Gryffindor |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Homo |
Pióra: 67
Ilekroć znajdował się z profesorem sam na sam, nie mógł w żadnym stopniu narzekać na nudę. Coś w tym starszym od niego mężczyźnie sprawiało, że chłopak chciał, tak zwyczajnie i po prostu, wchodzić z nim w różnego rodzaju interakcje, co rusz przekraczając umowne granice przyzwoitości, ciesząc się z każdej reakcji Elijaha. Ach, gdyby ten drugi wiedział, jaką radochę sprawiało mu, kiedy tylko zwracał na niego uwagę, nie ważne, czy pozytywnie czy negatywnie.
Nikogo nie powinno zatem dziwić, że gdy tylko dostrzegł niemal idealną sylwetkę, którą w snach widywał w całej okazałości, pozbawioną ubrań, musiał go zaczepić. Zwyczajne dzień dobry, rzucone w suchym i beznamiętnym tonie nie było w jego stylu, musiał dodać od siebie jakiś akcent bezczelności, badając granice, które miał każdy. Czekał na wybuch, na coś więcej, niż zaledwie gromiące spojrzenie. Był pewien, że kiedyś mu się uda sprowokować go na tyle, by poznać więcej jego twarzy.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc swoje imię wypowiadane kształtnymi ustami, które prosiły się o to, by zdewastować je nachalnymi i niegrzecznymi pocałunkami.
Nie wstydził się własnych myśli. Był zdania, że gdyby tylko wypowiedział je na głos, zostałyby potraktowane jako komplement. Świadczyły bowiem o atrakcyjności i wysokim seksualnym potencjale nauczyciela. A kto nie lubił być w ten sposób chwalony?
-Zawsze możemy się podzielić, nie mam nic przeciwko. Chociaż jest tak dobra, że aż chciałoby się zostać egoistą. Sam pan robił? Jeśli tak, jest pan jak widzę, wszechstronnie uzdolniony. Aż kusi sprawdzić, co jeszcze potrafią te ręce, które zrobiły to dzieło - zainteresował się, lekko przechylając głowę na bok, atakując jego tęczówki własnymi.
Ta pewność siebie przysporzy mu kiedyś poważnych kłopotów, których konsekwencje będą mniej przyjemne, niż zwykły szlaban.
-Zaprasza mnie pan do towarzystwa? Nie mógłbym odmówić - powiedział, trochę bezczelnie ignorując ostatnie dopowiedzenie. Było nieistotne, skoro pierwsza część była dla niego perfekcyjna. - Chociaż prawdę powiedziawszy zjadłbym śniadanie w bardziej ustronnym miejscu. Z dala od tego zgiełku i… innych ludzi - rzucił lekko. Taka aluzja. Kto wie, może mężczyzna się skusi?
Cóż, pomarzyć można było, chociaż nie ulegało wątpliwości, że Jayson był święcie przekonany, iż celu w końcu dopnie.
Ravenclaw |
50% |
Absolwent |
35 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 9
Elijah musiał przyznać, że choć ego miał wysokie i raczej nie miał kompleksów, przeciwnie nawet, miał się ze sobą tak dobrze, jak może nie powinien, to naprawdę nie rozumiał co się stało, że ten dzieciak tak się w nim zadurzył. Znaczy, niby był dorosły z prawnego punktu widzenia, ale mentalnie? Dzieciak. A najgorsze, że tak się go uczepił, że Elijah chwilami miał ochotę oknem wyskoczyć byle go ominąć jakoś. Eh. Też czasem trudna była praca z dzieciakami, szczególnie gdy za nieodpowiednie wnioski, zupełnie nieprawdziwe, mógłby być wywalony szzybciej niż by powiedział Historia Magii albo nawet Brokat.
Patrzył na niego bez cienia uśmiechu, raczej wręcz chłodno, zupełnie nie dając się złapać na takie teksty. Zastanawiał się nie raz w sumie ostatnio jak szybko się mu znudzi i zniechęci do tego uganiania. Chętnie przyspieszyłby całą sprawę i był i tak bardzo demotywujący, ale stać go było na więcej. Ale też nie chodzi o to żeby dzieciaka zgnębić, nie? Nie to żeby nie gnębił uczniów swoimi wrednymi komentarzami na każdej lekcji, ale to co innego.
- Opanuj się, Jayson, takie komentarze są co najmniej nie na miejscu. Możesz do swoich równieśników takie teksty rzucać. - Powiedział karcąco i też ostrzej. Że co, że nie potrafił być ostry?! Znaczy fakt, że był ogólnie łagodną osobą. Ironiczną bardzo, dość wredną, ale nie agresywną. Jego ostry ton i tak był łagodniejszy niż u wielu innych osób. Ale co zrobić, był bardzo szczęśliwą osóbką, uwielbiał życie, ludzi, kolory, wszystko. Nie znosił za to właśnie agresji, fascynował się światem i ludźmi, a nie ich nienawidził. Najlepiej też jak mieli brokat. On miał! Niemal zawsze, nawet w schludnych szatach profesorskich, jak dzisiaj, zawsze lśnił, bo każde ubranie miał popruszone kolorowym brokatem.
- Akurat nie, uczniowie siedzą przede wszystkim osobno z nauczycielami, całe szczęście. Ale jak potrzeba ci spokoju, nic nie stoi na przeszkodzie żebyś nałożył sobie śniadanie i zjadł w swoim dormitorium. I przy okazji może przemyślałbyś swoje nagminne zachowanie.
Chciał brzmieć surowo i agresywnie. Miał nadzieję, że brzmi, ale on nawet o wojnie olbrzymów opowiadał jak o fascynującej przygodzie, nie umiał być grobowy czy chłodny. Chyba że ktoś naprawdę sobie przesra, ale rzadko się to zdarzało. Zatem po tych słowach przesunął się krok żeby iść dalej, tym samym miał nadzieję, że go wymijając.
Gryffindor |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Homo |
Pióra: 67
Lubił te ich interakcje. Nie widział w nich niczego złego, chociaż niejedna osoba patrząca na nich z zewnątrz powiedziałaby, że pełno jest tam nieprzyzwoitych rzeczy. Już samo to, jak Jay zwracał się do nauczyciela, z pewnością siebie, może nawet niepohamowaną bezczelnością, sprawdzając granice, które lubił przekraczać. Profesor mu na to pozwalał, ostatecznie ani razu nie ukarał go w jakiś ordynarny sposób. Mógł nakazać mu niemal wszystko, odjąć ile chciał punktów, a jednak odpowiadał na słowa Gryfona, który posuwał się śmielej w tej dziwnej reakcji. Nie jego wina, że Elijah robił na nim wrażenie, mądrością i sposobem bycia. Może nie był nauczycielem od przedmiotu wymagającego specjalnie magicznych zdolności, ale sposób w jaki mówił, Merlinie, to było takie kręcące.
Zmierzył go raz jeszcze spojrzeniem, ani trochę niezrażony, że ten spogląda na niego raczej mało przychylnie. Musiał udawać, przecież inaczej ludzie od razu by gadali, a Hogwart kochał plotki. Karmił się nimi niczym wampiry krwią.
-Nie ma miejscu? O czym w takim razie profesor pomyślał, bo ja osobiście nie dostrzegam tam niczego, co mogłoby zostać źle odebrane. Ach, profesorze, aż chce się zobaczyć, co takiego pojawiło się w pana głowie na ten temat - stwierdził, uśmiechając się przy tym. Podobało mu się, że próbował być taki władczy, taki chłodny. - Moi rówieśnicy są nudni. Wolę towarzystwo osób bardziej dojrzały - powiedział lekko. Wcale nie zalatywało sugestią. Ani trochę.
-Rani pan moje serce. Co, jeśli zaproponowałabym śniadanie a pan… pan w zamian opowiedziałby mi jakąś fascynującą anegdotkę z przeszłości? Układ idealny i nikt nie mógłby się przyczepić, jeśli tego się pan obawia - zaproponował śmiało, jak zawsze. Był odważny, wszak Gryfon.
Niestety, jego propozycja nie przypadła do gustu starszemu mężczyźnie. Ale to nic, w końcu się uda.
Widząc, jak odchodzi, chciał pójść za nim. Niestety, na horyzoncie pojawił się inny nauczyciel, porywając Elijaha.
A niech to!
Nie zraził się jednak. Miał jego kawę, a to zawsze jakiś plus.
zt. x2
|