Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
— No… nie mamy – odpowiedziała dość niepewnie. Prawda była taka, że nawet o tym nie pomyślała, a rodzice nigdy jej o tym nie wspomnieli. Chyba gdyby było inaczej, to by jej o tym powiedzieli, ale nie pamiętała, aby nakładali na nią jakąś presję więcej. Chyba przede wszystkim chciała, żeby skończyła szkołę, a po szkole miała się przygotowywać do objęcia nowej roli. Roli kury domowej. Wprost fantastycznie.
Z kolei to, co mówiła Saoirse wcześniej – to już nie było takie proste. Chciałaby jej to wytłumaczyć, ale miała wrażenie, że Puchonka w ogóle nie rozumiała świata, z którym na co dzień musiała borykać się Aspasia. Świata obowiązków, wymagań, nakazów i zakazów. Chciałaby mieć coś takiego jak wybór. Ale jej wybór ograniczał się do zdecydowania, jakiego zwierzaka chciała wziąć ze sobą do Hogwartu na pierwszym roku, i w co może się ubrać. I to też nie zawsze.
Więc w sumie, jak o tym pomyślała… To nie miała żadnego wyboru.
Na szczęście nie zdążyła zbyt wiele powiedzieć – bo Saoirse zarzuciła ją kolejnymi słowami. I chociaż normalnie by się uśmiechnęła… to chyba nie tym razem. Chciałaby wierzyć w to, co mówiła dziewczyna. Że jeszcze wszystko może się ułożyć po jej myśli. Ale chyba przestała już w to wierzyć. Nie stanie się tak – chyba że zrezygnuje z rodziny i wyrzeknie się wszelkich powiązań.
A jak miałaby zrezygnować z jedynej osoby, którą od zawsze darzyła jakimś ciepłym uczuciem i która dawała jej poczucie stabilności?
Ale przede wszystkim – chyba cieszyła się, że Saoirse w swoim monologu odpłynęła tak bardzo od tematu, zahaczając przy tym o siebie i swoje pomysły na to, co mogłaby robić… i o swoją rodzinę. Uśmiechnęła się nawet lekko, słysząc komentarz, że jej bracia odnieśli taki sukces.
— Mój brat ma pracować w Ministerstwie Magii, jak mój ojciec – odpowiedziała na to, chociaż niespodziewanie uśmiech nieco zszedł z jej warg. – To chyba też nieźle. Przynajmniej nie musi martwić się o przyszłość – dodała, wzruszając ramionami.
Tak naprawdę czuła się źle, bo Argos miał tę przyszłość już zafundowaną i wyłożoną na srebrnej tacy, a ona? Ona miała być tylko grzeczną żoną. Macicą na nogach w ładnej sukience. Nikim więcej.
— Ale masz na siebie bardzo dużo pomysłów – stwierdziła po chwili, ponownie przenosząc wzrok na dziewczynę. – Jak z tego wszystkiego wybierzesz jeden zawód?
Była ciekawa. Aspasia nie miała żadnego pomysłu, ale i tak chciałaby wiedzieć. Może to by jej coś podpowiedziało…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Nie mieli. A Saoirse mogła tylko liczyć na to - ze względu na całą sympatię, jaką darzyła Aspasię - że temat ślubu opóźni się wystarczająco, by sama mogła poczuć się z tym tematem pewnie... Może nawet, że wydarzy się w jej życiu coś rewolucyjnego? Coś, co sprawiłoby, że będzie mogła sama wytyczyć sobie drogę, samodzielnie odnaleźć miłość swojego życia i przejść przez nie szczęśliwie, bez niepotrzebnego stresu na każdym kroku! Bo kto będzie przejmował się oceną z historii magii za dziesięć lat? Albo dlaczego ktokolwiek miałby narzucać komuś innemu partnera na całe życie? Dla Puchonki sytuacja była prosta - zbuntowałaby się! Niemniej nie chciała sugerować tego Aspasii, który wydawała się bardzo przybita, a jeszcze jakiś czas temu próbowała zrobić jej awanturę...
- Wiesz, to też chyba tak że kto, co lubi, bo wiadomo, że taka dobra posada w Ministerstwie jest po prostu wow, bo zarobki, bo prestiż i w ogóle... I ja ogólnie podziwiam, a jak jeszcze nie siedzi się tylko za biurkiem, to ogólnie zajebiście... Tylko no właśnie, ja bym na przykład za takim biurkiem chyba nie wyrobiła tak na dłużej. No i inna sprawa, że to w sumie dobrze, bo w życiu by mnie tam nie chcieli.
Cóż, znała swoje wady i doskonale wiedziała, do czego się nie nadaje... Za to starała się myśleć pozytywnie i pozwolić sobie marzyć o wybranych posadach! Jednak nawet do tego utrzymywała pewien dystans.
- Chyba raczej to nie byłoby, co wybiorę, tylko do czego by mnie ktoś kiedyś chciał, no bo to chyba raczej też trochę trudne stanowiska? Znaczy, chyba trudno się wybić? No bo komentator to na pewno, nie wiem, może jakby zacząć od małych meczy, czy coś, ale to też nie tak oczywiste, chyba... No i fotografia to też nie wiem, co ludzie na to, jakby tego nas tu nie uczą wcale, więc wiem... Ee... No nie wiem, chyba każdy może sobie ot tak robić zdjęcia i co w tym takiego? Potrzebowałabym trochę szczęścia. No i zawsze tak awaryjnie, to myślę że mógłby zostać pub rodziców, bo w sumie tam często się zmieniają i pewnie też byłoby im wygodniej. Mój brat też tam trochę pomagał, ale no... No, jemu wyszło co innego.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Uśmiechnęła się nawet delikatnie na słowa Puchonki. Tak, prestiż i zarobki zdecydowanie pasowały do zaplanowanej już przyszłości Argosa. Nawet pasował jej do kompletnie siedzącej pracy. Może jako szef jakiegoś biura, urzędu, a w przyszłości nawet departamentu. Tak samo jak widziała go w tej roli, tak kompletnie nie widziała w niej Saoirse. O ile dobrze znała dziewczynę, zawsze bardziej zdawało jej się, że pasuje do bardziej… ekspresyjnych zajęć. Przynajmniej taka była. I nawet odrobinę jej zazdrościła tej energii, tego optymizmu.
Zastanowiła się nad tym, co Saoirse jej właśnie mówiła. Czy o zależało tylko od tego, czy by ktoś ją chciał? Zdawało jej się, że nie… Może nie miała takich problemów, bo pieniądze rodziców mogły jej załatwić praktycznie każdy kaprys, ale zdawało jej się, że po tej drugiej stronie i tak musiała paść jakaś inicjatywa najpierw.
— No tak, ale będziesz próbowała robić wszystko na raz? – zapytała, marszcząc lekko brwi. To pochłonie przecież od cholery czasu! – No bo wiesz, żeby się faktycznie wybić, trzeba najpierw zainwestować w coś czas, żeby osiągnąć coś na tym wybitnym poziomie faktycznie… A chyba nie da się tak z kilkoma rzeczami na raz…
Ale nie była pewna. Może ona by umiała, a tylko Aspasia nie umie się skupiać albo myśleć jakoś bardziej logistycznie? To przecież też było całkiem możliwe…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Chociaż Saoirse miała jakieś pomysły na siebie, nie myślała wcale nad planem działania... Cieszyła się swoimi zainteresowaniami, marzyła o stanowiskach, na których potencjalnie mogłaby się znaleźć, ale to tyle. Dlatego też zastanowiła się chwilkę przed odpowiedzią. Doskonale rozumiała, o czym mówiła Ślizgonka, ale przecież miały jeszcze tyle czasu! Czy naprawdę powinna mieć konkretne odpowiedzi na podobne pytania.
- Znaczy, wiesz, pewnie to byłaby jakaś jedna rzecz, z którą czułabym się pewnie? I może spróbowałabym się wybić w tej jednej, a raczej jeśli by nie wyszło, to można spróbować z tym drugim, a jak nie to z trzecim? - tłumaczyła dodatkowo wyliczając na palcach, żeby było bardziej dynamicznie. - Wiesz, taki plan A, B i C. Tylko że nawet nie wiem, w jakiej kolejności miałoby to być. Jakoś nie umiem zdecydować, co mogłoby brzmieć najciekawiej. No i mamy sporo czasu, to może coś jeszcze się zmieni?
Na koniec wzruszyła ramionami i zdawałoby się, że na tym skończyła, ale złapała się na tym, że chyba nie wspomniała o bardzo ważnej ewentualności.
- Aaa z kolei, jeśli już nic by nie poszło, to spróbowałabym w czymś właśnie może prostszym, a reszta zostałaby hobbystycznie? Bo to też przecież opcja i w sumie nienajgorsza, póki ma się trochę czasu na takie własne rzeczy.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
No tak. To, o czym teraz mówiła jej Saoirse, zdawało się już bardziej sensowne. Bo przecież nie mogłaby realizować wszystkiego na raz! Ale jeśli wziąć się za to w jakiejś kolejności, poukładać sobie jakieś plany awaryjne… Tak, to już miało zdecydowanie więcej sensu.
— Tak, to brzmi rozsądnie – przyznała, kiwając w lekkim zamyśleniu głową. – W sensie, przełożenie tego wszystkiego na plany awaryjne i tak dalej. Zawsze, mimo wszystko, zostaniesz z czymś.
Aspasia zastanowiła się przez moment. Ona nie miała praktycznie żadnych planów i to ją frustrowało. Nie za bardzo wiedziała, gdzie się podziać na świecie, a bycie utrzymanką męża niespecjalnie jej się podobało. Jednakże… kilka dni temu rozmawiała o tym wszystkim jeszcze z kimś. I on rzucił jej ciekawą propozycję.
— Jakiś czas temu rozmawiałam z… kolegą. – Mimo że go bardzo lubiła, nadal ciężko jej było przyznać się do przyjaźni utrzymywanej z mugolakiem. A jeszcze gdyby o tym dowiedział się Argos… - Zaproponował, że mogłabym w sumie się starać o staż w świętym Mungu, na oddziale zatruć eliksiralnych, czy coś. To chyba nie jest taka głupia opcja… - stwierdziła, chociaż tak naprawdę myślała na głos.
I zerknęła tylko na Saoirse, jakby w niepewności, co ona powie. Czy wyśmieje ten pomysł czy też wręcz przeciwnie.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Rzadko słyszała, że brzmi rozsądnie. Właściwie istniała szansa, że słyszy coś podobnego o sobie po raz pierwszy! Nie mogła powstrzymać na to uśmiechu. Co prawda nie rozmyślała o tym wcale tak bardzo, jednak to jedno słowo okazało się być dla niej sporym komplementem.
- Taką właśnie mam nadzieję.
Jednak wszystko to było bardzo odległe. Były na piątym roku i jej plany były bardzo luźne, żeby nie powiedzieć, że płynne. Przecież w kolejnych latach może okazać się, że wpadnie na coś jeszcze! Albo może po prostu znudzą jej się rzeczy, które teraz uważa za tak pasjonujące? A jednak oczywiście póki co była bardzo przywiązana do tychże pomysłów.
Zmarszczyła lekko brwi, gdy Aspasia zamiast podać imię, zdecydowała się nazwać kolegę... No właśnie. Kolegą. Pewnie nie zwróciłaby na to nawet uwagi, gdyby nie dziwna pauza w tym zdaniu.
- Z kolegą? - dopytała nim wpadła na to, że być może to nietaktowne i chłopak miał z jakiegoś powodu pozostać anonimowy.
Jednak skoro jak zwykle nie zdążyła ugryźć się w język, zamiast wycofać się z tego pytania, postanowiła poczekać na reakcję - lub jej brak - Ślizgonki. Nie zamierzała nalegać na poznanie tajemniczego nazwiska, ale skoro już jej się wymsknęło, nie ukryje ciekawości...
- No nie jest. Ale interesowałoby cię to? Bo jeśli tak, to w sumie idealnie i na pewno warto chociaż spróbować, nie? Ostatecznie jakoś nic na tym nie tracisz i chyba jakby coś nie poszło, to potem mogłabyś wpaść na coś innego, albo... Albo może tam poznałabyś ludzi, którzy mieliby jakieś inne pomysły i tak wiesz, kroczek po kroczku do czegoś, co faktycznie okaże się tym, co chcesz? Chyba że właśnie jesteś przekonana, że chcesz właśnie to.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Odwzajemniła uśmiech dziewczyny. W zasadzie nie spodziewała się i nie zamierzała słowami w jakiś sposób jej schlebiać – ale chyba i tak ucieszyła się, że Saoirse przyjęła to wszystko w formie komplementu. I ucieszyła się, że mogła w taki drobny sposób sprawić jej przyjemność. Może mało kto by się spodziewał po Aspasii dobrych intencji, ale naprawdę się starała! Rzadko jej wychodziło… ale nigdy nie chciała zachowywać się jak skończona suka. Nawet jeśli w rzeczywistości taka właśnie była.
Zerknęła na nią jednak, kiedy Puchonka podchwyciła słowo kolega. I nie wiedziała nawet, czy dobrze to zinterpretowała, ale pytanie zabrzmiało jej tak, jakby sugerowała, że kolega wcale nie był tak do końca zwykłym kolegą…
W rzeczywistości Teddy był przeraźliwie przesłodki. Nadal pamiętała, jak na pocieszenie wplótł jej kwiat we włosy i starał się na wszelkie możliwe sposoby wywołać uśmiech na jej twarzy. Był naprawdę uroczy i przekochany, ale…
Ale nadal był tylko kolegą.
— Tak. Kolegą – odpowiedziała w taki sposób, jakby chciała zaznaczyć, że naprawdę kolegą pozostanie i nie będzie nikim więcej.
Chciała czy nie, była w końcu zaręczona, i jeśli już, to mogła sobie tylko powzdychać do kogoś z daleka…
A i tak starała się tego nie robić. Po co miała się tylko dodatkowo krzywdzić, wiedząc, że żadne z tych westchnień nie będzie miał przyszłości?
— Wiesz… Nie jestem jeszcze tak całkowicie przekonana, ale myślę, że to dobry początek. I dobry pomysł. Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale teraz… Mogłabym po SUMach wybrać przedmioty w tym właśnie kierunku i spróbować. W końcu jestem dobra w eliksirach, a posada w świętym Mungu to zawsze dobra opcja – wzruszyła lekko ramionami.
Nie wspominając już o tym, że znajomość trucizn i odtrutek także byłaby potężną bronią.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Absolutnie się nie zrozumiały, a Aspasia odpowiedziała w taki sposób, że Saoirse również przekręciła znaczenie jej słów. Dobitne powtórzenie słowa kolega odczytała jako niechęć do dzielenia się jego danymi... Z kolei jak zastanowiła się nad tym chwilę dłużej, zastanowiła się, czy kolega aby na pewno jest tylko kolegą. Ślizgonka najwyraźniej miała powody, by ukrywać się z potencjalnymi adoratorami... Chyba. Ostatecznie Saoirse nie miała pojęcia, jak działa to całe narzeczeństwo i na ile ktokolwiek kontrolował, co właściwie robi ona, czy... No, ten drugi, kimkolwiek był - w wyobrażeniach Puchonki był to starszy o rok, lub dwa lata Ślizgon. Co prawda Aspasia ani razu nie przybliżyła jej swojego mężczyzny, ale z jakiegoś powodu była przekonana, że jest właśnie starszym Ślizgonem. Pasowało jej to do całej historii, bo... Bo tak.
Wiedziała za to, kiedy przestać dopytywać i to był dokładnie ten moment. Skoro nie chciała podać nazwiska, czy choćby imienia tego całego kolegi, niech pozostanie anonimowy. Ostatecznie to chyba niewiele zmieniało. Poza tym, że wzajemnie przekręciły swoje słowa o sto osiemdziesiąt stopni.
- Chyba to nawet bardzo dobra opcja?
Zawsze doceniało się przecież pracownikach świętego Munga! Praca tam brzmiała dla Saoirse równie prestiżowo, co szlachetnie.
- I to też chyba najlepiej, jak coś przychodzi ci właśnie z łatwością. No i ja też na pewno będę brała takie na przykład eliksiry, więc na pewno miałybyśmy jakieś wspólne zajęcia. Znaczy, pewnie więcej niż te jedne, ale te na pewno!
Zaraz po tej wypowiedzi wstała z ziemi, by odejść ze dwa kroczki i wykonać parę wymachów rękami. Powoli robiło się coraz chłodniej, zwłaszcza w bezruchu.
- Nie chcesz może przejść się już do zamku? Albo możemy zajść jeszcze gdzieś, bo w sumie to piździ...
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Pokiwała głową. Nie mogła się nie zgodzić – posada w świętym Mungu brzmiała dobrze, a nawet trochę prestiżowo. I Aspasia mogłaby się też realizować jako uzdrowiciel, pomagając innym przy pomocy swoich umiejętności. Nie wiedziała, co prawda, czy jej osobowość nie będzie przeszkadzała jej w zawodzie uzdrowiciela, ale… ale gdyby nie przeszkadzała, to byłoby naprawdę super.
Uśmiechnęła się na jej kolejne słowa. Zabrzmiały… miło. Zupełnie tak, jakby Puchonka cieszyła się, że będzie miała zajęcia z nią. A nawet więcej niż jedne. Zważywszy na to, jak czuła się Aspasia, to było dla niej to bardzo ważne.
— Ja na pewno nie wezmę historii magii – stwierdziła, również podnosząc się z ziemi jak Saoirse, chociaż oszczędziła sobie dodatkowych ruchów i… generalnie sobie oszczędziła. – Nie mam pojęcia, jak ja to zdam w tym roku, ale muszę to jakoś przetrawić, na tyle, żeby zaliczyć i zapomnieć o tym pięcioletnim horrorze.
To było chyba jasne, że Aspasia nie radziła sobie z nią najlepiej. I nie chciała już więcej męczyć się z tym przedmiotem. Już nawet wróżbiarskie bzdury były lepsze niż ciąg dat…
Z cichym westchnieniem musiała przyznać rację, powoli już zawracając w stronę zamku.
— Tak, chodźmy. Ostatnio tyle się dzieje na dworze, że cudem jest, że jeszcze nie zachorowałam… - mruknęła, bardziej mając na myśli chwilę, kiedy Argos ratował jej życie, wyciągając ze zdradzieckiego strumyka. Ale o tym nie musiała jej mówić.
Nikomu nie musiała mówić.
z/t x2
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
|