiała się gdzie dokładnie mogą znaleźć się książki z poszukiwanej przez Ślizgonkę dziedziny.
- Hm, myślę że tego typu pozycje powinny znajdować się w Dziale Zaklęć, na regale form ochrony.... lub w Dziale Uroków, w zależności od tego czego dokładnie szukasz. Masz jakieś konkretne tytuły na myśli? Bo istnieje prawdopodobieństwo, że coś pomocnego można też odszukać w sekcji dotyczącej magicznych stworzeń. - Wyliczała możliwości na palcach, jakby miało ich być więcej. Spojrzawszy na chyba coraz bardziej zagubioną dziewczynę (takie odniosła wrażenie), uśmiechnęła się odrobinę szerzej. - Chodź, pomogę ci. Dział Zaklęć jest zaraz obok. - Wskazała kierunek, w którym musiały się zwrócić, żeby dotrzeć do odpowiednich regałów.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
- Możemy tylko mieć nadzieję, że lekcja wsiąkła - zgodziła się ze skinieniem głowy.
Nie każdy w końcu uczył się na błędach zwłaszcza kiedy ich konsekwencje nie były szczególnie bolesne. Ori mogła powiedzieć z własnego doświadczenia, że nie zawsze lekcja wsiąkała po pierwszym razie. Nie miała zamiaru dać sobie uciąć ręki za przekonanie, że wszyscy inny mają tak samo, nie była równie jak dziadek gotowa na utratę ważnych elementów ciała, ale palec na podobny zakład mogłaby do puli dorzucić.
Uśmiechnęła się szerzej na określenie jej twarzy jako mającej zagubiony wyraz. Cóż, nie miała wcześniej takiego zamiaru, ale najwidoczniej jej oczy mówiły w tej całej sytuacji wyraźniej niż reszta buźki, zdradzając stan ducha. A ten był bardzo zagubiony i równie sfrustrowany. Nieważne! Skoro ściągnęło to pomocną duszyczkę do boku, niech będzie i tak, że wyglądała na zagubioną. Nawet jeśli nie podobała się jej myśl o tym wcale a wcale. Co do określania potrzeby pomocy potrzebą?
Oriane nienawidziła używać zwrotu "potrzebuję pomocy" w każdym języku. Sugerowało, że osoba pomagająca robiła jej łaskę; ktoś mniej szczodry mógł uznać, że jest mu dłużna za poświęcony czas, za tę łaskę pomocy. Kiedy określała pomoc "potrzebą" mogła uniknąć potencjalnej ceny zwykłym stwierdzeniem, że pomocnik stał się jej bohaterem. Albo innym słownym wymiganiem się, wszystko jedno.
- Miałabym na myśli parę tytułów gdybym była w bibliotece Beauxbatons. Na nieszczęście Angielska literatura akademicka jest mi całkowicie obcym terytorium - odparła, nieco rozbawiona, dla podkreślenia swoich słów eksponując nieco słownik jaki ze sobą przyniosła.
Miał jej pomóc nie tylko w rozumieniu treści ksiąg ale i w poprzedzającym ich czytanie poszukiwaniu tytułów. W końcu nie było to aż taką oczywistością, jeśli się nie uczyło w anglojęzycznej szkole, że Cours de Métamorphose to Transmutacja albo że Lutins de Cornouaille zwane są chochlikami Kornwalijskimi; "Lutins" w końcu znaczeniowo było bliższe "elfom" niż "chochlikom". Tak, można się było w tym wszystkim pogubić i Oriane tylko czekała dnia aż braciszek przyjdzie żeby skorzystać z jej słownika o ile nie wziął własnego - bo w sumie nie była pewna.
Przymrużyła lewe oko słuchając uważnie dziewczyny. Łatwiej było od razu znać nazwy odpowiednich działów zamiast poświęcać czas na próby ich rozszyfrowania. Co prawda nie było to straszliwie pomocne jeśli chodziło o umiejscowienie regałów... A, nie, czekaj! Nieznajoma zamierzała ją poprowadzić na miejsce.
- Merci mille fois! - Uśmiechnięta szeroko, aktualnie nawet szczerze, podziękowała nieznajomej, zwracając się we wskazanym kierunku.
Była prawdziwym bohaterem tej niedzieli, ta mademoiselle, i Ori była jej wdzięczna. Autentycznie wdzięczna.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Z zainteresowaniem, ale nie poświęcając mu zbyt wiele uwagi, Dani spojrzała na trzymany przez Ślizgonkę słownik. No tak, to miało sens, że jeśli o tej pory uczęszczała do szkoły francuskiej, to z pewnością tytuły różniły się od tych w bibliotece Hogwartu.
- Możemy spróbować rozszyfrować niektóre razem, może wtedy pójdzie szybciej. - Zaproponowała swoją pomoc bezinteresownie, bo i czemu miałaby oczekiwać jakiejkolwiek spłaty długu? W ogóle... jakiego długu? Pomoc niesiona mogła wrócić z zupełnie innej strony, Davies nie prowadziła żadnej listy dłużników. No i jako prefekt powinna też dawać przykład, w końcu z jakiegoś powodu tę odznakę dostała. - Wiesz, niewiele zostało czasu do zamknięcia, więc żebyś mogła chociaż kilka interesujących cię pozycji zabrać do dormitorium. - Poprowadziła nową koleżankę kawałek dalej, wskazując na znak tuż nad alejką, w którą miały skręcić.
- Dział Zaklęć. - Uśmiechnęła się przyjaźnie do blondynki i skierowała kroki tam, gdzie miały znaleźć regał mogący zawierać odpowiednie książki. W końcu zatrzymała się i oparła dłoń o jedną z półek, jakby w geście prezentacji miejsca. - Tu może coś znajdziemy. Chyba że chcesz poszukać sama, a ja zerknę na dział Uroków... O rany, gdzie moje maniery, przepraszam, nie przedstawiłam się nawet. Jestem Danica. - Powstrzymała się przed pacnięciem się otwartą dłonią w czoło i zamiast tego wyciągnęła ją w kierunku dziewczyny. Nawet jeśli kojarzyła imię nowej koleżanki po usłyszeniu jej na Ceremonii Przydziału i niektórych lekcjach, to wypadało jednak się przedstawić, skoro już miały okazję rozmawiać.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
- Perfekcyjnie rozsądna propozycja. - Skinęła głową na zgodę po paru sekundach zamyślenia.
Rzeczywiście, znalezienie paru opcji do wypożyczenia brzmiało na najbardziej w danej sytuacji logiczną rzecz do zrobienia. Zatrzymała się w dziale zaklęć wskazanym przez bezimienną pomocnicę o przyjaznym nastawieniu.
Przesunęła spojrzeniem po nawale ksiąg, książek i książeczuniek. Zdecydowanie nie da rady znaleźć nic pomocnego pozostawiona w pojedynkę wystarczająco prędko, by nie zostać wyrzuconą z biblioteki na czas zamknięcia z pustymi dłońmi.
- Enchantée, Danica - odparła z uśmiechem, jakby najoczywistszym w świecie było, że właśnie wypowiedziane słowa najbliższe znaczeniowo były do "Miło cię poznać, Danica.". - Ja jestem Oriane de Boleyn, znajomi mówią mi Ori. - Przedstawiła się w zamian sugerując jednocześnie, że nowopoznana dziewczyna zaproszona została do grona znajomych.
Cóż, czy było w tym coś dziwnego? W końcu znały swoje imiona - i o ile ich nie zapomną są, w pewnym sensie, znajomymi. Oriane, biorąc pod uwagę jej status świeżego Hogwarckiego mięsa, nie mogła przebierać w ludziach na podstawie tego, co do niej dotarło pocztą pantoflową zanim stanęła z nimi twarzą w twarz. Musiała uderzyć w chodnik i robić własne rozpoznanie. A Danica, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydawała się być bardzo wartą poznania osóbką. I na dodatek przyjemną w obyciu, co czyniło całą tę sytuację z "nie znam nikogo" o tyle przyjemniejszą.
- Zdaje się, że jestem zmuszona bezwstydnie wykorzystać twoją znajomość działu, mademoiselle. - Błysnęła ku nowej być może koleżance rozkosznie wesołym a przyjaznym uśmiechem, adresując poprzedzającą wymianę imion część jej wypowiedzi. - Ale zapamiętam sugestię, żeby zajrzeć do działu uroków - dodała powściągając uśmiech w wyraźnym skupieniu, przenosząc oczy na grzbiety ksiąg.
Nie było czasu do stracenia nawet jeśli chciała wyciągnąć z Danici nieco na jej własny temat choćby po to, żeby mieć o co ją zagadnąć następnym razem gdy mignie w tłumie jej twarz. A więc... Co mogłoby pomóc rozszyfrować tajemnicę chłopaka z zimowego ogrodu?
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Może i Dani po francusku nie mówiła, ale biegła znajomość hiszpańskiego pomagała w przynajmniej częściowym zrozumieniu języka byłej uczennicy Akademii Beauxbatons. "Enchantée" leżało wystarczająco blisko "encantada", żeby zrozumieć uprzejmość właściwą poznaniu nowej osoby. Uśmiechnęła się nieco szerzej, skinieniem dając Oriane znak, że przyjęła do wiadomości nie tylko jej imię, ale również to zaliczenie jej do grona znajomych.
- Miło mi cię w końcu osobiście poznać, Ori. Na mnie znajomi mówią Dani. - Może i nie było dla niej codziennym tak szybko przechodzić na nieco bardziej poufałe skróty imion, ale ta otwartość Ślizgonki w tej kwestii zachęciła do przeskoczenia niewidzialnego stopnia znajomości.
Po kolejnej sekundzie niezobowiązującej ciszy, która wybrzmiała uprzejmością świeżej nowej znajomości, Danica odetchnęła głęboko i spojrzała na półkę, przy której stały. Skupiła się na tytułach, które mogły w jakiś sposób pomóc rozwiązać zagwozdkę, która przygnała Oriane do biblioteki.
- No dobrze, długotrwała ochrona przed urokami, zobaczmy... - Przesuwając powoli palcem po grzbietach woluminów, czytała kolejne tytuły z lekkim zmrużeniem oczu, bezgłośnie poruszając ustami, jakby to pomagało jej zrozumieć zawartość przeglądanych z zewnątrz ksiąg. - O, może to pomoże, "Nie daj się urokom". Jeśli dobrze pamiętam, to traktuje o najpopularniejszych urokach i metodach niwelowania ich działania przynajmniej częściowo. - Zdjęła niewielką książkę z regału i podała koleżance, już szukając kolejnej pozycji pasującej do tematu.
Z wolna posuwała się ku końcowi regału, po drodze podając Ori jeszcze dwie książki, z czego jedna byłą wyjątkowo cieniutka i niewielkich rozmiarów, a druga wielkości standardowego szkolnego podręcznika.
- Chyba musimy przejść na dział uroków, chyba że masz jakiś pomysł spośród tytułów francuskich, który mogłybyśmy spróbować przetłumaczyć i odnaleźć?
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Niczym posłuszna kaczuszka wędrująca za swoją kaczą mamą, Oriane dreptała krok za Dani, ze słownikiem ułożonym w rękach jak podest na nowe tomy i tomiki, które dziewczyna jej podawała. Zatrzymała się od razu gdy dziewczyna zakończyła swoją drogę wzdłuż regału - wciąż pamiętając lekcję o nie-wpadaniu na innych uczniów, najwidoczniej - i z wdzięcznością skinęła głową gdy książka wylądowała na szczycie małej wieżyczki materiałów naukowych.
- Nie sądzę, żebyśmy miały czas na gonitwę za dzikimi gęśmi. Tłumaczenie zabierze cenny czas a pozycje o których myślę mogą nawet nie znajdować się w księgozbiorze - odparła z lekkim zasznurowaniem ust na propozycję, widocznie skupiając się nad kolejnymi krokami do podjęcia. - Dział uroków brzmi rozsądnie chociaż- przerwała, mrużąc oko do zestawu.
Właściwie nie wiedziała jakim rodzajem uroku były umiejętności wili. Czy były to zdolności a'la hipnotyczne? A może wprowadzające ofiarę w alternatywny stan świadomości, jak na przykład zaklęcie confudus? Zerknęła ku książkom ułożonym w mały stosik na szczycie słownika. Gonitwa za dzikimi gęśmi. Jeśli nie wie w ochronę przed czym konkretnie celuje poszukiwania będą dużo mniej efektywne; żmudne, jak błąkanie po omacku w ciemności.
Uniosła spojrzenie na Dani.
- Czy macie może w księgozbiorze jakieś tomy traktujące o urokach magicznych stworzeń? Takich jak kelpie, wile - wrzuciła wile w sam środek wyliczanki żeby nie brzmiały jak pierwsza myśl co wpadła do głowy ale by były bardziej wyróżnione niż ostatnia pozycja - czy zwodniki? O rodzajach tych uroków, ich właściwościach? - Nie brzmiała na arogancką, próbującą w jakiś sposób dopiec Hogwarckiej bibliotece. Zdawała się raczej wciągać Danicę w burzę mózgów, poznać jej opinię na temat nowego pomysłu. - Łatwiej znaleźć ochronę jeśli wiadomo z czym się walczy, non? To by mogło pomóc zawężyć obszar poszukiwań. - Poprawiając uchwyt na księgach przesunęła wzrokiem po grzbietach. - Podobne pozycje raczej znajdą się w działach o magicznych stworzeniach, jak sądzę. Albo między książkami... uch. - Jak Anglicy tłumaczyli Défense contre les Forces du Mal? Obrona przed siłami zła? Nie, zbyt dziwnie to brzmiało. Stronniczo wręcz, zdecydowanie nieakademicko. Cóż, strzeli. Najwyżej nie trafi. Oby trafiła. Zerknęła ku Dani z mocno skupioną buźką. - Obrona przed... Nieczystymi Mocami? - Uch, zdecydowanie nie. Zrozumiała własne pudło kiedy tylko usłyszała słowa drżące falami w powietrzu. - Wybacz, nie pamiętam jak nazywacie ten kurs - przyznała brak z wyraźnym potępieniem własnej pamięci malującym się w sztywnym zaciśnięciu warg, zniknięciu łagodnej lekkości mimiki, którą zastąpiło coś obronnego, jakby szykowała się do obrony honoru.
Albo jakby była po prostu potwornie zła na samą siebie, że zrobiła z siebie idiotkę o dziurawym mózgu przed nową znajomą.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Bez zbędnego komentarza, ale za to ze skinieniem głowy, przyznała Oriane rację, że o tej porze tłumaczenie może faktycznie zabrać im przesadnie zbyt wiele czasu i zagwozdka Ślizgonki pozostanie nawet bez możliwości szukania rozwiązań w nieco liczniejszym zbiorze rosnącym na słowniku. Tak, nie było sensu zajmować się teraz tłumaczeniem, to mogło być zrobione innego dnia, we wcześniejszych godzinach. I Dani mogła jak najbardziej pomóc nowej koleżance, ale do tego dojdą chyba nieco później, jak już będą musiały opuścić bibliotekę.
- Hm, ciężko powiedzieć gdzie właściwie możemy znaleźć odpowiednie pozycje. W zależności od tego jak klasyfikowane są niektóre książki, możemy je znaleźć w innym dziale, niż pierwotnie zakładamy. - Delikatnie palcem postukała własne - obecnie odrobine wydęte w geście zastanowienia - wargi, próbując przypomnieć sobie, czy wpadło jej kiedykolwiek w ręce coś związanego ze zwalczaniem uroków magicznych stworzeń. Z tego rozmyślania wyrwała ją propozycja Ori co do poszukiwań w jeszcze innym dziale. Dziale z dziedziny, którą odrobinę przekręciła. W żaden sposób nie oceniła tej małej wpadki, przecież każdy ma prawo się pomylić, a już tym bardziej nowy uczeń pochodzący z innego kraju.
- Obrona Przed Czarną Magią. - Podpowiedziała nazwę neutralnym tonem, zabarwionym przyjaznym półuśmiechem sugerującym zrozumienie dla faktu, że Ślizgonka nie pamięta nazwy tegoż przedmiotu. I od razu do tej sugestii się odniosła. - Możemy też spróbować, ale wydaje mi się, że magiczne stworzenia nie są uznawane za stricte czarnomagiczne lub nie, więc i ich naturalne uroki wpływające w jakikolwiek sposób na inne istoty również. Najpierw sprawdzimy dział magicznych stworzeń, bo nawet jeśli nie znajdziemy konkretnych pozycji skupionych na urokach, to z pewnością znajdziemy książki traktujące o każdym z tych gatunków. - Miałoby sens szukać odpowiedzi na temat danego gatunku w kompendiach wiedzy na ich temat, a tego z pewnością trochę znajdą.
Nie chcąc tracić czasu, Danica poprowadziła Oriane pomiędzy odpowiednie regały i od razu przystąpiła do szukania tytułów powiązanych z dogłębną analizą gatunków wykorzystujących pewne osobliwe rodzaje uroków. W ten sposób wieżyczka rozpoczęta na słowniku urosła do całkiem niezłych rozmiarów, a i Gryfonka trzymałą kilka kolejnych, żeby pomóc koleżance.
- No dobrze, nie wiem, czy nie przesadziłam... - Z nieco przepraszającym uśmiechem zmierzyła wzrokiem swoje naręcze tomów i kupkę innych w ramionach Ślizgonki. - Jeśli chcesz, to możemy spisać te tytuły, wypożyczysz tylko część, a innego dnia resztę, żebyś nie musiała tyle dźwigać. I jeśli potrzebujesz pomocy ze znalezieniem innych pozycji, to jak najbardziej służę pomocą. - Nie zamierzała zostawić nowej koleżanki bez pomocy, dlatego też zaproponowała swoje towarzystwo i znajomość szkolnej biblioteki na przyszłość.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Obrona przed czarną magią. Tak, ma to sens. Być może nawet sama dotarłaby do poprawnej translacji gdyby nie musiała tłumaczyć w biegu rozmowy.
Oriane kiwnęła głową powoli - głównie po to, by stos książek w rękach nie zareagował utratą równowagi na naglejszy ruch - ale także na znak, że przyjęła poprawkę z otwartym umysłem i włożyła starania w zapamiętanie poprawnej nazwy zajęć. Kolejne słowa koleżanki także zasługiwały na kiwanie głową, jednak Ori wstrzymała się z gestem, oczekując na ostatnią kropkę ostatniego zdania. Nie chciała wyglądać w końcu jakby bagatelizowała nową znajomą, na co nadmierne kiwanie mogłoby błędnie wskazywać. Za wszelką cenę chciała także uniknąć naśladowania jednego z tych mugolskich samochodowych piesków z głowami na sprężynach. To byłby dopiero wstyd.
- D'accord - zgodziła się ze wstrzymywanym dotąd skinięciem głowy, wznawiając zaraz swoje dreptanie krok w krok za dużo bardziej rozeznaną w okolicy dziewczyną.
Ta zaś układała kolejne tomy na wieżyczce, najwyraźniej chcąc stworzyć drugą wieżę Eiffla. Ha, nie żeby Oriane narzekała! Więcej materiałów oznaczało więcej czasu spędzonego nad tekstem, co z kolei oznaczało, że nie będzie musiała odbywać wycieczki z lochów do biblioteki aż tak prędko. Co, oczywiście, bardzo pasowało osóbce wysoce zainteresowanej kontynuacją życia bez narażania go na zbędne, potencjalnie śmiertelne, niebezpieczeństwa aka Hogwarcką klatkę schodową.
Zaśmiała się cicho ustawiając nieco pod kątem, żeby móc zerknąć na Dani zza stosu.
- Bez obaw. W moim słowniku "zbyt dużo książek" to oksymoron - odparła z wesołym uśmiechem na obawę o przesadzie.
Rozejrzała się szybciutko po bibliotece - głównie skanując ją w poszukiwaniu osobników płci męskiej, najlepiej takich oznaczonych zielenią. Bądź żółcią. Zdążyła zauważyć, że puchoni także musieli mieszkać w lochach, bo zdecydowanie zbyt dużo się ich tam znajdowało o porankach i wieczorami, by był to zwyczajny przypadek. Dostrzegłszy paru chłopców zwróciła znów wzrok na Danicę.
- Wezmę wszystkie. Ale, gdybyś była tak miła, i podeszła jeszcze ze mną je wypisać...? - Wskazała brodą ku ladzie bibliotekarza. W końcu Dani miała w rękach jeszcze parę tomów. - Potem je lepiej poukładam i sama dam sobie radę. - Dodała zapewnienie z przyjaznym uśmiechem.
Z lady zabierze je sama, jak mówiła. Albo zmanipuluje tego chłopaka z drobnym trądzikiem i bardzo niesymetryczną twarzą którego przyłapała na patrzeniu w jej stronę; wyglądał na chłopca z niską samooceną oraz małym szczęściem w kontaktach z płcią przeciwną, co dało się wywnioskować z paniki z jaką odwrócił wzrok. Perfekcyjny wielbłąd.
Dani pożegnała się z Ori kiedy odłożyła trzymane książki na blat; Oriane odpowiedziała dodatkowymi podziękowaniami i uśmiechem, i kiedy tylko Danica odwróciła się plecami, ślizgonka już odnalazła spojrzeniem wcześniej wyłapanego chłopca. Kiedy nieszczególnie zadowolony bibliotekarz prędko robił swoją robotę nad wypożyczanymi tomami - jakkolwiek Hogwarcki system biblioteczny by nie działał - Ori zarzucała parol z odległości. Typowo: słodziutki uśmiech, spojrzenia niby nieśmiałe. Przesadzona szopka kiedy pakowała książki.
Yup, jak się można było spodziewać - chłopak stał za drzwiami biblioteki. Najwidoczniej uznał, że "przypadkowo" był na zewnątrz i "przypadkowo" zauważył, że ktoś potrzebuje pomocy.
A Ori, oczywiście, zrobiła mu tę słodką łaskę i pozwoliła sobie pomóc.
z/t x2
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
25 września, 17:36
kontynuacja wątku
Droga nie była zbyt daleka, wszak do pokonania było tylko jedno piętro, i to w dół, więc bardzo szybko znalazły się w bibliotece – i musiała z zaskoczeniem przyznać, że pomyliła się co do pierwotnych założeń dotyczących tego miejsca.
Spodziewała się, że tłoki będą okropne, tymczasem praktycznie nikogo nie było. Przypomniała sobie za moment, że przecież jest piątek, więc najpewniej wszyscy uczniowie cieszą się wolnością i odpoczynkiem, a po pracę domową przyjdą tutaj dopiero gdzieś koło niedzieli, i to też pewnie po południu. Tym lepiej – w ciszy mogły zabrać się za wyszukiwanie informacji.
— Wiesz, gdzie mogą znajdować się podręczniki ze starszych klas? – spytała Puchonki, bo jakoś nigdy nie potrzebowała szukać ani podręcznika, skoro miała własne, ani tym bardziej ze starszych klas.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Szybko zebrała się ze świetlicy - w końcu nie była tam też tyle, by narobić większy bałagan - i wyszły obie, aby skierować się wbrew pierwotnemu planu prosto do biblioteki. Może nie powinny były zajmować się czymś innym niż astronomia, która zdawała się sprawiać problemy obu... Ale przecież jakby nie patrzeć tu też poświęcały się nauce! Co z tego, że eliksiry chyba obu z nich nie szły najgorzej.
- Pewnie część będzie tak po prostu w dziale z eliksirów - odparła wzruszając lekko ramieniem. - I w sumie to możliwe, że jakieś starsze podręczniki mogłybyśmy znaleźć w którejś z sal w lochach, ale to też pewnie byłyby zamknięte poza lekcjami, albo jeszcze ktoś by tam siedział i robił problemy, że co tam robimy, albo byłyby pytania skąd to mamy...
W końcu najprostszym rozwiązaniem byłoby wybranie się do profesor Edwards, ale nie byłoby w tym ani wyzwania, jakie dziewczyny zdawały sobie właśnie postawić i co jeśli okazałoby się, że to jakaś bardziej podejrzana sprawa z tym eliksirem...
- No to ten, możemy najpierw zacząć gdzieś tutaj - dodała podążając już szybko w stronę odpowiedniego działu, możliwe że zostawiając Aspasię nieco w tyle. - Albo jakby była jakaś taka encyklopedia, ale ze wszystkimi, albo ze zdecydowaną większością eliksirów? Właśnie do rozpoznawania? Po kolorze, po konsystencji, zapachu i takie tam? No bo to brzmi przydatnie tak ogólnie, to może coś ktoś napisał i może udałoby się na to natrafić?
Nie mogły być pewne, że coś takiego faktycznie istniało... Ale co szkodziło pomarzyć? I tak zaraz przeszukają wszystkie półki.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
No tak, w sumie to było całkiem logiczne, żeby podręczniki miały znajdować się w dziale eliksirów. Chociaż kolejne przypuszczenia Saoirse brzmiało o wiele bardziej interesująco – możliwe, że te podręczniki były w sali eliksirów, ale żeby tam się dostać… Pracownia prawdopodobnie była zamknięta, a jeśli nie, mogły natknąć się na profesor, która potraktować by ich mogła… dość różnie. W każdym razie nie przypuszczała, aby miała okazać zrozumienie, ani tym bardziej, że pozwoli im zatrzymać fiolkę.
Jeśli mają tam pójść, to gdy będą pewne, że nikogo tam nie ma.
O ile Saoirse będzie w ogóle chciała z nią pójść. Póki co nawet nie zamierzała o to pytać.
Podążyła za Puchonką do odpowiedniego działu, marszcząc lekko brwi.
— Powinien być taki skorowidz… Ale przy okazji powinien być okrutnie gruby lub kilkutomowy. No wiem, czy nie utkniemy tu na… - zawsze… - długo, ale zobaczymy. Ty może poszukaj tych podręczników, ja poszukam tego skorowidzu – zarządziła, bo taki podział wydawał jej się i łatwiejszy, i szybszy do znalezienia.
Więc, zostawiwszy torbę przy najbliższym stoliku, wyjęła tylko różdżkę, gdyby miała sobie nieco oświetlić tytuły, i zaczęła przeszukiwać półki, szukając czegoś, co może pasować.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Dla Saoirse z kolei było już całkowicie oczywiste, że są w tej małej przygodzie wspólnie! A przynajmniej póki Aspasia sobie tego życzyła. Jakby nie patrzeć, to jej znalezisko. Jednak Puchonka jeszcze nawet nie wpadła na opcję, że mogłaby zostać odtrącona z tych wesołych poszukiwań.
Wzruszyła lekko ramionami na pesymistyczną wizję ich przyszłości.
- Nie musi nam się udać od razu, możemy to potraktować wiesz, też jako trochę nauki, zorientowania się w eliksirach tak w ogóle, to też chyba rodzaj powtórki... No i możemy coś wypożyczyć jak będzie trzeba.
Zerknęła jednak zaraz w głąb biblioteki mrużąc lekko oczy.
- Chociaż chyba... Myślę, że bibliotekarz mnie akurat nie lubi.
W rzeczywistości nie było wcale tak, że jej nie lubił... Albo co najmniej nie tak, by nie miał ku temu powodów. Myślała jedynie o sytuacji, w której wkroczyła do biblioteki całkowicie przemoczona po kąpieli w jeziorze i małym deszczu, a następnie chciała wypożyczyć książkę. Wciąż czuła się niesprawiedliwie potraktowana! Przecież to nic takiego, nie zamoczyłaby jej i przecież nie wybierała się z powrotem do jeziora. Ani w ogóle na zewnątrz...
Skinęła jednak głową i ruszyła do odpowiedniego regału, by zacząć czytać każdy z tytułów na grzbietach książki po kolei. Problem w tym, że właściwie nie wiedziała, jak mogły nazywać się wszystkie oficjalnie podręczniki do nauki tego przedmiotu. Musiała jedynie strzelać, że te lżejsze i w brzydszej oprawie mogły być książkami, z których korzystały starsze roczniki, lub jakie obowiązywały na eliksirach wcześniej.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Zerknęła w stronę, gdzie powinien znajdować się bibliotekarz. Nie wyglądał aż tak bardzo na osobę, która stroniła od ludzi i nie chciała mieć z nimi kontaktu… Tym bardziej było to dziwne, bo Saoirse była raczej osobą, którą potencjalnie się lubiło. Nie widziała, aby Puchonka miała problemy ze znajomymi. Tym bardziej ją to zdziwiło.
— Czemu? – spytała.
Za moment jednak wróciła do poszukiwania odpowiedniej książki. Cóż, samej encyklopedii, bestiariusza czy jakkolwiek by się to nazwało, nie znalazła, ale przynajmniej odnalazła książkę z bardziej zaawansowanymi eliksirami.
Z drugiej strony – co, jeśli to nie był napar z eliksirów?
— A może to jakiś wytwór alchemiczny? – zastanowiła się na głos nad książką. – Albo, nie wiem, coś durnego ze sklepu Zonka, jakiś śmierdzący wywar.
Może niepotrzebnie w ogóle stawały na rzęsach, żeby to rozpoznać. Od razu założyły, że to coś ambitnego, ale z drugiej strony – mało było naprawdę ambitnych osób. Jakie były szanse na znalezienie jakiegoś faktycznego, użytecznego eliksiru, którego nikt nie znał?
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Faktycznie, zwykle nie miała problemów z zawieraniem znajomości! Nawet jeśli chodziło o osoby starsze niż ona. Chociażby nauczyciel historii magii! Nie odczuła chyba, żeby jej nie lubił, a zdaje się, że podpadła mu już na pierwszym roku, kiedy coś za oknem rozproszyło ją na tyle, że wyszła z zajęć bez słowa... Rzecz jasna nie lubiła tego wspominać. Jednak rzecz w tym, że nawet z takiego przewinienia wyszła cało, a nowy bibliotekarz cały czas patrzył na nią krzywo! I to już jakieś trzy tygodnie!
Zmarszczyła lekko czoło i wyjątkowo zastanowiła się chwilę nad dobrym wyjaśnieniem.
- Mmm... Jakoś w pierwszym tygodniu szkoły... - zaczęła na głos, jednak zaraz uświadomiła sobie nie, że były w bibliotece, ale że najlepiej byłoby gdyby nie opowiadała tej konkretnej historii zbyt głośno, więc przeszła do szeptu. - Mieliśmy coś... Coś tam do wypożyczenia, nawet już nie pamiętam co, no bo była jakaś praca domowa i trzeba było znaleźć informacje o... No, nieważne. Tylko że wtedy padało i...
I przepłynęła się w jeziorze... Nie. To nie tak istotne. W końcu i tak, i tak była mokra. Znaczy, ledwie wilgotna, jak już dotarła do samej biblioteki!
- Akurat byłam na błoniach, potem pobiegłyśmy z powrotem do zamku - nie zatrzymała się w historii ani na chwilę, by wyjaśnić, kim były one. Cóż, dla niej to oczywiste, a dla Aspasii zdaje się, że i tak nieistotne. - I jak już doszłam do biblioteki, to może miałam trochę wilgotne ubranie, no i włosy.
Z jej kosmyków wciąż ściekała woda, ale szczerze wierzyła, że były ledwie wilgotne! Przecież nie miała żadnego interesu w okłamywaniu Ślizgonki. Brak luster na korytarzach szkolnych być może działał tego dnia na jej korzyść. A przynajmniej, kiedy już powtarzała komuś tę historię.
- Więc przyszłam wypożyczyć ten podręcznik, no bo po co miałabym tak latać, góra, dół, góra, dół... I uznał, że tak nie wyda mi książki. Znaczy, wiesz, bez przesady... Przecież to nie tak, że poleciałabym z tą książką z powrotem na dwór, bez sensu.
Może mogła opowiedzieć tę historię w dwóch zdaniach, ale właściwie Aspasia powinna była się spodziewać objętości odpowiedzi Puchonki. I sama zapytała, a więc była sama sobie winna!
Choć w czasie opowiadania swojej historii patrzyła jeszcze po półkach, gdy tylko Ślizgonka zasugerowała, że ich poszukiwania mogły być tak naprawdę na marne, zatrzymała się i patrzyła na nią w chwili zastanowienia.
- No może... Ale w sumie jak sprzedają coś u Zonka, to chyba nadal część to eliksiry, więc chyba w jakichś książkach powinny być, nie? - spytała przekrzywiając lekko głowę. - A jeśli alchemiczne, to pewnie też są tu jakieś podręczniki, tylko... No, to cholernie dużo wszystkiego. Znaczy, do tej pory to było w chuj, a teraz...
Spojrzała z powrotem ku regałom. Wbrew pozorom tylko trochę ostudziła jej zapał, jednak drobne ziarno zwątpienia faktycznie zostało zasiane.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Spojrzała na nią z lekkim zdumieniem, kiedy najpierw zaczęła tak normalnie, a potem zniżyła głos niemal do szeptu… Ale mimo wszystko przysunęła się lepiej, żeby lepiej słyszeć. Skoro już zadała pytanie. A była ciekawa, dlaczego ktoś nie lubi kogoś takiego jak Saoirse, którą, zdawałoby się, wszyscy lubili. Nawet Aspasia. O dziwo.
Z każdym jej słowem marszczyła coraz bardziej brwi. Okej, była na błoniach, padało, potem przyszła do biblioteki coś wypożyczyć… I o to cała afera? Fakt faktem, że gdy było się mokrym nie powinno się dotykać papieru. Aspasia, na miejscu Saoirse, najpierw by poszła do dormitorium, żeby się przebrać i wysuszyć, a dopiero potem brałaby się za pracę domową, no ale…
Nadal było to dla niej dziwne. Jak mokrym trzeba być po deszczu, żeby bibliotekarz przestał Cię lubić i się zezłościł?
— I patrzy tak na Ciebie przez cały czas, bo zmokłaś na deszczu? – spytała z niedowierzaniem, posyłając pełne oburzenia spojrzenie bibliotekarzowi, który i tak tego nie widział. Co się działo w tej szkole. Naprawdę wszystkim się już przestawiało w głowach.
Aspasia sama westchnęła, zerkając na opasłe tomiszcza zalegające na regałach. A gdyby jeszcze pomyśleć, że w innych działach są kolejne książki, czekające na przewertowanie…
Miała ochotę pacnąć się otwartą książką w głowę.
— Nie wiem, czy się tutaj nie zestarzejemy, zanim znajdziemy w ogóle jakąś odpowiedź. – Westchnęła z odrobiną rezygnacji. – Może ktoś z uczniów będzie wiedział, co to w ogóle jest? Kto się dobrze zna na eliksirach?
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
|