Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Korytarz przy dziedzińcu z fontanną Kolejny z setek korytarzy, otwarty korytarz okalający niewielki dziedziniec z fontanną. Jest tu nieco mniej miejsca niż na głównym dziedzińcu, jednak szum wody nadal słychać, a jak mocniej zawieje, zdarza się, że doleci nawet wodna bryza. W lato to całkiem przyjemne, w zimę jednak trzeba uważać żeby tylko się przez to nie przeziębić.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
4 września, godzina 11:04
Po zakończonym wróżbiarstwie, te dwadzieścia pięć minut przerwy wydawało się czasem okrutnie wręcz krótkim na przebycie aż tylu pięter i przejście do cieplarni, aby zacząć podwójną lekcję zielarstwa. Cóż, może byłoby to łatwiejsze i przyjemniejsze, gdyby nie założyła dzisiaj długiej do kostek spódnicy… No ale! Nie mogła wymagać od raz od siebie tak wiele! Dopiero w końcu wróciła do szkoły, musiała odzwyczaić się od sprzyjających indyjskiej kulturze warunków domowej posiadłości. I tak zrobiła bardzo duży krok, bo nosiła buty! Drobne balerinki, które jeszcze nie do końca zakrywały jej czerwone ślady po alcie, na szczęście całkiem współpracowały z jej stopami, więc przynajmniej o jedno utrapienie miała mniej.
Nie przemyślała jednego. Że tego dnia będzie cholernie padało, a mokra trawa muskająca skórę stóp (a tym bardziej obręcz spódnicy) nie jest najprzyjemniejszym i najbardziej pożądanym doświadczeniem.
Aby więc zminimalizować szkody, postanowiła przejść przez dziedziniec. Może w międzyczasie by się zatrzymała, żeby zagadać z koleżankami, albo posiedzieć, gdyby miała chwilę wolnego… Może gdzieś wzrokiem znalazłaby nawet Kalę! Czasami odległość między lochami a piątym piętrem potrafiła być wręcz aż za bardzo drażniąca, jeśli chodziło kontakt z kuzynką.
Wchodząc na dziedziniec, dzisiaj przepełniony ludźmi, szukała wzrokiem jakiejś znajomej twarzy. Przeszła już kawałek, ale nikogo nie zauważyła. Jedyne, co przykuło jej spojrzenie, to dziwne zachowanie zgromadzonej wokół jednej ze ścian grupki uczniów, a po chwili piskliwy głosik jednej z dziwnie przestraszonych dziewczyn układający się w jakże bezlitosne słowa „zabij go!”
Wiedziona ciekawością, ale chyba też odrobiną sceptycyzmu co do powodu paniki dziewczyny, przyspieszyła kroku i przepchnęła się między uczniami. Jeden z chłopaków właśnie wyjmował książkę, aby zamachnąć się w stronę ściany, na której siedział…
Z ramienia Rati momentalnie spadła torba, a ona pisnęła wściekle – tak, że na całym dziedzińcu zapanowała nagła cisza, której normalnie by się nie dało doczekać. Lecz osiągnęła cel taki, jaki chciała – chłopak zatrzymał książkę tuż przed biednym, pewnie zdezorientowanym i przestraszonym pajączkiem, i spojrzał na nią jak na kompletną wariatkę.
— Odbiło ci?! – zapytał ją, drugą ręką masując sobie skórę tuż przy uchu.
— Mnie?! Jeśli komuś tutaj odbiło, to Tobie! – wykrzyknęła oskarżycielsko i wyrwała natychmiast książkę z ręki niedoszłego mordercy pająka. – Co Wam ten pająk zrobił?!
— No chyba sobie jaja robisz! – prychnął któryś z gapiów, któremu Rati natychmiast posłała mordercze wręcz spojrzenie. – Przecież to tylko pająk!
— I to ci daje prawo, żeby go zabijać?! Jakby teraz tutaj przyszedł olbrzym, to też mógłby cię rozmaślić, bo jesteś mniejszy od niego?!
— Jesteś jakaś pojebana. Przecież to tylko robak!
— Sam jesteś tylko robak! Zjeżdżać mi stąd!
Zamachnęła się książką tak, jakby zamierzała komuś przyłożyć (a najlepiej im wszystkim na raz), po czym odwróciła się do ściany i podstawiła do niej książkę tak, aby pająk na nią przeszedł. Potem, mając go na oku, czym prędzej przecięła korytarz i wypuściła go na trawę dziedzińca. Na razie pewnie znajdzie sobie jakieś schronienie, ale może jak wszyscy rozejdą się na lekcje, wdrapie się na jakąś ścianę i po prostu stąd ucieknie.
Z lekkim uśmiechem, patrząc, jak czarna plama znika wśród traw i mknie przed siebie, wyprostowała się, aby następnie spojrzeć na książkę i, zamknąwszy oczy, dotknęła nią swojego czoła, co najmniej jakby składała jej hołd. Dopiero po tej krótkiej chwili znalazła wzrokiem chłopaka, któremu ją zabrała i zamaszystym ruchem mu ją wręczyła. A w zasadzie lekko uderzyła nią o jego pierś i chyba w odruchu bezwarunkowym sam ją złapał.
— I ani mi się ważyć zabijać pająków, zrozumiano? – syknęła groźnie.
Jeśli chciała go przestraszyć, to jej się nie udało, bo tylko spojrzał na nią jak na wariatkę, prychnął coś pod nosem i sobie poszedł.
Ale Rati była z siebie zadowolona. Bardzo zadowolona! Właśnie zapobiegła dwóm wręcz bluźnierstwom! Z lekkim uśmiechem na ustach wróciła w kierunku zrzuconej przez siebie torby.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Choć było deszczowo, Griffin wybrał na przerwę dość odosobnione miejsce na dziedzińcu, w rogu, jednak tak, by deszcz dosięgał go swoimi kroplami. Kochał deszcz. Kochał to, jak czuł jak gdyby krople go oczyszczały, na chwilę ocierały wszelkie złe myśli z jego umysłu i zostawiały poczycie czystości duchowej, wyzwolenia, nawet jeśli chwilowego. I choć nie był to nawet mocny opad, i tak czuł się z tym lepiej. Szukał takich oddechów od własnych demonów, i dzisiaj znalazł, jak najbardziej.
Nie szukał towarzystwa, wyjątkowo. Mało kto chciałby siedzieć zupełnie wystawionym na deszcz i moknąć, co jednak wielu widzi jako esencja dyskomfortu. Nie rozumiał tego, ale szanował, że ktoś zwyczajnie nie życzył sobie być mokrym. I może lepiej wyszło, bo był świadkiem sceny, która ponownie napełniła go nadzieją do życia.
Z początku nie zrozumiał, słyszał jakąś panikę i nawet skupił na chwilę wzrok. Nie miał jednak dość wewnętrznego przekonania i chęci by sprawdzić co się dzieje z bliska. Za to szybko dostrzegł, że Rati podjęła inną decyzję, co tylko sprawiło, że całość jego uwagi była na scenie i przede wszystkim na niej. Na tym, jak okazała się pojawić w dobrym miejscu w dobrym momencie, i ocaliła życie, dla wielu tak mało wartościowe. Patrzył jak w pełni odwagi i nieustraszenia obroniła pająka. Doskonale słyszał jej słowa i nawet nie zwrócił jego uwagi, wpatrując się w nią bez mrugnięcia nawet, że uśmiechał się lekko, z dumą.
Choć wstał już kiedy ledwo wzięła pająka na książkę, co było dziwnie machinalne i odruchowe, skierował się do niej dopiero jak spławiła chłopca zdawało się, że nie szanującego żadnego życia poza ludzkim. Taki ograniczony, taki samolubny... Ale ona nie. Ona wiedziała. Rozumiała.
Szedł ku niej jak zahipnotyzowany, by zatrzymać się może dwa kroki od niej, gdy podnosiła swoją porzuconą torbę.
- Hej. - Zaczął nieco niezręcznie, choć wciąż się uśmiechał lekko, przyjaźnie. - To było bardzo mądre. To co powiedziałaś, i zrobiłaś. - Dodał po chwili, zerkając ledwie na miejsce, w którym wszystko się zaczęło.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Kiedy tylko podniosła książkę, niespodziewanie przed nią, tak bardzo blisko, że na wyciągnięcie ręki, wyrósł jak spod ziemi Griffin. W lekkim zaskoczeniu cofnęła się machinalnie o krok, ale uśmiechnęła się mimo wszystko, nieco nerwowo zaczesując kosmyk włosów za ucho.
Znaczy, może to tak wyglądała, jakby się zdenerwowała czy coś, ale w gruncie rzeczy było zupełnie inaczej. Lubiła Griffina, w zasadzie już od chwili i kiedy się poznali, i kiedy zostali oficjalnie zaręczeni. Chociaż widziała w nim jakąś dziwną iskierkę smutku, to w wielu dziedzinach i zachowaniach jej imponował. W innych ją ciekawił. Na pewno był niebanalną osobą i dość ciężką do rozgryzienia – a ona postanowiła sobie, że to zrobi. Jej rodzice w końcu wcale nie naciskali na narzeczeństwo, a ona całkiem świadomie się na nie zgodziła, kiedy powiedzieli, że znaleźli idealne kandydata i…
I miała wrażenie, że się nie mylili. Tym bardziej była pod wrażeniem magii astronomii, bo wszystko przecież działo się na podstawie horoskopów!
Rzuciła tylko krótkie spojrzenie w stronę, w którą odeszła grupka uczniów i mruknęła tylko pod nosem:
— Banda ignorantów. Z takimi można wygrać tylko albo oświeceniem, albo poprzez Bogów… albo ścinając im głowy jak Mahakali – rzuciła nieco żartobliwy komentarz, zerkając ponownie w stronę Griffina. Zarzuciła sobie przy okazji torbę na ramię. – Może w przyszłym życiu okazaliby się mądrzejsi. Ale tak czy inaczej… Nie widziałam Cię tutaj, jak przechodziłam. Znaczy, na początku szukałam kogoś znajomego, ale Cię nie dostrzegłam. Zauważyłam za to ich – stwierdziła, kiwając lekko głową w stronę ściany, na której siedział pająk.
W gruncie rzeczy to chciała jakoś podtrzymać rozmowę, ale chyba nie za bardzo wiedziała, jak…
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Nie zdawał sobie sprawy zupełnie, że pewne rzeczy po nim widać. Może lepiej, bo wtedy postarałby się bardziej by je zatuszować, co nie było dla niego zdrowe. Jednak co bardziej go teraz zajmowało, to Rati, którą naprawdę polubił. Ba, odkąd odbył z rodzicami rozmowę o potencjalnych zaręczynach, i tym, że nie są zmuszeni, ale poprosili, by spróbował, faktycznie przyjrzał się temu bardziej, jako że przecież i tak bardzo ją lubił.
I to dni jak ten zdawały się sprawiać, że rozumiał skąd pewność rodziców, że to absolutnie dobra decyzja. Nie mógł powiedzieć, by się od razu zakochał, jednak czuł, że było w Rati coś, co nie dawało mu spokoju, i co sprawiało, że naprawdę bardzo chciał jej uwagi. Coś, dzięki czemu przy niej było mu jakoś bezpieczniej, a przy tym chętnie ochroniłby ją przed całym złem tego świata.
Zaśmiał się krótko na jej komentarz o głupcach mordujących owady czy inne, bo mogli.
- Pokładam wiarę w bogach, ale gdyby Mahakali chciała dołożyć swoje, kim jestem by oceniać. - skomentował lekko, wzruszając ramieniem niby bezsilnie. - Byłem w rogu, cieszyłem się deszczem.
Rozłożył krótko ramiona, jakby pokazując mokrego siebie z włosami układającymi się w wilgotne loczki. I tak się kręciły, ale gdy tylko łapały wody, miał na głowie kręcony chaos. Całkiem ironiczne, w zasadzie.
- Tak miało być, ocaliłaś przynajmniej czyjeś życie. A skoro dobro się spełniło, mogę zaproponować wspólną drogę do cieplarni.
To była zupełnie szczera propozycja, z której niezwykle będzie się cieszył jeśli Rati ją przyjmie. Czasem niemalże się czuł winny, że tak dużo czerpał z jej obecności wsparcia i dobrego, zupełnie jakby tym samym jej coś odbierał, jednak czy to nie tak, że gdyby przytłaczał, sama by sie zdystansowała?
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Zaśmiała się jedynie cicho na jego komentarz. W zasadzie, mogłaby mu opowiedzieć znacznie więcej na temat Mahakali i ignorancji, o którym bardzo wiele mówi się w końcu w hinduizmie, ale… nie była pewna, czy by chciał o tym słuchać. Oboje się różnili, oboje mieli inne wierzenia i Rati zamierzała to uszanować. Dlatego nie chciała się narzucać, tak po prostu.
Zerknęła na jeden z rogów dziedzińca, nawet nie będąc pewną czy to akurat w tym się skrywał, ale… zaraz przeniosła spojrzenie na niego i uśmiechnęła się ponownie. Miał rację, dobro się spełniło, ocaliła życie.
— Gdybym tego nie zrobiła, Mahalakshmi by się na mnie obraziła – dodała z cichym westchnięciem. – Nikt normalny nie powinien chcieć denerwować Mahalakshmi – dorzuciła. – Kiedy szczęście i dobrobyt nagle znikają z Twojego życia, dzieją się naprawdę ponure rzeczy.
Lakshmi co prawda dość szybko przestawała się obrażać i nieciężko było ją przebłagać, jednakże sam fakt jej zniknięcia z życia był przerażający. Bo jak to – życie bez szczęścia? Bez dobrobytu i jej błogosławieństwa? To brzmi jak niekończąca się katorga! A zabijanie jej ulubionych zwierzątek szczególnie w taki dzień jak piątek brzmi jak podpisywanie na siebie wyroku.
Miała nadzieję, że się do niej chociażby uśmiechnie za to.
I faktycznie – uśmiechnęła się i to prędzej, niż Rati się spodziewała. Spojrzała nieco uważniej na Griffina, a na jej wargach pojawił się szerszy uśmiech, słysząc zaproszenie na przechadzkę, nawet jeśli był to tylko spacer do cieplarni, na kolejne zajęcia.
— Brzmi super – odpowiedziała ze szczerym entuzjazmem w głosie i skinęła głową w stronę wyjścia. – Chociaż nie przewidziałam, że dzisiaj będzie tak paskudnie padać. Może w końcu zdecydowałabym się na spodnie… - dorzuciła z cichym westchnieniem, unosząc nieco materiał swojej spódnicy.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Słysząc jej śmiech, jak i widząc po rpostu uśmiech, i jego usta nieco rozszerzyły się w radości. Cieszyło go zawsze sprawianie, że inni byli weselsi, uśmiechnięci, a tym bardziej jeśli był to ktoś bliski, jak Amity albo Rati właśnie.
- Nikt normalny nie powinien celowo denerwować żadnego boga. - Zauważył rozważnie. - Wszak każdy z nich daje nam coś od siebie, i wszystko jest równie ważne.
I mówiła to osoba, dla której religia była całym życiem, od wielu już lat. Dorósł zbyt szybko, a religia wypełniła miejsce kiedyś przeznaczone na dziecięcą beztroskę. Ponoć to martwiło rodziców chwilami, jako że był aż nazbyt poważny na swój wiek. Nie miał już w sobie swawoli i tej typowo młodzieńczej emocjonalnej niezniszczalności. Był on, młody dorosły, zwracający uwagę na każde potencjalne zagrożenie ze strony świata.
- Paskudnie? - Spojrzał w niebo, mrużąc oczy, by zaraz znowu spojrzeć na Rati z błyskiem szczęścia w oczach, tak ulotnego, ale ważnego dla niego. Tak potwornie ważnego. - Uważam, że deszcz też jest darem bogów. Daje życie dla zwierząt, roślin, dla nas. I jest w tym coś... Oczyszczającego. Tylko trzeba pozwolić sobie to poczuć zamiast uciekać.
Kiwnął z uśmiechem głową ku korytarzowi, kierując się zaraz z nią w stronę cieplarni.
- Chętnie zaprosiłbym cię na spacer, Rati. Jak będzie padać i będziemy mieli wolne, myślę, że to dobre okoliczności żebyś zobaczyła deszcz z nieco innej perspektywy.
Zupełnie nie czuł się ani urażony, ani zniechęcony tym, że nie była zachwycona jak on. Z reguły ludzie narzekali na deszcz, bo nie zadali sobie trudu czy nie poświęcili czasu by mu się przyjrzeć. Ale Rati była inna, potrafiła wziąć słowa na poważnie i wierzył, że mogła zobaczyć świat jego oczami. Mogła się postarać, a to już dużo. I bardzo chciał by zrozumiała.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Nie mogła się z nim nie zgodzić. Chociaż byli zupełnie innych wyznań, na tę sprawę patrzyli dokładnie tak samo. I w zasadzie to było w nich piękne – żadne nie podważało swojego światopoglądu, może co najwyżej rozszerzało nieco swoją perspektywę i spojrzenie na świat, ale czy życie nie było po to, aby nauczyć się i dostrzec jak najwięcej?
Dlatego pokiwała z powagą głową na tę uwagę.
— Gdyby tylko inni równie byli w stanie to dostrzec… - dodała z cichutkim westchnięciem.
To mogłoby być jej pobożne życzenie. Aby wszyscy stanęli w świetle prawdy i przyjęli ją. W sensie – nie muszą od razu przechodzić na obcą dla nich religię, ale po prostu… mogliby podchodzić z większym szacunkiem i do życia, i do innych, i do wiedzy, i do świata. Chociaż tyle. Gdyby zaczęli doceniać całe to piękno, którym się otaczają, zamiast je niszczyć i wykorzystywać…
Zaraz jednak podchwycone słówko przez Griffina sprawiło, że z twarzy Rati zszedł uśmiech. Och, nie. Czyżby go przez przypadek uraziła? Momentalnie zrobiło jej się głupio i uciekła spojrzeniem gdzieś w bok. Co prawda w dalszych słowach wcale nie brzmiał na urażonego, ale nadal… przed chwilą sama się mądrzyła, żeby przestać być ignorantem, a sama wcale nie była lepsza!
Przygryzła w nerwach dolną wargę, jednakże… kiedy zaprosił ją na spacer w deszczu, tuż po lekcjach, jakoś tak… nie potrafiła powstrzymać lekkiego uśmiechu. Nie miała planów na dzisiejsze popołudnie, a spacer i spojrzenie na świat z jego perspektywy wydawało jej się dość ciekawym doświadczeniem…
— Jeśli nadal będzie padać, możemy iść nawet po lekcjach. Znaczy… mam eliksiry o siedemnastej, ale po lunchu mam okienko… Lub możemy pójść też po moich eliksirach – dodała, pragnąc zaznaczyć też, że jest na niego otwarta i sama również chce spędzić z nim trochę czasu. Nawet jeśli mieliby tylko siedzieć i moknąć w deszczu. – Chętnie poznam Twoje spojrzenie na świat. I na deszcz – dodała z lekkim uśmieszkiem i odrobiną rozbawienia w głosie. Chociaż nie było to rozbawienie negatywne, jakby miała się z niego naśmiewać, ależ skąd! Raczej wyrażało jej radość i entuzjazm. Tak. Właśnie tak było.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
W zasadzie nie sądził, że aż tak się przejmie taką rzeczą jak odmienne opinie o deszczu. W końcu to nic złego, sam by to powiedział gdyby słyszał jej myśli. Wielu po prostu nie lubi być mokrymi. Jemu to nie rpzeszkadzało, ale on też nie miał spódnicy lepiącej się do kostek, nosił spodnie. Poza tym generalnie był osobą bardzo spirytualną, patrzył bardzo duchowo na otoczenie i odbierał je niezwykle wrażliwie. Widział piękno wszędzie.
Uśmiechnął się nieco szerzej na zgodę hinduski, ciesząc się nie tylko samym zainteresowaniem propozycją, ale i zaangażowaniem w planowanie, co świadczyło o faktycznej chęci spotkania się, a nie grzeczności. To dużo znaczyło! Chociażby to, że faktycznie go lubiła, co zawsze było fajne, być zaakceptowanym.
- Wspaniale. Chętnie ci je przekażę. - Zerknął na nią ciepłym spojrzeniem. - A ty masz coś, co w szczególności lubisz albo jest ci jakoś bliskie? Wiesz, coś pozornie codziennego, jak pogoda, albo... Nie wiem, cokolwiek w zasadzie.
Bo trochę nie miał pomysłów na to, co mogło być ważne. Wszystko mogło, jeśli tylko się zwróciło na to uwagę, jednak niewiedza sprawiała, że wiele można było przeoczyć.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Jego szeroki uśmiech sprawił, że jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. O ile to w ogóle było możliwe! Ale ten widok sprawił jej ogromną radość! Lubiła dawać innym ludziom powody do radości. Nawet jeśli były pozornie błahe albo mogłaby je uważać za głupie – i tak wywołanie uśmiechu u drugiej osoby było czymś, co podbudowywało również ją samą. A już szczególnie, jeśli taką osobą był Griffin. Albo ktoś, kogo uważała za bliskiego.
Może to było jej wrażenie, ale zdawało jej się, że mało się uśmiechał. A może to po prostu tak dziwna aura, którą odczuwała osobiście jako smutną? Jakby coś było na jego barkach, nie dawało mu spokoju – i chociaż Rati nie miała pojęcia, co to było, i nieco głupio było jej wypytywać o tak prywatne rzeczy – lub też przypadkiem go urazić, gdyby okazało się, że jej się zdaje i po prostu ma taki sposób bycia, to nadal czerpała ogromną satysfakcję z jego uśmiechu.
Zastanowiła się jednak nad tym, o co zapytał ją Griffin. Pierwsze, co nasuwało jej się na myśl, to taniec… Ale czy on w sumie o to pytał?
— Ja… w sumie to nawet nie wiem – powiedziała chyba całkiem szczerze, bo naprawdę nie miała pojęcia, co takiego codziennego mogłaby lubić. – Gdy mnie tak pytasz, nie umiem sobie przypomnieć. Ale pewnie gdybyśmy o tym nawet nie rozmawiali, wiedziałabym o tym – rzuciła ze szczyptą rozbawienia, ale czy to nie była prawda? Umysł naprawdę lubił płatać psikusy! – Lubię wiele rzeczy. Na przykład lubię kwiaty – stwierdziła. – Chociaż tutaj kwiaty są zupełnie inne niż w Indiach, ale też mają swój urok. W Indiach są takie niewielkie i bardzo pachnące kwiatuszki, z których można zrobić sobie kolczyki, albo naszyjnik. Albo ozdoby do włosów. Są takie śnieżnobiałe jak perełki. Przepięknie to wygląda, szczególnie gdy kontrastują z czarnymi włosami – powiedziała z lekkim rozbawieniem. W sumie tęskniła za tym, i za wyplataniem z kwiatów biżuterii… Nawet jeśli była nietrwała, to była przepiękna.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Zaśmiał się lekko, by po tym przytaknąć jej w zgodzie. Faktycznie, chyba każdy tak miał, że gdy się go pytało z zaskoczenia o wymienienie konkretnej rzeczy, którą lubił czy nie, czy też po prostu o coś bliżej nieokreślonego, co wymagało przykładów, tych nagle nie było w głowie. Czy to stres, czy zaskoczenie, po prostu z reguły tworzyła się konsternacja. Zatem nie był zdziwiony i słuchał z uwagą co miała do powiedzenia. Zastanowił się nawet na ile dziewczyna tęskni za Indiami. Bo jak to jest, opuścić dom? Nigdy się nie przeprowadzał, miał swoją wielopokoleniową wioskę kowenu i kochał to miejsce. Nie chciał go zostawiać, mimo pewnych złych wspomnień. Ale było też ogrom wspaniałych chwil, ważnych mniej lub bardziej, i perfekcyjnie znane otoczenie, dzięki którym czuł się jak w odpowiednim miejscu na ziemi. Nie każdy miał takie szczęście.
- Brzmi przeuroczo. - Przyznał, zerkając na nią krótko, na chwilę wyobrażając sobie jak wyglądałaby z białymi kwiatami we włosach. Odpowiedź była oczywista. - Nie rozpadają się za szybko?
Bo z reguły kwiaty szybko schły, szczególnie sponiewierane we włosach, wystawione na wiatr, deszcz czy po prostu ruch ciała.
- Czy ich kolor albo po prostu gatunek mają jakieś znaczenie? Wiesz, religijne czy po prostu wasze rodzinne?
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Zerknęła na niego i uśmiechnęła się, szczęśliwa, że również uważał to za coś ładnego. Pokręciła tylko szybko głową.
— Nie, nie aż tak. Wiesz, zaplata je się na sznureczku, to dość czasochłonne zajęcie, ale warte. I to są, mimo wszystko, dość drobne kwiaty, czasami się zbiera jeszcze takie nie do końca rozwinięte, wyglądają wtedy jak kuleczki. Jak perełki, tylko nie błyszczące, ale za to pięknie pachnące – odparła z uśmiechem i w sumie drobnym rozmarzeniem na twarzy.
Dawno nie nosiła takiej biżuterii, takiej kwiecistej. Tancerki do występów często ubierały właśnie takie ozdoby, najczęściej wplatały je we włosy, ale ona akurat w Hogwarcie nie miała szans ani przed nikim wystąpić, ani tym bardziej zdobyć takie kwiaty.
Spojrzała ponownie na Griffina i zastanowiła się przed chwilą.
— To znaczy, gatunek kwiatów ma znaczenie tylko wtedy, kiedy składasz ofiarę – stwierdziła, próbując sobie przypomnieć, czy do biżuterii też było coś ważnego. – Ale tak, to możesz skorzystać z każdego rodzaju, który tylko Ci się spodoba i utrzyma się w formie biżuterii. Ja na przykład lubię kwiaty champa i mogra. Mata Parvati też je lubi, i jako ofiarę, i też przystrajała się w te kwiaty – dodała.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Milczał chwilę, zastanawiając się nad jej słowami. Próbował sobie wyobrazić jak mogłoby to wyglądać, przebiegać. Jak rosną takie kwiaty i gdzie. Czy są hodowane? A może po prostu rosną wszędzie i są powszechne? Czy wszyscy mogą je zrywać, czy tylko pewna grupa ludzi? To nie było co prawda super istotne, ale był zwyczajnie ciekawy. Nie będzie jednak zalewał biednej hinduski pytaniami jak pięciolatek.
- Tęsknisz za domem? W Indiach? - Zapytał ostatecznie, zwracając na nią uważne spojrzenie z nieco mniejszym już uśmiechem. W zasadzie nie wiedział do końca czy bardziej się martwi czy po prostu interesuje, ale nic nie mógł poradzić, że wydawało mu się to... Po prostu trudne. - Brzmisz jakby był dla ciebie bardzo ważny.
Pospieszył z wyjaśnieniem nie tylko żeby ją zachęcić do odpowiedzi, ale i podkreślić, że nie chce być w tym bezczelny czy wścibski. Chciał się zainteresować, poznać ją, zrozumieć każdy aspekt jej życia i postrzegania świata. Chciał rozumieć ludzi, którymi się otaczać, tak samo jak odczuwał, że rozumiał naturę, otoczenie. Potrafił odczytać z chmur czy zamierzało padać, czy jedynie straszyło nieświadomych tego, jakie informacje można wyczytać z nieba. Potrafił po zapachu deszczu wyczuć czy już gdzieś w niedalekiej okolicy pada lub padało, oraz czy w lesie rośnie dużo grzybów. Natura była taka sama, można ją było poznać i niezmiennie interpretować. Z ludźmi nie było tak łatwo, każdy był inny, zatem pytania były konieczne. A te łatwo było odczytać jako wścibstwo, i tu rodziła się trudność.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Jego pytanie szczerze go zaskoczyło. Spodziewała się raczej dalszego rozmawiania na tematy kwiatów, a to… wydawało jej się teraz tak bardzo wyciągnięte z kontekstu, że kompletnie nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć.
Czy tęskniła…?
Zerknęła na niego, kiedy dorzucił krótkie wyjaśnienie, skąd wzięło mu się to pytanie… i w sumie miał rację. Indie i ich kultura były dla niej bardzo ważne. Może kraj nie należał do najbogatszych i najszczęśliwszych, ale i tak – Rati nie mogła narzekać, przychodząc na świat w takiej rodzinie a nie innej. No a poza tym… zakochała się w tamtejszej kulturze i religii. Tam nawet dźwięk bębenka zdawał się nieść za sobą ogromną moc.
— Chyba tak… - stwierdziła cicho, chociaż nie było to dla niej łatwe. Na jej wargach nie było już uśmiechu, raczej odrobina… smutku? Coś na jego wzór. – Wiesz, ja… od urodzenia mieszkałam w Indiach. W bardzo dużym domu, z całą moją rodziną, ale nadal, mieszkałam w Indiach. Na co dzień spotykałam się z tamtejszą kulturą, religią, mentalnością i… przesiąkłam nią. Kochałam muzykę, kochałam ten taniec, ten klimat, cudowne, kolorowe święta. Tutaj też nie jest źle, w Indiach bardzo się też patrzy na kulturę Europy, tylko że… to nie jest to samo – dodała z cichym westchnięciem. – Mama uważała, że dobrym pomysłem będzie, jeśli pójdę do Hogwartu, tak jak ona się w nim uczyła. Moi rodzice przenieśli się co prawda do Wielkiej Brytanii, ale moi dziadkowie nadal są w Indiach. Wysyłają nam czasem niektóre rzeczy – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Ja na przykład nie mogę się przyzwyczaić do obecnych kosmetyków. Mydełka, szampony, nawet pasty do zębów i szczotki są takie… zupełnie inne. Powiedziałabym nawet, że zupełnie naturalne. Więc mam ze sobą namiastkę tej kultury. Może to nie jest wiele, ale czasami mi pomaga.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Uważał, że zarówno pytanie, jak i odpowiedź, były bardzo ważne. Dlatego zaangażował się w tą rozmowę, nie tylko z samej sympatii do Rati i szacunku do wypowiedzi drugiego człowieka, ale i po prostu faktycznie się tym przejmując.
- Rozumiem. W zasadzie to wydaje mi się, że nawet całkiem dobrze, chociaż sam nigdy nie wyjechałem z naszego miasteczka. Ale domyślam się jak sam bym się czuł. - Zamilkł na chwilę. - Dziadkowie może mogliby ci wysłać sadzonki tych kwiatków chociaż? Wiesz, na pewno są sposoby żeby je hodować w innym klimacie, w końcu jesteśmy czarodziejami.
Był nawet gotów sam zrobić rozpoznanie czy to możliwe, a był przekonany, że tak! A jeśli jej na tym zależało i miało dać choć namiastkę domu, to warto było spróbować.
- Jak się nazywają te kwiatki? - zapytał, już zastanawiając się kiedy będzie miał czas iść do biblioteki i poszukać w tamtejszych podręcznikach informacji o nich.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. W zasadzie chyba nie spotykała się za często z pytaniem, jak się tutaj czuła, w obcym kraju, z daleka od kultury, w której się urodziła i wychowała. Sama też nigdy nie narzekała – nie była u siebie i miała szansę poznać zupełnie inny świat. Świat europejski, w który tylu hindusów jest wręcz ślepo zapatrzonych, że często porzucają własną tradycję, byleby tylko stać się takim, jak ludzie z zachodu.
Spojrzała na niego z zamyśleniem. Nigdy w zasadzie nie pomyślała o tym, żeby spróbować poprosić o sadzonki swoich dziadków. W jej wyobraźni barierę zawsze stanowił klimat i nie sądziła, że rośliny z Indii mogłyby tutaj dać radę wyrosnąć. Ale w zasadzie, od czego jest magia…?
— Champa i mogra – odpowiedziała mu jakby automatycznie, nadal myśląc nad tym, jak mogłaby je pielęgnować.
To nie trwało zbyt długo, bo szybko sobie przypomniała, dlaczego nawet magia niewiele by w tym temacie pomogła.
— Na język angielski jest to plumieria, zwana Kwiatem Lei, i jaśmin wielkolistny. Problem jest taki, że… te kwiaty nie są doniczkowe. Rosną na drzewach – dodała z cichym westchnięciem. A to już mogło stanowić naprawdę spory problem…
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Powtórzył w głowie kilka razy, a jego usta układały się wraz z tymi myślami w bezgłośne słowa. To ważne, by to zapamiętał, bardzo chciał zapamiętać, bo choć nie mówił tego na głos, chciał coś z tym zrobić, móc zaoferować Rati coś od siebie. A nie uważał by do tej pory miał wiele do zaoferowania poza... Cóż, swoją troską i uśmiechem, których wartości wyraźnie nie doceniał.
- Oh. Rozumiem, to może być trudniejsze. - Ale nie niemożliwe. Nie dla czarodziejów. Już on miał zamiar o to zadbać! Ewentualnie przekonać się o tym, że to niemożliwe, bez wiedzy i ewentualnego zawodu Rati. To było bezpieczne, nic nie tracił, a mógł zyskać dla niej wiele.
Dlatego nie ciągnął tematu, posyłając jej krótki uśmiech, po czym odetchnął.
- Są i dobre strony przeprowadzki, na przykład ja. - Powiedział to z wesołym, niewinnym uśmiechem, pociesznym i zdecydowanie zadowolonym nie tylko z podsuniętego pozytywnego wniosku, ale po prostu z faktu poznania jej, faktycznie. - No i Amity, oczywiście.
Bo nie zapomni o swojej ukochanej siostrze! Chociaż w zasadzie nie był pewien jakie mają do siebie podejście obie dziewczyny.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Westchnęła cichutko. Ale tylko troszkę! Wcale była jakaś strasznie zawiedziona – już się przyzwyczaiła do faktu, że Wielka Brytania to nie Indie, i tutaj nie miała skąd brać takich kwiatów, jakie były tam. I że różnice kulturowe były znaczące. Jednakże, kiedy nikt nie widział, miała chwilę, aby robić to, co jej się podobało i czym się pasjonowała.
Griffin postanowił zostawić ten temat, jednakże kolejne słowa wywołały na jej twarzy ponowny uśmiech. Spojrzała na niego i nie mogła się nie zgodzić. To była bardzo dobra strona przeprowadzki.
— Tak, to ta jedna z tych bardzo pozytywnych stron – dodała z szerokim uśmiechem i absolutnie szczerze. Nie wiedziała, czy odbierze to jako bezpodstawne słodzenie, ale o wiele bardziej miała nadzieję, że przyjmie to i jako komplement, i jako szczerą prawdę. Bo taka właśnie była. – Cieszę się, że Cię poznałam. Pomimo różnic między nami, i tak potrafimy się szanować i rozumieć. Uważam, że jest to piękne i niepowtarzalne. Lubię z Tobą przebywać.
Jej uśmiech nieznacznie się poszerzył, gdy patrzyła na niego, a wypowiadając te słowa, na jej policzkach pojawił się nawet lekki rumieniec. Rati może była generalnie otwartą osobą, ale i tak, takie wyznania do kogoś, kto nie należał do jej rodziny, nie były jednak u niej na porządku dziennym…
Ale była pewna, że Griffin na nie zasłużył. Miała nadzieję, że poprawią mu humor. I trafią do jego serca, bo chociaż nie wiedziała, czy z czymś się zmagał, miała wrażenie, że może to być dla niego bardzo ważne. Poza tym – kto w ich wieku nie chciał być akceptowany przez rówieśników?
Hufflepuff |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Hetero |
Pióra: 77
Uśmiechnął się szerzej na jej odpowiedź w szczerej radości. Naprawdę wiele dla niego znaczyły jego słowa, choć przecież nie zaczęli być ze sobą faktycznie blisko. Lubili się, ale Merlinie, ledwo dowiedzieli się w te wakacje o pomyśle zaślubin, choć wcale nie zmuszano ich gdyby nie chcieli. A jednak podszeptywano, że do siebie pasują i im częściej rozmawiali, tym bardziej miał wrażenie, że zaczyna rozumieć skąd się to wzięło. Póki co ich komunikacja była niemalże perfekcyjna i Rati reprezentowała wszystko, czego szukał - akceptacji, zrozumienia, opanowania. Wydawała się bardzo... Właśnie, bardzo. Nie umiał nawet ubrać tego jeszcze w słowa. Bardziej czuł to w sercu i potrzebował czasu żeby móc to zidentyfikować i nazwać.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odpowiedział, lekko, krótko skłaniając głowę ku niej. - Acz wskazałbym, że piękno i niepowtarzalność reprezentujesz według mnie ty.
Sprawianie komplementów nie było dla niego czymś trudnym. Rzadko to robił, bo uważał, że ich nadmiar potrafi zaszkodzić, choć siostrze akurat nie żałował, a jednak bardzo lubił sprawiać by ktoś poczuł się miło, dobrze. Naturalnie, zawsze jeśli już coś takiego mówił, było to szczere, fałszywe komplementy były jego zdaniem obrzydliwe, nawet jeśli w dobrej wierze. Nienawidził kłamstwa jakiejkolwiek postaci i pilnował bardzo by chociaż sam w sobie był szczery. Jeśli nie chciał mówić prawdy, nie mówił nic. Proste.
- Jakie są pozostałe pozytywne strony? - zapytał z zainteresowaniem.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Ona także uśmiechnęła się, widząc, że sprawiła mu przyjemność swoimi słowami. Cieszyła się. Chciała właśnie, aby tak się poczuł – zresztą, w pełni zasłużenie! Może na samym początku nie wiedziała i bała się, czy uda jej się porozumieć z Griffinem, w dodatku na nieco innym poziomie niż normalnie rozmawiała z pozostałymi chłopcami, ale… powoli zaczynała dostrzegać, że wszystko to ma coraz więcej sensu.
Może jeszcze nie znali się tak dobrze, ale miała wrażenie, że ich charaktery wręcz do siebie pasują, jak dwa kawałki układanki. Chociaż różnią się, potrafią się porozumieć. Poza tym… czuła coś takiego, czego nie potrafiła jeszcze opisać… Coś, co sprawiało, że po prostu chciała przebywać w jego towarzystwie. Coś takiego, co sprawiało, że nigdy się nim nie mogła zmęczyć. Mogłaby z nim rozmawiać do białego rana, a i tak nie miałaby dość.
Uniosła nieco wyżej kąciki ust, może z odrobiną rozbawienia, kiedy skłonił ku niej głowę w podziękowaniu. A potem…
Potem ją zaskoczył. Popatrzyła na niego z odrobina zdziwienia, jakby nie dowierzała, że właśnie takie słowa padły z jego ust. A może sobie to tylko wyobraziła? Może jej się zdawało? Czy to wyobraźnia płatała jej figle? Czy Griffin naprawdę powiedział, że uważa ją za… piękną…?
Przygryzła delikatnie wargę, spuszczając spojrzenie. Jednakże na jej ustach błąkał się delikatny, chociaż połączony z odrobiną zakłopotania, uśmiech. Zaczesała nerwowo kosmyk włosów za ucho i zerknęła na niego na ułamek sekundy raz jeszcze.
Naprawdę tak uważał…
— Dziękuję – wyszeptała nareszcie, chociaż nadal nie potrafiła wyzbyć się tego uczucia. A może wcale nie chciała? Czuła delikatne łaskotanie w brzuchu i trzepotanie serca, jakby jego rytm zmienił się nagle w uderzenia skrzydełek motyla. Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, a ona zerknęła na niego po raz kolejny, z odrobiną nieśmiałości lśniącą w oczach. Oczach, które teraz wyrażały również ogromną wdzięczność i… wzruszenie? Tak, chyba tak właśnie mogła to nazwać…
Chciała mu odwdzięczyć się podobnym komplementem, ale… ale chyba nic w tym momencie nie przychodziło jej do głowy. Tak bardzo ją zszokował, że w jej głowie nadal wybrzmiewały jego słowa. Już teraz wiedziała, że wcale nie zapomni ich tak szybko.
I… chyba też nie chciała…
Z tego dziwnego stanu wyrwało ją jego kolejne pytanie. Zamrugała oczami, a potem odchrząknęła cichutko, jakby starając się przywrócić do porządku. Było to okrutnie ciężkie! Ale naprawdę się starała…
— Cóż… Poznałam nową kulturę, nowych ludzi. Zobaczyłam wszystko to, czym w Indiach tak bardzo się zachwycają – odpowiedziała nareszcie po chwili namysłu. – Ludzie zapominają tam o własnej kulturze, bo ta europejska wydaje się taka… prestiżowa. Modna. Tylko tych najbogatszych, czyli pewnie też najlepszych, stać na to, aby upodobnić się do ludzi z Europy. Nosić takie same ubrania. Albo nawet wybielić swój kolor skóry – dodała z cichym westchnięciem i sama zerknęła na swoją dłoń. Ona nigdy nie miała problemu z własnym kolorem skóry. Nie był typowo blady, jak u tutejszych ludzi. Był raczej… złotawy, jak opalenizna, o którą gotowe są zabijać się nastolatki. – Ludzie o jasnej skórze uważani są za piękniejszych. Mówią, że mają większą szansę na karierę. To… strasznie przykre.
|