Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Właściwie coś w tym było, że Valerian uczepił się właśnie Alice. Alex nigdy nie rozpatrywał ich relacji pod żadnym kątem, kłócili się non stop, Val obrywał co chwilę - było to bardzo fajną rozrywką do oglądania, ale jakoś nie interesowało go nawet czy którekolwiek ma cokolwiek do tego drugiego. A w tej chwili, jak zostało to przez dziewczynę przytoczone dość jasno, nie mógł nic poradzić na to, że jakoś tak odpowiedź sama mu się nasunęła. Nawet jeśli nie była prawdziwa!
- Mógłbym powołać się na stare powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi", bo jego zachowanie pewnie kwalifikuje się pod końskie zaloty... Ale jeśli faktycznie tak jest, to nie wiem, czy jest masochistą, czy postradał zmysły i myśli, że coś ugra. - Z politowaniem dla zachowania Blackwooda pokręcił głową, śmiejąc się jednak cicho pod nosem. Co, jak co, ale jakby jakiś debil startował do Alice, to nie zdążyłby za wiele powiedzieć nawet, a dziewczyna sprowadziłaby go do parteru, za mordę i o żwir. Valerian o tym wiedział, skąd więc u niego ciągłe prowokacje?
- Kurwa, nie wiem jak to boli! - Odpowiedział jej podobnym tonem, w którym nie było nic negatywnego. Ot, nabijali się z obcasów. - Nigdy nie nosiłem, to skąd mam wiedzieć jak boli? - Może i na trzeźwo oburzyłby się na to, że ktoś mógłby choćby w żartach sugerować takie rzeczy, ale ten wieczór był już tak pełen dziwności, że jego rozbawienie i śmiech nie były aż tak szokujące.
- Robią to, bo jakoś tak z automatu szpilki dają plus pięćdziesiąt do seksapilu. - Chociaż nie znał kobiecej strony filozofii na temat noszenia obcasów, to dla niego służyły tylko właśnie do tego - żeby podkreślić kształty, wydłużyć nogi, zwrócić więcej męskiej uwagi. Cóż, na niego osobiście działało bez zarzutu, odwracał się za dupami na szpilkach i zwykle okazywały się całkiem atrakcyjnymi dziewczynami.
- O nie, weź, który facet wytransmutowałby sobie cycki?... - Dopiero kiedy zadał to pytanie, zastanowił się nad nim i odpowiedź byłą jasna: każdy. Każdy facet by to zrobił, żeby później stać przed lustrem i się gapić i bawić cyckami. Cóż, taki już z nich gatunek... - Dobra, nie odpowiadaj na to pytanie. - Czy zamierzała, czy też nie, Alex wyciągnął w jej kierunku otwartą dłoń, jakby mówił tym gestem STOP. Nie, nie chciał znać jej zdania odnośnie transmutowania sobie cycków!
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Och, nie. Usłyszała dokładnie to, czego spodziewała się usłyszeć – i czego jednocześnie nie chciała usłyszeć! Że niby Valerian do niej… Nie, fuj! Nawet nie chciała o tym myśleć! Alex już wcześniej rzucił podobnym tekstem i jej reakcja była dość jednoznaczna. Teraz, przy zjaraniu, pozwoliła sobie na jeszcze bardziej jednoznaczną reakcję, kiedy wzdrygnęła się jakby z obrzydzeniem i prawie wywaliła język, jakby rozgryzła właśnie jakąś wyjątkowo paskudną fasolkę Bertiego Botta i chciała się bardzo szybko pozbyć jej walorów smakowych z pamięci.
— Powiedziałabym, że oba – wzdrygnęła się jeszcze raz, jakby jeden raz to było zdecydowanie za mało na tak traumatyczną sugestię. – Jakoś nigdy faceci mnie nie pociągali.
I to żadni! Ani Valerian, ani Hiroshi, ani Alex, ani żaden inny cholerny facet… W sumie, jedyne, co ostatnio zauważyła u kogokolwiek atrakcyjnego, to sposób traktowania kobiet u Mickey’ego. I… to w sumie była jedyna rzecz, która mogłaby ją faktycznie pociągać w jakimkolwiek facecie. Ale to jednak dość słaba preferencja, jeśli się miało zbudować jakikolwiek związek, no i jednak trochę za mało, żeby skusić się na pójście z kimś do łóżka…
Zakładając, że by w ogóle poszła. Jakoś nie mogła siebie sama wyobrazić w łóżku z kimkolwiek. W sensie, z takim seksualnym podejściem.
Rzuciła raz jeszcze spojrzeniem na Alexa i uśmiechnęła się pod nosem.
— Ta, czytałam kiedyś, że nogi wyglądają wtedy jak podczas orgazmu, czy coś – wzruszyła ramionami. W gruncie rzeczy, nie miała pojęcia, jak mogły wyglądać nogi kobiety podczas orgazmu i jakoś wcale nie miała ochoty się dowiadywać. – Ale równie dobrze może to być bzdura, skoro pierwotnie obcasy były stworzone dla mężczyzn.
Jak na kogoś, kto nie nosił ubrań z gatunku tych najmodniejszych, dość sporo jednak o modzie wiedziała. W sumie, wszystko zmieniło się w drugiej klasie, kiedy docinka Valeriana i zdrowe, pierwsze w jej karierze, przypierdolenie mu, dodało jej na tyle sił, że stanęła z powrotem na nogi po przemocy ze strony ojczyma, i zaczęła się tym interesować, aby wydrzeć się każdemu debilowi i ignorantowi, iż jestem, żyję, wszystko ze mną w porządku. A że jej matka była dość kiepskim modowym przykładem, szukała przykładów w czasopismach i… innych książkach, jakie mogła znaleźć. Obserwowała też starsze dziewczyny. I tak jakoś doszła w końcu do własnego stylu, a przy okazji dowiedziała się kilku ciekawostek.
Na pytanie, który facet wytransmutowałby sobie cycki, już otwierała usta, żeby odpowiedzieć mu, że każdy, ale… uśmiechnęła się zamiast tego szeroko, słysząc, że najwidoczniej sam się już domyślił. Skinęła tylko dłonią z wyciągniętym palcem w jego kierunku, jakby chciała zaznaczyć, że that’s the point, ale zaraz zabrała ją z powrotem.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Chociaż nie bezpośrednio, to obserwował Alice kątem oka i nie umknęło mu jej teatralne wzdrygnięcie się na sugestię, że Valerian mógłby najzwyczajniej w świecie do niej zarywać. Nawet w rozbawieniu uniósł brwi i uśmiechnął się nieco szerzej. Zanim jednak zdążył skomentować niepoczytalność ich kolegi, dziewczyna przyznała coś zaiste interesującego. Wieczór pełen dziwności, doprawdy.
Wiedział już dlaczego tak się obruszała i uciekała od dotyku, skrzywdzono ją. I tak samo w sumie teraz miało sens, że nie pociągali ją faceci. Cóż, nie mógł postawić się na jej miejscu i zrozumieć uczuć, jakie nią targały, ale wydawało mu się to całkiem logiczne, że po takiej traumie wolałaby kobiety.
- Hm, no tak, Valerian nawet z cyckami byłby nadal facetem. Może odczepiłby się od ciebie, jakby miał jasno przed oczami dowód na to, że jednak wolisz kobiety? - Nie miał zupełnie nic przeciwko temu! Ba, zaskoczyło go to o tyle, że (tak jak większość facetów) wyobrażenie dwóch kobiet razem w dość intymnej konfiguracji była widokiem zaiste emocjonującym. To nie tak, ze teraz zacznie sobie wyobrażać Alice z na przykład Sforzą, nie nie! McIntosh nadal pozostawała kumplem z cyckami i długimi włosami i jakoś tak wyobrażenie jej sobie w inny sposób... umf, nie. Budziło w nim to zbyt duży dyskomfort.
Natomiast kolejna informacja wprawiła go w pewne zdumienie. I zastanowienie. To nogi wyglądały jakoś szczególnie podczas orgazmu? Jakoś nigdy im się nie przyglądał, za bardzo skupiony na innych, ciekawszych częściach kobiecego ciała w tak kluczowym momencie. To chyba jednak były rozważania na inny moment.
- To pogłoski stworzone przez jakąś kobietę, z pewnością. Najprawdopodobniej zagorzałą feministkę doszukującą się zła w każdym wynalazku stworzonym przez mężczyznę dla kobiety. - Nawet jeśli to wszystko go bawiło, to wcale nie zamierzał poddać się takim pomówieniom i uwierzyć w coś tak absurdalnego! Bez wątpienia to damskie nogi wyglądały dużo seksowniej w obcasach, niż męskie. Podpisywał się pod tym rękami i nogami (nie obutymi w szpilki).
Trochę niezdarnie sięgnął do paczki papierosów, leżącej gdzieś w okolicach zwiniętego pod głową plecaka, wyłuskał fajkę i odpalił, podrzucając całe opakowanie i zapalniczkę w stronę Alice. Ja miała ochotę zapalić, to dzisiejsze dziwności zawierały dzielenie się używkami, więc niech korzysta, póki Alex hojny.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Ten dzień totalnie zaczął obrastać w absurdy. Bo jak przed chwilą Alex sugerował jej, że Valerian na nią leci, to jeszcze nie było nawet wcale takie najgorsze… Nie, nie, lepsze było później, gdy pomyślał, że Alice od facetów woli kobiety!
Cóż, może jego tolerancja była godna podziwu, bo nawet się za bardzo nie zdziwił na tę myśl, a przyjął ją jak fakt, jak chociażby to, że słońce świeci, a wiatr sobie wieje – ale to przecież w ogóle nie chodziło o to! Co mu w ogóle wpadło do głowy?!
Obróciła głowę ku niemu z takim spojrzeniem, jakby co najmniej opowiadał jej, jak sam, własnoręcznie zadusił smoka, albo… albo coś równie absurdalnego.
— Co? Nie! – zaprzeczyła od razu, kręcąc głową z równym niesmakiem jak jeszcze przed chwilą. – Nie lubię ani chłopaków, ani dziewczyn. Po prostu jestem aseksualna.
Pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że Alex pewnie tego nawet nie zrozumie – ale w sumie nie miała zamiaru ani być wredna, ani rozgrzebywać jego seksualności, która zresztą była bardzo widoczna i miała nieprzyjemność mieć z nią do czynienia ostatnio, kiedy się napalił na starszą Gryfonkę, najpewniej koleżankę z klasy. Ugh, co za traumatyczne przeżycie!
— W życiu nikt mi się nie spodobał i wątpię, że to kiedykolwiek się zmieni.
To było dla niej dość logiczne. Nawet młodsze laski latały za chłopakami, albo innymi dziewczynami – w zależności od orientacji. Wszyscy zdawali się dostawać pierdolca na punkcie miłości, srających szczęściem serduszek, liścików miłosnych i chuj wie czego… Tylko ją zawsze wkurwiała ta sztuczna atmosfera na Walentynki i oblizujące się na korytarzach pary. Po prostu tego nie czuła. I chyba pogodziła się z myślą, że była inna.
Zresztą, jeden facet wyrządził już spustoszenie emocjonalne w jej życiu, że kolejny był jej niepotrzebny.
Zaśmiała się cicho na jego komentarz. W sumie mogła się spodziewać, że tak właśnie zareaguje. Sugestia, że mężczyzna miałby nosić szpilki… Cóż, Alex miał czasami jakąś dziwną obsesję na punkcie manifestowania swojej męskości i podkreślania jej na każdym kroku. Czy to było normalne? Chyba widziała coś podobnego już u innych chłopaków. Więc może tak? Jakaś walka o dominację, jak u zwierząt, czy coś.
Lepiej tak, niż gdyby mieli obsikiwać wszystkie meble, żeby znaczyć terytorium.
Chociaż kto ich wie…
— Ja nie wiem, ale jako kobieta czasem nosząca to ustrojstwo, stwierdzam, że mogłoby być zdecydowanie wygodniejsze – stwierdziła z uśmiechem i bardzo chętnie wyciągnęła papierosa, którym ją Alex poczęstował. Odrzuciła mu paczkę, a kiedy zapaliła, również i zapalniczkę. – Całe to ogólne dbanie o wygląd jest wystarczająco bolesne, żeby jeszcze cierpieć w imię ładnego kształtu tyłka. Czy generalnie czegoś.
Chociaż szpilki miały też inną moc. Chodząc w nich, można było poczuć się atrakcyjnie. Lepiej. Tak, jakby się było normalną, dorastającą kobietą…
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Skąd miał wiedzieć, że to nie o to Alice chodziło? Nie sprecyzowała wcześniej, że nie lubi w ogóle nikogo, jedynie zaznaczyła facetów. Dlatego Alexowe przypuszczenie o jej seksualności (w ogóle what the fuck, od kiedy to Alex myśli o seksualności Alice? Od kiedy to z nią o tym rozmawia?! Od kiedy to ona CHCE o tym rozmawiać?! Świat stanął na głowie, doprawdy...) poszły najbardziej znanym sobie torem. I w sumie nie spodziewał się tak zagorzałego zaprzeczenia i deklaracji, że dziewczyna jest aseksualna. NA to spojrzał na nią z nieukrywanym zaskoczeniem, bo co jak co... ale akurat aseksualności nie umiał jego umysł pojąć. Rozumiał, że kobieta może woleć kobietę, nawet że mężczyzna może woleć mężczyznę, ale żeby tak... nikogo? To jak ona sobie radziła z napięciem, z burzą hormonów, z... cóż, z dojrzewaniem w ogóle?
- To tak... - ...można? zdawało mu się to za bardzo nie na miejscu, więc urwał w połowie. - O... Aha... Okej. - Nie wiedząc jak miałby na to zareagować i czy w ogóle powinien, jedynie pokiwał głową i spojrzał znowu na niebo. Czyli że... czyli że poza tamtym razem Alice nigdy z nikim... Spowolniony używkami mózg usiłował pracować, ale było to tak trudne, że Alex przez moment leżał w oszołomieniu i nawet się nie ruszył. Ogarnął się po zbyt długich kilkunastu bądź kilkudziesięciu minutach. Odchrząknął. - Nie no, ja to szanuję. - Nie mówił głośno, ale z pewnością usłyszała go w ciszy nocy.
Naprawdę nie mógł tego pojąć. zrobiło mu się nawet jakoś tak żal koleżanki, że nigdy nie doświadczyła przyjemności płynącej ze zbliżenia. Ale przecież nie wda się z nią teraz w konwersację na ten temat! Jakkolwiek dziwny był ten wieczór, to to chyba nie kwalifikowało się nawet na taki poziom pijaństwa i zjarania.
Całe szczęście inny temat był w toku, wiec mógł uciec od seksualności w wysokie obcasy. No i miał też odpaloną fajkę, która ratowała zbyt długie momenty ciszy, bo mógł się zaciągnąć dymem i mieć wrażenie, że jednak nie jest niezręcznie. Chociaż ogólnie nie było, czuł się całkiem normalnie, całkiem na luzie.
- Nie wiem po co się tak katujecie. Chociaż może wiem i w sumie efekty są przynajmniej przyjemne dla oka, ale mimo wszystko... faceci chyba mają łatwiej. - Oho, zbierało mu się na filozofie? Czy to już ten stan umysłu, kiedy zaczyna szukać sensu życia?
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Najwidoczniej miała rację z tym, że dla Alexa niepojęta była opcja, iż nikt się Alice nie podobał i z nikim się nie spotykała (może z wyjątkiem tej, hm, powiedzmy, że „randki” z Cavingtonem), z nikim nie sypiała, ani w ogóle nic nie działo się w jej sferze seksualnej – ba, ona nawet w ogóle nie istniała! – bo spojrzał na nią dokładnie tak samo zaskoczonym wzrokiem, jak ona przed momentem patrzyła na niego.
To tak… Była pewna, że miał kontynuować – to zresztą sugerowało jej urwane zdanie, a więc spodziewała się raczej czegoś w stylu to tak się da? No cóż, gdyby nie pohamował języka i dokończył to pytanie, jak najbardziej wytłumaczyłaby, że się da! Że można żyć z tym, że nikt jej się nie podobał, nikogo nigdy nie rozbierała wzrokiem i… generalnie wątpiła, że to kiedykolwiek się zmieni. Nawet ci, którzy jej się względnie podobali (jak na przykład Mickey po tej sytuacji, jak obronił dziewczynę przed jakąś bandą przygłupów), to było to raczej w sferze emocjonalnej. Podobała jej się jakaś cecha osobowości, zachowanie. Ale nigdy ciało. Mógł przed nią stanął sam Zeus na golasa, a ona i tak odwróciłaby wzrok z oburzeniem i obrzydzeniem.
I w sumie poza wydukaniem zwykłego okej nie usłyszała nic więcej. Więc wzruszyła jedynie ramionami i ponownie przeniosła wzrok na niebo. Okej to okej. W sumie, skoro o nic więcej nie pytał – ona nie zamierzała mówić. W tej kwestii nic się nadal nie zmieniło – kiedy ktoś nie chciał wiedzieć, ona nie gadała.
Cisza, o dziwo, jej już nie przeszkadzała. Raczej była miłym przerywnikiem, podczas którego mogła delektować się papierosem i wpatrywać się w gwiazdy. Z astronomii nigdy dobra nie była, ale nie musiała znać budowy płonących kul gazowych oddalonych o miliony mil, żeby móc na nie patrzeć i je podziwiać. Chłodny wiatr delikatnie muskał jej odkryte skrawki skóry i delikatnie porywał kosmyki włosów. Zrobiło jej się tak dobrze, że nawet nie zauważyła, kiedy przymknęła oczy i chyba na moment odpłynęła… kiedy niemalże podskoczyła, kiedy Alex postanowił jednak kontynuować.
Wyrwana z tego dziwnego stanu, spojrzała na niego ze wzrokiem pełnym pytań. Ja to szanuję, w sensie, co…? Ach, czyli nadal mowa była o jej orientacji.
Miała chęć prychnąć tylko pod nosem, że to dobrze, bo gdyby nie szanował, chyba musiałaby sobie grób wykopać i się w nim zakopać, bo cóż ona by, biedna, zrobiła – ale i tym razem sobie darowała. Alex był dzisiaj dla niej cholernie miły, i ona nie miała powodów, żeby nie odwzajemniać tego traktowania.
— To miłe – rzuciła jedynie w odpowiedzi. – W sumie, tak mnie też traktujecie od samego początku – dodała, przenosząc wzrok na Alexa. – Jakbym nie była dziewczyną, tylko kumplem. Pasuje mi to – wyznała, w zasadzie nawet nie wiedząc, dlaczego. Brakowało jeszcze, żeby powiedziała, że daje jej to pewne poczucie bezpieczeństwa…
Za to, wdzięczna za zmianę tematu, westchnęła głęboko, jakby z nutką zniecierpliwienia.
— Cóż, wylej sobie kiedyś na nogę wosk i zerwij go razem z włosami. Wtedy pogadamy o, hm, przyjemnych, tak, efektach.
Tak, faceci w tym temacie na pewno mieli łatwiej. Nie mieli tak wygórowanych wymagań względem swojej atrakcyjności fizycznej. Znaczy, jasne, bardziej zadbani mieli branie, ale wystarczyła tylko ładna twarz… Nie wydepilowane, idealnie smukłe i szczupłe ciało, bez śladu włosa poza brwiami i głową…
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Nie, nie zamierzał tematu ciągnąć, a to wyrażenie poszanowania wobec wyboru Alice (bo uważał to za wybór!) było chyba raczej czymś w rodzaju próby przekonania samego siebie, że to rozumie. Spoiler: nie, nie rozumiał nadal ani trochę, chociaż ku własnemu zaskoczeniu starał się bardzo zrozumieć. Ale to na pewno tylko i wyłącznie dlatego, że był pijany, zjarany i umysł przez to był nieco bardziej otwarty, choć ekstremalnie spowolniony.
Zmarszczył w zastanowieniu brwi, kiedy Alice stwierdziła że to miłe. No traktowali ją jak kumpla, bo w sumie... nawet niekoniecznie zachowywała się jak kumpela. Ot, kumpel z długimi włosami i nie było sensu tego rozpatrywać. Dopiero teraz, ta cała dziwna rozmowa dała Alexowi zgoła inną perspektywę... I nie wiedział, czy mu to odpowiada, czy nie. Nie odpowiedział nic, tak było dużo bezpieczniej. Jutro i tak pewni nie będzie pamiętał tego wieczoru. Albo przy odrobinie szczęścia przynajmniej niektórych jego momentów, jak właśnie ten.
Wzdrygnął się, bo aż poczuł dziwne dreszcze na myśl o wylewaniu i zrywaniu wosku... brrrr! Jak tak można się torturować? Znaczy dobra, okej, zdecydowanie wolał dziewczyny zadbane, a nie obrośnięte jak goryle, but still... Aż zamknął na chwilę oczy i wystawił w stronę Alice otwartą dłoń, jakby mówił tym gestem STOP.
- Okej, to zdecydowanie nie jest kierunek rozmowy, który mi odpowiada. Woski, włosy... To już wolęte obcasy. - Palcami dłoni, która trzymała fajkę, ucisnął nasadę nosa i zaraz puścił, żeby zaciągnąć się jeszcze raz dymem i wyrzucić niedopałek za brzeg dachu. Dopiero po chwili wypuścił z płuc dym. - Sekretne tortury mające dać przyjemny dla oka efekt niech pozostaną może sekretne.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Alice roześmiała się głośno, widząc, jak Alex wzdrygnął się na bardzo dokładnie opisany przez nią proces depilacji występujący najczęściej u kobiety. Poczuła jakieś minimum satysfakcji, bo w końcu skoro tak reagował, zapewne nie wiedział, jakie dziewczyny wkładają poświęcenie w to, żeby wyglądać ładnie, tak, żeby tacy faceci jak Alex mogli je podziwiać i wybrzydzać, który tyłeczek mu się najbardziej podoba…
Miała nawet chęć mu powiedzieć, że następnym razem może doceni przygotowania dziewczyny na jakąś randkę, czy co tam innego, ale… nie. W zasadzie to nie był jej interes. To raz. A dwa – była pewna, że wyobrażenie odrywanego od nogi wosku i wyimaginowanego bólu po wyrwaniu włosów pozostanie z nim jeszcze długo. O ile będzie to wszystko pamiętał do dnia następnego.
— Jak w końcu kiedyś znajdziesz tę wyjątkową, to nic już nie będzie dla Ciebie sekretne – rzuciła, w sumie sama nie wiedząc czemu i po co. Alex zbytnio nie krył się ze swoją seksualnością i zaliczaniem dziewczyn… ale z drugiej strony, wielu takich nosił świat i wielu wpadało w sidła kobiet, o których nigdy by nie pomyśleli, że te ich złapią.
Ale może Dickman byłby wyjątkiem. W sumie to wszystko jedno. Ale pogrozić mu mogła. Przynajmniej teraz, na dachu, kiedy oboje byli zjarani i dobrze się bawili.
Zerknęła na zwieszony wysoko na niebie księżyc. Która musiała być już godzina? Kompletnie straciła rachubę czasu. Od zachodu słońca i tej poważniejszej rozmowy, jakiej się nie spodziewała przeprowadzić, a tym bardziej nie z Alexem, a już tym bardziej po wydarzeniach sprzed kilku tygodni, przestała jakoś przejmować się otoczeniem. Było nawet jakby… przyjemniej. Tak ogólnie. O ile cokolwiek zapamięta do następnego dnia, chyba zacznie go nawet lubić…
I o dziwo, chciała zapamiętać tę noc…
Przez dłuższy moment jej myśli wypełniała dziwna pustka. Nie umiała stwierdzić, czy jest ona przyjemna czy też nie… z jednej strony chętnie zapraszała ją przez cały czas, lecz z drugiej… przynosiła jakby coś… innego. Coś nowego. Nie wiedziała, jak to interpretować.
Może tego dnia wydarzyło się za wiele. Może była już przeładowana. Może od skrętów jej myśli zaczęły wędrować w rejony niemalże niebezpieczne, a na pewno nieznane. Odetchnęła głęboko i wraz z wydechem, podniosła się do siadu.
Chyba wszystko zostało już powiedziane. Alice czuła się pogodzona z Alexem, czuła się zaproszona do Hogsmeade… i zamierzała z tego zaproszenia skorzystać. Nie wiedziała, czy po dzisiejszej nocy cokolwiek się zmieni, ale nawet jeśli nie, ona będzie go lepiej rozumiała.
— Nie wiem, jak Ty, ale ja wracam – rzuciła, przeciągając się lekko, z wzrokiem wlepionym w nocne niebo. – Robi się kurewsko zimno, a jutro mam Hogsmeade do zwiedzenia.
Rzuciła na niego okiem, uśmiechnęła się lekko i wstała w końcu, otulając się lepiej kurtką Alexa. Jak tak stała, było jeszcze zimniej, niż jak leżała zjarana na dachówkach. Jakim cudem? Nieważne. Przeszła kilka kroków w stronę zejścia z dachu, aby stanąć i spojrzeć na niego jeszcze raz. W jej oczach widoczne było dziwne zawahanie, jakby chciała mu coś powiedzieć, ale… chyba nie była na to gotowa. Zrezygnowała z tego i z cichym westchnieniem, rzuciła krótkie:
— Do jutra.
A potem zniknęła z widoku.
z/t
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Pomimo bycia solidnie zjaranym i pijanym, spojrzał na Alice tak, jakby właśnie trochę nieudolnie opowiedziała najbardziej absurdalny żart świata. Bo trochę tak to nawet odbierał. Alex i "ta wyjątkowa". To nie miało prawa bytu. Chyba że za wyjątkową uznać każdą dupę, którą ruchał, wtedy tymczasowo miało to sens. Ale też wiedział, że to nie to McIntosh miała na myśli.
Nie, Alex zdecydowanie nie widział siebie w żadnym stałym związku. Dobrze mu było z niezobowiązującym seksem z koleżankami i z nieznajomymi, to było bezpieczne, bo nie tworzyło żadnej więzi (przynajmniej z jego strony), więc i na przyszłość niwelowało ewentualny problem zawodu, kiedy zostałby znowu porzucony.
- Chyba jesteś naprawdę pijana, McIntosh. Powinnaś iść spać. - Powiedział to pół żartem, nawet całkiem rozbawionym tonem, ale zabrzmiała w tym nieco ukryta ostrzejsza nuta sugerująca, że chyba jednak nieco się zagalopowała. Bo miło spędzony czas swoją drogą, ale zakorzenione traumy i lęki swoją.
Milczeli przez kolejne chwile, nawet o dziwo Alex nie czuł się z tym milczeniem niekomfortowo. Po prostu gapił się w rozgwieżdżone niebo i kontemplował swój błogi stan znieczulenia na życie. Przynajmniej dopóki Alice nie poruszyła się i wstała z dachówek. Uniósł brwi, kiedy na nią spojrzał, tym gestem zadając nieme pytanie co zamierza. A kiedy stwierdziła, że czas już na nią, pokiwał krótko głową, osobiście zamierzając posiedzieć jeszcze chwilę w samotności.
- Byłoby przykro, gdybyś zaspała. Hiro z pewnością usechłby z tęsknoty. - Skinął jej tylko na pożegnanie, nie odpowiadając podobną uprzejmością co ona. Nie musiał. Raczej nigdy tego nie robił, czemu miałby nagle zacząć?
I faktycznie kiedy Alice zniknęła, posiedział jeszcze dobre pół godziny sam w ciszy i ciemności, aż ostatecznie zebrał dupsko z dachówek i chwiejnym krokiem podszedł do okna. Wypadałoby się przekimać chociaż kilka godzin.
/zt
|