19-09-2021, 02:12 AM
Nicolai Andrzej Krawczyk
Data urodzenia
13/06/1999 || Łomża
Dom i klasa w Hogwarcie
rok VII
Status krwi
50%
Status majątkowy
Zamożny
Miejsce zamieszkania
Nie ma stałego
Orientacja
Się okaże
Wizerunek
Kuba Grabowski
Freeform
Jest wiele pięknych historii miłosnych, o których piszą poeci wszystkich czasów i światów, rozpoczynających się od jednego spojrzenia. Historia rodziny Krawczyków jest jednak nieco inna, bo swój początek ma w nokaucie. I to nie takim w przenośni. Ponieważ Grzegorz Krawczyk zakochał się w pięknej Rosjance niemal w tej samej chwili, w której dostał w głowę posłanym przez nią w jego kierunku tłuczkiem. Uczucie to wziął jednak za wywołany kontuzją wymysł zmęczonego umysłu. I uważał tak aż do następnego roku, kiedy to podczas festiwalu browarniczego organizowanego w jego szkole, ujrzał ponownie ową niewiastę. Kilka, niby przypadkiem, zamienionych słów przyprawiło go o szybsze bicie serca. Skończył się jednak festiwal i dziewczyna wyjechała, pozostawiając Polaczkowi jedynie wspomnienia.
Kiedy jednak ludzie są sobie przeznaczeni, to prędzej czy później i tak się odnajdą. Trzy lata później ponownie los postawił ich na swojej drodze. Grzesiek, będący asystentem naukowym w Hogwarcie, wybrał się na międzyszkolne rozgrywki quidditcha, tym razem w roli kibica. W chwili, gdy pewna rosyjska pałkarka znalazła się dostatecznie blisko, by mógł dojrzeć jej twarz, jego głowa po raz kolejny zaliczyła spotkanie ze zbłąkanym tłuczkiem. Tym razem po wybudzeniu postarał się jednak odszukać ową dziewczynę. Istniała możliwość, że to tłuczek przewrócił mu w głowie, ale Krawczyk wierzył, że to jednak miłość.
Nicolai przyszedł na świat w Łomży, mieście rodzinnym ojca, gdzie jego rodzice zamieszkali po ukończeniu szkoły przez matkę. Dom może nie był wielki, a Krawczyków z czasem ciągle przybywało, ale to było dobre dzieciństwo. Latanie po podwórkach z dzieciakami sąsiadów, pierwsze wybite zęby, pierwsze podkradzione dziadkowi piwo, które ostatecznie wylali, bo w wieku siedmiu lat browar nie smakuje tak dobrze jak dziesięć lat później. Powiecie, że to życie nie do końca magiczne? Może i tak. Ale Grzesiek był jedynie mugolakiem, więc i dzieciom przybliżał kulturę zwykłych, niemagicznych ludzi. A kto choć raz na Podlasiu był, ten się z memów nie śmieje.
W odpowiednim wieku Nicolai poszedł do Souhvězdí. Magicznej szkoły słowiańskich państw. Nigdy wcześniej nie był tak daleko od domu, co bardzo mu się spodobało. Pokochał podróżowanie. W Czechach uczył się jednak jedynie trzy lata. Potem rodzice zdecydowali o wyprowadzce do Anglii, gdzie ojciec był kiedyś asystentem naukowym w tamtejszej szkole magii. Krawczykowie z Souhvězdí przenieśli się do Hogwartu. A że ucząc się w Czechach Nicolai nie bardzo miał okazję poznać angielski, to już na starcie powtarzał w Hogwarcie czwartą klasę.
Początki w nowej szkole nigdy nie są łatwe. Nico miał jednak to szczęście, że w murach Hogwartu poznał Teodora - chłopaka pochodzącego z Polski, z którym dosyć szybko znalazł wspólny język. Ile razem nawywijali podczas edukacji - sami pewnie nawet nie wiedzą. Stali się jednak najlepszymi ziomeczkami, i razem wozili się po szkolnych korytarzach jak Janusze po targu w poszukiwaniu cebulowych okazji.
Talent do nauki Nicolai miał niemały, ale z zapałem było już dużo słabiej. Z niektórych przedmiotów niemal błyszczał na zajęciach, z innych szło mu opornie. To spowodowało, że szóstą klasę również powtarzał. Choć tu już niekoniecznie ze swojej winy. Podczas przerwy świątecznej w ich domu wybuchł pożar. Pomagał ojcu ewakuować matkę i młodsze rodzeństwo. Niestety, sam Nicolai został przygnieciony podczas tej akcji płonącą belką. Doznał głębokich oparzeń na plecach, ramionach i części torsu. I choć na ogół uzdrowiciele radzą sobie z takimi obrażeniami z palcem w nosie, to ów poparzenia spowodowane były przez ogień magiczny. Powrót do zdrowia zabrał mu prawie pół roku. Nie było mowy, by zaliczył w odpowiednim terminie egzaminy.
Leje się krew, tequila i ropa naftowa w pełnym słońcu
Gdy już wrócił do szkoły i z pozytywnym wynikiem zaliczył szósty rok, zrobił sobie trochę przerwy. Miał dosyć siedzenia w miejscu na dupie. Nęcił go świat. Spakował więc plecak i wyruszył w podróż, która właściwie nie miała konkretnego celu. Teodor, jak na prawdziwego kumpla przystało, wyruszył z nim w świat. Polska, Rosja, Francja, Japonia, Korea, Chiny, Egipt. To tylko niektóre z miejsc, które odwiedzili. I nie, nie była to zwykła, mugolska wyprawa. W każdym z tych miejsc szczególną uwagę zwracali na magiczne miejsca i artefakty, czy też stworzenia. Choć Nico skupiał się głównie na tych dwóch pierwszych. Bo z niewiadomych przyczyn to właśnie to interesowało go w magicznym świecie najbardziej.
Po dwóch latach tułaczki, wrócili do Anglii na siódmy rok nauki. Wrócili nie tylko z masą wspomnień, ale też ze znajomością nowych języków na koncie, poszerzoną wiedzą i postanowieniem skończenia szkoły. W końcu najwyższy już na to czas!
# Jest wytatuowany na każdej części ciała. Początkowo tatuaże miały jedynie zakryć blizny po poparzeniach, ale z czasem po prostu uzależnił się od tuszu pod naskórkiem. Na tyłku ma wytatuowane imię i nazwisko oraz datę urodzenia swojego najlepszego ziomeczka - Teodorka. Tatuaż, który jest wynikiem przegranego zakładu, był jednocześnie pierwszym tatuażem Nico.
# Uzdolniony artystycznie - śpiewa, gra na pianinie i gitarze, nieźle maluje, a także świetnie tańczy.
# Sprawny z niego kieszonkowiec - ma niesamowicie lepkie rączki. Wychowywanie się w Łomży jednak robi swoje. Tu żeby mieć szacun na dzielni trzeba było umieć sobie radzić. Stąd też umie się bić, i to tak naprawdę po mugolsku - pięściami, a nie zaklęciami.
# Znakomity z niego kucharz.
# Ze względu na pochodzenie, edukację i podróże, zna w stopniu dobrym kilka języków. Najlepiej jednak radzi sobie z angielskim i polskim, choć zdarza mu się nieco ranić wymowę zarówno angielskich słów, jak i polskich. Jest to głównie spowodowane tym, iż w dzieciństwie dużo czasu spędzał z matką, przez co przyswoił sobie rosyjską wymowę niektórych zwrotów.
# Choć ma mieszane pochodzenie i od kilku lat mieszka w Anglii, to wewnętrznie czuje się Polakiem. Często rzuca polskimi przysłowiami, mądrościami ludowymi, przekleństwami czy słowami piosenek.
# Chłopak ma gadane. Czasem wręcz można odnieść wrażenie, że gęba mu się nie zamyka. Jest też typem tego wkurzającego gościa, który zagaduje wszystkich na lekcjach. ALE - nie ma tego złego. Nie ma problemu z zagadywaniem do nauczycieli o przełożenie sprawdzianu, podpowiedź czy wyskoczeniem z propozycją klasowych warsztatów czy czegoś podobnego.
# Ma całą kolekcję dresów, bo jest fanem tego typu odzieży. Zwykłe, wyjściowe, sportowe, a nawet niedzielne. Na każdą okazję znajdzie w szafie coś odpowiedniego. Gdy trzeba to wskoczy jednak w bardziej odświętne ciuchy, a nawet w garniak. Niemalże nieodłącznym elementem jego stroju są też różnorodne czapeczki z daszkiem i "nerka". Czasem, poza zajęciami, śmiga też w Kubotach lub crocsach.
# Podczas jednej ze swoich podróży znalazł porzuconego kociaka. Przygarnął zwierzaka, a ze względu na białą sierść, nazwał go Lumos.
# W przyszłości chce zostać łamaczem klątw. Chce też w dalszym ciągu podróżować i badać magiczne artefakty.
# Podczas swoich podróży zaliczyli z Teodorem niejeden przypał. Zalicza się do nich także pobyt w Kanadzie, gdzie zjarani magicznym zielskiem biegali po ulicach stolicy przyodziani jedynie w klonowe liście, przyklejone do ciał klonowym syropem. Oczywiście - na drugi dzień obudzili się w areszcie nie tylko z bolącymi głowami, ale także z solidnym kacem moralnym.