Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Przedział numer 48 Ośmioosobowy przedział, w którym w czasie drogi do szkoły uczniowie spędzają wspólnie czas na plotkach i nadrabianiu informacji z wakacji. Nad wygodnymi siedzeniami znajdują się półki by schować bagaż podręczny, za to pod nimi można w schowku znaleźć ciepłe koce gdyby w razie ktoś potrzebował się zagrzać czy uciąć sobie drzemkę. Bo podobno nie śpi się za dużo pierwszej nocy w szkole, trzeba nabrać sił!
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
1 września, godzina 11:08
Stając na Peronie 9¾ tuż przed jedenastą, pierwszego września, miała bardzo mieszane uczucia. Oczywiście, z jednej strony bardzo się cieszyła z powrotu do Hogwartu i faktu, że zobaczy same znajome twarze, które w większości były dla niej bardziej przyjazne niż rodzinny dom. Z drugiej jednak strony, kolejny rok oznaczał, że jest coraz bliżej zakończenia swojej edukacji. A co gorsza – był to ostatni rok, w którym miała jeszcze widzieć Argosa na korytarzach.
Nie była na to gotowa. Miała tyle pytań i wątpliwości. Jak to będzie, kiedy go zabraknie? Co, jeśli przytłoczy ją samotność, albo nagle zostanie kompletnie sama, bo wszyscy przyjaciele, jakich kiedykolwiek miała, się od niej odwrócą? To przecież całkiem realne, w końcu była okropną osobą, która nie ma praktycznie nic nigdy nikomu do zaoferowania. Co, jeśli wszyscy się zorientują, a jedyna osoba, która zawsze była i jest jakimś stabilnym fundamentem w jej życiu, będzie gdzieś dalej, nieosiągalna? Jak ona sobie poradzi? I przede wszystkim… co się stanie, kiedy już skończy swoją edukację w Hogwarcie? W końcu już połowę edukacji miała za sobą… Nie miała na to kompletnie głowy. Ani żadnych planów. Ani pomysłów, kim mogłaby być. A to był już czas, w którym powinna wybrać przedmioty, które pozwolą jej potem podejść do OWUTEMów, dzięki którym będzie mogła dostać się do jakiejkolwiek pracy…
Ta presja była zbyt wielka! W dodatku dopadła ją w najgorszym możliwym miejscu – w zatłoczonym korytarzu Ekspresu Londyn-Hogwart, gdzie, taszcząc kufer z dowiązaną klatką z sową, i niosąc ciepłą jeszcze kawę w drugiej ręce, którą wyniosła z domu tuż zanim teleportowali się z rodzicami do Londynu, szukała wolnego przedziału. Chociaż słowo „szukała” było raczej zbyt wielkie – po prostu brnęła przed siebie, mając świadomość, że przodem poszedł Argos i na pewno gdy coś zauważy, to da jej znać.
Ale wystarczyło kilka przeciskających się obok uczniów, dziwne szarpnięcie, i kawa Aspasii, wraz zresztą z nią samą, poleciały na oślep gdzieś przed siebie. Nie dość, że wielka plama powstała właśnie na ubraniu najbliższej osoby, to Sia praktycznie zmiażdżyła go swoim ciężarem, i przy okazji ciężarem kufra. Jakby tego było mało, klatka z sową otworzyła się i w górę nagle poszybowała Effie z głośnym skrzekiem.
I zrozumiała, że nawet wycharczenie kurwa to za mało, żeby wyrazić swój stan emocjonalny.
Czerwona na twarzy (sama nie wiedziała, czy ze złości czy z zawstydzenia), czym prędzej starała się jakoś stoczyć z osoby, która wylądowała pod nią, a przede wszystkim – odepchnąć jakoś kufer, przy okazji wzrokiem wodząc za wredną uciekinierką, która, chociaż zazwyczaj strasznie ospała i leniwa, teraz wymyśliła sobie, żeby wykorzystać okazję i polecieć gdzieś w bliżej nieokreślone miejsce.
— Cholerna sowa – syczała pod nosem Sia, kiedy udało jej się w końcu odepchnąć kufer i stanąć w miarę stabilnie na nogi.
O kawie już mogła zapomnieć.
Zerknęła na osobę, która ucierpiała najbardziej, bo nie wiedziała po pierwsze – jak bardzo będzie miała przechlapane, a po drugie – czy w ogóle przeprosić… Kiedy spośród ubrań i plam wyłoniła się zupełnie znajoma twarz!
— Aidan! – krzyknęła i od razu zostawiła kufer, i wyciągnęła rękę, żeby jakoś pomóc wstać Krukonowi. – Cholera, przepraszam, pociąg tak dziwnie szarpnął i… - spojrzała na bardzo widoczną i rozległą plamę – nie możesz tak jechać. Ale nie możemy tak sterczeć na środku korytarza…
Rozejrzała się dokoła i ruszyła kawałek dalej. Los uśmiechnął się do niej po raz pierwszy tego dnia, bo bardzo szybko znalazła wolny przedział i machnęła na Aidana, żeby do niej dołączył.
— Tutaj możemy się tym zająć. Tylko… znasz jakieś zaklęcie czyszczące? Ja znam tylko Chłoszczyść, ale nie wiem, czy działa na ubrania… - rzuciła, w myślach dodając, że później zajmie się sprawą sowy. Bądź co bądź, to sowa, prędzej czy później i tak do niej wróci.
Zadanie: Gdyby dowiedział się o tym mój ojciec, to…
Uczestnicy: Aidan Kang
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Aidan zdążył przybyć na peron i niedługo potem zgubić brata gdzieś w dzikim tłumie. Być może miało to coś wspólnego, że był zbyt zajęty wyjątkowo uprzejmym zwróceniem uwagi komuś, kto wpadł wcześniej na Olivera, jak powinno się chodzić. A może to jednak jego roztrzepanie? Bez względu na powód, został w tłumie sam, co w gruncie rzeczy nieszczególnie by mu przeszkadzało, gdyby nie to, że czasem miewał drobne wątpliwości co do samodzielności, czy też zaradności brata. Oczywiście próbował go znaleźć, ale tuż przed jedenastą był bezsprzecznie zmuszony się poddać.
Wsiadł do pociągu nieszczęśliwie jako jedna z ostatnich osób, przez co zaraz każdy kolejny mijany przez niego przedział był już zajęty - zwykle przez gromadki rozwrzeszczanych bachorów. A może tylko ci zwracali na siebie aż taką uwagę? I być może w kilku z tych przedziałów znalazłoby się miejsce, ale naprawdę wolałby już spędzić pierwszą godzinę podróży na spacerowaniu wzdłuż alejki... Cokolwiek, żeby tylko nie musieć angażować się w relacje, których szczerze nie chciał. Wystarczyła jedna, znajoma normalna osoba. Chyba nie prosił o wiele?
Gdy bez skrępowania patrzył akurat po oknach jednego z przedziałów, poczuł kolejno podejrzane ciepło rozlewające się po jego koszulce, które po chwili nawet zapiekło oraz ciężar na sobie, który co prawda chciał utrzymać, jednak już po sekundzie runął na ziemię wraz ze swoim napastnikiem! Jeszcze nim zobaczył osobę, której najwyraźniej zamortyzował upadek, otworzył usta, by jak najdobitniej podzielić się z nią, co myśli o podobnych niezdarach... Ale bądźmy szczerzy, działała tu zasada podwójnego standardu. Istniała przecież ta garstka osób, której był gotów oszczędzić bardziej soczystego słownictwa.
Szczęśliwie - chyba - trafiło na Aspasię, którą w pierwszej chwili poznał po głosie i tylko to powstrzymało go od pierwszej dawki srogiego opieprzu. Alternatywą było głośne westchnienie, kiedy na chwilę zamknął oczy, by policzyć do dziesięciu. Przy pięciu uznał nawet, że starczy!
Bez słowa przyjął jej pomoc przy wstawaniu i dopiero spuścił wzrok na swoje ubranie.
- Nawet nie wiem, czy od tego momentu będzie coraz lepiej, czy coraz gorzej - mruknął, szczerze obawiając się, że taki początek nowego roku szkolnego może zwiastować tylko gorszy finał, choć wbrew pozorom nie miał do niej większego wyrzutu. Tak naprawdę nie wierzył w tego typu sygnały i coś takiego jak szczęście, czy pech. W przeciwnym razie musiałby stale winić jakąś niewidzialną, niezrozumiałą siłę za zsyłanie na niego... No właśnie. Chociażby gorącej kawy w sposób, w jaki nie powinna ona być serwowana.
Niemniej jednak nie miał Ślizgonce wcale za złe - tylko i wyłącznie dlatego, że należała ona do grona, które nie tylko tolerował, ale nawet lubił! A choć chętnie spotkałby ją w nieco innych okolicznościach, cieszył się, że na siebie wpadli. I wcale nie chodziło jeszcze o desperację! Nie był jeszcze na tym etapie podróży.
Oczywiście sprawnie wszedł do przedziału za Aspasią. A właśnie! Więc wreszcie trafił na wolny przedział z dala od wszystkich tych, z którymi może i wytrzymałby podróż, ale zdecydowanie nie chciał być do tego zmuszony. Czyli nie powinien zakładać, że będzie tylko gorzej. Świetnie.
Mimo przejęcia Ślizgonki plamą, Aidan w pierwszej kolejności usiadł tuż przy drzwiach przedziału i odetchnął cicho.
- Może zacznij od tego, jak minęły ci wakacje? - zmienił sprawnie temat na zdecydowanie ciekawszy niż atak na jego osobę.
W międzyczasie wyciągnął też różdżkę faktycznie gotów spróbować pozbyć się plamy.
- W każdym razie powinno zadziałać - dodał jeszcze, faktycznie licząc, że chłoszczyść zadziała odpowiednio. - Chłoszczyść.
Plama, ku uldze Krukona, sprawnie zniknęła.
Zadanie: [4] It's a kind of magic
Uczestnicy: Aidan
Progress: 1/3 - jedno zaklęcie z głowy
Kostka: 10
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Nie za bardzo wiedziała, jak interpretować jego słowa. Wcale nie chciała przynieść mu pecha, ani tym bardziej wylać na niego kawy – już pomijając czyste intencje wobec znajomego Krukona, sama nie chciała uronić ani kropelki tak cennego trunku. Tym bardziej, że w Hogwarcie czekały na nią hektolitry soku z dyni, na którego myśl aż się wzdrygała. Po pewnym czasie szło się nim naprawdę już znudzić…
Tym bardziej zdeterminowana była, aby pomóc mu w jakikolwiek sposób i jakoś naprawić tą swoją nagłą niezdarność. Chociaż, cholera, to wcale nie była jej wina, że pociąg wykonywał jakieś dziwne manewry i podskoki!
Poczuła ulgę, kiedy przyjął jej dłoń i dał się jej pociągnąć aż do wolnego przedziału. Chciała jakoś zająć się tą nieszczęsną plamą brudzącą ubranie Krukona, i nawet wyciągnęła już różdżkę, żeby się jakoś uporać, chociaż wątpiła, że Chłoszczyść tutaj w czymkolwiek pomoże, kiedy usłyszała jego pytanie i spojrzała na niego ze zdziwieniem, jakby pytał co najmniej o, sama nie wiedziała, przeciętną prędkość lotu testrala.
Pytanie osłupiło ją na tyle, że nie zareagowała, gdy Kang sam wyciągnął różdżkę i sam, skutecznie, pozbył się tej nieszczęsnej plamy. Z lekkim zawodem, bo była bardzo zdeterminowana naprawić jego koszulkę, schowała różdżkę i usiadła na miejscu przy oknie. Zawsze lubiła jeździć przy oknie, mijające widoki zawsze wprowadzały ją w jakiś stan hipnotyczny…
— No wiesz. Strasznie nudno. W sumie aż do teraz – starała się przywołać na wargi uśmiech, ale wcale nie było jej do śmiechu. Westchnęła głośno. – Poza tym, że wylałam na Ciebie kawę i zmiażdżyłam Cię sobą i swoim kufrem na dzień dobry, to Effie poczuła nagły zew wolności i teraz lata gdzieś po pociągu. Może sobie znalazła już nowego właściciela, skoro jej było u mnie tak źle. – Wywróciła oczami, próbując zahamować przy tym rosnące poirytowanie. – A jak u Ciebie? Działo się coś ciekawego?
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
W rzeczywistości za jego słowami nie kryło się nic więcej niż nieco pesymistyczna myśl. Te pojawiały się u niego od czasu do czasu... Ale to normalne, prawda? Wszyscy tak mają? A przynajmniej sam Aidan był o tym przekonany i dlatego tym bardziej nie krępował się z wyrażaniem ich na głos.
Zaraz machnął ręką, gdy Aspasia postanowiła jeszcze raz wspomnieć o ich małej kolizji. Nie miał jej za złe, tylko dlatego, że była to ona i choć upadek nieco zabolał - a właściwie wciąż go odczuwał - nie planował dawać jej o tym znać.
- Wróci. Przynajmniej to nie kot.
Na przykład jego bratu zdarzało się zgubić kota - stąd pierwsza myśl - i to już nieco większy problem... To znaczy, i tak zawsze się znajdywał, więc zdaje się, że i ten wariant nie był aż tak problematyczny, ale chyba z innymi zwierzętami, jakie można było zabrać ze sobą do Hogwartu byłoby dużo trudniej.
- Albo ropucha, czy szczur... Sowy nic ci nie zje, ani nie rozdepcze - dodał wzruszając lekko ramieniem.
Wbrew pozorom wcale nie lekceważył jej problemu! Raczej szczerze chciał wskazać na to, że właściwie sam się naprawi. Przynajmniej nie musiała cały czas zwracać uwagi na klatkę ptaszydła.
- Właściwie jesteś pierwszą osobę, na którą wpadłem... - zamilkł na chwilę i uniósł lekko kącik ust zwracając uwagę na swój nieintencjonalny dobór słów. - Czy raczej która wpadła na mnie, ale chwała ci za to. Myślałem, że utknę z kimś wkurwiającym.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Aidan wyraźnie nie był zły za ten dziwny i niezbyt przyjemny początek samego spotkania, i w sumie mogła odetchnąć z ulgą, bo nie chciała, aby przyjaciel się na nią obrażał. Tym bardziej, że nie zrobiła tego specjalnie! Specjalnie mogła robić różne rzeczy, jak rzucać przedmiotami i wylewać kawę w złości, ale akurat teraz nie miała żadnego powodu, żeby się na niego złościć.
I nawet początkowa irytacja zmieszana z przygnębieniem jakoś jej minęły.
Westchnęła głęboko. No wiedziała przecież, że wróci. Sowy zawsze wracały, miały ten instynkt jako ptaki pocztowe. Wiedziały więcej niż sami czarodzieje, jeśli chodziło o czyjąś lokalizację. O to mogła być spokojna. Pytanie tylko – kiedy? Bo kiedy zrobi się głodna, zwyczajnie sobie coś upoluje.
— Taak… Mam nadzieję, że za to ona nie zje czyjegoś szczura – stwierdziła w zamyśleniu. Ostatnie, czego potrzebowała, to jakieś problemy w związku ze zrozpaczonym właścicielem pożartego zwierzątka.
Natura bywała okropnie brutalna.
Za moment jednak, słysząc jego kolejne słowa, uśmiechnęła się lekko. Mimo wszystko, było jej miło usłyszeć, że i dla niego była ciekawym towarzystwem. Na pewno ciekawszym niż nieznajomi albo grupka małych, piszczących dzieciaków.
— Ja myślałam, że mi przyjdzie spędzić podróż w samotności. Chyba by mnie to dobiło – stwierdziła z głośnym westchnięciem.
Zauważyła też, że Aidan nie odpowiedział na jej pytanie dotyczące wakacji, ale… skoro nie chciał, najwidoczniej miał powód. Tak jak Aspasia. Więc nie chciała naciskać, bo zwyczajnie rozumiała.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
- Wiesz, ostatecznie raczej ciężko byłoby dać takiemu szczurowi uciec z klatki i...
Zaciął się na chwilę. Zaraz... Zdaje się, że sowie też nieco ciężko dać uciec w czasie podróży pociągiem, a jednak wokół tego kręcił się cały problem. No dobrze, może wyszedł mu bardzo niedelikatny komentarz i w momencie, kiedy tylko sobie to uświadomił, skrzywił się lekko.
- Nie, zapomnij, wcale nie tak ciężko - sprostował pospiesznie, kręcąc głową z zażenowaniu własnymi słowami.
Przecież brzmiało to prawie, jakby oskarżał Aspasię! Raczej chciał osiągnąć coś zupełnie odwrotnego, pocieszając ją w jakiś sposób.
- Ale to... - zaczął znów, uważniej dobierając słowa. - Mało prawdopodobne. Za duży zbieg okoliczności.
Miał nadzieję, że ma rację. Co prawda nie był to jego problem, ale nie chciał też niepotrzebnych awantur dla Aspasii przez nieodpowiedzialność innej osoby... Albo równie niefortunny wypadek, tylko osoby wobec której byłby mniej wyrozumiały?
- Patrząc na większość mijanych przedziałów, nie byłoby to wcale takie złe - odparł uśmiechając się lekko na samą myśl, że faktycznie nie będzie musiał uczestniczyć, czy nawet być świadkiem gier, zabaw i dziwnych rozmów z innych przedziałów.
A jednak zaraz zwrócił wzrok nie ku oknu na zewnątrz, a tym przez które było widać alejkę, z której przed chwilą wyszli.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Mimo wszystko było coś zabawnego w tym, co mówił Aidan. W sensie w tej niezręczności, która zapanowała, gdy niby palnął jakieś głupstwo i ponoć nieprzyjemny przytyk na temat ucieczki zwierzaków. Aspasia wcale nie wzięła tego aż tak bardzo do siebie i machnęła tylko ręką. Cała ta sytuacja z ucieczką Effie co prawda ją irytowała i nieco zestresowała, ale chyba nie miała siły się tym wszystkim przejmować. W końcu to sowa. W końcu kiedyś wróci. A może znajdzie ją szybciej niż się spodziewa? Może sama wleci do przedziału? Opcjonalnie może poleciała do Argosa i brat ją ma. To by była najlepsza możliwość.
— Mam tylko nadzieję, że nie narobi jakiś głupot. Naprawdę nie mam ochoty na awanturowanie się z właścicielem jakiegoś innego zwierzaka, który akurat został jej kolacją. No ale… może poleciała do Argosa, może nawet się za bardzo nie zgubiła – stwierdziła, wzruszając ramionami.
W sumie bardzo chciałaby w to wierzyć.
Uśmiechnęła się lekko na jego komentarz. Z jednej strony miał rację. Kiepskie towarzystwo potrafiło doprowadzić do szewskiej pasji. Ale z drugiej…
— Dlatego dobrze, że mam dobrego kompana podróży – dodała, zerkając na Aidana.
Spojrzała również na alejkę, z której przed chwilą uciekli, a następnie wbiła wzrok w przeciwległą ścianę i westchnęła głęboko.
— Ten rok się jeszcze nie zaczął a już mnie dobija – mruknęła bardziej do siebie niż do niego.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Przynajmniej nie musieli ciągnąć tematu jego potknięcia w pocieszaniu - bo tak, miało być to ostatecznie pocieszenie - i Aidan mógł odetchnąć. Mimo wszystko zdarzało się, że ich obustronny temperament wzajemnie się gryzł i choć Krukon był przyzwyczajony do mówienia tego, co myśli, a nie tego, co druga strona chciałaby usłyszeć, doskonale wiedział, że czasem jedno słowo za dużo zmieniało całą sytuację i mogło doprowadzić do katastrofy. Oczywiście nie był na baczność w towarzystwie Aspasii. Wcale nie rozpatrywał potencjalnych wyników swoich słów przy każdym kolejnym zdaniu i doskonale wiedział, że moment, w którym zacząłby to robić świadczyłby o niezdrowej relacji... Jednak co najważniejsze, tak nie było i wcale nie miało się zmienić. Nie potrafiłby nawet hamować się za każdym razem, kiedy chciałby powiedzieć coś mniej przyjemnego... Tu jednak wyszło obiektywnie nieco złośliwie, a choć złośliwości wśród przyjaciół bywają normą, czasem wystarczy ten jeden przytyk za dużo w dniu, w którym nic nie układa się po twojej myśli - i właśnie tego również był świadom. Na szczęście jednak Ślizgonka nie była wcale aż tak spięta pierwszego dnia nowego roku szkolnego.
- Chyba sowie mimo wszystko ciężko się zgubić - odparł spokojnie. - W najgorszym wypadku może trochę spanikuje... Ale to też nie jej pierwsza podróż pociągiem, na pewno trochę rozumie jak to działa.
A przynajmniej na tyle, ile znał się na zwierzętach i potrafił być wobec nich empatyczny... Tylko czy aby na pewno z empatią miał tak dużo wspólnego? O dziwo chyba i tak dużo lepiej rozumiałby emocje zwierząt, niż te ludzkie.
Uniósł lekko brwi przy jej ostatnim komentarzu. To nic, że nie padł bezpośrednio do niego.
- I zgaduję, że to coś więcej, niż sowa i kawa?
A przynajmniej zdawało mu się, że było to nieco bardziej pesymistyczne niż te dwa zdarzenia. Albo może faktycznie nie wyczuwał podobnych rzeczy najlepiej?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Tak. Aidan musiał mieć rację. Sowy w końcu były mądrymi zwierzętami, skoro potrafiły znaleźć absolutnie każdego adresata listu, więc tym bardziej nie będą miały problemu z powrotem do właścicielki. Byleby tylko nie napsociła za bardzo. A może za moment sama przyfrunie do przedziału.
W każdym razie nie było sensu ciągnąć tego tematu, i Aspasia po prostu skinęła głową. Czuła się na pewno już nieco spokojniejsza. Tylko ewentualne polowanie, jakie Effie mogłaby sobie urządzić, byłoby pretekstem do stresu.
Spojrzała za moment na Aidana, który podłapał jej komentarz. W zasadzie sama nie wiedziała, czy mówiła to do siebie czy do niego. Gdyby to nie miało trafić do Krukona, nie powiedziałaby tego na głos. Może po prostu potrzebowała się w jakiś sposób wygadać komuś, kto naprawdę by jej wysłuchał.
Aidan zawsze potrafił ją zrozumieć. Więc tym bardziej nie miała oporów, żeby mu opowiedzieć, co ją dręczyło.
Westchnęła cicho i poprawiła się na siedzisku, zanim zaczęła:
— Chodzi o… w sumie o wszystko. W tym roku będą SUMy i rodzice liczą, że zdam je wręcz wybitnie, a są przedmioty, z którymi sobie nie radzę. Jak historia magii. A nawet jak już skończę ten rok, to w następnym, jak przyjadę, nie będzie już Argosa… i nie wiem, nawet jak z nim nie rozmawiam, to czuję się bezpieczniej w tej szkole. Boję się, że sobie bez niego nie poradzę. No i poza tym, wakacje są zawsze dla mnie stresujące pod kątem znajomości. To długie miesiące, w których wszystko się może wydarzyć… i nie wiem, czy jak wrócę, dalej będę miała przyjaciół, czy zostanę sama. – Przeniosła spojrzenie na okno, przygryzając lekko, w stresie, dolną wargę. – Dlatego wolałabym, żeby poprzedni rok się nie skończył w ogóle.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Tak naprawdę nie spodziewał się aż takiego wylewu emocji i szczerości. Nie chodzi o to, że miał coś przeciwko. Sam uważał siebie za stosunkowo dobrego słuchacza. Może nie szły za tym dodatkowo złote rady, czy wystarczające pocieszenie, ale jeśli znał kogoś wystarczająco dobrze, był gotów próbować! Tak samo teraz - nawet mimo tego, że go zaskoczyła.
Przez chwilę starał się jeszcze ułożyć sobie w głowie, jakie tematy podjęła dziewczyna, żeby odnieść się przynajmniej do większości i westchnął cicho.
Na pewno nie było tu miejsca na zapewnienia, że ją rozumie. Absolutnie nie rozumiał. Nie miał nad sobą rodziców, którzy wymagaliby od niego wybitnych ocen. Nie musiał przejmować się brakiem rodzeństwa w szkole - on z Oliverem byli w końcu w tym samym wieku... Ale czy gdyby tylko sytuacja wyglądała inaczej, martwiłoby go to? Prawdopodobnie nie. I wreszcie, czy obawiał się kiedykolwiek, że wakacje mogłyby ukrócić jakieś znajomości? Nie. To właściwie brzmiało dla niego absurdalnie. Nie wspominając już o tym, że takie relacje mogą skończyć się kiedykolwiek. Jak ta jego, z kolegą z dormitorium, z którym nie odzywał się od końcówki ostatniego roku szkolnego, kiedy sytuacja zmieniła się z dnia na dzień i szczerze mówiąc jedyne na co liczył w tym temacie, to że ten nie będzie mu wpierał, że to jego wina, albo że nie będzie udawał, iż nic się nie stało... A przynajmniej tak sądził.
- A potrzebna ci najwyższa ocena na przykład z takiej historii magii? - spytał spokojnie. - Tak dla siebie? W każdym razie i tak możemy nad tym czasem posiedzieć razem i popowtarzać trochę, mamy cały rok.
Rok szkolny był długi. Dla niektórych nawet za długi, ale Aidan nie narzekał. Za to tym bardziej dziwiło go przez to nastawienie Aspasii.
- A bratem możesz martwić się za rok. Mam na myśli, że chyba póki faktycznie tu jest, to możesz się tym cieszyć? A tak samo w tym roku, czy przyszłym i tak będziesz miała wokół siebie sporo osób, jak zwykle. Nie wiem, chyba znajomości rzadko kończą się tak nagle... Nie mówię, że nigdy, ale to nie tak, że wszyscy mają nagle zwrócić się przeciwko tobie. Nie mają powodu.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
A potrzebna ci najwyższa ocena na przykład z takiej historii magii?
Nie. Aspasia nie musiała się nawet zastanawiać nad odpowiedzią, doskonale wiedziała, że jej, osobiście nie było potrzebne wielkie W na SUMach. Chciała ją zdać i mieć za sobą. I prawdopodobnie to zrobi – nie zamierzała wybierać tego przedmiotu na następne dwa lata. Jeśli to zrobi, będzie mogła nazwać siebie masochistką.
Tylko że tutaj nie chodziło tylko o nią…
— Mi nie. Ale są jeszcze moi rodzice. Oni oczekują, że będę miała możliwie najwyższe stopnie i że przyniosę w ten sposób rodzinie jakiś powód do dumy. Wiesz, na tych spotkaniach „w towarzystwie” jedną z rozrywek starych, znudzonych życiem ludzi jest licytowanie się, kto ma lepsze, zdolniejsze, ładniejsze czy lepiej wychowane dziecko – dodała z westchnięciem. Czasami czuła się jak małpa w klatce otoczona zgrają gapiów.
Ale jakoś martwienie się brakiem brata za rok do niej nie przemawiał… Za rok to już będzie panika, bo nawet go nie będzie w szkole! Do kogo przyjdzie z problemem, kiedy nie będzie wiedziała, co zrobić? Chyba się pomyliła i Aidan nie do końca rozumiał jej sytuację…
No ale się starał. Ciężko ją zrozumieć, kiedy nie jest się Aspasią.
— Nie o to chodzi. Argos od zawsze był jedyną stabilną rzeczą… czy też raczej osobą… w moim życiu. Na początku miałam tylko jego i rodziców, i tylko on potrafił mnie zrozumieć, nie musiałam się bać być przy nim słaba. A kiedy jego zabraknie… nie wiem, jak sobie z tym poradzę – dodała z cichym westchnieniem.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Bezwiednie uśmiechnął się lekko, gdy Aspasia opisywała spotkania w towarzystwie. Oczywiście brzmiało to okropnie, ale było w tym też coś w niewielkim stopniu komicznego... Dorośli ludzie licytujący się, co ich dziecko osiągnęło? Brzmiało to przerażająco nudno. I to element tych wielkich spotkań ludzi na poziomie? Pracowników Ministerstwa, czy właścicieli wielkich firm i tym podobnych?
Szybko spoważniał, nim zadał kolejne pytanie, które nasunęło mu się na myśl.
- To co się dzieje, jeśli nie mają czym się licytować? - spytał z zainteresowaniem, które utrzymywało się tylko i wyłącznie dlatego, że Aspasię znał osobiście. To było jej życie i jej problemy. Gdyby tylko chodziło o losową czystokrwistą osobę, z którą nawet nie rozmawiał, skończył by swoje przemyślenia na absurdalności wizji podobnych spotkań.
Chociaż faktycznie nie w pełni rozumiał sytuację Ślizgonki, naprawdę się starał i aktywnie uczestniczył w temacie, rozważając przy tym każdy poruszony przez nią wątek.
- Rozumiem - mruknął w zamyśleniu odpowiadając chyba na autopilocie. Doskonale wiedział, że nie rozumie i wymagało to jakiegokolwiek sprostowania. - Chyba.
Zaraz po tym pokręcił lekko głową.
- Ale poza Argosem... Rozumiem, że to rodzina i to też inaczej, ale poza nim masz tu chyba parę stabilnych osób? - chwilę po tym zdaniu, wskazał ruchem ręki na siebie.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Uśmiechnęła się niemrawo. No właśnie. Co się dzieje, kiedy rodzice przestają być zadowoleni? Otóż, wszystko to, czego każdy normalny człowiek, a tym bardziej dziecko czy nastolatek, chce uniknąć.
— To wtedy nakładają na Ciebie presję, że musisz być najlepszy – odparła z lekką irytacją, bo w jej rodzinie tenże zabieg był bardzo powszechnie stosowany. – To jest jakiś wyścig szczurów o rodowy prestiż. Dorośli też są w nim ważni, na przykład utrata posady jest niewyobrażalnym ciosem, nie tylko finansowym, ale też towarzyskim. A utrata pracy to już w ogóle. Natomiast awans… no po prostu trzeba się nim pochwalić, prawda? – westchnęła. – To wszystko jest zabawą z wizerunkiem. W domu może być najgorzej, rodzice mogą olewać na co dzień swoje dzieci, ale w towarzystwie… momentalnie troskliwa rodzina dbająca i o maniery, i o potomków, i o pieniądze, i o dobrą posadę, i o przyszłość. Wszyscy są zdolni i doskonali, nie ma miejsca na bycie przeciętnym.
Życie arystokratyczne było naprawdę ciężkie. Z zewnątrz mogło się wydawać, że mogli sobie pozwolić na dosłownie wszystko – ale prawda była taka, że to cholerna gra pozorów i wyścig szczurów. Kto będzie bardziej idealny, kto osiągnie więcej, kogo będą podziwiać najbardziej.
Spojrzała na Aidana i uśmiechnęła się lekko, kiedy wskazał na siebie. Tylko, że to niekoniecznie o to chodziło. Aspasia tak bardzo bała się opuszczenia, że czasami zajmowanie się czymkolwiek poza nią skutkowało panicznym wręcz strachem przed porzuceniem jej. W jej wyobraźni każdy chciał ją opuścić, niezależnie od prawdziwych intencji.
— Teraz tak, ale czy kiedyś nie będziesz chciał mnie zostawić? – zapytała dość cicho, nie patrząc na niego, a w obraz za oknem. Tak naprawdę, nie miała odwagi, aby mówić to prosto w jego oczy. – Ludzie się zmieniają, idą do przodu… A ja mogę kiedyś nie nadążyć… Albo zrobię coś, po czym mnie znienawidzisz…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Może problemem było to, że obecnie nie czuł takiej presji. Wszystko, co chciał osiągnąć, chciał osiągnąć dla siebie - a był przy tym ambitny! Zupełnie jakby nie byłoby trzeba terroryzować swojego dziecka, aby osiągało dane wyniki...
- I widzisz to... A więc może ciąży na tobie duża odpowiedzialność, by zmienić coś w przyszłości, kiedy będziesz miała więcej do gadania.
Może nie była to najbardziej optymistyczna rzecz, jaką mógł jej powiedzieć, ale czy myślała już o tym? Czy raczej planowała dać się ponieść toksycznej tradycji?
- Może to małe pocieszenie na teraz, ale... Zawsze coś - dodał po chwili refleksji.
Oczywiście dochodziła do tego jeszcze presja otoczenia dalszego niż rodzina, której Aspasia jak najbardziej mogłaby w przyszłości ulec, ale Aidan wierzył, a może chciał wierzyć, że Ślizgonka jest wystarczająco silna, by w dorosłym życiu potrafić postawić na swoim. Nawet jeśli teraz nie była na to gotowa.
Z kolei do tematu ich przyszłej relacji podchodził dosyć na chłodno. Wiedział, że całe mnóstwo rzeczy może się zmienić. Wiedział, że mogą mieć nowych znajomych oraz nowe wartości, o które należałoby zadbać i poświęcić im więcej czasu... Na ten moment nie potrafił wyobrazić sobie odcięcia się od dziewczyny, ale przyszłość? Przyszłość pozostawała nieodgadniona. Nawet mimo iż chodził wróżbiarstwo, które nawiasem mówiąc nie przekonywało go tak bardzo.
Ale nie to chciała usłyszeć Aspasia.
- Póki co mogę cię zapewnić, że nigdzie się nie wybieram. I zdaje mi się, że kto jak kto, ale ty nadążasz.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
W głębi serca wcale nie czuła się silna. Wręcz przeciwnie – była pewna, że jest po prostu słaba, a świat ją przerasta. Za jedyną swoją ostoję i stabilność uważała starszego brata (na którego jeszcze w dniu dzisiejszym była obrażona, aczkolwiek coraz mniej, gdy zdawała sobie sprawę, że za rok już go w szkole nie zobaczy…), i była pewna, że cały świat jest do niej wrogo nastawieni. Szczególnie rodzice…
Dlatego nie sądziła, że kiedyś będzie miała szansę, żeby wyrwać się spod ich szponów. Gdyby to zrobiła, zostałaby wydziedziczona. Oddzielona od rodziny – czym przejmowała się akurat w mniejszym stopniu, ale przede wszystkim – byłaby oddzielona od brata. I…
To było takie strasznie skomplikowane!
Dlatego tylko uśmiechnęła się jedynie kącikami ust i przeniosła wzrok na szybę.
— Tak. Może kiedyś – odpowiedziała tylko lakonicznie, bo rozmowa na ten temat wydawała jej się już… męcząca. Nie dla niej. Dla Aidana. Nikt nie chciał się kopać z koniem, a pewnie drążenie tematu do tego by się sprowadzało.
Jej uśmiech jednak nieco się poszerzył, kiedy Krukon zapewnił, że póki co, nigdzie się nie wybiera. I chociaż może nie do końca zrozumiał, o co jej chodziło, i tak miło było to usłyszeć.
— A Ty? Nigdy nie martwiłeś się, że zostaniesz po prostu sam? Że wszyscy mogą się od Ciebie odwrócić? – spytała, zerkając na niego.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Aspasia najwyraźniej nie chciała ciągnąć tego tematu, a Aidan? Cóż, nie było powód, dla którego miałby nie ustąpić. Wysłuchał problemów, wyraził swoje zdanie, starał się jakkolwiek pocieszyć dziewczynę (mimo że nie był do tego najlepszą osobą). Mógłby jeszcze co najwyżej przedyskutować wszystko dokładnie, ale skoro Ślizgonka nie prowadziła całej rozmowy w tym kierunku, nie było warto. Sprawa była skomplikowana i może to nawet zbyt ciężki temat jak na pierwsze spotkanie po wakacjach.
Zastanowił się chwilę przed odpowiedzią na jej kolejne pytanie, patrząc przy tym za okno.
- Nie. Chyba nie... - mruknął w pierwszej kolejności bez przekonania.
Problem i drobną niepewność wynikał z tego, że właściwie niewielu osobom po prostu ufał. Czy obawiał się, że zostanie całkiem sam? No nie. Ludzie przewijali się przez życie każdego i w chłodnej kalkulacji mógł ocenić, że całkiem sam nie zostanie. Jeśli straci kontakt ze znajomymi szkolnymi, miał przecież poznać nowych ludzi, po prostu. Ale czy był przekonany, że będą to ludzie, których będzie mógł traktować jako bliższe osoby? To już dużo trudniejszy temat.
- Nie, chyba nie mieliby powodów, żeby się odwrócić - wzruszył lekko rękoma. - Chyba wcześniej musiałyby być jakieś sygnały, albo trzeba byłoby z czymś naprawdę... Dojebać.
Tu akurat powiedział całkowitą prawdę! Nie sądził, by takie rzeczy działy się z dnia na dzień, jeśli tylko nie było czyjejś niezaprzeczalnej winy.
- Czemu akurat teraz o tym myślisz? - dopytał po chwili. Faktycznie mieli wstęp do tego tematu, który Aspasia rozwijała w spójny i logiczny sposób, ale czuł się przy tym, jakby czegoś nie wiedział. Czy ktoś faktycznie zdążył się od niej odsunąć? Albo może miała już podobne sygnały?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Nie. Chyba nie…
Jeśli tak było, to zazdrościła mu. Chciałaby chociaż jeden dzień przeżyć bez dręczącej jej obawy, że zostanie w końcu sama. Że niespodziewanie nadejdzie taki dzień, w którym wszyscy się od niej odwrócą, bo dostrzegą, jaką osobą jest naprawdę. Paskudną. Męczącą. Z okropnym charakterem. Depresyjną.
Jego kolejne słowa wcale nie przyniosły jej ulgi. Wręcz jakby zapadła się w siedzisku, a twarz zwróciła ku szybie, wpatrując się uparcie w okno. Dla kontrastu do jej nastroju, słońce radośnie wyglądało zza chmur i pięknie oświetlało zmieniające się obrazy Anglii. Pewnie niedługo staną się coraz surowsze, kiedy wjadą na tereny Szkocji.
Trzeba byłoby z czymś naprawdę… Dojebać.
O to wcale nie było trudno. Nie u niej. Była dość świadoma porywczości swojego charakteru i tego, jak niepozorne drobnostki potrafiły wyprowadzić ją z równowagi. Potrafiła rzucać rzeczami, wywracać stoły, wydzierać się i dramatycznie płakać, bo było coś, co naruszało jej i tak niestabilne poczucie bezpieczeństwa. A najgorsze – że nic z tym nie potrafiła zrobić. Robiła to, bo się bała. Krzyczała, aby zagłuszyć strach. Aby przekrzyczeć obawę, aby nagiąć rzeczywistość. Aby pozbyć się lęku.
To nigdy nie działało. Ale ona nigdy nie rezygnowała. Po prostu nie umiała inaczej.
Zwróciła ku niemu nieco zaskoczony wzrok, kiedy zapytał ją, czemu o tym teraz myśli. Tak naprawdę myślała o tym przez cały możliwy czas. Nigdy nie przestawała. Po prostu teraz o tym w końcu powiedziała…
Ale czy był jakiś szczególny powód?
Chyba był… Było coś, co zaburzyło jej względnie zbudowany spokój.
Przygryzła lekko dolną wargę, nim spuściła wzrok.
— Pokłóciłam się z Argosem – wyznała tylko cicho i krótko, ponownie uciekając spojrzeniem.
Wczoraj była na niego wściekła. Dzisiaj… dzisiaj duma nie pozwalała jej podejść do niego i go przeprosić, ale zaczynało jej go brakować. Ale chciała, żeby to on przyszedł do niej. Żeby pokazał jej, że naprawdę jej na niej zależy. Chciała tego…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Był świetnym słuchaczem, ale przecież to zwykle nie wystarczało. Ludzie często potrzebowali czegoś więcej - komentarza, który mógłby podnieść na duchu, albo może przytulenia, które nawiasem mówiąc już całkowicie wychodziło poza jego kompetencje... Zresztą gdyby tylko wpadł na taki ruch, szybko zdecydowałby, że Aspasia wcale by tego nie doceniła. To nie w jej stylu!
Więc on słuchał...
A wyznanie Aspasii brzmiało w jej ustach niesamowicie ponuro i wiedział już, że tego nie można zostawić bez komentarza. To nie coś, na co wystarczyło pokiwać głową, może poklepać po ramieniu, czy życzyć powodzenia. Wbrew wszystkiemu rozumiał, że to dla niej coś ważnego, a relacja z bratem była do tej pory silna... Co tylko sprawiało, by nie wierzył, aby miała teraz tak po prostu się urwać. Ludzie kłócą się w większości tylko po to, żeby następnie się godzić.
- O coś dużego?
Spytał w ten sposób, czując, że jakoś nie wypada zatrzymać się na samym "o co?". Jeśli tylko będzie chciała, sama podzieli się szczegółami.
- To znaczy, martwisz się czymś, co ci powiedział, czy raczej samą kłótnią tak ogólnie?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
O coś dużego?
To było dobre pytanie. Sama tego nie wiedziała. Cofnęła się myślą do chwili, w której napotkała na swojej drodze Argosa. A w zasadzie to on napotkał ją… Niepotrzebnie wyżyła się wtedy na domowej skrzatce, bo była sfrustrowana, bo chciała w jakiś sposób ukoić swój strach, nerwy, poczuć się bezpiecznie… Ale Argos przyszedł i próbował obrócić wszystko w żart. To ją tylko jeszcze bardziej zdenerwowało, bo nie potrzebowała śmiechu, potrzebowała zapewnienia bezpieczeństwa. W dodatku nie pomógł fakt, że w ogóle nie powiedział jej o swoich planach z ojcem i tym, że wybierał się z nim tego popołudnia do Ministerstwa Magii. Poczuła się… może nawet nie tyle oszukana, co po prostu pominięta.
Dlatego tak bardzo się zdenerwowała.
Teraz to wszystko i tak nie miało już znaczenia. Zaczynała za nim po prostu tęsknić i czuć, że to wszystko było nadmuchane kompletnie bez sensu, i teraz ich podzieliło. Bo miała w sobie za wiele dumy, aby pójść, przeprosić i po prostu się przytulić.
Zamknęła oczy z głośnym westchnięciem.
— Raczej samą kłótnią tak ogólnie.
Co prawda potem nawtykał jej kilka rzeczy, ale to dlatego, że sama go specjalnie prowokowała. I jakoś skłonna była uwierzyć, że gdyby nie to, normalnie by ich nie powiedział.
— Byłam zdenerwowana a jemu się zebrało na żarty. W dodatku nie powiedział mi czegoś, i to mnie dodatkowo wkurzyło.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
|