Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Drewniana dobudówka Surowo wyglądająca dobudówka na parterze wydaje się być całkiem niezłym miejscem na spędzanie przerw między lekcjami, gdy na zewnątrz szaleje ulewa. Co zatem sprawia, że to miejsce jest tak mało popularne i przez większość czasu świeci pustkami? Cóż, nieliczni śmiałkowie, którzy postanowili posadzić swoje cztery litery na drewnianych ławkach twierdzą, że wystarczy kilka chwil siedzenia, żeby tyłek bolał przez okrągły tydzień i nie pomaga na to absolutnie żadna maść na ból d...uszy.
Rzuć kostką:
1, 2 - Co ci wszyscy zwariowani ludzie opowiadają? To najwygodniejsze dechy, na których w życiu siedziałeś!
3, 4 - Jedna z górnych desek wyraźnie odstaje od reszty, zupełnie jakby... dało się ją podnieść niczym wieko skrzyni. Oczywiście robisz to, a twoim oczom ukazuje się czekoladowa żaba. To twój szczęśliwy dzień!
5, 6 - Na Merlina, a więc to prawda! Wystarczy kilka chwil siedzenia na tych twardych, niewygodnych deskach, by koszmarnie rozbolał cię kuper. W kolejnej rozgrywce wspomnij o bólu i przestrzeż swojego rozmówcę przed tymi ławkami dla masochistów.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
1 Września, godzina 19:37
Nie miał okazji, by zaczepić ją na peronie, zaś później nie mógł jej odnaleźć w pociągu. Meredith była osobą, z którą najbardziej chciał porozmawiać po powrocie do Hogwartu, ale musiał poczekać na odpowiedni moment. Pragnął załatwić to od razu mimo tego, że spodziewał się nieprzyjemnej rozmowy.
Miał jej coś do przekazania, wyjaśnienia. Ramsey i Meredith łączyła relacja, która, z punktu widzenia chłopaka, nie mogła być kontynuowana. W trakcie zeszłego roku szkolnego kilkakrotnie się spotkali w odosobnionych miejscach i spędzali ze sobą czas w bardzo nieregulaminowy sposób. Gryfon nie czuł jakieś wyjątkowo głębokiej zażyłości względem ślizgonki, miał również wrażenie, że ona również nie darzyła go dogłębnymi uczuciami. Dla niego relacja z Meredith miała podłoże czysto fizyczne. Taki układ był dla niego bardzo wygodny, ale Ramsey musiał jej przekazać, że w tym roku nie będą mogli spotykać się na takich samych zasadach. Chłopak był zaręczony, nie mógł sobie pozwolić na schadzki, a poza tym zaczął coraz mocniej i mocniej czuć coś względem pewnej gryfonki. Uderzyło go to na tyle mocno, że nie miał ochoty na spotkania z żadną inną dziewczyną.
Ze względu na ich dotychczasową zażyłość chciał tę informację przekazać Meredith jak najszybciej. Udało mu znaleźć moment na rozmowę po uczcie powitalnej. Wyciągnął ją z wielkiej sali nim uczniowie zaczęli rozchodzić się do dormitorium. Poprowadził ją pod ławki, w pobliżu których nikogo nie było, mieli więc dobre warunki do prywatnej rozmowy. Nie chciał siadać, gdyż w każdym momencie ich rocznik mógł być zawołany do dormitoriów.
- Wybacz, że tak cię wyciągnąłem, ale chciałem pogadać – zaczął odrobinę niepewnie. Obawiał się, jak dziewczyna zareaguje. Niby nigdy nie zachowywała się tak, jakby bardzo jej zależało na Ramsey’u, ale z drugiej strony… sypiali ze sobą. To nie było byle co. Reakcja Meredith była dla niego jedną wielką niewiadomą. Nie miał pojęcia czego się spodziewać.
- Chodzi o nas. O nasze spotkania – powiedział poważnym tonem i złożył ramiona. Wolał od razu przejść do rzeczy. Bał się, że jeśli rozpocznie od zwyczajnej rozmowy o niczym, to później zabraknie mu siły woli by wrócić do tematu ich relacji.
Slytherin |
100% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 28
Zupełnie nie miała ochoty na siedzenie w Wielkiej Sali i wysłuchiwanie gadki dyrektora, obserwowanie przydziału nowych uczniów, ani przebywanie z całym tłumem rozwrzeszczanej gawiedzi. Mimo że zajęła miejsce na samym końcu stołu Ślizgonów, możliwie jak najbliżej wyjścia, żeby mieć łatwą i szybką drogę ucieczki przy najbliższej okazji, to nie było jej dane urwać się z Uczty ani na chwilę. akurat obok niej usiadł jeden z prefektów, więc nawet jeśli miała totalnie gdzieś utratę punktów i szlabany, oraz czyjeś zdanie na temat odchodzenia od stołu, to nie chciała mieć za sobą ogona jakby już zdecydowała się wyjść. Dlatego trochę niezadowolona i ekstremalnie znudzona (niestety stół Puchonów był zupełnie na drugim końcu Wielkiej Sali, więc nawet nie miała możliwości zagadać do i tak zajętej siostry) wysiedziała do końca, po czym w pierwszej możliwej chwili poderwała się z miejsca i najzwyczajniej w świecie wyszła.
Nie uszła za daleko, zanim została zaczepiona przez jednego ze swoich, hm, kolegów. Trochę ją zaskoczył tym nagłym odciągnięciem gdzieś na bok, może nawet odrobinę zirytował, bo tym samym krzyżował jej pewne plany... ale w sumie mogła zmienić plany, w zeszłym roku całkiem nieźle się razem bawili.
Jak już zatrzymali się przy jednej z ławek i Ramsey od razu przeszedł do rzeczy, Mer uniosła nieznacznie brwi, opuszczając jednocześnie głowę. No, nie spodziewała się takiego przejścia do rzeczy, zdecydowanie. Chciał pogadać? Jakoś nigdy do tej pory za bardzo nie rozmawiali, ich spotkania raczej ograniczały się aktywności fizycznych, nie było konwersacji o życiu i śmierci. Skąd ta nagła potrzeba? Aż przeszły ją ciarki na myśl, że może - nie daj Merlinie! - Carrow się zauroczył. Musiałaby wtedy tę znajomość zdecydowanie ukrócić, bo co jak co, ale w żadnego rodzaju związki Mer się nie bawi. Seks owszem, uczucia? Nie, dziękuję.
Poprawiła torbę na ramieniu, zostawiła jedną dłoń zaciśniętą odrobinę na jej pasku, drugą rękę oparł na biodrze w geście oczekiwania. Jego kolejne słowa wcale nie pomagały całej sytuacji i na dodatek Ramsey chyba nie spieszył się z rozwijaniem myśli.
Odchrząknęła cicho, zanim odezwała się neutralnym tonem. No, może odrobinkę zabarwionym jakąś ostrzejszą nutką.
- Co z nimi? - Skoro już zaczął mówić, to mógłby skończyć, Meredith nie lubiła marnować czasu na pogawędki bezsensowne, bo mogła go wykorzystać dużo bardziej produktywnie.
z/t - jedna z postaci nieaktywna
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
14 września, godzina 14:56
Weekend minął, a szkoła nadal huczała od wydarzeń z minionych dni. Wieści o nielegalnym wyścigu w Zakazanym Lesie rozniosły się oczywiście bardzo dobrze, a Aspasia była pewna, że dorobiły się własnych plotek i dorobionych historii, które w ogóle nie miały miejsca. Zapewne jedynym niebezpieczeństwem był tam woźny, który złapał kilku uczniów – i była również pewna, że części udało się uciec wcześniej.
Oczywiście w takich sytuacjach anonimowość nie istniała i przewinęło się kilka nazwisk, których prawie kompletnie nie kojarzyła i miała je gdzieś – poza jednym, które ją zaskoczyło, bo należało do dość znajomego Puchona. Z jednej strony nie spodziewała się po nim takich rzeczy, natomiast z drugiej… z drugiej udział w tym wyścigu jednak do niego pasował.
Chciała go złapać, ale jak na złość, nie widziała go ani przez weekend, ani przez cały poniedziałek, dopóki…
Idąc korytarzem, zatrzymała się i cofnęła, bo zdawało jej się, że kątem oka dostrzegła znajomą czuprynę. Rzeczywiście. To był Teddy i wyglądał na pogrążonego w dość monotonnym nastroju.
Jakby zapominając o tym, że niekoniecznie powinna przebywać z mugolakiem i niekoniecznie chciała, żeby takie wiadomości dotarły do jej brata, podeszła do Puchona i zagadnęła:
— Hej – posłała mu bardzo krótki uśmiech. – Jak się czujesz?
Wyglądał jej na czującego się… dość marnie. Może coś się po prostu stało w trakcie tego wyścigu? Słyszała, że kilka osób było w skrzydle szpitalnym. Może to był akurat on?
Zrzuciła torbę z ramienia i przysiadła na surowych deskach dobudówki, które wyglądały jej na niezbyt wygodne… ale chyba trafiła na jakieś szczęśliwe miejsce, bo mocno się zdziwiła, gdy nic jej nie zabolało.
Kostka: 2
z/t wszyscy - wątek przedawniony
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
|