Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Szklany Korytarz przy Jeziorze Jako że lochy biegną głęboko w podziemia Hogwartu, niektóre z nich sięgają aż do jeziora. To właśnie jedno z takich miejsc. Tutaj długa ściana kamiennego lochu została zastąpiona magicznie wzmocnionym szkłem, które zachowuje naturalny temperaturę korytarza zdecydowanie wyższą, niż panująca w głębinach jeziora. Specjalne oświetlenie współgra z przebijającymi się przez powierzchnię promieniami słońca, co pozwala odwiedzającym na obserwację podwodnego życia. Liczne ryby, druzgotki i chodzą słuchy, że czasem nawet trytony przepływają w pobliżu, niezrażone ewentualnymi obserwatorami. Nocami widoczność nie jest aż tak dobra, ale za to mieszkające nieopodal stworzenia często z ciekawością zbliżają się do szklanej tafli.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 40
2 września, godzina 18:07
Nikt nie musiał jej mówić, kiedy Meredith miała zły humor. Nawet za bardzo nie musiała się z nią widzieć, a doskonale o tym wiedziała! (Choć w tym wypadku akurat spojrzenie na nią na zaklęciach wystarczało.) Taka była magia bliźniaczek najwidoczniej, a aby ją podtrzymać, należało natychmiast zareagować. A najlepiej – utuczyć siostrę pocieszającym ciastem!
Bez głębszego zastanowienia, co dokładnie zrobi, ani tym bardziej jak to zrobi, poprosiła Merry, aby spotkały się po jej lekcjach, a za moment zniknęła. Siostra dzisiaj miała naprawdę łatwy do przełknięcia dzień – musiała przyjść tylko na pierwszą lekcję, a potem mogła paść spać dalej – ale w przypadku Sky było zupełnie inaczej. Plan lekcji miała podziurawiony jak ser szwajcarski, ale to nie szkodziło! Nawet to nie zepsuło jej zapału!
Uciekła czym prędzej do kuchni, gdzie zaszyła się na dobrą godzinę. Na początek myślała razem ze skrzatami, co mogłaby zrobić, a kiedy już zdecydowała, zabrała się za zbieranie, układanie, a następnie dodawanie składników. Oczywiście, że nie zdążyła wszystkiego zrobić, zanim będzie musiała pobiec na OPCM, ale skrzaty obiecały przypilnować, aby nic się nie zaschło i wszystko zachowało swoją świeżość. Zaraz po lekcji wróciła do kuchni i to tam zjadła swój lunch, aby móc dokończyć ciasto.
Zdecydowała się na sernik królewski z odrobinką posiekanej czekolady. Była pewna, że doda mu słodkości i będzie jeszcze bardziej niepowtarzalny. Na wszelkie smutki zawsze w końcu najlepsza jest czekolada, prawda?
Zmieszała odpowiednie składniki, wyłożyła kakaowy spód, ułożyła na nim masę serową, a następnie pokruszyła umiejętnie wierzch. I ciasto udało się do pieca na prawie dobrą godzinę. Pachniało wręcz niesamowicie, ale Sky wręcz ostatkami silnej woli zmusiła się do tego, aby nie skubnąć choćby kawałeczka. Dodała jeszcze na wierzch starte kawałki czekolady i dała je skrzatom, aby schłodziły gotowe ciasto, po czym pobiegła jeszcze na mugoloznawstwo. Po nim dosłownie popędziła do dormitorium, aby zrzucić z siebie torbę i założyć nareszcie coś normalnego, a następnie pobiegła do kuchni.
Co za szalony dzień! Jeszcze przez chwilę łapała oddech, kiedy skrzaty dawały jej piękny, schłodzony serniczek, dwa talerzyki, nóż do ciasta oraz widelczyki, żeby było czym je zjeść. Stwierdziwszy jednak, że wszystkiego jest za dużo, aby była w stanie wszystko unieść w dłoniach, machnęła różdżką, wypowiadając krótkie Locomotor, a ku jej uciesze wszystkie rzeczy (poza serniczkiem, który znajdował się w dłoniach!) poderwały się w powietrze, aby pofrunąć za Sky, która już pędziła na spotkanie z siostrą.
Na szczęście nie musiała biec zbyt daleko (jak na kucharkę miała naprawdę niesamowitą kondycję!), kiedy natknęła się na siostrę. Nadal wydawała jej się dziwnie przygnębiona, a może lekko zdenerwowana. Nieważne, co to było, zatrzymała się tuż przed nią z szerokim uśmiechem, podsuwając jej prawie pod nos brytfankę z cudownym ciastem.
— Widziałam, że jesteś dzisiaj zupełnie nie w sosie, więc upiekłam nam ciasto – rzuciła z uśmiechem. – Jest na nim trochę czekolady. Nie ma lepszego przepisu na poprawę humoru niż ciasto z czekoladą.
Miała nadzieję, że naprawdę tak było. I że będzie też tym razem.
Kostka: 10
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
To nie tak, że była przygnębiona, smutna, czy zawiedziona. Nie. Meredith była zła. Nawet jeśli w żaden sposób nie była do Ramsey'a przywiązana, nie darzyła go jakimkolwiek głębszym pozytywnym uczuciem, właściwie to było jej totalnie obojętne, czy pojawia się od czasu do czasu w jej codzienności tylko i wyłącznie po to, żeby na kilka chwil wspólnie oddać się cielesnym rozkoszom, to mimo wszystko była zła za to, że tak po prostu stwierdził, że to nie może trwać dalej. Miał czelność odejść od niej, jakkolwiek niewielka ich zażyłość by nie była! Nie ważne, że to był tylko seks, nawet za bardzo ze sobą nie rozmawiali, od Meredith Lancaster się nie odchodzi.
Nic dziwnego, że reszta minionego wieczoru i cały dzisiejszy dzień, Mer emanowała dużo surowszą energią, a pozornie neutralne spojrzenie rzucone komukolwiek było niemalże mordercze. Owszem, zamierzała odegrać się na Gryfonie, zrobić to w nieoczekiwanym momencie, żeby zapamiętał sobie raz i dobrze, że od Meredith Lancaster się nie odchodzi. W myślach już kalkulowała który eliksir byłby dobry na taką okazję. A może jeden z jej wynalazków? A może wynajdzie coś nowego?
Miała prawie całą środę na planowanie, bo dzisiaj musiała iść tylko na lekcję zaklęć. No i Sky zarządziła siostrzane spotkanie, co ani trochę jej nie dziwiło - była w pełni świadoma, że bliźniaczka wie w jakim jest nastroju. Ale nie przeszkodziło jej to na spędzeniu niemal całego dnia w zamkniętej sali gdzieś w lochach i skupianiu się na tym, co wychodziło jej najlepiej - warzeniu eliksirów, szukaniu czegoś nowego, co mogło okazać się przełomowym odkryciem.
Zanim się obejrzała, nadchodziła pora spotkania ze Sky. Zgarnęła wszystkie swoje rzeczy, wrzuciła je do torby, pusty i wyczyszczony kociołek chwyciła w jedną z rąk, po czym ruszyła na miejsce spotkania. Szklany korytarz był akurat po drodze, wiec nie musiała nawet nigdzie zbaczać, żeby dotrzeć tam pierwsza, jak się okazało.
Z płytkim westchnieniem podeszła do szyby i odstawiwszy kocioł na podłogę, skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na głębinę jeziora. Niezbyt wiele było widać, trochę roślin wodnych, jakieś ryby, ale nawet niekoniecznie im się przyglądała. Najchętniej zapaliłaby papierosa, ale powstrzymała się, żeby nie śmierdzieć za bardzo dymem, jak siostra już dotrze.
Nie trzeba było długo czekać, żeby niosące się podziemnymi korytarzami echo zwiastowało rychłe pojawienie się Puchonki. Odwróciła głowę w kierunku, z którego dobiegał dźwięk i już po kilku kolejnych sekundach uśmiechnięta Sky pojawiła się przed nią. Z włosem rozwianym i zaróżowionymi policzkami. Spodziewała się, że zostanie obdarowana jakimś smakołykiem - zbyt dobrze znała własną bliźniaczkę, żeby miała podejrzewać cokolwiek innego - i nie zwiodła się. Spojrzała nieco zezując na podetknięty pod nos serniczek i odruchowo nosem wciągnęła więcej powietrza, żeby wyłapać zapach ciasta. Och, co za boski aromat! Jak wszystkiego przygotowanego przez Sky.
Już samo to nieco złagodziło nastrój Meredith i spojrzała na Puchonkę dużo łagodniej, niż na kogokolwiek innego dzisiaj.
- Czekolada powoduje wydzielanie endorfin, które poprawiają nastrój, więc istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że masz całkowitą rację. - Kącik ust drgnął jej nieznacznie, jakby jakiś cień uśmiechu właśnie przebiegł przez niemalże nieruchome oblicze. - Poza tym lubię twoje serniki. - Nie czekając na żadną odpowiedź, jedną ręką chwyciła od spodu naczynie z ciastem, żeby wyjąć je z rąk siostry, pochylić się nad nim jeszcze raz odrobinę i pocieszyć przyjemnym aromatem. Za nic w świecie nie zamieniłaby tak wspaniałej bliźniaczki na żadną inną!
Spojrzała na podłogę, żeby sprawdzić, czy miejsce jest bezpieczne na małe posiedzenie, po czym zrzuciła torbę z ramienia (czyli odłożyła ostrożnie na posadzkę) i usiadła bokiem do szklanej ściany, po turecku. Z pewnością zaraz otrzymała jeden z lewitujących za siostrą talerzyków, widelczyk i nóż do pokrojenia ciasta, za co zabrała się niezwłocznie. Takie pyszności nie mogą czekać! Nałożyła hojną porcję i sobie i Sky i niemal od razu jeden niewielki kęs wylądował w jej ustach. Mało brakowało, a wydałaby z siebie całkowicie ukontentowane westchnienie. Niebo w gębie, dosłownie!
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 40
Nie umknęło jej uwadze, że nieopodal Merry znajdował się starannie wyczyszczony kociołek. Och! Ona zapewne spędziłaby cały ten dzień na spaniu i przewracaniu się z boku na bok w łóżku – w końcu musiałaby przeżyć tylko jedną lekcję, po której mogła oddać się dosłownie wszystkiemu… A z tego wszystkiego najprzyjemniejsze (zaraz po samym jedzeniu i gotowaniu!) było spanie! Merry jednak wolała zostać na nogach i gotować eliksiry. W zasadzie mogła to zrozumieć. Siostra czerpała z tego taką samą przyjemność jak Sky z gotowania, pieczenia i częstowania własnymi potrawami.
Jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech. Może ktoś inny nie zauważyłby za bardzo uśmiechu i radości na twarzy Ślizgonki, ale Sky znała ją na tyle, że doskonale wiedziała, że jej zły humor niemal natychmiast się rozproszył. A nawet jeśli nie cały, to w znaczącym stopniu! A to był już wielki sukces!
Sky spojrzała na siostrę z nieudawanym zainteresowaniem, kiedy ta podzieliła się z nią dość naukowym faktem.
— Och! Więc to tak się fachowo nazywa! – zawołała wręcz z zachwytem i pokiwała głową z aprobatą. – To na pewno lekcja warta zapamiętania. Tak gdyby ktoś próbował się kłócić, że czekolada nie poprawia humoru – dodała ze śmiechem i puściła oczko do siostry.
Oddała jej, oczywiście, brytfankę z ciastem, po czym odprowadziła spojrzeniem kładzioną delikatnie na ziemi torbę siostry. Za moment usiadła wraz z nią na podłodze, nie przejmując się już absolutnie niczym – a talerzyki jak na zawołanie położyły się jedna przed jedną, druga przed drugą, podobnie zresztą jak widelczyki. Nóż trafił w ręce Merry, która z ogromnym zapałem zabrała się za krojenie ciasta.
Zawsze lubiła przyglądać się pierwszym reakcjom po wzięciu pierwszych kęsów jedzenia. Tym razem było podobnie – jeszcze zanim sama nabrała kawałek ciasta, patrzyła na twarz Merry, która za moment wydałaby wręcz z siebie pełne zadowolenia westchnienie! Z rosnącym szczęściem, tym razem sama zjadła kęs swojego ciasta. Siostra nie musiała nawet nic mówić – widziała po jej minie i reakcji, że wypiek jej się udał. Na szczęście!
Za moment sama go spróbowała i stwierdziła, że czekolada dodana do ciasta była zdecydowanie dobrym pomysłem!
— Tak szczerze, to myślałam, że będziesz odsypiać po lekcjach – stwierdziła z uśmiechem, zerkając z zainteresowaniem na stojący nieopodal kociołek. – Co dzisiaj gotowałaś?
To nawet nie było grzecznościowe pytanie, naprawdę była ciekawa! I przy okazji strasznie podziwiała talent siostry do eliksirów. Nawet jeśli nie zawsze pochwalała ich ostateczne zastosowanie.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Chociaż była zła i zdecydowanie chciała zemścić się za tak bezczelne odejście kogoś, kogo traktowała tylko jak przelotne przyjemności, to nie był to stan bezpowrotny i trwający dopóki nie dopnie swego. Nie było łatwo rozwiać tych chmur, ale istniała na świecie jedna osoba, która robiła to niemalże bez wysiłku. Właśnie Sky. Tak, Skyler potrafiła po mistrzowsku łagodzić obyczaje Mer, uspokoić ją i odwieść od pochopnych i może nieco drastycznych działań, jeśli tylko zjawiała się na czas - a zwykle tak właśnie było. Na przykład teraz, jej szybka interwencja już samym spędzaniem wspólnie czasu zmniejszyła prawdopodobieństwo zemsty planowanej przez Ślizgonkę.
Pokiwała powoli głową, na słowa siostry. Owszem, z faktami nie ma się co kłócić, nawet jeśli sama czasem próbowała. Ale już byłą zbyt zajęta pochłanianiem sernika i delektowaniem się tym niebiańskim smakiem, żeby raczyć siostrę kolejnymi faktami naukowymi opartymi na chemii. Nie chciała jej też zanudzić swoimi zafiksowaniami alchemicznymi, a stąd brała sięnta wiedza.
Podążyła za wzrokiem siostry skierowanym na swój stojący obok kociołek, po czym o mało nie parsknęła śmiechem na jej słowa.
- Miałam tylko zaklęcia. - Dopiero co zaczęły ten rok szkolny, więc to całkiem normalne, że jeszcze nie znały swoich planów lekcji. Nawet jeśli Sky nie pamiętała na ogół planu zajęć siostry (ale Mer mogła z powodzeniem sądzić, że jednak pamiętała), to Meredith znała rozkład lekcji bliźniaczki tak samo dobrze, jak swój własny. Po kilku dniach lub tygodniach od rozpoczęcia, ma się rozumieć. Ale nie drugiego września. Nie wyjaśniała, że odsypianie nie wchodziło w grę, bo to Puchonka z pewnością wiedziała. Po co tracić czas na sen, kiedy można poświęcić go na warzenie eliksirów?
- Próbowałam rozwinąć jeden z przepisów, które od jakiegoś czasu tworzę. Udało mi się znaleźć kolejny składnik współgrający z resztą, ale nadal nie do końca jasne jest działanie, jakby czegoś brakowało. - Sky na pewno wiedziała, że to mógł być długi i żmudny proces, ale w słowniku Mer nie istniało coś takiego jak “poddać się”. Każdy swój obiecujący eksperyment doprowadzała do końca, aż dawało jakiś efekt.
- Dużo miałaś dzisiaj zajęć? - Widziały się na tej jedynej lekcji wspólnej dzisiaj, ale jako że spędziła cały niemal dzień w lochach, to nawet nie wiedziała jak wyglądał dzień siostry.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 40
Spojrzała z zainteresowaniem najpierw na siostrę, a później na stojący nieopodal kociołek, jakby ten miał wyjawić jej wszelkie sekrety, włącznie z tym, co Merry dzisiaj próbowała stworzyć. Cóż, było dość oczywistym, że jej o tym nie opowiedział, a więc Sky przeniosła pełne zaintrygowania spojrzenie na siostrę, z nadzieją, że ta powie jej coś więcej na temat swojego przepisu i tego, co udało jej się wynaleźć. Ale, niestety, poskąpiła jej szczegółów, ku wielkiemu zawodowi Sky!
— Och, no nie bądź taka! – zawołała zaraz po pytaniu na temat jej zajęć, jakby w ogóle nie padło. – Myślałam, że mi opowiesz coś więcej. Na przykład, jaki to przepis, co to za składnik, jakie było działanie…
Może Skyler nigdy nie była tak utalentowana w dziedzinie eliksirów jak Merry, ale ich pasje poniekąd były dość podobne – z tym tylko, że Meredith warzyła w kociołku szczyptę magii, a Skyler… cóż, w zasadzie też, ale była to magia bardziej dla podniebienia i żołądka.
W każdym razie – doskonale wiedziała, ile może dać lub zabrać jeden składnik! A aby z nimi eksperymentować, należało najpierw doskonale znać ich specyfikę i działanie.
W międzyczasie zdążyła zjeść już ukrojony wcześniej kawałek serniczka i sięgnęła po następny, przy okazji odkrawając także siostrze. Miały dzisiaj całą blachę do zjedzenia i nie ma, że boli!
Dopiero kiedy nałożyła sobie ciasto na talerzyk, przypomniało jej się, że Merry pytała też ją o zajęcia. Wzruszyła tylko lekko ramionami.
— Trochę tego miałam, dzisiejszy dzień był podziurawiony jak ser – dodała z westchnieniem. Raczej nie narzekała, ale dzisiaj przydałoby jej się, żeby wszystkie odbywały się jednym ciągiem! – Wolałabym, żeby wszystkie się odbywały jedno po drugim, miałabym zdecydowanie mniej biegania i zdecydowanie więcej czasu, żeby skupić się na konkretnej rzeczy – dodała z lekkim uśmiechem.
z/t wszyscy - wątek przedawniony
|