Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Lawendowa polana Piękna polana porośnięta wiecznie kwitnącą lawendą. Dojść do niej można zapuszczając się głębiej w las, skręcając na jednej z głównych ścieżek w lewo. Rzec by się chciało, że jest to idealne miejsce na chwilę odpoczynku, jak również podziwiania uroków natury. Uważaj jednak - kwiaty są zwodnicze. Jeśli przebywasz tutaj zbyt długo, uśpią cię swoim intensywnym zapachem.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
10 września, godzina 16:26
Na szczęście pogoda tego dnia była odpowiednia. Może nie prażyło słońce, ale było dość przyjemnie i nie padał deszcz, a promienie światła co i rusz przebijały się przez chmury. To dobrze. Cieszyła się z tego powodu, bo miała jeszcze dużo do zrobienia.
Dzisiaj kończyło się Mahalakshmi Vrat i z tego tytułu miała zamiar odprawić krótkie modlitwy. Ale to nie było wszystko! Dzisiaj również wypadało comiesięczne Kalashtami. Może w tym miesiącu akurat nie było tym najważniejszym świętem, ale i tak chciała poświęcić chwilę na złożenie własnoręcznie zrobionych ofiar Panu Shivie. Toteż wrzuciła kilka materiałowych kwiatów do torby, a także zabrała ze sobą niewielką shivalingę, i z nią w dłoniach zbiegła z wieży Krukonów, przebiegła przez zamek, przecięła błonia i wpadła do Zakazanego Lasu. Miejsce, do którego zmierzała, poznała już dawno temu i uznała, że będzie idealnym na jej modlitwy. Nie wiedziała co prawda, czy Griffin je znał, ale jeśli będzie kiedyś potrzebował chwili spokoju, zapewne go tam zaprowadzi. Tym bardziej, że miejsce to miało cudowne, uspokajające właściwości…
W końcu dotarła do pola lawendy. Przysiadła przy jego skraju, lingę kładąc na ziemi, tuż przy drzewie. Otworzyła torbę z kwiatami, ale na razie niczego z niej nie wyjęła. Sięgnęła natomiast po różdżkę, której koniec zawiesiła nad lingą, i szepnęła:
— Aquamenti.
Ku jej uciesze, z różdżki popłynął delikatny strumień wody, który oblał stojącą przed nią shivalingę. Kiedy uznała, że już wystarczy, sięgnęła po garść zrobionych z materiałów i tasiemek białych i czerwonych kwiatów, którymi obsypała przedmiot, a na sam koniec położyła na jego czubku materiałowego liścia. Z delikatnym uśmiechem złożyła dłonie jak do modlitwy, a następnie zamknęła oczy i inkantowała cichutko OM Namah Shivaya, nieprzerwanie przez kilka minut.
Kostka: 6
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Nico często szukał... No właśnie, czego on tak właściwie szukał? Bardzo często szedł za czymś, co sam pewnie poetycko nazwałby głosem serca, może przeznaczeniem... Może coś w tym było. Tak naprawdę nie miał większego powodu, by zajść aż tutaj. No, może poza tym, że naprawdę lubił lawendę i uznał, że przy okazji spaceru może zebrać jej trochę na użytek własny. Przy odrobinie szczęścia spotkałby przy tym kogoś, kto byłby równie zdezorientowany jego decyzjami, co Romilly, kiedy to zbierał przy nim płaskie kamienie znad jeziora.
I faktycznie, gdy tylko dotarł na miejsce, dostrzegł kogoś! Gorzej że ta osoba najwyraźniej mogła mu - w jego mniemaniu - dorównywać w osobliwości. Bo co robiła? Czy to jakiś rytuał? Jakby nie patrzeć, dla niego wyglądał obco! Jednak nie był osobą, która obawiała się szeroko pojętej odmienności (w jak najlepszym tego słowa znaczeniu)! Wręcz przeciwnie. Dawało to ogromne pole do popisu i stawało się łatwym starterem do rozmów. Nie wspominając już o tym, że już widział, iż Krukonka jest osobą ciekawą, od której może usłyszeć coś interesującego. To znaczy, o ile w ogóle do niej dotrze.
Podszedł cicho, licząc że dziewczyna go nie usłyszy i będzie mógł pooglądać, co tak właściwie się dzieje. Gdy tylko znalazł się bliżej, usiadł w bezpiecznej odległości - a więc takiej, z której jego zdaniem nie było to tak oczywiste, że ją usłyszy. Dał sobie chwilę na obserwację w ciszy, a jeśli tylko nie zwróciła uwagi na towarzystwo, w końcu się odezwał.
- Hej, jak się przyłączyć? - szepnął w jej kierunku, jakby uważał to za stosowne.
Nie do końca wiedział, czym miał być cały rytuał i czy to właściwie stosowne tak przerywać oraz jeszcze wpraszać się! Nie wspominając już o tym, że zdaje się zdrowy rozsądek powinien podpowiadać, że nie należy wpraszać się w wydarzenia, o których nie ma się najmniejszego pojęcia w ciemno! Ale czy ktoś tu był rozsądny? Na pewno nie on.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Kompletnie nie była świadoma faktu, że ktoś ją obserwował. Od samego początku skupiła się głównie na wybiegnięciu z zamku, a potem na dotarciu tutaj – w miejsce, które zdawało jej się i odpowiednie, i ładne i odosobnione, i odludnione. Najwidoczniej z tym drugim jednak trochę przesadziła, albo nie trafiła – jednak jeszcze przez dłuższą chwilę była tego nieświadoma.
Nie wiedziała, ile tkwiła w dość powierzchownej medytacji, recytując tę krótką mantrę. Za to dość szybko została z niej wyrwana – a słysząc szept tuż za sobą, drgnęła delikatnie. W pierwszym odruchu pomyślała, że to może Griffin – w końcu on także lubił takie miejsca oraz obcowanie z przyrodą. Ale nie pasował jej głos, ani też to, że się wtrącał w środek rytuału.
Nie była zła, ale wiedziała już, że to na pewno nie był ten konkretny Puchon. Dokończyła jeszcze jedną, ostatnią mantrę, po czym zamilkła. Uniosła złożone niczym do modlitwy dłonie, dotknęła lekko bokami kciuków czoła, a następnie otworzyła oczy, aby odwrócić się i spojrzeć, kto ją zaczepił.
Uśmiechnęła się lekko. Nie kojarzyła aż tak dobrze tego chłopaka, ale to nie szkodziło. Nie wyglądał na takiego, który przysiadł się, żeby się z niej ponabijać, dlatego przesunęła się nieco i zrobiła mu miejsce przy shivalindze.
— Polałam już ją wodą, więc wystarczy, jeśli Ty weźmiesz garść kwiatów – tutaj sięgnęła po torbę z własnoręcznie wykonanymi, materiałowymi kwiatkami – i posypiesz nimi lingę – tutaj skinęła głową w stronę przedmiotu. – Potem zwykle poświęcam się krótkiej medytacji dla Pana Shivy, ale Ty nie musisz tego robić, możesz po prostu posiedzieć w milczeniu, albo z zamkniętymi oczami… no, nie musisz recytować tego, co ja.
Wydawało jej się to szalenie miłe, że ktoś okazał zainteresowanie jej zwyczajom i poświęcał chwilę, aby je zrozumieć. Ona starała zachowywać się dokładnie tak samo, więc tym milej było czegoś takiego doświadczyć!
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Nico z natury był osobą ciekawską... Złośliwą i prowokującą również, ale tym razem miał dać się poznać od innej strony. Teraz chciał się czegoś dowiedzieć. W dodatku o dziwo miał pewne granice! Jeśli była mowa o czyjejś pasji, czy też wierzeniach, które względnie rozumiał, nie zamierzał wtrącać żadnego rodzaju kpin. Może wiele osób uraziłoby porównywanie wróżbiarstwa do religii, ale on widział jasne powiązanie! I chociaż jemu samemu nie przeszkadzały docinki na temat jego ulubionej dziedziny, nie było to coś, czym miał ochotę atakować innych.
Bez skrępowania zajął zaraz miejsce obok niej i słuchał uważnie jej wyjaśnień. Pewnie mnóstwo osób nie wiedziało nawet, że stać go na taką powagę i skupienie w sytuacji, kiedy rozmowa nie dotyczy jego ścisłych zainteresowań, a jednak!
Podczas jej wyjaśnień, sięgnął po jeden z kwiatów, by przyjrzeć się im dokładniej i pogładzić materiał, marszcząc przy tym lekko brwi.
- Sama je zrobiłaś? Tak trzeba? I nie mogłyby być to te dookoła - pytając, wskazał ruchem ręki na otaczające ich kwiaty.
Cóż, to tylko kolejny element, który go zainteresował. W końcu sam osobiście lubił szyć i... Chyba jeszcze nigdy nie spotkał drugiej takiej osoby w Hogwarcie. Nie to, żeby nie lubił być unikalny, ale nie było tu również negatywnych emocji. Tylko szczere zaskoczenie.
Mimo zadanego pytania, zrobił zgodnie z jej instrukcją i posypał tajemniczy przedmiot, o którym ledwo dowiedział się, iż jest lingą (i już podejrzewał, że wkrótce zapomni tej nazwy) kwiatami. Następnie popatrzył na nią nieco pytająco, może wyczekująco, zastanawiając się, czy aby na pewno go nie poprawi oraz wyczekując, czy to już moment wspomnianej medytacji.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Była naprawdę szczęśliwa, że trafiła na kogoś, kto poważnie i bez żadnych kpin podchodził do całej sprawy. W przeciwnym razie zapewne by go natychmiastowo przegoniła, ale teraz, kiedy przysiadł się i słuchał ją z uwagą i skupieniem, naprawdę się ucieszyła. Nawet jego pytanie przyjęła z dość sporą powagą, traktując je dość neutralnie i naturalnie. Bo w rzeczywistości faktycznie ktoś, kto nie spotkał się z jej kulturą i wiarą, mógł o tym wszystkim nie wiedzieć.
— Tak, sama je zrobiłam, ale… nie, zazwyczaj używa się tych prawdziwych i żywych. Ale w Anglii nie rosną takie kwiaty jak w Indiach, więc musiałam wymyślić dla nich jakieś zastępstwo.
Miała szczerą nadzieję, że jej intencje i praca wystarczą, i brak tych prawdziwych, naturalnych kwiatów nie będzie powodem odebrania błogosławieństwa. W gruncie rzeczy, Shiva był przychylny, ciepły i wyrozumiały, dlatego i tym razem liczyła, iż takie kwiaty wywołają chociaż cień uśmiechu na jego twarzy.
— Każdy Bóg ma swoje własne ulubione kwiaty. Podarowanie mu czegoś, czego nie lubi, może go rozgniewać, rozzłościć albo zasmucić – wyjaśniła pokrótce, obserwując jak obsypuje kwiatami lingę. Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, bo wyczytała ze spojrzenia, że nie do końca jest pewny, czy dobrze zrobił. Rati jednak nie miała żadnych uwag. Za chwilę złożyła jedynie dłonie niczym do modlitwy, uniosła je na moment na wysokość czoła, po czym ponownie obniżyła na wysokość klatki piersiowej. Z nadzieją, że chłopak zrozumie i pójdzie w jej ślady.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Uniósł lekko brwi, gdy przyznała, że kwiaty są zrobione przez nią.
- Więc też szyjesz? Czy to tylko specjalna okazja? - spytał niezmiennie z zainteresowaniem.
Bardzo celowo użył tu słowa "też", by podkreślić, że już mają coś wspólnego. Wtedy chyba łatwiej zawiera się znajomości, prawda?
- Bogowie brzmią na strasznie wybrednych - uznał neutralnym tonem. I tak właśnie miało być. Neutralnie. Nie przyszedł tu oceniać jej wierzeń i nie widział nic nietaktownego w swoich słowach. Jedynie stwierdził fakt, który szczerze mówiąc był dla niego pewnym zaskoczeniem. Może powinien więcej poczytać o różnego rodzaju Bogach? A może komentarz skłoni nieznajomą do wyjaśnień, czemu właściwie tak jest?
Zaraz przyjrzał się dokładnie kolejnym ruchom dziewczyny, by mniej więcej powtórzyć je we własnym wykonaniu. Czy też miała rację, wierząc w to, co wierzy, czy nie, przychylność Bogów zawsze się przydaje, a Nico nie miał nic do stracenia! Może tylko wypadałoby dopyta się, za co odpowiada Shiva, o którym póki co wiedział tylko tyle, że może się wkurzyć, jeśli dostanie złe kwiaty. Cóż, jako fan bardzo konkretnych kwiatów po części to rozumiał, ale żeby aż się obrazić?
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
— Och… Nie, nie szyję – stwierdziła dość pospiesznie, zwracając spojrzenie w stronę wykonanych własnoręcznie kwiatów. – Jedynie układam wstążeczki w takie właśnie ozdoby. Czasami wykorzystuję je też jako podarunki. Z kilku zrobiłam kolczyki dla przyjaciółki – nie była do końca pewna, czy Amity powinna nazywać przyjaciółką, czy może raczej przyszłą szwagierką, ale i tak pamiętała, że się z tego ucieszyła.
Uśmiechnęła się jedynie na jego stwierdzenie. Teoretycznie mogło to tak wyglądać, ale…
— Stworzyli nie tylko ten świat, ale cały Wszechświat. I wszystkie inne światy znajdujące się w tym miejscu. Opiekują się nami, dzięki ich mocy możemy jeść, spać, tańczyć, cieszyć się życiem. Zajmują się i narodzinami, i naszą śmiercią, oraz ponownymi narodzinami. Zajmują się konsekwencjami wszystkich naszych czynów. Są naszymi emocjami, naszymi ciałami, są mądrością, dzięki której nasze życie staje się lepsze, piękniejsze. Aż w końcu, są wytchnieniem od nieustającej drogi przez cykl narodzin oraz śmierci. Złożenie im w ofierze ulubionych kwiatów, dla ich własnej przyjemności, to naprawdę niewiele wobec tego, ile oni zrobili i robią dla nas.
Rozłożyła ręce i przesunęła się, aby zwrócić się bardziej przodem do chłopaka. Było dla niej jasne, że już raczej nie będzie mogła liczyć na spokojną medytację, ale to nic – była pewna, że wszystko będzie w porządku. No i w dodatku nieznajomy zadawał jej bardzo ciekawe pytania.
— Niektórzy Bogowie są bardziej charakterni i potrafią się obrażać, inni nie, i jest im prawie wszystko jedno, co dostaną. Na przykład Devi Matangi przyjmuje nadpsute owoce. Z kolei inni bogowie lubią pewne przedmioty ze wzgląd na sentymenty, skojarzenie z czymś lub kimś, i wtedy są bardziej skłonni wysłuchać jakichś próśb. Albo po prostu udzielić jakiejś łaski. Przychylniej spojrzeć w jakimś aspekcie.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Był nieco zawiedziony, że nowa koleżanka była najwyraźniej nieco mniej artystyczną duszą, a przynajmniej ich pasje nie pokrywały się tak, jak miał na to nadzieje, niemniej nie zniechęcało go to do dalszej interakcji! Krukonka była miła i cierpliwa, wyjaśniała wszystko bardzo dokładnie, ale przy tym w przystępny sposób, dzięki czemu z łatwością mógł pojąć chociaż jakiś drobne podstawy, czy też ledwie elementy jej wierzeń. Zdecydowanie była intrygująca, a gotowość do tłumaczenia rzeczy, które dla niej musiały być tak codzienne i oczywiste, była tylko kolejnym plusem.
Słuchał jej więc w pełnym skupieniu i kiwał jedynie głową w niektórych momentach.
- Opowiedz mi o tych ponownych narodzinach - wybrał wyraźnie kwestię, która go zainteresowała i choć nawet nie znał imienia dziewczyny, nie krępował się w zadawaniu pytań.
Właściwie nawet zapomniał, że zwykle rozmowy zaczyna się od przedstawienia się sobie nawzajem, lub też że wspomina się o takich rzeczach mniej więcej na początku... Powoli odpływali od początku swojej interakcji.
- Więc są składane w ofierze, a potem, co się z nimi dzieje? - skinął głową ku wykonanym przez nią kwiatom. - I nie chcę się tu wymądrzać na tematy, o których nie mam pojęcia, więc nie bierz tego do siebie, ale osobiście, jeśli byłbym jednym z takich Bogów, zapach takich kwiatów byłby dla mnie właściwie kluczowym elementem.
Cóż, jego ulubionymi kwiatami były te bzu oraz lawenda... I to prawda, że były śliczne, ale zapach odgrywał główną rolę. Może nie powinien zgrywać tu adwokata dla Bogów, w których szczerze na ten moment nie wierzył, ale był na tyle otwarty, by wejść w dyskusję i przemyśleć, czy to aby na pewno nie mogłoby mieć dla niego sensu.
- W takim razie, co daje modlitwa do Boga, o którym właśnie mówiłaś? Shiva, tak? Chodziło o jakąś prośbę? I co ja mam w tym wszystkim?
Nie chodziło z jego strony o interesowność i roszczeniowość... Chętnie dowiedziałby się, o co się właśnie modlił, a jeśli powinien mieć jakąś prośbę, to przecież mogła powiedzieć mu wcześniej!
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Odrobinę się zdziwiła, kiedy chłopak zapytał ją o ponowne narodziny. Z tego, co kojarzyła, reinkarnacja była dość znana również wierzeniom i kulturze europejskiej, chociaż w dużej kwestii upraszczana i przeinaczana. Ale, może chciał usłyszeć o tym coś więcej? Albo jej wersję?
— Wiem, że w Europie i chrześcijaństwie wierzy się w piekło i niebo. Dobrzy idą tutaj, źli idą tutaj i cieszą się albo męczą przez wieczność. Ale to jakby trochę… nielogiczne. Znaczyłoby, że razem z narodzinami, pojawiają się kolejne dusze, które związane są tylko z jednym, konkretnym ciałem, a potem idą do jednego… wymiaru? I tam sobie egzystują. Ale wystarczy spojrzeć na naturę, żeby zauważyć, że świat działa na trochę innych warunkach. Natura jest cykliczna. To, co się rodzi, umiera, a potem odradza się na nowo. Jak na przykład liście na drzewie rosną, potem pojawiają się kwiaty, które przeradzają się w owoce. Owoce się zjada lub też umierają samoistnie, drzewo gubi liście, a następnie, po zimie, liście pojawiają się znów. Każdy przechodzi przez ten cykl. Rodzi się, następnie umiera, a potem rodzi się ponownie, gdzieś indziej, nie pamiętając poprzedniego życia. To, co jest ważne w cyklu reinkarnacji, to Karma i Dharma. Jeśli stworzenie to było dobre, dopuszczało się dobrych czynów, nie ma obciążenia złem, oraz poprawnie wypełniało swoje obowiązki jako istota, którą było, po śmierci nagradzany jest przez Yamę nowym, lepszym wcieleniem. Jeżeli jednak przesiąkło złem, w następnym życiu musi borykać się z konsekwencjami swoich złych czynów. Jego życie jest często cięższe, może też urodzić się jako istota obniżona mniejszym potencjałem… Jako człowiek właśnie, lub jako zwierzę.
Zdawało jej się, że pokrótce opowiedziała mu o wszystkim najistotniejszym, co mieściło się w kwestii reinkarnacji. Zastanowiła się jeszcze nad kwestią składanych ofiar.
— Zależy. Jeśli składasz ofiara znajduje się na shivalindze stojącej w naturze, zapewne jest rozwiewana przez wiatr, albo zostaje nieco uprzątnięta przez następnych czcicieli. Jeśli w świątyni, zajmują się nią osoby odpowiedzialne za porządek i obrządki.
Ale to, co powiedział potem… Trochę ją dotknęło. W tym przekonaniu, że… że naprawdę chciała wierzyć, że najszczersze intencje oraz zamiennik kwiatów wystarczą. Ale jeśli faktycznie niektórym chodziło o zapach…? To znaczy, zapewne nie wszystkim, niektórzy doceniliby ciężką pracę oraz intencje, ale… co, jeśli faktycznie innym chodziło o coś innego…?
— Tak myślisz…? – spytała, zerkając teraz z lekkim strachem i powątpiewaniem na kwiaty zdobiące teraz shivalingę. Zrobiło jej się widocznie przykro na samą myśl, że cokolwiek by nie zrobiła, może to nie wystarczyć…
Zerknęła teraz na chłopaka nieco mniej entuzjastycznie i tylko na ułamek sekundy.
— Nic – odpowiedziała nieco bardziej ponurym głosem. – Dzisiaj jest miesięczne Kalashtami, chciałam sprawić Panu Shivie przyjemność, nic od niego nie chciałam. Ale zapewne gdybym potrzebowała jego opieki albo pomocy w czymś, zrobiłabym to samo, nawet bez święta.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Na moment informacje na temat reinkarnacji wydały mu się dosyć optymistyczne, ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej nie był pewien, gdzie on znalazłby się w tym wszystkim. Oczywiście to nie tak, że absolutnie przejął jej wierzenia po kilku minutach rozmowy. Działał czasem spontanicznie, ale niektóre pomysły potrzebowały czasu, by się przyjąć, lub aby odrzucić je całkowicie. Nico był jednak osobą bardzo otwartą i z miejsca był w stanie przyjąć wszystko, o czym mówiła Krukonka jako pewną ewentualność. Dlatego też zaczął zastanawiać się, po której stronie znalazłby się według jej wierzeń. Czy mógłby liczyć na lepsze wcielenie, czy też stoczyłby się dużo niżej? Druga opcja zdawała mu się bardziej prawdopodobna... O nie, w takim razie był już nieco mniej przekonany do wierzeń dziewczyny. Zrobiło się niebezpiecznie.
- Zło brzmi bardzo... Ogólnie? - zauważył z pewną ostrożnością.
Można przecież skłamać, ściągać na egzaminie, podstawić komuś nogę, dokonać napaści z kradzieżą, albo na przykład mordować mugolaki... I wiele innych rzeczy. W dodatku są też te, które zdawały się być na granicy dobra i złą i... Chyba sam zagalopował się we własnych rozmyślaniach na ten temat. Ale to dosyć ciekawy temat, mimo wszystko. W przeciwnym wypadku byłby gotów wstać i pożegnać się, pozostawiając dziewczynę samą sobie.
Pokiwał zaraz głową przyjmując do wiadomości, co dzieje się dalej z ofiarami, o których tyle mówiła. Cóż, miało to trochę sensu. Nie wiedział, czego innego mógłby się spodziewać, ale przecież mogła go zaskoczyć!
Nie przeoczył nagłej zmiany w humorze nowej koleżanki. Chciał nawet zaprzeczyć, ale... Cóż, dokładnie tak myślał.
- Mhm... Myślę też, że to bardzo subiektywna opinia... Ale w ostateczności, może któraś z cieplarni ma podobne kwiaty? - skinął tu głową ku zamiennikom przygotowanym przez nią.
Może warto było poszukać i dziewczyna nie musiałaby zastanawiać się, czy jej starania są wystarczające... Sądził, że powinny być, ale mówiła też o wybredności Bogów. Nie brzmieli oni aż tak przychylnie.
Wiara Krukonki z każdym kolejnym zdaniem wydawała mu się jednak męcząca. Zbyt męcząca, by sam miał się w nią zaangażować. Niemniej, mówiła o rzeczach ciekawych.
- Hmm... A czy dobre stworzenie, to tylko takie, które czci w jakiś sposób Bogów? Z obrzędami, i ofiarami, i... Całą resztą?
Bo chyba była jeszcze jakaś cała reszta?
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Uśmiechnęła się delikatnie. Tak, zło brzmiało bardzo ogólnie. Celowo starała się uprościć wszystko to, o czym mu mówiła, bo wiara, którą ona wyznawała, nie była prosta. Potrzeba było wielu lat, żeby ją zrozumieć. Wielu lat na studiowaniu pism. Ludzie poświęcali swoje życie, aby poznać tajniki tejże religii, a czasami i tak umierali, nie potrafiąc jej zrozumieć. Istniały zjawiska, które ludziom nadal nie mieściły się w głowach i nie potrafili ich pojąć. Tak jak na przykład pojęcie Brahmana. Najbardziej zaawansowane i najbardziej abstrakcyjne dla ludzkiego mózgu pojęcie. I… chyba sama by nie umiała go wytłumaczyć koledze, bo sama zresztą go nie rozumiała
— To dlatego, że staram się uprościć swoje tłumaczenia – wyjaśniła mu, przesuwając się nieco w bok, aby siedzieć bardziej przodem do swojego towarzysza. – Zło dzieje się wtedy, kiedy krzywdzisz drugą istotę. Kiedy, na przykład, odbierasz komuś życie dla własnej przyjemności. Kiedy torturujesz, męczysz, ograniczasz wolność drugiej istoty, niezależnie od tego, czy jest ona człowiekiem czy też zwierzęciem. Każdemu należy się szacunek i miłość, i tak powinien funkcjonować świat. Należy odnaleźć zdrowy balans pomiędzy tym, co dobre jest dla siebie samego, a tym, co dobre jest dla drugiej osoby. Kiedy swoimi działaniami zaczynasz wkraczać na grunt bezpieczeństwa, dobrobytu czy życia drugiej osoby, kiedy ją w jakiś sposób krzywdzisz, jest to złe. Ale to nie znaczy, że za jeden popełniony czyn od razu spada na Ciebie wielkie potępienie. Nie. Za jeden zły czyn płacisz w przyszłości konsekwencjami. Błędy zdarzają się każdemu, ale za każdy trzeba zapłacić, żeby się czegoś nauczyć na przyszłość. I nie przekreśla to Cię od razu na ścieżce reinkarnacji. To jakby… ostrzeżenie od Karmy, lekcja, z której należy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ale jeśli nie chcesz się uczyć, nie chcesz się poprawiać i dalej krzywdzisz inne istoty, wtedy musi spotkać Cię kara. Jeśli nie za życia, to po śmierci, w drugim wcieleniu, gdy będziesz musiał odbyć pokutę za to, co złego uczyniłeś.
Czy to brzmiało przerażająco czy też nie – nie jej to było oceniać, głównie dlatego, że tak właśnie po prostu działał świat. Tak działała Karma. Błędy popełniał każdy, nawet Bóg – ale każdego dosięgały ich konsekwencje. Najważniejsze było to, aby się z nich uczyć, wyciągać wnioski i starać się je naprawiać.
Na jego kolejne słowa, pokręciła delikatnie głową.
— Te kwiaty rosną naturalnie jedynie na drzewach – spojrzała z lekkim smutkiem na shivalingę. – Nie wyhoduje się takiego drzewa w cieplarni. To by było raczej niemożliwe.
Przeniosła na niego ponownie wzrok i uśmiechnęła się. Mogła spodziewać się takiego pytania. W końcu bodaj chrześcijaństwo miało właśnie taką filozofię? Cóż, ona uważała nieco inaczej.
— Nie – odpowiedziała gładko. – Nie musisz czcić Bogów. To moja wolna wola, że przychodzę tutaj na modlitwę. Lubię to. Pomaga mi. Ale nie mam pretensji do nikogo, że nie chce wierzyć w to samo, co ja. Nie musisz wierzyć w deszcz, żeby padał, aby w kwiat, żeby rozkwitał. Nie musisz wierzyć w Ziemię, żeby istniała, obracała się i krążyła wokół Słońca, tak jak i nie musisz wierzyć w Kosmos. Co więcej, istnieje przekonanie, że życie tak naprawdę nie istnieje, a my żyjemy w jednej wielkiej iluzji, w jednym z alternatywnych Wszechświatów. Ale to dość skomplikowana teoria, szczególnie jak na początek.
I sama jeszcze nie do końca ją pojmowała. Zdawała jej się dość… ponura, jeśli wziąć pod uwagę, że ludzie z natury lubili wierzyć, że żyje się po coś, a na końcu drogi coś na nich czeka. I może to wydawać się dla niektórych dość przerażające.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
- Więc uważasz, że potrzebuję uproszczenia? - wytknął jej, jedynie nieumiejętnie tym razem udając oburzenie, bo na jego twarzy nadal widniał lekki uśmiech.
Nawet jeśli rozmawiałby z osobą, której odpowiedź brzmiałaby "tak", zdecydowałby się na zadanie podobnego pytania - a raczej na wskazanie swojego rozbawienia tym, że najwyraźniej niezamierzenie zabrzmiało to dosyć umniejszająco. Ale może Rati faktycznie uważała go za idiotę? W końcu zadawał pytania na tematy, które dla niej były absolutną oczywistością... Chociaż Krukonka nie zdawała się należeć do osób, które oceniały innych, Nico był Ślizgonem. Pomijając wszystkie stereotypowe cechy mieszkańców poszczególnych domów, Ślizgoni zwykle po prostu byli wyczuleni na bullshit innych. Nie wszyscy i nie zawsze, ale coś zdawało się w tym być. Nawet jeśli owego bullshitu wcale nie było.
- Brzmi strasznie, jeśli pomyśleć, że dla niektórych śmierć miałaby być drogą do wolności - odparł, zupełnie jakby to, co właśnie powiedział nie było bardziej niepokojące. I w gruncie rzeczy takie nie było. Nie w jego przypadku. Jemu do śmierci absolutnie się nie spieszyło. Raczej jak wielu nastolatków (zwłaszcza swojego pokolenia) traktował ją jako bardzo odległą ideę, która jego osobiście wciąż nie dotyczyła.
- To co twoi Bogowie mówią o duchach? To nie wyklucza reinkarnacji? Jest czymś zakazanym? Jest karą samą w sobie, czy może właśnie jakimś rodzajem wolności? - spytał szczerze zainteresowany jej zdaniem na ten temat.
Cóż, taki właśnie był - jeśli tylko coś go zainteresowało, dociekał. Inna sprawa, że bardzo szybko nudził się danymi tematami, czy nawet osobami, ale póki co był gotów zadawać szereg kolejnych być może niewygodnych pytań. I nawet nie był w tym wszystkim złośliwy! Przemawiała przez niego jedynie prawdziwa ciekawość, skoro wydawało mu się, że coś w tym wszystkim zgrzyta. Wbrew pozorom nie chciał też zagiąć ledwo co poznanej dziewczyny. Liczył na równie interesującą odpowiedź, która rozjaśniłaby mu bardziej wiarę, o której opowiadała. Bo skoro w to wierzyła, musiało mieć pewien sens!
- Mam raczej na myśli, czy... Czy jeśli nie czcisz tych Bogów, to wasza relacja byłaby żadna? Chyba to właśnie miałoby sens? Co z tego, że jesteś dobrą osobą? To znaczy, jaką różnicę robi to komuś, z kim nawet nie rozmawiasz i kto nawet cię nie zna? Relacja nie może być raczej jednostronna? Chyba że bogowie nie mają już nic do gadania w temacie reinkarnacji i innych takich, Karmy i... - przerwał nagle, gdy zabrakło mu słowa.
Był przekonany, że wspominała jeszcze o czymś, ale nie miał pojęcia, jak to się nazywało oraz czym było.
W dodatku może brzmiał w całej swojej wypowiedzi dosyć lekceważąco, jednak wciąż na pewno nie o to mu chodziło.
- Wiesz o co mi chodzi? - spytał po krótkiej chwili zastanowienia.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Na wargach Rati pojawił się jedynie ciepły uśmiech, kiedy Nico zadał niemalże zbulwersowane pytanie.
— Wszyscy potrzebujemy. W Hinduizmie są cztery Wedy, sześć głównych Upaniszad, wielkie eposy jak Ramajana i Mahabharata, oraz ogromna liczba Puran. Wszystkie te teksty są świętymi pismami, które mówią o naturze Bogów. Przeczytanie ich wszystkich zajmuje dziesiątki lat, a zrozumienie, jeszcze więcej. Niektórzy ludzie, na przykład Bramini, poświęcają życie, aby zrozumieć naturę tych tekstów i przekazać ją innym ludziom w miarę przystępny sposób. A prawda jest taka, że Bogowie, jako istoty z najwyższych wymiarów, są dla nas niezrozumiali. To tak, jakby mrówka, funkcjonująca w świecie dwuwymiarowym, próbowała zrozumieć człowieka, który poza podeszwą buta dla niej nie istnieje.
A jeśli wziąć pod uwagę, że człowiek był istotą z trzeciego wymiaru (chociaż niektórzy się z tym sprzeczali), a Bogowie z ostatniego – a tych było od groma – to tym bardziej ciężko było zrozumieć ich naturę, ich jestestwo. W ogóle ciężko było uwierzyć w ich istnienie, kiedy nie było ich widać. Ich obecności należało dopatrywać się w skomplikowanej fizyce, która zresztą obecnie jest nadal odkrywana i zapewne minie wiele stuleci, aż ludzkość pojmie chociaż połowę. Bo nie sądziła, że do końca wszechświata uda się zrobić więcej.
Pytanie o duchy było ciekawe. W zasadzie nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale… duchy były ludźmi, które przeszły przez pewien stan. Ze świata materialnego przeszły… nawet nie tyle w stan niematerialny, co… inny.
— Och, nie. Wszyscy podlegamy reinkarnacji. Dla niektórych po prostu inaczej płynie czas. Niektórzy spotykają się ze śmiercią częściej. Niektórzy tylko raz na jeden wszechświat. Wszechświat jest pełen istot, które są znacznie potężniejsze od nas i cieszą się dłuższym życiem. Wszystko ma swoją kolejność, ważność i chronologię – wzruszyła ramionami. – Moim zdaniem duchy to istoty, które zmieniły swoją rasę… czyli jakby przeszły do innego wymiaru istnienia. Z jednej strony są częściowo materialne, w końcu są widoczne. Z drugiej jednak, mogą być i niewidoczne, i nie da się ich dotknąć. Tak jak cała masa istot nadprzyrodzonych, często odpowiedzialnych za zjawiska naturalne, jak chociażby trzęsienie ziemi. Duchy także przejdą przez proces reinkarnacji, tylko najpewniej na końcu istnienia Ziemi lub całego Wszechświata.
Chłopak zadawał bardzo ciekawe i dociekliwe pytania. I zapewne gdyby sama nie starała się zgłębić własnej wiary, a pozostała jedynie przy ofiarach i imionach Bogów, nie byłaby w stanie na nie odpowiedzieć. Zresztą, już teraz musiała się zastanawiać, jak mu to wszystko wytłumaczyć, żeby brzmiało to dla niego sensownie. Bo na pewno było okrutnie skomplikowane! Dla każdego młodego, świeżego umysłu było. Dlatego winno się uczyć ludzi po kolei. Aczkolwiek ciężko było jej o tym mówić, kiedy Nico zadawał tak precyzyjne i dociekliwe pytania…
— Tak, wtedy relacja z Bogami jest żadna. Wszechświat jest pełny stworzeń, więc nawet pomimo multilokacji, nie porozmawialiby z każdym. Nie starczyłoby im czasu na własne życie, a w końcu takowe mają. – W większości nawet ciekawsze niż mogłoby się wydawać, pomyślała. – Ich przychylność może ułatwić śmiertelne życie, aczkolwiek brak relacji nie wpływa za bardzo na… nic w zasadzie. Bogowie reprezentują przede wszystkim prawa życia i fizyki, kiedy spełniają swoją funkcję, w głównej mierze są sprawiedliwi. Albo starają się być. Na przykład Karma rzadko kiedy wysłuchuje błagań. Jest bardzo surowym nauczycielem, którego nie da się przekupić. Płaci za to surową cenę, ale wciąż pozostaje taka sama dla wszystkich. I bogów, i śmiertelników. Nie wiem, czy Ty teraz wiesz, o co mi chodzi…
Ciężko jej było to wytłumaczyć, nie wchodząc w szczegóły żywotności odpowiednich bogów.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Pożałował przyczepienia się do tego upraszczania. Choć na bieżąco rozumiał, co dziewczyna do niego mówiła, nie potrafiłby tego powtórzyć. Absolutnie nie przyswoi tego na dłużej - w dużym stopniu ze względu na nowe słowa, które były dla niego nieco trudne do wymówienia i z pewnością nie wiedziałby, jak je zapisać, jeśli miałaby zajść taka potrzeba.
- Przekonałaś mnie - odparł pospiesznie, zanim miałaby zacząć mówić więcej o tym, co mu upraszczała.
Ale musiał przyznać, że Krukonka opowiadała dosyć ciekawie. Oczywiście nie rozpatrywał tego jako potencjalnej religii do przyjęcia, ale musiał przyznać, że to, co mówiła, miało pewien sens. Mimo trudnych pytań, nie miał zamiaru się z niczym kłócić. W dodatku zaczął bardzo cenić ją jako rozmówcę. Kto inny kazałby mu spadać, a ona mówiła o wszystkim tak, jakby wcale nie chciała się go pozbyć! Miła odmiana... A może po prostu on ten jeden raz nie był złośliwy, jak dla większości dookoła i nie ściemniał w co drugim zdaniu. Ale cóż, był zbyt zajęty chłonięciem kilku procentów z tego, co mu opowiadała.
Na odpowiedź odnośnie reinkarnacji pokiwał głową.
- Tak naprawdę myślałem, że nie będziesz wiedziała, jak to jest z duchami - wyznał spokojnie i w żadnym razie nie oceniająco. - Ale to właściwie ciekawa perspektywa... To jest... Nie obraź się, dla mnie to perspektywa.
Nie wątpił, że dla niej to coś dużo więcej i nie chciał jej obrazić. Obrażał ludzi na co dzień, ale miał swoje zasady! Nie zdarzyło mu się chyba nigdy obrazić nikogo za jego religię.
- Czyli, jeszcze jedna rzecz... Jeśli nie wierzę w to, co ty, ale przypadkiem udaje mi się wyznawać te same wartości, jesteśmy równi w oczach twoich Bogów? - spytał po chwili zastanowienia. - A resztę chyba dosyć rozumiem, ale nie sądziłem, że ci Bogowie są oceniani tak samo? Nie jest to dla nich jakieś... Nie wiem... Uwłaczające?
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Roześmiała się perliście, gdy przyznał się, że myślał, iż nie będzie wiedziała, jak to jest z duchami. Musiała mu to przyznać, pytanie było bardzo trudne i musiała się głębiej zastanowić nad odpowiedzią. Ktoś mniej obyty z Pismami nie potrafiłby udzielić odpowiedzi. Sama Rati nie do końca wiedziała, czy faktycznie tak było – bądź co bądź, w Hinduizmie było tyle raz, których ludzkie pojęcie nie było w stanie zrozumieć, a mimo wszystko próbowało, że duchy zdawały się być dość małymi elementami w tej całej układance.
— Czyli próbowałeś przetestować – stwierdziła rozbrajająco szczerze. Aczkolwiek w jej głosie nawet nie wybrzmiewała ani krztyna urazu czy też oburzenia. Mogło to w sumie świadczyć, że z ludźmi wątpiącymi spotykała się praktycznie na co dzień. I nawet by nie skłamała. Ilu ludzi zadawało sobie trud, aby przysiąść obok niej i zrozumieć jej religię?
Wzruszyła lekko ramionami, kiedy nazwał to wszystko perspektywą.
— W porządku.
I naprawdę nie była obrażona. Zresztą, na co miała się obrażać? Po to każdy miał własny rozum, własną wolę, aby wiedzieć, co jest dobre dla jego życia. Niektórzy potrzebowali Bogów. Innym starczała nauka. Jeszcze innym starczało jedzenie i spanie. Kim była, żeby zmuszać kogoś do zmiany życia? Szczególnie, gdy miałaby to robić na siłę. Jaki byłby w tym sens?
Póki ktoś pytał – chętnie odpowiadała. Ale zmuszać nikogo do niczego nie zamierzała. Nawet Kala nie za bardzo miała po drodze z Bogami.
— Dlaczego przejmujesz się, jaki jesteś w oczach Bogów, skoro w nich nie wierzysz i nie próbujesz z nimi rozmawiać?
Może to było niemiłe, odpowiadać pytaniem na pytanie, ale… No ale wnioski nasuwały się same.
— Przeżyj swoje życie, będąc najlepszą wersją siebie. Nie krzywdź innych, ale dbaj również o siebie. Bądź szczęśliwy. A jeśli nie czujesz potrzeby rozmowy z Bogami, nie musisz tego robić.
Dla niej to było jasne jak słońce.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Zastanowił się chwilę. Czy aby na pewno chodziło o testowanie? Pokręcił chwilkę głową na boki szukając lepszej nazwy na ten zabieg.
- Raczej to zwykła ciekawość zmieszana z nikłymi oczekiwaniami względem innych tak ogólnie. Ale nie nazwałbym tego testem.
Może nie brzmiało to zbyt miło, ale było całkowicie szczerze i przecież oznaczało, że Rati te oczekiwania przekroczyła.
Nigdy nie rozumiał tak naprawdę osób religijnych. Po prostu on nie potrafił się przekonać, mimo jak uważał naprawdę otwartego umysłu na każdą nową koncepcję, którą akurat chciał pojąć. To znaczy, wierzył że jest coś ponad zwykłymi ludźmi, ale sam nie wiedział, czy nazwałby to bogiem. Bogowie byli dziwną, jak to sam nazwał, koncepcją. Zwłaszcza jeśli zaczynali brzmieć choć trochę ludzko.
- To że w coś nie wierzę, nie znaczy, że mam rację - odparł spokojnie, wzruszając przy tym ramieniem. - A jeśli nie mam racji, dobrze jest wiedzieć na ilu polach ma się przerąbane.
Nie uważał sam siebie za złą osobę. Pewnie według wielu religii robił całe mnóstwo rzeczy, których "nie powinien", ale te też były często dziwnie naciągane. Przynajmniej to, co opowiedziała mu dziś Krukonka miało jakiś sens. Na tyle, że gdyby tylko potrzebował zwrócić się do jakichś Bogów - to znaczy, odczuwałby taką wewnętrzną potrzebę - jest duża szansa, że to właśnie ci, których opisywała. Zwłaszcza jej podsumowanie do niego przemawiało, choć zamiast odpowiedzieć, pokiwał jedynie głową.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Popatrzyła na niego, ale nie skomentowała już w żaden sposób jego słów. Być może nawet podszyte były komplementem, że ona te oczekiwania przekroczyła i chłopak się nie zawiódł, ale i tak…
Nie chodziło o to, że był sceptyczny. Do sceptycyzmu przywykła, chyba tylko grono najbliższych osób nie poddawała w wątpliwość religii, z jaką identyfikowała się Rati. Zresztą, nikt nie musiał jej nawet rozumieć, wystarczało, że sama czuła się dobrze i tego potrzebował. W zasadzie… nie wiedziała już, o co dokładnie chodziło. Jakoś to zdanie zabrzmiało jej po prostu dziwnie. Może to ta gorycz względem ludzi? Ci potrafili czasami zawodzić, ale czy trzeba było ich przekreślać? Cóż, sam król bogów ich skreślił i chętnie by się ich pozbył, gdyby nie wstawiennictwo kogoś innego…
Uśmiechnęła się przy jego kolejnych słowach. Te zdawały się brzmieć dość mądrze. [i}Że w coś nie wierzę, nie znaczy, że mam rację[/i]. Jakże wiele osób podchodziło do życia z przekonaniem, że mają absolutną rację i nie przemawiały do nich żadne argumenty! Taka otwartość umysłu była jak najbardziej korzystna. Była przeciwieństwem ignorancji, a ignorancja zawsze prowadziła do zguby.
— Sam fakt, że nie jesteś ignorantem, tylko chcesz poznawać nowe rzeczy i masz otwarty umysł, sprawia, że nie powinieneś mieć przerąbane. Bogowie nie ukarzą Cię w żaden sposób, że w nich nie wierzysz. Mogą nagrodzić za oddanie, mogą ukarać za bluźnierstwo czy znieważanie, jeśli się ich rozgniewa, lecz jeśli zwyczajnie w nich nie wierzysz, dając innym wierzyć, nic złego się nie stanie. Jeśli nie chcesz mieć przerąbane, zwracaj uwagę jedynie na swoje czyny, aby nie krzywdzić innych. Tyle wystarczy.
Tyle i aż, mogłaby rzec. Nie każdy potrafił się na to zdobyć.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Właściwie była to jedna z dziwniejszych rozmów, jakie odbył w ostatnim czasie... Nie w negatywny sposób! Wręcz przeciwnie! Ludzie bardzo rzadko zdawali się rozmawiać o swoich przekonaniach i uzewnętrzniać się z duchowo. Łącznie z nim. Dodatkowo rzadko też komuś udało się go przegadać, czy też zainteresować na tyle, by zamiast samemu opowiadać niestworzone historie, po prostu słuchał i zadawał pytania. Rati nie mogła nawet wiedzieć, jakiego sukcesu dokonała.
- Wiesz, to ładna perspektywa.
Właśnie zdecydował, że chciałby wierzyć w to, co Krukonka. Nie brzmiało to na tyle przekonująco, by miał teraz zacząć, ale wszystko o czym mówiła było spójne i zdawało się pozytywne.
Westchnął.
- Brzmi optymistycznie.
Tylko może wbrew pozorom nie był do końca optymistą.
- Wydaje mi się, że jeśli miałbym w coś wierzyć, to byłoby to.
Nie miał bardzo obszernej wiedzy na temat różnych religii, ale te zdawały mu się zwykle nieco przepełnione agresją. Ta taka nie była. Dla kogoś, kto słyszał o większości tych kwestii po raz pierwszy zdawała się osobliwa, ale chyba nie miałby nic przeciwko, aby świat funkcjonował w ten sposób. Jeśli tylko miałby coś do gadania o funkcjonowaniu świata, oczywiście.
Ravenclaw |
75% |
Klasa VI |
16 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 58
Rati jedynie uśmiechnęła się na jego komentarz. Cieszyła się, że udało jej się go przekonać, że jej religia jest ładną perspektywą. Nie chciała bawić się w jakiegoś kaznodzieję, który by nawracał na własne przekonania, ale uważała to za osobisty sukces, że udało jej się zainteresować chłopaka własnymi przekonaniami i uznał je za ładną perspektywę.
Bo to była ładna perspektywa. Tylko bardzo skomplikowana, a dla niektórych również i przerażająca. Nico na przykład nie mógł wiedzieć o tym, że Hinduizm wyjaśnia celowość – a raczej bezcelowość – istnienia, co by znaczyło ostatecznie, że żyje się po nic, i wielu ludzi może to przerażać. I ona sama wolała o tym nie mówić. To było bardziej skomplikowana historia, zdecydowanie nie na pierwsze spotkanie z religią.
— Cieszę się, że tak uważasz – odparła szczerze, bo jego słowa naprawdę przyniosły jej radość. Z jakiegokolwiek względu chłopak miałby uznać jej religię za wartą potencjalnego wierzenia, cieszyła się z tego powodu.
Jednakże zaraz podniosła się z kolan i podniosła powoli lingę, ściskając ją w ramionach. Być może nieco pomoczyła przez to bluzkę, ale nie przejmowała się tym.
— Ale powinniśmy już wracać, zanim te lawendy nas uśpią – stwierdziła, rozglądając się dokoła. Choć to miejsce było przepiękne, bywało również i zdradzieckie. A ona nie miała ochoty drzemać w środku Zakazanego Lasu, z chłopakiem, którego imienia w sumie nawet nie znała… - Swoją drogą, jak się nazywasz?
W końcu jakoś tak wyszło, że się sobie nie przedstawili.
|