Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Sala Wejściowa Sala, którą każdy z uczniów poznał jako pierwszą być może sprawiałaby wrażenie przeraźliwie chłodnej, gdyby nie to, że każdego dnia zalewają ją setki uczniów, a pochodnie, które oświetlają całe pomieszczenie nadają mu równocześnie miłego ciepła. To właśnie stąd uczniowie mogą dostać się do Wielkiej Sali, zejść do Lochów, podążyć po szerokich, marmurowych schodach na pierwsze piętro oraz przedostać się na dziedziniec Sali Wejściowej przekraczając wielkie dębowe drzwi na przeciwko wspomnianych schodów.
W rogu pomieszczenia znajdują się też cztery wielkie klepsydry, które ukazują ilość punktów zdobytych przez wychowanków każdego z domów w bieżącym roku szkolnym.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
2 września, 23:57
Kto dobrze znał Aurorę, ten wiedział doskonale, że jak przychodzi jej do głowy szalony pomysł z dziedziny magicznych stworzeń, to nie sposób odwieść ją od jego realizacji. Rok jeszcze dobrze się nie zaczął, a taki właśnie pomysł pojawił się sam, jak ledwo drugego września nocne niebo rozświetlił księżyc w pełni. Jak mogłaby przepuścić taką okazję? Nie, nie uważała, że po Zakazanym Lesie biegają wolno szkolne wilkołaki (och, miała swoje podejrzenia na temat niektórych osób, ale nie zamierzała słówka pisnąć), ale dobrze znała legendę o wypuszczonych w szkolnej puzczy szczeniakach wilkołaków lata temu. Teraz z ich szczęnięcych lat raczej nic nie zostało, ale z pewnością żyły gdzieś w dziczy, bo skąd inaczej słyszane co jakiś czas wycie? Czy była lepsza chwila,żeby poszukać wilkołaczych potomków, jak własnie pełnia księżyca? No nie.
Ubrawszy się w najwygodniejsze na świecie dżinsy, ciemną koszulkę i ciemną bluzę z kapturem oraz obuwie sportowe, Aurora cichaczem opuściła Pokój Wspólny Puchonów niedługo przed północą. Nie był to pierwszy raz, jak pod osłoną nocy i nielegalnie wybierała się na przechadzkę po szkolnych błoniach. Uzbrojona w różdżkę bezpiecznie przytroczoną do przedramienia za pomocą specjalneggo skórzanego etui, powoli i ostrożnie opuciła lochy, nadstawiając bezustannie uszu, żeby usłyszeć ewentualnie zbliżający się patrol. Choć nie straszne jej były szlabany, a straconymi punktami jakoś niekoniecznie się przejmowała, to jednak tracić punkty już na początku roku było trochę obciachowe.
Dotarłszy do Sali Wejściowej, starała się poruszać jak najbliżej ścian, żeby ewentualnie mieć możliwość schowania się za jakąś zbroją albo w cieniu posągu. Do wielkich drewnianych drzwi było już bardzo niedaleko, a za nimi czekało kolejne wyzwanie - przemknąć niezauważoną przez rozświtlone księżycem w pełni błonia.
Pewnie wszystko poszłoby gładko, gdyby w panującej w zamku ciszy nie usłyszała kroków. Nie zlokalizowała kierunku tak od razu, najpierw zadbała o to, żeby schować się w zacienionym rogu za kamiennym filarem, na szczecie którego płonął ogień. Kucnęła i podparła się ramieniem o ścianę, zacięgnęła na głowę kaptur i zatrzymałą się w bezruchu, chcąc stopić się z cieniem możliwie najskuteczniej. Pod latarnią najciemniej, nieprawdaż?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
Po wakacjach oraz wczorajszej nocy świętowania powrotu do Hogwartu, Ethan nie był gotowy dostosować się do trybu szkolnego. Na przykład te parę minut przed północą absolutnie nie było czasem na szykowanie się do snu! Nawet gdyby próbował teraz zasnąć, nie byłoby na to szans. Może miało to też coś wspólnego z tym, że tuż po zajęciach musiał nieco odespać... Teraz z kolei zapragnął trochę świeżego powietrza.
Zdawało się, że Ethan przestał przejmować się szkolnymi zasadami lata temu, a więc nocne przechadzki od dawna nie były mu straszne... W rzeczywistości właściwie im starszy był, tym bardziej sądził, że należy mu się oraz wolno mu więcej. Na przykład dlaczego w wieku siedemnastu lat miałby przejmować się, że jest wyznaczona godzina, o której nie należało opuszczać pokojów wspólnych? Był na ostatnim roku. Nawet gówniarzom zdarzało się patrolować korytarze o tej porze! Co prawda zasłużyli sobie oni w jakiś sposób na stanowisko prefektów, ale też dlaczego taki prefekt młodszy od niego miałby mu podskakiwać? No właśnie, nie miał takiego prawa. To znaczy miał... Ale jedynie w teorii! Niby na takim spacerze mogło go przyłapać dużo więcej osób, w tym nauczyciele, czy inni pracownicy szkoły, jednak brał to ryzyko na siebie. Wierzył też, że jakoś uda mu się pozostać niezauważonym, jeśli tylko zajdzie potrzeba ukrycia się po drodze w jakiejś bocznej sali, czy wnęce.
Może to dlatego, że nikt nie spodziewał się tak bezczelnego łamania regulaminu szkolnego już drugiego września, ale Gryfon sprawnie przeszedł na sam dół, nie spotykając przy tym nikogo, kto mógłby narobić mu problemów. Oczywiście znajomość zamku i paru tajnych przejść również pomogły...
Może udałoby się znaleźć jakiś subtelniejszy sposób na wyjście z zamku niż bezpośrednio przez Salę Wejściową, ale czy to właśnie nie te najprostsze rozwiązania były czasem najlepsze? Chłopak nie spodziewał się, by ktoś inny kręcił się akurat tutaj! W zasadzie zaraz miało okazać się jednak, że troszkę się pomylił. Właściwie byłby przekonany, że był tu sam, jednak coś kazało mu zatrzymać się i uważnie się rozejrzeć. Znacie to nieprzyjemne uczucie, że ktoś was obserwuje? No właśnie. Ethan nie był pewien, czy to miało coś wspólnego z tym, co ostatniej nocy dostał od Heather, ale niekoniecznie mu się to podobało.
- Kurwa... - mruknął do siebie, wyraźnie sfrustrowany tą niepewnością.
Do tej pory radził sobie poruszając się w ciemności, ale coś kazało mu uważniej się rozejrzeć.
- Lumos - wyjął różdżkę i machnął nią lekko.
Zaraz jeszcze zmarszczył brwi, widząc efekt rzuconego zaklęcia. Cóż, nie dało to za dużo światła i raczej na niewiele miało zdać się tyle światła. Rozejrzał się na boki ponownie, po czym jednak skierował się powoli, ostrożnie ku drzwiom.
kostka na zaklęcie: 2
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Przygotowana na ukrywanie się i przemykanie z cienia w cień, Aurora nasłuchiwała zbliżających się kroków niemal nie oddychając. W końcu była w stanie sprecyzować z jakiego kierunku nadciąga potencjalne zagrożenie jej nocnej misji, więc wpasowała się w cień tak, żeby możliwie najskuteczniej pozostać "niewidzialną".
Jak już nocny wędrowniczek wszedł w pole widzenia, Puchonka uśmiechnęła się zarówno zaskoczona, jak i kompletnie nie zaskoczona tym, kogo to licho niosło o tej porze. Może to i lepiej, że zaklęcie rzucone przez Gryfona nie do końca dobrze zadziałało, dało to panience Flosadóttir element zaskoczenia, który mogła wykorzystać. Nawet jeśli pod koniec roku troszkę się na Ethana pogniewała, to nie należała do tych osób, które długo chowają urazę - życie jest na to za krótkie! Wręcz cieszyła się, że go widzi.
Podniosła się z kucek możliwie najciszej, po czym wyszła z cienia niespiesznie.
- No proszę, rok ledwo się zaczął, a niektórym już w zamku za ciasno. - Sprężystym krokiem podeszła w kierunku bardzo dobrze znanego sobie chłopaka. Zsunęła z głowy kaptur, co nieco zmierzwiło jej włosy, ale nie zwracała na to w ogóle uwagi, uśmiechając się promiennie, jakby wcale żadne z nich nie łamało właśnie szkolnego regulaminu. - Wybierasz się na nocny spacerek w pojedynkę? - Dogoniła Ethana i jeśli sam jeszcze się nie zatrzymał, to ona go zatrzymała po prostu stając przed nim, żeby ucałować go w obydwa policzki bez jakiegokolwiek zawahania, zupełnie jakby kilka miesięcy temu żaden foch nie miał miejsca. Kto by takie rzeczy pamiętał?
- Nie mów, że nikt nie chciał z tobą iść. Nie uwierzę, że William odmówiłby sobie przyjemności robienia czegoś niezgodnego z zasadami na początku roku. Pokłóciliście się? - Nie mówiła głośno, żeby echo słów nie niosło się po korytarzach, zdradzając ich obecność ewentualnym patrolom. I tak w panującej w zamku ciszy wszystko było słychać bardzo wyraźnie, tym bardziej stojąc obok siebie.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
Cóż, Gryfon był zmuszony chwilowo założyć, że obserwował go czyjś zbłąkany kot, może jakiś duch, albo jedynie wyimaginowana energia. Przecież nie było sensu kręcić się w kółko po Sali Wejściowej! To jakby sam prosił się o szlaban i ujemne punkty - z czego oczywiście szlaban przekonywał go nieco bardziej, iż był to nienajlepszy pomysł.
A jednak nagle usłyszał za sobą głos! Czyli to nic wyimaginowanego, a przynajmniej teraz tym bardziej miał taką nadzieję. Zdaje się, że niedobrze jest słyszeć głosy.
Wzdrygnął się, a następnie obrócił, by dojrzeć wreszcie, skąd dobiega bardzo znajomy głos, świecąc jego właścicielce po oczach - ale spokojnie, nie było to mocne światło...
Choć znał ją na tyle, by wiedzieć, że nie była pamiętliwa, nadal wydawało mu się to w gruncie rzeczy nieco osobliwe. On osobiście może nie obrażał się na długo - o ile w ogóle - ale pamiętał wszystko... Jego podejrzliwość kazała mu wierzyć, że Aurora miała absolutnie tak samo, a jeśli się do tego nie przyznawała, najpewniej kłamała!
- To co, już ci przeszło? - spytał ledwie chwilę po buziakach, unosząc lekko brwi.
Chyba wypadało najpierw wiedzieć, na czym stoją. Czy znowu to tylko udawanie, że nic się nie wydarzyło? Z jednej strony nawet mu to odpowiadało...
- A schadzki z Willem w świetle księżyca to niekoniecznie to, czym chciałbym zacząć ten rok.
I nie zmieniały tego nawet namiętne pocałunki po pijaku ileś miesięcy temu... Poza tym jakoś im się nie układało akurat w tym kierunku.
Cmoknął cicho, zwracając na moment wzrok ku drzwiom.
- Wchodzisz? Wychodzisz? - skinął głową w kierunku wyjścia. - I jaki jest plan, skoro rok ledwo się zaczął? Co tak nie może czekać?
Nie to żeby był w innej sytuacji... A wybierał się jedynie na spacer. Tylko czy Aurora była typem osoby, która korzysta z osłony nocy, by wybrać się na taki niewinny spacer? Spodziewał się po niej czegoś więcej - czegoś więcej, niż po sobie.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
To nie tak, że całkowicie zapomniała jakie emocje towarzyszyły ich ostatniemu spotkaniu na końcu minionego roku, po prostu nie zamierzała przez jakąś głupotę tracić znajomych. Za bardzo lubiła Ethana, żeby rozpamiętywać jakieś fochy i gniewanie się na niego. Pamiętała, ale zostało to w przeszłości. Teraz było teraz i chyba dużo lepiej skupić się właśnie na tym.
Z cichym prychnięciem machnęła ręką i przewróciła oczami, totalnie bagatelizując cokolwiek by to nie było te parę miesięcy temu - o co właściwie wtedy poszło? Tego jakoś już nie pamiętała - żeby nie skupiać się na tym przesadnie długo.
- Nie wiem, o czym mówisz. - Złapała Ethana pod ramię i skierowała ich w kierunku wyjścia, jakby już tym gestem odpowiadając na jego pytanie. - Oczywiście, że wychodzę. Noc jeszcze młoda i niebywale kusząca. - Zupełnie świadomie nie pociągnęła tematu Williama, bo i po co? Nie było go tu (naprawdę trochę zaskakiwało ją, że Joseph nie skorzystał z okazji łamania regulaminu i nocnych przechadzek), za to byli oni dwoje.
- Dobrze, że pytasz! Zapomnijmy o początku roku, wiesz co dzisiaj jest? Pełnia! - Chociaż wciąż nie mówiła głośno, to zdecydowanie można było usłyszeć w jej głosie podekscytowanie i determinację, która towarzyszyła jej zawsze, kiedy była pewna podjętych przez siebie kroków. - A kiedy, jeśli nie właśnie w pełnię, najlepiej wybrać się na obserwację magicznych stworzeń zamieszkujących tereny Hogwartu? Słyszałeś, że w Zakazanym Lesie prawdopodobnie żyją szczenięta wilkołaków? No, już nie takie z nich szczenięta, minęły całe lata odkąd podobno wypuszczono je do puszczy, ale nie zastanawiało cię nigdy skąd to wycie nie tylko w pełnię? Okej, może i wyglądają i zachowują się jak wyrośnięte wilki, ale skoro pochodzą od wilkołaków, to chyba największe prawdopodobieństwo spotkania ich jest właśnie w pełnie, nie sądzisz? - Trajkotała sobie w najlepsze, nawet nie zdając sobie sprawy, że ton po tonie porzuciła szept i zaczęła mówić normalnie. Co nie znaczy, że byłą głośna, po prostu panująca wokoło cisza i tak potęgowała każdy odgłos.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
Tak na pewno było w tej sytuacji lepiej... Inna dziewczyna mogłaby go co najwyżej ofukać za tak lekceważące pytanie odnośnie ich ostatniej kłótni. On rzecz jasna nie widział w tym nic lekceważącego! A przynajmniej nie zastanawiał się nad tym długo. Właściwie w towarzystwie Aurory było coś odświeżającego. Może dlatego ciągnęło go do niej - tak samo wcześniej, jak i teraz. Był absolutnie gotów wybrać się z nią na nielegalny spacer! Co prawda jedyną różnicą od jego pierwotnego planu, było to, że spacer miał być teraz wspólny. A przynajmniej póki nie wiedział, co Puchonka właściwie zamierza. Chyba jednak wolał nie poznawać jej pomysłu. Nie, nie podobał mu się i przez chwilę przeszło mu przez myśl, że dziewczyna może nie mówić na poważnie... Ale po pierwsze chodziło tu o Aurorę. Po drugie była niesamowicie zaangażowana w swoich wyjaśnieniach. W tym momencie Ethan nie był już pewien, czy dobrze, że na siebie wpadli i być może odwiedzie ją od rzucania się w paszczę wilków, czy raczej lepiej byłoby tak po prostu nie wiedzieć...
W końcu Gryfon przytknął jej palce do ust, uznawszy, że ktoś mógłby jeszcze ich przyłapać. Co prawda nie spodziewał się, by jakiekolwiek patrole miały miejsce tuż przy wyjściu, niemniej jednak każdy dźwięk niósł się nawet najcichszym echem przez korytarze...
- Skoro pochodzą od wilkołaków, to raczej największe prawdopodobieństwo, że są ostro wkurwione właśnie w pełnie, nie sądzisz? - sparafrazował ciszej od niej, w taki sposób, jaki uważał za dużo bardziej odpowiedni.
Naprawdę to właśnie on miał być głosem rozsądku? Dla kogokolwiek, w gruncie rzeczy? Teraz czuł się mocno nie na miejscu. Nie mogli wspólnie robić innych chaotycznych rzeczy? Dosłownie czegokolwiek?
- Na szczęście w pełnie można robić też inne rzeczy - dodał, skinąwszy głowom ku drzwiom.
Mnóstwo innych rzeczy! Z czego większość stanowiła dokładnie takie same formy spędzania czasu, jak podczas innych faz księżyca - tylko z lepszą atmosferą, co Ethan akurat doceniał, nawet jeśli nie mówił o tym zwykle na głos.
- Na przykład robić hałas na zewnątrz, nie tutaj?
No dobrze, nie robiła aż takiego hałasu... Ale jeśli ktoś miałby ich przyłapać na szlajaniu się poza dormitoriami o tej porze, zdecydowanie wolałby dotrzeć chociaż na zewnątrz.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Zamilkła, jak tylko poczuła palec na ustach. Nawet zezując spojrzała w dół przez moment, bo zaskoczył ją ten uciszający gest. No okej, może i mówiła dużo, może i powinna mówić ciszej, ale tego typu rzeczy i tak zawsze działy się niespodziewanie. W każdym razie nie spodziewanie dla samej Aurory.
Mimo wszystko zaskoczenie nie trwało długo, bo jak ponownie spojrzała Ethanowi w oczy i zauważyła w nich wiele przeróżnych emocji, jakie wywołała informacja o jej zamiarach, uśmiechnęła się szeroko, wciąż pod jego palcem. Sięgnęła do jego dłoni - tej przy jej własnej twarzy - i objąwszy ją delikatnie, odsunęła odrobinę, wystarczająco żeby móc swobodnie mówić i nawet pochylić się nieco w kierunku Gryfona. I znowu zniżyła głos, tym razem do konspiracyjnego półszeptu.
- Nie sądzę, żeby były wkurwione. Już prędzej... podekscytowane. I przez to mogą podchodzić bliżej brzegu lasu, więc znalezienie ich śladów może być znacznie łatwiejsze, niż w trakcie którejkolwiek innej fazy księżyca. - Podążyła za tym sugestywnym wzrokiem chłopaka i spojrzała na drzwi wejściowe, gdzie przecież obydwoje zmierzali. Ciekawsze rzeczy do roboty w pełnię? W głowie Aurory ciekawszym od tropienia potomków wilkołaków byłaby tylko obserwacja samych wilkołaków, ale doskonale wiedziała, że nie to Ethan miał na myśli. Właściwie pewnie mało kto miałby to na myśli, chyba że byłby tak samo zwariowanym osobnikiem na punkcie magicznych stworzeń, jak Flosadóttir.
- Hm, to jakie to hałaśliwe aktywności w trakcie pełni masz na myśli? - Posłała mu zadziorny uśmiech, wciąż nieprzekonana do tego, że coś może przebić jej pomysł, ale warto wysłuchać propozycji.
Nieprzerwanie trzymając Ethanową dłoń, która wcześniej ją uciszyła, ruszyła w kierunku wyjścia, więc i delikatnie pociągnęła chłopaka za sobą. No skoro już zabierają się do wyjścia z zamku, to może faktycznie nie ma co sterczeć na korytarzu i tak perfidnie prosić się o szlaban?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
Oczywiście, że mogła się zagalopować i nie spodziewać się podobnego ruchu, ale miało dać jej to do myślenia! Nie chciał dostać szlabanu za taką głupotę, jak zachowywanie się zbyt głośno w Sali Wejściowej o północy. To znaczy, wcale nie chciał dostać szlabanu, ale jeśli już miało do tego dojść, chciałby aby powód był... Ciekawszy? Żeby było to tego warte?
Westchnął cicho jeszcze gdy najwyraźniej starała się zachęcić go do swojego pomysłu - nie, nie wychodziło jej to najlepiej.
- Masz rację, chodźmy wkurwić podekscytowane ogromne wilki - odparł imitując przy tym jej ton.
A choć mówił to po części ironicznie, nie spodziewał się, by odwiedzenie Aurory od podobnego pomysłu było tak proste. Dużo łatwiej byłoby wybrać się z nią na skraj lasu, stwierdzić brak bestii, a następnie zająć ją czymś innym. Bo czy faktycznie była jakakolwiek szansa na to, że zbliżą się na skraj lasu od strony zamku? Tyle lat obserwował błonia z wieży Gryffindoru i nie widział niemalże nic podejrzanego! A przynajmniej nie bardziej, niż pojedyncze osoby przemierzające błonia i oświetlające sobie drogę różdżką.
Jednak jej kolejne pytanie sprowokowało go do pociągnięcia tematu w prosty, niegroźny sposób.
Na moment udał zastanowienie, odwracając od niej wzrok, po czym wzruszył lekko ramieniem.
- Nic, na co byłoby cię stać.
Wrócił do niej pozornie obojętnym wzrokiem.
Nie, nie miał planu. Rzadko kiedy miał jakiś plan - działał spontanicznie. Liczył jedynie na to, że zainteresuje się bardziej nieistniejącą propozycją... Znał jednak Puchonkę na tyle, by wiedzieć, że nie powinien spodziewać się żadnej reakcji - Aurora potrafiła być nieprzewidywalna i już dawno się z tym pogodził.
Oczywiście w międzyczasie ruszył też prowadzony przez nią go drzwiom. Czas najwyższy!
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Dobrze wiedziała, że nie każdy podejdzie z równym entuzjazmem do jej pomysłów i projektów, a wręcz wielu osobom będą się one wydawać szalone i nieodpowiedzialne, ale hej! nie każdy przecież musiał mieć podobne poglądy i zamiłowania, prawda? To wcale nie zniechęcało Aurory do dążenia w kierunku spełnienia swoich planów i rozwijania zainteresowań, wręcz przeciwnie. Mogli nazywać ją niezrównoważoną i wariatką, ale zupełnie nic sobie z tego nie robiła.
Ironię w wypowiedzi Ethana usłyszała bez najmniejszego problemu. Już nie raz udowodnił, że nie bardzo odpowiadają mu jej pomysły, ale czy to kiedykolwiek zniechęciło ją do proponowania mu kolejnych wypadów do Lasu, jeśli akurat wpadli na siebie na korytarzu? Nie. Tak samo jak on wiedział, że zmiana jej zamiarów jest niemal niewykonalna, tak i Aurora wiedziała, że nie zaszczepi w nim ekscytacji na nocny wypad do puszczy w poszukiwaniu jednych z najbardziej niebezpiecznych magicznych stworzeń, jakie podobno znajdują się na terenie szkoły.
- Super, cieszę się, że się zgadzamy! - Pomimo jego sarkazmu, odpowiedziała tak, jakby podszedł do tego poważnie. Przecież siłą go nie zaciągnie i dobrze o tym wiedzieli obydwoje.
Mimo wszystko jego kolejne słowa - jawne wyzwanie rzucone w jej kierunku, przynajmniej tak to odebrała - wzbudziły ciekawość. O? Czy aby był pewien tego co mówi? Aurory nie było stać na zrobienie czegoś hałaśliwego poza zamkiem? Nie, nie zniwelowało to jej planów, zamierzała iść do Lasu tak czy tak (najwyżej zarwie nockę), ale wcześniej mogła udowodnić Ethanowi, że stać ją na zrobienie wielu szalonych rzeczy.
- Och, doprawdy? Skąd ta pewność? Co to może być takiego, czego twoim zdaniem nie jestem w stanie zrobić, choć wiesz, że wybieram się na nocną przechadzkę do Zakazanego Lasu w poszukiwaniu wielkich wilków w trakcie pełni, hm? - Owszem, zaciekawił ją. Co nie znaczyło, że zaraz po wyjściu z zamku Aurora i tak nie skieruje się od razu w kierunku drzew.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
Ethanowi naprawdę odpowiadało zarówno szaleństwo, jak i brak odpowiedzialności! Jedyny problem polegał na tym, że jego wizja szaleństwa oraz wizja Aurory były od siebie niesamowicie dalekie. Puchonka chciała spędzić pełnię w lesie pełnym agresywnych potomków wilkołaków, z kolei on spędził ostatnią noc na... Cóż, ćpaniu z Heather. Może i oboje byli w stanie zrobić sobie krzywdę, ale zdaje się, że mieli na to bardzo odmienne sposoby.
- O tak, też się cieszę za każdym razem, kiedy się zgadzamy - mruknął przewracając oczami, jednak na jego usta wkradł się lekki uśmiech.
Oczywiście jasno dawał tu do zrozumienia, że wcale nie zgadzali się ze sobą tak często, niemniej jednak jednocześnie w tej chwili wcale nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. A przynajmniej póki jeszcze wierzył, że wcale nie pójdą na spotkanie z wilkołaczątkami...
- Och, więc mówisz, że wybieranie się nocą do Zakazanego Lasu w poszukiwaniu wielkich wilków nie jest tak do końca rozsądne? - spytał szybko z bardzo wyraźną satysfakcją w głosie.
Tak, teraz z nią wygrał, przynajmniej w swojej głowie! I niech tylko nie zabiera mu tego zwycięstwa zbyt szybko...
- Nie wiem, słyszałaś może o kąpielach w pełnię? - spytał tajemniczo... Z tym, że krył się za tym wszystkim blef, improwizował. Nawet nie wiedział, że to dzisiaj jest pełnia, póki Aurora mu o tym nie przypomniała, ale wyciągnięcie ją do jeziora chyba było lepszym pomysłem niż spacer po lesie, prawda? Przynajmniej nie wydawało mu się, by jeziora nocą (czy kiedykolwiek) było niebezpiecznie... Jasne, żyło w nim całe mnóstwo stworzeń i pewnie co najmniej połowa z nich nie życzyła sobie towarzystwa, ale nie byłaby to wcale wyprawa na dno.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Dla wygody i bez skrępowania - to byłoby bardzo nie w jej stylu - złapała Ethana pod ramię, dzięki czemu teraz mogli iść obok siebie krok w krok. Zgiąwszy wygodnie rękę w łokciu, szła obok Gryfona na tyle blisko, że nawet w podekscytowaniu nie musiała podnosić za bardzo głosu, więc możliwe, że byli bezpieczniejsi na swoim nielegalnym spacerku w świetle księżyca.
Rozbawiona słowami chłopaka, przewróciła oczami i z uśmiechem lekko pokręciła głową.
- A czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że jest to rozsądne? Każda wyprawa w celu obserwacji dzikich magicznych stworzeń jest ryzykowna do tego stopnia, że z powodzeniem można ją uznać za mało rozsądną. No, w każdym razie kiedy nie wie się nic na temat dzikich stworzeń, ani sposobach osobistej ochrony, czy choćby nie potrafi się odpowiednio zachowywać. Wtedy to tym bardziej jest nierozsądne, bo potęguję prawdopodobieństwo tego, że coś jednak pójdzie nie tak. Całe szczęście tyle razy byłam w dżungli i miałam okazję tropić i obserwować różnie magiczne i niemagiczne zwierzęta, że wiem jak się zorganizować. - Nawet jeśli brzmiało to trochę nieskromnie, to nie można jej było odmówić pewności siebie i wiary w swoje umiejętności. Może i nigdy nie była na niebezpiecznych wyprawach sama, ale czy spacerek po Zakazanym Lesie byłby aż tak niebezpieczny, żeby nie poradzić sobie w pojedynkę?
Jakkolwiek mocno nie byłaby zaangażowana w spełnienie swojego pomysłu tropienia wyrośniętych wilcząt, to propozycja Ethana zaciekawiła ją na tyle, że może nawet byłaby skora przenieść tę swoją wyprawę na kolejną noc.
- Pływanie w pełnię? Zaskakujesz mnie, Dubois, nie sądziłam, że miałbyś ochotę na spotkanie z trytonami. - Może i nie myślał o wyprawie na dno, może nawet nie podejrzewał, że Aurora tak bezpośrednio odbierze ten pomysł jako możliwość obcowania z innymi stworzeniami, ale też z pewnością nie wiedział, że Puchonka ostatnio ma niemożliwie głęboką fazę na ten konkretny gatunek. - Co prawda nie wzięłam stroju do pływania, ale kto by się takimi szczegółami w nocy przejmował. Wiesz co? Przekonałeś mnie. - Gestykulując dotychczas wolną ręką, teraz stuknęła go lekko palcem w ramię, dla podkreślenia pozytywnego rozpatrzenia jego pomysłu.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
- Ale chyba nie chciałabyś narażać niewinnych osób, co? - spytał, siląc się na powagę, unosząc brwi i wskazując ruchem ręki na siebie. Tak, on zdecydowanie był jedną z tych niewinnych osób, które Aurora mogłaby narazić tej nocy! - Na przykład takich, które nie wiedzą nic na temat dzikich stworzeń?
Dobrze, może coś tam wiedział... Jakby nie patrzeć zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami były ciekawe i rozstał się z nimi tylko dlatego, że nie widział w tym dla siebie przyszłości. To znaczy, to wersja nieoficjalna - taka, którą ledwo przyznawał przed samym sobą. Oficjalna z kolei była taka, że wybrał losowe przedmioty. Bez zbędnych przemyśleń, bo przecież miał absolutnie wyjebane! Tak, tak było. Naprawdę. I tylko przypadkiem było ich pięć, a nie absolutne minimum, jakie mógł sobie dobrać.
W każdym razie mimo całej swojej sympatii do odmiennych gatunków stworzeń, czy zwierząt, szczerze nie znalazł przestrzeni na dalszą naukę tego przedmiotu.
- I wiesz, gryfońska odwaga to przekręt - dodał niemal konspiracyjnym tonem. - Znaczy, to co najwyżej sposób, żeby kogoś wyrwać. Nie żeby na jakoś długo, ale działa, nie?
Aurora musiała wiedzieć, że działa! Chyba.
A jednak gdyby rozmowa potoczyła się w zupełnie inny sposób, utrzymywałby że ich domowa odwaga to najprawdziwsza z prawd! Szczerze mówiąc faktycznie odzwierciedlał w sporym stopniu wartości swojego domu... Ale przecież mógł się też powygłupiać zniechęcając Aurorę do wyprawy na wilczki.
- Spotkanie z... Co? - zmarszczył brwi patrząc na nią z niedowierzaniem. - A mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznie monotematyczna?
Ktoś wreszcie powinien. A mimo że teraz mówił o tym w ten sposób, właściwie podziwiał, że Puchonka jest w coś równie zaangażowana. Doskonale wiedziała, czego chciała! On... Cóż, niekoniecznie.
- Dobra, nie, nie, nie, sprostowanie. Miałaś spotkać się w jeziorze ze mną, nie z trytonami - dodał pospiesznie, choć liczył że wyszłoby na to samo... Zdaje się, że trytony nie łaknęły kontaktu z uczniami. I chyba Aurora nie planowała ich jakoś wywabić... Tak?
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Prychnęła cichym śmiechem, przysłaniając jednocześnie usta dłonią, żeby stłumić ten chichot. Uniosła brwi w geście rozbawienia.
- I że niby to ty jesteś tą niewinną osobą? Proszę cię, Ethan, znamy się nie od dziś, naprawdę uważasz, że naraziłabym cię na coś, z czym nie umiałabym sobie poradzić? - Posłała mu spojrzenie pełne nie tylko pewności siebie, ale i przekonania, że poradziłaby sobie z jakimkolwiek niebezpieczeństwem, na jakie trafiliby w Zakazanym. Przecież wielokrotnie była w sercu dżungli amazońskiej, ot taki szkolny zagajnik jej nie straszny!
Przewróciła oczami, kiedy tylko Gryfon stwierdził, że typowa dla ich domu odwaga, to jest nic więcej, jak pic na wodę. Nie można było odmówić czerwonym szlachetności i poczucia obowiązku, a co za tym szło, jakiejś tam odwagi.
- Hm, może dlatego trafiłam jednak do Puchonów? Skoro wasza odwaga to ściema, to zdecydowanie tam nie pasowałam. - Wciąż rozbawiona całą tą konwersacją, pokręciła odrobinę głową. Nie raz słyszała, że powinna być w Gryffindorze, bo jej własna odwaga zakrawa momentami o głupotę - a przynajmniej według dużego grona osób, które nie miały takich doświadczeń i wiedzy, jak właśnie Aurora, która dobrze wiedziała, co robi. Albo nie wiedziała, ale przynajmniej świetnie się z tym kryła i nadal emanowała pewnością siebie. Spotkanie z wilkołakami? No problem, Aurora opanuje sytuację! Konfrontacja z trytonami? Przecież mówi w ich języku! Oko w oko (albo siedem) z akromantulami? Oh, bitch please, that's easy!
Jakkolwiek uwielbiała przynajmniej sprawiać wrażenie niebywale doświadczonej - w dużym stopniu i tak prawdą było, że wiedziała więcej na temat obcowania z różnymi gatunkami, niż inni, bo miała szczęście być córką swoich rodziców.
W teatralnym geście zacisnęła dłoń na bluzie gdzieś na wysokości serca.
- Och, ranisz me uczucia! Ja, monotematyczna? Przecież jeszcze w jeziorze nie nurkowałam w poszukiwaniu trytonów! Te, które spotkałam mieszkały w morzu i musieliśmy zejść bardzo głęboko pod wodę, żeby móc je spotkać, zanim udało się namówić kilka przedstawicieli na wynurzenie. - Czy aby na pewno osobiście nurkowała? Ethan mógł zarówno uwierzyć, jak i nie. Zmierzyła go wzrokiem, mrużąc odrobinę powieki i uśmiechając się przy tym szelmowsko. - Skinny dipping w świetle księżyca w pełni?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
- Najniewinniejszą - podkreślił ponownie z powagą. - I możesz narazić mnie na coś, z czym ja nie dam sobie rady. A wiesz, nie chcesz mieć mnie na sumieniu. Nie wspominając o tym, że wiesz, jestem dosyć ważny, tak?
Mimo że wypowiedział to niemal z dumą, zdawał sobie w pełni sprawę z tego, że dla niektórych członków szeroko pojętej rodziny jego potencjalna śmierć byłaby zdecydowanie na rękę... Jego macocha na przykład mogłaby być zachwycona wizją rozszarpujących go wilkołaków w pełnię księżyca. Przynajmniej póki byłyby wystarczająco skuteczne. Na szczęście póki co nie zwierzał się Aurorze z podobnych relacji w swojej rodzinie. No dobrze, może zdarzyło mu się narzekać na jakąś awanturę ze swojego domu, ale przecież w każdym takie się zdarzają, prawda?
- Mm... Za to na pewno mamy lepsze imprezy i przy tym już byś wymiękła, więc może faktycznie dobrze trafiłaś - wplótł drobną złośliwość, żeby tylko nie mówić o swoim domu w samych negatywach! Niech wie, co traciła. Mimo wszystko, gdyby tylko rozmawiali na poważnie, absolutnie byłby jedną z tych osób, które dziwią się, co Aurora robiła w Hufflepuffie. Osoby z jej domu mimo wszystko kojarzyły mu się nieco inaczej... Sądził raczej, że byli stosunkowo spokojni, jednak równocześnie zdawał sobie też sprawę z tego, że to jedynie stereotypy.
- Jakoś muszę się odegrać za próbę doprowadzenia do mojej niechybnej śmierci w lesie, co nie? - z uśmiechem usprawiedliwił rzekome ranienie jej uczuć. - Ale mówię raczej o wiesz, wilkołakach, trytonach, dalej będą czerwone kapturki, może jednorożce, smoki, hipogryfy, po drodze chochliki, bo czemu nie, a na koniec trolle i może jeszcze akromantule i salamandry? Serio, nie widzisz tu jakichś punktów wspólnych, bo może w teorii to różne tematy, ale chyba jakoś, hm, no nie wiem, luźno powiązane?
Nie zdołał powstrzymać nieco szerszego uśmiechu na podsumowanie jego dotychczasowego pomysłu.
- Może? Wiesz, ostatecznie możesz spróbować oswoić mnie, to też nie zdaje się takie łatwe. Już nie wspominając o tym, że nie widzieliśmy się tyle czasu, a na dzień dobry słyszę tylko o wilkołakach i trytonach. Kto tu kogo rani...
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
- Aha, najniewinniejszy. W takim razie nie będę ci następnym razem mówić o kolejnym z naszych pomysłów na małą rywalizację, bo mógłbyś tego nie znieść. - Miała już kilka pomysłów na tegoroczne kontynuowanie ich przyjacielskiej rywalizacji między drużynami Kaia+Aurora i Ethan+Will. W związku z tym, że to jej ostatni rok w szkole, to poprzeczka stała wysoko, trzeba pozostawić po sobie wyraźny ślad i raz na zawsze udowodnić, że kobety są w stanie zrobić nie tylko wszystko to, co mężczyźni, ale i więcej. Pyrgnęła go lekko biodrem, nie zatrzymując się w tym wyjątkowo wolnym spacerku przez salę wejściową w kierunku drzwi. Żartobliwie, ale zarazem rzucając mu wyzwania, jak chyba za każdym razem, kiedy przychodziło to takich rozmów.
- Lepsze? Może po prostu my, Puchoni, nie obnosimy się z tym jak zajebiste są nasze imprezy, bo wiemy, że wy, Gryfoni, nie znieśli byście takiego upokorzenia? - Czy mówiła poważnie? Bardzo możliwe, choć pozostałą przy lekkim, niby żartobliwym tonie, który mógłby sugerować coś zupełnie innego. - No nie wiem, robicie własne wino? Poza tym słyniemy z bycia bardzo dobrymi w Zielarstwie. I mieszkamy obok kuchni, nie musimy martwić się o omijanie patroli, jeśli nieoczekiwanie skończy nam się zaopatrzenie. I nie mamy gabinetu dyrektora nieopodal ani okien, więc nasz hałas zostaje w lochach i nie niesie się po szkole. - Słyszała nie raz o Gryfońskich imprezach, choćby od samej Kai, ale jakoś wcale nie uważała, że były one dużo bardziej hardkorowe, niż te organizowane w domu borsuka. Oczywiście to wszystko też zależało od tego kto zajmował się organizacją. Sama osobiście rzadko brałą na siebie tę odpowiedzialność, bo miałą dużo więcej ciekawych rzeczy do roboty.
- No nie wiem, luźno powiązane faktem, że jestem nimi zainteresowana, wiele przedstawicieli różnych gatunków widziałam, poznałam ich zwyczaje i fascynują mnie dużo bardziej niż ludzie? Okej, w takim wypadku mogę się zgodzić, że jestem monotematyczna i będę monotematyczna w dalszym ciągu. - Ani trochę nie wstydziłą się swojej pasji, była z niej wręcz dumna. Tym bardziej, że naprawdę miała możliwość rozwijać się w tym kierunku, a nie każdy niestety miał takie szczęście.
Przewróciła oczami z nieukrywanym rozbawieniem na jego słowa i nawet pokręciłą nieznacznie głową.
- Hm, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, to już cię trochę oswoiłam w przeszłości… dzikusie… - Nawet jeśli ich ostatnie spotkanie przed wakacjami było nieco burzliwe, to Aurora zdecydowanie pamiętała te przyjemniejsze rzeczy. A mieli co wspominać! Ileż to wariactw razem nie zrobili, jakich szalonych pomysłów na konkurowanie nie realizowali i właściwie prześcigali się też w ich wymyślaniu. Ktoś patrzący na nich z zewnątrz mógłby stwierdzić, że doskonale do siebie pasują w swoich nieokiełznanych pomysłach, z kolei oni dobrze wiedzieli, że to wcale nie było takie łatwe.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
No dobrze, to tylko wygłupianie się i obie strony o tym wiedziały, ale tu go miała. Wszystko kończyło się na hasło rywalizacja oraz jemu pochodne...
- Aha, jasne, tylko wtedy uznam, że boisz się tej rywalizacji... Ale patrząc na to, jak zwykle sobie radzicie, raczej bym się nie dziwił - odgryzł się, mimo wszystko z uśmiechem. Nie był to powód, dla którego mieliby się pokłócić, więc czemu mieliby nie przepychać się słownie po drodze?
Szczerze nieco martwił go zastój w ich małej rywalizacji, kiedy pod koniec zeszłego roku ich mały konflikt utrudnił sytuację, ale teraz, gdy Aurora nie tylko się nie gniewała, ale nawet podjęła temat sama z siebie, wiedział, że może być spokojny i próbować dalej dowalić dziewczynom podczas swojego ostatniego roku w szkole!
Prychnął cicho na jej domowe przechwałki.
- Legendarne wino pozostaje legendarne, póki się nie podzielicie...
Zawahał się chwilę przed mówieniem dalej... O zielarstwie nie mógł powiedzieć nic podobnego. Przecież kumplował się z Bellamym. To wystarczająca reprezentacja.
- Zresztą to, że mieszkacie obok kuchni, to może jednak dlatego, że nie poradzilibyście sobie w innych warunkach? My z kolei jesteśmy przystosowani. Bez niepotrzebnych wygód, dajemy radę. Wy po prostu dostaliście fory, bo może inaczej większość z was bałaby się omijać te patrole?
Ale nie Aurora. Jakby nie patrzeć, byli tu teraz oboje. Choć wierzył, że jest więcej podobnych Puchonów, nie przeszkadzało mu to w dalszych złośliwościach! Zresztą statystyczny Puchon i tak był mniej skory do takich wyczynów, niż statystyczny Gryfon, prawda? W to akurat Ethan wierzył na pewno.
- Jako przedstawiciel gatunku ludzkiego, jestem prawie urażony.
Prawie, bo ile to razy myślał, że nienawidzi ludzi? Tylko nie pchnęło go to w kierunku zainteresowania innymi gatunkami - to musiałoby się zrodzić z prawdziwej pasji.
- Za to mogę ci obiecać, że będę tej nocy tak fascynujący, jak tylko potrafię. Może nie przebiję wilkołaków i trytonów, ale mogę osiągnąć co najmniej poziom...
No właśnie, jakiego stworzenia? Wymagało to chwilki zastanowienia.
- Coś między chochlikiem a salamandrą?
Pytanie, czy to wystarczający poziom.
Na jej kolejne słowa, pokręcił szybko głową, dając jasno do zrozumienia, że to nie było tak.
- Nie, nie. Wtedy to ja oswoiłem ciebie, dobrze pamiętam - odparł, starając się przybrać poważny ton.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Prychnęła krótko i zaśmiała się na słowa, jakoby miała się bać rywalizacji. A tym bardziej na to, jak to rzekomo źle im szło w tej rywalizacji! Zdecydowanie ona i Kaia wygrywały te potyczki, choćby dlatego, że Ethan i Will nadal nie pobili ich legendarnego szlabanu, który w sumie poniekąd zapoczątkował przyjaźń Puchonki i Gryfonki oraz rywalizację z chłopakami. Tak, w jej mniemaniu zdecydowanie były na wygranej pozycji!
- Ehe, ja się boję... Takim gadaniem udowodniłbyś, że to ty się boisz. - Dźgnęła go lekko palcem w ramię, posyłając uroczy, pozornie niewinny uśmiech. Pozornie, bo w spojrzeniu krył się łobuzerski chochlik, który gotów był zaskoczyć niczego nie spodziewające się osoby.
- Jakbyśmy tak lekkomyślnie tym winem się dzielili, to zaraz wszyscy by chcieli. Ale dobrze, wyzywam cię na pijacki pojedynek, przyniosę nasze Puchońskie wino i zobaczymy kto szybciej odpadnie. - z pewnością okazja znajdzie się już niebawem do tego, żeby wprowadzić tę małą rywalizację na rozgrzewkę. Przed nimi cały rok na dużo bardziej szalone pomysły odnośnie konkurencji, więc zacząć można od czegoś niby łatwego. A jeśli okazja się nie pojawi, to sami ją stworzą, nie byłby to pierwszy raz.
- Albo Helga Hufflepuff wiedziała co robi, wybierając lochy, w ten sposób mamy więcej czasu na zabawę i nie musimy marnować go na omijanie patroli. - Nawet jeśli Puchoni nie słynęli na całą szkołę z bycia imprezowymi typami, to mimo wszystko kilka osób godnie reprezentowało dom borsuka na niemal każdym mniej lub bardziej oficjalnym i legalnym przedsięwzięciu. Choćby właśnie ona, Aurora. Nie były jej straszne szlabany ani utrata punktów, więc nie obawiała się przechadzek po północy, zaglądania do zakazanych miejsc, eksplorowania Zakazanego Lasu w trakcie pełni i innych emocjonujących rozrywek. Zakazany owoc smakuje najlepiej, a ona się w nim rozsmakowała już dawno temu.
Z zainteresowaniem uniosła brwi, czekając na to gdzie Ethan zaklasyfikuje sam siebie w poziomie wzbudzanej fascynacji. Jakby się postarał, to w sumie mógłby przynajmniej przez chwilę uchodzić za trytona - pod osłoną nocy łatwiej o oszukanie potencjalnego obserwatora. Ale nie, umieścił się gdzieś na poziomie małych gadów i psotnych elfów, co wywołało chwilowy niekontrolowany chichot u Aurory. Jakby się tak zastanowić, to w sumie może nawet określił się zbyt skromnie.
- Raczej nie miałbyś szans w konkurach ze smokiem, ale postawiłabym cię trochę wyżej, gdzieś między chochlikiem, a sklątką tylnowybuchową. - Poklepała go po ramieniu w taki sposób, jakby chciała podnieść go na duchu i upewnić, że jednak nie jest tak nie fascynujący. Poza tym noc była jeszcze młoda, może nawet uda mu się być ponad sklątką? - Ale nadal jestem przekonana, że to ja oswoiłam ciebie. - Mogłaby pójść na kompromis i uznać, że oswoili się nawzajem, ale lubiła przepychanki słowne z Ethanem, tym bardziej jak starał się być poważny.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 150
- Ciebie, czy Kai? - spytał unosząc brwi, a następnie pokręcił głową.
To miało być wystarczająco wymowne i absolutnie nic nie trzeba było dodawać.
Na propozycję pijackiego pojedynku uśmiechnął się szeroko. Może spodziewał się, że wyprosi spotkanie przy legendarnym puchońskim winie, ale to nawet lepszy pomysł! Kreatywność Aurory była jednym z powodów, dla których tak dobrze się dogadywali oraz dlaczego ją uwielbiał. Oczywiście byłby w stanie wymienić jeszcze parę rzeczy... To właśnie dlatego kamień spadł mu z serca, kiedy okazało się, że jednak nie żywi urazy za zeszły rok.
- Jeżeli przez kolejny rok będziesz lekkomyślnie dzieliła się tym winem ze mną, obiecuję się nie wygadać. Ale zacznijmy od tego pojedynku.
Oczywiście ta rywalizacja zdawała się łatwa i był już niemal całkowicie przekonany o własnym zwycięstwie, ale faktycznie był to świetny pomysł na początek roku szkolnego. W dodatku już teraz zaczął zastanawiać się, czy aby na pewno nie zostały im jakieś zakłady z zeszłego roku... Ten przecież musiał być wyjątkowy i przepełniony rywalizacją!
- Nie, nie, nie. Helga Hufflepuff wybrała sobie kryjówkę w piwnicy. Z dala od... Szeroko pojętego niebezpieczeństwa. To taka bezpieczna norka dla borsuczków, nic więcej.
Ethan nie miał tu oczywiście większego celu. Na pewno nie chciał w żaden sposób obrazić Aurory, jednak ich słowne przepychanki miały to do siebie, że każde zdawało się chcieć mieć przy nich ostatnie słowo.
Ponownie uśmiechnął się lekko słysząc chichot Puchonki.
- To wcale nie tak dużo wyżej - mruknął z udawanym wyrzutem. - Miałaś mnie podbudować, a nie... Wiesz jak czasem dziewczyny mówią, że kurwa, ale ja jestem brzydka i myślą, że wtedy powie im się, że o nie, nie, przecież jesteś piękna. No, to ta dokładnie sytuacja. Jak nie smok, to może gryf, albo wiwern? Wtedy, skoro już się upierasz, że to ty mnie oswoiłaś, to bardziej imponujące. To jak?
Po tym pytaniu popatrzył na nią wyczekująco i poruszył przy tym brwiami.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
- I mnie i Kai. - Nie mogłaby zostawić tego tak o bez odpowiedzi! Jeszcze by pomyślał, że dała za wygraną! Poza tym mogłoby to oznaczać, że przyznaje, że nie bał się jej albo Kai, albo że bał się ich tylko jak są razem, albo - co gorsza! - że nie bał się ich w ogóle nigdy i w żadnej sytuacji, a to po prostu nie mogło być prawdą! Tym bardziej, że kilkakrotnie widziała przerażenie zarówno na jego twarzy, jak i Willa, kiedy przegrywali jakiś zakład i uderzała w nich świadomość, że będą musieli znosić przechwalające się i wypominające im to w żartach dziewczyny.
- Oho, tak od razu chcesz subskrypcję roczną, bez wcześniejszej próbki? To tylko dowodzi, że nasze wino jest tak legendarne, że nie trzeba go testować przed podjęciem tak ważnej decyzji. - Z dumą dla domowego wyrobu Puchonów, wypięła pierś jakby co najmniej właśnie wygrała Turniej Trójmagiczny. - Niemniej polecam najpierw sprawdzić jak poradzisz sobie w tej alkoholicznej potyczce. - Może i Ethan był przekonany o swojej wygranej w tym starciu, ale Aurora była świadoma swojej przewagi - ileż to już razy piła Puchońskie wino? Była tak zaprawiona w boju, że mogła bez skrępowania przyznać, że da nawet Gryfonowi fory! Ale nie chciała już teraz tego przyznawać, to zaproponuje mu jak już usiądą przy tym wyżej wspomnianym trunku i zacznie się prawdziwy pojedynek.
- Bezpieczna dla innych zwierzątek, które skończyłyby marnie, jakby znalazły się w takiej borsuczkowej norce. To wszystko było bardzo przemyślane! Nie dość, że blisko do kuchni, więc nie musimy tracić czasu na omijanie patroli w celu zdobycia zaopatrzenia, to jeszcze bezpiecznie dla innych, bo pewnie nie byliby w stanie wytrzymać presji mieszkania tak blisko ślizgonów, a my zjadamy gady na śniadanie... - Poniekąd sugerowała, że dzięki bliskości z domem węża to właśnie wychowankowie Hufflepuff bronili cały zamek przed zieloną falą nienawiści, czy cokolwiek. Nie miała nic do wielu Ślizgonów i Ethan z pewnością to wiedział, ale to wcale nie znaczyło, że nie wykorzysta tego argumentu.
- Aha! Czyli przyznajesz, że to ja ciebie oswoiłam? - Uniosła brwi i uśmiechnęła się triumfalnie, wyłuskując z jego słów przede wszystkim to nie do końca bezpośrednie potwierdzenie. - W takim wypadku mogę się zgodzić na... - Zmrużyła odrobinę oczy, przyglądając się chłopakowi w zastanowieniu, zanim ostatecznie zaklasyfikowała go gdzieś trochę wyżej niż dotychczas. - ... prawie hipogryfa. - skinęła ostatecznie głową, jakby sama sobie przyznała rację, że to bardzo sensowne umiejscowienie takiego zdziczałego Ethana.
|