Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Ławka na Dziedzińcu Kamienna ławka na głównym dziedzińcu, niedaleko znanego wszystkim drzewa, na którym fretko-Malfoy został zawieszony. W jesień jest tu świetny klimat spadających kolorowych liści, z kolei w środku lata łatwo znaleźć tu cień od ostrego słońca.
Rzuć kostką:
Parzysta - Pod ławką znajdujesz 2 czekoladowe żabki. Mniam! Nieparzysta - Nic nie znajdujesz, ale przynajmniej ławka jest w miarę czysta więc tyle dobrego.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
4 września, 17:02
W zasadzie wiele jej chodziło ostatnio po głowie. Przede wszystkim był to jej narzeczony, i fakt, że w ogóle go ma. Okej, była przygotowana na to, zgodziła się, to nie tak, że teraz miała zamiar się wycofać. Była w tym w pełni, a jednak nie znaczyło to, że nie przerażało jej bycie częścią tego wszystkiego. Miała ledwie szesnaście lat, jak mogła myśleć na poważnie o małżeństwie, posagu, dzieciach? O dzieciach?! Sama była dzieckiem!
No dobra, nikt z tym akurat jej nie poganiał, a jednak nie zmieniało faktu, że po prostu te myśli same się nasuwały. Związek sugerował życie razem, a to z kolei prowadziło w zaaranżowanym małżeństwie nie tylko do wymiany majątkowej, ale i oczekiwania stworzenia rodziny kiedyś. I choć niby to była odległa przyszłość, i tak była przerażona. Czy myślała za dużo?
Możliwe. Dlatego zdecydowała się wyrzucić te myśli gdy przyszła na antresolę w konkretnym celu - wyśpiewania emocji. Nie musiał tekst mieć ścisłego związku z obawami, starczyło by miał podobne podłoże emocjonalne by jakoś to z siebie wylała. I tak oto po chwili wertowania w głowie piosenek, odetchnęła i zaczęła śpiewać. Z początku cicho, jakby brała rozbieg, a z każdym kolejnym słowem głośniej, by ostatecznie bez skrępowania jej głos niósł się nie tylko po sąsiadujących korytarzach zamku, ale i po małym dziedzińcu gdy stojąc w oknie, pozwalała się ponieść emocjom.
Piosenka Gemmy
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Uwielbiała deszcz. Dokąd sięga pamięcią nie tylko słuchanie szumu kropel uderzających o jakąkolwiek powierzchnię należało do jednego z jej ulubionych zajęć, ale również obserwowanie tego zjawiska, wdychanie świeżego powietrza i przede wszystkim spacery. I taniec. Och, uwielbiała tańczyć w deszczu, jeśli tylko poczuła natchnienie. Może i nie zdarzało się to zbyt często, ale kiedy jednak miało miejsce, to nie potrafiła się oprzeć.
Dzisiaj akurat trochę padało, więc z wielką ochotą zeszła na parter i usiadła w wyjściu na dziedziniec, żeby móc poczuć chodne kropelki na ręce, jeśli tylko wystawi ją za próg. Z uśmiechem przyglądała się z wolna powstającym kałużom i wąziutkim strumyczkom wody spływającym po kamiennych ścianach. I siedziałaby tak dalej, zapatrzona w piękno zjawiska, gdyby naturalnej melodii natury nie przerwał głos. Z początku dobiegający jakby z oddali, ale z każdym kolejnym słowem coraz głośniejszy, wyraźniejszy. Emma rozejrzała się po korytarzu i dziedzińcu, ale nie zauważyła nigdzie żywej duszy, która mogłaby być posiadaczem tego pięknego głosu, od którego poczuła dreszcze i dostała gęsiej skórki.
Choć nie widziała osoby śpiewającej, to wcale nie przeszkodziło jej w podążeniu za nagłą chęcią wykorzystania tej elektryzującej energii podrywającej ciało do ruchu. Bez zastanowienia zrzuciła z nóg trampki i śmiejąc się pod nosem tanecznym krokiem wyszła na dziedziniec skąpany w deszczu. Dobrze znała piosenkę, która w tej chwili stała się jej podkładem muzycznym. Poza rozbrzmiewającym wokoło wokalem, w głowie słyszała każdą kolejną nutę utworu, podążała bezbłędnie za rytmem przy każdym kolejnym piruecie, podskoku, opadnięciu na mokrą trawę. Szkoda, że nie miała możliwości zaangażowania trapezu, koła, czy choćby szarf, ale w tańcu również czuła, jak przepływają przez nią wszystkie emocje, które słyszała w niosącym się po dziedzińcu głosie. To dodatkowo napędzało ją do improwizowania kolejnych kroków, nadawania im podobnej energii, podążania za tym, co słyszała nie tylko głową, ale również sercem.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Może i miała świadomość, że wielu może ją słyszeć, przy czym wcale nie była zawstydzona. Była pewna swojego głosu i siebie, wierzyła w piękno swojej muzyki i póki nie widziała widzów, nie rozpraszała jej też trema. Aczkolwiek nie spodziewała się, że gdy tak wpatruje się w deszcz moczący dziedziniec, wkroczy na niego smukła dziewczyna. Nie, nie weszła by sobie stać czy gdzieś dotrzeć - ona tańczyła!
Gemma była w ciężkim szoku surrealizmu sytuacji, jednak nie odważyła się przerwać. Ten taniec miał moc i uczucia, jakie i ona miała w śpiewie. Niemalże hipnotyzował i z przyjemnością, nawet większą mocą śpiewała dalej, akceptując ten spontaniczny moment wspólnego tworzenia sztuki cudownej.
Żałowała ogromnie dopiero gdy zaśpiewała ostatnie słowo, ostatnią nutę, i zapadła cisza. Mimo to, Gemma nie mogła oderwać wzroku od dziewczyny na dziedzińcu nawet na chwilę, a serce biło jej jak oszalałe. Kto to był? Jak się nazywała? Czy często tańczyła beztrosko w deszczu do czyjegoś wokalu? To głupie, ale czuła się w tym wyjątkowa, i bardzo chciała zbliżyć się bardziej do tego… Czegoś, co właśnie stworzyły.
Cóż, wyskoczyć za okno nie mogła, a krzyczeć nie miała odwagi. Czułaby się z tym głupio. Ale co, będzie stała w oknie? Starała się desperacko zapamiętać jak dziewczyna wygląda, obawiając się, że nie zdąży tam zejść zanim tamta nie zniknie, choć nie była to daleka droga. Jedynie piętro wyżej! Mimo to jakoś nie mogła się poruszyć, a na jej usta jedynie powoli wpłynął uśmiech zachwytu i głupiego szczęścia.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Tak, jak znała utwór, tak samo nie słyszała chyba jeszcze nigdy tak pięknej barwy głosu, wyjątkowo wpasowującego się w każdy kolejny ton piosenki. Podążała za każdą kolejną emocją, a im bliżej końca, tym bardziej chciała w jakiś sposób chwycić tę chwilę i zatrzymać, żeby nie uciekła, nie ulotniła się wraz z echem ustępującym typowej zamkowej ciszy, przerywanej jedynie szumem padającego deszczu.
Niestety koniec piosenki był nieunikniony i wraz z cichnącym głosem, ruchy Emmy zwolniły, uspokoiły się, ostatecznie zatrzymały. Przez kilka sekund po prostu stała w deszczu z zamkniętymi oczami, oddychając nieco płycej, niż przed improwizowanym tańcem. Dopiero kiedy drżenie ostatniej nuty całkowicie ucichło w jej myślach, uniosła głowę i mrużąc nieco powieki, z uśmiechem podniosła wzrok na szare niebo, pozwalając kroplom deszczu spływać po twarzy.
Wtedy też poczuła delikatne mrowienie na karku - nie nieprzyjemne, wręcz bardzo podobne do tego drżenia, które wprawiło ją ruch i poderwało do pląsów po mokrym trawniku - i instynktownie odwróciła się, żeby spojrzeć na jedno z okien wychodzących na dziedziniec. Nie miała pojęcia skąd wiedziała, że właśnie tam zauważy właścicielkę tego pięknego głosu, ale intuicja tak głośno informowała, że to właśnie ona, że Emma nie miała nawet krzty odwagi w to zwątpić. Uśmiechnęła się szerzej, widząc nieznajomą sobie brunetkę. Uniosła odrobinę rękę i pomachała do niej delikatnie, jakby trochę nieśmiało. Może po prostu nie chciała jej spłoszyć? Przede wszystkim miała nadzieję, że to nie złudzenie i dziewczyna faktycznie tam stoi, że to nie wyobraźnia płata jej figla pobudzona tak silnymi emocjami, które jeszcze przed momentem przepływały przez każdą komórkę ciała.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Mimo że minęło kilka, kilkanaście może sekund, zdawało się jakby stała tam całą wieczność i przejrzała sto różnych scenariuszy tego jak się zachować, czy i co powiedzieć. A wtedy wzrok dziewczyny padł prosto na nią i poczuła jak zalewa ją gorąco, zupełnie jakby połknęła ogień. Stres? Strach? Nie miała pojęcia co to u licha było, ale było nie takie całkiem złe, tak jej się zdawało.
Uniosła lekko rękę, by odwzajemnić machające przywitanie. To był ten bodziec, którego potrzebowała. Odwróciła się, kierując się pospiesznie na schody i schodząc na dziedziniec. Minutę później stała już na dole, zwalniając znacznie na widok dziewczyny na tym samym poziomie, naście kroków od niej, zupełnie jakby straciła pewność siebie i to, czy na pewno chce z nią rozmawiać. A może właśnie chciała aż za bardzo i pierwszy raz spotykała się z takim uczuciem?
- Hej. - powiedziała cicho, nieśmiało niemal, choć uśmiechała się lekko do dziewczyny. Była calutka mokra, oczywiście. jej włosy ociekały wodą, tak samo ubrania, twarz była pokryta kropelkami wody, a szczęście na jej twarzy… Cóż, jakoś ogólny widok sprawiał, że ponownie uderzyło ją gorąco niewiadomego pochodzenia. - Świetnie tańczysz. - dodała po chwili zawahania, jakby dopiero na to wpadła. W zasadzie, teraz się zorientowała, że jest głupio podekscytowana tą rozmową.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Zanim zdążyła się odezwać, czy w jakikolwiek inny sposób podtrzymać rozpoczęty machnięciem kontakt, dziewczyna odwróciła się i zniknęła z okna. Emma przez moment pomyślała, że chyba jednak ją spłoszyła. Dobrze wiedziała, jak płochliwi i wrażliwi potrafią być artyści, więc ani trochę nie miała tego nieznajomej za złe, co więcej, była w stanie to zrozumieć. Osobiście nie czuła potrzeby ucieczki, bo przyzwyczaiła się do ogromnych widowni wypełnionych ludźmi po same brzegi, do każdego spojrzenia otaczających ludzi skierowanego właśnie na nią, do uznania i prób nawiązania z nią kontaktu choćby przez chwilę, żeby pogratulować talentu.
Ale nie każdy był taki, jak ona. W zrozumieniu jakim obdarzyła brunetkę, mimo wszystko poczuła jakieś ukłucie smutku, że tak po prostu zniknęła. Westchnęła powoli i w końcu oderwała spojrzenie od pustego już okna. Odgarnęła mokre włosy z twarzy i powoli, pozwalając nagim stopom czuć mokrą trawę z każdym krokiem, skierowała się do wejścia na dziedziniec, gdzie bezpiecznie pod zadaszeniem leżały jej trampki, rozrzucone byle jak, jeden metr od drugiego.
Ku jej zaskoczeniu, które niemal od razu ewoluowało w zadowolenie, nieznajoma z okna pojawiła się tuż na progu, na granicy suchości korytarza i wilgoci dziedzińca. Zatrzymała się na moment, ale delikatny uśmiech brunetki i jej ciche przywitanie zadziałało tak, jakby wokół talii miała zawiązaną linę, która właśnie została pociągnięta. Podeszła niespiesznie, z każdym kolejnym krokiem nieco bardziej pogłębiając radosny uśmiech rozświetlający twarz.
- Hej. - Zatrzymała się może metr od dziewczyny, wciąż stojąc w deszczu, zupełnie nie przejmując się faktem, że jest już cała przemoczona.
Otrzymawszy komplement, przechyliła odrobinę głowę w prawo i tylko na moment spuściła wzrok na swoje dłonie, które splotły się na wysokości mniej więcej żołądka. Zaraz jednak znowu spojrzała na twarz nieznajomej, odnajdując jej oczy niemal natychmiast.
- Pięknie śpiewasz. - Jak tylko przywołała w myślach to uczucie, kiedy wspaniały głos poderwał ją do tańca, poczuła jakby miliardy motyli wystartowały do lotu nie tylko w jej brzuchu, ale również w klatce piersiowej, ramionach, głowie. Poczuła się cudownie lekka i podwójnie szczęśliwa.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Jej uśmiech wszystko naprawił. To było dokładnie to uczucie, od samego początku, i właśnie zdała sobie sprawę z tego faktu. Nieznajoma poprawiła jej dzień, ale i sprawiła, że Gemma przestała na chwilę czuć się tak samotna. Ba, nadal się nie czuła i to było wspaniałe, odetchnąć od ostatnich stresów.
Uśmiechnęła się szerzej na komplement, na chwilę tylko uciekając wzrokiem gdzieś na bok.
- To był całkiem interesujący musical, nie powiem. - Wyciągnęła ku niej dłoń. - Gemma.
I nie mogła się doczekać w tym wszystkim aż pozna imię dziewczyny. Wyobrażała sobie, że pewnie jest jakieś artystyczne, dźwięczne, kreatywne. Długie zapewne, jak Adelaide albo Wilhelmine. Strzelała, że coś na samogłoskę, jakoś tak. Chociaż…
To niby setne zastanawiania się, ale to zabawne jak wolno czas idzie gdy przychodzi do takich spontanicznych przemyśleń i dopowiedzeń. Jakby sama opowiadała historię, jaka się działa, kreowała ją na bieżąco, choć w rzeczywistości nie całkiem miała na to wpływ.
- Często tańczysz w ten sposób, jak ktoś śpiewa? - zagaiła lekko, będąc zdecydowanie nie taką silną, surową kobietą, jaką codziennie dawała poznać, a delikatną, pełną niepewności i uczuć dziewczyną, która miała jeszcze trochę czasu na niewinność.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Porównując w myślach całą tą niespodziewaną sytuację, w jakiej się obydwie znalazły, do spektakli cyrkowych, które czasem miały w sobie całkiem sporo z musicali, nie mogła się nie zgodzić. Zachichotała, przysłaniając usta dłonią i pokiwała lekko głową na zgodę.
- Myślę, że obydwie z powodzeniem dostałybyśmy rolę w Hogwart Musical, jeśli tylko jakiś szalony reżyser odważyłby się coś takiego nakręcić. - Odgarnęła przyklejające się do policzków włosy za uszy.
Nie skrępowana faktem, że rękę ma całą wilgotną od deszczu, na którym wciąż stała, chwyciła dłoń właśnie poznanej nieznajomej i uścisnęła delikatnie. Jak tylko ją dotknęła, poczuła jak jakiś impuls elektryczy przebiega od opuszków palców przez całą długość ramienia do kręgosłupa, a tam rozchodzi się w górę do głowy i też w dół, aż do palców stóp. Słysząc imię - tak bardzo podobne do własnego - otworzyła szerzej oczy w jakiejś niewyjaśnionej fascynacji. Doprawdy los potrafi być żartobliwy!
- Emma. - Rozbawiony uśmiech rozświetlił jej brązowe oczy i delikatnie zabarwił policzki na różowo. - Właściwie to Emmeline, ale wszyscy mówią na mnie Emma. - Choć uwielbiała swoje pełne imię i nosiła je z dumą, to zdecydowanie w życiu codziennym wolała używać krótszej wersji, długą pozostawiając na scenie. Emmeline Wallace w cyrku, Emma Wallace jak tylko z niego wychodziła.
Wzruszyła nieznacznie jednym ramieniem, dając sobie czas na szybkie zastanowienie, czy faktycznie często jej się zdarza tańczyć do śpiewu innych. Tak tańczyć do takiego śpiewu nie należało jednak do codzienności.
- W ten sposób do nieznajomego głosu tylko, jeśli mnie zainspiruje. A twój głos bardzo mnie zainspirował. - Nie zamierzała ukrywać powodów, bo i po co? Gemma tak ślicznie śpiewała, że nie mogła nie odpowiedzieć na to wewnętrzne wołanie własnej natury, czemu miałaby to ukrywać?
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Zawtórowała jej lekkim, swobodnym śmiechem, słysząc jej odpowiedź. Potaknęła głową z rozbawionym “na pewno” rzuconym w przestrzeń. To dopiero by było, prawdziwy rozkwit kreatywności tej szkoły. Chociaż patrząc na jej dyrektora, wcale nie byłaby zdziwiona. Podejrzewała, że nie takie rzeczy się tu działy. Nie żeby zwykła oceniać od pierwszego spojrzenia, ale ten człowiek miał w sobie coś szalonego.
Uniosła brwi. Emma? No ładnie, ciekawy zbieg okoliczności gdy nosiły prawie to samo imię. Co prawda zaraz się poprawiła, co dowiodło teorii Gemmy o długim, dźwięcznym imieniu, jednak Emma też jej się podobało. I było uroczo podobne, dodatkowo nabrała sympatii do tancerki.
- Bardzo ładnie. Pasuje ci. - pochwaliła całkowicie szczerze, jako że nie była w żadnym calu osobą, co to się podlizuje czy przymila. To poniżej jej godności, ot co.
Zawstydziła się lekko na jej komplement, choć starała się grać pewną siebie. Jakoś nie wychodziło, ale jak raz nie przeszkadzało jej to szczególnie. Uśmiechnęła się, by zaraz skinąć głową.
- Dziękuję. Nie jest ci zimno, Emma? - Ot pretekst żeby posmakować jej imię w swoich ustach. Lubiła je. - Może masz ochotę na kakao? Skrzaty nie powinny nam żałować. - Zaproponowała, przekrzywiając lekko głowę z uśmiechem, mrużąc ciut oczy w uśmiechu czystej radości i przyjemności z tego spotkania.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Och, gdyby tylko pojawiła się jakaś informacja o wystawianiu szkolnego musicalu, Emma po prostu musiałaby znaleźć się na scenie. Może niekoniecznie śpiewając, ale właśnie tańcząc. A najlepiej jakby miała możliwość robić to, co kochała najbardziej i w czym była wyćwiczona oraz naprawdę dobra - akrobatyka powietrzna. Choć kochała szkołę i możliwość uczenia się prawdziwej magii, to za każdym razem tęskniła za sceną, spektaklami, treningami i unikalną atmosferą cyrku.
- To dość zabawne, że nasze imiona są tak podobne. Powiedziałabym nawet, że to nie jest przypadkowe. - Nie wierzyła ani trochę w przypadki. Teraz miałą kolejny dowód na to, że nie istnieją. Ich ścieżki miały się skrzyżować, miały się poznać, miały rozwinąć unikalną więź jeszcze zanim poznały swoje imiona. Tak po prostu musiało być, czuła to z każdym kolejnym spojrzeniem, oddechem i uderzeniem serca. I coraz bardziej chciała Gemmę poznać.
Zapytana czy nie jest jej zimno z początku nie zrozumiała o co właściwie chodzi. Spojrzała po sobie i wtedy też zdała sobie sprawę, że pytanie ma bardzo dużo sensu - wciąż stała na deszczu, a przemoczone ubrania zdążyły przykleić się do ciała. No i była boso. Z cichym śmiechem pokręciła głową.
- Nie jest zimno, ale kakao nie odmówię. O ile skrzaty nie wygonią mnie za zostawianie po sobie kałuży. - Postąpiła krok do przodu, wchodząc w końcu pod zadaszenie i tym samym stając tuż obok nowej koleżanki. W tej chwili też uderzyła ją kolejna myśl, aż pod jej wpływem zmrużyła lekko oczy.
- Czemu wcześniej nie widziałam cię na korytarzu? Albo nie usłyszałam? - Była pewna, że rozpoznałaby jej głos, gdyby słyszała choćby z daleka. I też na pewno zwróciłaby na nią uwagę na korytarzu szkolnym. Jednego była pewna - Gemma nie była Gryfonką. Ale nie możliwe, żeby przez pięć lat nauki nie spotkała jej choćby w sali wejściowej!
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
- Na pewno nie, świat chciał żebyśmy spontanicznie rozegrały akt teatralny, a potem stworzyły całą sztukę. - Powiedziała z rozbawionym przekonaniem, na chwilę zatrzymując się w świecie imaginacji. W końcu też była trochę marzycielką, mimo że z reguły zdawała się bardzo przyziemna.
Cóż, faktycznie trafne pytanie zadała dziewczyna. Gemma uśmiechnęła się lekko do siebie. Cóż, wiedziała już mniej więcej kto jest na jej roku, więc nowa koleżanka mogła być starsza lub młodsza. Oczywiste zatem, że nie miały szansy się spotkać inaczej niż… Cóż, na przykład w ten abstrakcyjny sposób.
- Tak naprawdę pierwszy raz dziś śpiewałam tu tak otwarcie. A jeśli chodzi o spotkanie, jestem tu pierwszy rok, więc obawiam się, że nie miałyśmy szans się jakkolwiek poznać. Przyjechałam do Anglii na początku tych wakacji, wcześniej mieszkałam w Stanach. A ty? Od zawsze tu chodzisz?
No dobra, od zawsze brzmi dramatycznie, ale naturalnie chodziło jej o fakt nie zmieniania szkoły. Ona miała nadzieję nigdy nie zmieniać, a tu taki żarcik losu, niesamowicie nieśmieszny. Ale przynajmniej w tym wszystkim nie tylko śpiew okazał się ulgą w stresie i kryzysach Gemmy sprzed chwili.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Słuchając Gemmy, schyliła się po swoje buty. Nie założyła ich, bo z pewnością zaraz również by nasiąkły wodą, a chodzenie w mokrym obuwiu byłoby dużo bardziej nieprzyjemne, niż na boso. Poza tym kamienna posadzka nie była aż tak zimna, to z pewnością wpływy magii tętniącej w murach niczym krew zamku.
Kątem oka obserwowałą Gemmę, związując razem sznurówki trampków, żeby ostatecznie przewiesić je sobie przez szyję i nie musieć nieść w ręce.
- Och, no tak, to by wyjaśniało czemu nie kojarzyłam twojej twarzy nawet z korytarzy. - Pokiwała głową w zrozumieniu i zgadzając się z takim wyjaśnieniem. To budziło kolejne pytania, ale nie chciała wyprzedzać sama siebie, wszystko po kolei i bez pośpiechu, miały przecież czas na rozmowę choćby właśnie przy kakao za chwilę. - Ja? Tak, trafiłam do Hogwartu od razu. Znaczy, nie miałam pojęcia, że tu trafię, zanim dostałam list, to uczyłam się matematyki, literatury, biologii i innych typowych przedmiotów z mugolskich szkół. Dopiero w jedenaste urodziny dowiedziałam się, że jestem czarownicą. - Zaśmiała się krótko, bo właściwie bardzo ją bawiła cała ta sytuacja. Tym bardziej biorąc pod uwagę gdzie się wychowała i kim jest jej ojciec, a wcześniej dziadek.
- Tak swoją drogą, dopiero w tym roku dołączyłaś do Hogwartu i już wiesz, gdzie jest kuchnia? To godne podziwu. - Pokiwała głową w uznaniu, bo znała całą masę siódmoklasistów, którzy nie mieli pojęcia gdzie jest wejście do królestwa skrzatów.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Pokiwała głową, zgadzając się z jej teorią oczywistą, acz i tak jakoś chciała uczestniczyć nawet w takim prostym stwierdzeniu. Z najwyższą uwagą słuchała też odpowiedzi dotyczącej jej życia. Chciała wiedzieć wszystko i niemalże była podświadomie zła, że nie da się słuchać i mówić jednocześnie, tak żeby jak najwięcej mogły się dowiedzieć o sobie w miarę szybko.
- Oh, to jesteś z rodziny mugolskiej? Fascynujące.
I mówiła to szczerze! W porównaniu do wielu czystokrwistych, dla niej, w jej oczach, wszyscy byli sobie równi. Miała przy tym przekonanie, że jeśli mugolak wyłoży odpowiednie pieniądze na stół, i rodzinki wielce przeciwne by nagle zmieniły zdanie. To śmieszne i obrzydliwe. Co za ironia, że na tyle, na ile materialistyczna nie była, właśnie po to wychodziła zaraz po szkole za mąż.
- Nie mam pojęcia co to wszystko jest, ale brzmi jak coś wartego nauki.
Nie jest, zaufaj.
- A to nie wszyscy wiedzą? Przydzielono mnie do Slytherinu więc mam po drodze. Poza tym, jak się stresuję to jem, więc to całkiem potrzebna mi wiedza.
Wszystko mówiła lekko i swobodnie i sama była zdziwiona jak mało wysiłku wymagała od niej ta rozmowa, podczas gdy z reguły bardzo pilnowała żeby się nie wygłupić czy nie wyjść na niewartą zaufania czy uwagi.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Reakcja Gemmy na informacje o pochodzeniu dała Emmie do zrozumienia, że w przeciwieństwie do niej samej, koleżanka pochodzi z rodziny czystokrwistej. Albo przynajmniej z wysokim procentem krwi czarodziejskiej. Nie wyczuła żadnej wrogości w jej wypowiedzi, co w Hogwarcie było jednak dość częste, kiedy dzieciaki pochodzące ze starych magicznych rodów dowiadywały się o tym, że ich rozmówca ma rodziców mugoli.
- Tak nie do końca… to w sumie jest ciekawa historia, którą poznałam będąc dopiero w Hogwarcie. Mój dziadek był czarodziejem pochodzącym z rodziny mugolskiej, moja babcia była niemagiczna. Tata urodził się bez magii, ale ja już tak. Dziadek nigdy nie powiedział ani babci ani tacie o tym, że jest czarodziejem. Zginął zanim się urodziłam, więc nie wiem, czy mi by powiedział. No i właśnie dopiero tutaj w szkole znalazłam zupełnie przypadkiem informację, że tu się uczył. - Wzruszyła odrobinę ramieniem, podkreślając niezwykłość historii swojego pochodzenia. Było do opowiedzenia znacznie więcej i z jakiegoś powodu chciała Gemmie opowiedzieć wszystko na raz, ale nie dało się przekazać takiej ilości informacji, jaką by chciała za jednym zamachem.
- Nigdy nie miałaś styczności z mugolskim systemem nauczania? - Posłała koleżance zainteresowane spojrzenie. To ją zafascynowało, no bo jak w takim razie magiczne dzieci uczyły się pisać, czytać, liczyć, rozpoznawać wiele roślin i zwierząt, z którymi miały styczność również w magicznym świecie?
- Hm, matematyka to tak naprawdę nasza numerologia, mają dokładnie takie same podstawy i zasady. Literatura… to tak jakby wziąć jedną z książek Lockharta i omawiać jej aspekty, styl, uczyć się rozpoznawać emocje i tworzyć psychologiczny profil bohaterów… no dobra, może akurat Lockhart to nie najlepszy przykład, ale wiesz o co mi chodzi? - Mrużąc niepewnie oczy, uniosła odrobinę brwi, nie bardzo wiedząc, czy dobrze wytłumaczyła czego uczy się na literaturze. Zaraz jednak machnęła lekko ręką, jakby odganiana tym gestem myśl miała odlecieć, niczym mucha. - A biologia, to jakby połączyć nasze ONMS i Zielarstwo i rozszerzyć o jeszcze kilka innych istotnych tematów związanych z naturą. Ogólnie to niektóre rzeczy są ciekawe, ale inne… zupełnie niepotrzebne! - Trajkotała w najlepsze i nawet nie zorientowała się, że już ruszyły powoli w kierunku kuchni. Mimo że dopiero co poznała Gemmę, to czuła się w jej towarzystwie bardzo dobrze, jakby ta znajomość trwała już kilka długich lat. Chciała z nią przebywać więcej i miała wrażenie, że nigdy jej się to towarzystwo nie znudzi.
Zaśmiała się krótko i pokręciła delikatnie głową, kiedy koleżanka wyraziła podejrzenie, że wszyscy wiedzą gdzie jest kuchnia.
- Nie, to nie jest powszechna wiedza. Sporo osób wie, ale raczej nie jest to miejsce często uczęszczane przez uczniów. Chyba najwięcej Puchonów bywa w kuchni, mają swój Pokój Wspólny zaraz obok. Podobnie jak wy, Ślizgoni. - Zupełnie nie ruszył ją fakt, że Gemma należała do domu węża. Zapewne wiele jej koleżanek i kolegów od razu miałoby jakiś dystans albo przynajmniej przykleiło nowo poznanej osobie kilka łatek, ale nie Emma. - Osobiście zdarzyło mi się kilka razy być w kuchni, ale niekoniecznie odczuwam potrzebę zaglądania tam bardzo często. Tym bardziej, że z wieży Gryffindoru jest trochę daleko.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Słuchała z pełną fascynacją, nie tylko dlatego, że Emma opowiadała, ale po prostu też wszystko było nowe, wszyscy byli nowi, tak bardzo chciała się w tym odnaleźć i była niemal jak dziecko ciekawa każdej nowej rzeczy, każdej osoby. W Stanach była trzymana krótko, musiała się pilnować i cały czas być wzorem do naśladowania. Tu miała szansę na znalezienie miejsca też dla siebie samej. A co jeśli chodzi o mugoli? Cóż, Ilvermony zawsze lubiło mugoli, zatem i ona była od dziecka nauczona, że to człowiek jak każdy inny i nie umniejszała im zupełnie, uwielbiała wszystkich. Naturalnie, mimo to musiała poślubić kogoś bogatego, zatem czystokrwistego, jednak właśnie, gdyby mugolak nawet wystawił odpowiednie pieniądze na stół, również by nie było problemu. O co cała spina?
- Oh! - Zaśmiała się z początku, gdy usłyszała, że dziadek był czarodziejem, a potem ona, pomijając ojca. Za to natychmiast zmieniła mimikę na szok i z lekka przerażenie gdy usłyszała, że dziadek zginął. Umarł brzmi jak coś, czego się spodziewa, zginął brzmi jak wypadek. Przyłożyła otwartą dłoń do obojczyka. - Oh, przykro mi.
Faktycznie było! Choć większość osób mówiła to ot z dobrych manier, ona raczej nie była z tych. A przynajmniej nie zawsze, chyba że faktycznie sytuacja od niej tego wymagała.
- Nieszczególnie. Miałam nauczanie w domu, póki nie poszłam do szkoły. Dzięki temu oprócz takich ogólnych rzeczy jak liczenie czy wszystko, rodzice mogli zadbać o dodatkowe zajęcia. Jak śpiew! - Uśmiechnęła się wesoło. - Te były moje ulubione. - Dodała ciszej, nachylając się na chwilę nieznacznie ku niej, jakby zdradzała sekret.
- Ale to w sumie brzmi całkiem ciekawie i… I nieszczególnie. Jak i te wszystkie zajęcia tutaj, w sumie. - Wzruszyła ramionami. - Raz na wozie, raz pod wozem.
Zmarszczyła lekko brwi. W Ilvermony w zasadzie kuchnia była otwarta dla wszystkich. Naturalnie, dbano żeby nie opychano się słodyczami cały czas, acz jeśli ktoś coś chciał zjeść, po prostu mógł tam iść i mieć co chciał. Czy tu było to dziwne?
- Oh, tak, coś słyszałam. Za skrzynkami? Beczkami? - Brzmiało równie godnie co “w schowku na miotły”, ale co kto lubi… - U nas… Znaczy, no, w Ilvermony, gdzie się potem uczyłam, kuchnia była mniej więcej na środkowym piętrze, i była otwarta dla wszystkich. Oczywiście pilnowana i w ogóle, ale daleko było od tajemnicy. Czy tu to coś złego? Chyba nikt mnie nie pogoni szczotą jak zajrzę?
W zasadzie brzmiała na szczerze zmartwioną, i była! Nie chciała sobie napytać biedy i wstydu przy okazji.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Z delikatnym uśmiechem wzruszyła leciutko ramionami i nieznacznie skinęła głową.
- Nie miałam okazji go poznać, więc nie odczuwam tej straty w żaden sposób. Trochę szkoda, że nie mogłam z nim spędzić czasu, bo z opowieści taty brzmi na bardzo ciekawego człowieka, ale wiesz, ciężko jest tęsknić za kimś, kogo zna się tylko ze zdjęć i słów innych osób. I to i tak jest tylko mała część tego, kim był naprawdę, skoro nikt z rodziny nie wiedział, że był czarodziejem. Ale to wyjaśnia dlaczego był okrzyknięty jednym z najznakomitszych iluzjonistów naszego wieku. - Choć nigdy dziadka nie poznała, to mogłaby na jego temat sporo powiedzieć, bo historie na jego temat opowiadali jej nie tylko rodzice, ale również inni pracownicy cyrku. No i na ile zdołała znaleźć informacji w Hogwarcie, na tyle też wiedziała, że był całkiem rozrywkowym gościem. Fajnie byłoby go znać, ale nie będzie przecież płakać nad rozlanym mlekiem.
- Hm, ja w sumie w dużym stopniu też miałam “domowe nauczanie”, bo ciężko było zmieniać szkoły co kilka miesięcy, jak byliśmy w trasie, ale niestety nie uniknęłam niektórych bezsensownych przedmiotów. Ale to fakt, dzięki temu jest więcej czasu na inne zajęcia, niekoniecznie związane z obowiązkowym systemem edukacji. - Pokiwała głową, przyznając Gemmie zupełną rację. A na informację, że jej ulubionym dodatkowym zajęciem był śpiew, uśmiechnęła się promiennie. - I zdecydowanie to słychać! Masz naprawdę niesamowity głos, dobrze że miałaś okazję ćwiczyć śpiew od lat i to rozwijać. Chyba możemy obydwie uznać się za szczęściary, bo nie każdy ma możliwość rozwijać swoje pasje. - Gdyby na rzecz edukacji szkolnej musiała zrezygnować z akrobatyki, to chyba wpadłaby w depresję. Albo uciekła z domu i zaciągnęła się do innej trupy cyrkowej, gdzie mogłaby wirować w powietrzu i wyginać własne ciało na wszystkie strony bez limitów. Dzięki bogom nie było to konieczne, bo praktycznie wychowała się w powietrzu, przerzucana z jednego trapezu na drugi, kręcąc się na kole dziesięć metrów nad ziemią, szybując na szarfach w świetle reflektorów i wyginać kręgosłup tak, jakby nie miała kości.
- Za beczkami. Te beczki zawsze dawały mi do myślenia… no bo piwnica, beczki, kuchnia tuż obok… Słyszałam plotki, ale nie wiem czy to prawda, że Puchoni pędzą własne wino. W ogóle by mnie to nie zdziwiło! - Pokręciłą głową, ale w jej tonie i gestach nie było żadnej pogardy, wręcz fascynacja tym, jakie możliwości dawało umiejscowienie domu borsuka. - Och, nie, nie ma się co bać. Odwiedzanie kuchni nie jest zbyt popularne i wiadomo, po ciszy nocnej trzeba uważać na patrole, ale jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś został z kuchni pogoniony. Wręcz przeciwnie, skrzaty są bardzo pomocne i ciężko się od nich opędzić, znoszą smakołyków całą masę i namawiają do jedzenia. Pod warunkiem, że traktuje je się miło. - Nie sądziła, żeby Gemma miała zamiar robić rozróbę w szkolnej kuchni i ubliżać skrzatom, ale skoro była w Hogwarcie nowa, to Emma chciała przekazać jej przynajmniej swoją wiedzę o zamku, jego zasadach i warunkach.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
Pokiwała powoli głową. No tak, jak go nie znała to było to mniej tragiczne. Brzmiał super, ale nie sądziła by dało się kogoś pokochać przez same opowieści i obrazek na regale. Ona by nie potrafiła. Tak samo jak nie wierzyła zbytnio by mogła pokochać Kierana, wydawał się po prostu... Inny. Obcy, poznała go ledwo dwa miesiące temu, i to widzieli się ile, kilka, może kilkanaście razy. Był troskliwy, ale nie była tępą dzidą by nie zwrócić uwagi, że nie było w tym krzty faktycznego, szczerego ciepła - jedynie jak u niej, garść przykrego obowiązku.
- W trasie? To co w sumie robi twoja rodzina? - Zainteresowała się, przy czym generalnie jej fascynacja tą dziewczyną rosła coraz szybciej. Zdawała się taka... Inna. Trochę podobna do niej samej, tylko nie wiedziała jeszcze czym dokładnie było to podobieństwo.
Uśmiechnęła się pociesznie na jej uwagę o śpiewie. Cóż, była z reguły dość skromna, ale w tym przypadku wcale nie ujmowała sobie talentu. Czuła się bardzo pewnie ze swoim głosem, choć miała nadzieję rozwinąć się bardziej. Przekrzywiła głowę lekko, patrząc na nią z przyjaznym uśmiechem.
- Twoja to taniec czy coś jeszcze? - Bo może nie znała całego obrazka!
Uwag o kuchni słuchała z uwagą, kiwając głową. W sumie to była ważna informacja, bo poza śpiewem, każdy stres zajadała i czuła, że w przypadku pobuty tutaj przynajmniej przez pierwsze tygodnie, może miesiące, będzie wpierniczać wszystko jak dzikus. Musiała tylko uważać żeby nie skończyć wyglądając jak jeden z pochłanianych na lunchu pączków, nie tylko by się podobać ludziom, ale i sobie, nie wspominając o stronie zdrowotnej.
- Oczywiście, jak ktoś jest chamem to aż się prosi żeby mu napluć do kawy. - Skomentowała z rozbawieniem, acz w sumie mówiła poważnie.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Przygryzła lekko wargę, słysząc zainteresowanie w głosie Gemmy. Schlebiało jej to głównie dlatego, że mogła pochwalić się największą dumą swojego życia - przynależnością do rodziny cyrkowej. Milczała tylko przez dwie sekundy, jakby próbowała zbudować napięcie, ale chęć odpowiedzi była zbyt silna żeby odwlekać odpowiedź.
- Moi rodzice pracują w cyrku. Wychowałam się właśnie wśród cyrkowców, niemalże cały czas jeżdżąc z objazdowymi spektaklami po świecie. Też występuję, jeszcze przed rozpoczęciem szkoły zaczęłam pojawiać się na scenie. - Oczy aż jej rozbłysły ekscytacją, co wyraźnie podkreślało jak bardzo kocha to co robi. Mogłaby rozwodzić się nad tym całymi godzinami, ale nie chciała zabrzmieć jakby się przechwalała i spłoszyć dziewczyny nadmiernym mówieniem o sobie. Ale z drugiej strony Gemma sama zadawała pytania, wiec chyba jednak była zainteresowana. - Taniec też, ale przede wszystkim akrobacja. H, miałaś kiedyś okazję być w cyrku? - Pomimo wielkich sukcesów Cirque du Soleil, Emma zdawała sobie sprawę z tego, że sztuka cyrkowa trochę obumiera w dzisiejszych czasach i nie każde dziecko miało okazję odwiedzić wspaniałe widowisko w przyjezdnym namiocie. I nie miała na myśli tych starych trup artystów i przedstawień zawierających zwierzęta, to było coś trochę innego. Aczkolwiek już tam pojawiali się nieźli akrobaci i na tym przykładzie mogła jaśniej wytłumaczyć co takiego robi ona. Pod warunkiem, że rozmówczyni kiedykolwiek w cyrku była.
- Dokładnie! Pewnie skrzaty by do kawy nie napluły, ale jest ich tam więcej niż odwiedzających, więc wypchnęłyby za drzwi urażone. Dlatego lepiej po prostu przyjąć ich nadgorliwą pomoc i gościnność, podziękować i nie zawracać za długo głowy. - Pewnie nie miałyby nic przeciwko temu, żeby ktoś siedział w kuchni trochę dłużej, ale po co kusić los? Jeśli chciało się móc wrócić w godzinach międzyposiłkowych, to lepiej było nie przeginać. - Tak poza tym, to dyrektor ma kilka swoich skrzatów, które pomagają pilnować porządku, więc jak ktoś coś przeskrobie w kuchni, to zaraz informacja dociera do Addingtona i na pewno będą wyciągane konsekwencje. - Sama miała kiedyś spotkanie z DERPem, jak akurat wisiała na przyczepionym do balustrady antresoli trapezie. Od tamtej pory nie trenuje na korytarzach, jeśli akurat chce poćwiczyć akrobatykę powietrzną.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 lat |
zamożny |
Bi |
Pióra: 102
W cyrku! Nigdy w życiu nie widziała cyrku, wiedziała co to jest tak mniej więcej, ale ogólnie nie miała żadnego wyobrażenia poza tym, że to coś widowiskowego i chyba bardzo kolorowego, acz to sobie najpewniej sama dodała. Tym bardziej jej zainteresowanie wzrosło!
- Oh, fascynujące! A jak to wygląda? - Pokręciła głową od razu gdy zapytała o jej własną styczność z takim widowiskiem. - Nigdy, nie. Chciałam, ale jakoś nie było okazji, a jak była, ojciec się nie zgadzał i o.
Wzruszyła lekko ramionami. Nie wiedziała co traciła, jak i też godziła się z tym, że nie zawsze na wszystko było ich stać. Zresztą, w szczególności od jakiegoś czasu, przez co przecież była tutaj z zamiarem wyjścia za Kierana po szkole. Miała nadzieję, że nie tak od razu po szkole, co prawda, ale tak, ostatecznie po prostu nie naciskała rozumiejąc, że może niekoniecznie stać ich na takie wyjścia co chwilę. Jakby ojciec zgadzał się na wszystkie zachcianki jej i jej sióstr, dawno temu spaliby pewnie na ulicy. Trochę rozpieścił, chociaż ją akurat najmniej.
- Ale zawsze byłam ciekawa i chciałam zobaczyć taki spektakl. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu będę miała okazję, chociaż pewnie po szkole. - Z wielu powodów nadmienionych.
Zaśmiała się lekko na komentarz Emmy. Fajnie, że do kawy skrzaty nie plują, wywalenie za drzwi przy tym wydaje się w sumie łaską i taryfą ulgową, ale naprawdę nie zamierzała ich drażnić, szanowała ich pracę. Bardziej jednak przejęła się oznajmieniem, że dyrektor ma takich donosicieli w szkole. Znaczy, w sumie porządek musi być, fakt, ale z drugiej strony, co musi się dziać żeby...
Wtedy jednak przypomniała sobie o schodach, o których mówił Philip. Szkoła, w której schody próbują urwać komuś nogę albo uwięzić na pół dnia, zupełnie bez powodu, za to zupełnie planowanie, nie może być w pełni normalna. Tęskniła do jej rodzimych stron, tam było jakoś... Fajniej. Normalniej. Ci ludzie zaczynali objawiać się jej jak szaleńcy.
- Znaczy na przykład za co można oberwać? O jakim kalibrze przekrobania mówimy? - zapytała z rozbawieniem, ale i pewnego rodzaju ostrożnością.
|