Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Cóż, zdawał sobie sprawę, że już się zdziwił, ale faktycznie nie miał w planie mówić o tym Nico. Niech czuje się wyjątkowy, czy coś, pomijając główny powód będący dziwną protekcją wobec relacji z Saoirse.
- Najwyraźniej - mruknął z lekkim rozbawieniem, nikłym, do samego siebie, wspominając trudne początki relacji z rudowłosą. Cóż, trudne dla obu stron.
Patrzył na niego jak na zupełnego idiotę, co raczej nie było nowością. Tym razem jednak Nico był tak bardzo daleko od powodu, dla którego Romilly miał gdzieś jego wróżby, że aż nie wierzył w to, co słyszy. Miałby się bać przyszłości? Nie wiedział nawet z jakiej racji i co miałoby się stać, bco miałoby go przerazić, pomijając, że nie wierzył w to, by obrazki mu to powiedziały.
- Albo po prostu niektórzy normalni widzą zwykłe obrazki na kartach i nie wierzą żeby to miało jakkolwiek podpowiedzieć o życiu, przeszłym czy przyszłym. Jestem realistą, nie dzieckiem z wybujałą wyobraźnią.
Ostro, ale tak uważał! Mówił to wszystko dość chłodno, co było jednak normalne jak na niego, mierząc nieprzejętym spojrzeniem Ślizgona zbierającego się wyraźnie do odejścia. A przynajmniej tak sądził.
- Może jakbyś spoważniał, więcej osób słuchałoby twojego paplania. - zauważył pod koniec, przypominając wszechświatowi o byciu bucem.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Przynajmniej Nico nijak nie zrażał się faktem, iż Romilly stale obrażał dziedzinę, którą ten interesował się zdecydowanie najbardziej i w której czuł się naprawdę pewnie. Wszystko dzięki temu, że był absolutnie przekonany o własnej słuszności oraz o tym, że jego kolega jest idiotą i ignorantem. Dobrze, może nie był skończonym idiotą w każdym temacie, ale to jego ignoranckie nastawienie z pewnością beznadziejnie zaślepiało jakikolwiek potencjał. A Nico? On mógł powiedzieć tylko, że szkoda mu takich osób. A jednak nie mówił o tym na głos, spodziewając się, że usłyszy dokładnie to samo w ramach odpowiedzi. Takie słowne przepychanki nie miały sensu. Przecież nie przekona go, jeśli tylko Romilly sam nie byłby zainteresowany. Nie obrażaniem go.
A obrazki w kartach tarota? Obrazki widziały właśnie dzieci, do których tak chętnie, choć ironicznie porównywał go kolega. On sam widział jednak dużo więcej.
Jednak odkaszlnął, przygotowując się do powagi, która miała zapewnić mu posłuch... Albo co najmniej luźny występ aktorski.
- W razie diametralnej zmiany zdania, tuszę, że mości pan będzie wiedział, gdzie mnie szukać, aczkolwiek szczerze życzę rozwikłania problemu natury... Niecodziennej dla mości pana w sposób samodzielny, niezmącony podpowiedzią nawet najdrobniejszą środkami prostszymi, acz wymagającymi otwartości umysłu wystarczającego, by co innego w następstwie również mogło się otworzyć dużo szybciej... Adieu.
Czy to wystarczająco poważna forma dla Romilly'ego? Cóż, Nico na pewno się podobało. Nawet skłonił się po tym lekko, zdejmując przed nim zmyślony, niewidzialny kapelusz, a następnie obrócił się w kierunku zamku, by faktycznie wreszcie się wycofać.
z/t
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Nie spodziewał się niczego szczególnego poza obroną swojego zdania ze strony kolegi, jednak ten okazał się jak zwyke znajdować coraz nowsze sposoby by zbić go z tropu, albo zirytować, albo zwyczajnie wyjść poza oczekiwania i dać coś zupełnie niespodziewanego. W tym przypadku była to wypowiedź długa, złożona, zdecydowanie podniosła, zakończona teatralnym ukłonem i dumnym wymarszem. Romilly zupełnie zbaraniały patrzył za nim chwilę w pełnej konsternacji.
- What the-... - mruknął do siebie, zupełnie nie wiedząc nawet co się wydarzyło, jak i nie wyłapując sensu. Nie to, że był głupi i nie rozumiał słów, po prostu nie skupił się.
Więc został sam, patrząc w dal dramatycznie jeszcze jakiś czas i myśląc o wszystkim i niczym jednocześnie. Trochę jeszcze rzucał kamienie do wody, już nie puszczając kaczek, a najpewniej jedynie wkurwiając żyjące tam stworzenia - jeśli wiedzą kto to, powiedzą mu o tym w pokoju wspólnym, z pewnością. Po czasie jednak westchnął bezsilnie i wstał, otrzepując spodnie z piasku i kierując się samemu do zamku.
zt.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
28 września, 14:15
Po dość intensywnym poranku, Maddie wybrała się na spacer po błoniach, korzystając z jednego z ostatnich ciepłych dni przed nadejściem pełni jesieni. Choć semestr dopiero się rozpoczynał i nijak nie dało się tego porównać z kotłem czerwcowych zaliczeń, dziewczyna dość silnie odczuwała, że owutemy deptały jej po piętach, a profesorowie próbowali upchać w ich głowach jak najwięcej wiedzy. Poniedziałki pod tym względem były szczególnie intensywne - gdyby dopchać do tego jeszcze Elki, miałaby dosłownie pełen zestaw jednego dnia. Cóż... przynajmniej ta partia zajęć była stosunkowo przyjemna.
Zaraz po obiedzie, Cromwell poszła do swojego dormitorium, by tam przebrać się w odrobinę bardziej komfortowy strój - czarne trampki, luźne jeansy i nieco zbyt dużą bluzę z motywem z albumu jednego z jej ulubionych zespołów ( klik), dumnie wyszperaną w jakimś charity shopie. Pod kątem muzyki, nigdy nie potrafiła się ograniczać... przynajmniej pod kątem podziału na wykonawców magicznych i niemagicznych - względem lat i stylów, była dość wybredna. Liczyła, że po drodze na błonia wpadnie na kogoś znajomego i okaże się, że jej spacer jednak nie będzie samotny. Niestety, dotarłszy aż do jeziora, minęła jedynie kolegów spieszących do zamku w sobie tylko znanym celu. Choć dookoła nie brakowało innych uczniów, Maddie nie do końca miała ochotę wtryniać się w żadną z grupek - w końcu co to za przyjemność dołączać na trzeciego do randki, przyglądać się, jak Krukoni szykują esej na numerologię czy, broń Merlinie, dosiadać się do zblazowanego i wyciągniętego do słońca na polance stadka węży.
Ostatecznie, Gryfonka zatrzymała się nad brzegiem jeziora, przyglądając się z pewną dozą zainteresowania krążącym blisko mielizny, dość dużym rybom. Czyżby polowanie?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Jest całe mnóstwo sposobów na wykorzystanie wolnego czasu po zajęciach. W szczególności, gdy zajęcia kończą się przed lunchem. Oczywiście można było się pouczyć, jak przystało na dobrego siódmoklasistę na jeszcze lepszy początek tygodnia... Ale to odpadało. Nieważne dlaczego. Ethan sam nie myślał, dlaczego. Właściwie starał się wcale nie myśleć o nauce i zbliżających się wielkimi krokami egzaminach... A już w szczególności nie chciał myśleć o tym, co miałoby wydarzyć się po nich. Nie trzeba chyba nawet dodawać, że robienie prac domowych w poniedziałek o czternastej również odpadało. Jak powszechnie wiadomo, takie prace robiło się w pośpiechu w środku nocy, lub w ciągu dnia jakąś godzinę przed zajęciami. O dziwo do tej pory wychodził na tym nieźle.
Dzisiejszy czas po lunchu chciał spędzić dosyć spokojnie. Nie szukał towarzystwo, wychodząc zresztą z (słusznego) założenia, że to towarzystwo znajduje jego.
Pogoda sprzyjała. Liczył się z tym, że pewnie to jej ostatnie podrygi tego roku, w związku z czym wybrał się na w gruncie rzeczy całkowicie bezcelowy spacer. Pożałował mniej więcej w połowie, zauważywszy, czemu sam uważa że brak towarzystwa mu nie sprzyja, jednak brnął dalej, w nieco bardziej refleksyjnym nastroju, niż by tego chciał. Przecież w taki ciepły dzień, kiedy słońce nieprzerwanie starało się przebić przez chmury, z pewnością będzie całe mnóstwo osób w okolicach jeziora!
Wkrótce okazało się, że nie było to raczej mnóstwo, ale wystarczająco, by wypatrzeć kogoś, z kim miałby ochotę spędzić czas.
Kogoś, kto patrzył na brzeg jeziora zupełnie jakby przeżywał właśnie jakiś głęboki kryzys, albo, o zgrozo, w przypływie inspiracji twórczej - a po spędzeniu tylu lat ze swoim bratem, Ethan znał podobny widok na tyle dobrze, by wiedzieć, że czasem należało taką osobę zostawić w spokoju, zanim poprosi o przysługę w imię sztuki.
Maddie jednak nie była jego bratem i nie spodziewał się po niej w tej chwili niczego podobnego, dlatego też podszedł możliwie cicho - a przynajmniej na tyle cicho, na ile można było tu stąpać...
I stanąwszy tuż za nią, przywitał się, być może tylko trochę za głośno i być może chciał, żeby co najmniej wzdrygnęła się na to zaskoczenie.
- Cześć, co robisz?!
Tak, właściwie brzmiał w tej chwili jak małe dziecko rozpoczynające niewinnie rozmowę, która potem miała już potoczyć się sama z łatwością i jego uśmiech zdradzał, że właśnie tak się czuł, albo co najmniej chciał się tak poczuć, odbiegając wreszcie myślami od problematycznej przyszłości.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Maddie nachyliła się nieco nad taflą wody, by lepiej przyjrzeć się tej rybiej rutynie. Czubki jej butów znajdowały się zaledwie kilka cali od skraju zawieszonego praktycznie nad samą taflą wody gruntu. Tak, wszystko wskazywało na to, że to tłuste rybsko faktycznie miało zaraz zamiar pożreć jakiegoś mniejszego kolegę, gdy nagle...
CZEŚĆ!
- Ja pier-kurwa-dolę! - Wyrwało się z jej ust, gdy nagle tuż za plecami usłyszała radosne powitanie kumpla. Ethan, najprawdopodobniej, również nie przewidział, że przez to, że Maddie stała tuż nad brzegiem jeziora, przestraszenie jej może sprawić, że straci równowagę... i złapie go odruchowo za koszulkę, próbując ratować się przed wpadnięciem z impetem w sięgającą mniej więcej do kolan wodę.
Cóż, przynajmniej przestraszone ryby zdążyły odpłynąć, więc jeśli wlecą do jeziora, nie zrobią im żadnej krzywdy. Wszystko tak naprawdę zależało od tego, czy Ethan sam wykaże się odrobiną refleksu.
Chyba na przyszłość powinna trzymać się nieco dalej od źródeł wody. Zostanie miss mokrego podkoszulka po raz drugi w tym miesiącu nie brzmiało jak najlepszy plan. Wygłupy z Arsenem wspominała dobrze, gorzej, niestety, z przeziębieniem, które złapało ją parę dni później.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Może nie znał Maddie od tej strony, a może nie miał aż takiego szacunku do życia podwodnego... Nie, z pewnością nie chodziło o to drugie. Jeśli nie związek z Aurorą, to przecież wieloletnia przyjaźń musiałaby uwrażliwić go na wszelkie otaczające ich żyjątka. Musiałaby, gdyby tylko Ethan nie był w gruncie rzeczy nawet wrażliwszy, niż wydawał się na pierwszy, drugi, a nawet piąty rzut oka.
Tak, z pewnością nie znał Maddie od strony wiernego obserwatora przyrody. Może to braki, które właśnie miał nadrobić, ale w swojej złośliwości spróbował ją przestraszyć. I to nie głośnym bu... Wykrzyczane słowa miały nieco zamaskować chęć choćby wzdrygnięcia się koleżanki.
Jednak Gryfonka przerosła jego oczekiwania... Naprawdę powinien przewidzieć taki obrót spraw. W dodatku nawet jemu wydało się to głupio oczywiste, kiedy oboje lecieli do wody. Zdaje się, że właśnie w takich chwilach mówi się, że to moment, w którym bohater wie, że najzwyczajniej coś zjebał. To dokładnie ten moment, to uczucie i drobne ukłucie żalu, który mógł mieć tylko do siebie. A jednak w tym wszystkim mógł tylko liczyć, by pokłady żalu Maddie były niewiększe niż jego. Ostatecznie po nieco bolesnym upadku w płytką wodę był bardziej rozbawiony, niż zmartwiony, czy zdenerwowany. Cóż, wyschną.
Szybko podniósł się na kolana. Niestety wciąż w wodzie, ale teraz już raczej nie robiło różnicy, jak szybko się z niej wydostanie i popatrzył na koleżankę, żeby ocenić, jak ona trzymała się po upadku oraz jak on zaraz miał się trzymać, jeśli tylko miałaby spróbować zwalić winę na niego. To znaczy, był oczywiście winny, ale skąd miał wiedzieć, że był aż straszny? No właśnie...
- Ukrywasz się przed kimś, czy co to za reakcja? - spytał zupełnie, jakby nie zauważył, że brodzili właśnie w jeziorze... Ale chciał wybrnąć z tematu obarczania się winą, którego jeszcze nawet nie zaczęli.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Gdy tylko poczuła, że ciało Ethana było nieco mniej stabilne, niżby sobie tego życzyła, odruchowo wyciągnęła dłonie przed siebie, próbując maksymalnie zamortyzować upadek. Cóż. Chyba takie było jej przeznaczenie. Może, jak dobrze pójdzie, uda jej się nawet po którymś razie wyhodować skrzela? Chociaż... nie, chyba nie, tak to chyba nie działało.
- Ethan! - parsknęła, opłukując dłonie, na których się oparła przy upadku, z mułu. Siliła się wprawdzie na odrobinę powagi, ale zupełnie jej to nie wychodziło. Sytuacja była zbyt absurdalna, by móc się złościć. Tym bardziej, że Dubois w najgorszym wypadku miał intencje psotne, a nie złe. Czy mogła go za to winić? Nie. Tym bardziej, że wychowywała się w jednym domu z dwoma nastoletnimi chłopcami i aż za dobrze wiedziała, co się w tych pustych łbach potrafiło zadziać. By choć poudawać, że ma do niego pretensje, ostentacyjnie uderzyła dłonią w taflę wody, posyłając w jego stronę dość pokaźną strugę.
Chociaż chłopak spadł na nią, szczęśliwie nic sobie tak naprawdę nie zrobili i nawet specjalnie jej nie podtopił. Ot, pewnie skończy się na paru siniakach. - W tym momencie równie dobrze mógłbyś mnie popchnąć, wiesz? Cisza, spokój i nagle przybiega taki dumny z siebie, rozkrzyczany bąbelek - ciągnęła, nadal siląc się na zirytowany ton, jednak w rzeczywistości ledwie powstrzymując śmiech. Dla spotęgowania komicznego efektu, usiadła sobie wygodnie w wodzie i podparła się jedną ręką z tyłu, o piaszczyste podłoże. I tak byli praktycznie cali mokrzy, więc co to za różnica, czy wypełzną z wody teraz, czy za parę minut?
- No, to poza zajęciami szczególnie się nie widzieliśmy w ostatnim czasie, jak tam wakacje? Jak zespół? - zagadnęła, jakby nic się właśnie nie stało.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Przynajmniej nie miała mu za złe... Nie sądził, by powinna była, ale czasem ludzi byli nieprzewidywalni! Zdawało mu się, że przede wszystkim kobiety i miał tego sporo przykładów w ostatnim czasie, co być może prowadziło do nieco seksistowskich komentarzy w przyszłości, ale tak samo takie teksty, jak i ich konsekwencje mogły zaczekać na później. A przynajmniej stanowiło to jedną z opcji narobienia sobie kolejnych problemów - był w znajdowaniu ich bardzo dobry!
Podniósł się całkiem, dopiero, gdy oblała go wodą, co również przyjął z uśmiechem.
- No wiesz, mówisz zupełnie jakbym chciał, żebyś wylądowała w wodzie... - odparł z udawaną pretensją, którą osoby które go nie znały mogłyby nawet kupić, gdyby nie to, że mimika wciąż go zdradzała. - Ale na następny raz zapamiętam, że to opcja.
Następnie na moment wytknął ją palcem, jakby grożąc... I właściwie coś w tym było. Jeżeli tylko uważała, że nie robi jej to aż takiej różnicy, mogła spodziewać się, że kolejnym razem wyląduje w zbiorniku wody nieco bardziej celowo!
- Zwłaszcza, że wyszedłbym na tym lepiej... - dodał ciszej, rozkładając lekko ręce i patrząc na stan swoich ubrań. Cóż, z pewnością mogło być gorzej.
Przeczesał zaraz włosy mokrą dłonią, nie zastanawiając się jeszcze nawet, czy skończą przez to wszystko przeziębieni.
- W wakacje graliśmy z Kaią w paru miejscach w jednym zespole.
Oczywiście, jeśli Maddie miałaby ochotę dopytać, odpowiedziałby, o jakie miejsca chodzi, ale jakoś na ten moment brzmiało mu to nieco bardziej dumnie niż gdyby od razu wyjaśnił, że podłączyli się do zespołu, który potrzebował ludzi i grali w kilku knajpkach... A jednak i z tego był niesamowicie dumny i nie zamierzał zniechęcać się potencjalnymi dodatkowymi pytaniami! W końcu uwielbiał mieć się czym chwalić, a... Cóż, zwykle nie sądził, by było tego wiele.
- Teraz ogarniamy coś własnego - dodał wzruszając ramionami, jakby nie sądził, by było to coś wielkiego...
Prawda była taka, że uważał to za ogromny przełom i miał jeszcze większe nadzieje!
- A ty? Co robiłaś? - spytał bynajmniej nie przez grzeczność!
Pewnie zdążyłby przerobić z nią już ten temat, gdyby tylko nie wyszedł z imprezy na rozpoczęcie roku tak wcześnie... Właściwie nie był nawet pewien, czy na niej była, ale w normalnych warunkach z pewnością wtedy nadrobiłby wszystkie tematy po wakacyjnej przerwie z osobami, z którymi nie miał tak częstego kontaktu.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
A tam kobiety, kobiety... kobiety były zupełnie normalne! I nie wrzucały niewinnych ludzi do wody bez najmniejszego powodu! Za to faceci... O Merlinie, zawsze niewinni i zawsze gotowi znaleźć osobę odpowiedzialną za własne błędy i pomyłki. DRAMAT!
- A nie chciałeś? - zapytała, unosząc przy tym jedną brew. Gdziekolwiek pojawiał się Ethan, zaczynała się demolka. Temu chłopakowi nie można było ufać!
Czy to właśnie dlatego Mads tak go lubiła?
Niewykluczone.
Pokręciła głową z politowaniem, słysząc kolejne słowa chłopaka. No dzieciak, dzieciak, ale co mogliby zrobić? Nic.
- Rozumiem, że moja sowa z biletami zgubiła adres? - zapytała żartobliwie, przechylając lekko głowę. Cieszyła się, Dubois w końcu zdołał załatwić jakieś występu na żywo. Nieźle sobie radził na wiośle i szkoda byłoby, gdyby trzymał te umiejętności tylko dla siebie. - I jak wrażenia, gdzie graliście? Jakie plany na nowy projekt? - zapytała, przyglądając mu się z wyraźnym zaciekawieniem.
- A moje wakacje... hm, nie wiem, czy jest tu co dokładnie opowiadać. Byłam z rodzeństwem na kilku lokalnych wycieczkach - Edynburg, Manchester, Salisbury. No i udało mi się załatwić dodatkowe zajęcia z chińskiego, więc teraz nie będę musiała mieć do siebie pretensji, że przez Owutemy znowu nie będę miała czasu na ćwiczenia.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Gdy zadawała pytanie, on otrzepał się teatralnie z... Cóż, wody. Zupełnie jakby to miało jakkolwiek pomóc.
Zaraz jednak jego dłoń spoczęła na jego piersi, podkreślając tym samym, jak przejął się całą sytuacją.
- Ja? W życiu. Jeszcze coś by ci się stało, albo się przeziębisz... - odparł tylko trochę ironicznie.
Wbrew pozorom naprawdę nie spodziewał się, że dziewczyna wpadnie do wody! Ale nie przeszkadzało mu to w podobnym droczeniu się. Zresztą, w tej chwili i tak byli już kwita.
- Jeśli cię to pocieszy, nikt nie dostawał darmowych biletów - odparł, rozkładając ręce.
To prawda. Nawet jego brat, który... Nie, właściwie nie wiedział, czy byłby chętny na taki wypad. Za to z pewnością potem okazałoby się, że stacza się przez niego. Bo to zawsze była wina Ethana.
- A jak już wezmę się za rozdawanie, będę musiał być pewien, że nasza muzyka będzie uzależniać po jednym przesłuchaniu na tyle, żeby cała widownia kupowała bilety na kolejne występy... I wtedy inwestycja sama się zwraca.
Nie byli źli. Właściwie Ethan był bardzo zadowolony i dumny z ich postępów! Ale zawsze musiał albo zaniżać, albo zawyżać swoje umiejętności przed innymi. Nie było innej opcji. Choć w tym wypadku mógł być bliski prawdy - przecież nie uzależniali... Jeszcze. Wszystko przed nimi. To znaczy, o ile po szkole cały pomysł się nie rozpadnie.
- A to było tylko parę mniejszych knajp w Londynie... I póki co zbieramy parę osób, żeby mieć taki, wiesz, pełnoprawny zespół i idzie... Dobrze...
Chyba szło dobrze... Poza tym, że zdawało mu się, iż schodzi im się z tym trochę za długo. Ale mieli już mały plan, potrzebne osoby. Tak, miało być dobrze.
On z kolei nie był równie zainteresowany jej wakacjami, jak zaraz się okazało. Nie to, żeby było z nimi coś nie tak! Tylko nauka języków jakoś nie brzmiała porywająco. On osobiście by się na to nie zdecydował - w szczególności nie na chiński - ale nie miał zamiaru jej krytykować.
- Czyli... Dogadałabyś się już po chińsku? Albo, wiem! Wiedziałabyś, kiedy ktoś zrobi sobie durny tatuaż z jakimś totalnie losowym słowem po chińsku?
Tak. Priorytety.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
średni |
Hetero |
Pióra: 43
Pokiwała tylko głową z pobłażliwym uśmiechem, słysząc jego wyjaśnienia. Ethan był, stety lub niestety, niereformowalny.
- A tam od razu darmowych! Ulotka by wystarczyła! - zauważyła z udawanym oburzeniem w głosie. Faktycznie żałowała, że nie widziała koncertu, ale nie oznaczało to, że miała się od razu obrazić. Pewnie jeszcze kiedyś się załapie.
- No tak, pierwsza działka zawsze jest za darmo - dodała rozbawiona jego pomysłem. - Poza tym wiesz, merch, płyty, meet and greet... kopalnia złota! A potem będziesz otwierać licytacje z używanymi skarpetkami, czy coś. Ale pamiętaj, nie mniej niż milion za sztukę.
[b]- A kogo wam jeszcze brakuje do składu? - zainteresowała się, w końcu zbierając się z wody. Przysiadła na brzegu jeziora, pozostawiając nogi nadal w wodzie i odcisnęła loki z wody. - Szczerze, Chińczycy mają w dupie obcokrajowców i tak szybko mówią, że jak wyłapiesz co trzecie słowo, to jest dobrze. A co do tatuaży... prawie obskoczyłam wpierdol w zeszłym miesiącu, bo dostałam ataku głupawki na tatuaż jakiegoś karka. Wielki, groźny, łysy... a na głowie wytatuowane "jesteś moim małym jabłuszkiem". Muszę ci kiedyś pokazać mugolską piosenkę, z której to pochodzi, to był jakiś hardcore.
/zt wszyscy - przedwnienie
|