Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Przedział numer 50 Ośmioosobowy przedział, w którym w czasie drogi do szkoły uczniowie spędzają wspólnie czas na plotkach i nadrabianiu informacji z wakacji. Nad wygodnymi siedzeniami znajdują się półki by schować bagaż podręczny, za to pod nimi można w schowku znaleźć ciepłe koce gdyby w razie ktoś potrzebował się zagrzać czy uciąć sobie drzemkę. Bo podobno nie śpi się za dużo pierwszej nocy w szkole, trzeba nabrać sił!
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Olek wpadł z rozpędem na peron 9 i 3/4. Pierwszy września nie był jego najszczęśliwszym dniem. Najpierw w drodze na stacje w Aberdeen popsuł się samochód. Oczywiście, było to do przewidzenia polo jego przybranego ojca dobre lata miało już za sobą. Ten grat od ponad roku był napędzany nadzieją „no może jeszcze ze sto kilometrów ujedzie” a powinien dawno temu iść na złom. Skutek był taki, że zanim uruchomili gruchota spóźnił się na pociąg i zmuszony był skorzystać z magicznej metody transportu. Nie był przyzwyczajony do czarodziejskich metod podróżowania. Do Londynu dotarł z zawrotami głowy i realną groźbą powrotu śniadania ze strony układu pokarmowego. W skrócie - nie czuł się najlepiej w pierwszym dniu najważniejszego roku w Hogwarcie. Gdyby wierzył w takie bzdury uznałby to za bardzo złą wróżbę na początek.
W kilku susach dopadł do wejścia do pociągu. Przy okazji pociągając drzwi wejściowe z bara, kiedy ładował się niezdarnie z bagażem do przedziału. Drzwi pozostały niewzruszone, ale siniak z tego będzie za parę dni, aż miło. Nie spóźnił się chociaż mało mu brakowało. Dobrze, że zawsze starał się organizować wszystko tak by mieć „zapas czasu”. Dopiero jak uspokoił oddech po tym szaleńczym biegu przez peron, zorientował się, ze wpakował się do pierwszego lepszego przedziału bez sprawdzania czy jest zajęty czy nie. Pierwsza dobra rzecz dzisiejszego dnia – pusty. Wrzucił swoje bagaże do schowka i rozwalił się z książką na całej długości kanapy. Nie zaczął jednak czytać bo nadal odczuwał nudności związane z podróżą. Zamiast tego patrzył tempo przez okno na wprost czekając aż dolegliwości ustąpią.
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
Jakiś czas temu do pociągu weszła Ariadna na jej ramieniu siedział zadbany puszczyk, z lekka oburzony, że nie może siedzieć w klatce której poskąpiła jej mała właścicielka. Część bagażu oczywiście zaniesiono do odpowiedniego wagonu.
Sama przebrała się już w strój mugola: dżinsy, białe adidasy i niebieski płaszczyk z kapturem(tak jak w profilu ari)
W kieszeni znajdował się pufek który bawił się niebieską włóczką nici.
Drugą część bagażu na którą składał się czarny zamszowy plecak w nim mały zapas słodyczy i sakiewka na wypadek obecności wózka z prowiantem świeższym. Aria chodziła sobie po pociągu i szukała nadal miejsca wolnego.
Na próżno mnóstwo miejsc było już pozajmowanych przez uczniów. W końcu znalazła jedno w miarę luźne miejsce.
- Przepraszam, można się dosiąść.- Zapytała się z szerokim uśmiechem na twarzy.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Widoki za oknem były bardzo zajmujące. Olek nie mógł się zdecydować czy cieszy się, że pociąg jeszcze nie ruszył i jest czas by przeszły zawroty głowy, czy jednak odwrotnie. Gdyby jechali to byłby już o te parę minut bliżej Hogwartu. Co oznaczało też bliżej do położenia się do czystego ciepłego wyrka w dormitorium i pójścia spać. Był prawie pewny, ze nie uda ma się zasnąć w drodze bez pomocy jakiegoś „usypiacza”. Pech, że nie miał ze sobą kompletnie nic poza skitraną w bagażu podręcznym butelką szkockiej. Narazie nie miał ochoty sprawdzać w jaką reakcje może wejść zawartość butelki ze śniadaniem. Żołądek dawał mu delikatne sygnały, że ten pomysł mógłby się skończyć widowiskowym pawiem za okno.
Z tych niesamowicie głębokich przemyśleń wyrwał go dźwięk otwierających się drzwi do przedziału. Odwrócił niechętnie głowę i zobaczył w wejściu drobna dziewczynkę z sową na ramieniu. Na oko uczennica drugiej, może trzeciej klasy. Przez krótką chwile na jego twarzy odmalował się wyraz zdziwienia. Uczniowie młodszych klas przeważnie trzymali się razem i do tej pory nie zdarzyło mu się by jakikolwiek dzieciak był na tyle „odważny” by dosiadać się do kogoś ze starszych roczników. Za wyjątkiem tych, którzy mieli w szkole starsze rodzeństwo. Wiadomo. A taką miał nadzieje, że skoro prawie się spóźnił to wszyscy pozajmowali już miejsca i udało mu się upolować wolny przedział. Cóż...trudno. Dwie osoby to nadal luźno i co najważniejsze to nadal tyle miejsca by pół leżeć rozwalonym na kanapach po jednej stronie.
- Hałasuje? - spytał w odpowiedzi kierując wzrok z powrotem w stronę okna. Nie do końca dało się wywnioskować przez to czy ma na myśli siedzącego na ramieniu dziewczynki puszczyka czy ją samą.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Początek roku zwykle dla Meredith oznaczał diw rzeczy: ekscytację spędzeniem kolejnych dziewięciu miesięcy na praktykowaniu magii - czego nie mogła robić w domu do siedemnastych urodzin - oraz smutek częściowym rozdzieleniem z bliźniaczą siostrą. Oczywiście widywały się bezustannie, spędzały sporo czasu razem, ale nie było zbytnio możliwości prowadzenia długich rozmów przed snem, łatwego odnalezienia się nawzajem o którejkolwiek porze dnia, czy nocy, bo każda z nich miała swoje zajęcia, swoich znajomych i swój dom, do którego przynależała. W tym roku jedyną różnicą było to, że ekscytacja nie miała takiej siły, jak w poprzednich latach, bo odkąd tylko Mer skończyła siedemnaście lat, nie omieszkała zabrać się za swoje eliksiry i podejścia alchemiczne. Miała przed sobą ostatni rok nauki, który musiała wykorzystać w pełni, jeśli chciała później kontynuować rozwój w kierunku alchemii.
Na peron przybyły z siostrą same, obydwoje rodziców było w pracy, więc wszelkie ckliwe pożegnania pozostały za drzwiami rodzinnego domu. Choć możliwie nierozłączne, jak tylko obydwie panienki Lancaster przeszły przez ścianę między peronami 9 i 10 na stacji King's Cross, jedną z nich bardzo szybko obsiadło stadko znajomych. Łatwo domyślić się, że to nie Meredith została otoczona wianuszkiem koleżanek, bo po prostu zbyt wielu koleżanek nie ma. Absolutnie nie miała bliźniaczce za złe, że pożegnały się wyjątkowo szybko i po prostu udała się do pociągu w poszukiwaniu miejsca siedzącego. Najlepiej w pojedynkę, ale miała świadomość, że będzie to dość skomplikowane, więc zadowoli się towarzystwem jakichś znajomych twarzy.
Zanim znalazła przedział z wystarczającą ilością wolnych miejsc, pociąg zdążył już ruszyć. I chmary dzieciaków z młodszych klas zdążył już Meredith odrobinę poirytować. Skierowała się bliżej końca pociągu, gdzie zwykle nie było aż takich tłumów i z pewnością nie było aż tylu małolatów, oraz prawdopodobieństwo odnalezienia osób, których obecność by jej nie przeszkadzała zachęcało do wędrówki wąskimi korytarzami.
W końcu tłumy nieco się poluzowały, mogła niespiesznie i swobodnie przechodzić od przedziału do przedziału i spojrzeniem pobieżnie sprawdzać gdzie mogła usiąść i spędzić podróż we względnym spokoju. W końcu znalazła miejsce idealne - przedział numer 50, gdzie póki co jedyną osobą rozwaloną na całych czterech siedzeniach był nikt inny, jak Olek. Nie bardzo wiedziała co robi stojąca w przejściu małolata, ale całe szczęście nie trudno było ją wyminąć, co też od razu uczyniła i bez pytania, czy wypada i czy wolno - wpakowała się do przedziału i zajęła miejsce przy oknie na ławce przeciwnej, niż Olek. Skinęła mu na powitanie, jakoś nie potrzebowali słów, żeby się komunikować, a i jego obecność nigdy jej nie przeszkadzała.
Jak już usadowiła się wygodnie, wyjęła z torby średnich rozmiarów tomiszcze, którego tytuł traktował o alchemii i otworzyła na zaznaczonej stronie, popisowo ignorując małolatę. Przynajmniej dopóki ta była cicho i nie działała nikomu na nerwy.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Zaraz po tym jak w drzwiach przedziału stanęła uśmiechnięta drugoroczną pojawiła się kolejna osoba. Po cichu liczył, że na tym się skończy. Na szczęście dla Ariadny, córka jego matki chrzestnej była w zbliżonym wieku . Bardzo lubił swoja przybraną siostrę mimo, że była głośna, zadawała dużo pytań i wszędzie jej było pełno. Olek miał przesunięte granice tolerancji wobec małolat. Mimo tego naprawdę ucieszy się jeżeli będą podróżować w małym gronie i ciszy. Tak jak zazwyczaj nie miał ochoty na towarzystwo to dzisiaj wyjątkowo bardzo nie życzył sobie hałasu i tłoku. Zwłaszcza, że nie zamierzał ściągać nóg z kanapy. Mało kulturalnie, ale nie można przecież zawsze być miłym prawda? Tym bardziej nie chcesz być sympatyczny gdy od rana wszystko idzie nie po Twojej myśli i czujesz się po prostu źle.
Całe szczęście, ze kolejną osóbka, która weszła była Meredith. W jej przypadku czy była czy nie, nie robiło mu większej różnicy. Za to właśnie lubił towarzystwo tej dziewczyny, była absolutnym przeciwieństwem hałasu. Przywitała się oszczędnie i od razu zajęła swoimi sprawami.
Kiwnął w odpowiedzi głową i sam otworzył książkę. Próbował skupić się na treści podręcznika do starożytnych run. Sam nie wiedział czemu wybrał ten przedmiot jako dodatkowy. Nie wiązał z nim swojej przyszłości i był czysto teoretyczny. Lepiej radził sobie z praktycznymi.
Szasza miał pamięć dobrą, ale krótką i wkucie czegokolwiek zajmowało mu ogrom czasu. Obiecywał sobie, ze podczas wakacji siądzie do podręczników i przynajmniej godzinę dziennie poświęci na naukę. Oczywiście na dobrych chęciach się skończyło i cała przerwę od szkoły spędził na pomaganiu w szkutni i pływaniu. Było to przyjemne owszem, ale zaległości z run jak były tak pozostały, a ślizgon nie lubił mieć zaległości. Runy i tłumaczenia skakały mu przed oczami i nie potrafił zogniskować wzroku na drobnym tekście w książce. Jak próbował czytać ból głowy stawał się coraz bardziej intensywny. Westchnął cicho i w końcu się poddał.
Oparł się wygodniej, odchylił głowę do tyłu z zamiarem powrotu do lektury jak tylko ten rollercoaster przestanie szaleć.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Nie zamierzała zagadywać ani do Ślizgona, ani do stojącej wciąż w wejściu małolaty, która chyba sama nie wiedziała czego chce. Tylko przelotnie zmierzyła oceniająco siedzącą na ramieniu dziewczynki sowę i z nadzieją, że ptak nie zechce nagle robić sobie toalety z podłogi przedziału, w którym siedziała, wróciła spojrzeniem do tekstu trzymanej na kolanach książki. Choć czytała już o Tabula Smaragdina, to najwyższy czas było zgłębić tę wiedzę rzetelniej.
Kątem oka dostrzegła, że i Olek próbował oddać się lekturze, ale ostatecznie zrezygnował i tylko bardziej rozwalił się na całych czterech siedzeniach. Zupełnie nie przeszkadzało jej to, że zajął całą jedną część przedziału, jeśli mieli spędzić podróż sami, to nadal pozostawało wystarczająco przestrzeni na myślenie. W zależności też, co takiego zrobi dziewczynka bezustannie stojąca w wejściu. Mer nie słyszała jej wcześniejszego pytania o możliwość dołączenia, bo jeszcze wtedy nie dotarła do przedziału, dlatego też nie miała pojęcia czego tak właściwie to dziecko oczekuje. Przyszła o coś zapytać? Przyszła pochwalić się sową (swoja drogą to dość osobliwe, że trzymałą sowę na ramieniu, tylko czekać, aż któryś kot urządzi sobie polowanie)? Przyszła się poskarżyć? Lancaster nawet przez myśl nie przeszło, że małolata przyszła się dosiąść, bo po prostu dzieciaki nie zwykły dosiadać się randomowo do starszych uczniów. Tym bardziej do najstarszych Ślizgonów, jeśli sami nie należeli do Slytherinu, a ta konkretna blondyneczka jakoś na wychowankę domu węża nie wyglądała.
Whatever.
Ignorując otoczenie, Meredith całkowicie skupiła się na czytanym tekście.
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
Uff... jeszcze trochę i by nie zdążyła mała krukonka. I w taki oto sposób krukonka zaczyna kolejny rok nauki. Przy okazji wróci do swojego nudnego życia w szkole. Ciekawe czy wszyscy uczniowie zdążyli na pociąg. Pomyślała sobie. Cóż.. trzeba będzie jakoś znieść te kilka godzin podróży.. Usiadła przodem do jazdy tuż przy wyjściu i zagłębiła się w lekturze wyjmując ją z plecaka. Czekała ją nie zwykle nudna podróż. Bo o czym może gadać ze ślizgonami.
-Nie - odpowiedziała chłopakowi.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Kolejne minuty mijały im w ciszy. Gdyby był jakiś dziwny konkurs na najbardziej rozrywkowy przedział to odpadliby w przedbiegach. Za to na pewno załapaliby się do kategorii z kujonami. Ledwo początek roku szkolnego a cała trójka już z nosem w książkach. No dobra, poza ślizgonem, ale tylko dlatego, że chwilowo nie mógł skupić wzroku w jednym miejscu dłużej niż parę sekund. Olkowi specjalnie nie robiło różnicy czy krukonka się dosiądzie czy nie. Byle nie wpadło jej do głowy by zająć koniecznie miejsce przy oknie tam gdzie trzyma nogi. Już wystarczająco niekomfortowo się czuł. Miała farta, że trafiła na dość spokojne towarzystwo, które nie niepokojone nie będzie zwracać na nią uwagi a już na pewno nie będzie jej dokuczać. Przynajmniej Sasza. Nie uważał by dogryzanie dzieciakom ot tak dla sportu było w jakikolwiek sposób zabawne. Istniało całe mnóstwo lepszych rozrywek niż znęcanie się nad młodszymi rocznikami.
Młoda najwidoczniej miała dobrze poukładane w głowie i też nie była szczególnie rozmowna. Na jego mało grzeczny komentarz odpowiedziała krótko i zajęła się swoimi sprawami. Dużo by dał za to by Alexandra też tak reagowała widząc, ze nie jest chętny do opowiadania po raz setny o tym jak to jest w Hogwarcie. Puszczyk na razie też siedział cicho. Osobiście nie zdecydowałby się na przewożenie zwierzaka bez klatki. Jego sowa przeszukałaby zaraz wszystkim bagaże w poszukiwaniu chrupków, jakby się już nażarła to poszła by spać. Tak sobie pomyślał, że powinien jej zazdrościć umiejętności zasypiania byle gdzie i w byle jakiej pozycji. Fajnie by było teraz zasnąć i obudzić się już w dormitorium. Spojrzał w kierunku Meredith skupionej na lekturze. No nie chciał jej przeszkadzać. Wiedział, że nie lubi jak się zawraca jej głowę gdy jest zajęta, ale z drugiej strony przecież go nie zabije nie?
- Nie masz przypadkiem czegoś na ból głowy? - spytał. Chociaż nie żywił na to dużych nadziei. Ucieszyłby się nawet z mugolskiej tabletki typu Apap. Dziewczyny w rodzinnym miasteczku często miały w torebkach takie specyfiki. Podejrzewał, ze w przeciwieństwie do nich slizgonka ma torbę wypchaną książkami a nie „wszystkim i niczym”.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Całe szczęście małolata okazała się być bardzo kumata i chyba zrozumiała ciszę i ograniczenia słów pomiędzy Olkiem i Meredith, bo zajęła miejsce przy drzwiach wejściowych i w ciszy oddała się lekturze. Jeśli tak zamierzała trwać cały czas, to Lancaster nie miała nic przeciwko jej obecności. Przynajmniej póki co.
Rytmiczny stukot pociągu ani trochę nie przeszkadzał w czytaniu, harmider na korytarzu był na tyle odległy, że Mer nawet zdążyła uwierzyć w całkowity spokój całego przejazdu do Hogwartu. Nawet krótkie pytanie Oleksandra - wyraźnie rzucone w jej kierunku - nie było niczym irytującym. Z początku nie uniosła wzroku znad tekstu, doczytała akapit do końca. Nie dał w tym czasie żadnego znaku, że go usłyszała, bo i po co? W końcu niespiesznie podniosła spojrzenie na leżącego wciąż chłopaka. Nie wyglądał najlepiej.
Zerknęła w kierunku małolaty i zmierzyła ją wzrokiem, zanim ponownie spojrzała na Ślizgona. Cóż, tabletki nie miała, ale z pewnością wiedział, że ma inne środki, a wśród nich z pewnością znajdzie się jakiś uśmierzający ból.
Nie bardzo chciała chwalić się swoimi wynalazkami przed nieznajomym dzieciakiem z młodszego roku, poza tym Olek powinien zażyć dawkę odpowiednią do siły swojej bolączki, inaczej stworzony przez Meredith eliksir mógłby w ogóle pozbawić go wszelkiego czucia.
- To zależy. - Ograniczyła się do krótkiego komentarza nie określającego jasno, czy coś ma, czy jednak nie. Potrzebowała więcej informacji żeby wiedzieć, czy może koledze pomóc, ale nie w jej stylu było robić wywiad na temat siły bólu i jego źródła.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Natychmiastowy brak reakcji ze strony dziewczyny spotkał się z pełną wyrozumiałością ze strony ślizgona. Przerwał jej swoim pytaniem studiowanie książki do eliksirów, a zdążył już zauważyć, że Meredith traktuje ten przedmiot bardzo poważnie.
Potrafił zrozumieć jej podejście. W jego życiu nauka też zajmowała bardzo istotne miejsce, mimo że nie miał jasno sprecyzowanych planów co do swojej przyszłości. Po prawdzie – nie miał nawet zarysu czy pomysłu. Cóż siódmy rok dopiero się zaczynał, miał jeszcze chwile by zdecydować o tym gdzie szukać swojego miejsca po opuszczeniu murów Hogwartu .
Podążył wzrokiem za spojrzeniem dziewczyny w stronę krukonki. Mała siedziała tak cicho, że na krótka chwilę dał radę zapomnieć o tym, ze dalej tutaj jest. Z resztą to bez znaczenia, zapytanie o coś przeciwbólowego było dość niewinne. Absolutnie nie miał zamiaru brać czegoś po czym zamiast boleć go głowa pojawi się haj. Może nie na samym początku roku szkolnego i nie przy świadkach. Wrócił spojrzeniem do ślizgonki. Milczał przez chwilę po otrzymaniu wymijającej odpowiedzi. To zależy. Musiał chwilę się zastanowić, jakich danych dziewczyna od niego oczekuje.
- Boli mnie głowa – stwierdził w końcu – Na tyle mocno, że nie mogę skupić wzroku dłużej niż na parę sekund – miał nadzieję, że takie wyjaśnienie jej wystarczy.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Tak po prawdzie dla Meredith liczyły się tylko i wyłącznie eliksiry. I odrobinę też zielarstwo i transmutacja, bez których alchemia nie mogłaby istnieć. Raczej nie było co się spodziewać zobaczyć ją z jakąkolwiek inną książką, niż tą traktującą o fascynującej ją dziedzinie magii, bo po prostu miała to totalnie gdzieś. Ale tak, eliksiry brała bardzo na poważnie i bardzo nie lubiła, kiedy przerywa się jej jakiekolwiek zgłębianie wiedzy powiązanej właśnie z tym przedmiotem.
Ewentualnie Olkowi mogła wybaczyć, bo niebywale rzadko zdarzało się się, żeby faktycznie jej przerwał. Sam należał do cichych osób, a takie właśnie towarzystwo Mer tolerowała i preferowała.
Gdyby ktokolwiek inny zapytał ją o coś tak niewinnego, jak środek przeciwbólowy, to najpewniej posłałaby takiemu delikwentowi mrożące krew w żyłach wyniosłe spojrzenie i popisowo zignorowała zagadnienie, ale Ślizgon miał ten przywilej przynależności do grona osób, za którymi przepadała, więc poświęciła mu swoją uwagę na te kilka krótkich minut.
Otrzymawszy nieco bardziej sprecyzowany opis bólu głowy, jaki dręczył kolegę, mogła określić jak bardzo może mu pomóc. Z bezgłośnym westchnieniem, które zauważyć można było tylko dzięki na moment mocniej unoszącej się klatki piersiowej przy wdechu i przy wydechu poruszonym ruchem powietrza kosmyku blond włosów opadającym na twarz, odłożyła zamkniętą książkę na siedzenie obok. Oczywiście wcześniej zaznaczyła stronę, na której skończyła lekturę. Sięgnęła do torby i po kilkunastu sekundach manewrowania pośród zawartości, wydobyła niewielką fiolkę całkowicie mieszczącą się w zamkniętej całkowicie dłoni. Wyciągnęła rękę w kierunku Olka w taki sposób, żeby mógł przejąć naczynko bez niebezpieczeństwa, że małolata zobaczy co to właściwie jest.
- Dwie krople. - Nie wyjaśniła, czy ma to zmieszać z napojem, czy mogą być zaaplikowane bezpośrednio, bo nie miało to znaczenia, działanie będzie takie samo. Ważne, żeby trzymał się dawki, jeśli chciał tylko pozbyć się bólu głowy. Miał do czynienia z jej wynalazkami już wcześniej, więc z pewnością wiedział, że przekroczenie wyznaczonej ilości może wiązać się z zupełnie innymi efektami, niż by chciał. A chyba nie chciał stracić czucia do tego stopnia, że nie zauważyłby nawet połamanych kości, prawda?
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Obserwował spokojnie jak blondynka odkłada książkę. Nie umknęło jego uwadze bezgłośne westchnienie Meredith. W odpowiedzi uśmiechnął się na krótka chwilę przepraszająco, wyglądało to trochę jak wyuczony gest a nie uśmiech podyktowany rzeczywistą potrzebą wyrażenia skruchy. Zwłaszcza, że ślizgonka prawdopodobnie nie miała sposobności tego widzieć zajęta przeszukiwaniem zawartości torby. Przeniósł spojrzenie z jej twarzy na zaciśniętą dłoń, którą wyciagnęła w jego kierunku. Ogromna ostrożność dziewczyny wprawiała go w delikatne zdziwienie. Zakładał, że krukonka raczej nie rozpoznałaby co mieści się w małej fiolce podaną przez koleżankę. Chociaż z drugiej strony istniało ryzyko, że tylko on jest takim idiotą z eliksirów. Znał jako takie podstawy i tyle. W przypadku wszelkiego rodzaju preparatów miał całkowite zaufanie do ślizgonki. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że nigdy jej nie podpadnie aż tak by dostać coś co wywoła skutki uboczne. Zapewne wziąłby i nie zadawał pytań, a później nawet nie potrafił okreslić co.
Chociaż dzisiaj gdyby w gratisie dostał działanie usypiające wcale by nie narzekał. O ile go obudzą jak dotrze do Hogwartu. Podróż dopiero się zaczęła a już miał wrażenie, że trwa za długo. Oj zdecydowanie dzisiejszy dzień był dniem narzekania. Na szczęście dla otoczenia slizgon swoje żale trzymał dla siebie. Podniósł się do pozycji siedzącej i odebrał ostrożnie flakonik. Skoro nie życzyła sobie by mała zauważyła cokolwiek, to zamierzał to uszanować. Jeżeli chodzi o krycie się z używaniem niektórych środków był trochę większym lekkoduchem. Spojrzał się na zaciśnięta dłoń. Jak na zdolności slizgona zdecydowanie za mało informacji. Mimo, że dla Mer mogła być to cała kompleksowa instrukcja. Aż dwa słowa wyjaśnienia co i jak to w końcu dużo w jej przypadku. Mógł tylko spekulować, że jak nie powiedziała nic na temat tego, że nie można mieszać z niczym to zapewne można. Wierzył, ze gdyby było inaczej to wspomniałaby o tym. W końcu znała go na tyle by wiedzieć, że przypadku Szaszy była duża szansa, że jakiekolwiek lekarstwo czy inny środek mu się da to przy braku przeciwwskazań spróbuje rozpuścić go w alkoholu.
Zdjął torbę z półki i zaczął w niej grzebać szukając czegoś do czego może wlać elikisir. Na pewno miał podły smak. Poza tym wolał jednak nie pomylić się z ta dozą. Zdecydowanie zwiększenie progu bólu w jego przypadku mogłoby się skończyć urazem. Przy jego niezdarności zaraz by sobie coś zrobił przy przechodzeniu przez pierwsze lepsze drzwi. W końcu wyciągnął puszkę jakiegoś napoju. Odmierzył uważnie zaleconą przez Mer dawkę, cały czas trzymając fiolkę w taki sposób by nie była widoczna dla dziewczynki. Młoda wydawała się jednak być kompletnie nie zainteresowana rozmową i zachowaniem dwójki przedstawicieli domu węża.
- Dzięki – powiedział i wyciągnął dłoń by oddać blondynce jej własność. . Wątpił by podziękowanie było specjalnie istotne dla koleżanki lub go oczekiwała, no, ale hej przecież tak wypada.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Nie sądziła, żeby małolata rozpoznała eliksir, który był własnym wynalazkiem, ale wolała uniknąć sytuacji, w której mogłaby ewentualnie zauważyć kolor, czy konsystencję zawartości fioleczki. A nóż widelec mała Krukonka okazałaby się wścibskim krasnalem i zaczęłaby zadawać pytania odnośnie wynalazku? Ogólnie rzecz ujmując, to Meredith miałaby pokazowo wyjebane na jakiekolwiek pytania, ale z pewnością podniosłoby to poziom irytacji na tyle, że wychowanka domu kruka poczułaby się bardzo niezręcznie i jeszcze mniej wile widziana w przedziale. Dopóki siedziała cicho na swoim miejscu, to Lancaster łaskawie tolerowała jej obecność.
Choć wcale nie musiała, obserwowała poczynania kolegi, kiedy to szukał czegoś w swoim kufrze. Ach, no tak, napój. Nie było przeciwwskazań rozpuszczenia eliksiru w jakimkolwiek innym płynie - choć po prawdzie nigdy nie spróbowała z alkoholem - i całkowicie rozumiała podejście kolegi. Jakkolwiek błogosławione działanie miały jej wynalazki, to brak im było atrakcyjnych walorów smakowych, bo przecież nie o to chodziło. Już dawno temu nauczyła się, że aromatyzowanie wywarów mogło całkowicie zmienić efekty działania. W ten sposób też odkryła pewne substancje o ciekawych skutkach. Akurat ten eliksir nie należał do tej grupy.
Odebrała w końcu fioleczkę i schowała do torby, a na podziękowanie jedynie rzuciła Olkowi wymowne spojrzenie, które mógł odebrać jako koleżeńskie "nie ma za co" albo "oddasz w naturze", czy cokolwiek innego. Meredith było całkowicie wszystko jedno jak to zrozumiał, i tak pewnie w najbliższych dniach wylądują gdzieś z butelką ognistej i papierosem w ręce, kontemplując ciszę w bezgłośnym monologu spojrzeń.
Wróciła do lektury, którą wcześniej jej przerwano. Może nawet gdyby nie małolata, to zainteresowałaby się skąd u kolegi bóle głowy pierwszego września już, ale jakoś obecność osób trzecich nie zachęcała jej do dialogu.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Ciche zachowanie małej krukonki go pozytywnie zaskoczyło. Olek był przyzwyczajony, ze dzieci w tym wieku jednak są gadatliwe. Taka była jego przybrana siostra i jej koleżanki. Automatycznie tego samego spodziewał się po innych w zbliżonym wieku. A tutaj książkowy przykład krukona Ledwo zaczęła się podróż już pogrążony w lekturze. Pewnie tiara przydziału nie miała dużo do decydowania. Czasem się zastanawiał czym ten dziwny kapelusz się kieruje. W jego wypadku dość szybko krzyknął slytherin. Olivia, jego matka chrzestna zachwycona nie była. Sama należała do hufflepufu i uczniowie domu węża źle się jej kojarzyli. Jeżeli chodzi o niego miał kompletnie w nosie gdzie trafi.
W każdym razie gdyby nie obecność Ariadny pewnie stwierdziłby, ze koniec końców z whiskey eliksir będzie smakował lepiej. Ze względu na nią zdecydował się jednak na coś bezalkoholowego. Jego nadopiekuńczą matka chrzestną wrzuciła tam pełno wałówki tak na wszelki wypadek. Alkohol też był od niej – „a no wiesz pełnoletni jesteś to może też się przyda na imprezę” .
W przypadku wynalazków dających dodatkowe korzyści nie był specjalnie wymagający. Był w stanie jakoś to ścierpieć wiedząc, ze dają one korzyści dodatkowe w postaci lepszego humoru. Nawet fajki wtedy był w stanie jakoś znieść. Papierosy lubiły się alkoholem, chociaż na co dzień nie palił. Teraz czuł się na tyle paskudnie, że nie potrafił się zdobyć na przełknięcie czegoś bez dodatku. Wypił szybko licząc na to, że eliksir zadziała natychmiast, nie jak tabletki z opóźnieniem. Spojrzenie rzucone przez dziewczynę odebrał jakby było jej wszystko jedno – więc chyba tak jak było w zamiarze Meredith. Wrzucił torbę z powrotem na miejsce i rozłożył się znowu na fotelach w przedziale.
- Jak minęły wakacje ? - zagaił. Przy tej dwójce zdecydowanie to on był bardziej gadatliwy o ile te krótkie pytania i odpowiedzi między nimi można było uznać za bycie „gadatliwym”. Gdyby nie znał wcale slizgonki pewnie całą drogę nie odezwałby się nawet słowem poza pierwsza wymianą uprzejmości „wolne – tak”. Nie sprawiał jednak wrażenie zainteresowanego odpowiedzią. Akurat podkładał sobie bluzę pod głowę, ewidentnie szykując się do przespania całej podróży o ile eliksir zadziała.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Pewnie gdyby nie fakt, że Mer po prostu nie przepadała za towarzystwem, a już tym bardziej nieznanym i w dodatku kilka lat młodszym, to rozwijałaby swoje wypowiedzi o te dwa słowa więcej. Nigdy nie była wylewna, a jej oszczędność słowna wiele osób potrafiła doprowadzić do szału - co, jak łatwo się domyślić, miała totalnie gdzieś - zdecydowanie większość komunikacji opierała na sygnałach niewerbalnych. Oleksandr znał ją na tyle, żeby wiedzieć kiedy zdarza jej się powiedzieć więcej, a kiedy raczej nie ma się co spodziewać potoku słów.
Pytanie o wakacje zaskoczyło ją o tyle, że zdążyła znowu wsiąknąć w tekst, który miała przed oczami. Nie do końca pewna, czy to do niej, podniosła spojrzenie na kolegę, przeniosła je na małolatę, po czym znowu skierowała na Ślizgona. Zapewne większość osób upewniło by się choćby pytającym gestem wskazania własnej osoby, czy jest adresatem zagajenia, ale nie Meredith. Jedynie nieznacznie uniosła jedną brew, kalkulując czy Olek pyta serio i oczekuje odpowiedzi, czy jest to jedynie rzucenie slów w eter, żeby zabić ciszę i odwrócić własną uwagę od bólu głowy. Eliksir, który zażył dwie minuty temu, powinny dać efekt dużo szybciej, niż mugolskie tabletki, w każdej chwili teraz powinien poczuć jego działanie. Może nawet nie tylko uśmierzenie bólu, ale i rozluźnienie mięśni.
Doszła do wniosku, że pytanie było właśnie dywersją dla obolałego umysłu i jeśli ktokolwiek miał na nie odpowiedzieć, to ona. Małolata raczej nie była wylewna, tkwiła z nosem w książe - chwała Merlinowi - a i Olek chyba raczej nie znał jej nawet z imienia. Skąd miałby?
- Regularnie. - Wzruszyła przy tym jednym ramieniem, tak dla podkreślenia braku niezwykłości wakacji. Mogłaby powiedzieć mu o tym, że udało jej się stworzyć coś nowego, całkiem ciekawego, ale najpierw chyba sama musiałaby zaaplikować sobie jeden ze swoich eliksirków. - Tobie? - Z grzeczności i koleżeńskiej solidarności rzuciła pytanie w jego kierunku. Jakby nie odpowiedział, to w ogóle by się nie przejęła, rzadko zdarzało im się prowadzić small talk, jak już im się języki rozwiązywały, to raczej były to konkretne tematy.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Szczerze mówiac Oleksander nie spodziewał się, ze Meredith mu odpowie. Zwłaszcza, że zdążyła zająć się studiowaniem na powrót książki. Gdyby tak było nie zmieniłoby to między nimi kompletnie nic. Na pewno nie poczułby się urażony jej brakiem reakcji. Pytanie było czysto grzecznościowym rzuceniem czegokolwiek żeby nie było, że coś od niej chciał i tyle. Nie podejrzewał, że dziewczyna obraziłaby się za to, ale jednak lepiej dmuchać na zimne nie? Zwłaszcza, że bardzo cenił sobie znajomość z Mer. Nie tylko pod kątem tego, ze była świetnym dostawca rożnych środków poprawiających humor, przeciwbólowych i tak dalej. Lubił towarzystwo tej dziewczyny. Jak każdy introwertyk czasem potrzebował pobyć z kimś, ale niekoniecznie rozmawiać. Czasem po prostu posiedzieć i pomilczeć z kimś przy szklance, a pod tym względem ślizgonka była bliska ideału. Sama nie zaczynała rozmowy, nie przeszkadzało jej kiedy odpowiadał krótko na zadane pytanie. Nie interesowała się też jego życiem prywatnym, pochodzeniem i innymi bzdurami o których potrafili rozprawiać młodsi zieloni. Dla Szaszy była to bardzo wygodna relacja.
Za to bardzo nie wygodnie było w przedziale przy wzroście metr dziewięćdziesiąt. Próbował się ułożyć, ale ciągle mu coś przesadzało. A to nogi za wysoko, a to głowa. W końcu zirytowany tymi niedogodnościami jedna nogę podkulił pod siebie druga oparł o ścianę przy oknie. Uznał, że jakoś może być. Może i mało elegancko, ale przy koleżance tym nie musiał się przejmować a młoda tak wsiąkła w swoją lekturę, że kompletnie ignorowała ich towarzystwo. Czuł, że ból głowy stopniowo odchodzi w nie pamięć a w przedziale robić się coraz bardziej komfortowo. Chwała za to.
- Tak samo jak zwykle, w porcie – wzruszył ramionami. Zamknął oczy i chyba nie zamierzał ciągnąć na siłę tematu.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Kiwnęła głową na jego odpowiedź, nie zgłębiła jednak tematu. Co nieco wiedziała o Olku i to jej w zupełności wystarczyło. Wiedziała - bo przy alkoholu i w wyjątkowym porywie potrzeby zdarzało im się przeprowadzić konwersację - że lubi przebywać na wodzie.
Pochyliła się ponownie nad swoją lekturą, nie odpowiadając w żaden sposób i pozwalając Ślizgonowi na zajęcie się tym, czym chciał się zajać - co w tej chwili wyglądało jak drzemka. Wyraz twarzy nieco mu się zmienił, mięśnie jakby się rozluźniły, więc założyła, że eliksir zaczął działać. Zadowolona z siebie i z efektu swojego wynalazku, zanotowała w myślach, że proporcje względem wzrostu i przypuszczalnej wagi ciała Oleksandra obliczyła bardzo dobrze.
Za moment jednak wszystko przestało być istotne, bo całkowicie pozwoliła skupić się umysłowi na treści książki trzymanej na kolanach. Oby cała podróż przebiegła w ciszy i spokoju, to może będzie miała sporą część przeczytaną.
"Alchemicy utrzymują, że sławna Tabula Smaragdina, Szmaragdowa Tablica Hermesa, jest
główną podstawą dotyczącą ich alchemicznej operacji, poprzez którą osiągają Wielkie Dzieło..."
|