Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
wtorek, 8 września 2020 roku, godzina 14:40
Philip nie należał do najbardziej punktualnych osób. Oczywiście na lekcje spóźniał się bardzo sporadycznie - w końcu wiązało się to z potencjalnymi konsekwencjami. Jednak jeśli mowa o spotkaniach, szlabanach, czy jakichkolwiek innych okazjach, przy których w najgorszym przypadku ktoś mógłby się obrazić, bywało bardzo różnie i przychodził, jak chciał. Tylko dzisiaj jakoś tak zdarzyło się, że był całe dwadzieścia minut przed czasem... A i tak od lunchu kręcił się tylko w kółko i nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Jednocześnie miał też durne wrażenie, że Aaron najzwyczajniej nie stawi się na szlabanie. W końcu, czy on kiedykolwiek traktował go poważnie? Nie, zdaje się, że nie. I co właściwie miałby zrobić w takiej sytuacji? Jeśli chodziłoby o kogokolwiek innego, kto zalazł mu za skórę, nie krępowałby się i poszedłby do odpowiedniego opiekuna domu i życzyłby delikwentowi jak najgorzej. Teraz z kolei ogarniała go obawa, że zwyczajnie zawalił całą relację, jaką do tej pory zbudowali... O ile można było mówić o jakimkolwiek budowaniu relacji. Philip na przykład wciąż nie rozumiał, co to było, co to znaczyło i do czego zmierzało. Tłumaczył sobie jedynie pesymistycznie, że do niczego i że jest idiotą.
Cóż, skoro zostało mu tyle czasu, jedynie krążył wolnym krokiem po korytarzu, pogrążony w myślach. To tylko jakieś pół godziny, po których wypadałoby zebrać się z powrotem do dormitorium, czy gdzieś, aby porobić... Coś... Nieważne, że miał ostatnio jakieś durne problemy ze skupieniem się nad jakimkolwiek zajęciem.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
W swojej karierze Aaron zignorował wiele szlabanów. Wychodził z założenia, że nie było najmniejszego sensu poświęcać im czasu, jeśli tylko nie były dane przez nauczyciela, który niefortunnie potrafił dopilnować, by uczeń wywiązał się z nałożonych przymusem obowiązków.
Rzecz miała się zgoła odmiennie jeśli to któryś prefekt postanowił się wykazać, szastając swoją wyimaginowaną władzą na prawo i lewo. Tych zazwyczaj nie słuchał i jedyne, co ostatecznie mogli mu zrobić, to odjąć większą ilości punktów, do których Moon przywiązywał jeszcze mniejszą wagę.
Tym razem postanowił się stawić, nawet punktualnie, poświęcając resztę swojego wolnego czasu, kiedy to mógł oddalić się od szkoły, wyciszając i tracąc z oczy rozchichotane panny, które poważnie myślały, że nagle go sobą zainteresują.
Wszystko za sprawą Philipa, którego tak wiele kosztowało danie mu kary. Jak bardzo od wczoraj zadręczał się myślami, co takiego starszy chłopak o tym myślał. I jak bardzo zależało mu, by faktycznie szlaban wypalił?
Uśmiechnął się na własne myśli, dbając o to, by faktycznie mieć towarzystwo na urocze spotkanie wśród rupieci. Jedna z koleżankę, której imienia nie znał, była wręcz zachwycona, kiedy dowiedziała się, że Moon nie miałby niczego przeciwko, by spotkać się z nią w sali. Jak miał traktować takie jednostki poważnie, skoro były prostym, pozbawionym wyzwań celem? Nie to co ten, który obrał na poważnie. Niski, o dziecięcych rysach, pyskaty.
-Proszę, ktoś tu nie mógł się doczekać - rzucił, kiedy po wejściu do sali zastał w niej Leightona. - Nie wierzyłeś, że przyjdę - podszedł do niego. - A przecież obiecałem - dodał, lekko unosząc kącik ust.
-Ten brak wiary we mnie łamie mi serce, Leighton - westchnął, odsuwając się od niego, by rozejrzeć się po sali.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Nie tylko nie wierzył, że przyjdzie... Philip nawet doszedł chwilę wcześniej do wniosku, że może to nawet lepiej, jakby nie przyszedł. Może potem jakoś by się to wszystko rozmyło, może by do tego nie wracali. Przecież tak mogło być łatwiej. I przecież on też miałby trochę czasu dla siebie, zamiast przesiadywać w zakurzonym, zagraconym pomieszczeniu. Mógłby na przykład patrzeć po ścianach swojego dormitorium, zamiast tych tutaj i w bardzo podobny sposób najzwyczajniej zaciąć się i zagubić we własnych myślach.
Tak, może gdy Aaron wszedł do środka, Philip wyglądał na zaskoczonego, ale ta mimika bardzo szybko ustąpiła miejsca innym emocjom, jakie malowały się na jego twarzy, kiedy zmarszczył brwi. Dobra, przyszedł za wcześnie i nie wierzył też, że Aaron raczy się pojawić, ale to nie znaczy, że miał przyznać mu rację! On miał nie wiedzieć.
Prychnął, dodatkowo przewracając oczami, żeby nie miał wątpliwości, że z jego strony padły jedynie kłamstwa i oszczerstwa.
- Po co miałbym tu przychodzić, jeśli bym nie wierzył?
Z drugiej strony, gdyby wierzył, może zabrałby ze sobą coś, czym mógłby się zająć, żeby tylko nie skupiać się za bardzo - albo chociaż za bardzo widocznie na Aaronie.
Cichutko wziął głębszy wdech, który zaraz zatuszował cichym westchnieniem i obrócił się, by usiąść wygodnie w jednym ze starych foteli z boku. Nieważne, że też był już trochę zakurzony, przecież nie będzie tak stał!
- Dobra, ale możesz zaczynać - rzucił, wzruszając ramionami.
A mimo to nie był pewien, czy mógł się po nim spodziewać jakiegokolwiek zaangażowania... Cóż, okaże się.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Nie miał najmniejszego zamiaru zajmować się burdelem, który panował w pomieszczeniu. Nie był za niego odpowiedzialny, więc nie widział powodu, dla którego miałby ogarniać syf po innych. Niemniej pojawienie się tutaj miało być pewnego rodzaju pretekstem do kolejnego spotkania z Philipem. Niech młody poczuje, jak to jest mieć chwilową władzę, którą w pewnym momencie Moon miał odebrać. Taki już był, że kontrola zawsze musiała należeć do niego. Czy Leighton już jakiś czas temu nie powinien się do tego przyzwyczaić?
Lekko się uśmiechnął na jego reakcję. Była taka typowo jego, że gdyby tylko postanowił z niej zrezygnować, Aaronowi byłoby dziwnie. Przyzwyczaił się do tego buntu, jak również do usilnego pokazywania, że nie, starszy Ślizgon wcale racji nie miał.
Urocze, doprawdy. I dziwnie nakręcające.
-Wierzyłeś, czy raczej miałeś nadzieję, Leighton? Sami, w zagraconej, opuszczonej sali. Idealne miejsca na, nie wiem, schadzki - skomentował, ponownie stając naprzeciwko niego. Spojrzał na niego lekko z góry, znowu wykorzystując fakt, że był wyższy. - Stawiam, że chciałeś sprawdzić jak bardzo zignoruję twoje polecenie. Ile punktów byś mi odjął, co? Albo do którego nauczyciela byś poszedł, by opowiedzieć mu o mojej niesubordynacji? - zainteresował się. Zapewne do żadnego, Philip nie wyglądał na kogoś, kto z taką pierdołą leciałby do profesora. - Albo jak inaczej byś mnie ukarał? - tu uśmiechnął się lekko, bo jego umysł na podobne słowa reagował z pewnością inaczej, niż młodszego chłopaka.
Powiódł za nim wzrokiem, kiedy kierował się ku fotelowi.
-Zacząć co? Bo wiesz, zabrzmiało dwuznacznie, zwłaszcza, kiedy dodatkowo usiadłeś - oparł się o szafę, krzyżując ramiona.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Oczywiście, że nie miał zamiaru robić nic. Akurat to Philip powinien był przewidzieć... To jest, zakładając, że przewidziałby samo pojawienie się Aarona w odpowiednim miejscu i to o odpowiedniej porze.
O dziwo tym razem Aaron nawet nie miał racji w ocenie zachowania młodszego chłopaka. Na tyle, że mimowolnie uśmiechnął się lekko, prawie triumfalnie. Wbrew temu, i tak zaraz odwrócił od niego wzrok - może tylko trochę spłoszony sekundą, kiedy udało mu się spojrzeć Aaronowi w oczy. Ale cholera, czemu to takie trudne?
- Schadzki w tym pierdolniku, świetnie... - mruknął wtrącając się nieco w jego wypowiedź i przesuwając powoli wzrokiem po otoczeniu.
Dopiero po reszcie jego wypowiedzi odetchnął i pozwolił sobie spojrzeć ponownie na Ślizgona.
- No a ty wierzyłeś, że nie dam ci szlabanu - odparł rozkładając nieco ręce.
To nie tak, że nagle rozmowy z Aaronem nie miały w sobie nic stresującego, jednak Philip był niesamowicie dumny z paru kwestii... Mianowicie z tego, że mimo wszystko chłopak go posłuchał - co najmniej połowicznie, bo stawił się tutaj na czas - oraz że tym razem mógł w pełni szczerze uświadomić go, że nie miał racji i co więcej, wyjawić mu szczery zalążek prawdy o tym, dlaczego kazał mu tu przyjść. Bo mu nie wierzył. Bo sprowokował go swoim zwątpieniem! Ile razy powtarzał mu, że i tak nie da mu tego szlabanu? I właściwie ile razy kwestionował jego władzę, o ile można to było nazwać władzą, tak ogólnie? Ile razy wysłuchiwał przytyków, co do tego, że jest prefektem? Otóż jest. I to cholernie złośliwym. Tylko jakoś do tej pory Aarona to omijało, no bo... No bo właściwie ogólnie miał problemy z myśleniem oraz reagowaniem w porę przy Aaronie.
Jedynie na moment zmieszał się, kiedy ten zasugerował dwuznaczność... Ale przecież nie poderwie się z miejsca i chyba powinien nie reagować w ogóle... Tak? To była gra, która miała pokazać, że jego też stać na wiele... Chyba.
- Doskonale wiesz, o czym mówię... - odpowiedział po krótkiej, choć niezręcznej pauzie ze swojej strony.
Z pewnością wpadnie jeszcze na dużo lepsze opcje, którymi mógłby się cudownie odgryźć. Ale to dopiero po wszystkim, po tym jak już się rozejdą.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-Podobno nie otoczenie ma znaczenie, a to, z kim owa schadzka jest. Ostatecznie Zakazany Las też nie należy do zbyt przyjemnych - powiedział, tym samym nawiązując do jednego z ich spotkań, kiedy to Philip postanowił Aarona śledzić. Upierał się, że był to przypadek, ale w to starszy chłopak zdecydowanie nie miał zamiaru wierzyć.
-A może liczyłem, że mi go dasz? Taki pokaz władzy potrafi był niebywale intrygujący - uśmiechnął się lekko, mierząc go spojrzeniem. - Plus to kolejny pretekst kiedy możemy pobyć sami. Przynajmniej przez chwilę - powiedział. Dziewczyna, którą zaprosił powinna niedługo się stawić. Czemu panny zawsze się spóźniały? Cecha wrodzona czy po prostu uwielbiały, kiedy się na nie czekało. Nic dziwnego, że większość z nich miał za mało interesujące.
- Przyjemnie jest triumfować, co Leighton? - rzucił, a kącik jego ust ponownie drgnął. Jak wiele razy miał okazję tego uczucia doświadczyć? Przy Moonie musiało być mu dość trudno, chociaż ten kiedy chciał, potrafił okazać tego rodzaju łaskę. Dodatkowo Ślizgon pełen był niespodzianek i zapewne w jego młodocianej głowie kryło się wiele pomysłów, które Aaron jedynie musiał uwolnić, stwarzając okazje.
-Wiem? - zainteresował się, przechylając na bok głowę.
Odepchnął się od szafy, wolno podchodząc do chłopaka. Następnie pochylił się nad nim, dłonie opierając na obu podłokietnikach, wpędzając Philipa w pułapkę.
-Jesteś pewien, że mam zrobić to co wiem? Bo odnoszę dziwne wrażenie, że nasza wiedza się różni. Jeszcze… - zmierzył jego twarz, która znalazła się blisko jego własnej. Lubił podobne zagrywki, tym bardziej, że chłopak reagował na nie w sposób nad wyraz ciekawy i intrygujący. Kto zrezygnowałby z zabawy, kiedy ta pojawiała się niczym na zawołanie?
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Nie ze mną umawiałeś się w Zakazanym Lesie.
Czy to brzmiało jakby miał do niego o to wyrzut? Cholera, chyba tak, ale... No, nie tak miało brzmieć. To znaczy, może gdzieś w głębi faktycznie chciałby, żeby to jego zaprosił, ale ostatecznie nawet nie mogło o niego chodzić i... Nie, nie. Nie o to był zły. Chodziło o sam fakt, że Aaron w ogóle tam polazł, a potem, tak samo jak przy ich ostatnim spotkaniu, zdaje się, że podważał jego możliwości. W dodatku ostatecznie Philip nadal nie doszedł do prawdy. Starszy z chłopaków w końcu jak zawsze starał się sprowadzić wszystko do jednej kwestii i w dodatku zamieszać w to Philipa, o którym przecież nie mógł nawet wiedzieć, że pójdzie za nim! Prawda? Na pewno.
Zmarszczył lekko brwi słuchając tego, co dalej miał do powiedzenia i zdecydowanie z każdym słowem był z siebie mniej dumny. No, to tyle z tego triumfu.
- Chyba nie na tym to polega... - rzucił już niechętnie w odpowiedzi.
Ale na czym nie polegało? Że Aaron liczył w końcu dostać od niego szlaban? Wydawało się to nieprawdopodobne, ale teraz Philip już niczego nie był pewien... O ile w ogóle kiedykolwiek mógł być co do czegokolwiek przekonany w kontekście chłopaka.
Czy może Philip miał na myśli, że to nie pokaz władzy? O nie. To zdecydowanie miał być taki pokaz, jakkolwiek nieudolnie nie wyszedł.
I wreszcie, tak! To na pewno nie miało działać jako pretekst do spotkania. To byłby beznadziejny pretekst do spotkania i... I zdaje się, że dokładnie w tym momencie Philip zaczął zastanawiać się, co tutaj robi i czy faktycznie wynajduje sobie najdurniejsze możliwe preteksty. Coś w tym było...
Nie było przyjemnie. To nie był triumf i ogólnie nie wyszło. Zdążył pożałować.
- Cudownie, ale do tego mam lepsze powody - odparł grając obojętnego.
Nawet odwrócił głowę, czego szybko miał pożałować. Powinien był przewidywać już zachowania Aarona. Powinien był wiedzieć, po co podchodzi i powinien był patrzeć na niego, jak na drapieżnika, którym, kurwa, był.
Spojrzał mu w oczy, uznając, że musi to zrobić, żeby tylko nie wyglądać, jakby takie zachowania nie robiły na nim wrażenia. A robiły. I to stanowczo zbyt duże. Zacisnął na moment usta i ponownie zajęło mu chwilę złożenie namiastki sensownej odpowiedzi.
- Okaże się tylko, jak głupi jesteś.
Pożałował mniej więcej wypowiadając przedostatnie słowo. O nie. Nie chciał iść tą drogą. Nie chciał go obrażać. I to wcale nie instynkt samozachowawczy się odzywał.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-To chyba nie zazdrość, co Leighton? Bo koniec końców pojawiłeś się właśnie ty - rzucił, przyglądając mu się uważnie.
Oczywiście, że to nie była ona. Jeszcze nie w stu procentach, chociaż Aaron uparcie dążył do tego, by wzbudzać ją w młodszym koledze. Każdy ruch był wystarczająco przemyślany, tym bardziej w jego obecności. To była gra, w którą Moon wkręcił się wyjątkowo mocno. Kiedy ostatnim razem “polował” na kogoś tak bardzo, jak właśnie na Leightona, który opierał się w niemal nieznany, acz ciekawy sposób. Nie ulegał z taką łatwością, jak niemal każda osoba, która pojawiała się blisko starszego chłopaka. Starał się walczyć sam ze sobą, a już samo to zasługiwało na kilka dodatkowych plusów. Zbierał ich coraz więcej, nieświadomy, jaka lista znajdowała się w głowie Aarona.
-A na czym, Philip? Jakieś teorie? - zainteresował się. Lubił wywierać na nim presję, co przez wiele osób postrzegane zapewne było jako “chore”. Co miał poradzić, że Leighton zwyczajnie w świecie go interesował, bo każdy jego ruch sprawiał mu przyjemność? Ludzie z natury z niej nie rezygnowali i tutaj się od nich nie różnił. Podobało mu się to zmieszanie na twarzy, marszczenie brwi, kiedy zastanawiał się, co właśnie teraz powinien powiedzieć.
-Teraz jestem jeszcze bardziej ciekaw. Jakie? Co takiego sprawia, że triumfujesz? - wymruczał. Jak wiele był w stanie mu zdradzić? Nie często bowiem inni dzielili się podobnymi sekretami, a już wcześniej zauważył, że Philip nie lubił mówić o czymś, co tak jawnie Moon mógł później wykorzystać dla siebie.
Wpatrzył się w oczy chłopaka ani przez chwilę nie myśląc, by odwrócić wzrok. Nie często miał okazję na coś podobnego; młodszy Ślizgon zbyt często uciekał spojrzeniem, by Aaron mógł dokładnie poznać kształt i kolor jego tęczówek.
-Głupi ludzie robię głupie rzeczy - oznajmił i pochylił się jeszcze bardziej. - Naprawdę głupie - mruknął mu do ucha, muskając ustami skórę na jego szyi. Zapowiadało się ciekawie.
Czasu, aż panna, która miała tu być niemal od początku, nie postanowiła przyjść właśnie w tym momencie.
Zajebiste kurwa wyczucie czasu.
-Jestem jak chciałeś, Aaron - zaszczebiotała, a Moonowi nie pozostało nic innego, jak zgromić ją wzrokiem za przerwanie tak interesującej chwili.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
- Ciekawość - odparł dla odmiany pospiesznie, jakby chciał przerwać Aaronowi, nim ten w swoich domysłach zajdzie za daleko.
Chyba nawet niegłupio się do tego przyznać? Przecież każdy byłby choć trochę zainteresowany, gdyby ktoś znajomy... No tak, gdyby taka osoba wybrała się do Zakazanego Lasu i ostatecznie nic w nim nie osiągnęła. Bo nie osiągnął niczego, prawda? Albo ktoś go wystawił, albo nie realizował jakiegoś dziwnego pomysłu, bo Philip mu przeszkodził. A może jednak był tam ktoś jeszcze, tylko go nie widział? Tak, był tego ciekaw! I nawet nie zamierzał udawać, że było odwrotnie. Nie w tej kwestii. Tu był chyba bezpieczny.
Co do ich spotkań, owszem, miał teorie. Najsilniejsza z nich mówiła, że Aaron świetnie się bawi, kiedy tylko Philip jest na przegranej pozycji. Że to rywalizacja, z którą do tej pory niestety nie nadążał i osobiście nie mógł sobie tego wybaczyć, a więc musiał w końcu udowodnić mu swoje. Ale przecież tego mu nie powie.
Otworzył usta i zaraz ponownie je zamknął. Cóż, zagiął go. Kolejne pytanie, na które nie miał dobrej odpowiedzi. Nic nie brzmiałoby teraz dobrze. A przynajmniej nic prawdziwego.
- ... Nie wiem, nieważne, i tak myślę, że tego nie chciałeś, bo kto byłby tak pojebany, żeby prosić się o szlaban tak sam z siebie - wypalił wreszcie, może nieco głośniej niż dotychczas i bez wątpienia z wyczuwalną w głosie frustracją.
Niemniej jednocześnie miał wrażenie, że rzucał jedynie oczywistościami i znów brzmiało to jedynie... Głupio.
I wtedy padło kolejne pytanie, na które również nie znał właściwej odpowiedzi. Właściwej w takim sensie, że coś by w niej było i która być może zagięłaby Aarona, albo chociaż sprawiła, by zaczął sądzić, iż są na tym samym poziomie. Raz.
- Aha... To nie tak, że ty mówisz mi wszystko, co... Czego ja jestem ciekaw.
Za każdym razem, gdy sklecił odpowiedź, mógł na chwilę odetchnąć... I tak zrobił też tym razem. Na chwilę odzyskiwał namiastkę poczucia komfortu.
Nie spodziewał się - a też powinien był - że wkrótce Aaron zagnie go jeszcze bardziej. W gruncie rzeczy, kiedy to trwało, nie zrobił też niczego, aby go powstrzymać. Mógł wstać i odejść... Chyba. Mógł go odepchnąć, przytrzymać, cokolwiek. Ale zamiast tego pozwolił mu nie tylko się pochylić, ale i wyszeptać mu parę słów do ucha, łaskocząc tym samym jego szyję. Oczywiście natychmiast zrobiło mu się gorąco, jednak nie zdążył pomyśleć o tym, że najpewniej jest cały czerwony na twarzy. Był.
I choć nie był gotów zareagować, jakaś dziewczyna szybko sprawiła, że sytuacja sprzed chwili była choć trochę mniej ważna.
Tylko po co tu była? Naprawdę kogoś zapraszał?
Zmarszczył brwi i popatrzył to na nią, to na niego. W końcu utkwił wzrok w Aaronie, choć trochę pewniej, niż jeszcze przed chwilą.
- Po chuj?
Przynajmniej to pytanie wpadło mu zadziwiająco łatwo.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
-Ach, ciekawość - powtórzył jedynie, nie dodając nic więcej. Pozostawiał interpretację Philipowi, który chyba nad wyraz uwielbiał główkowanie, skoro pakował się w jakąkolwiek interakcję z Aaronem, starając się za wszelką cenę nie przyznawać mu racji. Nic dziwnego, że podczas każdej rozmowy pełno było niedomówień, niedokończonych zdań, brak wyjaśnień. Wszystko po to, by młodszy Ślizgon przypadkiem nie przestał myśleć o Aaronie, a co za tym szło, by czasem nie stwierdził, że przestanie poświęcać mu czas. To tak nie działało, nie w świecie Moona, gdzie wszystko musiało być tak, jak wcześniej zaplanował.
Widok zmieszania na przystojnej, chociaż nadal trochę chłopięcej twarzy był dla niego odpowiednią rekompensatą za wszelkie nieprzyjemności, które spotykały go na szkolnej drodze. Mógł mieć zły dzień, ale w chwili, w której na horyzoncie pojawiała się jego aktualna ofiara, wszystko przestawało mieć znaczenie i liczyło się jedynie to, by doprowadzić Leightona do właśnie takiej postawy, w której mieszał się, nie zawsze wiedząc, jak zareagować. Próbował, to fakt, ale niekoniecznie przynosiło to odpowiednie rezultaty.
Na szczęście Moona.
-Zapewne nikt zwyczajny. Ale to nie dlatego tak lubisz moje towarzystwo? Że nie jestem specjalnie przeciętny? - zainteresował się, wypowiadając to głosem ociekającym pewnością siebie. Wiedział, że ma rację. Wiedział to też Philip. Podobało mu się spędzanie z nim czasu, nie musiał udawać.
-Chciałbyś wiedzieć o mnie wszystko, Leighton? Muszę cię interesować bardziej, niż sądziłem. Co takiego chciałbyś wiedzieć najbardziej? - spytał ciszej, zerkając na jego twarz.
Ta gra była jego ulubioną i nikt inny nie był w stanie tego zmienić.
Przyglądał się mu uważnie, rozkoszując chwilą, w której był osaczony. Działało to na niego, Moon widział to w jego oczach, na których starał się tak skupić. Hipnotyzowały, jeśli tylko człowiek im na to pozwolił.
Wciągnął powietrze, sprawiając, że zapach perfum Leightona zawładnął jego nozdrzami. Był przyjemny, jak mógłby odpuścić?
Przymknął oczy z irytację, kiedy dziewczyna pojawiła się w sali. Sam ją zapraszał, fakt, ale czy musiała przyjść właśnie teraz? Nie mogła pindrzyć się dłużej?
Wpatrzył się w chłopaka, na którego twarzy było widać, że dodatkowe towarzystwo nie jest mu na rękę.
-Nie uwierzyłeś, że kogoś przyprowadzę, co? - rzucił cicho. - Idealne wyczucie - powiedział do niej głośniej, prostując się.
-Och, nie mówiłeś, że jeszcze ktoś będzie - skrzywiła się, gromiąc Leightona.
Przedstawienie czas zacząć.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Z kolei Philipa niesamowicie irytowały wypowiedzi ze strony Aarona, które nie tylko nic nie wnosiły do rozmowy, ale również skupiały większą uwagę na tym, co sam powiedział i co być może było głupie. Ciekawość była głupia? Tak to zabrzmiało w ustach starszego Ślizgona! Brzmiało prześmiewczo! Ale ten jeden raz Philip nie był do końca pewien, czy powinno. Na pewno poczuł się nieswojo z własną odpowiedzią i w myślach zaczął kwestionować własny dobór słów, ale chyba nie ująłby tego lepiej, czy bezpieczniej dla swojego nastawienia pod tytułem wcale-nie-masz-na-mnie-aż-takiego-wpływu. Ostatecznie zareagował jedynie lekkim skrzywieniem się - trudno powiedzieć, czy przez jego pojedyncze, powtórzone słowo, czy przez własne przemyślenia, które doprowadziły go donikąd.
No i właśnie. Dlaczego tak lubił jego towarzystwo? Co prawda sam nie zawsze nazywał to w ten sposób przed sobą, ale faktycznie, coś w tym było... Niezależnie jak bardzo chciał teraz zaprzeczyć.
Gdy tylko zostawał z tym pytaniem sam, odpowiedź zdawała się jasna. Aaron zwyczajnie, według Philipa, miał to coś. Charyzmę, która przyciągała. Aparycję, która... No cóż, przyciągała. I jeszcze w jakiś sposób chciał kontaktu z Philipem. Co prawda chłopakowi zdawało się, że to nie taki rodzaj kontaktu, jaki by sobie życzył, bo każde z ich spotkań było jak partia szachów. I to szachów czarodziei, gdzie któraś z figur mogła stracić nagle głowę w każdym momencie. Wystarczył jeden fałszywy ruch, a on zdawał się mistrzem w podejmowaniu podobnych ruchów, przez co - jak sądził - Aaron pokazywał, a czasem nawet podkreślał swoją wyższość. Z kolei Philip chciał za wszelką cenę pokazać ich równość. Czasem sam zaczynał jednak wierzyć, że to wątpliwa równość, jednak motywowało go to tylko bardziej, zwłaszcza gdy pozostawał sam na sam ze swoimi myślami i mógł kibicować sobie w duchu. Bo przy Aaronie faktycznie nawet ta motywacja rozpływała się, ustępując lekkiej panice. A innym razem dużej, albo i ogromnej panice.
- Mógłbym powiedzieć to samo... - wymamrotał, nawet nie patrząc na starszego chłopaka.
Właściwie nie brzmiał nawet, jakby w to wierzył. Czy mógłby powiedzieć, że Aaron lubił jego towarzystwo, bo był nieprzeciętny? Może chciałby w to wierzyć, ale starał się w tym wszystkim nie być naiwny.
Może faktycznie nie wierzył, że kogoś przyprowadzi. Prawdopodobnie dlatego, że nie wierzył, że w ogóle się pojawi. Właściwie z perspektywy czasu, Philip był coraz bardziej przekonany, że należało wystawić Aarona - dać mu tu przyjść i... Cokolwiek chciał tu robić z dziewczyną, która teraz się krzywiła. Mimo wszystko najwyraźniej żywili do siebie w tej chwili podobne uczucia z Philipem.
Zawahał się ledwie moment. Wziął głębszy wdech, wiedząc już, że złośliwość do losowej dziewczyny przyjdzie mu z dużo większą łatwością. To tak, jakby w jego głowie na chwilkę zagościł spokój i riposty - większe, lub lżejsze - same cisnęły mu się na usta bez większych starań.
- To dlatego, że dziewczyny tak ogólnie nadają się do sprzątania? - spytał unosząc brwi i przenosząc wzrok z koleżanki Aarona na niego samego. - Chcesz żeby cię nauczyła? Czy odwaliła robotę za ciebie? Fakt, pewnie całe jej życie prowadziło do tego właśnie momentu.
Tak, mógł za to oberwać... Ale liczył, że drugi Ślizgon też na tym ucierpi. Albo że panna postanowi zarządzić odwrót z sytuacji, którą wyobrażała sobie inaczej. Z tym, że Philip również wyobrażał sobie wszystko inaczej. Niech przygotuje się na rozczarowania, to walka.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Uśmiechnął się lekko widząc, że Philip nie do końca wiedział, co powinien odpowiedzieć. Albo jak to zrobić, by w jakikolwiek sposób zaimponować Moonowi. Czy aż tak zależało mu na tym, co sądził chłopak? Jeśli jego duma faktycznie miała rację, zdecydowanie młodszy kolega liczył na aprobatę Aarona na każdej płaszczyźnie. A tego Moon z całą pewnością mu nie ułatwiał, wystawiając go na poważne próby.
Jak teraz.
Lustrował go uważnie, czekając na kolejne słowa rozmówcy. Jaka szkoda, że nie potrafił czytać w jego myślach. Z całą pewnością mógłby dowiedzieć się wiele rzeczy na swój temat, których Leighton pewnie nigdy nie wypowie na głos. A już z pewnością nie w obecności starszego Ślizgona.
-Widzisz, Leighton… ja nigdy nie powiedziałem, że twoje towarzystwo mi nie odpowiada. Wręcz przeciwnie. Uważał właściwie, że jesteś wyjątkowo ponadprzeciętny - powiedział, lekko się uśmiechając, ani na chwilę nie spuszczając z niego spojrzenia. - Czy właśnie to chciałeś usłyszeć? Że mam cię za wyjątkowego? - zainteresował się, lekko przechylając głowę na bok. Niemal niezauważalnie, ale dla wprawnego obserwatora, jakim z pewnością Philip był, było to aż nader widoczne.
Słysząc za sobą zaproszoną dziewczynę, przymknął na chwilę oczy, dziwnie zniecierpliwiony i poirytowany, że postanowiła pojawić się właśnie w tym momencie, kiedy zdominował sytuację, przejmując kontrolę nad Philipem w sposób, który nader mu się podobał.
Laski i ich wyczucie czasu.
Uśmiechnął się ponownie lekko słysząc, jak ta dwójka zaczynała skakać sobie do gardeł. Interesujące. Człowiek aż chciał zobaczyć, kto tak naprawdę odniesie zwycięstwo.
-Może też nauczyć mnie czegoś zupełnie innego. No chyba, że chcesz pokazać swoje umiejętności, Philip. Jestem ciekaw jak ty być do tego podszedł - odpowiedział, lustrując kolegę, nijak nie przejmując się faktem, że panna, która stanęła obok, tak bardzo walczyła o jego uwagę.
-Słuchaj, chłopczyku. Może zabierzesz się stąd i dasz dorosłym popracować? Wydaje się, że o niektórych sprawach wiesz niewiele - wtrąciła, uśmiechając się słodko. Każdego innego zebrałoby na wymioty, to pewne.
Aaron nie spuszczał wzroku z Philipa ciekawy, co takiego zrobi. Odpuści, czy jednak postanowi pokazać siłę prefekta, dominując.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Z pewnością całe spotkanie poszłoby w zupełnie innym kierunku, gdyby tylko nie nieproszone towarzystwo... A przynajmniej nieproszone przez Philipa. I trudno powiedzieć, w jakim właściwie to kierunku zmierzało. Zdaje się, że nawet, gdyby mieli nieco więcej czasu, młodszy chłopak nieprędko byłby w stanie coś z siebie wydusić. Raczej odbywał wewnętrzną walkę pomiędzy faktycznym pragnieniem aprobaty, a zdrowym rozsądkiem. Niestety to właśnie ten drugi czynnik wpływał na niego tak, że nie był w stanie w pełni uwierzyć słowom Aarona. Budziły w nim co najwyżej płomyczek nadziei, który po każdej podobnej wypowiedzi tlił się kolejne dni.
I może tym razem też poczułby to przyjemne ciepło. Może nawet zostałoby dodatkowo podsycone kolejnymi komentarzami... Ale jakaś durna laska przyszła. Najwyraźniej na durne polecenie, durnego-...
Jak więc mógł kłócić się ze swoim zdrowym rozsądkiem? Jak mógł nie wierzyć, że wrabiał go w coś głupiego? Robił z niego debila, prawda?
Przynajmniej odpowiednio go podjudzili. A o ile Moona słuchał jeszcze z pewną powagą, o tyle do dziewczyny zaraz uśmiechnął się ironicznie, wstając wreszcie. Może niewiele to dało, ale potrafił odszczeknąć się losowym osobom, które nic dla niego nie znaczyły... I może kiedyś równie sprawnie zacznie odpowiadać starszemu Ślizgonowi bez wkładu innych osób w rozmowę.
- Umowa była inna - zaczął, na moment spuszczając wzrok na podłogę, zupełnie jakby znów się spłoszył.
Nie tym razem. Po krótkiej pauzie spojrzał z powrotem na Aarona.
- Miałem oglądać cię ze szmatą na podłodze. Nie zrozumieliśmy się.
I choć te słowa przeszły mu przez gardło zadziwiająco gładko, wciąż miał pewien problem z upartym wpatrywaniem się chłodno w chłopaka - więc szybko przerzucił się na dziewczynę obok.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Z jednej strony chciał wygonić dziewczynę, stwierdzając, że jej towarzystwo nie jest mu już potrzebne i na dobrą sprawę jest zwyczajnie nudne, a z drugiej stworzył idealną okazję do tego, by zobaczyć, jak Philip będzie się zachowywał przy obcej osobie i Aaronie. Jak bardzo odbije sobie na losowej pannie to, czego najwidoczniej nie potrafił powiedzieć jemu w twarz. Tak, zdecydowanie chciał poznać granice prefekta i przekonać się, czy nie mylił się co do niego uważając, że jest interesującym obiektem, który był w stanie dostarczyć mu nie tylko sporo rozrywki, ale również zatrzymać jego uwagę na dłużej. Śmiało można było bowiem stwierdzić, iż Leightonowi udało się póki co sprawić, że to właśnie na nim się skupiał, nie nudząc się przy tym. Nowy szkolny rekord Moona, ot co.
Patrzył, jak chłopak się podnosi, spoglądając na dziewczynę. Gdyby tylko Moon miał więcej współczucia, pewnie już teraz ubolewałby nad jej losem i potencjalną zemstą Philipa, na którą, prawdę powiedziawszy, liczył. Cóż zrobić, że wyjątkowo mu to do niego pasowało, jak również coś kazało mu sądzić, iż byłoby to właśnie z powodu starszego Ślizgona.
-Umowa? Nie pamiętam by w ogóle jakaś była. Może odświeżysz mi pamięć, bo chyba skupiłem się na czymś innym - spytał, unosząc lekko lewy kącik ust, sugestywnie patrząc na jego sylwetkę.
Zaczynało robić się coraz zabawniej. Philip zdawał się być mocno zirytowany obecnością dziewczyny, zaś ona sama była równie niepocieszona dodatkowym towarzystwem, które mogło zniszczyć marzenia wykreowane w pustej głowie.
-Gdzieś musiał umknąć mi ten punkt, panie prefekcie. Aż tak zależy ci, bym to ja znalazł się na podłodze? Czyli takie zabawy cię kręcą, hm? - spytał lokując ciemne tęczówki na jego twarzy. Tej samej, którą postanowił odwrócić, ku rozczarowaniu Moona.
Insynuowanie i niedopowiadanie były dla niego niczym chleb powszedni tym lepszy, jeśli na twarzy młodszego Ślizgona dostrzegał konsternację.
-Po co w ogóle z nim rozmawiasz, Aaron? Wygońmy go i zajmijmy się przyjemniejszymi rzeczami - zaszczebiotała panna, przytulając się do jego przedramienia.
Zerknął na nią beznamiętnie.
-Na wszystko trzeba sobie zasłużyć. Co, Leighton? - tym razem zerknął na niego, chcąc odczytać z jego twarzy jak najwięcej.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Przyjął ich kolejne zdania pozornie niewzruszony... Może właśnie poza tym, że w tym niewzruszeniu było coś nienaturalnego. W końcu zwykle był dużo bardziej ekspresywny, nawet jeśli nie chciał dawać tego po sobie poznać. Teraz bardzo świadomie się hamował.
I może nawet odpowiedziałby jakoś na pytanie Aarona, gdyby dziewczyna ponownie się nie wtrąciła, na co... Cóż, już się nie opanował i przewrócił oczami.
- Aha. Na przykład na szlaban można zasłużyć sobie będąc wkurwiającym - odparł, posyłając sztuczny uśmiech dziewczynie, której w gruncie rzeczy nazwiska nawet nie poznał... - To takie proste.
Ale być może to kwestia czasu. Być może miałby nieprzyjemność spotkać się z nią innym razem, gdzie jednak byłaby proszona. W końcu nawet jeśli nie miałaby ochoty się przedstawiać, nie byłoby ciężko dowiedzieć się kim jest. Nie była z jego roku, a więc z pewnością była rok starsza, a przynależność do domu znał po barwach, które przecież miała na sobie. Właściwie nawet gdyby odpuściła tu i teraz, miał ochotę znaleźć sposób na zemstę za zniewagę. Najlepiej, jak nie będzie się tego spodziewała - to też był pewien, że da się zrobić.
- Ale na pewno zasłużysz sobie na coś jeszcze, nie? - spytał dziewczynę, choć na ten moment zerknął ku Aaronowi. - Znaczy, jak już spróbujesz mnie wygonić?
Proszę bardzo. Niech próbuje.
Zaraz po tym zresztą zmierzył dziewczynę wzrokiem oceniająco. Bo co właściwie mogłaby mu zrobić?
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Prawda była taka, że oczekiwał czegoś więcej po dziewczynie. Liczył, że będzie bardziej zaczepna, prowokując Philipa do reakcji, których być może on sam jeszcze w sobie nie odkrył. Chciał, by się stawiał, by w pewien sposób walczył o Moona. Niekoniecznie tak, jak robili to mugolscy rycerze, ale po prostu chciał widzieć, że faktycznie chciał by to właśnie na nim najbardziej skupiał się starszy chłopak. Zdecydowanie patrzenie na podobne zjawisko wzniosłoby jego ego na wyżyny, pomijając fakt, że już dawno przerosło chłopaka.
Usłyszał obok siebie prychnięcie, które wydobyło się z ust koleżanki.
-Jesteś taki uroczy, naprawdę. I ty niby chcesz kogoś przestraszyć? Proszę cię - przewróciła ostentacyjnie oczami. - Idź poszukać jakichś pierwszaków, którzy uwierzą w opowieści o strasznych szlabanach - machnęła na niego ręką, co sam Aaron skwitował jedynie przeniesieniem spojrzenia z jej osoby na postać chłopaka. W ciemnych tęczówkach czaiło się zainteresowanie, którego nie okazywał tak często, jak można było się spodziewać. Był raczej obojętny, a tu proszę, prowokowanie osoby, która była jego “ofiarą” wystarczyło, by znacznie bardziej chciał uczestniczyć w tej całej rozmowie. Nie musiał się nawet specjalnie odzywać.
-Aaron, kochanie. Może znajdziemy inne miejsce. Najlepiej takie pozbawione karaluchów - zaszczebiotała, spoglądając na Philipa.
-Inne? Sądziłem, że to idealnie będzie pasowało do twoich standardów - odpowiedział jedynie, dziwnie zirytowany. Miało być zabawnie, a gdzieś uciekł ten dreszczyk, kiedy tylko dziewczyna zaczęła być zwyczajnie uszczypliwa na pokaz.
- Jestem ciekawe Leighton, na co ty chciałbyś zasłużyć w podobnej sytuacji - spytał szeptem, nachylając się nad chłopakiem, co sprawiło jedynie, że panna tupnęła nogą.
-Moon! To mnie tutaj zaprosiłeś, nie zapominaj - rzuciła pretensjonalnie.
Westchnął, przeczesując włosy.
-Każdy człowiek popełnia błędy - mruknął, prostując się.
-Żartujesz sobie? Chyba nie rezygnujesz ze mnie tylko dlatego, że jakiś podlotek z zapędami zboczeńca nie chce stąd wyjść, najwidoczniej chcąc obejrzeć coś, na co sam nigdy nie będzie miał szans - powiedziała chłodno, mierząc prefekta ostrym spojrzeniem.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Jak bardzo kusiło go, żeby miotnąć w dziewczynę jakimś zaklęciem... Wiele kosztowało go, by ostatecznie się powstrzymać i zostawiając sobie drobną zemstę na później. Ewentualnie serię licznych, drobnych niedogodności dla tej tu...
- Większość pierwszaków zdaje się wystarczająco bystra, żeby tyle nie pierdolić - odpowiedział od razu, żeby tylko nie wyszło, że przegadała go jakaś idiotka.
A może właśnie dlatego zwykle pierwszoroczni go nie interesowali? Wystarczało zwrócić im uwagę, to czasem nurzące. Z drugiej strony, chyba wolał już to, niż trwanie w tej... Niezręcznej, mimo wszystko, sytuacji stworzonej przez Moona. W międzyczasie wciąż krążyło mu po głowie, dlaczego to wszystko właściwie się dzieje. Po co?
- Mam sobie na coś zasłużyć i zniżać się do tego poziomu? - spytał chłopaka, marszcząc brwi, skinąwszy ku dziewczynie, o której poziomie właśnie wspominał.
No dobrze, najwyraźniej podobała im się ta sama osoba, ale on chyba tak się nie zachowywał, prawda? Inaczej naprawdę musiałby sobą teraz gardzić... A poczuł dodatkowe ukłucie niepokoju. Choć na wspomnienie błędów Aarona, nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, na który pozwolił sobie przez ledwie trzy, czy cztery sekundy.
- Jak mówiłem o szmacie na podłodze serio nie miałem na myśli ciebie, ale jeżeli myślisz, że chciałbym dobrowolnie oglądać cię kiedykolwiek...
Wziął głębszy wdech, który być może zdradzał, że ta rozmowa jest dla niego w pewien sposób trudna, jednak zaraz ponownie spojrzał na dziewczynę jedynie z pogardą.
- To może tak... Pierwsza opcja, ty spierdalasz i zobaczysz, czy kochanie poleci za tobą. Potem macie przejebane, ale przecież to tylko straszna bajka dla pierwszaków, tak? Kto by się przejmował?
Ledwie na moment ponownie zerknął na Moona.
- Druga opcja jest taka, że zostajecie oboje, zajmujecie się tym pierdolnikiem, a potem robicie dosłownie, co i gdzie chcecie, a mnie to na szczęście nie dotyczy.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Okłamałby sam siebie, gdyby powiedział, że nie oczekiwał czegoś bardziej spektakularnego. Może brzmiało to trochę sadystycznie, ale czego innego można było spodziewać się po Moonie, który sam jawnie prowokował niektóre sytuacje, zmuszając ludzi do różnego rodzaju reakcji. I chociaż wcale nie interesowało go to, co owa panna ma do zaprezentowania, tak chciał przekonać się o zdolnościach Philipa uważając, że młodziak ma ukryty potencjał, który hamował. Nie tyle psychopatyczny, ale z rodzaju tych, które kazały innym osobom trzymać się jak najdalej, przyciągając tym samym Aarona jeszcze bardziej.
Czy to czyniło go faktycznie skrzywionym?
Uśmiechnął się lekko słysząc jak Leighton odpowiada nowo poznanej koleżance, której imienia nie pamiętał tutaj chyba nikt. Ba, istniało prawdopodobieństwo, że nikt nawet o nie nie pytał, włącznie ze starszym Ślizgonem.
-Możesz zasłużyć i pozostać sobą. Nagrody bywają różne, Leighton - skomentował, po raz kolejny dzisiaj lustrując jego sylwetkę, jakby tym samym chciał pokazać, co właściwie miał na myśli.
Najwidoczniej gest ten nie umknął uwadze dziewczyny, która postanowiła zareagować, chcąc skupić na sobie uwagę starszego chłopaka.
-A nie chciałbyś, Philip? - spytał, ostatecznie nie doczekawszy odpowiedzi. Zanim bowiem prefekt dostał szansę, by jej udzielić, dziewczyna zaatakowała rozjuszona tym wszystkim. Fakt, że nie mogła zrobić tego, na co ewidentnie miała ochotę sprawił, że agresja wzrosła.
-Ty nędzna gnido. Nie pozwolę ci mnie obrażać. Myślisz, że kim jesteś co? - stanęła naprzeciwko Philipa, wymierzając mu siarczysty policzek.
Całe zajście sprawiło, że irytacja Moona stała się bardziej widoczna, a na jego twarzy pojawił się niebezpieczny cień.
Złapał jej nadgarstek, kiedy zamachnęła się kolejny raz.
-Wydaje mi się, że powinnaś już iść. Straciłem zainteresowanie twoją osobą - rzucił chłodno, spoglądając na nią niemal czarnymi oczami. Mogła mówić co chciała, niemniej fakt, że fizycznie postanowiła zaatakować Leightona sprawił, że Moon zadziałał instynktownie marząc, by panna zwyczajnie poszła, zanim ucierpi na tym bardziej.
-To boli! - wyszarpała rękę, cofając się. - Wiesz co, Moon? Pierdol się. Nie wiem co ten gnom na ciebie ma, ale to chore. Nie wiesz, co tracisz! - wykrzyczała wyraźnie obrażona.
-Po prostu wyjdź - powiedział i ponownie powiało od niego chłodem.
Widział, że chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak ostatecznie zrezygnowała wychodząc i zostawiając pozostałą dwójkę pogrążoną w ciszy.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Po raz pierwszy chyba całkowicie umknął mu podtekst związany ze spojrzeniem Moona, jak również jego słowa. Zdaje się, że był zbyt zajęty zabijaniem wzrokiem jego koleżanki, przez co najwyraźniej poświęcał jej absolutnie najwięcej uwagi z ich dwójki.
Szczerze mówiąc nawet spodziewał się, że prędzej, czy później oberwie od tej dziewczyny... Właściwie był zdziwiony, że tyle to trwało. Na szczęście to tylko policzek i mimo wszystko wymierzony przez dziewczynę, która ewidentnie nie miała tak dużo siły. Bolało, ale zdarzało mu się obrywać bardziej. Wystarczyło, że miał rodzeństwo. A jednak musiał powstrzymać się od podniesienia ręki do lekko zaczerwienionego już policzka.
- Kimś, kto zdążył obrazić cię co najmniej dwa razy, nim do ciebie dotarło? Myślałem, że już nie zauważysz - odparł mimo wszystko prowokująco i najwyraźniej oberwałby i drugi raz, gdyby nie Moon, który z wciąż nie do końca zrozumiałego dla niego powodu, stawał po jego stronie.
Nie miało to wiele sensu - w końcu sam zaprosił dziewczynę i zrobił to na złość Philipowi... Nie powinien teraz cieszyć się z chaosu, jaki sam sprowokował?
Za chwilę jednak pozwolił im dokończyć randkę oraz się pożegnać. Odprowadził nawet dziewczynę wzrokiem, choć jedynie dlatego, że nie chciał patrzeć już na Aarona. Ani z nim rozmawiać i... I wreszcie wymagać od niego czegokolwiek na tym szlabanie. Z drugiej strony nie chciał też odpuszczać.
Gdy zostali więc sami, ponownie przewrócił oczami - przede wszystkim w reakcji na swoją niechęć do czegokolwiek, co mogłoby ich jeszcze tu czekać. Dopiero później spojrzał na chłopaka wyczekująco, chłodno i może nawet z pewną wyniosłością, która miała tuszować wszystkie negatywne mimo wszystko emocje, jakie sprowokował... Właśnie on.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Było tak, jak powiedział chwilę wcześniej do Philipa - każdy popełniał błędy. Zdarzyło się to nawet Aaronowi, który chociaż faktycznie zaprosił pannę, by zagrać na nosie Leightonowi, który z góry założył, że Moon wcale tego nie zrobi (pomijając, że już dawno powinien się nauczyć, że Aaron mimo wszystko zawsze robił coś podobnego), niemniej z czasem przestał czerpać z tego założoną wcześniej przyjemność. Laska okazała się być zgoła nieokiełznana i nie było w tym niczego pozytywnego. Zazdrość, którą okazała, zdaniem Ślizgona była chora tym bardziej, że niczego jej nie obiecał. Jaka szkoda, że kolejna panna musiała odejść ze złamanym sercem, obchodząc się zaledwie wyimaginowanym smakiem jego osoby.
Irytacja wcale go nie opuściła wraz z odejściem koleżanki, którą miał mijać na szkolnym korytarzu bez słowa, niczego nie robiąc sobie ze spojrzenia jej przyjaciółek. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Cały wcześniejszy urok prysł niczym bańka mydlana pozostawiając po sobie niesmak, z którym nie mógł walczyć nawet Aaron.
Czując na sobie spojrzenie Philipa, obrócił się w jego stronę, mierząc go wzrokiem.
-Urocze, jak próbujesz nie pokazać, jak jesteś o mnie zazdrosny. Mniemam, że nowa koleżanka od dzisiaj nie będzie miała spokoju. Liczę na ciebie, Leighton - rzucił do niego beznamiętnie. Potrzebował odpoczynku po sytuacji, która utwierdzała w przekonaniu, iż większość panien w szkole była płytka. Jak można było poświęcać im więcej czasu, niż to było konieczne?
-Chyba będziemy musieli przełożyć nasz szlaban. Możesz wybrać miejsce, jeśli chcesz. I wykaż się większą kreatywnością, bo faktycznie ze szmatą w ręce mnie nie zobaczysz - dodał, odwracając się do niego plecami, by chwilę później opuścić klasę niewiele robiąc sobie z tego, że gdyby tylko Leighton chciał, mógłby właśnie odjąć sporo punktów własnemu domowi.
zt.
|