Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Sowiarnia Sowiarnia znajduje się na szczycie Wieży Zachodniej - ciągnie się przez parę pięter u jej szczytu.
W oknach nie ma oczywiście szyb, aby sowy mogły poruszać się swobodnie przez całe dnie. Niemniej jednak to również powód, dla którego miejsce to jest chłodne - zwłaszcza w miesiącach zimowych, kiedy należy uważać, by nie poślizgnąć się na warstwie lodu pokrywającej podłogę oraz schody.
Hufflepuff |
25% |
Klasa I |
11 |
ubogi |
? |
Pióra: 31
4 września, godzina 17:27
Rok szkolny ledwo co się zaczął, pierwsze dni lekcyjne, pierwsze zajęcia praktyczne już były za Octavią i teraz przed nią był pierwszy weekend w zupełnie nowym miejscu. Cieszyła się niezmiernie i ekscytowała, bo może w takim razie uda jej się odwiedzić jakieś ciekawe miejsce? Może jedno z tych, o których opowiadał jej Arthur? Słyszała o tylu różnych interesujących salach i zakątkach, że nie mogła doczekać się możliwości eksploracji każdego z nich! A podobno niektóre były dostępne tylko w jakieś określone dni, a inne można było znaleźć jedynie przypadkiem... Zamek tak bardzo zafascynował Octavię, że aż nie wiedziała o czym ma pisać w liście do rodziców. Ostatecznie zdecydowała się napisać o wszystkim, więc list wyszedł trochę chaotyczny i wyjątkowo długi. Zaczęła pisać go, jak tylko po Uczcie Powitalnej i Ceremonii Przydziału pierwszoroczni zostali zaprowadzeni do swoich nowych dormitoriów, a skończyła dzisiaj, kilka minut temu.
Chciała wybrać się do sowiarni z bratem, żeby poprosić o możliwość użycia jego sowy, ale nie mogła go znaleźć. Koleżanki z roku też miały swoje zajęcia, a dziewczynek z innych domów nie miała nawet jak zapytać. Dlatego też zdecydowała się na samotną wędrówkę do Wieży Zachodniej, gdzie mieściła się szkolna sowiarnia. Po drodze rozglądała się z zaciekawieniem, bo nie miała jeszcze okazji pokonywać tej drogi.
Nuciła sobie coś cicho pod nosem, w jednej dłoni ściskała całkiem grubą kopertę z listem, a wolną dłonią bawiła się breloczkiem przewieszonej przez ramię torby, w której bezpiecznie spoczywała różdżka, dodatkowy pergamin, pamiętnik, oraz pióro i kałamarz - w razie jakby chciała albo coś dopisać do listu, albo napisać w pamiętniku, siedząc na schodach sowiarni.
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
4 września, godzina 17:27
Ariadna właśnie skończyła pisać list do rodziny i żeby nie spędzić całego dnia przed ciepłym kominkiem, postanowiła w końcu wyjść do sowiarni i wysłać do Doliny Godryka list, który czekał na swoją chwilę już od samego rana.
Pobiegła więc do swojego dormitorium, chwyciła zapakowany list i szybko pobiegła do siedziby Hogwarckich sów.
Weszła do wieży w której hulał wiatr, od razu unosząc wzrok w górę, rozglądając się za swoim puszczykiem. Kiedy jej wzrok obniżył trochę kurs zdała sobie sprawę, że nie jest w sowiarni sama, a kiedy ujrzała przed sobą pierwszoroczną na jej twarzy ukazał się szeroki uśmiech.
-Cześć! Też wpadłaś na pomysł wysłania listu do rodziny? - Spytała, spoglądając na Puchonkę. Złaź wiem że chcesz rzekła do puchacza który stąpał na żerdzi z nogi na nogę, wyglądając przy tym, jakby miał ochotę rozprostować skrzydła. Bez wątpienia nadawał się do jakiej kol wiek wycieczki, jaką miała zamiar mu zaoferować, przywiązując mu do nóżki średniej wielkości kopertę zaadresowaną do rodziców.
- Pomóc Ci - powiedziała na wstępie i sowa zleciała jej na przedramię.
Hufflepuff |
25% |
Klasa I |
11 |
ubogi |
? |
Pióra: 31
Octavia, choć niesamowicie podekscytowana i zafascynowana Hogwartem, w tydzień nie przyzwyczaiła się jeszcze do ilości schodów, które czasem trzeba pokonać, żeby gdzieś dotrzeć. A już szczególnie jeśli chodziło o wieże! Na przykład taka wieża astronomiczna - próbowała liczyć schody w drodze na jedyne do tej pory zajęcia, ale zgubiła rachubę bardzo szybko, było ich po prostu niesamowicie wiele!
Podobnie okazywało się z sowiarnią - co prawda wieża zachodnia nie była tak wysoka i okazała, jak wieża astronomiczna, ale wciąż trzeba było wspiąć się przez kilka klatek schodowych, uniknąć kilku pułapek i uważać, żeby schody nie zdecydowały nagle, że chcą zmienić swoje położenie. Na szczęście dotarła na miejsce bez problemów.
Jak tylko weszła na jeden z poziomów zajmowanych przez latających listonoszy, zauważyła że nie jest sama. Nie zaskoczyło jej to, że ktoś jeszcze wpadł na pomysł wysłania listu, z pewnością wiele osób kontaktowało się z rodzicami i rodzeństwem, jeśli akurat ich sowy nie były w okolicy, żeby odebrać przesyłkę.
Uśmiechnęła się lekko na widok dziewczynki w szatach domu Ravenclaw. Nie była z jej roku, bo na pewno kojarzyłaby ją z którejś z lekcji z Krukonami.
- Cześć. - Puściła breloczek przyczepiony do terby i pomachała lekko na powitanie. - Tak, nie miałam za bardzo czasu w tygodniu, żeby tu przyjść, a sowa mojego brata chyba jest zajęta noszeniem jego listów w tej chwili. - Pokiwała lekko głową, po czym rozejrzała się po obecnych sowach w zastanowieniu. Hm, czy powinna wybrać losowo? A może któryś z ptaków sam powinien wyrazić zainteresowanie przesyłką? W sumie nie bardzo wiedziała jak to działa, bo nigdy wcześniej nie musiała w ten sposób nic wysyłać. Popatrzyła odrobinę niepewnie na blondynkę i przygryzła lekko dolną wargę w drobnym zakłopotaniu.
- To twoja sowa? Czy używasz szkolnej? - Nie miała pojęcia jak w ogóle rozpoznać, które ze zwierząt należą do kogoś, a które są ogólnodostępne dla uczniów. A może gdzieś była jakaś lista z imionami?
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
- O! - krzyknęła radośnie ta będzie na pewno dobra, kiedy jedna z sów usiadła bliżej puchonki.
Teraz możesz do niej podejść bez zbędnych pytań i podać zwierzęciu list, który chcesz wysłać. Każde zwierzę jest drapieżne, ale tez żywe stworzenie i potrafi zrobić krzywdę. Jednak muszą powstać ku temu warunki po prostu. To jest August moja sowa jak będziesz chciała coś wysłać to powiedz on dostarczy.
- Poza tym jestem Ariadna Livio krukonka drugi rok, ale mówią mi Aria po prostu- uśmiechnęła się młodszej koleżanki. O zwierzętach mogła by gadać i gadać, ale nie po to znalazła się w tym miejscu.
Hufflepuff |
25% |
Klasa I |
11 |
ubogi |
? |
Pióra: 31
Drgnęła odrobinę, na ten radosny krzyk Krukonki. I nie tylko ona, kilka sów aż zatrzepotało skrzydłami i choć Octavia nie znała się za bardzo na ptakach, to wydawało jej się, że tez nie spodziewały się gwałtownego głośniejszego tonu. Zawsze wydawało jej się, że przy zwierzętach nie powinno się zachowywać zbyt głośno i gwałtownie, o to je denerwuje, ale może szkolne sowy były do tego przyzwyczajone?
Spojrzała na sowę, która zbliżyła się na tyle, że Puchonka miała ją na wyciągnięcie ręki. Stworzenie ciekawsko przekręcało główkę, przyglądając się trzymanej w małej rączce kopercie, jakby jasno sugerowało, że zajmie się tą przesyłką bez problemu.
Kiedy dziewczynka przedstawiła się, Octavia przeniosła wzrok na nią i uśmiechnęła nieco szerzej, wciąż jednak odrobinę zakłopotana całkiem nową sytuacją.
- Mimo mi cię poznać. Jestem Octavia Crawford z Hufflepuffu. - Przygładziła herb swojego domu widoczny na piersi mundurka, którego wciąż po lekcjach nie przebrała. - Jestem na pierwszym roku. - Pokiwała przy tym odrobinę głową, jakby chciała podkreślić prawdziwość swoich słów.
Po kolejnej sekundzie znowu poświęciła uwagę sowie. Hm, czyli wystarczyło dać zwierzęciu list i będzie wiedziało gdzie lecieć? A może powinna w jakiś sposób "zapłacić" za przesyłkę, na przykład przekąską? Och, czemu wcześniej o tym nie pomyślała, mogła przynieść jakieś ciastko z obiadu albo kawałek chleba! Może nowa koleżanka będzie mogła coś na to poradzić?
- Hm... Masz może jakieś sowie przysmaki? No bo... chyba powinnam podziękować sowie za to, że zaniesie mój list. - Nie brzmiała na do końca przekonaną, czy tak powinno być.
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
Krukonka lekko odchyliła głowę w bok i z ciepłymi iskierkami w oczach uśmiechnęła się do puchonki.
- Spokojnie nic się nie stanie sowom.- Odpowiedziała po chwili namysłu i przeniosła wzrok tam gdzie niedawno zniknął August. Aria obiecała też sobie, że gdy tylko wróci to podziękuje mu podwójną porcją jego ulubionego przysmaku.
- Jak mijają Ci pierwsze dni szkoły? Coś już zwiedzałaś? - zagadnęła ciepło ponownie zerkając na młodszą koleżankę. Choć byli z różnych domów to może kiedyś się zobaczymy na zajęciach. Jednak z drugiej strony jednak wiem, że August potwornie by się na mnie obraził gdybym zamiast jego wysłał inną sówkę on to rozumie. -Masz dasz jej mój je lubi przysmaki dla sów jada tylko.
Hufflepuff |
25% |
Klasa I |
11 |
ubogi |
? |
Pióra: 31
Octavia uśmiechnęła się nieco promienniej na pytanie nowej koleżanki.
- Och, jest naprawdę super! Starszy brat i mama bardzo dużo opowiadali mi o Hogwarcie, ale tak naprawdę ciężko zrozumieć jaki to ogromny i interesujący zamek, dopóki nie można zobaczyć go na własne oczy. Jest tak wielki, że dojście na niektóre zajęcia na czas wydaje się niemożliwe! - Jak na razie udało jej się nie spóźnić na żadną z lekcji, ale widząc ile czasem musi pokonać pięter miała obawy, czy aby na pewno zawsze będzie docierać na czas. Tym bardziej, jak będzie musiała gdzieś iść sama, bo wtedy na sto procent zgubi się po drodze tyle razy, że nie znajdzie drogi powrotnej. - Nie miałam jeszcze za bardzo czasu nic zwiedzić, tyle się dzieje! Znaczy się... widziałam klasy lekcyjne, Wielką Salę, błonia i cieplarnie, no i Pokój Wspólny Puchonów, ale tu jest tyle schodów i korytarzy, że bardzo łatwo się zgubić. Mam nadzieję, że mój brat pokaże mi jakieś fajne miejsca w weekend. - Wzruszyła lekko ramionami, co miało być odwzorowaniem niewiedzy, czy aby na pewno Arthur znajdzie dla niej trochę czasu. Miał przecież swoje obowiązki i na pewno też zadania domowe do odrobienia.
Z chwilowego zamyślenia wyrwały ją kolejne słowa nowej koleżanki. Wzięła od niej podsunięte przysmaki dla sów.
- Dziękuję. - Westchnęła krótko, po czym wyciągnęła otwartą dłoń z przekąską w stronę sowy, która wcześniej wyraziła zainteresowanie jej listem. Jak tylko zwierzątko poczęstowało się, Octavia uśmiechnęła się dużo promienniej.
- Pani sowo, zaniesie pani mój list do rodziców? - Wyciągnęła w jej kierunku list, na co sowa zahuczała miękko, wzięła podsunięty list w dziób i rozłożywszy skrzydła wyleciała przez jedno z wielu okien wieży.
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
Wzruszyła ramionami po czym spojrzała na Pufka na lewym ramieniu.
- Dobra, to było proste wysłać list sową będziesz już umiała a jak coś to moja wyśle - śmiało dawaj jej rzuciła.
- Tylko jak by brat nie miał czasu to możemy razem zwiedzać hogwart?
Tak naprawdę rzadko spotykała ludzi tak przyjaznych i chętnych do poznawania innych.
-Skąd jesteś? Spytała odwracając się tak, by nie musieć wykręcać szyi, by spoglądać na rozmówczynię. Lubiła dowiadywać się nowych rzeczy. Informacje były dla niej czymś ważnym szczególnie, że często mogła je czasami wykorzystać.
Hufflepuff |
25% |
Klasa I |
11 |
ubogi |
? |
Pióra: 31
Octavia przez moment wpatrywała się w malejącą sylwetkę sowy odlatującej w kierunku domu - tak przypuszczała, że tam właśnie jest kierunek, bo jak inaczej zwierzę miałoby wiedzieć gdzie nieść list? Z tego zamyślenia wyrwały ją kolejne słowa Krukonki.
- Tak, dziękuję za pomoc. I za zaoferowanie twojej sowy. - Kiwnęła głową, chcąc w ten sposób podkreślić swoje podziękowanie.
Propozycja wspólnego zwiedzania Hogwartu z jakiegoś powodu przypomniała jej, że będzie musiała pokonać drogę do Pokoju Wspólnego Puchonów sama, a nie pamiętała już drogi. I tak o dziwno do sowiarni trafiła całkiem sprawnie, jakoś wcześniej nawet nie zorientowała się, że nie błądziła. Ale wrócić zdawało się być na tę chwilę skomplikowane.
- O, chętnie. Znasz jakieś fajne miejsca w zamku? Zwiedziłaś w zeszłym roku trochę? Mam nadzieję, że nie będzie tyle nauki, żeby nie było czasu na poznawanie Hogwartu. - Miło było mieć kogoś znajomego, z kim można było spędzić czas poza zajęciami. Rozumiała, że Arthur mógł nie mieć dla niej czasu, w końcu miał swoje obowiązki i znajomych, ale nie chciała przez to siedzieć cały czas w dormitorium i się uczyć, bo nie miałaby za bardzo z kim poznawać tajemnice szkoły. Oczywiście miała już koleżanki i kolegów ze swojego domu i innych pierwszorocznych z innych domów, ale nie chciała się ograniczać.
- Jestem z Warwick. A ty? - Odsunęła się odrobinę od ptasich żerdzi, żeby sowy mogły swobodnie wlatywać i wylatywać. Podeszła pół kroku bliżej nowej koleżanki i też dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że dziewczynka ma coś puchatego na ramieniu. I to coś się rusza! - To twoje drugie zwierzątko? Co to jest?
Ravenclaw |
50% |
Klasa II |
12 |
zamożny |
? |
Pióra: 0
Ariadna zwiedziła kilka ciekawych miejsc w Hogwarcie błonia prawie całe ,a w tym roku chce wszystkie wieże zwiedzić ale może młodsza koleżanka czuje się dosyć niepewnie w nowym otoczeniu. Może jakoś młodą nieco uspokoić z dala od domu rodziny a jak wspomniała brat zajęty.
- Nie jest groźny więc spokojnie możesz go dotknąć-to jest pufek zwie się JUNE.A sowa AUGUST.
Poza tym powinniśmy chyba już wracać bo późno się zrobiło. Livio niekiedy za dużo gadała nie ma czego sie obawiać. Młoda Kruknka uniosła wzrok i spojrzała na Puchonkę myślę że będziemy dobrymi przyjaciółkami i koleżankami.
-Gdzie to jest ten cały Warwick?- ja z doliny Godryka.
- Jak chcesz to mogę pomóc Ci wrócić do pokoju- zaproponowała.
Hufflepuff |
25% |
Klasa I |
11 |
ubogi |
? |
Pióra: 31
Zachęcona słowami nieco starszej koleżanki, Octavia podeszła bliżej i wyciągnęła rękę w kierunku puchatego stworzonka. Zawahała się tylko przez moment, no bo nigdy nie widziała takiego zwierzątka i nie wiedziała nawet jak one reagują na kontakt z ludźmi. Ale skoro Ariadna zapewniła ją, że jest niegroźne, to po sekundzie zawieszenia, w końcu dotknęła mięciutkiego futerka.
- Ojej, jest jak taka kulka puszysta, milutka w dotyku. Dostałaś ją od rodziców? - W związku z tym, że Octavia nie miała swojego zwierzątka (w domu nawet za bardzo miejsca na zwierzątko nie było...), to cieszyła się na każdą możliwość poznania nowego gatunku, a już tym bardziej magicznego. No i ciekawiło ją jak to jest dostać pupila!
Zastanowiła się chwilę na tym, gdzie właściwie położone jest Warwick. Podrapała się po skroni i odrobinę przymrużyła oczy.
- W sumie to blisko do Birmingham, czasem tam jeździmy z rodzicami i braćmi i nie jest to długa podróż. NA pewno dużo krótsza niż do Hogwartu! - No tak, po raz pierwszy pokonała trasę pociągiem do szkoły, więc miała to jedno porównanie. - A gdzie jest Dolina Godryka? - Nie miała w sumie pojęcia o tym miejscu, wiedziała jedynie, że to było miejsce, gdzie mieszkało dużo rodzin czarodziejskich. Jeśli nie tylko rodziny czarodziejskie.
Kiedy Aria zaproponowała, że odprowadzi ją do Pokoju Wspólnego, Octavia odetchnęła tak, jakby jeszcze przed chwilą była spięta.
- A wiesz gdzie jest Pokój Wspólny Puchonów? No bo wy, Krukoni, mieszkacie chyba w wieży? Ale jak wiesz, to pewnie, dzięki. Bo ja chyba drogi nie pamiętam... - Zawstydziła się odrobinkę, no bo chyba mogła się gubić w Hogwarcie, prawda? Spędziła tu dopiero kilka dni...
Całe szczęście z pomocą Ariadny wróciła do Pokoju Wspólnego szybko, po drodze starając się zapamiętać który zakręt w prawy, który w lewo i którymi schodami iść. Pożegnały się przed beczkami będącymi wejściem do domu borsuka i Octavia obiecała, że na pewno umówią się znowu i zwiedzą jakieś zamkowe zakątki.
/zt x2
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
~8~
Jak w Slytherinie idą węże sznurkiem
30 września, 17:04
Lizanie ran bolało. Jeszcze te głupawe pytania wokół: kto, kiedy i gdzie? Szczęśliwie prawda o gorejącym korytarzu szybko zamykała wszystkim usta. Chociaż otwierała za plecami tematy do plotek. Dalej nie wiadomo było z kim Teosiek zaliczył spacer wśród rozpalonych złością i seksem ścian. Dalej nie wiadomo czy była to bójka, czy wyjątkowo wyuzdany seks z nieumiejętnym wykorzystaniem zabawek, które były pod ręką. Zapewne tylko te mądrzejsze jednostki zauważyły wygaszenie między Love i Todorem. Albo fakt, że pojawili się na zajęciach równocześnie z poobijaną twarzą. Rękoma. Ogólnie ciałem. Prus miał cudze słowa w głębokim poważaniu, jedynie podzielił się przeżyciem z Krawczykiem, opłakując swoje rany wódką skitraną za cegłą w nieużywanej łazience. Ten drugi się pewnie śmiał, ale miało to swój urok.
Wychodząc ze skrzydła szpitalnego, zreflektował się na odwiedzenie Hildegardy, która lubiła koczować we środy w sowiarni. Inne dni do tego ją jakoś dziwnie peszyły, a nawet dziś znajdowała się na najmniej obłapianym przez resztę paków pietrze wierzy. Skryta w cieniu i nieśmiało zerkając na skrzydlatych pobratymców. Teo podszedł do niej ziarnem, a ta słysząc jego głos podleciała trzepocząc radośnie skrzydłami. W połowie trasy zatrzymała się, dziwnie spoglądając na zapuchniętą twarz członka rodziny. Gdzieniegdzie nienaturalnie wybrzuszoną, z guzem na czole i śliwą pod okiem. Chociaż ta ostatnia jakby rozlewała się na policzek. Może to był krwiak? Cokolwiek. Ptaszyna postawiła ptasi kroczek w tył, a Prus umalował swoją twarz zmartwieniem. W tym wypadku ów zmartwienie bolało.
- Hildzia - powiedział łagodnie, pochylając się do ziemi. Gdyby zrobił krok w jej stronę to ta zapewne przestraszyłaby się i tyle ją Puchon widział. - Nie rób sobie żartów, proszę - wybłagał w końcu swoje ptaszka, dochodząc do łagodnego porozumienia i ten nagle urósł mu w rękach. Sowa przeszła przez ramię, wywołując u chłopaka pojękiwanie związane z pazurami wpijającymi się w obolałe mięśnie. - Będziesz mi chciała polecieć do Gdańska na weekend? - Zagaił rozmowę z sówką, wspinając się na schody. Była to już pora, gdzie warto było zapatrzeć się w szalik i czapkę, o czym Puchon pomyślał! Żałował jedynie braku płaszcza, a sweter od szkolnego mundurku nagle stał się wyjątkowo cienki.
Ostatecznie usadził tyłek na konstrukcji drewnianych schodów z niemały jękiem, który początkowo wystraszył Hildzie i ta przezornie odleciała na chwile. Usiadła niecały metr dalej na krawędzi schodów bez zamiaru prędkiego podejścia do Teodora. Ten chciał już kontynuować rozmowę, ale usłyszał na schodach skrzypienie. Może zauważył Love, może zauważył lisa, ale z pewnością postać, do których uśmiechnął się smutno, unosząc niepewnie rękę do połowy w formie dziwnego powitania. Hildegarda natomiast zrezygnowała ze swoich foszków i od razu zajęła miejsce w kolanach Polaka.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
2.
Nie planował tego, co miało miejsce. Generalnie to nie jest jakoś konfliktowym człowiekiem, zazwyczaj trzymał się na uboczu, nie mieszając się w bójki. Co prawda jakieś miewał na swoim koncie, ale było ich niewiele. Pojawił się na zajęciach mocno poobijany, przynajmniej krwawienie z nosa ustało, a połowę lekcji siedział, gryząc dolną wargę i czując metaliczny posmak. Nawet już nie patrzył w kierunku Teo, który miał podobne obrażenia po ich nic nie przypominającej walce. Droga do dormitorium zajęła mu nieco dłużej niż wcześniej, a ból godnie zastępował miejsce wcześniejszej adrenaliny. Następnego dnia pojawił się cholerny kac moralny, powiedział o parę słów za wiele... Lepiej, żeby to nie wypłynęło. Zresztą nie myślał w ten sposób o Prusie, nie chciał być dla niego tak podły. Nie bardzo miał komu wylać swoje żale, dlatego gryzł się z nimi samotnie. Czasami miał ochotę po prostu zasnąć i nigdy się nie obudzić, ale nie było to możliwe. Nie mógł tego zrobić matce, która na pewno chciałaby, żeby walczył dalej, przynajmniej postarał się uwolnić od ojca.
Kręcił się podczas przerwy w najmniej odwiedzanych miejscach, pod postacią lisa. Wolał unikać ludzi i leczyć rany we własnym towarzystwie. Idąc po drewnianych schodach, zauważył swojego poprzedniego przeciwnika. Zastanawiał się czy może nie uciec, zniknąć... Jednak konfrontacja była nieunikniona. Podszedł bliżej Teo, siadając, jako lis obok niego. Po chwili przyjął ludzką formę, patrząc w podłogę smutno.
- Chyba... Powinienem przeprosić. – odezwał się w końcu, przerywając dziwne milczenie między nimi. Co w ogóle w nich wtedy wstąpiło? To było jakieś pojebane. Wcześniej trzymali się razem, lubili wzajemne towarzystwo, obecną sytuacja ściskała Love za serce.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Ze zwierzętami zdawało się być łatwiej. Love zjawiłby się obok Teodora, tak jak to nastąpiło i w naturalnym w relacjach ludzi ze zwierzakami milczeniu albo osiągaliby lekko szorstkie porozumienie, albo lisowate stworzonko odeszłoby bez słowa. Pozostałoby jedynie smętnie pohukiwanie, kilka strzępków sierści i gorycz, trawiąca żyły Prusa niczym trucizna wpuszczona tam smętnym biegiem wydarzeń. Barnes zaś odważył się na dialog, co było drogą w jedną stronę, bo przerwanie ciszy nie niosło za sobą powrotu. Niestety.
Prus bardzo się zdziwił, słysząc, że Ślizgon chce przeprosić. Mięśnie mu się momentalnie napięły, co wyczuła Hildegarda, wyjąc niezadowolona. Brunet subtelnie nawiązywał z nią kontakt fizyczny, gładząc po piórkach, ażeby jakoś sobie ulżyć i zrozumieć, co właściwie dzieje się wokół niego. Głównie czuł się zagubiony, jak przed poważną rozmową, której nie da się uniknąć i zwala się na człowieka niczym wyczekiwane od dawna kowadło. Miażdży poczucie bezpieczeństwa w drobny mak, pozostawiając jedynie fragmenciki ze złudną nadzieją, że da się je posklejać. Bardzo smutny pozór.
- Chyba? - Zaskrzeczał swoim głosem, nie wiedząc skąd zrobiło się w nim takie nagłe załamanie. Może właśnie przez silne poczucie ciężaru rozmowy, które powinno się rozmyć w prostej i pięknej frazie prosto z serca Teodora do uszu Love: też powinienem cie wtedy pocałować. Tylko niekoniecznie wiedział czemu powinien, ale mogła być to wina momentu. Wszystko już zdawało się lepszym rozwiązaniem niżeli brutalne okładanie się pięściami. Chociaż w tym wszystkim to nie Prus zaczął rękoczyny, ale je sprowokował i to zdawało się mu o wiele gorsze. Straszniejsze. Okrutniejsze.
Samo pytanie miało podbudować grunt do zdobycia informacji. Na czym teraz stali i gdzie się podziała ich dobr energia sprzed lat, gdzie potrafili włamać się do działu ksiąg zakazanych, zdobyć potrzebną wiedzą dla animagów i potwierdzić ją przy stosie pospolitej literatury przedmiotu? Ano przynajmniej Teosiek sprawdzał wszystko wielokroć.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
Mógł siedzieć obok niego w formie lisa, milcząc i jakoś by to było. Jednak Love potrzebował wyjaśnień, nawet nie szukał usprawiedliwienia. Liczył jedynie na to, że uda im się odbudować dawny kontakt. Jedną sprzeczka nie powinna za grzebać wszystkiego, co było między nimi, prawda? Coraz trudniej przychodziła mu walka z własnymi uczuciami, cośraz mniej potrafił to wszystko zrozumieć. Takie rozmowy nigdy nie należały do najprzyjemniejszych, ale naważyli sobie piwa to teraz powinni je z pełną odpowiedzialnością wypić. Tak chyba się zachowują dorośli ludzie...
Nie myślał tak o nim, każde słowo, które wymówił wtedy w korytarzu, sprawiało, że bolało go serce. Uderzył w bardzo czuły punkt, o czym doskonale wiedział, a mimo wszystko użył tego argumentu z pełną premedytacją. Wzrok wbijał w podłogę, czasem zahaczając o obuwie Prusa. Ciężko było spojrzeć w jego oczy. Zaczął skubać nerwowo dolną wargę, zawsze tak robił, kiedy coś zdawało się być niekomfortowe. Jedyne czego nie żałował to właśnie... Pocałunku. Mógł zasmakować jego ust, chociaż przez niesamowicie ulotny moment.
- Jestem pewien, że powinienem przeprosić. Nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło... Dałem się sprowokować zupełnie niepotrzebnie. Poza tym te okropne rzeczy, które mówiłem... Wiesz, że tak o Tobie nie myślę. – wolał nie mówić, co w ogóle o nim myśli. Rozmowa wtedy zeszłaby na jeszcze bardziej stresujący poziom. – Przepraszam. – dodał po chwili milczenia, Oby te dawne czasy wróciły, nie chciał tracić kolejnej bliskiej osoby. W sumie to jeszcze mógłby się spodziewać rychłego wpierdolu od Krawczyka, jeśli ten uzna, że trzeba mu odpłacić się za przyjaciela.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Gdyby miał tyle przebojowości w sobie, ile posiadał przy alkoholu to zapewne udzieliłby koledze reprymendy albo przynajmniej spoglądałby na niego, a nie w otchłań wierzy. Oczywiście skarcenie miałoby wymiar troski i tiki nerwowe, niszczące własne wargi - nie do pomyślenia! Niestety tyle brawury nie okrasi chłopaków swoim czarem. Raczej zostawi mgłę nieprzyjemności czy kolejnych niedowiedzeń. Wszak oni powinni zwyczajnie porozmawiać niżeli się przepraszać.
- Serio? Nie myślisz tak o mnie? - Powiedział nazbyt sarkastycznie, nieco piskliwszym głosem niżeli zwykle. Po czym wziął ciężki oddech, opuszczając barki bardzo nisko przy wydechu. Ta cała sytuacja go dołowała i wprowadzała niewinną duszyczkę do błotnistego dołku nazwą Handra. - Byliśmy w gorejącym korytarzu - zaczął spokojnie, trochę jakby chciał przekreślić pierwsze słowa, a nowy start byłby miłą sposobnością ku temu. Hildzie nawet zdawała się zaciekawiona ów historią, węsząc powiązanie między tym, a stanem twarzy Prusa. - Ogarnął nas gniew, co jest tam naturalne. Byliśmy dla siebie przykrzy. Ty, Love... byłeś też mniej przykry w jednym momencie... - Nie wiedział jak poruszyć ten temat, więc najłatwiej będzie wszystko zbagatelizować. - Chce powiedzieć, że mieliśmy pretensje do siebie i nasze słowa były prawdziwe. Już od naszej kultury osobistej zależy czy mówimy to sobie codziennie, czy wolimy to przemilczeć. Naprawdę nie chciałem ci napluć w twarz. Ty nie chciałeś mnie, wiesz... Pocałować. To mógłby być każdy inny i zadziałała magia. - Prędko pożałował swoich słów. Bardziej samego sposobu ich przekazu: mówił przyśpieszając, na jednym wdechu i teraz pokutował lekką zadyszką. Jednak powiedzenie tego w sposób bardziej ludzki zdawało się dziwnie odrealnione.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
Cóż, pod tym względem są do siebie cholernie podobni. Jeśli Love śmiało wyrażałby wszelkie własne myśli to na pewno w jego życiu byłoby o wiele mniej niejasności, jednak zwyczajnie nie miał odwagi. Chciałby po prostu wyrzucić z siebie to, co czuje i przyznać się chłopakowi do wszystkiego. Teraz spoglądał raz na swoje, raz na jego buty, próbując jakby w nich znaleźć odpowiednie słowa do stworzenia zdania. Dlaczego nie może po prostu zdobyć się na cokolwiek? Kontrolę nad nim dzierży strach, nie tego chciała dla niego matka. Nawet normalna rozmowa była teraz wielkim problemem dla któregokolwiek.
- Przestań, przecież dobrze wiesz, że... - że co? Najgorsze jest to, że w słowach, którymi rzucali w gniewie było wiele racji. Teo żył ciągle w cieniu swojej siostry, którą wszyscy podziwiali,. traktowali, jak skarb. Mimo to Love nigdy nie wyrzucał tego przyjacielowi. Za to Barnes skupiał się jedynie na ostatnich słowach matki, bez jakiegokolwiek pomysłu na przyszłość, nie potrafił zaplanować siebie. Zamilkł, słuchając uważnie Puchona. Kiwał co chwila głową, jakby zgadzając się z nim. Jednak czy wszystko mógł zrzucić na magię? Najwyższy czas wziąć się w garść.
- To nie tak... Nie chciałem sprawić Ci przykrości, co do pocałunku... Chciałem to zrobić od dłuższego czasu, ale nie potrafiłem znaleźć w sobie tyle siły. Wiem, że to cholernie wszystko między nami komplikuje. - wyrzucił z siebie, przymykając na moment oczy. Serce ponownie zaczynało mu walić, jak oszalałe. Czuł, że odpowiedź może nie być zbyt pozytywna. W końcu dlaczego cokolwiek miałoby pójść po jego myśli?
- Tego akurat nie żałuję. - dodał jeszcze, pozwalając sobie na nieśmiałe spojrzenie w kierunku Teo.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Odkrzyknął, nieco gubiąc się w zeznaniach chłopaka. To chyba jednak nie będzie rozmowa przyjemna, a głupie było to warunkowanie pogodowe. Siedzieli w jakimś zimnym i obsranym lochu. Taka atmosfera nie sprzyjała urokliwym rozmówkom. Gdyby siedzieli teraz na łące, a wokół fruwały motyle? Owszem, kryłoby to w sobie jakiś urok. Tak jedynie pozostawał huk wiatru w akompaniamencie sowiego śpiewu.
- No ja właśnie nie wiem, jeśli mi nie powiesz - wyznał miarowym tonem, podnosząc Hildzie na swoim ramieniu. - Hildzia, może zostawisz na nas chwilkę? Ja nie wiem czy będziesz chciała słuchać tej rozmowy - polecił jej, oczywiście, w pięknym polskim języku. Głównie, aby ukryć przed Love swoją niepewność i tylko nieco go skonfundować. Przede wszystkim nie chciał go peszyć swoim negatywnym nastawieniem. Takie miał i przed sobą nie ukrywał. Nawet przed Hildegardą. Pewien dyskomfort mu towarzyszył, bo jednak napierdalał się z człowiekiem, który łączył ze sobą sporą historię życia. Pewne wyjątkowe osiągnięcia.
- Oh, Love, nie musisz się głupio usprawiedliwiać - sowa odleciała, a Teosiek przyciągnął swoje nogi do klatki piersiowej, kuląc się w miejscu. Zrobiło się trochę cieplej. - Magia tamtego miejsca jest silna, ale musisz od razu aż tak się okłamywać. Chyba nie jestem aż takim ignorantem, aby nie widzieć twoich uczuć od jakiegoś czasu, co nie? Tylko nie wiem czemu tak usilnie to sobie wmawiasz - gdyby pozycja mu na to pozwalała, wzruszyłby ramionami. A tak jedynie poprawił miejsce dłoni na swoich kolanach.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
Cholera jasna, dlaczego to musiało być tak skomplikowane? Przecież mógłby po prostu powiedzieć, co czuje... Jednak coś mu podpowiadało, że Teodor i tak w to nie uwierzy. Barnes był zbity z tropu, dlatego przez moment po prostu tępo się wpatrywał w bruneta, szukając odpowiednich słów. Atmosfera miejsca nie pomagała, a rozmowa zaczynała się robić coraz bardziej niezręczna. Coś nieco buzowało w chłopaku... Desperacja? A może lekka irytacja? Kto go tam wie!
- Dobra, Teo... Kawa na ławę, czy jak tam się mówi. - westchnął ciężko, obracając się nieco do chłopaka, żeby pewnie spojrzeć mu w twarz. Gdyby mógł to teraz zapodałby sobie maluszka na odwagę, no ale nie miał takiej opcji. Jak to wszystko ubrać w odpowiednie słowa? - Nigdy nie myślałem, że jesteś gorszy od swojej siostry. Zawsze mnie irytowało to, że jej się wszystko dookoła należy. - urwał na moment, kiedy Prus zwrócił się do sowy po polsku. Odprowadził wzrokiem Hildę, która odleciała wraz z częścią pewności siebie Love.
- Serio? - prychnął, patrząc na niego z niedowierzaniem. - Jesteś ignorantem, jesteś kurwa zwyczajnie ślepy. - dodał jeszcze, wolałby nie oberwać po raz kolejny w mordę, ale nie potrafił inaczej wyrazić tego, co myślał. Przejechał dłońmi po obolałej twarzy, próbując zebrać myśli. - Myślisz, że spędzałbym z Tobą tyle czasu, gdybyś zwyczajnie mi się nie podobał? Albo powiedziałbym wtedy o tym zasranym ślubie? - brawo Love, strzeliłeś sobie w kolano, tak starannie ukrywając własne uczucia.
|