Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Czy to Dzień Dziecka? Niesamowite! Nie doczekała się żadnego komentarza poza na zdrowie od Hiroshiego, co, wierzyła w to póki co, nie było ironiczne, i posłała mu nawet lekki uśmiech.
Cóż, dość szybko humoru się pozbyła, bo wszystko poszło w pizdu, kiedy Francis zaproponowała grę. Kolejną, kurwa, grę. Pewnie znowu w rzucanie sobie durnych wyzwań, a znając życie, wymyślą im jakieś praktycznie niemożliwe zadanie, albo sprzeczne z wewnętrznym kompasem czy potrzebami, żeby tylko wyciągnąć informacje na temat idiotycznych części garderoby.
No pewnie, brzmi jak plan.
Tylko że, kurwa, nie.
Alice bez słowa odeszła kawałek dalej, rozglądając się po chacie od niechcenia. Nic się tu za bardzo nie zmieniło, burdel jak w domu zapewne każdego z nich. To ich w zasadzie łączyło. Normalnie byli skorzy zagryźć się nawzajem, ale między nimi była niewidoczna nić porozumienia, która zespajała ich i splatała ze sobą. Najbardziej pokurwiona więź, jaką mogła sobie wyobrazić.
Chociaż nie. Mogła sobie wyobrazić gorszą. I nie było w niej krztyny pozytywności. W tej pomiędzy nimi… jakaś tam była.
Odwróciła się z powrotem do reszty, bo najwidoczniej wszyscy chętni byli do gry. Czy oni się z szopami na mózgi pozamieniali, ja pierdolę.
— Dobra, Valerian, zadanie dla Ciebie: podłóż nogę pierwszej osobie, która wejdzie do chaty.
A że będzie to na prawie sto procent Alex, zapewne niosąc alkohol, będzie miał tak samo przesrane, jak ona, kiedy wykonywała jego gówniane zadanie kilka tygodni temu.
Odwróciła się od reszty, mając nadzieję, że wyjaśniła jasno swoje stanowisko w tej sprawie.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 0
Francis nie zawsze reagowała na komentarze Valeriana na swój temat i przytyki. Czasem sama się nawet z nich śmiała, zdarzało jej się je nawet zignorować. Jednak dzień dziecka obowiązywał Alice (nawet jeśli tylko przy tak błahej sprawie jak kichanie) i tyle wystarczy. Nadepnęła mu więc z przytupem na stopę. Nie nosiła ani szpilek, ani wybitnie ciężkich butów, zatem nie miał okazji za wiele poczuć, ale ostatecznie chodziło o zasadę, nie robienie krzywdy.
- Fran stoi obok i zastanawia się, czy nie rozważyć pomysłu Alice ze smyczą. - Nie dałby jej za wiele, a przede wszystkim by nie wypalił. I prawdę mówiąc nie był ani trochę atrakcyjny.
Mogła sobie pogratulować pomysłu z grą, bo najwidoczniej się na to złapali. A przynajmniej Hiro, bo Alice wydawała się być nie w sosie… I Francis pomimo wrażliwości zatęchłego buta nawet domyśliła się dlaczego, słysząc jej pierwszy pomysł. Jakby wyzwania mogły być jedyną formą rozrywki! Wręcz prychnęła z pogardą, bo co to by była za zabawa, skoro byli w opuszczonej chacie, a nie na przyjęciu pełnym ludzi. A jedyną osobą, która miała wejść przez drzwi był Alex, zadzieranie z którym nie było dobrą zabawą. A w zasadzie w ogóle zabawą.
- Ktoś rzeczywiście się tutaj boi. - Nachyliła się w stronę Valeriana, ściszając głos, podobnie jak on chwilę wcześniej. - Ale chyba możemy im pozwolić wybrać grę… Tylko może nie taką, która wymaga czekania przez kilka godzin na rozpoczęcie? - Pytanie zadała już normalnym tonem. I w zasadzie liczyła, że nie będą czekać godzinami na Alexa (oraz że przyniesie alkohol), ale osrane gacie Merlina jedne wiedzą, kiedy raczy się zjawić.
Ruszyła w głąb domu, szukając inspiracji.
- Możemy rzucać do celu, robić dziury w ścianach, zbijać butelki, albo co tylko chcecie - zaproponowała dobrodusznie. A przecież mogła iść w wyzwania i kazać Alice złapać i przytulić osobę, której Valerian miał podstawić nogę… Albo chociaż zapytać, czy spodziewa się kogoś poza Alexem, na przykład swojego kochanka od kurtki. Złośliwości aż cisnęły się na usta! Jednak zwyciężyła ciekawość. Znaczy, yy… Dobra wola, serce i przyjaźń.
Dotarła do jakiegoś krzesła, które nie wyglądało najlepiej. Trochę nim poszarpała sprawdzając stabilność. Cóż, gdyby chcieli grać w demolkę, tutaj nie byłoby to zbyt ciężkie.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
Hiro zerknął na Alice i naprawdę chciał zostać przy jej zdaniu, przy opinii, że to głupie i walić debilne zasady Fran i Valeriana... Ale. No właśnie, Hiroshi zwyczajnie nie mógł się powstrzymać przed odmówieniem rywalizacji, jak rzucało się mu wyzwanie, w różnych okolicznościach, to była stracona gra, jak w mordę strzelił (czasem dosłownie) wchodził w to, całym sobą, i nie raz skończył z obitą mordą. Żałował? Nigdy.
- Ewentualnie mogę z valerianem wyjaśnić sobie który z nas lepiej się bije, stary sprawdzony sposób rozwiązywannia konfliktów między facetami. Jaki wynik by nie był, obie strony mają jakąś satysfakcję. - Rozłożył ręce na boki, patrząc na Valeriana wyzywająco. - Znaczy, chyba że chcesz koniecznie wygrać, to wtedy co innego, naturalnie.
Tak, doskonale wiedział, że jego ostatnie zdanie jest jawną, świadomą, czystą prowokacją i jeśli nawet Valerian będzie chciał wybrać cokolwiek innego, zwyczajnie sam potwierdzi, że jest słabszy niż Hiro. Azjata sam nie powiedziałby który z nich jest silniejszy, mieli swoje plusy i minusy, mocne strony i po prostu czasem farta lub nie, ale też wiedział, że podstawową metodą na skłonienie kogoś do jego woli w pierwszej chwili jest założenie, że niestety nie ma to miejsca bytu, bo druga strona by na pewno musiała przyznać swoją porażkę. Zazwyczaj działało, bo nawet jeśli ktoś przegrał tak czy siak, przynajmniej próbował, a Hiro odstawał co chciał. A jak odpuszczał, Hiro znowu dostawał co chciał, swoją wyższość. Bywało, że jednak był tym przegranym, ale wtedy tez dostawał co chciał, przyjęte wyzwanie. Jaki nie byłby finał, czuł się po prostu na wygranej pozycji.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Oczywiście razem z Fran jechali po sobie nawzajem równo, a po tym wszystkim, co ciągle wygadywali, przyczepiła się do głupiego oraz prostego ironicznego komentarza, który nie był nawet wymierzony przeciwko niej!
- Kurwa, od kiedy ty jesteś taka wrażliwa? - rzucił z wyrzutem, mimo wszystko starając się nie dać po sobie poznać, że zabolało. Cóż, tu też się odegra. Przyjdzie na to pora! I oczywiście tym pytaniem jasno zasugerował, że ktoś tu bywał wrażliwszy...
Od razu przewrócił oczami na propozycję Alice... Tak, tak, bardzo zabawne - żarty z niechybnej śmierci, jaka miałaby go spotkać.
- Ta? To albo, Fran, może masz ochotę przejść się na chwilę na spacer na zewnątrz? - spytał, szturchając ją lekko ramieniem.
Poświęcenie godne tej sprawy! Zresztą, wiedziałaby, że ma podstawić jej nogę. Nikt nie mówił o efektach. Nie musiałaby się nawet wyjebać, a zadanie musiałoby zostać zaliczone. Choć patrzył tylko na Alice i czekał, jak szybko wycofa się z postawionego wyzwania.
Zaraz jednak uniósł brwi z lekkim uśmiechem na propozycję Hiro.
- Ale to już chyba mamy wyjaśnione? Potrzebujesz rewanżu? Myślisz, że tym razem poszłoby ci lepiej?
Valerian nawet nie pamiętał, jaki był wynik ostatniej sytuacji, w której się bili... Ale na potrzeby sprawy, uznał, że to na pewno musiał być on!
Niemniej wyzwanie padło i nawet jeśli miałoby z jakiegoś powodu nie dojść do walki teraz, musieliby nadrobić to później, nie ma problemu! Choć szczerze Valerian nie sądził, by dziewczyny miały ich jakkolwiek odwodzić od pomysłu.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Mimowolnie uniosła nawet kącik ust, kiedy Fran nie tylko nadepnęła Valeriana (należało mu się!), ale przyznała, że może rozważy pomysł ze smyczą. Nie rozważy, ale chwilowy bunt w drużynie był niczym miód na jej uszy. Nie, żeby jakoś specjalnie czerpała satysfakcję z zatargów… ale tym razem tak, czerpała.
Ale szybko jej przeszło, gdy Fran próbowała ją idiotycznie podpuścić. Poważnie, takie komentarze mogła sobie walić do Hiro, który najwidoczniej napalił się jak mały ratlerek, podskakiwał i już zaczynał szczekać. Poważnie, w tym momencie się na nim zawiodła, sądziła, że ma choć trochę więcej inteligencji od Valeriana.
— Kilka godzin to ja nie zamierzam tutaj nawet siedzieć – stwierdziła, przy okazji znajdując sobie kawałek miejsca do siedzenia. Przejechała po nim ręką, wzbijając w powietrze kłęby kurzu i usiadła, na kolanach kładąc sobie drugą przytachaną kurtkę. – A wysyłanie Fran się nie liczy, tak jak nie liczyło się moje oblanie pierwszej osoby. Byłabym niezadowolona z efektu – wzruszyła ramionami.
Nie miała pojęcia, o co chodziło chłopakom, ale już w tym momencie czuła się zażenowana i zaczynała się chyba modlić, żeby Alex przyszedł już z tymi flaszkami.
O ironio! Jeszcze dwa dni temu najchętniej sama wsadziłaby mu butelkę wódki w dupę, a teraz w duchu go pospieszała i liczyła na jego obecność.
Życie to jednak przewrotna kurwa.
— Tylko potem nie płaczcie, nie mam plasterka i nie będę wam dmuchać na ziazię – burknęła, opierając się ostrożnie o ścianę i wbijając wzrok w sufit, gdy przy okazji podciągnęła kolano, przechylając się w tył.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 0
- Może być, skoro zadanie nie wymaga przewracania. - W słowach Alice nie było nic o skuteczności podkładania nogi, a skoro Fran już wiedziała, że ona tam będzie... Wybijania sobie zębów bynajmniej nie zaryzykowałaby dla zakładu, nawet tajemnice piątoklasistów nie były tego warte. Co innego, gdyby miała stracić ząb w jakiejś bójce, ale tak wywracając się jak jakaś fajtłapa? Mowy nie ma!
Na szczęście męska część grona nie tylko podłapała pomysł na zakład, ale również czegoś alternatywnego do wyzwań. Wprawdzie od razu pojawił się najbardziej oklepany pomysł, ale czego innego mogła się spodziewać akurat po nich dwóch? Wywróciła oczami, ale w gruncie rzeczy nie z powodu rywalizacji, którą sobie wymyślili, ale dlatego że wyłączała ona Fran i Alice z udziału w zabawie.
Rozejrzała się po wnętrzu szukając alternatywy dla okładania się pięściami i bliskiego kontaktu.
-Chyba nie masz zamiaru całej zabawy zostawić panom i czekać aż będziesz mogła pospieszyć z ratunkiem? - zwróciła się do Alice, podchodząc do dwóch krzeseł. Jeśli nie podpuściła jej propozycją gry, to liczyła, że przynajmniej zasugerowanie bycia słabszą płcią wyzwoli u niej chęć działania.
Zaczęła sprawdzać stabilność mebli, szarpiąc i potrząsając nimi.
- Proponuję walkę na krzesła, każda wybiera jedno, ty tłuczesz swoim o moje, ja twoim o moje i czyje się pierwsze rozpadnie, ta przegrywa. - Był element siły i rywalizacji, a przy tym zero kontaktu fizycznego i osób trzecich, więc propozycja wydawała się idealna. Bo że któraś mogła przypadkiem dostać mocno drewnem, to nawet nie przyszło Francis do głowy. A nawet gdyby, to kto by się takimi drobiazgami przejmował? Może zanim to się stanie, Alex przyniesie alkohol i będą mogły się znieczulić.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Nie musiał umawiać się z gówniakami na konkretną godzinę, to zdecydowanie nie było w ich stylu. Tym bardziej, że i tak nigdy nie szli razem do Hogsmeade, spotykali się na miejscu, jak już Alex kupił im to, czego nie mogli kupić sami, bo wciąż byli za młodzi. Zwykle i tak wychodził wcześniej - nawet, a wręcz szczególnie kiedy dzień wcześniej zachlał pałę i budził się z kacem mordercą, spacerek w ciszy i samotności, na dotlenienie z fajką w ustach zdecydowanie wpływał dużo bardziej zbawiennie na bolącą głowę, niż wysłuchiwanie gadaniny gangu. Tym bardziej dzisiaj, po zupełnie niespodziewanym minionym wieczorze, który dał mu do myślenia znacznie bardziej, niż sam by sobie tego życzył. Starał się za bardzo tego nie kontemplować, bo głowa i tak trochę bolała, najpierw dobrze by było wbić klina.
Po alkoholicznych i tytoniowych zakupach, udał się do chyba najbardziej typowego dla gangu miejsca w całym Hogsmeade - Wrzeszcząca Chata. To zabawne, że to miejsce nadal było uważane za niebezpieczne i nawiedzone, chociaż ostatnimi czasy to chyba właśnie oni przyczyniali się do utrzymywania tej famy. Z cichym kling-kling szklanych butelek w plecaku upewnił się, że nikt za nim nie podąża - jakoś nie chciał żeby nadgorliwy prefekt, czy innych odważny dzieciak zakłócał spokój grupki, przynajmniej jeszcze dopóki nie zniweluje bólu głowy - i po chwili już wspinał się po drewnianych trzeszczących schodach.
Głosy gangu w komplecie - ku własnemu zaskoczeniu poczuł się dziwnie dobrze z myślą, że są tu wszyscy razem, nikogo nie brakuje z żadnego durnego powodu - dobiegły go zanim jeszcze wszedł do pomieszczenia, które aktualnie okupowali. Nie przysłuchiwał się co dokładnie dzieciaki mówią, skupił się na odpalaniu wyłuskanego z kieszeni papierosa, zaciągając się nim już w progu i bez większego zainteresowania przesuwając wzrokiem po pozostałej czwórce Gryfonów.
- Valerian jeszcze nie ma obitej mordy? Nie wiem, czy bardziej jestem zaskoczony, czy zawiedziony. - Prychnął krótko i zdjął plecak z ramienia, żeby wyjąć z niego zakupiony alkohol i fajki. Nie będzie dłużej targał tego, co należało do gówniarzy. Odłożył wszystko na względnie stabilnie wyglądający stolik tuż przy wejściu. - Wodopój oficjalnie otwarty. - A Alex oficjalnie ma resztę dnia wolnego. Rzucił plecak na podłogę, oparł się ramieniem o framugę i poświecił całą uwagę palonemu papierosowi. Z jakiegoś powodu lubił przebywać we Wrzeszczącej Chacie.
Gryffindor |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 228
W zasadzie czasem Hiro aż dziwił się, że Alice nie przywykła do zachowania Valeriana i jego. Oni przecież urządzali sobie swobodne sparingi i przepychanki co chwilę! Nawet nie na poważnie, raczej ogólnie się nie kłócili tak na serio, po prostu widać obaj lubili taką formę rozrywki. Fakt, że paradoksalnie bardzo dla życia prywatnego Hiro, chłopaka zdecydowanie ciągnęło do bójek. Zdjął nawet bluzę z głośnym, którkim śmiechem niby wyśmiania słów Valeriana. Rzucając ubranie gdzieś na w miarę nie uwalony wszystkim kawałek sofy, spojrzał na Alice, zaraz rozkładając nieco ramiona w niemym wyrzucie.
- Kiedykolwiek ci cokolwiek mówiłem w tym stylu? Jeśli kiedykolwiek przyjdę do ciebie z kuku, po prostu mnie zabij, bo pewnie mnie popierdoliło. Co jak co, ale na takie pierdoły nigdy nie narzekam.
Bo serio nigdy nie marudził jak go morda bolała, czy cokolwiek, co obił mu ktoś celowo lub nie. Nie to żeby mu nie przeszkadzało, że go wszystko boli, i też tego nie lubił, ale jakoś przywykł, że raczej wiecznie ma jakikolwiek siniak, skaleczenie, cokolwiek. A w domu to już w ogóle nigdy nie budził się bez jakiegokolwiek bólu, zakładał, że gdyby tak było, to znaczy, że po prostu nie żyje. Spojrzał na Valeriana.
- To co, póki nie wstaniesz czy walczymy na punkty do trzech?
Wtedy jednak usłyszał otwierane drzwi. Obejrzał się, spodziewając się persony, która pojawiła się łaskawie zaraz w salonie. Na szczęście z wszystkim, co na dzisiaj potrzebowali! Wzruszył ramieniem lekko na jego komentarz.
- Jakbyś przyszedł kwadrans później to pewnie już byłby obity, a tak, całe przedstawienie przed tobą. - Wrócił spojrzeniem do Valeriana, nadal czekając na odpowiedź.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Przewrócił oczami na wypowiedź Alice, która według niego - zgodnie z tym, że była przecież na jego niekorzyść - była jedynie jedną, wielką, naciąganą bzdurą, a porównywana sytuacja nijak nie miała się do tego, co miało miejsce tu i teraz!
- A wszystkim nam zależy, żebyś była zadowolona... - odpowiedział jej, udając przy tym czuły ton, jednak rzecz jasna cała wypowiedź ociekała ironią.
A ta jeszcze potem zaczęła mówić, żeby nie po wszystkim nie płakali! Naprawdę? Ona mówiła im takie rzeczy? Już nawet nie chodziło o to, że dziewczyna, bo nawet Fran wydawała mu się już twardsza.
- Z nas wszystkich, najprędzej ty bałabyś się oberwać.
Mimo wszystko jednak zrezygnował z przytyku jasno wycelowanego w jej nietykalność Alice, ale nie obyło się bez komentarza. Co prawda zdawało mu się to też w jakiś sposób powiązane - w końcu, jeśli obrywasz pięścią, to nie bezkontaktowo...
- Do trzech, żeby Alice nie musiała cię zabijać za wypłakiwanie się - zdecydował szybko.
Tak naprawdę nie miało to dla niego większego znaczenia. Gdyby Hiro zarządził pierwszą wersję i chciał tłuc się co najmniej do zmęczenia któregoś, lub obu z nich, proszę bardzo.
Mimo że wiedzieli, kogo się spodziewać, również obrócił głowę w stronę drzwi i mimo wydźwięku jego słów, uśmiechnął się lekko.
- Jakbyś przyszedł pięć minut później - to ważne, musiał to podkreślić, żeby było jasne, iż ceni się wyżej od kolegi. - byłbyś mniej zaskoczony, ale równie zawiedziony, bo to Hiro bardzo chce dostać wpierdol.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Kurwa. Jebana. Mać. Czy oni zawsze byli tak wkurwiający, czy dopiero coś jej się popierdoliło, że to zobaczyła? Już walić chłopaków, którzy spędzenie dnia bez obitej mordy uważali za dzień stracony, ale do tego doszła Fran, która wymyśliła właśnie najgłupszy pomysł na najgłupszą możliwą zabawę, i przy okazji przypierdolenie sobie po łbie.
— Jak Ci wrażeń brakuje to się lej z nimi. Albo zostań sekundantem – rzuciła tylko, oparłszy się o ścianę i odwróciwszy wzrok.
Już naprawdę nie wiedziała, jakim sposobem dać im znać, że nie jest, kurwa, w humorze na takie debilizmy.
I że przy okazji nie jest głupia, kilka tygodni temu miała już śmierć przed oczami i żegnała się z życiem, nie miała ochoty teraz ryzykować. Gdyby odłamek krzesła padł na chłopaków, pół biedy. Ale gdyby trafił w Dickmana, miałaby przesrane do końca życia i jeden dzień dłużej. Wylanie soczku byłoby jedynie powodem do śmiechu, ale to…
Postanowiła olać pozostałe docinki, rozważając bardzo skrupulatnie, jak wiele by straciła, gdyby po prostu wzięła i wyszła. Szkoda jej było tracić pieniędzy za flaszkę i fajki, pewnie te małe chuje by jej wyżłopały i wypaliły wszystko, ale czy jakikolwiek alkohol byłby w stanie wynagrodzić jej zszargane nerwy?
Zanim zdołała dojść do jakichś wniosków w tych filozoficznych rozważaniach, w drzwiach pojawił się Alex.
I poczuła się niemalże jak w Oszukać przeznaczenie, bo jeszcze przed momentem myślała, jak bardzo pierdolnęłoby krzesło i poleciało prosto na niego, gdyby się zgodziła na głupią propozycję Fran.
Z głośnym westchnięciem wstała z miejsca i jako, najwidoczniej, pierwsza, podeszła do reklamówki, żeby wyłowić z niej fajki. A alkohol weźmie sobie potem.
— A jakbyś przyszedł pół godziny później, pod Chatą byłby drugi tunel, bo by się tak tłukli, że przy okazji by go wykopali – burknęła, wkładając sobie papierosy do kieszeni, po czym przestąpiła kilka kroków w stronę wyjścia. Zatrzymała się tylko na chwilę, żeby rzucić spojrzeniem na Alexa. O dziwo, uśmiechnęła się lekko, po raz chyba pierwszy dzisiejszego dnia (czego, na szczęście, reszta nie zobaczyła, bo stała do nich odwrócona plecami), po czym podała mu kurtkę. – Trzymaj.
A jak już się pozbyła przedmiotu dzisiejszego zainteresowania całej grupy, minęła Alexa w drzwiach, po czym oparła się o framugę z drugiej strony, na zewnątrz, i odetchnęła głęboko. Wyciągnęła z paczki fajkę i odpaliła ją iskierką z różdżki, zaciągnęła się dymem i zamknęła oczy.
Jak ona, kurwa, tego potrzebowała. Względny spokój, choć na chwilę, bez patrzenia na ich parszywe gęby i innego dogryzania.
Może przynajmniej udawać, że ich nie słyszy.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
0% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 0
- To byłoby wyjątkowo nie fair. Ale skoro tak bardzo zależy ci na przegranej Hiro, to może stawką powinien być tylko jego sekret? - Ustawiła bardziej stabilne krzesło oparciem wprost do Alice i rozsiadła się na nim, przodem do dziewczyny. - A my w międzyczasie poplotkujemy o twoim - zaproponowała. Byłoby to sprawiedliwe i nikt by się nie nudził. Bo przecież oglądanie bójki Valeriana z Hiro nie było niczym interesującym od kilku dobrych lat. Zbyt często to robili.
Natomiast na to, czy młodsza Gryfonka ma humor na cokolwiek, Caldwell zupełnie nie zwracała uwagi. Jeśli nie mogła, powinna zostać w dormitorium, albo chociaż unikać ich bandy jak ognia. Kto jak kto, ale ta grupa nie uznawała humorków i nastrojów. Francis wręcz ograniczała się do dwóch, przyjmując siebie za punkt odniesienia: nabijania się i chęci przypieprzenia komuś w nos. No, może jeszcze jakiś trzeci by się znalazł... Ale każdy z nich wyrażała wprost i dosadnie, nie stroiła min!
Droczenie się (przecież nie nękanie!) z McIntosh miało swoje uroki, ale nie umywało się do dręczenia jej przy alkoholu, tak więc Fran nie mogła się nie ucieszyć, kiedy nareszcie zjawił się Alex. Oczywiście nie okazała radości w żaden wylewny sposób, po prostu podeszła po swoją część zakupów.
-A ja umarłabym z nudów, mając w tym wszystkim Alice za całe towarzystwo.
Wyjęła butelkę i na całe szczęście nie zdążyła jej odkręcić, zanim Alice wręczyła Alexowi kurtkę. Na całe szczęście, bo pewnie by rozlała zawartość z wrażenia, a szkoda marnować alkohol. Chciała zakpić, że starszy Gryfon zrobił się nagle wrażliwy i otacza dziewczyny ciepłem, ale ugryzła się w język. Nie warto było ryzykować podpadanie czymś takim, dlatego zwróciła się do bezpieczniejszej osoby.
-Zapierdoliłaś kurtkę Alexowi?
Wydobyła z siebie głos, ale jakoś nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Cała sytuacja była dziwna. Fran nie potrafiła sobie wyobrazić sytuacji, w której jej udałoby się wydębić kurtkę od Dickmana, a tu proszę! Cóż, może po prostu czuł, że Alice jest słabsza?
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Kiwnął jednorazowo głową, tak totalnie zbywająco, jak każdy z nich doszedł do swoich konkluzji na temat najbliższej przyszłości i tego, co Alex napotkałby, gdyby zjawił się szybciej. To było w sumie dość interesujące, jak bardzo każdy z nich miał swoją wizję rozwiązania potencjalnej bójki Hiro i Valeriana. Nie skomentował jednk, popalając w spokoju swoją fajkę.
Popalając, aż Alice wręczyła mu kurtkę, która poprzedniego wieczora pożyczył jej w dziwnym dla niego zrywie... opiekuńczości? Wsparcia? Nie wiedziałby jak to nazwać, więc chyba najłatwiej zwalić na alkohol i skręty. Tak, był pijany i zjarany, to na pewno było to. Ale oczywiście nie zamierzał się nikomu z tego tłumaczyć, a jakby któreś z nich odważyło się zapytać, to jedynym co by dostało, to w pysk za wścibskość. Uniósł jedynie brew, odbierając od McIntosh swoją własność. Przytrzymał szluga w ustach, strzepnął podaną kurtkę, przyjrzał się jej zupełnie pobieżnie i trzymając za kołnierz, przerzucił ją przez ramię, po czym wrócił do palenia.
Zerknął tylko na Fran, która wyraźnie zainteresowała się tym nic nie znaczącym szczegółem. Całe szczęście miała na tyle taktu, że to nie Alexa zapytała o co chodzi. Co nie znaczy, że nie mógł jej odpowiedzieć. Prychnął krótko, bo rozbawiło go to odrobinę. Jakby Alice zajebała kurtkę, to chyba by tego nie przeżyła. Ale nadal - nie musiał się nikomu z niczego tłumaczyć. Pozostawił to więc bez komentarza, stojąc tak w milczeniu i czekając, aż ból głowy albo sam zelżeje, albo dym go przyćmi, albo klin zaraz wybije.
zt przedawnienie
|