Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Czasem w rozmowie kontekst słów jest rysowany dzięki jakimś kulturowym toposom. Chociażby przy słowach Love, Teodor miał w głowie jedną piosenkę. Twoje słowa to ciągi liczb. Nie ułożę z nich równania. Później dopiero Polak zaczął się zastanawiać czy umiał być suką i jeśli nie to czy Ślizgon robi wszystko, aby wydobyć z niego te najgorsze cechy? Raczej nie. Po prostu trawił się jakimś dziwnym żalem i pretensją. Prus patrzył nieśmiało na niego smutnym wzorkiem. Na twarzy Barnesa usiłował znaleźć jakiś moment, drganie mięśni, które pozwoli mu oddać się pełni empatii i jakiegoś zrozumienia. Wszak zapewne nie chodziło im tutaj konkretnie o temat siostry Teo, która zapewne cieszyłaby się, iż jej jad trawi chłopaków nawet teraz. Iż jest w ich rozmowach niepotrzebnie żywa, a to świadczy jedynie jak fundamentalna jest jej obecność w niektórych sprawach. Chociaż Teosiek wolałby od tego stronić.
- Hej, spokojnie - uśmiechnął się delikatnie pod swoim wąsem. Ślizgon nie powinien od razu się tak unosić, przecież to do niczego nie zmierzało. I Teo serio tak myślał, zważywszy, że żadna magia teraz go nie prowokowała do niczego. - Myślę, że mentalnie dalej jesteś w gorejącym korytarzu. Albo tak szybko denerwujesz się, bo pobiłem ci ładną twarzyczkę. Za co przepraszam. - W swojej tezie Puchon uświadomił się, gdy Love tak prędko przeszedł od kurw do jakiś nierealnych wyznań. Może Polak powinien go odprowadzić na skrzydło szpitalne?
- Myślałem, że uważasz mnie za wartościową osobę i dlatego chętnie spędzasz ze mną czas - przeciągnął samogłoski w ostatnim wyrazie a twarz stała się wyraźnie zmieszana. Wiadomo, że Teosiek był dobrą dupą z ryja, ale bez przesady. - Tsa, ślub jest totalnie przesrany. Sam wolałbym hajtnąć się z tobą niż oddać cie na męki mojej siostrze. - Brzmiało to jak, coś, na pewno jak coś. Niekoniecznie wiadomo co.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
Nie do końca wiedział, co nim teraz kieruje. W głowie miał milion różnych myśli, emocji, a to powoli jakoś go przewyższało. Próbował wyrazić wszystko, co czuje. Uświadomić Teo, że jego obecność wywołuje u niego szybsze bicie serca. Jednak Prus ciągle wracał do tematu gorejącego korytarza, jakby Barnes dalej tam siedział. Cholera jasna! Dlatego rósł w nim jakiś dziwny rodzaj irytacji, gniewu... Próbował zgrabnie wyznać mu te skomplikowane uczucia, jak na razie szło mu tragicznie. W pewnym momencie spojrzał na niego ciut błagalnie, jakby prosząc o zrozumienie, pomoc. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji, a brunet mu nie ułatwiał zadania.
Jego siostra na pewno byłaby zadowolona z tego zamieszania, była głównym problemem... Love również chciałby na moment zapomnieć o tym, co go czeka. Nie chciał się z nią żenić, żyć pod dyktando kogokolwiek. Czy nie zasłużył sobie na własne zdanie oraz decyzję? Pragnął jedynie szczęścia, nic więcej. Wydał z siebie dziwny pomruk, który nie wiadomo do czego zaliczyć.
- Cholera, Teo... To wszystko jest takie skomplikowane. – westchnął ciężko, po czym przejechał dłońmi po twarzy. Mimo wszystko uśmiechnął się lekko, kiedy usłyszał o ładnej twarzyczce. Może faktycznie mu odbiło? Co mógł zrobić, żeby Puchon uwierzył, że mówi prosto z serca? Czuł się, jak dzieciak, który zgubił się w Zakazanym Lesie i z góry został skazany na porażkę.
- Myślałem, że to akurat jest logiczne. Jesteś wartościowy... – od razu wytłumaczył. Generalnie to miał wrażenie, że każde jego słowo brzmi o wiele lepiej w jego głowie. Cóż, porypana sytuacja. – Ja też wolałbym... Hajtnąć się z Tobą. – spojrzał na Prusa, uśmiechając się uroczo. Nie do końca wiadomo, jaki te słowa powinny mieć wydźwięk. Chciałby jakoś poprawnie wyrazić to, co czuje... Ale nie wiedział, jak!
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Życie było skomplikowane. Nie ma lekko. Chociaż Teosiek miał w głowie zdanie egzaminów pod koniec roku i nadrobienie zaległości, których się nabawił podczas przerwy. Nie żałował, a nauka po odpoczynku jeszcze nigdy nie wchodziła mu tak gładko. A jakaż mocna główka mu się wyrobiła! Połówka na dwóch brzmi obecnie jak miałka przystawka, a te trzy lata temu. No, cztery lata temu taka schłodzona żubróweczka z piwkiem zdawała się wrogiem nie do pokonania. Teraz to śmiech na sali. Zaś to było tylko picie, czyli jeden z tych nielicznych plusów, które aksamitem cieczy kładło się na duszę smutnego człowieka, aby złagodzić mu ten słynny w Niemczech Weltszmelc.
- Complicated by Avril Lavigne - uśmiechnął się do siebie pod nosem na swoją jakże błyskotliwą uwagę. Czy taki ktoś jak Love znał się na mugolskiej twórczości? Wątpliwe, a wielka szkoda. Zderzenie się z kulturą lat '00 i '10 powinno być obowiązkowe w Hogwarcie. Każdy człowiek - magiczny lub nie - pewne istoty znać powinien odgórnie. Chociażby w Polsce była to Mandaryna. Na Ukrainie Verka Serduchka i zapewne dałoby się nazwiska piętrzyć, ale nie potrzebujemy tego tutaj.
- Kto by nie chciał? - Puchon miał coraz lepszy humor, widząc w rozmowie luźny pretekst do przełamania tragicznego wydarzenia sprzed kilku dni. Chociaż niewątpliwie teraz bawił się miło i coraz lepiej. Nie wiedział czemu, uważał rozmowę zwyczajnie za koleżeńską gadkę. Taki na nich został narzucony kontekst. Niewątpliwie też w dziwny sposób Todor karmił swoje ego, w niezdrowy sposób domagając się kolejnych komplementów czy wyrazów adoracji. Nie wiedział skąd mu się to wzięło, ale mu się nie podobało. Może było tak łatwiej? Nie musiał wtedy dopuszczać do siebie faktów.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
Dla niego największym problemem był brak planu na przyszłość. Nie przejmował się egzaminami, nauka przychodziła mu z łatwością. W końcu ojciec wychowywał go twardą ręką, przywiązując ogromną wagę do edukacji jedynego syna. Nawet podczas pobytu w Prowansji musiał poświęcać czas na domowe nauczanie. Nie mógł przynieść wstydu rodzinie, musiał być idealnym przedstawicielem rodu. Gdyby ojciec się dowiedział o tym, co wydarzyło się w gorejącym korytarzu... Aż strach pomyśleć, jaką wymyśliłby karę. Dlatego im mniej staruszek wie, tym lepiej mu się śpi, czy jakoś tak. Love by sobie teraz z miłą chęcią strzelił maluszka tej sławnej wódeczki, gdyby oczywiście wiedział o jej istnieniu. Czasem zapodawał sobie nieco ognistej albo chichracza czy też mózgotrzepa, ale nic poza tym.
Przekrzywił lekko głowę, jak psiak, który nie rozumie, co do niego mówi człowiek. Mimo wszystko wygiął kąciki ust w delikatnym uśmiechu, gryząc ciut środek policzka. Po prostu Teodor musi nieco wprowadzić chłopaka w te złote lata, niech pozna mugolską kulturę, bo nie wie, co traci.
Szczerze mówiąc to zachowanie towarzysza nieco zbiło go z tropu. No ale czego oczekiwał? Że nagle Puchon rzuci mu się w ramiona po tym, jak wyznał, że mu się podoba? Nope, życie nie jest takie proste. Mimo wszystko czuł się odrobinę bardziej komfortowo, nabierając nieco pewności siebie.
- To prawda... - zaczął, nachylając się nieco do jego ucha, które omiótł ciepłym oddechem. - Kto by nie chciał mieć... - ponownie urwał, przejeżdżając wargami, jakby od niechcenia, całkiem przypadkiem, po linii szczęki przyjaciela. - Takiego męża, prawda? - dokończył, znajdując się tuż przy twarzy chłopaka. Powoli podniósł spojrzenie, żeby móc wbić je prosto w tęczówki Teo.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Z alkoholem to był taki problem, że walnąć sobie małpeczkę to się nie opłacało. Skoro masz do wyboru 100 a 200 no to lepiej wybrać już te dwie setki wódeczki. No, ale to się komplikuje, bo przecież nie będzie się piło samemu, więc skoro już się inwestuje pieniążka w 200 wódeczki dla dwóch osób. Wiadomym jest, że lepiej się już zgadać na pół litra. Tak chyba właśnie powstają początki alkoholizmu. Albo zwyczajnie takim myśleniem kierują się przyszli przedsiębiorcy! Może Teosiek powinien zostać magicznym wodzirejem? Zawsze widział się w roli z miłą profesją, która była powiązana z transmutacją. Może zacznie wytwarzać różdżki? Raczej nie, pewnie odda się jakimś magicznym badaniom.
Love zbliżył się dziwnie niebezpiecznie, ale początkowo było to miłe. Wieża była zimna, a Puchon jakoś nie ubrał się wybitnie odpowiednio. Mógł uciec się do animagicznych sztuczek, ale chyba umarłby, co nie? Kameleony chyba nie dostosowywały tak prosto temperatury ciała. Może gdyby miał futro, ale nie. Tymże jedynie mógł popisać się Love. Właśnie - bliskość, Teo nie widział w tym nic nad zwyczaj. Jeszcze kilka dni na sobie siedzieli, te kilka centymetrów zabranej przestrzeni aktualnie nie zdawały się niepokojące. Prus nawet położył od niechcenia dłoń na wewnętrznej stronie uda Ślizgona, pocierając je delikatnie. Tak żeby rozgrzać zmarzniętą dłoń.
- Poza tym, że dobrze czaruję i mam przed sobą przyszłość to... Zresztą, pokaże ci. Zamknij oczy. - W końcu nie będzie się tak sucho chwalić, że chociażby umie wypić morze wódki. Dlatego myśląc analogicznie poprosił chłopaka o zamknięcie oczu, przyłożył mu rękę do karku i podniósł nieco jego brodę w górę. Pocałował go z pasją, pochylając kawałek jego postury w tył i sunął powoli ręką wzdłuż jego kolana. Odkleił się od Barnesa, klepiąc go ręką w pierś. Tym samym się nieco od niego odsunął. - Świętnie całuje. Taka moja klątwa - wzruszył ramionami, a nie robiło mu to różnicy. Zrobił to bez żadnych ukrytych pobudek, zwyczajnie chciał się pochwalić umiejętnością
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
20 |
b. bogaty |
|
Pióra: 0
Podczas kulturalnego picia najważniejsza jest ekonomia więc większą ilość alkoholu to o wiele lepsze rozwiązanie. Poza tym lepiej mieć za dużo niż za mało, nikomu później się nie uśmiecha bieganie po kolejne butelki. Trzeba liczyć zawsze zamiary, a nie siły! Chociaż szczerze mówiąc to Love nie za bardzo się na takich rzeczach znał, jednak wszystko przed nim. Każdy musi zaliczyć chociaż jedną porządną imprezę w swoim życiu. Barnes chętnie zamieniłby swoje życie z tym przeciętnego uczniaka. Pewnie nie docenia wielu pozytywnych elementów swojej egzystencji, skupia się głównie na negatywach oraz ojcu i jego niezłomnych zasadach. Po co? Powinien czerpać garściami z tego, co ma teraz, nie przejmując się staruszkiem. Chyba musi się tego nauczyć, albo ktoś tego musi go nauczyć. Czy można pokładać nadzieję w Teo? Oby.
Cóż, na nim bliskość robiła wrażenie. Nie potrafił powstrzymać szybciej bijącego serca oraz różnych myśli, które teraz próbowały przejąć kontrolę nad jego umysłem. Raczej to przez to, że nie zaznał zbyt wiele czułych gestów. Poza tym zazwyczaj tak ludzie reagują, kiedy przebywają w towarzystwie tak zwanego crusha. Na pewno nie narzekał na zimno, po pierwsze był odpowiednio ubrany, a po drugie stres sprawił, że było mu aż za gorąco. Także chętnie, jak prawdziwy dżentelmen odstąpiłby swój płaszcz Puchonowi. Patrzył na niego z lekkim uśmiechem, pozwalając sobie na moment zatopić się w kolorze tęczówek Prusa. Posłusznie zamknął oczy, a kiedy chłopak ułożył dłoń na jego karku to przez kręgosłup Love przeszedł delikatny dreszcz. Zaczął odwzajemniać pocałunek, gdy poczuł wargi bruneta na swoich. Dłonie jakby automatycznie umieścił na szyi towarzyszą, zahaczając palcami o jego policzki. Po tym, jak się odsunął od niego to Barnes przez moment nadal był w jakimś dziwnym amoku.
- Sam nie wiem... Muszę się upewnić. – zaśmiał się, po czym ponownie do niego przylgnął, skradając z jego ust kolejny pocałunek. Przeciągnął nieco czułość, bez żadnego poczucia winy. To wszystko wydawało się tak cholernie właściwe, przyjemne... – Dobra, masz rację. Świetnie całujesz. – odezwał się, gdy już odsunął się ciut od chłopaka.
Hufflepuff |
100% |
Klasa VII |
20 |
bogaty |
? |
Pióra: 0
Skoro musiał się upewnić to musiał się upewnić. Poniekąd grzechem byłoby odmawiać światu swoich umiejętności. Szczególnie, że niekoniecznie łatwo było je wypracować. Szczególnie, że mężczyźni mają tę swoją straszną niesławę, iż nie potrafią całować. Szczególnie, że nabranie pewności siebie stanowiło druzgoczący proces. Chociaż całe życie Teosiek wychodził z założeniem, iż taka kilkusekundowa robota jest czymś na kształt jednorazowej przejażdżki. Dobra fizycznego chce się zawsze, ale czy aż tak często powinno się je otrzymywać bez żadnych zobowiązań, marnując swój czas frywolnie, wręcz jadąc z brakiem jakichkolwiek zabezpieczeń? Puchon uważał, że taka gra nie jest warta świeczki, bo włożenie komuś języka nie jest sztuką. Jedynie czasem był to kunszt, ale wybrakowany w emocje stanowi coś mizernego.
Z Love mogłoby być inaczej, ponieważ nie był aż tak przypadkową osobą, której atrakcyjność zależała od wypitych procentów. Tutaj pojawiała się pewna sympatia i w pewnych okolicznościach przyrody chłopak wyglądał tak, że mógłby bez starań emanować chucią, rozpalając pobliskie niewiasty. Oraz Teodora, przede wszystkim Teodora. Tylko ten akurat nie umiał spoglądać na Ślizgona w taki sposób. Nie umiał przetrawić myśli, że ich zażyłość kiełkowała na dwóch rożnych gruntach. Nawet niekoniecznie bez możliwości złączenia się. Prus jedynie nie umie pojąć, iż da się je złączyć, co też nie było przedmiotem jego myśli.
Obecnie kąpał się w cieple ust i dłoni, które opatulały jego twarz niczym najcieplejszy szal zimą. Kiedy chłodny wiatr zawiewa go na twarz i zamiast mrozu nieprzyjemnej pory roku czuję się na warzy miły dotyk, który ochrania od całego zła świata wewnętrznego. Jedna ręka Polaka zsunęła się nawet na tors Barnesa, chcąc dotrzeć do do jego tyłka. Działanie niemalże wyprzedzało myśli, a sam Teo spostrzegł co odczynia dopiero, gdy poczuł swoją rękę na biodrze znajomego.
- Oczywiście, że mam rację - zaśmiał się, zadowolony z tej nieznacznej odległości między nimi. Założył ręce na siebie i wzrokiem zaczął wypatrywać Hildegardy. - Dlatego wizja posiadania żona, która by się z moją racją nie zgadzała jest dość okropna.
zt przedawnienie
|