Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Zapomniany składzik Zdaje się, że to jedno z pomieszczeń na szczycie zamku, które nie cieszyło się zbyt dużym zainteresowaniem w ciągu ostatnich dekad, o czym daje znać chociażby solidna warstwa kurzu i pajęczyn w niektórych zakątkach. Jednak są tu też ślady, które świadczą o tym, że ktoś stale tu przychodzi - tłuste plamy po różnych eliksirach, niewielka wypalona dziura w stoliku i wreszcie kącik z meblami, które nie obrastają brudem, jak reszta pomieszczenia.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
5 września, 19:30
Pewnie jakby komuś powiedziała, że naprawdę ma w swoim życiu przyjaciół - nawet jeśli nie ufała im w stu procentach i zawsze miała się na uwadze - to nikt by jej nie uwierzył. Była okropna, to prawda, aż nazbyt szczera, gwałtowna, nieprzewidywalna, w sumie zwyczajnie uważa się ją za szaloną. Ale mimo to jak się pozna jej lepszą stronę, za tą grubą, grubą ścianą wokół jej serca, taką z czerwonej cegły i żelbetonu i z fosą dookoła żeby nie było za łatwo się tam dostać... WTEDY okazuje się całkiem fajna podobno!
Zależy w zasadzie kiedy się ją poznało. Teraz faktycznie raczej każdy był na straconej pozycji, poznała wszystkich i już kogo nie lubiła, tego nie lubiła. A jednak na przykład taki Aidan poznał ją jeszcze zanim zrobiła się... Taka. To był całkiem fajny dzień, ona uciekała przed goniącymi ją, starszymi dzieciakami, a Aidan coś wybuchł. Oboje schowali się w tym samym miejscu, a za wybuch odstało się goniącym ją. I tak oto uznała, że ta znajomość jest może całkiem przydatna. Poza tym, trzeba powiedzieć, że chłopak absolutnie ją zaintrygował.
Od tamtej pory lubiła nawet z nim rozmawiać, doszukiwać się co właśnie robi i jaki ma w tym cel. Było to inspirujące, choć sama nijak często nie miała pojęcia o czym do niej mówi tak dokładnie, nie była geniuszem kreacji i innowacji. Ale chciała mu w tym pomagać, z ciekawości, z użyteczności może w przyszłości, jak i zwyczajnie czasem, rzadko, robiła coś ot w dobrej wierze. A kto jak nie ona, choć smukła to drobniutka, nie umiałby się włamać tu i tam po coś? I tak dla siebie czasem też coś podbierała, głównie podręczniki z działu zakazanego.
Znając kryjówkę Aidana na jego próby zrobienia czegoś z niczego, zarówno z braku laku, jak i chcąc dać mu coś, co znalazła akurat zupełnie przypadkiem, zaszła do jego... Nory. Tak to nazywała, inaczej się nie dało. I jeszcze drzwi się zacięły! Naparła na nie, a te z trzaskiem otworzyły się aż sama drgnęła, co z kolei spowodowało, że w tym drgnieniu pierwszy krok do środka skutkował poślizgnięciem się na jakimś płynie. Wyłożyłaby się na plecy gdyby nie przytrzymała się klamki desperacko.
- Fuck! - rzuciła siarczyście, stając ostrożnie na nogach ze stęknięciem i spoglądając dopiero na rozlaną plamę po eliksirze - chyba - na podłodze. - Moja sukienka, ja pierdolę! - Rzuciła z oburzeniem, zamykając za sobą drzwi prawie w foszku, by dopiero wejść do środka pomieszczenia, już jak człowiek tym razem. Jednak zamiast na Aidana, patrzyła na dół czarnej sukienki uwalony w czymś niewiadomego pochodzenia. Może nie powinna była zakłądać tak długiego stroju w to miejsce, ale nie przebierała się co chwilę na nowe okazje! Dziś miała na sobie ot właśnie sukienkę do ziemi, czarną jak zawsze, główny kolor przez nią noszony, z krótkim rozcięciem na boku i wcięciem w dekolcie. Rękawy sięgały odrobinę za łokcie, dzięki czemu liczne bransoletki mogły się lepiej prezentować. Bo jak się już nosić godnie, to w całym obrazie, nie tylko kawałku. Chociaż teraz to chyba już nieważne...
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Każdy wynalazca ma frustrujący etap zastoju, w którym nie wychodzi nic... Każdy ma też momenty, kiedy uważa się za nieudacznika i twierdzi, że wszelkie jego działania - od narodzin, aż do tego momentu - nie miały najmniejszego sensu. W podobnym dołku znalazł się Aidan. Nie oznaczało to jednak w jego przypadku, że się podda! Był nieco spięty, ale tym bardziej chciał poświęcić czas na coś... Aby wkrótce móc zainteresować się bardziej czymś wielkim. W końcu i jego ambicje były wielkie. Na tyle, by mógł mieć pełne przekonanie, że jego nauczyciele, nawet ci najbardziej wyrozumiali, nie zrozumieją jego ciekawości i nie wspomogą go w tej przygodzie. Nawet teorią.
Siedział akurat skulony przy biurku, na którym rozłożone były jego notatki na temat bardzo tajnego projektu. Cóż, czuł się tu wystarczająco bezpiecznie. Raczej nikt go tu nie niepokoił... Z boku z kolei miał niewielki palnik z kociołkiem, do którego właśnie odmierzał kolejny składnik.
Jedna kropla, druga...
Huk. Nagłe trzaśnięcie spowodowało, że ręka mu zadrżała i mógł spodziewać się wszystkiego.
Były jednak priorytety. Priorytetem było, żeby nikt nie odkrył jego miejsca. Nie chciał zwracać na siebie uwagi. A więc zamiast odejść od kociołka, w którym coś zaczęło niebezpiecznie bulgotać, chwycił różdżkę.
- Muffliato - syknął pospiesznie.
Może to ten pośpiech, a może fakt, iż wcześniej nie ćwiczył dostatecznie, by dobrze poznac to zaklęcie, ale nie zadziałało. Zmarszczył lekko brwi, odsuwając się o dwa kroki od kociołka, ignorując jeszcze obecność Ślizgonki.
Dopiero gdy wycofał się aż do niej, przypadkiem napierając na nią plecami, rozległ się niewielki wybuch, który zostawił po sobie chmurę ciemnego dymu. Ta zaraz wywołała kaszel u chłopaka, który następnie przeszedł powoli do okna, by otworzyć je szerzej pozwolić dymowi się stąd wydostać. Dopiero po tym zaszczycił dziewczynę spojrzeniem.
- Co? - spytał, uświadomiwszy sobie, że chwilę temu coś jeszcze do niego mówiła.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
W sumie dopiero jak zbliżył się tyłem do niej, podniosła wzrok i widząc jego minę i ostrożne spojrzenie, przeniosła wzrok na kociołek w momencie kiedy nastąpił niewielki wybuch. Drgnęła, spodziewając się więcej, ale ostatecznie jedynie irytując się na durną reakcję. Spojrzała na Aidana mało pochlebnie, choć nijak nie był to agresywny wzrok, nie jak na nią.
- Jajco. Co rozlałeś w wejściu? Zabiłam się prawie, spójrz na moją sukienkę. - Pokazując na plamę z oburzeniem, again. - Módl się żeby to się sprało i nie zniszczyło mi kiecki.
Westchnęła, wygładzając materiał ubrania na brzuchu, po czym wyprostowała się, dopiero przenosząc wzrok na jego stanowisko. Nie spodziewała się by przejął się jej sukienką, ale skoro robił wokół siebie syf i przy tym się z nią kolegował, musiał wysłuchać kawałek tyrady.
- Co tym razem wysadzasz? - Zapytała, podchodząc do biurka żeby zerknąć na notatki, bez dotykania. Jej wzrok jednak padł na zakurzony parapet i zdechłe muszki na nim. Skrzywiła się, po czym cmoknęła, unosząc nieznacznie ręce do piersi jakby chciała suę odsunąć w jakiś sposób od, hm, otoczenia. - Wiesz, skoro już tu kiblujesz co chwilę, mógłbyś przynajmniej trochę tu posprzątać. Syf masz, patrzeć tylko jak pobrudzisz notatki, zafajdalisz do eliksiru, zniszczysz czyjeś ubranie...
Musiała dodać, nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła. Odrzuciła za ramię swoją dzisiaj rozpuszczoną burzę loków, nieokiełznaną, żeby sobie samej nie zasłaniać najbliżej leżących kartek.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Podczas gdy Ślizgonka zaczęła na niego narzekać, on uniósł różdżkę ponownie, oglądając ją z każdej strony, jakby oceniając, czy nie jest z nią coś nie tak... Jakby nie patrzeć, zdawało mu się że zaklęcie nie zadziałało. Zaraz po tym zwrócił wzrok ku drzwiom, zastanawiając się, czy zaraz nie przybiegnie tu ktoś zwabiony dźwiękiem... Ale chyba wybuch nie był aż tak głośny?
Podszedł do drzwi, żeby upewnić, że są dobrze zamknięte i przy okazji zerknąć na plamę... Bo mówiła o jakiejś, prawda? Pchnął lekko drzwi, upewniając się, że nikt nie złoży im tu niezapowiedzianej wizyty, po czym wyprostował się nad plamą, splatając ręce na piersi. Tak, rozlał tu coś jakiś czas temu, ale co to było? W całym tym zamyśleniu jakoś nie skojarzył, że ważniejszy dla Macavity był stan jej sukienki, nie źródło nieszczęścia.
- Ważne, że to nic żrącego - rzucił, obracając się, by wrócić do niej.
Ku jego zaskoczeniu - i za to skarcił się w myślach, bo na zaskoczenie nie powinno być tu miejsca - Ślizgonka już pochylała się nad jego notatkami. Notatkami o zmieniaczach czasu. Notatkami, o których nie mówił nikomu przez liczne obawy...
Podszedł pospiesznie, by pochylić się tuż obok niej i zwinąć jej notatnik sprzed oczu, od razu go zatrzaskując.
- Tamto? - spytał jak gdyby nigdy nic, skinąwszy głową ku kociołkowi. - To w sumie nic nowego, raczej... Zabawki.
Cóż, tak nazywał swoje mało poważne projekty. Bo jak inaczej nazwać kulkę, która wskazuje swoim kolorem na emocje? Nic specjalnego.
- Aha, faktycznie - odparł już właściwie na autopilocie, nie czując, by jej komentarz na temat bałaganu wiele zmieniał.
Z notatnikiem pod pachą, ruszył do kociołka, by zaraz zajrzeć do niego i ocenić, czy po wybuchu eliksir mógł nadawać się jeszcze do czegokolwiek... A nic na to nie wskazywało. Westchnął z zawodem.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Nie spodziewała się, że Aidan może ukrywać przed nią swoje wynalazki czy projekty czy cokolwiek. Przecież była po jego stronie! Zamrugała, prostując się i patrząc na niego z mieszaniną wyrzutu i niedowierzania. Przy tym jednak jej ciekawość dodatkowo wzrosła, bo to bardzo wścibskie stworzenie, szczególnie w przypadku niekoniecznie legalnych rzeczy. Kociołek przestał zupełnie mieć znaczenie, choć fajnie usłyszeć, że nie wypłynęło z niego pod drzwi nic żrącego. Zeby to jego czasem coś nie zeżarło...
- Co to było? - zagaiła z jawnym zainteresowaniem, pokazując na notatnik. Trochę zdążyłą już dojrzeć, pojedyncze hasła, zapiski, i krzywy powiedzmy, że szkic naszyjnika. - Serio, naprawdę jeszcze coś przede mną zatajasz? - Rozłożyła ręce na boki z niemym wyrzutem. - Jesteśmy partnerami w zbrodni! Myślałam, że jestem twoją jedyną, piękną asystentką, przed którą nie masz tajemnic, a ty taki?
Westchnęła. Trochę w sumie się zawiodła, ale na szczęście jej ciekawość była znacznie większa i jedynie chciała się bardzo dowiedzieć o co chodziło we wszystkim, co zobaczyła. A zobaczyła niewiele. Acz dość dużo!
- Co robisz ze zmieniaczem? Masz jakiś pomysł? - Chciała usiąść na krześle przy biurku, ale jakoś powstrzymała się w pół kroku z uwagi na ogólną higienę tego miejsca. - I have something for you, but now I'm considering exchanging it for the information. - Podchodząc i chcąc sięgnąć po notatnik bezczelnie. Nie miała zamiaru się szarpać ani biegać za nim, ale worth trying.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Na pomysł ze stworzeniem w przyszłości zmieniacza czasu spodziewał się dwóch reakcji... Część osób z pewnością miałaby ochotę go wyśmiać, bo mierzy za wysoko. I coś w tym było. Mierzył wysoko, zdawał sobie z tego sprawę, ale czemu miałby nie spróbować? A inni? Inni byliby przerażeni jego zainteresowaniem. W końcu igranie z czasem było bardzo niebezpieczne - z tego też zdawał sobie sprawę. Ale przecież w gruncie rzeczy nie miał złych zamiarów.
- To tylko mało interesujące i... Właściwie to jeszcze nic - odparł zgodnie z prawdą, choć nieco nerwowo. - Albo nigdy nic...
Faktycznie miał niewiele informacji na temat zmieniaczy czasu. Nie da się przecież znaleźć instrukcji do wykonania własnego. Nie wspominając już o tym, że w życiu nie miał szansy na zobaczenie żadnego na żywo. W dodatku nie miało się to wcale zmienić w najbliższej przyszłości... Czy ogólnie w przyszłości, jeśli nie miałby wystarczająco dużo szczęścia. A do tej pory zdawało mu się, że nie mógł się nim cieszyć.
Sapnął z niedowierzaniem, patrząc na nią nieco spłoszonym wzrokiem. Czyli jednak coś widziała?
- Z czym? Czego? Co? - spytał mało przekonująco starając się udawać, że nawet w życiu nie słyszał słowa "zmieniacz"...
Cóż, wzięła go tu z zaskoczenia.
Gorzej, że zaraz zrobiła się bardziej przekonująca... Mimo to zacisnął mocniej palce na notatniku.
- Coś? - spytał podejrzliwie. - Tyle że ja nie mam informacji.
Odwrócił na moment wzrok, po czym skinął lekko głową ku notatnikowi.
- To nawet nic poważnego, raczej dosyć głupie.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Z kolei Macavity była trzecią reakcją: jak wszyscy wybuchną, to na zdrowie. Chyba w zasadzie nikt by nie był zdziwiony na takie podejście, ta dziewczyna była nie tylko nieprzewidywalna, ale i można powiedzieć śmiało, że bardzo destrukcyjna. Jakby wybuchowi towarzyszył pożar, pewnie by się nawet zachwyciła! Chociaż z daleka, szanujmy ubrania. Absolutnie nie znosiła niszczyć ubrań jakkolwiek, miała ich ogrom, ale wszystkie zadbane jak nowe. No może poza niektórymi wyjątkami, jak ten dzisiejszy, ale to nie z jej winy.
- Jeszcze? - Kącik jej ust uniósł się łobuzersko. - Teraz masz dwieście procent mojej uwagi.
Jeśli chciał ją zniechęcić brakiem szczegółów, to minął się z celem o wiele mil. Doprawdy, tak jakby jej wcale nie znał! Zresztą może i znał, może i wiedział, że jest w dupie i właśnie ma pewną Ślizgonkę za ogonek póki nie dowie się wszystkiego, co będzie chciała się doowiedzieć. Oparła na jednej nodze ciężar ciała, lekko wyginając w bok biodro z sassy spojrzeniem, unosząc brwi.
- Jeden z wybuchów przyprawił cię o udar mózgu czy mam na czole napisane "debil"? Aidan, serio, dosłownie widziałam twoje notatki przed chwilą. Co kombinujesz?
Nagle zabłysły jej oczy, a ona wyprostowała się pod wpływem nagłej super ekscytującej myśli.
- Masz zmieniacz czasu? - Zapytała z nadzieją, przyglądając mu się czy będzie się wykręcał, co tylko odpowie twierdząco na jej pytanie. - Czekaj, zgadnę. Chcesz skoczyć w przyszłość? To byłoby obłędne, wyobraź sobie, widzisz siebie za na przykład dwadzieścia lat, albo nie wiem, nawet za pięć, i ktoś cię zrobi w chuja, wracasz i zmieniasz swoje życie. Przecież to eureka. Znaczy, dla tych co by to mieli, bo jak wszyscy to przesrane.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Wbrew powszechnej opinii, Aidan wcale nie chciał aby wszyscy wybuchli... Może niektórzy, czasem i w mało szkodliwy sposób, ale na pewno nie chciał mieć nikogo na sumieniu.
- Mówiłem, że nigdy - sprostował krzywiąc się lekko w pełnej świadomości słów, które przed chwilą wypowiedział.
Macavity zdawała się zawsze mówić to, co myśli i szczerze mówiąc nie miał ochoty wiedzieć, co myśli o takim pomyśle. Nie był pewien, co on sam pomyślałby sobie o osobie, która porywa się na coś podobnego. Dużo łatwiej było spróbować się wycofać.
- Co? - spytał patrząc na nią, jakby faktycznie jednak miała napisane na czole "debil i marszcząc przy tym brwi".
Skąd miałby mieć zmieniacz? Znaczy, oczywiście chciałby. A właściwie chciałby mieć dwa, z czego jeden mógłby rozłożyć na części, by potem spróbować go zrekonstruować, a na koniec stworzyć własny... Ale nie, to nie było możliwe. Nie marzył nawet o jednym oryginale.
- Nie, raczej... Co? - zaczął odpowiedź, ale całkowicie zagubił się w jej rozumowaniu.
Może to jednak kolejny powód, aby nikomu o tym nie mówić.
- Czyli już planujesz, że ktoś zrobi cię w chuja za pięć, czy dwadzieścia lat? - spytał tylko połowicznie w próbie odejścia od tematu. W gruncie rzeczy był tego jednak trochę ciekaw. Może ludzie mieli różne nastawienie do Ślizgonki, ale chyba to nie tak widziała swoją przyszłość?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Wyraźnie, jej zdaniem, upierał się przy swoim i zupełnie nie chciał się dzielić t ym, nad czym tak węszył. A ona chciała wiedzieć! Trochę w sumie foszek. Splotła ręce na piersi w obrazie majestatu.
- A ja myślałam, że sobie ufamy. - Powiedziała z zawodem, kręcąc głową w dezaprobacie. - Zdrada.
Dalej tylko bardziej wprawiała go w zakłopotanie, by cały jej wywód, bardzo ważny i treściwy jej zdaniem, podsumować tak beznadziejnym pytaniem. Lubiła go, był bystry, ciekawy i ciągle coś wysadzał. Ostatnie najlepsze w sumie. Mimo to jednak na każdego w sumie irytowała się na porządku dziennym, była wrażliwa, albo raczej drażliwa, a takie pomniejsze złości w zasadzie teoretycznie nie powinny Aidana martwić. Jeśli to nie było nic super poważnego, raczej szybko jej mijało.
Zatem teraz miała swoje pięć minut obrazy majestatu gdy patrzyła na niego pytająco i wątpiła przez chwilę w siłę intelektu Krukońskiego.
- Prędzej czy później na pewno ktoś, większość zresztą osób, zrobi cię w chuja, Aidan. Ciebie szczególnie jak mnie. Ja jestem podejrzana i shady, a ty jesteś za bystry i wkurwiasz, że wiesz więcej i jeszcze eksperymentujesz, a ludzie się tego boją. Nie łudź się, że nie będziesz miał od cholery wrogów wszędzie.
Wzruszyła ramieniem, z niezadowoleniem strzepując pyłek, może nieistniejący, z krzesła przy biurku, jednak decydując się żeby usiąść. Nie będzie stała jak kołek. Rozsiadła się wygodnie, zakładając nogę na nogę.
- Jak jesteś byle kim ogólnie, to w życiu innych tak samo, wszyscy będą mieli wysrane. Ale jak jesteś kimś więcej, wyróżniasz się, to wtedy już robią się schody.
Wyjęła z torby przełożonej przez ramię, stosunkowo mimo wszystko niewielkiej, bo i wiele nie musiała chwilowo ze sobą mieć, dość małego formatu książkę. Uniosła ją tak żeby Aidan zobaczył napis na okładce: "Najczarniejsze zakamarki magii". Uśmiechała się przy tym absolutnie dumna.
- Nie wiem czego szukasz, bo mi nie powiesz, ale odpowiedzi często są nieoczywiste, a te niebezpieczne, zakazane. Jeśli jesteś zainteresowany.
Szukała tej pieprzonej księgi już tyle czasu... Ale dobrze ją schowali, a myszkować po Dziale Ksiąg Zakazanych nie było wcale łatwo! W końccu jednak znalazła, szukając czegoś innego, ale mało się nie posikała ze szczęścia. No dobra, przesada, ale radość była!
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
- Dlatego zaufasz mi, że powiem ci o wszystkim... - zaczął spokojnie, w dodatku z pełnym przekonaniem, co do słuszności swoich słów, jednak zaraz się zawahał, by resztę zdania dodać ciszej i dopiero odwróciwszy wzrok od Ślizgonki. - O czym warto posłuchać. I w odpowiednim momencie.
Dalej jednak uśmiechnął się lekko słuchając jej ostrzeżeń przed wielkim złym światem pełnym nie tak wielkich złych ludzi... Oboje swoje przeszli, oboje to wiedzieli. Może doświadczyli podłości ludzkiej na różne sposoby, ale nie musiała mu nic takiego tłumaczyć. On tylko planował nie dać zrobić się w chuja. W dodatku tego samego spodziewał się po niej... I to jeszcze mocniej, niż po sobie.
- A ty tak od razu się dasz, tak? - spytał pochylając się lekko ku niej i unosząc przy tym brwi.
Odpowiedź powinna być jasna dla obojga.
- Ale o mnie też nie musisz się martwić. Wystarczy, że ludzie trzymają się z dala, żeby nie wybuchnąć - dodał ciszej, wzruszając lekko ramieniem i krzywiąc się lekko.
To przecież nieprawda, że zawsze wszystko wybuchało mu w rękach... No dobrze, przed chwilą tak właśnie się stało i może to nienajlepszy przykład.
- I jakoś nie sądzę, żeby uważali mnie za kogoś więcej niż byle kto - mówiąc to ponownie uniósł różdżkę, tym razem wymierzając nią w kociołek. - Chłoszczyść.
Co prawda w kociołku zostały wyraźne plamy po eliksirze, ale zaklęcie zrobiło wystarczającą robotę. Na tyle, że Aidan zdawał się nie zauważyć niedociągnięć. Zwłaszcza, że gdy tylko zwrócił wzrok z powrotem na Macavity, dostrzegł coś faktycznie interesującego. Od razu wyciągnął rękę po książkę, upchnąwszy notatnik pod pachę, żeby móc sprawnie przejrzeć, o czym dokładnie mówił tom. To znaczy, o ile w ogóle mu ją dała...
kostka: 3
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Zmrużyła oczy, uważnie mu się przyglądając przez chwilę. Cóż, może przesadziła z wzajemnym zaufaniem w sumie, ale zdawał się w zaparte nie chcieć jej nic powiedzieć. Nie miała za bardzo wyjścia, mogła albo zgodzić się z nim, albo całkiem go zrazić, pokłócić się i tym bardziej nic z tego nie wynieść. Westchnęła po chwili, ustępując i przewracając oczami. Nie podobało jej się to, nie po jej myśli wszystko poszło.
- Powiedzmy, dobra. Tylko nie zapominaj i mi mów. - Wytknęła go palcem. I po fochu! Szybko poszło, faktycznie.
Szczególnie, że w sumie słusznie zwrócił jej zaraz uwagę na własne słowa, jak i w zasadzie przy okazji leciutko połechtał jej ego. Zatrzymała na nim wzrok, po czym uśmiechnęła się lekko z zadziornym zadowoleniem. Faktycznie, była zawsze aż nadto czujna, ostrożna. Nigdy nie ufała w całości i nie robiła niczego, co miałoby prowokować potrzebę pokładania w kimś wiary czy bycia zależną od kogokolwiek. Dbała by wszystko, co ważne, zależało tylko i wyłącznie od niej i żeby żaden dwulicowy gnój tego nie spieprzył.
- Licho nie śpi, acz słuszna uwaga. - Przytaknęła mu z dziwną dumą z samej siebie. Parsknęła lekko śmiechem na jego komentarz, przy czym w sumie nawet nie była w stanie zaprzeczyć. Sama czasem go unikała! Albo raczej wiedząc gdzie jest, nie zachodziła mu drogi, dbając o siebie i (przede wszystkim) swoje ubrania. Inni pewnie bardziej dbali o życie i zdrowie, ale jak by nie było, ostatecznie główną reakcją było unikanie interakcji, a to też było wygodne i chroniące.
- Gdyby tak było, nie unikaliby cię. Samo to dowodzi wyjątkowości, albo co najmniej ponadprzeciętności. Poza tym, rozejrzyj się, ta szkoła jest pewna niedorozwojów umysłowych, wręcz się w nich topi. Oczywista, że jesteśmy ponad ten poziom.
Pozwoliła mu przejąć podręcznik, zadowolona jak dawno jeszcze nie była. Uśmiechała się szeroko, a w oczach niemalże błyszczały diabełkowe ogniki. Uniosła nieznacznie w samozadowoleniu brodę.
- Przeczytałam całą, ale jak się nacieszysz, jeszcze mi oddaj. Szukałam jej tyle czasu, że chyba się wykuję na pamięć.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Jedynie skinął głową. Nie było tu miejsca na dyskusję. Nawet jeśli ostatecznie nie miałby jednak powiedzieć jej o swoich planach dotyczących jednego z bardziej potencjalnie destrukcyjnych narzędzi stworzonych przez czarodziejów...
Przekrzywił lekko głowę, kiedy sugerowała mu wyjątkowość. Na pewno chciał robić rzeczy wyjątkowe! Ale czy czuł się w ten sposób? Nie. Dopiero nad tym pracował. A dlaczego go unikali? No właśnie. Dlatego że wierzyli, iż jest beznadziejny w tym, co robił. Być może nawet wyjątkowo beznadziejny.
- Chyba to jeszcze nie ten rodzaj wyjątkowości, o który mi chodzi - odparł zgodnie z własną interpretacją jej słów.
Może brzmiał przy tym dosyć pesymistycznie, ale przynajmniej na ten moment widział w tym pewną motywację. Przecież on jeszcze im wszystkim pokaże! Tylko potrzebował trochę czasu, trochę energii, materiałów... O właśnie, i źródła wiedzy. I z tym mógł liczyć na jej pomoc.
Odłożył własny dziennik na biurko i szybko zaczął wertować podręcznik. Dopiero po chwili zerknął znad niego na dziewczynę.
- Szukałaś jej po co, konkretnie? - spytał unosząc lekko brwi.
Nie zamierzał jej oczywiście oceniać... W każdym razie nie spodziewał się po niej niczego bardzo złego. Wiadomo, że mieli bardzo różne motywacje i aż dziwne, że środki mimo to się pokrywały. Niemniej można powiedzieć, że na swój pokrętny sposób się uzupełniali.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Cóż, jej zdaniem Aidan był wiele wart jako osoba. Ona go bardzo doceniałą w każdym razie, gdyby tak nie było, zwyczajnie olałaby go dawno temu. Nie miało znaczenia czy ma wielu znajomych, czy nawet wcale. Po prostu jeśli nie chciała, nie gadała z nikim absolutnie na przymus. Aidana lubiła bardzo, przy nim nie mogła się nudzić i nie był nudny, poza tym mieli pewnego rodzaju wspólny język. Inne obszary ich interesowały, ale oba były średnio legalne i wspierali się w tym. To dużo!
- No niech ci będzie, marudo śmierdząca, ale i tak ja doceniam twój geniusz, szczególnie destrukcyjny.
Szkoda tylko, że odbija się czasem na kieckach, ale no stać ją było, trudno. Znaczy matkę, nie żeby nie goliła jej na hajs dosyć, tak jak i starszych braci, ale jako jedyna siostra, jak i najmłodsza z rodzeństwa, miała naprawdę dużą taryfę ulgową. I całe szczęście, starczyło, że zbierała baty w szkole tyle czasu.
Uniosła brwi kiedy ją zapytał. Nawet nie była chamska i nie rzuciła się na notatnik, jednak zerknęła na niego znacząco. Że co, ona miała wyskakiwać ze wszystkiego, co robiła, a on wesoło ukrywał swoje arcyciekawe notatki o zabawie z czasem? Ona chętnie się też pobawi! Pośmiejmy się razem, opowiedz klasie.
- Powiem ci w odpowiednim momencie. - Powiedziała spokojnie, choć ze złośliwym uśmieszkiem. Była zołzą wredną, tego nikt jej nie odmówi. - Tak czy inaczej, jestem pewna, że możesz nawet przypadkiem znaleźc tam wiele ciekawych rzeczy. Ja znalazłam, chociaż w sumie szukałam zupełnie innych informacji. Oczywiście, jak nie chcesz, możesz oddać. - Niedbale wychyliła rękę ku niemu, otwierając dłoń by ewentualnie oddał podręcznik. Ale jakoś nie sądziła, że odda.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Uniósł brwi i popatrzył na nią niemal oceniająco, kiedy postanowiła wyzwać go od marud, jednak zaraz na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Dzisiaj to twoja wina - podkreślił wytykając ją palcem i skinął głową w stronę kociołka. - I zwykle, to co robię nie ma być destrukcyjne.
W dodatku nie wierzył, by oryginalny wynalazca takiej przypominajki doprowadził do tylu wybuchów podczas tworzenia swojego projektu, co on... Zupełnie jakby wszystko wskazywało na to, że Viktor zwyczajnie się do tego nie nadaje - i czasem sam tak myślał! Tylko że mimo krótkotrwałych momentów załamania miał w sobie mnóstwo pasji do tego, co robił.
- Więc dzięki, ale tak naprawdę będzie co doceniać za jakiś czas... - dodał po chwili poważnie, wracając wzrokiem do podręcznika.
I nie miał tu nawet na myśli swojego bardzo tajnego projektu. Mówił tak ogólnie. Miał parę pomysłów, jak usprawnić parę rzeczy i projektów, które jeśli tylko miałyby zakończyć się sukcesem, mogłyby być wręcz rewolucyjne! A poza tym oczywiście bawił się też w tworzenie pierdół, wychodząc z założenia, że jeśli nie potrafiłby stworzyć podobnych rzeczy, to jego szanse wytworzenia czegoś większego są marne.
Zaraz prychnął na nią cicho, nie odrywając przy tym nawet wzroku od rozdziału, który na moment go zaciekawił. No dobrze, sam nie chciał jej czegoś powiedzieć, ale to nie powód do złośliwości!
- Ale nie mówiłem, że nie chcę - odparł właściwie od razu, patrząc na nią niemal z wyrzutem. - Ostatecznie to jest właśnie to, o czym nam nie mówią... A to nie zawsze takie złe.
Jego poziom moralności z pewnością był wyższy, przez co właściwie automatycznie starał się przed nią usprawiedliwić... Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zorientował się, że kto jak kto, ale Macavity zrozumie. Może na swój pokrętny sposób, ale zrozumie.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Uśmiechnęła się szeroko, flattered.
- Sugerujesz, że wprowadzam chaos? Ja? - Zrobiła niewinne oczka, przykładając palce jednej dłoni do piersi. - Pomówienia.
Na kolejne słowa tylko uniosła ku niemu lekko palec wskazujący, przyznając mu rację. Ona docenia zawsze! Czasem z bezpiecznej odległości, ale nie umniejsza to jej wierze w to, że Aidan jest bystry i co ważniejsze w przypadku jej upodobać dobierania sobie znajomych, dość destrukcyjny. Narzekała, to prawda, musiała sobie pomarudzić na to i tamto, ale ostatecznie uwielbiała w nim to, że czasem coś ot wybuchł, rozwalił, ukradł, że po prostu nie był nudny. Zawsze coś się działo przy nim, albo będzie niedługo, i chociażby dlatego lubiła kręcić się w pobliżu. No i poza tym zwyczajnie się dogadywali, miał fajny charakter i zdawał się akceptować jej... Dziwności. Odmienność i bycie dość wątpliwej moralności, na co przymykał oko. Jej zdaniem po prostu sam miał podobną, jednak może jeszcze nie był gotowy tego uwydatnić. Ludzie z "dobrym serduszkiem", żałosne, nie tolerują takich ludzi jak ona - w jej mniemaniu zwyczajnie silnych i będących znacznie lepszymi w uzyskiwaniu czego chcą.
- No pewnie. - Skomentowała bez większych emocji, przyglądając mu się z zastanowieniem, w dwóch palcach bawiąc się kosmykiem kręconych włosów. Sama miała tylko więcej lektur do poszukiwań, ale nie wiedziałaby czego szukać bez tej przez niego trzymanej. - Jak jeszcze jakąś potrzebujesz, co nie znalazłeś, daj znać. Akurat mogę mieć możliwość zwrócenia uwagi w przyszłym tygodniu.
Odetchnęła, wstając leniwie i przeciągając się. Popatrzyła na kociołek, za okno, po czym znowu na Aidana.
- Zdaje się, że jesteś dobry z eliksirów. Jakbym miała potrzebę żebyś coś mi uwarzył, zrobiłbyś to? Załatwiłabym składniki i wszystko.
Ale niekoniecznie z informacją co to i tym bardziej, po co.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
- Nie sugeruję... - zaczął łagodnie, zupełnie jakby zaraz miał zacząć zapewniać ją równie spokojnie, że przecież jest delikatnym motylkiem... Ale efekt motyla.
Ponownie podniósł na nią wzrok.
- Stwierdzam fakt. Konkretnie, że to - tu wskazał okrężnym ruchem ręki na kociołek, a następnie na okno, które jeszcze przed chwilą dawało ujście dymowi. - Ty.
Szczerze mówiąc byłby nawet na nią zły, gdyby nie to, że właściwie dopiero zaczynał, a sam eliksir, który miał uwarzyć nie miał być niczym bardzo rewolucyjnym... Tylko szkoda tych paru składników.
Ale przecież dzieliła się z nim - chociażby tą książką, którą wcale nie musiała. A za chwilę nawet proponowała więcej i przez chwilę zawiesił wzrok w jednym losowym punkcie, czując jakby może naprawdę wierzyła w niego i w to, że stworzy coś wielkiego i... I wtedy dodała ostatnie, na co zmarszczył brwi, a jego raczkujące poczucie własnej wartości właśnie zrobiło nieplanowanego fikołka. Co jeśli robiła to wszystko, bo chciała od niego pomocy, przy czymś z czym radził sobie lepiej. Nie genialnie, bo ostatecznie nie miał przecież większych osiągnięć, ale lepiej od niej. Niemniej nie był on typem osoby, która mówiła na głos o swojej samoocenie. Przynajmniej nie bardzo. Zdarzyło mu się wspomnieć jedynie, że teraz nie jest nikim wielkim, ale starał się też podkreślać, że to kwestia czasu. I tak było! To była kwestia czasu. A Macavity też jeszcze to zobaczy.
- Coś? - spytał zamykając wciąż trzymaną w rękach książkę i ponownie spojrzał na Ślizgonkę.
Czuł się trochę przekupywany, ale to nie znaczy, że miałby zrezygnować z podręcznika. Raczej ostrożnie wolał dowiedzieć się, czego takiego mogłaby chcieć. A dlaczego mogłoby być dopiero kolejnym pytaniem. Dla odmiany, teraz to ona miała jego pełną uwagę.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Tak, akurat efekt motyla jest dość dobrym określeniem jej, to prawda. Bezpośrednio mogła nie robić szczególnie wiele szkód, ale naprawdę była dobra w ogólnym tworzeniu chaosu wszędzie, gdzie była kiedykolwiek, z kim nie rozmawiała. W zasadzie, troszkę niczym domino, zdarzało się, że może częściowo nieświadomie zacznie pewien tok wydarzeń i z błahostki robi się całkiem spora drama.
Uniosła brwi, zerkając po otoczeniu.
- A to dlaczego niby? - Zapytała nawet nie z wyrzutem, a jedynie szczerze nie wiedząc.
Nie zdawała sobie zupełnie sprawy z tego, jak niskie mniemanie ma o sobie Aidan. Gdyby wiedział jakie ona o nim ma, może poczułby się lepiej, bo szczerze uważała, że jest inteligentny i po prostu ciekawy. Poza tym, choć faktem było, że to osoba interesowna, to akurat proponowała mu zerknięcie za książką dość nieinteresownie. Jedyne, czego oczekiwała, to żeby po prostu był miły, i dalej był jej kumplem. Jednak jako że sama o sobie miała świetne mniemanie, a przynajmniej nie żyła z żadnymi swiadomymi kompleksami - come on, te włosy, ta twarz, to ciało, i jeszcze intelekt! - przez co nie zauważała z reguły sygnałów, że ktoś czuje się niedoceniony. Chyba że otwarcie mówił jaki to jest chujowy, ale zwykle ją to irytowało, że ktoś sam siebie gnoi i w swoim mało psychologicznym podejściu zostawiała z tym daną osobę. Jak chce sobie strzelać w stopy, kolana i inne części ciała, nie zamierzała brać w tym udziału.
Przyjrzała mu się uważnie. W zasadzie, zastanowiła się czy faktycznie chce o to prosić Aidana. Ze wszystkich jemu ufała raczej bardziej niż mniej, ale mimo to w ostatecznym rozrachunku nie ufała nikomu. A nie dało się do końca powiedzieć o co jej chodzi żeby nie zabrzmiało to chujowo...
- Eliksir, ale póki nie ogarnę czy uda mi się aktualnie osiągnąć to, o czym myślę, wolałabym nic nie mówić. Wiesz, narobię emocji i potem wyjdzie chujnia. Dostarczyłabym ci dokładny spis przygotowania po prostu.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Wpierw spojrzał na nią oceniająco, sądząc, że to niemożliwe, iż nie zauważyła swojego destrukcyjnego wpływu sprzed chwili. W końcu wparowała tutaj nagle i głośno i... No dobra, mówiła coś na początku o poplamionej sukience, czy coś. Dopiero teraz spuścił nawet wzrok na miejsce na materiale, które mu wskazywała, a on niekoniecznie jej słuchał. Tak. Znając ją, mogła jednak nie zauważyć. A chciał uniknąć mówienia rzeczy oczywistych.
Westchnął cicho i machnął na nią ręką.
- Nic, nieważne.
Bo właściwie co to teraz zmieniało?
Dalej jednak był nieco bardziej podejrzliwy. Nie na co dzień ktoś prosił go o zrobienie eliksiru... Właściwie to nigdy nie prosili, mimo że jeśli tylko podążał za instrukcją i nie zbaczał po drodze na własną przygodę, szło mu bardzo dobrze. Ale czy Macavity oczekiwała od niego eliksiru, którego sam nie znał i nawet nie wiedziałby, jaki ten miałby działanie? To dosyć podejrzane, że po jednym prostym pytaniu zdążyła nieco się wycofać.
- Ale nie zgodzę się w ciemno - odparł spokojnie, choć patrzył na nią nieco podejrzliwie. - Coś się stało?
Bo jakby nie patrzeć budowała przy tym takie emocje... Czego mogła potrzebować i dlaczego?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 55
Nie zamierzała dopytywać, chociaż popatrzyła na niego karcąco. Raz, że dlatego, że po prostu nie odpowiedział, dwa, zakładała, że pewnie by ją obraził. Tak to właśnie jest z nimi wszystkimi! Do wyrzutów i obelg to pierwszy, ale żeby komplement czy coś miłego zrobić to nikt nagle się nie wychyla. Szarańcza.
No dobra, aż tak źle o Aidanie nie myślała, ogólnie źle o nim nie myślała, ale i tak oburzające!
Nie podobało jej się, że zadaje pytania, jednak spodziewała się trochę tego. Pytanie tylko ile dokładnie chciałby informacji, ile by mu wystarczyło. Westchnęła, przewracając oczami.
- Tak, znowu mnie ganiają po korytarzach. Nie, oczywiście, że nie, wszystko gra. Nie tylko ty testujesz nowe rzeczy. - Skarciła go tonem oczywistości z wiadrem ironii, kręcąc głową. - Ale póki co wszystko co mogę powiedzieć żeby nie zjebać efektu finalnego, to że to eliksir, jakiego nie nauczysz się na zajęciach. Nowe doświadczenie! Oczywiście jest zupełnie nieszkodliwy, o ile nie zaczniesz go pić. A jak wyjdzie, obiecuję ci wszystko opowiedzieć. To co ty na to?
Uśmieszek trochę proszący, trochę zachęcający. Ale zależało jej na tym! Raz, że nie umiała robić takich trudnych eliksirów, dwa, że cholera, nawet z uwagi na sam fakt, że nie jest w tym dobra, jeśli coś zwali po drodze, może przy okazji samej sobie zrobić poważną krzywdę. Nie spalone włosy czy ubranie, ale... No, słabo ogólnie.
|