Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Stara klatka schodowa Stare drewniane schody skryte za portretem na jednym z bocznych korytarzy może nie są najbardziej zadbane, ale zdecydowanie spełniają swoją rolę skrótu prowadzącego z parteru, aż na czwarte piętro. Stosunkowo rzadko można zobaczyć tu też pierwszorocznych, którzy na początku swojej nauki w Hogwarcie obierają raczej najprostsze, główne trasy.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
czwartek, 1 października 2020 roku; godzina 13:30
Ciężko kogoś unikać w Hogwarcie... A szczególnie ciężko, jeśli ta osoba należy do tego samego domu.
Z tym, że o ile Philip jeszcze parę dni temu naprawdę zabiegał o zainteresowanie Aarona - choć nie zawsze było to tak oczywiste - o tyle teraz nawet nie chciał z nim rozmawiać. Starał się unikać go już od poniedziałku, kiedy dowiedział się czegoś, czego właściwie mógł się domyślić na samym początku znajomości ze Ślizgonem, a jednak wywarło to na niego dużo większy wpływ, niż mógłby się tego spodziewać.
Czuł się głupio zdradzony, mimo że sam sobie tłumaczył, iż nie powinien był oczekiwać od Moona niczego. Z prostego powodu - ten niczego mu nie obiecywał. O ile jeszcze niedawno zastanawiał się, czym jest ich zagmatwana relacja, o tyle dziś mógł odpowiedzieć sobie na to pytanie. Własnie, kurwa, niczym.
Trudno było mu ocenić, czy był bardziej zły na siebie, czy też na niego, jednak nie chciał wcale sprawdzać tego w bezpośredniej konfrontacji. Dlatego też ilekroć go widział, starał się umykać w przeciwnym kierunku. Nie przesiadywał też w Pokoju Wspólnym, a raczej przez niego przemykał. Więcej czasu poświęcał obowiązkom, a więc i patrolom na korytarzach szkolnych po nocy... Z dala od lochów.
Tym razem z kolei znalazł się tu również wyłącznie dlatego, że nie chciał wpaść na chłopaka, którego chyba przed chwilą widział. Dosyć gwałtownie skręcił aż na tę klatkę schodową, która nie prowadziła nigdzie, gdzie Philip chciałby się znaleźć... Jednak to chyba dobre miejsce na przeczekanie. Tylko ile zamierzał zachowywać się w ten sposób. Tydzień? Miesiąc? Do końca roku szkolnego? A może póki się nie znudzi? No, to chyba już miał zagwarantowane... Skoro wolał kogoś takiego... Przecież była nijaka! Nie miało co się tu podobać, w dodatku była durna i...
Westchnął, przysiadając na jednym ze schodków.
Zaraz natomiast splótł ręce na piersi, żeby zasygnalizować całemu światu, który miał na niego stanowczo zbyt ostentacyjnie wyjebane, że jest na niego obrażony! Oparł też głowę bokiem o ścianę, przy której przysiadł i... Cóż, czekał na odpowiedni moment, by przejść gdzieś dalej...
Jak żałośnie…
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Prawdą było, że w chwili, w której Aaron dał się ponieść chwili z Heather, która ostatecznie postanowiła się z nim przespać, nie myślał o konsekwencjach. Przecież dla niego nie istniały, bo hipokryzja była częścią niego samego. Nic dziwnego, że nie przyszło mu do głowy, że Philip będzie na niego zły na tyle, by go unikać. Zabawne, że kilka dni temu sytuacja była dość podobna, chociaż odwrotna, bo to właśnie Moon był niezadowolony z tego, że Leighton flirtował z osobami, z którymi nie powinien. Czego jednak można było oczekiwać po Moonie, który miał swoje własne rozumowanie i to, czego nie wolno było innym, niekoniecznie było zakazane dla niego.
Nie dało się jednak zauważyć, że młodszy Ślizgon dokładał wyjątkowo dużych starań, by nie doszło do jego konfrontacji z Aaronem, który wodził za nim wzrokiem za każdym razem, ilekroć go widział. Był pewien, że ten nijak nie chce go widzieć i przez jakiś czas dawał mu te swobodę przekonany, że ostatecznie Philip i tak do niego przyjdzie, bo przychodził zawsze. Ewentualnie trafiali na siebie przypadkiem gdzieś na korytarzu, często w mało uczęszczanych miejscach, które sprzyjały rozwojowi różnych sytuacji.
Z tym, że żadna taka sytuacja miejsca nie miała od ładnych paru dni, a biorąc pod uwagę fakt, że Moon nie należał do ludzi aż tak cierpliwych, przynajmniej względem pewnych osób i rzeczy, tak trzeba było się liczyć z tym, że Leighton wiecznie nie będzie miał przestrzeni, która poniekąd, zdaniem starszego chłopaka, należała również do niego, odkąd obrał sobie krasnala za swój obiekt.
Nic dziwnego, że w chwili, w której po zajęciach na korytarzu mignęła mu sylwetka, którą znał wyjątkowo dobrze, chociaż fizycznie jeszcze nie tak, jakby chciał, postanowił za nią iść.
Dostrzegł go siedzącego na schodach, które osobiście unikał wiedząc, że uwielbiały płatać figla. Jakoś nie na rękę byłoby mu utknięcie w jednym ze stopni, nie mówiąc o spotkaniu Irytka, który się tutaj kręcił.
Stanął u podnóża schodów, opierając się barkiem o ścianę, ciągle wpatrując się w Philipa, który chyba jeszcze go nie zauważyła. Ewentualnie sprawnie ukrywał fakt dostrzeżenia jego obecności.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Podświadomie może i Philip chciał pewnej konfrontacji. Jakiegoś komunikatu, że nie tylko jemu zależało na tej dziwnej relacji? Zależało i... Cóż, zależy nadal. Wyobrażał sobie taką rozmowę wiele razy, a mimo to nie wiedział, co mógłby chcieć powiedzieć Aaronowi. Wszystko zdawało się brzmieć głupio i naiwnie, a chciał jeszcze wierzyć, że nie ma zbyt wiele wspólnego z żadną z tych cech. Może tylko tym bardziej naiwnie?
Zaraz zamknął oczy i dla zagłuszenia niepożądanych myśli, liczył w myślach sekundy. Ile wystarczy, by mógł bezpiecznie przejść gdzieś, gdzie nie spotka osób, których widzieć nie chciał?
Kiedy przekroczył setkę, zmarszczył lekko brwi. Naprawdę robił coś tak żałosnego... Ponownie westchnął cicho, ale uparcie liczył dalej, mając równocześnie nadzieję, że z każdą kolejną setką nie będzie pogłębiał własnego kryzysu.
Minęły może ze trzy minuty (oraz nierówna im liczba liczonych sekund), gdy w końcu Philip otworzył oczy po tym jak dał sam sobie zielone światło na bezpieczne opuszczenie klatki schodowej.
Dopiero po chwili dostrzegł osobę, której przecież unikał i od razu ogarnęła go dziwna panika. Długo tak tam stał? Może odkąd sam tu przyszedł? Ale był pewien, że wcześniej go nie widział... W dodatku nie miał pojęcia, czy to moment, kiedy powinien coś powiedzieć, czy też wstać i zebrać się do ucieczki. Chyba wyszłoby głupio. To znaczy, jakby nie patrzeć ostatnio dużo przed nim uciekał, ale nie w tak bezczelny sposób tuż sprzed nosa. Może nawet odezwałby się do drugiego Ślizgona, gdyby w durnym momencie zaskoczenia nie zakrztusił się... Cóż, podczas przełykania własnej śliny. Świetnie. Jakby do tej pory nie był wystarczająco żałosny.
Mimo to wstał pospiesznie i po chwili opanował problem. Odkaszlnął jeszcze i spojrzał prosto na Aarona i... Naprawdę nie wiedział, jak się zachować. Dobrze, mógł wygarnąć mu wszystko, ale co by to dało? Co najwyżej mógłby udawać, że tak naprawdę nie był na niego zły, ale to na ten moment również go przerastało.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Zmierzenie Philipa przeciągłym spojrzeniem nie stanowiło dla Aarona najmniejszego problemu. Mógłby tak stać, niemal się nie poruszając i lustrować Leightona wolno, póki ten nie poczułby się nieswojo tak, jak miał w zwyczaju. Moon nie był nigdy specjalnie skory do głębszych rozmów, ani za bardzo do ich rozpoczynania, o czym wiele osób w jego otoczeniu zdążyło się już przekonać, dlatego w wielu przypadkach wymuszał to staniem obok i przytłaczanie drugiej strony swoją osobą, jeśli tylko zachodziła taka potrzeba. Liczył, a raczej był pewien, że tym razem będzie tak samo, ponieważ zdążył poznać Philipa na tyle by wiedzieć, że nie przejdzie obok niego bez słowa. Udowodnił to już tak wiele razy, że stało się to niemal rutyną.
Stojąc bez słowa myślał o… właściwie nie dało się tego jasno sprecyzować, bo jego myśli nie miały konkretnego kształtu. Były po prostu obrazami przelatującymi przez jego umysł, na tyle mało istotnymi, by nie odczuwał potrzeby uchwycenia ich. Do czasu, aż nie pojawiła się w nich osoba Leightona, dziwnie zdezorientowana, kiedy ostatnio siedział na kanapie, a Moon wyrzucał mu to, co mu się nie podobało. Zaraz, czy teraz powinno być podobnie?
Drgnął, kiedy ostatecznie młodszy chłopak podniósł się ze schodów, trochę pospiesznie (aż nieświadomie się Aaron naprężył, gdyby zaszła potrzeba ratowania uroczej księżniczki przed upadkiem), nadal bez słowa. Już nawet samo to zaczynało Aarona irytować, ale wiadomo, że irytowało go wszystko, co nie szło po jego myśli, a teraz właśnie tak się działo. Założył, że to właśnie Leighton będzie prowodyrem rozmowy, a tu proszę, padło na niego.
-Więc? - powiedział, nie spuszczając z niego wzroku, chcąc chociaż tym wymusić na nim powiedzenie czegokolwiek. Z jakiegoś powodu nawet on nie chciał stąd iść, bo gdyby tak naszło krasnala na nagłe unikanie go do końca życia, z całą pewnością zamknąłby go w klatce, pewnie u siebie w sypialni.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Spojrzenie Aarona stanowiło z kolei problem dla Philipa - a przynajmniej od momentu, kiedy ten zorientował się, że nie tylko ktoś mu się przygląda, ale to też bardzo konkretny ktoś, którego ostatnio unikał nieco wbrew niektórym z własnych potrzeb. Ale co miał poradzić? Sytuacja była trudna. Chciał go unikać, równocześnie wykrzyczeć mu wszystko w twarz, jak i aby drugi Ślizgon wyjaśnił mu, że może jednak nie ma racji. Niemniej jednak nie łudził się, że informacja, która do niego dotarła była plotką. Na pewno byłoby mu z tym dużo łatwiej, ale zwyczajnie nie był w stanie tego zrobić. Wbrew wszystkiemu jednak szanował sam siebie wystarczająco, by czuć, że coś tu jest nie tak.
Obecna sytuacja była z kolei niezręczna o tyle, że Philip naprawdę potrzebował czasu, by zdecydować, co właściwie chciał zrobić. Każda opcja była równie kusząca oraz każda niosła ze sobą ryzyko, że będzie dużo żałował... Ponownie jego serce przyspieszyło - jak to często zdarzało się w towarzystwie Aarona - kiedy chłopak odezwał się wyczekująco. W odpowiedzi jednak rozchylił tylko nieco usta i... Tyle. Zerknął ku przeciwnej stronie schodów, jak gdyby rozważał ucieczkę. Faktycznie tak było. Przez sekundę lub dwie. Następnie zmarszczył lekko brwi wracając wzrokiem do Aarona i choć zaczął od spojrzenia mu w oczy, jego wzrok bardzo szybko spoczął na jego butach. Sposób w jaki na niego patrzył nie pomagał.
Mógł uciec i być może Aaron nic by z tym nie zrobił, ale sytuacja była bardziej skomplikowana. Philip podświadomie chciał, żeby coś zrobił. Może pokazał jakoś, że mu zależy? Przekonał go, że to, co usłyszał... Może że nie było tak złe, jak sądził? Ale to wszystko spoczywało tylko i wyłącznie wśród myśli, które Philip wypierał i nie przyznawał się do nich przed samym sobą. Postanowił przejść tuż obok niego nie ze względu na nadzieję, że ten go zatrzyma, ale w cichej manifestacji, jak bardzo go ignoruje! Tak, dokładnie.
- Co? - a jednak wyrwało mu się ponure, ciche mruknięcie.
Dopiero po tym ruszył pewnym - a przynajmniej pozującym na pewny - krokiem, by zaraz spróbować wyminąć go w przejściu.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Aaron był inteligentny, to nie ulegało wątpliwości. Potrafił dostrzec rzeczy, które inni pomijali, nie przywiązując do tego uwagi. Potrafił też wyciągnąć wnioski i chociaż wiele innych osób mogło się zastanawiać, czemu zachowanie Philipa tak nagle uległo zmianie, dla Aarona było to oczywiste.
Był zazdrosny tak, jak nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy być.
Schlebiał mu ten wniosek niemniej chciał to usłyszeć od młodszego kolegi. Tego samego, który usilnie starał się go unikać. Jak, skoro to właśnie za nim Moon wodził wzrokiem zastanawiając się, co właściwie siedzi w jego głowie. Był pewnego rodzaju obsesją, która teraz chciała mu się wymknąć. Jakie istniało prawdopodobieństwo, że Ślizgon mu na to pozwoli?
Obserwował go bacznie widząc konsternację pomieszaną z niechęcią do osoby Aarona. Poniekąd miał prawo, chociaż sam Moon nie postrzegał swojej winy tak, jak robił to Leighton.
Cisza, jak również atmosfera, która z każdą sekundą robiła się coraz gęstsza, były niemal nie do zniesienia. Zapewne właśnie dlatego chciał sprowokować Philipa do jakiejkolwiek reakcji. Mógł próbować mu przyłożyć, wykrzyczeć, że nim gardzi. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Słowo, które padło z ust Aarona, dawało wiele możliwości. Prefekt mógł z nim zrobić co tylko chciał. Dostał szansę by uderzyć brutalną prawdą. Ale nie zrobił tego. W zamian postanowił ominąć Moona, rzucając jedynie bezpłciowe “co”.
Nie drgnął, kiedy go mijał. Dopiero w chwili, w której znalazł się zaledwie kilka centymetrów za nim, złapał go mocno za przegub, zmuszając do zatrzymania się. Zerknął na niego kątem oka, nie obracając głowy.
-Zazwyczaj taki wyszczekany, teraz nie masz nic do powiedzenia? No dalej, Leighton, otrzymałeś szansę - skomentował, zaciskając rękę mocniej, chociaż nie na tyle, by zrobić mu krzywdę. Chciał mieć jedynie pewność, że tym razem Kopciuszek nigdzie mu nie zwieje.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Nie można powiedzieć, że nie przewidział takiego przebiegu wydarzeń... W dodatku skłamałby, gdyby powiedział, że całkowicie nie chciał, żeby go zatrzymał. Przecież mógł przejść w górę schodów, licząc, że Aaron faktycznie nie da rady, albo nawet nie spróbuje go zatrzymać. Gonitwy nie zdawały się być w jego stylu. Stanął więc twarzą w twarz z czymś, czego nie mógł wyprzeć się nawet przed samym sobą, zatrzymując się, gdy poczuł jego rękę. W pierwszej chwili również się nie odwrócił, a jedynie zacisnął mocniej usta, czekając na to, co dalej. I naprawdę chciał, żeby jakiś rozwój tej sytuacji wyszedł od chłopaka. Cóż, najwyraźniej nie miał, na co liczyć.
Skłamałby też, gdyby powiedział, że nie rozpatrywał podobnego scenariusza, kiedy zostawał sam na sam ze swoimi myślami. Scenariusza, według którego mieliby sobie wyjaśnić parę rzeczy. Miałby faktycznie wygarnąć mu parę rzeczy, ale na ten moment miał w głowie dziwną pustkę.
Po krótkiej chwili, spuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę i starając się ułożyć jakiekolwiek sensowne zdanie. Chciał na niego nakrzyczeć. Chciał go odepchnąć, zwyzywać i odejść. Z drugiej strony chciał też odpowiedzi na pytania, które nurtowały go od samego początku. Te same, na które Aaron zdążył mu już odpowiedzieć, ale Philip nigdy nie brał żadnej z tych odpowiedzi na poważnie. Na przykład, dlaczego zwracał na niego tyle uwagi? Ale też czego od niego chciał? Czy przez cały czas robił z niego tylko idiotę? Czy chodziło tylko o wyśmianie go? Jeśli tak, to z pewnością zafundował mu do tej pory mnóstwo zabawy i nie chciał dalej się w to mieszać... Za to, wbrew logice, coś wciąż go do niego ciągnęło i nie mógł temu zaprzeczyć, skoro stał tu prawie że na własne życzenie. Czuł, że jakoś spróbuje go zatrzymać i... Cóż, jednocześnie chciał być tutaj oraz gdzieś zupełnie indziej - z dala od chłopaka.
- Nie - odparł wreszcie cicho, najwyraźniej nie przejmując się tym, że wciąż stali odwróceni od siebie. A może to lepiej. Z pewnością nie chciałby patrzeć mu teraz w twarz. - A ty?
Otrzymał szansę... Doprawdy, jakby takiej szansy nie mógł wziąć sobie sam! Co innego szansa wysłuchania tego, co Aaron miał do powiedzenia. O ile miał coś do powiedzenia...
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Gra, którą toczyli była nad wyraz specyficzna. Czy jednak nie można było właśnie w taki sposób określić ich znajomości, w której pełno było niewypowiedzianych, zwłaszcza ze strony Philipa, słów?
Nawet teraz, kiedy doszło do konfrontacji, którą Leighton zapoczątkował, nie kwapił się by powiedzieć cokolwiek. Czego oczekiwał? Że Moon tak nagle powie wszystko? Bo nawet jeśli był jedną z bardziej szczerych osób, nie widząc sensu w ukrywaniu czegokolwiek, nie miał na co odpowiedzieć. Młodszy chłopak nie dostarczał mu pożywki, którą mógłby obrócić na swoją korzyść.
Nieznacznie mocniej ścisnął jego rękę, tym samym dając mu jasno do zrozumienia, że odejść stąd nie będzie tak łatwe, jak mogło się wydawać. Miał swoją szansę, teraz niezależnie od wszystkiego Aaron miał zamiar doprowadzić do ostatecznego wybuchu chłopaka. Chciał usłyszeć o złości, zazdrości, która nim kierowała. Bo tego był pewien, nie bez powodu ostatecznie Philip go unikał, prawda?
Cisza, która zapanowała, była niczym niepodobna do tych, które zapadały w przeszłości. Zdawała się być znacznie bardziej ciężka, chociaż po raz kolejny Aaron miał przewagę. Wiedział, o czym myślał drugi Ślizgon, w przeciwieństwie do prefekta.
-I to właśnie w takiej chwili najbardziej brakuje ci odwagi, Leighton? A podobno nic nie jest ci straszne. Czy jeszcze niedawno nie chciałeś mi zaimponować? - wyrzucił z siebie, wolno obracając się w jego stronę, ani na chwilę nie cofając swojej dłoni. Działał na Philipa, nie trzeba było być geniuszem by to wywnioskować. - Nadal masz swoją szansę, wykorzystaj ją - rzucił szeptem, nachylając się nad nim. Wszystko po to, by powiedzieć mu to prosto do ucha. Kolejna gra, która musiała przynieść oczekiwane skutki.
-Czy to nie tak, że z naszej dwójki to właśnie ja jestem tym mniej mówiącym? - dodał, lekko się uśmiechając. - Boisz się nawet na mnie spojrzeć? - prowokował go dalej. Wszystko, by zmusić do reakcji. Chciał zobaczyć, na co tak naprawdę było stać Philipa.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Tak, było mu zwyczajnie przykro. Czuł się zraniony. Dlatego też właśnie unikał Aarona, żeby nie dawać mu więcej szans do zabawy i nabijania się z niego... I faktycznie, jeśli chodziłoby o kogokolwiek innego, wybrałby konfrontację. Tylko po raz pierwszy zainteresował się kimś bardziej - w tym przypadku nieszczęśliwie dużo bardziej, niż by tego chciał.
Przy tym wszystkim nie chciał oczywiście dać mu jakiejkolwiek satysfakcji, dlatego tym bardziej spiął się, gdy Aaron wytknął mu, że chciał mu zaimponować. Chciał, zdecydowanie. W dodatku już wcześniej widział, jakie to głupie, dlatego zawsze starał się udawać, że to nie tak...
Szarpnął ręką w próbie wyswobodzenia się z uścisku, jednak na tym skończył. Nie chciał wypadać w całej tej sytuacji żałośniej niż dotychczas - choć teraz zdawało mu się to średnio możliwe - dlatego nie chciał dziko szarpać się i miotać, aby następnie uciec. Chciał rozegrać to z klasą... Cokolwiek to znaczyło, bo nie miał najmniejszego pojęcia, co robił.
- Odwagi do czego? - spytał ponuro i choć obrócił się do niego przynajmniej bokiem, nadal wpatrywał się w podłogę. - I wyjebane mam na to, że niby wszyscy dookoła chcieliby ci zaimponować. Ja nie.
Chciałby wierzyć, że chociażby w tej chwili już tego nie chciał, ale z jakiegoś powodu przecież nadal chciał wyjść jak najlepiej w tej sytuacji, a jakaś drobna nadzieja na happy end wciąż tliła się w jego serduszku. To nadzieja, do której mimo wszystko nie chciał przyznawać się przed samym sobą. Była naiwna. Ledwo co przyznał się przed samym sobą do pewnego uczucia, jakim darzył kolegę z domu... I zdaje się, że byłoby mu łatwiej, gdyby wcale tego nie robił.
Gdy tylko przysunął się do niego, by wyszeptać mu do ucha kolejne parę słów, gwałtownie odsunął się - przynajmniej na tyle, ile mógł, gdy Aaron trzymał go za rękę.
Na moment zacisnął mocniej usta, jakby powstrzymywał sam siebie przed wybuchem i dopiero po paru sekundach, podniósł na niego wzrok.
- Jak bardzo niedojebany jesteś? - spytał drżącym głosem przez emocje, które zaraz musiał choć trochę opanować, aby dalej mówić już normalnie. - To ty czegoś ode mnie chcesz. Kurwa, to ty mnie zatrzymujesz, ty się szarpiesz...
W tym momencie podobnie szarpnął ręką, jak również uświadomił sobie, że cokolwiek teraz nie powie, wyjdzie na tym beznadziejnie.
- Pierdol się! To ty za mną latasz, jak pojebany, i co? Czego, kurwa, chcesz?! Być tym mniej mówiącym? Jak nie masz nic do powiedzenia, to spierdalaj, okej? - i choć był to moment, w którym zaczął podnosić na niego głos, ten nieco załamał się przy ostatnich słowach.
Zaraz jeszcze ponownie odwrócił od niego głowę, biorąc tym głębszy wdech.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Niezależnie od wszystkiego, Aaron chciał wymusić na Philipie jakąkolwiek reakcję. Lubił się z nim bawić, czego dowiódł już wcześniej, chociaż aktualna sytuacja, jak również napięcie ze strony młodszego chłopaka jasno wskazywały, że tym razem całość miała zgoła odmienny wydźwięk. Nie chodziło jedynie o rozrywkę, jak również prowokację w celu udowodnienia czegoś. Teraz miał jasno określony cel i było nim poznanie prawdziwych myśli Leightona. Wiele z tego, co działo się w jego głowie, można było przewidzieć, ale to Moonowi zwyczajnie nie wystarczało. Chciał mieć czarno na biały, chciał mieć nawet wykrzyczane, co o tym sądzi Philip.
Tym bardziej nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić mu odejść. Nie, kiedy widział, że napięcie sięga zenitu i tak niewiele trzeba było, by zapalić ostatecznie lont, który miał zdetonować ładunek zgromadzony w tym drobnym ciele.
Czy egoistyczne byłoby stwierdzenie, że Aaron faktycznie z niecierpliwością czekał na ten wybuch?
Uśmiechnął się lekko, zapewne z satysfakcją, kiedy prefekt zaczął mówić. Początkowo nic takiego, niemniej zaczynał się rozkręcać. O to właśnie chodziło!
-I nadal w to wierzysz? Czemu nie przyznasz sam przed sobą, że tak właściwie robisz to niemal od początku naszej znajomości? - zainteresował się, tym razem nie spuszczając z niego spojrzenia. Nie teraz, ten moment był zbyt ważny.
-Proszę, proszę, czyli jednak masz do powiedzenia całkiem sporo - rzucił, a w jego ciemnych tęczówkach pojawił się dziwny błysk. Triumf, czy jednak coś zupełnie innego? - Masz rację, Leighton. Chcę. Dopiero teraz to do ciebie dotarło? - spytał, znacznie ściszając głos. Młodszy Ślizgon próbował z całej siły pokazywać, jak bardzo nad wszystkim panuje, a prawdą było, że nie panował nad niczym.
Kolejny wybuch Philipa sprawił, że Moon pchnął go delikatnie na ścianę, ostatecznie uniemożliwiając ucieczkę. Zlustrował wolno jego twarz, przysuwając się nieznacznie.
Uniósł lekko kącik ust, uśmiechając się w typowy dla siebie sposób, by następnie bez ostrzeżenia nachylić się nad niższym kolegą, przykrywając swoimi wargami jego.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
W tej konkretnie chwili Philip już nawet nie wiedział, co czuł. Sądził, że miał już wszystko poukładane w głowie i że chociaż były w tym wszystkim elementy, który najzwyczajniej go bolały, powoli zaczynał je akceptować. A przynajmniej na tyle, na ile osoba w absolutnym dołku emocjonalnym może uznać, że akceptuje cokolwiek.
W tym momencie nie czuł się już pewien niczego. Nie był nawet pewien, czy złość na Aarona jest silniejsza niż... Cóż, inne uczucia, których już nie potrafił absolutnie nazwać, czy opisać. A ledwo co zaczął dopuszczać do siebie myśl, że chłopak mu się podobał! A teraz? Teraz chyba też, ale starał się być negatywnie do niego nastawiony. Przecież to nie miało prawa wyjść, prawda?
Zawahał się chwilę przed kolejną odpowiedzią. Był tylko tym bardziej zły na to, że Aaron miał rację. A on niestety właśnie dzięki temu osiągał to, co chciał... Mniej więcej.
- Dobra - zaczął ponownie ledwie na moment zerkając ku niemu. - To teraz już mam na to wyjebane. Wygarnij mi, że jestem debilem, podskoczy ci ego, czy chuj wie co i możemy to mieć za sobą...
Tak, właśnie w pewnym sensie przyznał, że starał się mu zaimponować. Jakie to teraz miało znaczenie? Teraz Ślizgon miał pełna prawo go wyśmiać i może wtedy wreszcie każdy z nich będzie mógł pójść w swoją stronę. Co za różnica, skoro Philip i tak sądził, że właśnie o to chodziło w całej tej relacji.
Zaraz zacisnął mocniej wargi, interpretując jego dalsze słowa na swój sposób. Chciał się więc z niego nabijać, zrobić z niego idiotę i w sumie całkiem nieźle mu to wyszło.
Powinien był, ale absolutnie nie spodziewał się, że Aaron popchnie go ku ścianie. Choć udało mu to się, ręka Philipa właściwie automatycznie wylądowała na piersi chłopaka, kiedy starał się utrzymywać go mimo wszystko jak najdalej od siebie. Następnie zdaje się, że na moment nawet uległ, pozwalając mu na pocałunek i dopiero po jakichś dwóch sekundach, gwałtownie obrócił od niego głowę.
Przez moment otwierał i zamykał ponownie usta, starając się jakoś mu odpowiedzieć, zabronić tego wszystkiego, ponownie kazać spierdalać, ale jakoś nie potrafił sklecić tak prostego, sensownego zdania. Jednak miał w sobie jeszcze odrobinę woli walki, póki nie obracając ponownie głowy ku niemu, zwrócił ku niemu wzrok, spoglądając mu w oczy. Najwyraźniej to był błąd, bo tylko tym bardziej zaciął się w ten sposób.
- Myślisz, że to takie śmieszne? - spytał dopiero po chwili, również znacznie ciszej, ponownie odwracając wzrok, po czym prychnął. - Jasne, że tak, kurwa, myślisz... Ale może wrócić do zabawy z jakimiś tępymi dziwkami, co?
Nie chciał brzmieć w tym wszystkim na zazdrosnego, ale na szczęście umknęło mu chwilowo, że tak właśnie mogło to zabrzmieć... Mimo że trochę tak było, choć przeważało mimo wszystko poczucie zranienia.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić mu odejść. Skoro ostatecznie spotkali się na mało uroczej klatce schodowej, na której w każdej chwili mógł pojawić się jakiś świadek (którego tak nawiasem Moon z pewnością by spławił, nie chcąc by ktoś poza nim rozpraszał Leightona), chciał usłyszeć od młodszego Ślizgona wszystko to, co ten chciał mu powiedzieć. Aaron wiedział, że tak było, niezależnie od tego jak obojętnego chciał zgrywać Philip. Wiedział, że w głowie prefekta kotłowało się wiele myśli, które tylko czekały na specjalną okazję, by ulecieć. Teraz Moon mu na to przyzwolił. Czemu więc był tak bardzo oporny, próbując grać, kiedy granie nie było potrzebne?
Kolejny lekki uśmiech wykrzywił jego usta. Ten upór sprawiał, że momentami chciał nim potrząsnąć, z drugiej strony pragnąc by był uparty jeszcze bardziej. Czy to w ogóle było normalne? By człowiek pragnął takich rzeczy w drugim człowieku?
Lustrował uważnie jego twarz, doszukując się wszystkiego. I wszystko widział.
-Widzisz, nie tak trudne było przyznanie tego. Schlebia mi, że właśnie mi postanowiłeś zaimponować, Leighton. I nie wierzę, że masz wyjebane. Nie, kiedy zachowujesz się w taki sposób - stwierdził lekko takim tonem, w którym można było doszukać się wszystkiego. Lubił igrać z drugą stroną i nie było siły, która by go od tego odwiodła. - Naprawdę masz dość niskie mniemanie o sobie. A może tylko przy mnie ci ono spada? To by znaczyło, że to tego całego wyjebania masz jeszcze dalej - dodał, prowokując go dalej. Tylko w taki sposób mógł cokolwiek od niego usłyszeć. Niby miał tyle do powiedzenia, a kiedy przychodziło co do czego, nie mówił niczego.
Zerknął przelotnie na drobną dłoń, która spoczęła na jego torsie. Marna obrona, jeśli o nią chodziło. Mógł próbować, ale na tej płaszczyźnie Moon miał większe szanse i z łatwością był w stanie przytłoczyć prefekta.
Kolejny uśmiech, kiedy obrócił głowę.
-Urocze - zaśmiał się cicho pod nosem. Chciał, ale nie chciał pokazać, że chciał. Podobno kobiety były skomplikowane. Żadna chyba nie miała styczności z Philipem.
-Co takiego ma być śmieszne, Leighton? - zainteresował się, w tej chwili nie do końca wiedząc o co mu chodziło. Ciągle myślał, że to wszystko było żartem? Z pewnością grą, ale do jakiego stopnia, ciężko było powiedzieć. - Proszę, proszę. Czyli to zazdrość. Nie można było tak od razu? Ale powiedz, Leighton… byłbyś w stanie dać mi to wszystko, co te “tępe dziwki”? - spytał szeptem, nachylając się ku niemu.
Nie zależało mu na tych pannach, były jedynie sposobem na zaspokojenie potrzeb, niczym więcej.
-A może chciałbyś, żebym to właśnie z tobą się bawił, hm? Patrzył tylko na ciebie i dotykał tylko twojego ciała - prowokował dalej, upewniając się, że Leighton nie ucieknie. Nie teraz.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Tym razem uśmiech na twarzy Aarona działał wyjątkowo prowokacyjnie. Oczywiście ten jeden raz nie wzbudzał żadnych pozytywnych emocji. Skrywaną i tak chęć dogadania się z nim powoli przyćmiewała złość, którą w końcu musiał z siebie wyrzucić.
Słuchał, co starszy Ślizgon miał do powiedzenia, na moment zaciskając mocniej usta, jakby wcale nie chciał, by zaraz wylał się z nich potok przekleństw, pretensji, wyrzutów i obelg. Na to wszystko było go stać i od podobnych odruchów nie powstrzymywał się prawie nigdy. Czemu teraz miałoby być inaczej? Aaron przecież nie był tu żadnym autorytetem! A przynajmniej Philip chwilowo przestał przyznawać przed sobą, że chłopak mu imponował.
- Mówię, że jestem jebanym debilem, że może kiedyś chciałem-...
Zaciął się, po czym wziął głębszy wdech. Nie chciał mówić na głos, że faktycznie chciał mu zaimponować.
- Że w ogóle się zainteresowałem tobą - dokończył mamrocząc, jednak zaraz był gotów podnieść głos. - To chyba nie niskie mniemanie o sobie, tylko ty wychodzisz na chuja!
I tyle byłoby z chęci dogadania się... Już czuł, że pewnie będzie żałował niektórych słów, które padły, albo które miały paść, ale przez ten moment nie zdawało się to wcale tak istotne.
Słysząc jego śmiech, spróbował odepchnąć go od siebie, tym razem z większym przekonaniem i to oburącz!
- Nie! - odparł właściwie od razu, bez przemyślenia na zadane pytanie.
Czy faktycznie byłby mu w stanie tyle dać? Nie był tego pewien... Ale teraz był po prostu na nie. Teraz był coraz bardziej waleczny.
- Ale ej, co, kurwa, za różnica, jak możesz wziąć sobie, nie wiem, dziesięć kolejnych, na spółkę z połową szkoły, nie?! Wtedy mógłbyś na przykład dać spokój mi?
W tej chwili czuł się przytłoczony i wierzył nawet, że chciał tego spokoju. Zupełnie jakby ostatnie dni nie krążył po szkole, niby to unikając Aarona, ale tak naprawdę licząc na kontakt, na rozmowę, na dogadanie się... Nie w ten sposób. Teraz negatywne emocje brały górę.
Teraz...
Teraz kopnął go w piszczel. Zdawało się to być najlepszym pomysłem. Nawet zajęło mu chwilę, by zacząć żałować.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 10
Wiedział, że Philip ze sobą walczył. Przez ten cały czas, choć krótszy niż mógł się wydawać, zdążył go poznać, bacznie obserwując. Nawet, kiedy młodszy chłopak tego nie widział, śledził jego ruchy, analizując zachowania. Wyciągał wnioski, dowiadując się o nim więcej. Czy mógł to nazwać przesadnym zainteresowaniem? A może osoba Leightona wciągnęła go tak bardzo, że zwyczajnie chciał wiedzieć dosłownie wszystko?
Uśmiechnął się lekko, słysząc jego kolejne słowa. Może nie powinien, jednak Moon mało kiedy robił to, co wypadało. Takim był typem i powoli przekonywał się o tym każdy, kto spędził z nim więcej czasu.
-Zainteresowałeś się mną - powtórzył tonem, który wskazywał, że jawnie mu to imponowało. Czyli strzelił w dziesiątkę. To było dla niego oczywiste od dawna, ale usłyszenie takich słów z ust młodszego Ślizgona było czymś nadzwyczajnym. Wszak do tej pory wszystko wypierał i zapewne wypierał dalej.
Bum, dały o tym świadectwo kolejne słowa.
-Już nie interesujesz? - rzucił, jakby ubolewając. Kto wie, może faktycznie, chociaż może bardziej by to pokazał, gdyby w ogóle w to uwierzył. - Zawsze byłem chujem, Leighton. Nigdy tego przed tobą nie ukrywałem. Znasz opinie o mnie, przecież niejedna dziewczyna w szkole o tym plotkuje - tym razem w jego głosie pojawiła się ironia. Czy nie było tak, że się nim interesował? Powiedział mu to kiedyś, chociaż prefekt nie uwierzył. Zapewne wszelkiego rodzaju plotki krążące po szkole wyryły mu się w głowie. A szkoda, bo sam Moon patrzył na młodszego chłopaka inaczej. Może jego sposoby nie były zbyt moralne, może nie tak ktoś chciał doznawać owego zainteresowania, ale to był cały Aaron.
-Nie - powtórzył po nim po raz drugi. - W takim razie czemu jesteś taki wzburzony? Skoro nie możesz mi dać tego, czego potrzebuje - powiedział, a jego oczy stały się znacznie ciemniejsze. Coś mu w tej rozmowie nie pasowało i nie chodziło o fakt, że Leighton nie chciałby pójść z nim do łóżka. Wbrew wszystkiemu Moon nie chciał go przelecieć przy pierwszej możliwej okazji, chociaż fantazje się zdarzały.
-Co, jeśli wcale nie chcę połowy szkoły, Philip? Co, jeśli dla mnie robi to różnicę? Ale dobrze - zaczął i skrzywił się lekko, kiedy ten go kopnął. Ciało zareagowało i nie mógł walczyć z odruchem ugięcia nóg. Kiedy odzyskał równowagę delikatnie odepchnął się dłońmi od ściany, zwracając mu przestrzeń. Zlustrował go wzrokiem bez wyrazu, nachylając się lekko - Skoro taka jest twoja wola, uszanuję ją. Daję ci spokój, Philipie Leighton, chociaż robię to z wielkim bólem serca. Mam wręcz wrażenie, że właśnie mi je złamałeś - dokończył i korzystając z okazji pocałował go po raz kolejny, czując miękkość jego ust.
-Skoro tego chcesz, jesteś ode mnie wolny - skomentował i ostatni raz pocałował go w czoło.
Odwrócił się chwilę później, kierując w górę schodów. Nie obejrzał się na Philipa ani razu, lądując w jakiejś przypadkowej sali.
zt.
Slytherin |
75% |
Klasa VI |
16 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 162
Philip z pewnością nie wiedział, czego chciał. A przynajmniej umysł podpowiadał mu co innego, niż - jak pretensjonalnie by to nie brzmiało - serce w durnym, jego zdaniem, zauroczeniu. Owszem, słyszał plotki. Wpierw chciał zaprzeczyć, jakoby w ogóle rozmawiał z jakimikolwiek dziewczynami na tyle, by coś słyszeć, ale przecież wiedział... Zdaje się, że niemal cała szkoła wiedziała. A nie powstrzymało go to w szukaniu zainteresowania u starszego Ślizgona.
Ale będąc ze sobą całkowicie szczery, nie sądził, by był w stanie dać Aaronowi to, co tamte dziewczyny. Przynajmniej nie czuł, by mógł teraz, gdy był w absolutnym dołku. Kiedy unikał nie tylko chłopaka, ale i kontaktu z wieloma innymi osobami. Nie miał ochoty na rozmowy. Ba, czasem nie miał nawet ochoty zejść do Wielkiej Sali na kolejny posiłek! A wszystko przez to, że bez względu na to, jak bardzo się starał, jego myśli bez przerwy wracały do Aarona.
Choć jeszcze przed chwilą wykazywał się jakimiś resztkami waleczności w walce, której nie chciał prowadzić, nawet nie drgnął, gdy Ślizgon zbliżył się ponownie, by złożyć dwa pocałunki. Może to fakt, iż był mniej spontaniczne i osaczające, niż przed chwilą? A może za bardzo zbaraniał słysząc kolejne słowa Aarona. I czemu właściwie te bolały go dużo bardziej, niż wszystko inne w tej wymianie zdań.
Absolutnie nie wiedział, co myśleć. Ponownie chciał odpowiedzi, ale nie miał też nawet sił biec za nim i się ich domagać. Zamiast tego został tu i osunął się powoli po ścianie jakąś minutę, może dwie - choć trwały one wieczność - po tym, jak chłopak wyszedł.
Być może nawet towarzyszyło mu przy tym parę łez, do których miał nigdy się nie przyznać.
z/t
|