Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Wybieg Niedaleko stajni, zaraz na skraju Zakazanego Lasu, znajduje się wybieg używany czasem w trakcie zajęć ONMS. Poza godzinami lekcyjnymi padok przeznaczony jest do wypasu szkolnych testrali. Na jego terenie znajduje się dużo drzew, które dają zwierzętom cień oraz osłaniają zbiorniki z wodą i jedzeniem przed światłem słonecznym. Wygrodzony obszar jest na tyle duży, żeby kilkanaście dużych zwierząt miało swobodę ruchu.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
5 września, godzina 17:17
Pierwszy weekend roku szkolnego póki co był dla Aurory zadowalający. Może i nie zrobiła nie wiadomo ile i nie osiągnęła swojego zamierzenia z powalającym skutkiem, ale w końcu wykonała pierwszy zdecydowany krok w kierunku spełnienia się w osobistym projekcie. Pogoda dopisywała i dodatkowo zachęcała do spędzania czasu na świeżym powietrzu i nawet chwilowy mocny deszcz nie zniechęcił jej do dalszego korzystania z dnia. Co prawda wygonił ją i Saoirse z jeziora i obydwie nieco przemoczone udały się do zamku, ale zaraz po przekroczeniu wrót, Flosadóttir zdecydowała się jednak zawrócić. Okej, trochę ociekała wodą, ale nie chciała tracić czasu na przebieranie się, mogła przeschnąć na słońcu.
Jak tylko pożegnała się z młodszą Puchonką i wyszła ponownie na błonia, odetchnęła głęboko i przymknęła na moment oczy, chłonąc przyjemne ciepło zapewnione przez promienie. Gdyby ktoś ją teraz o to zapytał, to przysięgłaby, że słyszy jak jej ubrania schną.
Niespiesznie ruszyła jedną bardzo dobrze sobie znanych ścieżek w kierunku szkolnej stajni i wybiegu, nucąc sobie pod nosem jakąś całkiem skoczną melodię i co chwilę podrygując w jej rytm, to kręcąc biodrami, to znowu w doskonałej synchronizacji wykonując płynne ruchy rękami. I takim właśnie tanecznym krokiem dotarła do ogrodzenia, za którym pasły się szkolne testrale. Widziała je od pierwszej podróży do zamku, i choć nigdzie indziej nie miała okazji z nimi obcować, to oczywiście już posiadała na ich temat sporo informacji, co było zasługą opowieści taty na temat magicznych stworzeń zamieszkujących tereny Hogwartu.
Oparła ramiona o drewnianą balustradę, po czym krzyżując ręce oparła również dłonie i to na ich wierzchu spoczęła jej broda. Przyjęła zrelaksowaną podpartą pozycję i obserwowała spacerujące po wybiegu zwierzęta. Nie miała dzisiaj dla nich żadnej przekąski, ale to wcale nie przeszkadzało ciekawskim osobnikom zbliżyć się na tyle, żeby ją obwąchać. Uśmiechnęła się pod nosem nie reagując w żaden sposób gwałtownie. Jak tylko miała możliwość dosięgnąć testrala bez wysiłku, zaczęła go głaskać po pysku.
W tej chwili zachowywała się wyjątkowo spokojnie i cicho, co był całkowitym kontrastem do jej codziennego ja przemierzającego szkolne korytarze. I ani trochę nie przeszkadzało jej wciąż mokre i wolno schnące ubranie.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Pierwszy weekend dla Olka też zaczął się nie najgorzej. Mimo, że wstał dość późno udało mu się uporać już z większością zadanych prac domowych z pierwszego tygodnia nauki. Jak na razie nauczyciele nie zasypywali ich masa zadań do zrobienia, ale ślizgon wybierając przedmioty na ostatnie lata nauki podszedł do tego trochę zbyt ambitnie. Jak zwykle miał to w zwyczaju, przecenił swoje możliwości. Skutek tego był oczywiście taki, że kiedy inni mieli na razie spokój od wkuwania on o dziesiątej już był zagrzebany w książkach. Miał zaległości jeszcze z zeszłego roku, w tym wypadało by nie narobić sobie kolejnych. Zapewne siedziałby dalej w pokoju wspólnym i próbował odbębnić ostatnie wypracowanie, gdyby nie zrobiło się tam tłoczno i głośno. Ulewa zagnała całe towarzystwo wylegujące się na błoniach z powrotem do zamku. Jego odwrotnie – wygoniła. Podarował sobie dalszą naukę tego dnia i zdecydował się na spacer po terenach zamkowych. Nie miał konkretnego celu, mijając jezioro ponownie naszła go myśl, ze szkoda, że jest tak małe a w pobliżu Zamku nie ma większego zbiornika wodnego. Zawsze jak opuszczał dom brakowało mu żeglowania i wody. Pałętając się tak po błoniach dotarł do skraju zakazanego lasu przy którym znajdował się wybiegu dla zwierząt. Idąc wzdłuż ogrodzenia natknął się na opartą o drewniany płot Aurorę. Przystanął na chwile zastanawiając się czy podchodzić. Dziewczyna wyglądała co najmniej dziwnie. Po pierwsze cała ociekała wodą, po drugie głaskała powietrze.
Wiedział, że na terenach wybiegu pasą się testrale i że, są to niewidzialne stworzenia wykorzystywane do ciągnięcia powozów w Hogwarcie. Na tym jednak jego obszerna wiedza na ich temat się kończyła. Ciężko mu było interesować się potworkami, których nie jest w stanie zobaczyć to jak uczenie się teorii. Podejrzewał, że to właśnie do nich wyciąga rękę koleżanka z roku.
Ruszył powoli w jej kierunku zatrzymując się w niewielkiej odległości od ogrodzenia.
- Cześć – powiedział uśmiechając się lekko. Zlustrował spojrzeniem jej mokre ubranie, ale postanowił narazie tego nie komentować.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Przechyliła odrobinę głowę, zmieniając punkt podparcia z brody na policzek i z takiej perspektywy obserwowała stojącego blisko ogrodzenia testrala, który pozwolił jej się głaskać. Możliwe, że był taki skłonny do kontaktu z człowiekiem, bo aurorę poznał po zapachu - od pierwszej klasy spędzała bardzo dużo czasu z tymi szkolnymi zwierzętami, z którymi mogła i były w jakiś sposób dostępne. Ileż to przekąsek im naprzynosiła przez minione sześć lat? Nie byłaby w stanie zliczyć, ale najwyraźniej wystarczająco, skoro zwierzęta wręcz chętnie do niej podchodziły.
W panującej wokół ciszy, którą przerywało jedynie parskanie, szum wiatru poruszającego liśćmi drzew i odległe, rytmiczne pluskanie wody w jeziorze przeplatane świergotem ptaków, można było usłyszeć każdą zmianę w otaczających odgłosach. Mimo to nie usłyszała kroków tłumionych przez trawę, ale podświadomie poczuła, że nie jest sama. A może to mowa ciałą testrala podpowiedziałą jej, że zbliża się ktoś jeszcze? Postawienie uszu, przekręcenie jednego z nich w kierunku zbliżającego się ledwo słyszalnego odgłosu, nieznacznie poruszenie łbem i refleks światła słonecznego w oku, sugerujący jego poruszenie - znaki, które dobrze znała i rozpoznawała zupełnie nieświadomie.
Słysząc krótkie powitanie rzucone znajomym głosem, podniosła powoli głowę i przekręciła na tyle, żeby spojrzeć na Olka. Uśmiechnęła się nieco szerzej na jego widok. Choć wielu Puchonów raczej niechętnie kolegował się ze Ślizgonami, to Aurora zdecydowanie była pod tym względem inna. Nie dyskwalifikowała żadnej potencjalnej znajomości tylko ze względu na przynależność do któregoś domu i dzięki temu zyskała kilka fajnych znajomości. Na przykład tę z obecnym tu Oleksandrem.
- Hej. - Powoli opuściłą dłoń z pyska testrala i bez wykonywania gwałtownych ruchów odeszła od ogrodzenia na tyle, żeby przywitać się z kolegą. Niezależnie od zażyłości, miała w zwyczaju każdego obdarzać wylewnym powitaniem i Ślizgon nie był wyjątkiem. Co prawda tym razem go nie przytuliła, bo nie chciała go zmoczyć, ale wychyliła się odrobinę, żeby na każdym z jego policzków złożyć buziaka. Z pewnością trochę wody skapnęło z jej włosów na jego ubranie i zwilżyło policzki, ale tego nie mogła uniknąć.
- Przyszedłeś tu w poszukiwaniu ciszy? - Jakoś nie wyobrażała sobie, żeby miał tu być w innym celu, bo fascynatą magicznych stworzeń nie był. Zmrużyła lekko oczy, w tej chwili również zdając sobie sprawę, że nawet nie wie, czy kolega widzi zwierzaka stojącego nieopodal. - Tak w ogóle… widzisz testrale? - Wskazała ręką w kierunku czarnego, skórzastego koniopodobnego stworzenia, które nie ruszyło się z miejsca odkąd się odsunęła i jedynie obserwowało sytuację.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
W okolicy zakazanego lasu w rzeczywistości przeplatało się dużo przeróżnych dźwięków. Olkowi często się zdarzało wsłuchiwać w dźwięk wiatru. Ten miał zupełnie inna barwę w lesie, nad morzem, w zatoce, nad jeziorem i zależnie skąd wiał. Takie zboczenie związane z żeglowaniem.
Starał się podejść powoli celowo zatrzymując się w niewielkiej odległości by nie spłoszyć testrela. Miał pewne obawy wobec tego jak mogłoby zareagować głaskane przez dziewczynę stworzenie. Nie był aż takim idiota by nie wiedzieć, ze każde zwierzę nie lubi gwałtownych ruchów. Niezależnie od tego czy był to pies czy kościsty potworek przypominający konia. Stąd też dziewczyna rzeczywiście mogła nie usłyszeć jak się zbliża.
Saszy nie interesowało nigdy kto z jakiego domu w Hogwarcie się wywodzi. Faktycznie skromne grono jego znajomych było w większości ślzigonami. Wynikało to z tego, że w ich towarzystwie spędzał najwięcej czasu. Zajęcia, przebywanie w pokoju wspólnym i tak dalej choćby nie chciał jakieś znajomości się nawiązały. Unikał jednak bliższych relacji. Mieszkańcy domu węża byli specyficzni, a jemu mimo czystokrwistego pochodzenia z zachowania czasem było bliżej potomkom mugoli niż czarodziejom z arystokratycznych rodzin. Choćiażby załatwianie codziennych domowych czynności za pomocą rąk a nie różdżki.
- W pokoju wspólny zaczęło się robić zbyt tłoczno – wzruszył ramionami. Znali się już trochę także doskonale wiedziała, ze nie lubi tłumów.
Slizgon zazwyczaj nie przepadał za przekraczaniem pewnych granic. Mimo to kiedy dziewczyna podeszła się przywitać pochylił się w jej stronę by ułatwić jej powitanie, do którego ze strony Aurory był przyzwyczajony. Trochę z rozczarowaniem przyjął fakt, że tym razem go nie przytuliła jak to miała w zwyczaju, mimo przemoczonego ubrania. Lubił kiedy minimalizowała dystans między nimi. Często miał problem by przełamać się i okazać komuś sympatię a wesołą puchonkę zdecydowanie darzył sympatią. Fakt, że zmoczyła mu przy tym ubranie kompletnie zignorował
- Nie – odparł krótko zerkając w stronę w która wskazywała dziewczyna. Chwała za to, nigdy nie widział niczyjej śmierci i jak dla niego mógłby nie widzieć testreli do końca życia. Kolejnym plusem tego, że były dla niego niewidoczne było to, że wcale nie uznałby je za piękne i łagodne. Daleko im było do puchatych miłych dla oczu zwierzaków, które chciałby pogłaskać. Na pewno nie zareagowałby też z takim spokojem widząc jak Aurora głaszczę je po ostrym dziobie. Ich wygląd co prawda nie był żadną wielka tajemnicą, ale co innego rycina a zobaczyć je na własne oczy i stwierdzić, ze bardziej wyglądają na niebezpieczne niż skłonne do pieszczot. Wrócił szybko spojrzeniem do dziewczyny. Był bardziej zainteresowany stojącą przed nim puchonką niż tym co znajduje się na wybiegu.
-Czemu jesteś cała mokra? - spytał uśmiechając się i przejeżdżając zewnętrzna strona dłoni po jej ramieniu. Ot kolejny rzadki gest z jego strony zarezerwowany tylko dla osób, które szczególnie lubił.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Ze zrozumieniem kiwnęła krótko głową, kiedy Olek potwierdził jej przypuszczenia odnośnie przyczyny jego obecności przy wybiegu. Był niemal jej całkowitym przeciwieństwem - wolał samotność i niewiele mówił, kiedy ona uwielbiała być wśród ludzi i zdecydowanie dużo mówiła. Mimo to nie przeszkadzało jej jego milczenie, nie wymagała bezustannej reakcji na potok słów, który wiele razy był po prostu monologiem.
- No tak, przez chwilę popadało i wszyscy uciekli do zamku. Ale, jak widać gołym okiem, chmurki niemal zniknęły i znowu mamy słoneczko. I całkiem przyjemną temperaturę, jeszcze można uszczknąć troszeczkę letniej atmosferki. - Odrobinę uniosła otwartą dłoń, wskazując błękit nieba przeplatany jakimiś niegroźnymi pozostałościami po kilkunastominutowej ulewie. Szkoda było marnować taki dzień! Może to i lepiej, że błonia na tę chwilę się wyludniły? Dzięki temu miała okazję poprzebywać z testralami bez zbędnego zgiełku. No i z Olkiem, z którym nie miała jeszcze okazji porozmawiać po przerwie wakacyjnej, a i raczej rzadko zdarzała się sytuacja, żeby ot tak wpadli na siebie w czasie wolnym.
Odwróciła na moment głowę, żeby raz jeszcze spojrzeć na stojące nieopodal stworzenie. Przez myśl przeszło jej, że widok osoby głaszczącej testrala musiał być wyjątkowo osobliwy dla kogoś, kto ich nie widział. Domyślała się również, że raczej była w mniejszości osób zachwycających się dość mroczną aparycją zwierząt, ale czy tak akurat nie było w przypadku każdego gatunku? Gdyby mogła, to wygłaskałaby i wyściskała smoka... zaraz przed tym, jak spróbowałaby go ujeżdżać.
Pochłonięta przez te kilka sekund w myślach, nie zdążyła zaproponować koledze, że mógłby testrala dotknąć, bo jego pytanie ściągnęło ją znowu na ziemię. Spojrzała na niego z uniesionymi odrobinę brwiami, po czym spojrzała na jego dłoń, której wierzch zebrał krople skumulowane na jej ramieniu. Uśmiechnęła się i zgarnęła w dłonie przód własnej koszulki, żeby wycisnąć ją z nadmiaru wody.
- Och, to trochę z powodu deszczu i trochę z powodu pływania. - Wyprostowała zmiętolony materiał, po czym zabrała się za wykręcenie własnych włosów. Przechyliła się odrobinę w bok, żeby cienka strużka wylądowała w trawie. - Chciałam poszukać trytonów, nawet dołączyła do mnie Saoirse. Ubrania zostawiłam na brzegu, ale na niewiele się to zdało, kiedy zaczęło padać. To nas wygoniło z jeziora, ubrania już były wtedy dość mokre. Ręcznik też już był mokry, więc po prostu założyłam wszystko na siebie jak leci i wróciłyśmy do zamku. Ale w sumie zanim zdążyłyśmy do niego wejść, to przestało padać. Po co w takim razie chować się w budynku, skoro jednak się rozpogodziło? Wyschnę na słońcu, a wolałam nie tracić dnia na przebieranie się. - Przeczesała palcami odsączone włosy, po czym wyprostowała się i rzuciła Olkowi nieco łobuzerskie spojrzenie, jakby coś knuła. Zaraz wydało się co - chlapnęła w niego resztką wody, która wciąż zatrzymała się na skórze dłoni, po czym zachichotała cicho, jakby był to całkiem niezły żarcik. - Jak masz ochotę popływać, to możesz na mnie liczyć. Jakby nie patrzeć, już jestem mokra. - Wzruszyła ramionami odrobinę, podkreślając jak bardzo nie ma nic przeciwko ponownemu zamoczeniu.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Zdążył zapomnieć już, ze dziewczyna aż tyle mówi. I to na tematy bez znaczenia tak jak o pogodzie. Słuchał bardziej zainteresowany tym, że jej głos brzmi miło niż tym, co ma ciekawego do powiedzenia o obecnie panujących warunkach. Słoneczko wyszło i tak dalej ładnie jest. Mina nie zmieniła mu się przy tym wcale. Wyrażała uprzejme zainteresowanie. Na całe szczęście dla niego, wraz z wzrostem w darach dostał twarz, na której nie odmalowują się emocje i ciężko było stwierdzić czy jest zaciekawiony tematem aktualnie wygłaszanym przez rozmówce czy też nie. Pewnie byłby z niego niezły krupier gdyby chciał obrać akurat taka drogę w przyszłości. Z długiej wypowiedzi, jedyne co przykuło jego uwagę było słowo chmurki. A i to dlatego, że dziewczę nieznacznie uniosło dłoń w stronę nieba jakby coś tam pokazywała. No tak przejaśniło się całkiem ładnie chociaż na jego oko za parę godzin znowu będzie lać.
Może i dobrze się stało, że nie zaproponowała bo Olek mógłby już zacząć zrzędzić gdyby poczuł pod palcami ostry dziób stworzenia, że to niebezpieczne i te sprawy.
A co tam i tak zamierzał
- Trytonów? Nie jest to trochę... ryzykowne? - spytał, chociaż w głowie miał już ta myśl że jest, totalnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Z drugiej strony. Aurora była osobą, która znała się na magicznych stworzeniach i wiedziała jak z nimi obchodzić. Także może wiedziała co robi, albo lubiła ryzykować. W przeciwieństwie do niego. Czasem mimo bycia nastolatkiem łapał się na tym, że zachowuje się jak stary marudny dziad. - Jest w tym logika – podsumował wywód. w którym puchonka tłumaczyła czemu się nie przebrała.
Jedna z brwi chłopaka powędrowała nieznacznie do góry w reakcji na posłane przez dziewczynę spojrzenie, w którym kryło się coś niepokojącego. Po chwili już wiedział co. Zmrużył oczy kiedy na jego twarzy i koszulce wylądowało kilka kropel wody z otrząśniętych przez dziewczynę dłoni.
- Niezła próba, ale nadal mi daleko do bycia tak mokrym jak Ty – powiedział przecierając twarz dłonią.
- Wole przebywać w czymś coś pływa na wodzie – uśmiechnął się – Niestety jezioro w Hogwarcie jest zdecydowanie za małe by poruszać się po nim czymkolwiek większym niż kajak, a i tak pewnie byłoby rozczarowujące – wzruszył ramionami – Ale jeżeli sprawia Ci to przyjemność to mogę Ci potowarzyszyć i w pływaniu w jeziorze - Cóż Aurora mu się podobała więc był skłonny się poświecić i nawet zmoczyć, jeżeli miało to skutkować spędzeniem więcej czasu w obecności dziewczyny.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Nie przeszkadzało jej, jak nie otrzymywała odpowiedzi na niektóre ze swoich wypowiedzi. Niekoniecznie na każdą z nich oczekiwała reakcji, a i przyzwyczaiła się do głoszenia monologów przy osobach z natury bardziej cichych i spokojnych. Bezustanną dyskusję i wymianę poglądów miała z innymi, którzy dzielili jej pasje albo lubili słuchać jej opowieści i zadawać pytania, więc w żaden sposób nie zniechęcała jej cisza kogoś, kto nie był wylewny w wypowiedziach.
Uśmiechnęła się nieznacznie, wręcz ze zrozumieniem, kiedy wyraził zwątpienie co do ryzykowności spotkań z trytonami. Nie był to pierwszy i na pewno nie ostatni raz, jak spotyka się z takim podejściem. Nie obrażało ją to ani nie zniechęcało, Aurora byłą świadoma, że wiele osób opierało swoje przypuszczenia na niewielkiej ilości informacji, jaką zasłyszeli lub przeczytali w jakichś niekoniecznie rzetelnych źródłach. Lub wierzyli całkowicie w klasyfikację, jakiej Ministerstwo poddawało wszystkie magiczne gatunki.
- Życie jest ryzykowne, mój drogi. A trytony są moim zdaniem bardzo niezrozumianym gatunkiem, chociażby przez barierę językową jaka nas z nimi dzieli. Wyobraź sobie jak wiele moglibyśmy się o nich nauczyć, gdybyśmy tylko mogli przeprowadzić z nimi normalną rozmowę w ich własnym języku! W naszym szkolnym jeziorze żyje kolonia trytonów, a tak naprawdę co o nich wiemy? Nic! Podobno Dumbledore potrafił się z nimi komunikować, ale poza nim nikt inny w szkole. Ba, niewiele osób w ogóle umie! Moim zdaniem to straszna strata dla edukacji już na poziomie szkolnym... - Jakby mogła, to naprawdę z chęcią zaprzyjaźniłaby się z mieszkańcami jeziora. Fascynowali ją do tego stopnia, że jednym z jej życiowych celów było poznanie ich języka i możliwość werbalnej komunikacji.
Przechyliła odrobinę głowę w kierunku prawego ramienia, kiedy Olek przyznał, że wolałby być w czymś unoszącym się na wodzie, ale mógł i popływać.
- Czyyyliiii wbrałbyś sięze mną na nurkowanie w jeziorze w poszukiwaniu kolonii trytonów? Tego się nie spodziewałam. Cicha woda brzegi rwie, panie Dragan. - Wcale nie sądziła, że właśnie to miał na myśli, ale skoro już przyznał, że mógłby popływać, to czemu nie połączyć obydwóch rzeczy? - Albo zbudujemy ci tratwę, wypłyniemy na środek jeziora i tam od razu na głęboką wodę, to może być skuteczniejsze niż próby ekspedycji od brzegu...
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
ubogi |
Hetero |
Pióra: 0
Olkowi wyjątkowo za to nie przeszkadzało, że puchonka mówi tak dużo. Było to dość niezrozumiałe zważywszy na to, że uciekł z pokoju wspólnego w poszukiwaniu spokoju bo robiło się tłoczno i głośno. Co zrobić, wiele zależy od tego kto mówi. Nie każdego było przyjemnie słuchać. Pomimo tego, że połowa z wypowiedzianych przez dziewczynę słów jednym uchem wpadała drugim od razu wypadała bez śladu. Pokiwał głową bez przekonania kiedy Aurora odpaliła się wyrażając swoje zdanie na temat jak ciekawym gatunkiem są trytony. Przekrzywił głowę na bok, przez dłuższa chwilę milczał patrząc na dziewczynę. Po kilkunastu sekundach niezręcznego milczenia trybiki w jego głowie zaskoczyły na tyle, ze doszedł do wniosku, ze dziewczyna ma w tym przypadku dużo racji.
-W sumie, chętnie porozmawiałbym kiedyś z takimi, żyjącymi w okolicach Islandii. Występują tam? - spytał a w jego głosie dało się usłyszeć rzeczywiste zainteresowanie. Wiedział, że zamieszkują wiele akwenów w Europie, ale nigdy nie interesował się czy zimniejsze wody też im odpowiadają. Na przykład te Morza Norweskiego. Podobno na Północnym można było je spotkać. Zamyślił się na dłuższa chwilę. Bardziej niż ich kultura interesowały go aspekty związane z podróżowaniem po zimnych wodach. Ciekawe czy z racji mieszkania pod wodą mogły wykształcić u siebie jakieś zdolności związane z wyczuwaniem prądów morskich, przewidywaniem pogody, pływów bez obserwowania ruchów chmur. Na pewno! To akurat było fascynujące. Człowiek w tej kwestii musiał polegać na obserwacji nieba i przyrządów pokładowych a i tak natura często potrafiła zadrwić nawet z najbardziej doświadczonych żeglarzy. A północ była wymagająca.
-Mi? - uniósł brwi. Sugerowała, ze kiepsko pływa? - To, że wole pływanie jachtem nie znaczy, że słabo pływam - prychnął, dało się zauważyć, że poczuł się delikatnie urażony tym, że Aurora mogła uznać, że słabo pływa tylko dlatego, że za tym nie przepada.
- Jak mnie będziesz bronić, żeby nie próbowały mnie od razu utopić to czemu nie – uśmiechnął się. Akurat ostatnie na co by pozwolił to bronić go przed czymkolwiek kobiecie choćby to był wściekły ratlerek.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Milcząca Aurora to jest wyjątkowo rzadkie zjawisko, dlatego raczej osoby milczące, czy poszukujące ciszy niekoniecznie przepadały za jej towarzystwem. A z drugiej strony pojawiali się też tacy, jak Olek - milczący, ale nie mający nic przeciwko nadającej obok katarynce. Tym bardziej, że katarynka nie krzyczała, nawet jakoś specjalnie tonu nie podnosiła mając pojedynczego słuchacza i będąc w pobliżu zwierząt.
Poświęciła moment na przekopanie informacji zgromadzonych we własnej głowie, a trochę ich tam ma. Trytony, Islandia... Osobiście nigdy nie była na wyprawie badawczej w tym celu na zimnych wodach otaczających wyspę pochodzenia jej ojca, ale coś jej świtało.
- Z tego co mówił mój tata, to są tam kolonie. Może niewielkie ze względu na surowe warunki, a może po prostu dobrze ukrywają się bliżej dna morskiego. Tak, to ciekawy kierunek. Podoba mi się twój tok myślenia. - Szturchnęła go delikatnie w ramię, uśmiechem podkreślając aprobatę i podziw, że Ślizgon wybrał tak niekonwencjonalne miejsce. - Tyle razy byłam na Islandii, ale jak do tej pory nie miałam okazji wypłynąć na morze, za to wielokrotnie brałam udział w badaniach na wybrzeżu. To mi przypomniało, że znaleźliśmy kilkakrotnie ślady sugerujące obecność trytonów w tamtych okolicach. Dałeś mi naprawdę świetny pomysł do zaproponowania rodzicom! - Ucieszyła się wyjątkowo, pozwalając szybkiemu tokowi myśli obrać zainicjowany kierunek. I z tej radości aż cmoknęła Oleksandra w policzek.
- Tobie, tobie, panie żeglarz. No już, już, uspokój tę swoją męską dumę, tratwą szybciej byśmy wypłynęli na środek jeziora, a ja nawigatorem raczej nie jestem. - Przewróciła lekko oczami, nieco rozbawiona jego nieznacznym obruszeniem. To nie tak, że sugerowała, że słabo pływa! Raczej sugerowała, żeby wykorzystać jego zdolności.
- Nie martw się, nie pozwolę żeby ci się cokolwiek stało. Przed kałamarnicą też cię obronię. I przed czymkolwiek będzie trzeba. - Właściwie nie zakładała na dzisiaj powrotu do wody, bo wypadałoby się jeszcze przygotować na imprezę na siódmym piętrze organizowaną przez Kaię i Ethana. Poza tym miła w nią swój wkład - zaopatrzenie z kuchni i jeden z największych sekretów piwnicy Puchonów do przedstawienia Ethanowi, mianowicie wino pędzone w domu borsuka.
- Wybierasz się dzisiaj na pierwszą w tym roku imprezę? - Wypaliła w sumie znienacka, zastanawiając się jak wiele osób ostatecznie dotrze.
zt dla wszystkich - przedawnienie
|