25-02-2022, 10:59 AM
Sinead Murphy
Data urodzenia
22/08/2005
Dom i klasa w Hogwarcie
Ravenclaw, V klasa
Status krwi
50%
Status majątkowy
zamożna
Miejsce zamieszkania
Killanrey, Irlandia
Orientacja
panseksualna
Wizerunek
Sophia Lillis
Freeform
Para szybko wzięła ślub, nie było na co czekać. W końcu wszystko było zaplanowane, ustalone na najbliższych kilkadziesiąt lat. Przeprowadzili się do Killarney i wkrótce potem, Una była już w pierwszej ciąży. Była niezwykle szczęśliwa, w końcu wkrótce miał zacząć spełniać się jej sen o domu pełnym dzieci, a miała dopiero osiemnaście lat! Była zaradna, energiczna i zdrowa, zapowiadała się na świetną, młodą matkę.
Co z Conanem i pracą, którą miał znaleźć? Na jego wielkie szczęście dokładnie w chwili, kiedy zaczął się za nią rozglądać, w Killarney zwolniło się stanowisko sprzedawcy w sklepie ze składnikami eliksirów. Ze względu na presję czasu, właściciel zdecydował się zatrudnić chłopaka mimo, że nie minął nawet rok, od kiedy ten skończył Hogwart. Jego oceny z eliksirów i zaklęć były ponadprzeciętne, postanowił więc zaryzykować. Conan okazał się być cichym, ale bardzo sumiennym i odpowiedzialnym pracownikiem, wobec czego właściciel nigdy nie żałował swojej decyzji.
Wszystko było gotowe na przyjęcie dziecka na świat. Una, drżąca z zniecierpliwienia, tak bardzo pragnąca utulić potomka w ramionach, wybierająca imię i Conan, niepewny i przerażony choć wierzący w swoją młodą żonę.
Cała rodzina Uny wiedziała o wszystkim od samego początku, czekała i oszczędzała na prezenty, które miał otrzymać nowy Murphy.
Los nie był łaskawy dla młodego małżeństwa. Dziecko, któremu nie nadano nawet imienia, urodziło się martwe na dwa miesiące przed spodziewanym terminem. Chłopiec został pochowany na cmentarzu pod imieniem Rian. Imienia tego nie nadali mu jednak rodzice, a któryś z krewnych. Ani Conan ani Una nie potrafili nadać imienia martwemu chłopcu. Pogrążyli się w cierpieniu na długie miesiące. Niedoszły ojciec odnalazł ukojenie w pracy, a Una w zdobywaniu wiedzy na temat ciąży, porodu i połogu. Chciała zrobić wszystko, by kolejna ciąża poszła zgodnie z planem. Już teraz, przed nią, odżywiała się tak zdrowo, jak tylko potrafiła i prowadziła tak zdrowy tryb życia, na jaki tylko była w stanie sobie pozwolić.
Dlatego, kiedy zaszła w drugą ciążę, była pełna optymizmu. Miała wtedy już ukończone dziewiętnaście lat i wciąż wierzyła, że ma mnóstwo czasu na rodzenie dzieci. Podeszła do ciąży zupełnie inaczej, dużo spokojniej i dopiero w kiedy wkroczyła w drugi trymestr zaczęła mówić o niej krewnym. Radość w tym wypadku była nie mniejsza niż w poprzednim, otrzymała tyle wsparcia, ile tylko mogła sobie wymarzyć.
Dlatego, kiedy po raz kolejny w siódmym miesiącu poczuła, że po jej nogach spływa coś ciepłego, poczuła że te uginają się pod nią ze strachu. Znowu za wcześnie, przecie nie mogło jej się przydarzyć to samo po raz drugi. Przecież zrobiła wszystko idealnie, była wzorową ciężarną! Córeczka przeżyła poród i otrzymała imię Eileen, tym razem wybrane przez samych rodziców. Pozwoliła jednak cieszyć się swoim towarzystwem jedynie przez cztery dni. Po tym jej ciałko się poddało.
Znów należało odprawić ten lśniący serce jak niewiele innych, pogrzeb. Una nie płakała, kiedy trumna była powoli opuszczana do dołu. Nie płakała, bo wciąż i wciąż na nowo zastanawiała się, co jest z nią nie tak. Czy jest jakaś niekompletna? Dlaczego ją to spotkało, już drugi raz? Pierwsze poronienie mogło być przypadkiem, ale drugie? Budzi już wielkie wątpliwości. I obawy. Mnóstwo obaw.
Wobec faktu, że potomstwa wciąż nie było na świecie, Una podjęła pracę najpierw jako kelnerka, a później pierwszy kucharz w jednej z niewielu restauracji w Killarney. I tak toczyło się ich życie, miało tak wyglądać jeszcze przez długie lata.
Ich dom, wielki choć pusty, gościł wiele dzieci z rodziny ale nigdy na długo, nigdy ich własne.
Być może inna para nie wytrzymałaby takiej sytuacji, rozpadłaby się po utracie dwójki dzieci. W tym przypadku tak nie było i to prawdopodobnie głównie dzięki niezwykle spokojnej i bezkonfliktowej osobowości Conana. Nigdy nie reagował na zaczepki Uny, wszelkie pozbawione sensu kłótnie gasły w zarodku.
Dokładnie tak, jak jeszcze czwórka dzieci państwa Murphy. Przez kolejne długie dwadzieścia dwa lata Una zachodziła w ciążę cztery razy i choć nigdy nie donosiła ich tak długo, jak pierwsze dwie, to kończyły się one równie tragicznie.
Mimo niepowodzeń w próbach dorobienia się własnego potomka, Una i Conan nigdy nie rozważali adopcji. Marzeniem kobiety nie było wychowanie JAKIEGOŚ dziecka, ona pragnęła swoich własnych. Chciała istot, które będą w połowie nią samą. Nie chciała dziecka, które będzie wyłącznie substratem czegoś i tylko dlatego, że coś innego się nie udało. Trudno do końca ją zrozumieć ale tak właśnie czuła.
W międzyczasie, do momentu narodzenia właściwej bohaterki tej historii, Unię zaproponowano przejęcie własności nad restauracją, w której pracowała, a udało się to dzięki pieniądzom zaoszczędzonym z pracy Conana, który również awansował. Ich życie, chociaż wciąż nie dokładnie takie, jakie sobie wymarzyli, nabrało nieco tempa, kiedy razem stali się właścicielami całej, właściwie jednej z dwóch restauracji w mieście.
I wtedy, tym razem nie celowo, zupełnie z zaskoczenia, Una odkryła, że po raz kolejny jest w ciąży. Trudno w to uwierzyć ale po tych sześciu utraconych dzieciach, kobieta wciąż nie przestała czuć strachu. Wiedziała, że kiedy dzieci odejdzie, będzie cierpieć dokładnie tak samo, jak za pierwszym razem.
Nie była w stanie powiedzieć, dlaczego, ale ten raz był inny. Mimo, że miała już czterdzieści lat, co zdecydowanie jest późnym czasem na urodzenie dziecka, wiedziała, że będzie inaczej. Zupełnie jakby ktoś obdarzony boską mocą podszedł do niej i powiedział "Nie bój się, tym razem go nie stracisz". I z taką dziwaczną pewnością i spokojem o nieznanym źródle, Una przeszła przez ciążę.
Urodziła, w końcu, po tylu latach starań i marzeń, urodziła córkę. Ta otrzymała imię Sinead na cześć irlandzkiej wokalistki, której utwór "Nothing compares 2 U" był zawsze dla Uny piosenką o miłości matki do utraconego dziecka.
Wszystko rzecz jasna się zmieniło, kiedy dziewczynka przeżyła pierwsze dni i tygodnie po narodzinach. Przez pierwsze chwile wszyscy drżeli o jej życie (wszyscy poza Uną, która z jakiegoś powodu była pewna, że jej córka będzie żyła. Być może była to reakcja jej umysłu, obrona i brak zgody na kolejną żałobę.
Obawy nie były słuszne bo Sinead przeżyła cały pierwszy rok życia w zdrowiu tak, samo jak z resztą wszystkie kolejne.
Pierwsze trzy lata jej dzieciństwa nie różniły się zupełnie od tych, które można nazwać “przeciętnymi”. Szczypana po policzkach, rozpieszczana i kochana, jak prawdopodobnie… wiele innych dzieci na tym świecie.
Siostra Uny, Mary, urodziła córkę w tym samym roku, więc dziewczynki miały ze sobą całkiem dużo kontaktu. Ma więcej kuzynów poza Saoirse i jej braćmi, jednak ci ze strony ojca są od niej dużo starsi, jako że jej rodzice doczekali się dziecka wyjątkowo późno.
Dużą część swojego dzieciństwa (i obecnego życia, kiedy wraca na wakacje do rodzinnego miasta) spędziła Sinead w restauracji rodziców, pomagając w czym mogła, właściwie od kiedy była w stanie przenieść z miejsca na miejsce kilogram mąki.
Jaką matką może być kobieta, która na swoje pierwsze dziecko czekała dwadzieścia dwa długie lata? Prawdopodobnie nie istnieje żadna reguła opisująca taką sytuację, jako że częstość występowania podobnych jest z pewnością bliska zera. Na powyższe pytanie nie można udzielić jednoznacznie poprawnej odpowiedzi, można zaś ze szczegółami opowiedzieć jaką matką jest Una.
Przede wszystkim: do granic absurdu nadopiekuńczą. Smoczek upadł na ziemię? Przeciętna matka sama weźmie go do ust i wręczy niemowlęciu z powrotem. Una nie spoczęła, dopóki nie wygotowała dokładnie i nie wysterylizowała zupełnie. To oczywiste, że tą całkowitą czystością posiłków i wszystkiego, co córkę otaczało, chciała działać na jej korzyść, ale nie zawsze tak było. Rzecz jasna ta przesadna obsesja na punkcie zarazków wkrótce minęła ale zastąpiły ją inne. Jak na przykład obawa przed skrzywdzeniem córeczki przez ludzi. Szczególnie ludzi płci męskiej. Moment, w którym Sinead miała po raz pierwszy jeździć na rowerze wyglądał jak żywcem wyjęty z taniej komedii: wyposażona we wszelkiego rodzaju ochraniacze, kask nie rowerowy, a motocyklowy, siedząca na poduszce przyczepionej do chudych pośladków.
Przez lata nadopiekuńczość przybierała różne formy, zawsze wynikała z troski ale i z potrzeby kontroli. Znajome? Tak ale tylko te zatwierdzone przez matkę. Chłopcy? Absolutnie nie, myślą tylko o jednym, z pewnością ją skrzywdzą w trakcie pierwszej rozmowy. Kiedy miała mniej więcej siedem lat, Sinead nalegała na zapisanie jej do lokalnej grupy tanecznej. Una stanowczo odmówiła, tłumacząc, że to niemoralne i obsceniczne, że dziewczynki muszą uczyć się z chłopcami. Rozumiesz, czytelniku? Trzymanie się za rączki siedmiolatków jest niemoralne. Sama Sinead płakała kilka dni, a później zapomniała o sprawie, odnalazła swoje spełnienie w czytaniu książek. Spędzała z nimi większość czasu. Bardzo szybko zaczęła również sięgać po tytuły na pozór o wiele bardziej złożone dla swojego wieku.
Córka Uny miała cztery lata, kiedy po raz pierwszy wydarzyło się z nią coś dziwnego. Coś, co zdecydowanie nie było zwykłą magią, którą zresztą również zaczęła już wykazywać. W tamtym czasie po Irlandii grasował seryjny morderca. Dziecko bezbłędnie przewidziało nazwy kolejnych miasteczek, w których ten zaatakuje, chociaż nie miała prawa znać ich nazw, skoro wcześniej ich nie słyszała. Przeraziło to niemłodych rodziców i bardzo szybko podjęli decyzję (to znaczy, zapewne Una podjęła samodzielnie, a Conan zmuszony był tylko kiwnąć głową w niemym geście zgody), że to wydarzenie pozostanie ich najgłębiej skrywaną tajemnicą. Przerazili się tym, co się wydarzyło, nie wiedzieli również, co to oznacza. Fakt mówił jednak samo za siebie: Sinead posiadała jakiś dziwaczny dar, pozwalający jej w niektórych, wydaje się, losowo wybranych przypadkach, przewidzieć przyszłość. I to przyszłość dotyczącą wyłącznie makabrycznych wydarzeń. Zdarzyło jej się to jeszcze dwa razy i w każdym przypadku sama zupełnie nie była świadoma, że zrobiła coś ponadprzeciętnego. Po wygłoszeniu takiej przepowiedni skarżyła się tylko na ból głowy, niczego nie pamiętała. Rodzicom rzecz jasna było to zupełnie na rękę.
Sinead zaczęła wyrastać na dziecko ciche i wycofane. Być może z powodu wszystkich ograniczeń nakładanych na nią przez zaborczą matkę i przez chowanie jej pod kloszem.
Una jest również matką wymagającą. Od zawsze stawiała przed swoją jedyną córką bardzo wysokie poprzeczki, nieustannu dając jej do zrozumienia, że jest niewystarczająca. Że jej matka nie jest z niej zadowolona, że ZAWSZE może starać się bardziej. Mimo, że była dzieckiem dość zdolnym i pracowitym, to nie genialnym.
Również w wieku siedmiu lat, rudowłosa córka Conana i Uny rozpoczęła naukę w mugolskiej szkole żeńskiej. Była to szkoła prywatna, za którą płacili niemałe pieniądze. Jako, że jej rodzice dość dużo pracowali, nie mieli czasu na naukę dziecka w domu. A przecież musiała opanować podstawy, zanim jeszcze znajdzie się w Hogwarcie. Ktoś musiał nauczyć ją matematyki, gramatyki, historii, geografii, literatury. I tak też się stało, do momentu rozpoczęcia edukacji typowo magicznej, Sinead otrzymała częściową - mugolską. Dlatego do magicznej szkoły miała udać się już nauczona rygoru sprawdzianów i egzaminów, przyzwyczajona do ciężkiej pracy i dościgania odległych ideałów jej matki.
Przy tym wszystkim Una była (i dalej jest) przekonana, ze swojej córce sprawia wyłącznie przysługi. Że nie robi jej krzywdy, bo jej zdaniem istniał tylko jeden rodzaj przemocy: fizyczna. Że krzyk i wieczne niezadowolenie z dziecka nie robią mu niczego złego. Miała w końcu jej podziękować, za kilka lat uświadomić sobie że wymagania stawiane jej przez matkę pomogły jej w osiągnięciu doskonałości.
W dziwaczny sposób okazywała Sinead miłość. Oczywiście nie da się zaprzeczyć temu, że ją kocha. Zawsze po podniesieniu na nią głosu, gotowa była przytulić i pogłaskać po głowie.
W konsekwencji takiego wychowania, Sinead rosła na dziecko o niskim poczuciu własnej wartości, niepewne siebie, wręcz zahukane, zastraszone.
Epizod z wieszczeniem zdarzył się jeszcze raz, bardzo niedługo przed rokiem, w którym dziewczynka pierwszy raz znalazła się w Wielkiej Sali Hogwartu. Matka słyszała ją wtedy tylko przez drzwi, kiedy Sinead brała kąpiel. Obwieściła, tym razem wierszem, że podczas pełni jedenastego miesiąca metalowy ptak pocałuje ziemię i zabierze ze sobą pięćdziesiąt istnień. Jej matka nie zrobiła z tą wiedzą zupełnie nic, nie poinformowała nawet Conana. Trudno powiedzieć, co uznała, być może że i tak nikt jej nie uwierzy, szczególnie mugole którzy na wszelkie wspomnienie o magi reagują stukaniem palca w głowę. Jednak stało się dokładnie tak, jak przewidziała jej córka, a okazało się że w swoim wieszczeniu była niezwykle precyzyjna. Zginęło czterdzieści sześć osób z samolotu - pasażerów i załogi, pozostałe cztery to osoby przebywające w chwili uderzenia w budynku, na który spadł samolot. Zaskoczenie i przerażenie Uny były mniejsze niż w poprzednim przypadku, między innymi dlatego, że utwierdziła się w przekonaniu, że wie, co dolega jej córce. Pamiętała, że usłyszała pewnego dnia o jednej ze swoich przodkiń, która miała prawdziwie prorocze sny ale nigdy nie uznała tego za prawdę, raczej za bajkę przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Trzymała się jednak tego, co kilka lat wcześniej ustaliła z mężem: Sinead nie musi o tym wiedzieć, ta wiedza w niczym jej nie pomoże, a być może wręcz przeciwnie, zaszkodzi w spokoju i normalności jej życia. Tak więc dziewczyna żyje w kompletnej nieświadomości tego, co ją dotknęło. Całkiem prawdopodobnym jest, że jeżeli tylko zdarzy jej się wypowiedzieć przepowiednię w szkole, zostanie o tym uświadomiona.
W każdym razie, Sinead znalazła się w Hogwarcie razem z gromadką innych jedenastolatków, w tym ze swoją kuzynką Saoirse. Łatwo wyobrazić sobie jej przerażenie, kiedy znalazła się pierwszy raz zupełnie bez rodziców, kompletnie nieprzygotowana do życia całą dobę na własną rękę.
Tiara przydziału potrzebowała tylko trzech sekund by zdecydować, gdzie posłać młodą Murphy. Zakryła małą głowę dziewczynki i znad rudych włosów wykrzyknęła "Ravenclaw!". Sinead nie była w stanie ukryć zaskoczenia tym wyborem, nie sądziła że według tiary okaże się dość ambitna, oryginalna i kreatywna, by znaleźć się w tym domu. Sądziła raczej, że będzie tak, jak Saoirse - pracowitą, miłą i wierną Puchonką. Tymczasem została Krukonką, który zawsze kojarzył jej się z dumą naukowca - nieco wyniosłego, znającego swoją wartość. Ten wybór Tiary traktowała jak ogromny komplement, prawdopodobnie największy, jaki usłyszała do tej pory w swoim smutnym życiu. Kilka sekund po usłyszeniu tej wiadomości, broda dziewczynki uniosła się nieco do góry, a drobniutka pierś wypięła nieco do przodu. Czuła w tamtej momencie tak wielką dumę z siebie, że nie spodziewała się, że jest zdolna do podobnego uczucia. Usiadła przy stole Krukonów oszołomiona oklaskami, które rozbrzmiały po słowie wykrzykniętym przez tiarę przydziału. Kiedy już siedziała na swoim miejscu, nie patrzyła po otaczających ją uczniów. Patrzyła na leżącą przed nią serwetkę, próbując wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało od tego momentu jej życie.
Przez pierwszy rok codziennie otrzymywała od matki list przypominający jej, że każda godzina, której nie spędza na nauce jest godziną straconą. Że każda ocena, która nie jest Wybitną, jest porażką i zasługuje na potępienie. Od samego początku ukrywała te listy przed kolegami, uznając że mogą zostać uznane za śmieszne i naraziłyby ją na wstyd.
Jako uczennica, Sinead zawsze była niemal niewidzialna. Prawie żadnych koleżanek, tym bardziej kolegów. Nigdy nie zgłaszała się sama do odpowiedzi, a zapytana zawsze odpowiadała bardzo cicho, do tego stopnia nauczyciele bardzo często musieli prosić ją o powtarzanie.
Nigdy nie odwiedzała Hogsmeade (Una nie podpisała jej pozwolenia, poza tym nigdy nie miała swoich pieniędzy)
Niezwykle wyjątkowe zdarzenie miało miejsce, kiedy Sinead była w połowie swojego trzeciego roku. Dziewczyna nie zdała wtedy ważnego egzaminu semestralnego z zaklęć. Otrzymała wówczas dwa prezenty od swoich rodziców: od matki prawdopodobnie najbardziej obelżywy list jak do tamtego momentu, a od ojca… pięknego szczurka o syjamskim umaszczeniu i kręconej sierści. Był to absolutnie pierwszy wyraz jakiegokolwiek wsparcia, które kiedykolwiek okazał jej ojciec. I pierwszy wyraz jawnego nieposłuszeństwa, które Conan pokazał Unie. Sinead przez kilka dni nie mogła powstrzymać wzruszenia za każdym razem, kiedy patrzyła na urocze zwierzątko. Przez kilka tygodni był dla niej po prostu Szczurem i bardzo trudno było jej zdecydować się na jedno imię. Następnie przez kilka kolejnych tygodni był dla niej po prostu Wiele Imion. Ogryzek, Żółwik, Ogonek, Pazurek, Szafirek, Dzwonek. Nigdy wcześniej nie była zmuszona do samodzielnego podjęcia takiej decyzji, dlatego coś tak pozornie błahego było dla dziewczyny wielkim wyzwaniem. Ostatecznie szczur otrzymał imię Kaszmir ze względu na niezwykle przyjemne w dotyku futerko. Od czasu do czasu wciąż zdarza jej się myśleć o nim, jako o Wiele Imion mimo, że zwierzak już dawna reaguję na Kaszmir. Czuje do niego ogromne przywiązanie, a szczurek był bardzo często jedyną istotą, do której odzywała się przez cały dzień.
Pod koniec wakacji przed piątym rokiem Sinead w Hogwarcie jej matka z jakiegoś powodu uznała, że jest to idealny moment na wyjawienie jej prawdy na temat naszyjnika z sześcioma srebrnymi koralikami, który Una nosi na szyi. Wyznała córce, że każdy z nich reprezentuje jedno dziecko, które utraciła przed jej narodzinami. W pierwszej chwili dziewczyna była przekonana, że się przesłyszała, albo przynajmniej źle coś zrozumiała. Czy to w ogóle możliwe, że przez kilkanaście lat jej życia ukrywano przed nią taką informację? Można powiedzieć, że najważniejszą informację, jaką w ogóle miała jej do przekazania matka. Poczuła, że robi jej się gorąco, zimno i niedobrze jednocześnie.
Tego dnia wszystko się zmieniło. Zupełnie. W Sinead zapłonął gwałtowny ogień buntu, ogień niezgody na to, jak jest traktowana. Kto wie, co jeszcze z tego, co mówiła jej matka jest kłamstwem? Wszyscy chłopcy są źli do szpiku kości? Już dawno była pewna, że to naciągane. Nie czuła się tak, jakby matka czegoś jej nie powiedziała, miała wrażenie, że została po prostu okłamana. Szczególnie, że niedługo później dziewczyna dowiedziała się, że wszyscy dookoła wiedzieli. Tylko nie ona.
Będzie łamać wszelkie zasady. Będzie całować się z chłopakami, pić alkohol, palić fajki i bić się z kim popadnie.
CZEGO JESZCZE MI NIE MÓWIŁAŚ, MAMO!?