Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Wrzeszcząca Chata Budynek mieszkalny uznawany za najbardziej nawiedzone miejsce w Wielkiej Brytanii. Chata wygląda na opuszczoną ruderę. Okna i drzwi wejściowe są zabite deskami, a w środku panuje mrok. Walają się w niej połamane meble. Większość wyposażenia pokryta jest grubą warstwą kurzu i została wyjedzona przez mole. Nic dziwnego, że uczniów tak bardzo ciągnie do tego miejsca.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
20 września, popołudnie
Nie przypuszczała, że w tym miesiącu zjawi się w Hogsmeade wraz ze starą, sprawdzoną ekipą. Po feralnej imprezie, kiedy wraz z Alexem traktowali się wzajemnie z chłodną ignorancją jasne było, że raczej nieprędko wróci do łask, o ile mogła to tak nazwać, i być może powinna pożegnać się z przynależnością do grupy…
Ale życie pisze różne scenariusze. Większość z nich nadaje się jedynie do podtarcia dupy, jednakże wczorajszy okazał się całkiem interesujący. I… zaskakujący.
Kiedy zbiegała z wieży Gryffindoru, nie widziała już żadnej znajomej twarzy. A może jeszcze. Wydawało jej się, że nie było aż tak późno, ale nigdy niewiadomo. Co wiedziała na pewno, to to, że dość szybko znajdzie swoją grupę.
Przemierzając jeszcze korytarze Hogwartu, zapinała swoją ciepłą kurtkę, przez ramię mając przewieszoną drugą, która dostała wczoraj od Alexa, żeby się ogrzała. Miała szczerą nadzieję, że przez ten akt altruizmu nie wychłodził się zanadto.
To w sumie zabawne, jaki przeskok był między wczoraj a dzisiaj. Wczoraj życzyłaby mu, aby jakiś dachowiec wydrapał mu oczy, dzisiaj przejmowała się, czy się nie zaziębił.
Życie naprawdę bywało pojebane.
Gdy wmieszała się w tłum pozostałych dzieciaków uparcie prący do Hogsmeade, rozglądała się za własną bandą. Miała nadzieję dość szybko ich usłyszeć, chociażby po nadużywaniu przekleństw albo planach wykupienia alkoholu. Jak to zazwyczaj bywało, odkąd Alex skończył siedemnaście lat.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Może w pewnym momencie Valerian sądził, że wspólny wypad do Hogsmeade we wrześniu tego roku stanął pod ogromnym znakiem zapytania, albo może raczej został przekreślonym jeszcze większym, czerwonym iksem, ale osobiście nie chciał odmówić sobie takiej wycieczki. Gorzej byłoby tylko jeśli wszyscy ostatecznie by odpadli i musiałby szukać innych znajomych... Nie, to nie wchodziło w grę.
Z wieży Gryffindoru wyruszył dziś razem z Hiro, opowiadając mu przy tym skrótowo, jak właściwie zdobył tym razem pieniądze na wycieczkę - tylko dlatego, że był jedną z tych zaufanych osób. W końcu nie byle komu mówiło się, że trzeba było kogoś okraść, żeby cieszyć się podobnym dniem wolnym poza szkołą. Cóż, od rodziców nie mógł spodziewać się niczego, a jakoś musiał sobie radzić. Nie jego wina, że dzieciaki w lepszej sytuacji finansowej nie potrafiły jej zachować...
Gdy z kolei w ich dalszej trasie dostrzegł Alice, przerwał na chwilę rozmowę i machnął jej nawet ręką. Co prawda mieli oni ten swój konflikt z Alexem, ale to ani przez chwilę nie był powód, dla którego przestałby z nią gadać.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
W zasadzie nie tylko Valerian miał wątpliwości dotyczące tego wyjścia. Hiroshi miał zamiar iść tak czy inaczej, ale nie był pewien czy będzie szlajał się sam, czy jednak z kimś znajomym, na przykład Nico, albo właśnie swoją grupą. Okrojoną nadal, ale nadal swoją. Alice w sumie nadal liczył do ich squadu, mimo niechęci Alexa i jego mocno bucowatego nastawienia. Naturalnie, nie podskoczyłby mu, ale jakby mógł powiedzieć mu kilka słów zza szyby pancernej, to by mu powiedział bardzo dużo.
Z ulgą w sumie spotkał się z Valerianem, jak ten wykazał chęć wybrania się do Hogsmeade razem. To znaczyło powrót pewnego rodzaju normalności, jego przynajmniej, a tym samym bezpieczeństwa i względnego poczucia kontroli nad swoim życiem. Wybrał się z nim więc bardzo chętnie, słuchając jego wywodu o tym, skąd wziął hajs, i nawet sugerując, że skoro jest taki zdolny to i jemu mógłby czasem coś podrzucić. Nie było to jednak żądanie, jedynie luźna, żartobliwa sugestia.
Zobaczył Alice dopiero jak Valerian jej machnął. Kiwnął jej głową krótko, z zadowoleniem przyjmując wspólne skierowanie się do miasteczka. Nie wiedział co prawda gdzie u licha jest Alex, ale jakoś nie rpzeszkadzała mu ta nieobecność. Spojrzał jedynie na kurtkę, drugą, jaką niosła Alice, i uniósł brwi.
- Aż tak ci zimno, że dwie kurtki wzięłaś? - Zagadnął, kiwając na niesione nakrycie.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Spotkania z dzieciakiem z Gryffindoru zawsze były bardzo losowe. Camden oczywiście mógł poszukać go wśród Gryfonów przy jakimś posiłku, jednak nie miał wcale ochoty na robienie z tego ogromnych poszukiwań w tłumie... A jednak miał jego szalik i nie widział opcji, w której miałby sobie go przywłaszczyć. Nie rozumiał dlaczego chłopak postanowił użyczyć mu ubrania, zdawało mu się to niespójne z jego charakterem, ale co on tam wiedział? Gadał z nim ze trzy razy, z czego każdy przypadek trudno było nazwać taką prawdziwą rozmową. Raczej była to wymiana paru zdań o niczym.
Plan był prosty. Szalik wcale mu nie zawadzał, więc nosił go ze sobą w torbie na wypadek, gdyby ponownie na siebie wpadli. Przypadek nadarzył się dosyć szybko, bo wypatrzył chłopaka już w drodze do Hogsmeade. Co prawda chyba stał już ze znajomymi, ale przecież to żadna tajna akcja - miał tylko zwrócić szalik.
Bez skrępowania ruszył ku Hiroshiemu, po drodze wypakowując szalik i sprawnie wcisnął mu go do rąk.
- Dzięki - rzucił i podobnie jak chłopak po przekazaniu mu przedmiotu, obrócił się i odszedł.
Przecież nie miał nic więcej do powiedzenia, a ten był ze znajomymi. Zresztą, Camden również był z kimś umówiony. Nie spodziewał się jedynie, że taka drobnostka będzie mogła wydać się dziwna pozostałym. Cóż, to już nie jego problem. On w odwrotnej sytuacji pewnie powiedziałby tylko prawdę.
z/t
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Jeszcze chwila, a pomyślałaby, że to jakaś pierdolona Gwiazdka. Wczoraj przesiedziała z Alexem i spędziła nawet dość miły wieczór, a teraz widziała, jak Valerian jej macha z oddali. Co to, kurwa? Prima Aprilis? Mamy Cię?
Ona tak wylewna w gestach nie była, bo podniosła tylko dłoń, i to też tylko dlatego, że akurat z Valerianem szedł Hiroshi. Najwidoczniej znalazł sobie jakąś kotwicę bezpieczeństwa, do której mógł się przypiąć i w miarę przekonać sam siebie, że nic się nie dzieje, a on sam nie zostanie. To trochę słabo, mieć podobny lęk w takiej sytuacji. Ale z drugiej strony – jej lęki też nie były najlepszymi do funkcjonowania. On przynajmniej nie lał każdego w mordę, kiedy ktoś go przypadkiem dotknął.
Na zaczepkę Hiroshiego, spojrzała na kurtkę Alexa. W sumie nie przygotowała sobie żadnego alibi. Sądziła, że Alex już będzie, po prostu odda mu tego ciucha i będzie po sprawie. Ale jego, jak zwykle, nigdzie nie było. Zapewne znowu wyłoni się spod podłogi w najgorszym możliwym momencie, jak te kilka tygodni temu. Nieważne.
Otwierała już nawet usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy bezczelnie wtargnął jakiś inny uczeń, chyba starszy, w sumie to go nie kojarzyła, i wpakował Hiroshiemu w ramiona szalik. Uniosła brwi wraz z kącikiem ust i odbiła piłeczkę:
— Tobie też tak zimno, że dwa szaliki wziąłeś?
W sumie nie wiedziała, co sugeruje, a ponieważ mierzyła ludzi swoją miarą, sądziła, że mówią o jakimś wydarzeniu, spotkaniu, które miało miejsce, a o którym nikt nie wiedział. Nic więcej, nic mniej.
— Myślałam, że Alex z Wami przyjdzie – stwierdziła, może dość pechowo, bo chłopacy jednak nie byli na czasie z zażegnanym konfliktem między nią a starszym Gryfonem. Bądź co bądź, wzruszyła ramionami. – I tak nas znajdzie. Robimy coś? Idziemy gdzieś?
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Również szybko zwrócił uwagę na dodatkową kurtkę Alice, ale jeszcze bardziej zdziwił go starszy uczeń, który podszedł do Hiroshiego i sprawnie odwrócił uwagę od dziewczyny nim Valerian miał szansę choćby pomyśleć nad docinką do tego małego dziwactwa dziewczyny. Uniósł więc brwi i spojrzał pytająco na kolegę.
- Nowy przyjaciel? Z którym pożyczacie sobie nawzajem ciuchy? - spytał z uśmiechem czując, że nie musi dodawać jak to brzmi.
Nie miał oczywiście pojęcia, że tym drobnym pytaniem mógł zaatakować aż trzy osoby z ich ścisłego grona gangu. Cóż, dowie się też z czasem...
Kolejne zdziwienie nadeszło ze strony Alice. No bo o co chodziło? To nie tak, że unikali się z Alexem? Chciała spróbować to naprawić, czy o co chodziło? Najwyraźniej czekał ich ciekawy dzień... Valerian już spodziewał się, że zaraz znowu będą świadkiem bezsensownej kłótni, o której bezsensowności nikt nie powie Alexowi, bo... No bo to Alex. Jak on twierdził, że coś ma sens, to każde z nich kiwało głowami z udawanym zrozumieniem.
- A co, chciałaś się z nim jeszcze pożreć? - spytał luźno, mimo iż temat według niego nie był ani trochę luźny.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Hiroshi bywał nie tylko złośliwą mendą, ale i hipokrytą. W związku z tym był w gotowości żeby nie tylko podociekać dlaczego Alice ma dwie kurtki, ale nie dać jej żyć póki nie zirytuje jej dość żeby odpuścić. Był w tym może mniej upierdliwy co Valerian, ale jednak jeden od drugiego się wiele ostatecznie nie różnił w tej kwestii.
Tylko że nie spodziewał się absolutnie, że Krukon, któremu oddał szalik jak ostatnio się widzieli, i którego imienia zresztą nadal nie znał, ot tak podejdzie do niego i odda mu go przy ludziach. Jedna sprawa, że przy ludziach, inna, że przy TYCH ludziach, a jeszcze kolejna, że nie spodziewał się zwrotu tak ogólnie. Aż gorąco mu się zrobiło i absolutnie nie skomentował nawet ani w żaden sposób nie zareagował, jedynie zawiesił na nim wzrok, a potem powiódł za nim chwilę w rosnącej konsternacji.
Komentarz Alice w sumie sprowadził go z powrotem na ziemię. Odwracając wzrok od Krukona, spojrzał na Alice ponuro, po czym prychnął, w sumie nie mając absolutnie nic do powiedzenia. Zatkało go, nie był gotowy na taką sytuację! Pieprznął Valeriana lekko w ramię na jego komentarz, przewracając oczami.
- To długa historia i zapewniam, że ostatecznie nie tak ekscytująca dla ciebie. - Powiedział z niezadowoleniem, głównie po prostu zestresowany tą sytuacją. Z naprawdę wielu powodów...
Spojrzał ze zdziwieniem na Alice dopiero jak wspomniała o Alexie. Nie to żeby jemu brakowało go w tej chwili, szczególnie zresztą po tym sprzed momentu, ale ostatecznie Gryfon zawsze się pojawiał, prędzej czy później. Po prostu w swoim czasie. Chociaż w sumie może obawiała się, że jak przyjdzie to każe jej spieprzać? Tylko wtedy jego wzrok zawiesił się na dziwnie dużej jak na gabaryty Alice kurtce. Hm... Mógł to w sumie wykorzystać żeby odkuć sobie przytyki tej dwójki, ale jeszcze zdecydował się poczekać moment.
- Alex chyba coś wspominał o Wrzeszczącej, bo tam chyba będziemy mieli spokój, bezpośrednio na mieście wszędzie są dzikie tłumy.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Okej, myślała, że ona nie była subtelna, ale Valerian przekroczył wszelkie granice w jednej chwili. W sumie nawet nie chodziło jej o nią samą, miała w dupie, co on tam sobie sugerował na temat jej i Alexa (w sumie nie wiedział chyba, że chodziło o Alexa; ale i tak myśl sugerowana przez niego była tak absurdalna, że aż jej się chciało śmiać), bardziej ją przejmował Hiroshi. Był wredną mendą, owszem, ale i tak z całej paczki chyba jego lubiła najbardziej. I chyba on najmniej był jej obojętny. A widząc, jak walnął Valeriana w ramię i odszczeknął, potwierdziły jej się myśli, że chyba komentarz wcale po nim nie spłynął.
W zasadzie, co za różnica, kto czyje ciuchy nosi. Jezu, różne są sytuacje.
Rzuciła Valerianowi jedynie kpiące spojrzenie.
— Jak myślisz, że się dorobisz na zakładach, to od razu Ci powiem, że całe życie będziesz bankrutem.
Wszyscy mieli przejebane z kasą, no trudno, ale to nie znaczy, że nie mogła mu przez to dogryźć.
Spojrzała zaraz na Hiroshiego, który poskąpił kąśliwych uwag i odpowiedział jej w końcu na pytanie. Przynajmniej jedna istota posiadająca mózg. Niesamowite.
— No to co tak stoimy, chodźmy tam. Jak Alex sam wspomniał, to i sam przyjdzie – wzruszyła ramionami, już w sumie ruszając w stronę Wrzeszczącej Chaty.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 0
Francis nie mogła przegapić wyjścia do Hogsmeade. Wystarczyło, że przegapiła darmową popijawę, czyli tak zwaną imprezę z powodu bólów brzucha i rzygania niczym przysłowiowy kot. Do tego wystarczyło się raz rozchorować, żeby ci debile pożarli się o jakąś głupotę... Co nie było jej sprawą, nie wtrącała się pomiędzy innych członków gangu, a przede wszystkim nikt się nie wtrącał pomiędzy Alexa i kogokolwiek. Zresztą, w końcu wrócą na normalny poziom spięcia. Kiedyś.
Jakby nie było, nie jej zmartwienie, a to oznaczało, że nie tylko nie zamierzała się tym przejmować, ale również nie miała sama się włóczyć po Hogsmeade. Kiedy wychodziła z Pokoju Wspólnego, nie udało jej się dostrzec nikogo z gangu, więc uznała, że reszta musiała już wyjść. Nic straconego, złapie ich po drodze. Nie sądziła, że może się spóźnić na wyjście ze znajomymi, więc nie spieszyła się specjalnie. Nie przypuszczała, że zdąży przez to przegapić taką wyśmienitą sytuację do żartów, jak oddawanie szalika przez Krukona... Ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. A jak się z nią podzielą historią, to nie omieszka wymyślić kilku głupich tekstów!
Kiedy dostrzegła grupkę Gryfonów, najwyraźniej byli oni zbyt pochłonięci rozmową, żeby ją zauważyć... Ewentualnie wyszukiwaniem twarzy, która unosiła się zdecydowanie wyżej niż ta przyklejona do głowy Caldwell. Zdążyła nawet usłyszeć coś o Wrzeszczącej Chacie, chociaż niezbyt wyraźnie i już nieco lepiej o Alexie.
- Mam nadzieję, że od razu z zapasami. - Nawet nie raczyła się przywitać, jedynie wepchnęła się pomiędzy Valeriana i Hiro. Oczywiście nie zamierzała już zostawać w tyle.
O ile szalika Hiro udało jej się nie zauważyć, o tyle ciężko było przeoczyć garb Alice.
- Co przegapiłam? Zmarzłaś, czy potrzebujesz dodatkowej warstwy, żeby odgrodzić się od ludzi? - Spojrzała wymownie na drugą kurtkę Alice. W sumie w jej przypadku to drugie miało nawet sens... I było tylko trochę złośliwe.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Długa historia? Długa historia o pożyczaniu szalika?
- Bullshit...
O nie, wcale nie brzmiało interesująco. Przecież mógł zamknąć nieciekawą historię w jakichś trzech, czy pięciu słowach... Zamiast tego spiął się i wycofał z tematu. I jeszcze go pyrgnął. O nie, tak łatwo się z tego nie wywinie. Mógł to poznać już po uśmiechu Valeriana, który zdawał się przy tym zignorować cios w ramię.
A wtedy pomiędzy nich wcisnęła się jeszcze Fran.
- Wpierdalasz się - rzucił do niej z pozornym wyrzutem dźgając ją łokciem.
Nie to, żeby mu to przeszkadzało, ale trzeba było wzajemnie narzekać na siebie... Dla zasady.
- Uważaj, bo oberwiesz, jak ja za to, że Hiro dostał szalik od jakiegoś typa - skinął głową w jego stronę, żeby zwrócić uwagę Fran.
Cóż, przynajmniej nie oberwie drugi raz, skoro postanowiła wejść pomiędzy nich. Chyba. No i przecież jego obowiązkiem było wprowadzić ją w to, co ją ominęło! Robił to dla niej, a nie przeciwko Hiro.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
No i już go wkurwiał, szybko poszło. Valerian, oczywiście. Przy tym choć nie sądził by było to specjalnie, a jedynie z braku zainteresowania, na szczęście zresztą, doceniał to jak Alice zostawiła ten temat i chociaż jedna go nie torturowała. I tak już się głupio zestresował, a nawet nie był typem, którego łatwo zdenerwować. Sprowokować, owszem, ale żeby był zaraz spięty czy właśnie zestresowany? No chyba że się Alex na coś jeżył, wtedy to nigdy nie wiadomo co mu do łba strzeli.
Nawet chciał już odpowiedzieć niezbyt miło, kiedy Francis pojawiła się zupełnie znikąd. Odstąpił nawet krok, robiąc jej miejsce między nimi, i w sumie jak raz wdzięczny był, że przyszła. Nie żeby jej nie lubił, była sympatyczna w ich gangowy, popierdolony sposób, ale teraz wyjątkowo doceniał jej obecność, skoro to odwróciło uwagę od niego samego. Na chwilę w każdym razie, bo Valerian był mendą.
- Tak, jest w chuj zimno, ona dwie kurtki, ja dwa szaliki, dziękujemy za zmartwienie, nie doceniamy. - Powiedział z głęboką irytacją, kierując się na drugą stronę wszystkich, obok Alice. Jak już mają się dzielić na grupy problemowe i bezproblemowe, to może stanie po swojej stronie chociaż. A jednak w drodze zbyt kuszące było by nie zasadzić Valerianowi w tył głowy otwartą dłonią, tak dla zasady. Koło Alice stanął już z nikłym uśmieszkiem na ustach.
- Chętnie też bym się czasem od was odgrodził, nie powiem. - Dodał, zerkając na Alice.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Niespodziewanie za plecami chłopaków wyrosła nagle Francis. Alice posłała jej tylko spojrzenie, które mogło znaczyć dosłownie wszystko (i sama ona nie byłaby w stanie określić, co dokładnie znaczyło), aczkolwiek nawet się ucieszyła, kiedy podchwyciła temat Alexa. Entuzjazm opadł, kiedy też przysrała się do drugiej kurtki. Alice wywróciła oczami i westchnęła głęboko, a potem spojrzała na Valeriana tak, jakby po raz kolejny zwątpiła w istnienie jego mózgu, kiedy uprzejmie doniósł dziewczynie wszystko, co tylko się stało.
— A smycz to Ci też kupić, czy już dałeś ją Francis, żeby Cię na spacerek wyprowadziła? Jak się wysrasz to też pobiegniesz jej to powiedzieć? – rzuciła kąśliwie w jego stronę, krzyżując ramiona pod biustem.
Nawet nie chodziło do końca o bronienie Hiroshiego. A może trochę też. Bądź co bądź, oboje znaleźli się w podobnym położeniu – co Hiroshi nawet podkreślił, przechodząc na jej stronę. Nawet dosłownie. Posłała mu nikły uśmiech, a potem spojrzała na resztę grupy jak na mieszankę debila ze ślimakiem.
— Dobra, dziewczynki, jak już obgadacie wszystkich w zamku, to wiecie, gdzie nas szukać. Valerian, pochwal się potem manicure, różowy będzie Ci pasował – rzuciła tak słodziutkim głosem, że sama chętnie by się porzygała. – Chodź, Hiro, dziewczynki muszą poplotkować – dodała, zerkając jeszcze na Francis i Valeriana, nim ruszyła w stronę Wrzeszczącej Chaty. Chcieli se stać, to niech se stoją. Ona nie musiała słuchać tych debilnych komentarzy.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 0
Zignorowała komentarz Valeriana, a nawet to, że dostała łokciem. Mogłaby mu oddać - słownie i fizycznie, ale kto by chciał się przepychać na środku drogi? Poza tym dostała od niego taki smaczek, że mogła mu wybaczyć, czy raczej odpuścić. Tylko trochę szkoda, że sama znowu coś przegapiła... Jednak grunt, że wciąż mogła się ponabijać. Nawet jeśli, a może właśnie tym bardziej, że wyglądało na to, że temat był wrażliwy. W końcu o tematu tabu i odpuszczanie akurat w ich grupie było dość ciężko.
- Całe szczęście, bo mróz wam tak pogryzł tyłki, że aż się niemili zrobiliście. - Ułożyła nawet usta w podkówkę. Ogrzałaby też Hiro, pocierając jego ramiona, gdyby nie uciekł na drugą stronę. Menda, przecież nie będzie go ganiać. Już bliżej miała do Alice i samego Valeriana mogłaby wyminąć, ale cóż… To Alice, jej się nie dotykało w żartach i Caldwell to nawet jakoś szanowała. Jakieś granice jednak była w stanie tolerować!
- Zawsze sądziłam, że bardziej stosowne byłby jakiś błyszczący, może na przykład złoty? Ale co ja tam wiem, to Alice jest specjalistką od tych rzeczy, nie ja. - W przeciwieństwie do Hiroshiego, Fran nie bawiła się w dzielenie na strony i chętnie cisnęła wszystkim po równo. Nie jej wina, że w przypadku niektórych trafiała na bardziej drażliwe tematy, niż w przypadku innych.
A co do paznokci i dobierania kolorów, to na pierwszy rzut oka było widać, że Alice radzi sobie z tym lepiej, jako że starsza Gryfonka stawiała na naturalność. Nie uważała się za oszałamiającą piękność i miała swoje kompleksy, ale nie na tyle duże i znaczące, żeby próbować je zatuszować makijażem. Dla niej wystarczyło, że o siebie dbała, a płci przeciwnej, że ma cycki. I na tym koniec filozofii.
- Ale, ale! Nie dam się tak łatwo zbić, co to za typ i co to za historia z szalikiem? - Ruszyła za piątoklasistami, nie zamierzając zostać w tyle. Ani im zbyt łatwo odpuścić.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Doskonale rozumiał, że docinki nie podobały się Alice i Hiro... I to właściwie zdawało się napędzać Valeriana do działania. Ale dlaczego przy tym wszystkim aż tak się spinali?
O ile zachowanie Hiroshiego zignorował całkowicie, o tyle na tekst Alice przewrócił oczami. Kto inny by już oberwał, ale powstrzymał się rzecz jasna ze względu na jej nietykalskość.
- Wiesz, sorry, ale nie sądziłem, że to jakiś wielki sekret - rzucił ironicznie.
Dosłownie dlaczego miałby nie wprowadzić Francis w zaistniałą sytuację? Miał z nią niezły kontakt i liczyłby, że na jego miejscu, zrobiłaby szlachetnie tak samo. W dodatku z kimś trzeba było się pośmiać, kiedy pozostała połowa grupy zdecydowała się tylko marudzić.
Odruchowo wręcz pokazał dziewczynom środkowy palec, gdy Fran już podłapała złośliwość Alice.
- Co, a ta kurtka, to od jakiegoś tajemniczego adoratora? No chyba nie?
Alice i tajemniczy adorator? Nie, nie w tym życiu.
Dodałby też coś o szaliku Hiro, ale tu przegoniła go już Francis, na co zwrócił wzrok ku chłopakowi z zainteresowaniem. Dla odmiany bez docinek - teraz dobrze by było, gdyby się czegoś dowiedzieli! A potem... Potem może opatrzą to jakimś komentarzem.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Cóż, czasem gang był ostoją bezpieczeństwa i tarczą ochronną przed wszystkimi innymi, poptencjalnie zagrażającymi czynnikami. Trzymali się razem, bili się razem (zazwyczaj), po prostu byli zespołem, choć bardzo dynamicznym w nastrojach wewnętrznych.
I nawiązując do tych właśnie nastrojów, czasem sam gang był też zagrożeniem. Nie fizycznym, nie liczył w każdym razie przepychanek i nawet lekkich bitek z Valerianem za nic, co byłoby szczerze krzywdzące, jedynie jako rozrywkę, formę zabawy. Ale za to mimo że zwykle złośliwości spływały po nim, bo się przyzwyczaił i nawet odpowiadał tym samym, to bywały tematy drażliwe nie określone regułą tabu, i wtedy nagle Hiro robił się defensywny i paradoksalnie sam siebie kablował, że coś jest istotne. Każdy normalny wtedy by odpuszczał, skoro to coś ważnego, i zmieniał temat, ale nie tu zebrani, oh nie... Ci będą wiercić aż się wkurwi i albo będzie awantura, albo dostaną swoje odpowiedzi.
Zrównał się z Alice, na chwilę olewając dwójkę odrobinę za nimi idącą. Nie mógł jednak zignorować ich pogadanki, szczególnie, że po drodze i Valerian dostał trochę prztyczka w nos. Niby nic takiego, ale i tak miło. Niestety radość nie trwała długo, bo Valerian jak ten zjeb dalej wiercił w tematach niewygodnych i dla Alice, i dla niego. Powstrzymał westchnienie, czując jak zarówno na Valeriana i Francis zaczyna się poważnie irytować, jak i rosła złość na Krukona... Którego imienia nawet nie znał! A pytał! Następnym razem zamiast szalika co najwyżej da mu szalikiem, w twarz.
- Nie wasz interes ani co za kurtka Alice, ani jak mój szalik znalazł się u kogoś innego. - Powiedział chłodno, na chwilę wytracając nieco dobrego humoru z początku tego dnia. Patrzył przy tym przed siebie, wsadzając dłonie do kieszeni kurtki i odliczając żeby nie zawalić Valerianowi w papę. - Jak masz za długi nos, że tak go wszędzie wtykasz, chętnie ci go zrównam nieco z twarzą. - Dodał, oglądając się na Valeriana niby luźno, ale wzrokiem sugerującym, że nie, nie żartuje, był gotów po raz enty porównać ich możliwości sparingowe. Przeniósł wzrok na Francis na chwilę. - W dużym skrócie, gość miał mój szalik więc go oddał, a dla Valeriana to wydarzenie najwyższej wagi, bo on nic nie oddaje tylko wszystko kradnie, jebany kleptoman.
Po tym odwrócił się od nich znowu, idąc dalej ku Chacie, a byli w sumie już całkiem blisko.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Bez żadnego słowa wywróciła tylko oczami, jak Francis odbiła piłeczkę, że to Alice jest specjalistką od takich rzeczy.
To w sumie było w niej paradoksalnie. Ubierała się tak, jakby chciała za wszelką cenę być uważana za atrakcyjną lub seksowną – kiedy tak naprawdę odpowiadało jej, gdy inni patrzyli na nią jak na zwykłego kumpla. Ale przynajmniej w ten sposób czuła choć odrobinę kontroli nad własnym ciałem. Mogła zrobić z nim wszystko – ubrać je, przystroić, umalować jak tylko pragnęła, bo było jej. I nikt ani nic tego nie zmieni. Chciała w ten sposób wykrzyczeć wszystkim, żeby się nie wpierdalali.
— Wielki sekret, że co? Chodzisz na smyczy z Francis? – odszczeknęła tylko Valerianowi, przerzucając kurtkę na drugą stronę, tak, że przyciskała ją teraz do ciała, gdy skrzyżowała ramiona pod biustem. – Faktycznie, widać to na pierwszy rzut oka.
Widziała, że Hiroshi był coraz bardziej wściekły. Ona zresztą też. Kurwa, uczepili się jak rzep psiego ogona. Dwaj debile na tropie sensacji. Dobrze, że nie są dziennikarzami, bo newsem dnia w Proroku by było zakwitnięcie pelargonii w ogrodzie Ministra. Czy coś w tym rodzaju.
— A co, zazdrosny jesteś? – rzuciła przez ramię. Na szczęście Wrzeszcząca Chata była na wyciągnięcie ręki… - Nie martw się, zawsze będziesz dla mnie numerem jeden – rzuciła przesłodkim tonem słodkiej idiotki, odwróciła na chwilę ku niemu głowę, aby zatrzepotać rzęsami, po czym skrzywiła się, kompletnie od niego odwracając. – Tak się wszystkim interesujecie, że nic dziwnego, ze macie takie kocie mordy.
Prychnęła tylko, po czym otworzyła sama śmiało drzwi do chaty i zanurkowała w jej wnętrzu. Może tam dadzą jej w końcu święty spokój.
Oczywiście, wnętrze było diabelnie zakurzone i gdy pierwsze pyłki dotarły do nosa Alice, ta za moment kichnęła – czego od razu pożałowała, bo spodziewała się kolejnych docinek.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 0
Osoba obdarzona jakąkolwiek wrażliwością zauważyłaby, że nie jest to odpowiedni temat do żartów i odpuściłaby. Francis jedynie odnotowała fakt, że pytania okropnie drażniły młodszych uczniów. Na tyle pozwoliła jej wrażliwość na poziomie czekoladowej żaby. Jednak nie rozumiała i nie przychodziło jej nawet do głowy, jakie to straszne sekrety mogły się kryć za dodatkowymi częściami garderoby. Jeśli to kwestia zbyt dobrych serduszek, to byłoby to dziwne, ale jedynie ponabijaliby się z tego z Valerianem i koniec. Mieli tajemnicze romanse? Dobrze dla nich! Też dobry powód do pośmiania się, ale czemu robić z tego tak wielkie halo? Chociaż akurat Alice i romans - to do siebie nie pasowało, a Hiro miałby go z chłopakiem...? A może zaczęli się zadawać z jakimiś pyszałkami z dobrych rodzin? Zasadniczo to jedyne tłumaczyłoby aż takie zdenerwowanie. Chociaż sensu wciąż nie miało.
- A od kiedy ty stoisz na straży dobra? Będę teraz uważać z czego ci się zwierzam, bo jeszcze mnie podpierdolisz. - Trochę prawdy w słowach Hiro było, gdyby Valerian oddał komuś jego własność, to Francis uznałaby, że go popierdoliło. Sama też nie przywykła oddawać rzeczy, które już dostała, a raczej sobie wzięła. W końcu nie każdy dostawał wszystko od rodziców, a jakoś trzeba było sobie radzić.
Dotarli wreszcie do chaty, a zapach kurzu uderzył też w nozdrza Fran zaraz po wejściu. Z tym że ona w przeciwieństwie do Alice nie kichnęła, a jeszcze się nim zaciągnęła. Niemal jak w domu. Z wyzłośliwiania się na temat kichania zrezygnowała, jako że wciąz była zbyt ciekawa historii stojących za kurtką i szalikiem.
- Może zagramy? Dwa na dwa? Ja, Valerian kontra Alice i Hiro? I jeśli przegracie, opowiadacie wszystko o waszych tajemniczych adoratorach. - Podchwyciła jedynie docinek Valeriana, bo kiedy to powiedziała, zabrzmiało jeszcze bardziej niedorzecznie niż gdy słyszała z jego ust. - A jeśli wygracie, damy wam spokój?
Układ wydawał się fair, jeśli wygrają, dowiedzą się wszystkiego. Jeśli przegrają, będą musieli dać spokój Hiro i Alice. Co z pewnością łatwe nie będzie, ale przegrana zawsze jest ciężka.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Gdyby tylko nieco trudniej było ich zdenerwować, zabawa nie byłaby już tak fajna, a ciągnięcie tematu nie byłoby warte zachodu...
- Serio, nie mogę jej już powiedzieć, co działo się chwilę przed tym, jak przyszła? - spróbował skontrować dogryzki Alice, skoro już zacięła się przy jednym tekście o smyczy.
Pokręcił głową, jednak zaraz wpadł mu pomysł podejścia do sytuacji nieco inaczej.
- Wiesz, niby racja, sorry, gdybym wiedział, że to tajemnica, totalnie zostałoby to między nami... Fran nie powinna wiedzieć, bo kto ją tam wie... - zwrócił się do Hiro.
No bo co? Było jednak tajemnicą? Tak się zachowywali oboje z Alice. To znaczy, Valerian absolutnie nie rozumiał, czemu aż tak się za nim wstawia, skoro mógł z łatwością odwrócić uwagę od jej równie tajemniczej kurtki. Chyba że ona akurat wiedziała coś więcej... W końcu, jakby nie patrzeć, spędzali siłą rzeczy nieco więcej czasu razem - byli na jednym roku.
Zaraz po wejściu do środka Fran zaproponowała ciekawy sposób na rozstrzygnięcie sporu... Nieważne na czym miałaby polegać owa gra.
- Ale musieliby się najpierw nie bać, że przegrają, więc to chyba nie przejdzie... - skomentował ciszej, jakby kierował ten komentarz jedynie do Fran, choć miał nadzieję, że choć trochę ich to sprowokuje.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Na logik może powinni byli zachować spokój, zmyślić coś nudnego i Valerian z Francis by odpuścili. Gdyby tylko Hiro miał czas żeby zatrzymać się i przemyśleć strategię, ale nie spodziewał się potrzeby w ogóle nawet komentowania relacji z Krukonem, nie wspomnając o sytuacji sprzed chwili. Został wzięty z zaskoczenia i postawiony w bardzo nerwowej, niewygodnej sytuacji. Oczywiście, że nie pomyślał jak to rozegrać! Zmieszał się i wkurzył zanim miał na to szansę.
Tak naprawdę pierwsze podejście Valeriana jakoś nie przekonało Hiro żeby mówić cokolwiek więcej niż powiedział do tej pory. Zerknął tylko na niego z pożałowaniem, po czym spojrzał przed siebie żeby nie wypieprzyć się na schodach do Chaty, bo to byłoby już zwyczajnie żenujące dla niego samego.
- Na zdrowie. - Rzucił cicho, bez emocji i większego niż to przekazu gdy Alice kichnęła. Miał trochę kultury! I w sumie miał zamiar po prostu ignorować ten temat, albo zmienić go na zupełnie inny, gdyby nie to, że Francis zarzuciła znacznie lepszą przynętę i Hiro niemal od razu nadział się na haczyk. Obejrzał się na nią z zainteresowaniem, ignorując przytyk Valeriana. Obaj doskonale wiedzieli, że gdy rzuca się mu wyzwanie, jest nikła szansa, że go nie przyjmie. Cholera, do diabła z nimi!
- Jaka gra? - Zapytał, tyłem przechodząc kilka kroków do pomieszczenia najpewniej kiedyś będącego salonem. Teraz było tu kilka mebli zniszczonych, zakurzonych, raczej niezbyt zachęcających do używania ich. - Ale nie złapiecie focha jak już przegracie? - Dopytał, unosząc brew i obracając się znowu ku pokojowi, coby nie wyrżnąć się o nic. I w samą porę, bo stanął pół kroku przed starą sofą.
|