Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Po chwili zawahania skinął głową. Nie wiedział, czemu się zawahał. Może z obawy, że Zofia zacznie wypytywać o nazwiska? Ale do tej pory dziewczyna zdawała się najzwyczajniej w świecie rozumieć jego i podstawowe granice, które zdawały się być czymś skomplikowanym dla innych ludzi - w szczególności innych uczniów Hogwartu. Doprawdy, musiało przywiać kogoś aż z Polski, aby zwyczajnie zrozumiał? Sprawiało to jednak, że stopniowo czuł się w towarzystwie nowej koleżanki coraz bardziej swobodnie i choć mechanizmy obronne kazały mu zawahać się przed częścią wypowiedzi, otwierał się na nią zdecydowanie szybciej niż na innych.
- Właściwie każdy na pewno kogoś zna. Tylko wiesz, to nie rzecz, którą ludzie chętnie się chwalą - swoją wypowiedź zakończył krótkim wzruszeniem ramienia. Nie musiał jej tłumaczyć. - Ale przychodzi mi na myśl co najmniej jedna osoba, która na pewno je widzi... Tylko raczej to wymaga pytania. Co ona, ta osoba, na to.
W swoich wypowiedziach starał się też zachować pełną anonimowość osoby. Nie spędzał czasu ze zbyt wieloma osobami, toteż łatwo byłoby dociec, jeśli tylko ktoś był wystarczająco sprytny... A oni oboje należeli do Ravenclawu. Żeby nie było zbyt łatwo, postanowił nie zdradzać też płci jednoznacznymi słówkami.
- Tylko zdaje się, że znalezienie gryfa, czy pegaza w okolicy byłoby dosyć trudne... Centaury nie są łatwe do przekonania... Podobno... A wilkołaki... - zamilkł na chwilę w zastanowieniu. - Niby są co jakiś czas, podobno co kilka lat plotki, że przytrafiają się wilkołaki wśród uczniów. Jakkolwiek to nie miałoby działać.
Ale czy powinni nagle organizować akcję poszukiwania wilkołaków? Przecież nie mogli być nawet pewni, że to nie plotki!
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Rozumiała. Oczywiście, że rozumiała. Każdy ma swoje sekrety. Czasami nie chcesz, by ktoś w twoje życie, przestrzeń czy relację pchał się z butami- i Zosia to szanowała. Szanowała też to, jak zręcznie Aidan posługiwał się językiem- zgrabnie formował słowa tak, by nie mogła wyczuć, o kim mówi. Czy mówił o sobie? O koledze? Koleżance? Kimś z rodziny? Podobno miał brata...
I choć oczywiście, ciekawiło ją to- bo ciekawość jest rzeczą ludzką- to jednocześnie też jest pierwszym stopniem do piekła. Dlatego nie miała zamiaru drążyć. Ale, była wdzięczna, że i tak Aidan oferuje pomoc w szukaniu takiej osoby.
- Cóż- zaczęła spokojnie, patrząc mu w oczy- Jeśli tylko ta osoba będzie chciała, to chętnie wejdę z nią we współpracę. Natomiast nie chcę, żebyś pchał się z mojego powodu w jakieś problemy. Daję ci w tym temacie wolną rękę.
Być może zabrzmiało to zbyt poważnie, szczególnie dodając do tego nieprzerwany kontakt wzrokowy. Ale chciała podkreślić, że jeśli nie chce brać w tym udziału, to może się wycofać w każdej chwili; a ona nie będzie naciskać i uszanuje jego decyzję.
- A jeśli chodzi o to... wiadomo, że paradoksalnie włos będzie łatwiejszy, ale szukam jakichś alternatyw. Zawsze to jakiś plan B, C i reszta alfabetu- westchnęła, ponownie wlepiając wzrok w rękawicę. Eksperymenty to nie tylko te przyjemne elementy, ale też integralną częścią jest napotykanie problemów i rozwiązywanie je. Tak działa progres i ewolucja.
Nawet nie zauważyła, gdy strach przed dzieleniem się pomysłem z Aidanem minął. Choć nie wiedziała, czy można to tak nazwać. Czuła się pewniej. Chętniej chciała opowiadać o każdym z elementów. Gdyby zapytał, była gotowa przyznać się, że ma kilka innych prototypów i szkiców, zupełnie odmiennych artefaktów. Które, były co prawda o wiele bardziej ubogie, bo większość kreatywnej uwagi poświęcała właśnie rękawicy... ale powiedziałaby mu, o każdym, choć trochę.
Zaczęła sobie zdawać sprawę, jak ważnym momentem w jej życiu stało się głupie zagadanie po lekcji. Dalej nie wiedziała, czemu ostatecznie do niej podszedł. Co nakłoniło go do tego, że być może warto podejść i się przywitać z tą dziwną dziewczyną z Europy.
Ale z biegiem czasu była coraz bardziej wdzięczna, że to zrobił. I na samą myśl o tym uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Faktycznie miał nadzieję, że nie będzie sposobu, aby Zofia mogła domyślić się o kogo tu chodziło. Co prawda jego grono znajomych było nieco ograniczone, ale nie miał większych oporów przed rozmową z kimkolwiek - choć zaufanie było oczywiście całkowicie odrębną kwestią. Nie spodziewał się jednak, że mogłaby brać pod uwagę jego samego. Nie do momentu, kiedy odpowiedziała mu w taki sposób. A przynajmniej odniósł wrażenie, że mogła mówić tu o nim.
- Nie miałem na myśli siebie - podkreślił od razu, unosząc lekko ręce w obronnym geście, jednak bardzo szybko ponownie je opuścił. - Ale dowiadywanie się, czy kto inny nie byłby zainteresowany, to nie problemy, Raczej mam tylko nadzieję, że będzie... Szkoda byłoby nie dokończyć takiego projektu z tak głupiego powodu, jak brak odpowiedniego zaopatrzenia. W dodatku zaopatrzenia, które mogłaby zapewniać szkoła, ale tego nie robi. Tak samo jak nie organizuje podobnych zajęć praktycznych. Wytwarzanie nawet najprostszych różdżek powinno znaleźć się wśród zajęć dodatkowych, ponadprogramowych.
Zupełnie tak, jak zarówno w Hogwarcie, jak i w każdej innej szkole zmiany były konieczne... Z tym, że niektóre z nich zdawały się przywiązywać ogromną wagę do tradycji, nie zwracając przy tym uwagi na różnice między faktyczną tradycją, a szkodliwym zastaniem. Czemu przyszli wytwórcy różdżek mieli zajmować się nauką tej sztuki na własną rękę i to zwykle po zakończeniu nauki w Hogwarcie? Czas na rewolucję! A raczej byłby na nią czas, gdyby tylko Aidan był odpowiednią osobą do walki o podobne prawa. Nie był. Właściwie było mu wszystko jedno, jaką jakością nauki cieszyli się jego znajomi... Narzekał trochę, ale zwykle ze względu na własne zainteresowania, które ciężko było zaspokajać podczas zajęć. I zdaje się, że teraz narzekał również na to, iż Zosia była zmuszona mieć podobnie. Oboje zasługiwali na więcej! Oboje zdawali się mieć potencjał!
- Idąc tym tropem... I planem, równo po alfabecie, łuska trytona też byłaby opcją... No, w teorii. W praktyce raczej nie są tak skore do kontaktu, ale to na wypadek desperacji, kiedy poprzednie litery alfabetu nie wypalą?
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Na jego uniesienie rąk i słowa, sama chwilę później podniosła ręce, jakby broniąc swojego toku myślenia.
- Hej, nigdy nie wiadomo, tak? A ja chcę, żebyś się czuł komfortowo- bez względu na to, jak bardzo się zaangażujesz.
No bo to prawda. Bez względu na to, czy miałby to być on, czy miałby pytać swoich znajomych o pomoc, nie chciała, żeby czuł się źle. Nie o to tu przecież chodzi.
Przez resztę jego wypowiedzi, im dalej mówił, tym bardziej smutniała. Bo to też była prawda. I, na dobrą sprawę, tego niejako dotyczyła ich pierwsza rozmowa.
Szkoły nie są tak zainteresowane pobudzaniem ciekawości w studentach; nie są zainteresowane szukaniem nowych rozwiązań i technologii- wolą pozostać przy starych, sprawdzonych sposobach, ignorując zmieniający się wokół świat. Może to pozostałości po wojnie? Boją się, że ktoś nad ambitny znów stanie się problemem dla reszty i im zagrozi?
- Szczególnie że nigdy nie wiesz, kiedy będziesz potrzebował bronić się tym, co znajdziesz... - powiedziała cichutko, znów wracając myślami do domu rodzinnego. Jej ciekawość została zasiana potrzebą zmiany, chęcią ochrony siebie i innych- bliskich i tych, którzy mogą przechodzić przez to samo.
Czuła też przez to złość- złość spowodowaną ogólnie pojętą niesprawiedliwością. Na to, że nie miała szans na ciepłe i spokojne dzieciństwo; na to, że musi rozwijać się i swoje zainteresowania po kryjomu, i na to, że być może, przez strach ważniejszych od niej czarodziei, jej eksperymenty uznawane są za niebezpieczniejsze niż wariat używający czarów na swojej rodzinie.
- Mam wrażenie, że prościej jest się w dzisiejszych czasach nauczyć Czarnej Magii niż podstaw do zrobienia czegokolwiek własnego.- dodała po chwili, wyrywając się z zamyślenia.
Na jego zdanie, które w sumie nie wiedziała, czy powiedział żartem, czy serio, uśmiechnęła się lekko i prychnęła.
- Cóż, mam szczerą nadzieję, że zakończymy maksymalnie na planie D; ale póki nie będę miała stuprocentowej pewności, że się nie uda, to wolę pozostać przy włosach koniopodobnych.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Czuł się zdecydowanie bardziej komfortowo, gdy mieli tę kwestię za sobą. On mimo wszystko nie widział jeszcze testrali i choć wydawały mu się one fascynującymi stworzeniami, jednak wolał nie widzieć ich jeszcze... Właściwie jak najdłużej.
Sam jednak miał trudną sytuację w domu i swego czasu nie był wolny od widoków przemocy, której musiał się przeciwstawiać. Starał się o tym nie myśleć, a pomysł Zofii mimo wszystko nie przywoływał mu na myśl tamtych chwil. Nie widział sposobu, w jaki w tamtym czasie wynalazek mógłby mu pomóc, czy uchronić go. Mimo to nie mógł nie zgodzić się, że był on ciekawy i z pewnością mógłby rozwiązać inne problemy, pomagając w sytuacjach, gdy należałoby się bronić, a różdżka okazałaby się niewystarczająca. Oczywiście była też magia bezróżdżkowa, ale ta wymagała wiele pracy, może nawet pewnych predyspozycji...
- Teoretycznie... - mruknął w kolejnej chwili zastanowienia, kiedy to wlepił wzrok w podłogę, rozprawiając nad czymś innym i parę sekund zastanawiając się, czy to warte wspomnienia. - Tylko... Myślałaś w takim razie o masowej produkcji w przyszłości? Wtedy tego typu broń mogłaby pojawić się po obu stronach potencjalnego... Konfliktu. A więc też po tej atakującej. Byłaby w tym wypadku dodatkowym dodatkiem, to znaczy luksusem, na który potencjalne ofiary często mogą nie móc sobie pozwolić? Mogłoby też nie spodobać się Ministerstwu i łatwo znaleźć się na liście produktów zakazanych, czy jak to się tam u nich nazywa.
Naprawdę nie chciał jej demotywować, jednak myśląc o przyszłości jej wynalazku, nie mógł nie natknąć się na parę problemów.
- No, chyba że nie wychodzisz myślami tak daleko i potrzebujesz dla... Siebie?
Zaraz podniósł na nią bardziej badawczy wzrok. Potrzebowała tego dla siebie? Do tej pory nawet nie przeszło mu to przez myśl. Do tej pory błądził po czysto teoretycznych wydarzeniach.
- Niby podręczniki do czarnej magii są trudniejsze do zdobycia, niż te zwykłe, ale nadal to o niebo prostsze, niż znalezienie wsparcia przy tworzeniu... Czegokolwiek. Nawet nie wiesz, ile razy wysyłali mnie do Edwards, jak coś mi-... Wybuchło - uciął nagle, orientując się, że być może się zagalopował.
Mimo wszystko nie mówił jeszcze Zofii o swoich pomysłach, czy wynalazkach i... Nie wiedział jeszcze, czy tego chce. Teraz już z paru powodów. Po pierwsze, oczywiste obawy. Po drugie, zdawało mu się, że jego projekty są albo prostsze, albo zdecydowanie bardziej powtarzalne. Ostatnio inspirował się tylko istniejącym już wynalazkiem i myślał, jak odtworzyć taki magiczny przedmiot... Ale to nie do końca legalne i z pewnością nie powinien się tym dzielić.
- No... Ale chyba to, co robisz, nie wybuchnie, więc nie masz się czym martwić - dodał zaraz pospiesznie.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Zdania, które mówił, dawały jej do myślenia- czy tego chciała, czy nie.
No właśnie, zrobisz tę rękawicę, będzie działać, i co wtedy?
W idealnym świecie Zosia robiłaby je dla każdego. Ręcznie strugała każdy palec, biła okucia i pętała rdzenie, aby każdy, kto przyjdzie do niej po pomoc, mógł ją otrzymać.
Ale w idealnym świecie jej wynalazek nie byłby też potrzebny.
Do tego nigdy nie możesz być stuprocentowo pewny, czy twoje dzieło znajdzie się w dobrych, czy złych rękach. Dynamit też miał być pomocą dla ludzi w kopalni, a został bronią na wielu wojnach.
Tymi kilkoma zdaniami zasiał w niej ziarno niepewności.
Czy warto w ogóle kontynuować tę pracę? Może spróbować podejść do tematu inaczej, prościej, przystępniej...
Ale z zamyślenia wyrwało ją to jedno, jedyne zdanie.
Na którego dźwięk, jedyne co mogła, to uśmiechnąć się smutno.
- Już nie. Ale, zaczęłam pracować nad nią, gdy jeszcze potrzebowałam.
I niech tak zostanie.
Po sekundzie otrząsnęła się lekko i z cichą ulgą spostrzegła, że Aidan niejako zmienił temat na trochę przyjemniejszy. O ile można tak nazwać krytykę edukacji magicznej. I chyba trochę się zagalopował, bo zdecydowanie chciał powiedzieć coś innego, coś więcej.
Na jego pośpieszną reakcję zachichotała cicho.
- Czyli wybuchło ci coś więcej niż raz... - westchnęła z ciepłym, ale nieco śmieszkowatym uśmiechem, wlepiając w niego wzrok - Cóż, tyle mi wystarczy. Wystarczy, żeby wiedzieć, że nie powiedz nikomu o moich wymysłach- bo chyba sam masz coś za uszami - dodała, po czym dalej uśmiechając się, wróciła wzrokiem do rękawicy.
Jeśli będzie chciał, to powie. Nie to nie, ona naciskać nie będzie.
Natomiast...
- Jeszcze nie myślałam o dystrybucji. Zależy mi bardziej na tym, by to doprowadzić do końca. Żeby działało.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Zaczęła, gdy jeszcze potrzebowała... No tak. To wystarczająco wymowne. Może Aidan nie należał do osób pełnych taktu i chwilami nie rozumiał, dlaczego powiedzenia o kilka słów za dużo, to właśnie za dużo, ale tu sytuacja była nieco inna. Sam doświadczał przemocy i być może dlatego nie chciał ciągnąć tematu wbrew woli Zofii. Przecież jeśli miałaby chcieć wyjaśnić się z tego, co właśnie powiedziała, zrobiłaby to od razu. Opowiedziałaby kiedy i dlaczego potrzebowała podobnego projektu w swoim życiu. A on? Wysłuchałby z pewnością, ale nawet nie był przekonany, czy faktycznie chciałby to wszystko słyszeć. Miał wystarczająco dużo własnych problemów, czy też wspomnień, które mogłyby się z nimi wiązać.
Ostatecznie skinął więc tylko głową. Jego ciekawość była wystarczająco zaspokojona. Znał jej motywację do tworzenia podobnego wynalazku, a w tej chwili - wbrew temu, że faktycznie zaczął lubić Zofię za to, jaka była - to właśnie ów przedmiot zdawał się dla niego najbardziej interesujący.
- Jeśli chce się zrobić coś, czego nie wykładają na zajęciach, chyba musi kilka razy wybuchnąć... - mruknął, czując potrzebę wytłumaczenia się.
Nie był z tego zadowolony, ale tak właśnie starał się tłumaczyć przed sobą własne porażki.
- Czyli... Masz na myśli, że to równie dobrze może być jednorazowa rzecz? Na półkę, czy do szuflady? - nie planował tego, ale jego ton wyrażał dezaprobatę.
Nie musiała mieć całego planu, ale świadomość, że podobny pomysł mógłby nie ujrzeć światła dziennego... Czy wtedy to nie strata czasu? Nie miał zamiaru jednak mówić o tym wprost.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Na jego słowa o wybuchu cichutko się zaśmiała.
- Wybuchy, jak i wszelkiego rodzaju urazy podczas eksperymentów to normalna kolej rzeczy. Mam nadzieję, że nic ci się wtedy nie stało.- odpowiedziała, kiwając głową ze zrozumieniem. Nie miała co prawda jeszcze okazji doprowadzić do wybuchu (ze względu na to że jej eksperymenty zakładają po prostu więcej pracy manualnej niż podatnych na podpalenie substancji czy czarów) ale kto nie ryzykuje nie pije szampana, a ryzyko jest wpisane w koszta gdy próbujesz robić nowe rzeczy.
Ta świadomość jednak ani trochę nie sprawiła, że Zośka martwiła się o Aidana mniej. Bo po tej krótkiej wymianie zdań była w stanie wywnioskować że a) Aidan też eksperymentuje; b) eksperymentuje z czymś co może wybuchać; c) może mu się coś stać, więc automatycznie zaczęła się trochę o niego martwić. Szczególnie, że nie wiedziała zupełnie nic o tym, co kombinuje poza lekcjami.
Próbowała też przez chwilkę zastanowić się, w którym momencie Aidan stał się dla niej na tyle ważny, żeby się martwić o jego zdrowie, dopóki z zamyślenia nie wydarły ją jego słowa.
Nie wiedziała, koniec końców, co poczuła na słowa Aidana. Byś może trochę urazy, ale starała się być ponad to. A raczej, starała się go zrozumieć. Wydawał się równie ambitny co ona, i być może wizja tego, że to coś w jej rękach miałoby być tylko projektem do postawienia na półkę wprawił go w irytację.
Wzięła głęboki wdech.
- Nie. Chodziło mi o to, że dopiero jak to skończę i będę wiedziała, z czym się to wiążę, to dopiero wtedy będę się nad tym zastanawiać. Na pewno nie chcę by stało się to pokracznym bibelotem na szafce, ale jak sam powiedziałeś, jeśli będzie to działało, to może się znaleźć w miejscach, w których nie powinno.
Czasami można nie wiedzieć. Nie mieć opinii na jakiś temat, nie mieć informacji w danej dziedzinie- i to normalna rzecz. Dlatego na pytanie Aidana nie mogła udzielić, jak jej się wydawało, satysfakcjonującej odpowiedzi.
Starała się brzmieć na pewną siebie, ale prawda jest taka, że jeszcze nie miała dobrze wyrobionych odruchów bronienia własnych racji. Dlatego jej kolejne zdanie brzmiało już słyszalnie mniej pewnie.
- Z wszystkich moich prototypów ten jest, uh... najbardziej batalistyczny i najmniej dystrybucyjny.
Teraz jej się zrobiło trochę głupio i widocznie posmutniała.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Zdecydowanie nie spodziewał się troski o własne bezpieczeństwo w przypadku wybuchów. Nawet sam nie myślał o tym w taki sposób! Była to co najwyżej porażka - narażenie się na nakrycie, strata materiałów i kolejna wielka pomyłka. Prawdopodobnie gdyby miał w swoich próbach towarzysza, faktycznie zacząłby się martwić o bezpieczeństwo pracy, ale teraz byłby nazbyt skupiony na wynikach tejże pracy! Może ludzie, którzy twierdzili, że nastolatkowie często czuli się niezniszczalni i szaleli za bardzo, mieli rację. Z pewnością żadna z takich osób nie myślała wtedy o dzieciaku, który w ciemnych kątach eksperymentował z magią i najróżniejszymi wynalazkami...
Wpierw w odpowiedzi wzruszył lekko ramionami, jakby nie do końca wiedział, co właściwie ma odpowiedzieć i dlaczego Zofia miałaby mieć tu jakiekolwiek nadzieje.
- To raczej kwestia innych... Strat? Mi nic nie jest.
Chyba to rozumiała, prawda? Przecież i jej projekt mógł w pewien sposób odbić się na niej! Z pewnością, gdyby tylko uległ zniszczeniu, przejmowałaby się w pierwszej kolejności właśnie tego rodzaju stratami, a nie byle urazami, które miały zaraz i tak się zagoić, czy ustąpić.
Wkrótce jednak pokiwał głową, wyglądając już nieco łagodniej, niż przy ostatniej, niemal karcącej, wypowiedzi.
- To właściwie ciężki temat. Ja pracuj-... Pracowałem, właściwie, to nieaktualne i nieważne nad czym, ale mogło to być... Nieodpowiednie. W nieodpowiednich rękach. Lub miejscach... - mówił powoli i ostrożnie, jakby stąpał po naprawdę cienkim gruncie.
Właściwie w miarę rozwijania swojej myśli, coraz bardziej karcił w głowie sam siebie. Dlaczego właściwie jej to mówił? Zwykle ludzie nie wydawali mu się godni zaufania i nie mówił im nawet tyle! Poza parą osób, które znał od długich lat, ale nawet oni nie znali szczegółów. I nagle przyszła taka Zofia, która zdawała się rozumieć i podzielać jego pasję. Taka, z którą mógłby porozmawiać o tym wszystkim, co zwyczajnie nie intereoswało innych osób. Która najwyraźniej rozumiała nie tylko jego gonitwę za wiedzą, ale przede wszystkim potrzebę tworzenia i budowania.
- Mam tylko na myśli, że właściwie sam nie wiedziałbym, co dalej, jeśli tylko by wyszło. Raczej mogłoby pozostać do użytku własnego, a potem pomyślałbym o pochodnych projektach, które może stanowiłyby bardziej... Stonowaną wersję. Co z drugiej strony umniejsza autorowi, jeśli stać cię na więcej, ale... Tak, to ciężki temat.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Na jego pierwsze zdanie pokiwała głową. Tak, zdecydowanie rozumiała. Zmarnowane materiały i zniszczony progress to największy ból dla twórcy czegokolwiek.
Jego druga wypowiedź zdecydowanie tłumaczyła więcej. Dawała jakiś podgląd na to, co siedzi w głowie chłopaka i dlaczego jego wcześniejsze słowa brzmiały tak, jak brzmiały.
W jego głosie zdawała się wychwycić nieco...bólu. Bo najwyraźniej pracował w przeszłości nad czymś co mogło być niebezpieczne, ale nie wyszło, więc porzucił nad nim pracę całkowicie. To było dla Zosi niesamowicie przykre, bo nie wyobrażała sobie momentu, gdy w pewnym momencie rzuca rękawicą w kąt.
- Wiesz...- zaczęła spokojnie i ostrożnie- nie wiem, na czym stanął twój projekt. Ale uważam, że koniec końców praca nad czymś dla samej pracy, czy nawet skończeniem czegoś i położeniem tego na przysłowiową półkę, nadal ma sens. Nie chciałabym, żeby to stało się z moją rękawicą, ale jeśli tak by się potoczyło, to nie żałowałabym ani sekundy pracy nad nią, bo dzięki temu nauczyłam się rzeczy, które mogą mi się kiedyś przydać, przy tworzeniu czegoś innego. Nie tylko cel, ale i podróż do niego, ma swoją wartość.
Następnie wzięła głębszy wdech i zerknęła na Aidana, próbując wybadać jego nastawienie. Bo jej wypowiedź się jeszcze nie skończyła.
- Natomiast to... rozumiem, o co ci chodzi. Osiadanie na "gorszej wersji" i życie z wiedzą, że mogło się lepiej ale z jakiś powodów się tego nie zrobiło jest... niemiłe. Ale ponownie, mam wrażenie że koniec końców nadal warte zachodu. Bo nawet ta "gorsza" wersja- przy czym zagestykulowała cudzysłów palcami- którą się wypuściło w takim stanie z różnych powodów, to nadal progress, krok do przodu w kierunku rozwoju.
Nie zawsze można wydać na świat coś, co nie ma wad. Nic nigdy nie jest perfekcyjne i zawsze można coś udoskonalić. Ale w opinii Zosi i tak należało próbować, pracować i rozwijać- siebie, pomysły i przy tym otaczający nas świat.
Przecież nawet ludzka technologia, raz na jakiś czas, wypuszcza "aktualizacje"- dodając do czegoś starego nowe informacje, sprawiając, że nadal funkcjonuje i jest coraz lepsze.
Właśnie, ludzka technologia!
- Właśnie, coś mi przypomniałeś!- powiedziała nagle, po czym zerwała się na nogi i ruszyła w kierunku jednej z ukrytych skrzynek. Ściągnęła z niej płachtę, otworzyła i przez chwilę grzebała w niej, wyciągając co kilka sekund coś, co wyglądało jak... gazety?
Gdy wyciągnęła już stosunkowo sporą ilość, podniosła je z ziemi i usiadła na swoje miejsce, kładąc kupkę magazynów koło rękawicy. Oczom Aidana ukazał się wtedy stosik kilku, być może kilkunastu, kolorowych magazynów takich jak Wired, Stuff czy National Geographic. Oczywiście, w skrzynce miała ich więcej, ale te pozostawione były w jej ojczystym języku- czyli średnio czytelne dla Aidana.
- Jak gadaliśmy za pierwszym razem, to jednym z tematów była mugolska technologia. I wtedy sobie pomyślałam że mogę ci je pożyczyć jeśli chcesz, bo znam je już na pamięć. To niemagiczne magazyny o właśnie technologii, różnych odkryciach i tego typu rzeczach- wytrajkotała Zosia, wertując wyciągnięte magazyny, wyraźnie czegoś szukając. W pewnym momencie chwyciła szybko jeden z magazynów National Geographic, który na okładce miał humanoidalną postać, która wyglądała trochę jak łysa kobieta, ale jednak nie do końca.
- To mój ulubiony bo pisze o Robocie Sophie. To pierwszy tak zaawansowany robot ze sztuczną inteligencją, i pierwszy, który dostał obywatelstwo. Przeprowadzają z nim wywiady, podróżuje po świecie, wariactwo!- zaczęła trajkotać ponownie, bo akurat temat Sophie uwielbiała i gdy tylko miała możliwość, nadrabiała o niej informacje.
Nie wiedziała co prawda, ile Aidan wie o technologii mugoli. Być może temat Sophie jest dla niego o wiele bardziej znany i przez to nieciekawy w jego oczach; a Zosia pokrótce wyjaśniając czym ona w ogóle jest trochę się ośmieszyła, ale lubiła wierzyć, że chłopak znajdzie trochę empatii w tej teoretycznej sytuacji, i nie wyśmieje jej ekscytacji. Szczególnie, że podczas pierwszej rozmowy odniosła wrażenie, że ten temat interesuje go tak samo jak ją.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Mimo że nieświadoma swojej wyjątkowości Zosia dostała od Aidana już kredyt zaufania, o którym inni mogli co najwyżej pomarzyć, nie był on jeszcze gotów na opowiadanie jej o swoich pomysłach oraz projektach. Właściwie na moment poczuł się nawet przez nią osaczony, kiedy to tłumaczyła mu, że poza stratami materialnymi, miał też ogromne pole do nauki. Być może Krukonka wcale nie chciała wyciągnąć z niego więcej informacji - a w szczególności nie na siłę - jednak przez chwilę poczuł się w tej sytuacji nieswojo. Na tyle, by początkowo musiała odpowiedzieć jej ciężka cisza.
Wkrótce jednak westchnął cicho, zupełnie jakby wypuścił właśnie powietrze, które wstrzymywał nieświadomie przez parę ostatnich sekund w dziwnym spięciu.
- Nie potrzebuję dodatkowej motywacji - odparł typowym dla siebie chłodnym tonem, jednak tym razem złapał się na tym, że może nie brzmi to do końca fair wobec dziewczyny, która zdaje się chciała dobrze. A już z pewnością dużo lepiej, niż zdecydowana większość osób, jakie miał przyjemność, bądź nieprzyjemność poznać.
Złożył przed sobą ręce, którymi zaraz wskazał ku niej, jakby w zapowiedzi uzupełnienia swojej wypowiedzi.
- Mam na mysli, że... Że mimo wszystko nie zniechęca mnie to do dalszej pracy. To znaczy, myślę, że każdy ma momenty ogólnego zniechęcenia do... Do wszystkiego właściwie, ale na dłuższą metę to tak nie działa. W każdym razie nie ze mną. Naprawdę cenię każde doświadczenie, ale nie sprawia to, że głupie błędy stają się mniej frustrujące.
Tym razem to on popatrzył na nią badawczo, aby upewnić się, że niczym jej nie uraził. Z większością osób nie zważał nawet na podobne rzeczy. Ale przecież z większością osób nie mógł porozmawiać na takie tematy. Mógł co najwyżej prowadzić monolog, albo innym razem równie dobrze mówić do ściany. I nie chodziło wcale o to, że jego znajomi byli głupi... Część może i tak, ale przede wszystkim interesowali się czym innym oraz znali się na innych rzeczach.
- Erm... Na przykład raz chciałem odtworzyć proces tworzenia przypominajki. Do tej pory mi nie wyszło, ale za którymś razem wyszła z tego kula odczytująca emocje? W teorii jest to ciekawe, jasne, ale w praktyce nie ma większego zastosowania. Chociaż, patrząc na to z drugiej strony, to podobnie do przypominajek - uznał, rozkładając nieznacznie ręce po nieco bardziej nerwowej wypowiedzi.
Nie mówił jej jeszcze o żadnych swoich projektach, co oznaczało, że trochę obawiał się jej reakcji. Reakcji osoby, która ma podobne zainteresowania, zadatki na wynalazcę i która miała naprawdę mocne pomysły. Jednocześnie jednak wciąż chciał trzymać swoje większe projekty w tajemnicy. Przynajmniej póki co.
- To oczywiście tylko jeden z pomysłów, ale jednocześnie w pewien sposób doprowadzony do końca.
Przynajmniej na razie jakoś znudził mu się ten temat i odtworzenie przypominajki stało się nudne. Miał większe, bardziej skomplikowane plany.
Zaraz jednak Krukonka wstała i powędrowała wgłąb pomieszczenia. Początkowo Aidan nie był przekonany, czy powinien iść za nią, czy raczej nie panoszyć się po jej przestrzeni - nawet jeśli w teorii była ona w pełni wspólna. Po chwili przyglądania się temu, co robiła, wstał i faktycznie był gotów podejść, jednak uprzedziła go, podchodząc z powrotem ze stertą gazet na to samo miejsce. Pozostawało mu więc również usiąść z powrotem.
Słuchał jej z zainteresowaniem, przyglądając się przy tym póki co zdjęciom oraz nagłówkom w magazynach. Nie miał pojęcia o tym, o czym właśnie mówiła, ale trzeba przyznać, że miała absolutne sto procent jego uwagi. Choć interesowała go mugolska technologia, z pewnością nie miał tak obszernej wiedzy, jak Zosia. Temat robota o sztucznej intelignecji, w dodatku z obywatelstwem był dla niego całkowicie obcy i prawdę mówiąc nieco trudny do pojęcia w pierwszej chwili.
- Robot z obywatelstwem? To mimo wszytko nie o krok za daleko? To mimo wszystko tylko... W najlepszym wypadku odzwierciedlenie swojego twórcy, a nie osoba? - mimo wszystko zwrócił ku niej pytające spojrzenie. To już jasne, że w wielu tematach przewyższała go wiedzą.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Oczywiście, że poczuła jego ton. Przeszły ją dreszcze, a jej samej zrobiło się trochę przykro. Być może było to widać po jej mimice, którą nie zawsze była w stanie kontrolować. Ale, gdy tylko poczuła że być może widać po niej cokolwiek, od razu się poprawiła.
- Nie miało to na celu motywacji. Raczej odniesienie się niejako do robienia rzeczy na półkę- powiedziała cicho, ale spokojnie, by nie było widać po niej że trochę jej przykro.
Jakby motywowanie było czymś złym!
Kolejne jednak zdania trochę wyjaśniły jego podejście. Była w stanie go zrozumieć. Dlatego na jego wypowiedź pokiwała głową ze zrozumieniem. Szczególnie zainteresował ją motyw przypominajki odczytującej emocje. Czy odczytywał emocje właściciela? Ludzi wokół? Miała dużo pytań, ale odnosiła wrażenie że akurat teraz nie jest być może najlepszy moment żeby zalewać go kolejnym monologiem.
- Cóż, to jest artefakt który nieironicznie by mi się przydał- powiedziała w zastanowieniu, kiwając głową jakby sama na swoje myśli.
Wracając jednak do nowinek technicznych ze świata niemagicznego. Zosia odniosła wrażenie że Aidan jest szczerze zainteresowany tym, co ma przed sobą, co poprawiło jej humor. Na podstawie jego wypowiedzi wywnioskowała też, że temat nie jest dla niego jakoś bardzo znany.
- Cóż, kwestie moralne to inna sprawa. Ale nie, nie jest "kopią" swojego twórcy. To jest, ma coś na kształt własnej osobowości, potrafi opowiadać żarty i prowadzić z ludźmi rozmowę. Ale to sprawia że człowiek się zaczyna zastanawiać... - dodała, zawieszając się na chwilkę, jakby pochłonięta myślami- Na przykład taki artysta, Delvoye, stworzył instalację artystyczną, która w swoim wnętrzu ma odwzorowany mechanicznie układ trawienny imitujący ten człowieka- łącznie z bakteriami i kwasami. I jak się wrzuciło po jednej stronie jedzenie to po drugiej wychodziła...kupa. Nie wiem po co to zrobił, ale zrobił. I tak naprawdę, skoro ludzie są w stanie technicznie i mechanicznie odtworzyć wnętrzności, stworzyć myślący system z własnymi pomysłami i osobowością, to co czyni człowieka człowiekiem? Czy za jakiś czas będą w stanie "zbudować" człowieka metodą inną niż ta naturalna, biologiczna?
To był długi wywód, ale widać było po Zosi, że jest w swoim świecie. Te kilka lat mieszkania z nową, niemagiczną częścią rodziny, oraz stabilnym (jak na wioskowe standardy) łączem internetowym sprawiły, że nie raz wpadła w króliczą norę poszukiwań coraz to nowszych rzeczy. Już wie co to komputer, telefon, internet. Miksery, GIF'y i Roomby. Ale było w niej dalej nieopisane poczucie ciekawości, oraz braku satysfakcji, ciągłego szukania by dowiedzieć się o tym nowym dla niej, niemagicznym świecie coraz to więcej.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
W teorii z pewnością i Aidanowi przydałoby się narzędzie do odczytywania cudzych emocji. Niestety jego nie-przypominajka działała tylko na emocje osoby, która akurat trzymała kulę w rękach. Szkoda, bo może w porę wycofałby się z poprzedniej wypowiedzi, aby nie sprawić Zofii przykrości. Jednak oczywiście postarał się wybrnąć najlepiej, jak potrafił.
- Nie wiem, czy faktycznie mógłby być przydatny... Chyba każdy wie mniej więcej, jak się akurat czuje, a głupio i niebezpiecznie byłoby rzucać tym do kogoś z nadzieją, że złapie.
Tak, był biegły w zniechęcaniu innych do swoich pomysłów oraz zaniżaniu ich wartości, ale duży wpływ miał również fakt, iż niesamowicie rzadko zdarzało mu się doprowadzić projekt do końca i to zgodnie z pierwotnymi założeniami. A skoro wynalazek był bardziej wypadkiem, niż wynalazkiem, to czemu miałby być interesujący? Był pewnym rodzajem porażki. Takiej, z której można wyciągnąć jakieś wnioski, ale nadal porażki. Zwłaszcza, że nie potrafił nawet odtworzyć procesu wytwarzania głupiej kulki wskazującej na czyjeś emocje!
Gdy Zofia opowiadała z ogromnym zaangażowaniem o mugolskiej technologii - nawet w momencie, kiedy sprowadzała się ona do produkcji kupy - Aidan słuchał ją z ogromną uwagą, marszcząc tylko coraz bardziej brwi. Chyba zwątpił nawet w tym momencie w to, co mówił jeszcze chwilę temu. Chyba teraz nie wiedział do końca, jak czuł się z tymi informacjami. Czy to niesamowite, czy głupie? Pomocne, czy niebezpieczne? I wreszcie - czy to w ogóle prawda? Czy mugole naprawdę byli zdolni do takich rzeczy? On osobiście trzymał się bezpiecznego świata magii i to ona pochłonęła go całkowicie od momentu, kiedy po raz pierwszy mógł dobyć różdżki, ale może jednak powinien był czerpać z obu światów?
Milczał przez chwilę, nie wiedząc, co właściwie powiedzieć.
- Wiesz, to... Mimo wszystko strasznie dziwne i nie tylko trudne do osiągnięcia, ale też trudne do ogarnięcia - zaczął, wyraźnie nadal zastanawiając się nad całą sprawą. - Ale... Dodatkowo, jeśli są faktycznie w stanie osiągnąć podobne rzeczy bez użycia czarów, eliksirów, bez naszej wiedzy, z pewnością dałoby się stworzyć coś jeszcze bardziej niesamowitego czerpiąc z obu... Światów.
Brzmiał jakby w jego głowie rodził się plan, ale wcale tak nie było. Nie wiedział, co mógłby zrobić z taką informacją. Gdzie miałby zacząć? W czym mugolska technologia mogłaby pomóc? Co dałoby się ulepszyć? I wreszcie, czy to faktycznie miało prawo bytu?
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Ja jego ostatnie zdanie aż się zachłysła z ekscytacji. Nareszie, ktoś to zrozumiał! Ktoś to zobaczył, tak jak ona!
- O tym mówię cały czas! Moglibyśmy o wiele, wiele więcej skorzystać... w sumie, oni też na dobrą sprawę. Może nie mają "naszej" magii a ciągle idą do przodu, z roku na rok jest coraz to nowe odkrycie!
Mówiła coraz szybciej, jakby samo mówienie na ten temat napędzało ją jeszcze bardziej.
- Nie mówiąc już o tym że niejako mają magię. A nawet kilka. Mają technologię. Mają wiarę. Coś podobnego do naszej magii też mają, bo moja babcia, Weroncia jest szeptuchą i zdejmuje zaklęcia i leczy choroby modlitwami. Ale nie transmutuje kota w kubek, bo jest niemagiczna. Według, no, naszych standardów.
I już, była w swoim świecie. Już w głowie zwoje zaczęły działać, koła zębate się przekręcać, a język coraz mniej nadążał za myślami. Przecież wszystko było na wyciągnięcie ręki. I nie powinno być trudne, skoro ludzie bez kszty magii są w stanie robić wszelkiego rodzaju cuda, które nawet nam się nie śniło, to co stoi nam na przeszkodzie? Co nas tak trzyma w tym bezpiecznym ale przestarzałym podejściu żeby nie połączyć tych światów?
- Paradoksalnie, nie mogę natomiast... ot, tak łatwo znaleźć rzeczy, które mieliby "tylko czarodzieje"; A więcej mogę wymyślić rzeczy, które ludzie mają, a my niekoniecznie. Tłumacz Google, na przykład.
Najprościej byłoby znaleźć rzeczy, które można by było zaimplementować do świata magicznego, oczywiście po drobnych zmianach, by to działało.
Jej głos spowolnił, a jej ciało widocznie się uspokoiło. Hiperfiksacja delikatnie ustała, ale nie przeminęła- teraz myślała, jak połączyć te światy.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Aidan do tej pory skupiał się raczej na wynalazkach magicznych. To świat, który mimo wszystko znał dużo lepiej i szczerze mówiąc nigdy za bardzo nie ciągnęło go do mugolskiej technologii. Właściwie wciąż nie zamieniłby na nią magii - ta pozwalała przeskoczyć wiele trudności i wymagała dużo mniej surowców! A jednak dostrzegał pewien potencjał. Widział, że być może dałoby się połączyć technologię z magią i może miałoby to sens, choć pozostawiało w tym momencie naprawdę wiele niewiadomych.
- Czyli pracujesz też nad czymś, co wymagałoby może... - zaciął się ledwie na moment, szukając odpowiedniego słowa. - Czerpania z obu źródeł - magicznego i mugolskiego? Czy raczej póki co to tylko rozważania czysto teoretyczne?
Mimo że jego zainteresowanie tematem zdecydowanie wzrosło i widziałby się w podobnym projekcie w przyszłości, nie miał żadnych realnych, praktycznych pomysłów na zastosowanie tego miksu. Jeszcze nie.
Dalej jednak był nieco bardziej sceptyczny. Z pewnością nie miał pojęcia, czym jest szeptucha i jakoś ciężko było mu uwierzyć, że osoba pozbawiona magii mogła... No właśnie, korzystać z niej.
- Czyli mówisz, że jest niemagiczna... I masz na myśli mugola, czy charłaka? I w takim razie... To chyba nie do końca możliwe? Zdejmowanie klątw, czy leczenie takimi... Mimo wszystko nie mugolskimi sposobami, tak? - dla odmiany mówił powoli i z niespotykaną dla niego ostrożnością.
Widział już wyraźnie zaangażowanie Zofii i szanował ją dostatecznie, by nie chcieć tego zepsuć. Nawet jeśli w tym momencie zaszła o dwa kroki za daleko i w jego mniemaniu mówiła kompletne głupoty. Ale wszystko poza tym miało sens...
Tłumacz Google okazał się z kolei kolejną tajemnicą do odkrycia.
- Masz na myśli... Słownik? Czy dosłownie tłumacza?
Przynajmniej słyszał o Google'u. W końcu chodził na mugoloznawstwo! Natomiast sam Tłumacz chyba mu umknął. Ale z pewnością czarodzieje mają coś podobnego! Nie wspominając już o tym, że było wiele języków, o których mugole nawet nie wiedzieli. Chociażby trytoński. Jednak nie wychylał się póki co z podobnymi uwagami. Najpierw musiał zrozumieć, o czym Zofia właściwie do niego mówiła.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Na jego pytanie uśmiechnęła się lekko i westchnęła. Było to dziwne westchnienie, takie jakby... była zawiedziona?
- I tak i nie. Mam dużo różnych koncepcji, szkiców, zaczętych mniej bądź bardziej projektów... ale mam poczucie że brakuje mi jeszcze wiedzy- zaczęła, gestykulując dłońmi, jakby chciała objąć całą wiedzę, której nie ma- Wiem, o istnieniu pojedynczych elementów, działaniu niektórych z ludzkich wynalazków, ale.... jeszcze ich nie pojmuję na tyle, by je łączyć.
Po prostu zdawała sobie sprawę ze swoich ułomności, a w tym przypadku- trudno jej było pełnoprawnie 'łączyć' świat magiczny i ludzki w momencie, gdy nie miała jeszcze wystarczającej wiedzy na jego temat.
Mogła się, oczywiście, inspirować. Jak z szkiełkiem tłumacza, jak z wiedzącą księgą, czy masą innych mniejszych i większych projektów, których majaki sklejały jej się w głowie. Ale na łączenie, takie prawdziwe, było dla Zosi jeszcze za wcześnie.
Jeszcze.
- Ale chciałabym. Chciałabym czerpać z obu światów. I będę nad tym pracować.
Nie była pewna, czy bardziej zapewniała siebie, czy jego. Jego, bo być może chciała przekazać mu, że jest w niej, naprawdę, szczera chęć by jeszcze za jej żywota świat magiczny ruszył trochę do przodu? A może siebie, by wmówić sobie, że jest to możliwe?
Po tonie jego kolejnej wypowiedzi wyczuła jego ostrożność. Którą, tak między bogami a prawdą, rozumiała. Dla dużej części czarodziei, jej słowa nie tylko były gorszące ale miały jakieś znamiona herezji. Niemagiczni? Uprawiający magię?
- Słuchaj, ja wiem że brzmię jak debil- powiedziała, wlepiając w niego wzrok z pełną świadomością tego, jak brzmią jej słowa - Nie wszystko jeszcze dokładnie rozumiem; to świat, którego częścią jestem od stosunkowo niedawna- zaczęła, widząc jego minę. Zdawała sobie sprawę, że w ciągu kilku minut, przeskoczyła prawdopodobnie w jego oczach z wizjonera na szaleńca- Ale, ludzie mają jakąś siłę, moc, którą nazywają magią, która nie jest "naszą" magią. I nie jest też nie-magią.
Znów brakowało jej słów, by opisać to, czego doświadczyła, co widziała na własne oczy- i opisać to w sposób przekonywujący. Widziała ludzi którzy nie mogli chodzić, wstających z łóżek bo jej babcia coś wyszeptała. Widziała chore dzieci, czerwone od płaczu, które po jednym jej dotknięciu uspokajały się. Nie rozumiała tego ani trochę. Świat, jak się okazywało, miał wiele elementów, których Zosia jeszcze nie rozumiała.
Na jego pytanie natomiast, wyraźnie, ale nie przesadnie, ożywiła się. Znowu.
- ... i to i to. Mają urządzenie, które zawiera w sobie wiedzę o każdym języku na świecie. I po wpisaniu w odpowiednie miejsce tekstu, może ci go przetłumaczyć na jakikolwiek język sobie zamarzysz. Ostatnio też słyszałam, że jest funkcja dzięki której nie musisz już nawet pisać - przerwała na chwilę, by wziąć kilka wdechów. Gdy mówi o ekscytującym temacie zapomina czasami oddychać- niektóre urządzenia mają umiejętność słuchania i rozpoznawania języka, w którym mówisz- i mogą twoje słowa również wypowiadać, w innym języku. A! Albo, robisz zdjęcie, i wtedy po pikselach program sam rozpoznaje litery, rozpoznaje język, i sam tłumaczy!
Jak? Nie wiedziała.
Świat, jak się okazywało, miał wiele elementów, których Zosia jeszcze nie rozumiała. Ale ją to tylko bardziej nakręcało.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
W pewien sposób to on był tu zawiedziony. Konkretnie samym sobą. Oczywiście, podobnie jak Zofia, miał mnóstwo projektów, zapisków i marzeń dotyczących własnych wynalazków, jednak od pewnego czasu czuł silną potrzebę odtworzenia jednego z największych, swoim zdaniem, wynalazku świata magicznego. Wierzył, że jeśli tylko uda mu się to osiągnąć, będzie o krok bliżej zrozumienia wielkich umysłów, które opracowały podobny projekt po raz pierwszy. Jeśli tylko to miałoby mu się udać, jeśli zrozumiałby pewne mechanizmy...
Ale o czym on właściwie myślał? Nie potrafił odtworzyć stworzenia głupiej przypominajki. Tak, jasne, jego prace ostatecznie doprowadziły do innego wynalazku, ale nie równało się to niczemu wielkiemu. Nie o przypominajkę chodziło. Miała być tylko prostym, krótkim przystankiem w drodze do odtworzenia czegoś naprawdę poważnego.
Z kolei przed nim stała Zofia, która zdawała się być o parę kroków przed nim, myśląc o łączenia technologii ludzkiej i magicznej. Czy to nie była prawdziwa innowacja?
Milczał przez chwilę, bezwiednie mierząc ją wzrokiem, który mógł wydać się oceniający, jednak w rzeczywistości powinno to mimo wszystko przypominać raczej podziw... Niestety, jego mimika bywała chwilami uboga, albo nieodgadniona.
- To skomplikowane, ale wydaje mi się, że to dobra droga... Zwłaszcza, że chyba nikt inny jeszcze się tym nie zajmował. Albo być może zajmowali się, ale nikt nie osiągnął w tym kierunku żadnych sukcesów?
Co nie znaczy, że droga była całkowicie zamknięta... Trzeba było tylko zrozumieć więcej.
Zawahał się chwilę, jednak zebrał w sobie wystarczająco odwagi, by pozornie beznamiętnym tonem rzucić propozycję:
- Jeśli potrzebowałabyś pomocy, mogłabyś dać znać... To znaczy, może wspólnie łatwiej byłoby na coś wpaść.
A jeśli tylko wolałaby pracować sama, przecież mogli zwyczajnie nie wracać do tematu nigdy. W dodatku, absolutnie by to zrozumiał. On zdecydowanie wolał pracować sam. Dlatego też jego propozycja była tak naprawdę przełomowa. Długo zajmowało mu przyzwyczajenie się do nowej osoby, nie mówiąc już o zaufaniu, a podobne propozycje były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla najbliższych, których rzecz jasna nie było wielu. Może ze dwie osoby?
Nie śmiał nawet zaprzeczył, kiedy uznała, że brzmi jak debil. Tak, było to dla niego na tyle nie do pojęcia, że zwyczajnie nie potrafił uwierzyć w to, co mówiła. Było to całkowicie wbrew logice, wbrew wszystkiemu, co wiedział do tej pory i choć starał się znajdować nowe rozwiązania, to było o krok za daleko. Nie łamało się pewnych naturalnych zasad, a to o czym mówił Zofia, zdecydowanie burzyło wszystko to, co wiedział i w co wierzył. Gdyby była kimkolwiek innym, wytknąłby jej, że to absolutne bzdury. Ale była Zofią, która jakimś cudem urosła w jego oczach do rozmiarów jakiegoś wschodniego geniusza, szalonego wynalazcy, który wbrew wszystkiemu ma ogromne pokłady wiedzy, pomysłów, projektów. Należał jej się szacunek... I może przymknięcie oka na to, co wydawało mu się nie mieć sensu.
- Chyba na ten moment nie potrafię tego jeszcze pojąć - odparł dyplomatycznie, tym samym umniejszając nieco sobie, a to tylko kolejny przełom!
Zmarszczył brwi, słuchając dalej o tym całym tłumaczu. Właściwie o tym również nie wiedział, co myśleć. Mimo wszystko bariery językowe nie zdawały mu się być na co dzień dużym problemem, ale trzeba przyznać, że wynalazek musiał być godny podziwu.
- To jest... W jakiś sposób niesamowite... - zastanowił się chwilę. - Ale na pewno miałoby jeszcze więcej zastosowań, gdyby dałoby się stworzyć coś na podobnej zasadzie, tylko rozpoznającego języki innych stworzeń? Na przykład język trytoński, ten jest bardzo skomplikowany.
Pozwolił sobie założyć, że wynalazek mugoli nie potrafiłby zajść tak daleko, aby tłumaczyć języki, jakich nie znają sami ludzie.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Aidan i Zosia to w jakiś przedziwny sposób Ying i Yang- mogą uzupełniać nawzajem swoje braki podczas tworzenia. On się zna bardziej na magii, ona na świecie niemagicznym, on ma posągową mimikę a ona nadprogramową ekspresję twarzy. Idealny zespół do działań nad rozwojem świata magicznego!
Dlatego, na jego słowa o chęci pomocy, uśmiechnęła się szeroko i energicznie pokiwała głową.
- Jejku, jasne że tak! Co dwie głowy to nie jedna. Razem będzie łatwiej coś wykminić!
Wizja tego, że ma partnera do badań, osobę z taką samą zajawką jak ona tylko bardziej ją nakręciło. Nareszcie, na bogów! Nareszcie ktoś kto ma podobne podejście do tego światka- magicznego, ale tak zastygniętego w czasie, ze zaczął już pokrywać się patyną i rdzewieć.
Na jego słowa o pojmowaniu pokiwała głową ze zrozumieniem. Bo to co mówiła było dziwne, i dopóki nie da mu jakiegoś dowodu, nie ma zamiaru wymagać od niego, żeby jej uwierzył.
- Ja też nie do końca. Ale wiesz, skoro ludzie sobie stawiają tarota, to może mają też dostęp do jakiejś cząstki tej magii, nie wiem...
To był temat na osobną rozmowę. Bo, może tak naprawdę to każdy człowiek ma w sobie jakąś cząstkę magiczną, która pozwala mu używać chociaż tej drobnej, skromnej części magii? Ale, to mogło by tłumaczyć taroty, leki ziołowe czy innych szamanów- ale co z wiarą? I Bóstwa, które sprawiają że dzieją się rzeczy, które my moglibyśmy nazwać "magicznymi"?
Ale, Aidan poruszył inny temat. Na ten moment, może nie tyle co ciekawszy, ale przynajmniej prowadzący do czegokolwiek. Bo podał pomysł, co oznacza że ma jakąkolwiek chęć pracować nad tym tematem. to nie byle jaki pomysł. Pomysł, który ma rację bytu i nie wydawał się taki... straszny?
- No ba, że by się dało. Trzeba by było zebrać jak najwięcej informacji na temat tego języka i.. i pewnie ludzkiego informatyka, jakbyśmy chcieli to, no, łączyć.
Bo jakby chcieli działać na czysto mugolskiej zasadzie, to wystarczyłoby to, jak oni to nazywają? zakodować? Że napisać aplikację? Zebrać wszystkie słowa w tym języku, czy jakimkolwiek innym, podpiąć to pod już istniejącą bazę tłumacza google, i przypisać im znaczenia? I to, paradoksalnie, wydaje się do zrobienia.
Ale. W głowie Zosi pojawiła się jedna myśl, takie rozgałęzienie, jak korzeń co wystrzelił z głównej łodygi niczym Filip z konopii.
- Może dobrym początkiem czegokolwiek byłoby zastanowienie się nad tym, jak sprawić żeby ludzka technologia działała tutaj? Jakiś zamiennik magiczny elektryczności, baterie napędzane magią...?
Oh, i kolejny korzonek, z tego wcześniejszego korzonka, patrz jak rośnie! Bo, jakby się tak nad tym zastanowić...
- No i czemu w jakiś dziwny sposób, technologia "zakłóca" magię...? Żeby coś było zakłócane, musi, tak na logikę biorąc, wchodzić mu w drogę. A to znaczyłoby że są na tej samej...fali? Przestrzeni...?
No właśnie. Dlaczego technologia, w jakiś dziwny sposób, była zagrożeniem dla magii? I czym technologia była lepsza, że magia nie była takim samym zagrożeniem dla technologii?
Jej mina trochę spoważniała. Coś tu nie grało.
Ravenclaw |
50% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 166
Aidan zdecydowanie nie spodziewał się, że trafi jeszcze kiedyś na osobę, z którą będzie w stanie nawiązać nową znajomość bez najmniejszych problemów. Zawsze był ostrożny, a rozmowa z wieloma osobami może i przychodziła mu z pewną łatwością, jednak z czasem robiła się wyczerpująca. Choć starał się utrzymywać jakiekolwiek życie towarzyskie, z pewnością należał do introwertyków, których bateria wyczerpuje się przy innych. Z tym, że tu i teraz było zupełnie inaczej. Był całkowicie pochłonięty rozmową z Zofią. Chciał wiedzieć więcej o jej pomysłach, a wkrótce chciał też podzielić się własnymi. Przede wszystkim, wreszcie trafił na osobę, która tak po prostu rozumiała. Takiego zrozumienia nie potrafił znaleźć w rodzinie, ani znajomościach, które utrzymywał od samego początku szkoły. I faktycznie - różnili się. Ale czy to w czymkolwiek przeszkadzało?
Zdobył się na lekki uśmiech, słysząc reakcję dziewczyny. Z pewnością nie spodziewał się takiego entuzjazmu. W najlepszym wypadku, liczył usłyszeć, że jeszcze o tym pomyśli, albo da mu znać, jak będzie potrzebowała z czymkolwiek pomocy... A ona naprawdę się zgodziła! Mimo, że jego mimika wcale dobrze tego nie zdradzała - choć Zosia pewnie miała wkrótce go rozpracować i zrozumieć, że nawet lekki uśmiech to naprawdę dużo - był naprawdę podekscytowany wizją wspólnej pracy. Jakkolwiek miało to wyglądać... Najważniejsze, że wreszcie miał do kogo się zwrócić, rozpracowując najróżniejsze wynalazki oraz myśląc o własnych projektach!
- Niby, teoretycznie, mówi się o darze jasnowidzenia, który ostatecznie ma być czymś zupełnie oddzielnym, ale... - tu skrzywił się lekko, dając sobie sekundę, lub dwie na zastanowienie, aż wreszcie przekrzywił nieco głowę. - Nie wiem, wydaje mi się, że to mimo wszystko nawet u nas bywa w pewnym stopniu naciągane. Zdaję sobie sprawę, że istnieją też ci wielcy adepci wróżbiarstwa, tylko-
Przerwał, marszcząc brwi.
Był sceptykiem, a wróżbiarstwo nie należało wcale do rzeczy, których dało się tak po prostu wyuczyć. Wbrew temu, co sugerowały zajęcia w Hogwarcie - w końcu tutaj każdy mógł zdecydować się na takie zajęcia. A jednak Aidan był przekonany o tym, że nie każda osoba byłaby w stanie poradzić sobie z tematem, co w gruncie rzeczy brzmiało dosyć podle - skazywać osoby bez tego całego daru na porażkę. Był pewien, że sam nie wywróżylby poprawnie absolutnie niczego. A więc może coś w tym było? Może Zofia mimo wszystko miała trochę racji w swojej odważnej teorii, że mugole także mają w sobie coś magicznego. Może to jego niechęć do wróżbiarstwa, do której nie przyznawał się tak wprost, ale z łatwością oddał tę dziedzinę magii mugolom w swojej głowie. A jednak co do eliksirów, czy zaklęć nadal byłby mocno sceptyczny.
- Może masz trochę racji... - przyznał ostrożnie. - Chociaż zupełnie nie znam się na wróżbiarstwie.
Gdyby chodziło o inny przedmiot, nawet taki z którym radziłby sobie gorzej, ciężko przeszłoby mu przez gardło podobne zdanie. Do niewiedzy w temacie wróżbiarstwa przyznał się jednak bez zawahania, co zdradzało w pewnym stopniu jego stosunek.
- Tylko masz na myśli język pisany, czy mówiony? Bo wiesz, mimo wszystko tłumaczenie z zapisu jest dużo prostsze. Nadal pracochłonne i czasochłonne, jeśli robić to osobiście, ale to też kwestia wprawy. I zdaje się, że nauka podobnych języków też jest trochę... Skomplikowana. Specjalistów jest chyba po prostu mało? Inaczej pewnie prowadziliby tez jakieś zajęcia w Hogwarcie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę tak bliskie sąsiedztwo trytonów. Teoretycznie ciężko wejść z nimi w jakąkolwiek interakcję, jednak wydaje mi się, że logiczne byłoby wprowadzenie czegoś podobnego...
Zastanowił się chwilę nad jej pomysłem.
- Można byłoby też nie korzystać bezpośrednio z ludzkiej technologii, a przerobić ich wynalazki na magiczne, zaczynając niestety znów całkowicie od zera, ale podejrzewam, że jest sposób na odtworzenie ich pomysłów w nowy sposób... To trochę jak z różnymi miejscami na świecie, gdzie ludzie dochodzili wreszcie do tych samych potrzeb i wynajdowali to samo, z tym, że każdy na swój sposób. Różnca jest taka, że jeśli znasz pewien wynalazek w innej, mimo wszystko, kulturze, trudno jest ci wymyślić podobne rozwiązanie od zera. Teoretycznie prościej jest bazować bezpośrednio na czymś, co już istnieje i sprawić, żeby działało... Ale może po prostu trzeba przemyśleć cały pomysł z nowej perspektywy. Może to nie energia eletryczna, czy jej zamienniki są odpowiedzia, może trzeba byłoby przyjrzeć się szczegółom?
Tak, już absolutnie zaangażował się w ten pomysł. Na razie były to rozmowy czysto teoretyczne, ale już zaczynał wyobrażać sobie ogrom możliwości, jaki ich czekał.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Nie wiedziała może wszystkiego o Aidanie. Ale zdążyła zauważyć, że nie jest osobą, która uśmiechem darzy każdego.
Dlatego, gdy uśmiechnął się (chyba jeden z pierwszych razów, jak rozmawia z Zosią), to naprawdę poczuła, że to jakiś przełom. Nie "o mój boże, uśmiechnął się do mnie!" typ przełomu, a raczej uśmiech tej jednej osoby której trudno zaimponować. Po prostu wiedziała, że jak już się uśmiechnął, to znaczy że jest naprawdę dobrze.
Tak z ręką na sercu to nie wiedziała nawet co mu na temat wróżbiarstwa powiedzieć. Dla niej samej to był dziwny temat- a raczej dziwny, bo póki co jeszcze nie zbadany przez nią na tyle. Wiedziała tylko (a raczej miała takie przekonanie), że w teorii można się nauczyć takiego zadowalającego poziomu; ale rodzą się też naturszczyki, które od razu ni z gruchy ni z pietruchy mają podgląd na przyszłość, bez kart, bez kul.
Ale, zaliczane jest to do sztuk magicznych. I, najwyraźniej, mogą się ich nauczyć nie tylko magiczni, ale ci nie-magiczni też. Więc może zwykłej magii, chociażby podstawowej, jakby się uparł, też by się nauczyli?
Ciekawy temat. Trudny, ale ciekawy, taki filozoficzny, do dywagacji. Szczególnie w świetle tego co się działo jeszcze kilka lat temu- bo oh, jaki to byłby plot twist, gdyby się okazało, że niemagiczni też mogą czarować, tylko czarodzieje to takie "naturszczyki" właśnie! Cała teoria o czystości krwi tego beznosego wariata poszłaby do kosza!
Dobra Zośka, wróć!
- Mogłabym udawać, że znam się na wróżbiarstwie, ale też nie jest mi to najbliższy temat.
Ona na wróżbiarstwo uczęszcza, to prawda. Bo miała nadzieję, że coś się nauczy. Nie chciała być jednak nowym prorokiem- wystarczyłoby jej, jakby umiała sobie pogodę na tydzień w przód wywróżyć, albo inne, małe i niezbyt ważne rzeczy wyczytać z szklanej kuli.
Były bowiem, rzeczywiście, dziedziny, w których ambicja Zosi polegała na byciu najlepszą. I dążyła do tego, by tą swoją granicę popychać coraz bardziej. Na nich się skupiała, je pielęgnowała, je chciała szlifować- jak mugoloznastwo, zaklęcia, transmutację. Rzeźba, zielarstwo. W tych dziedzinach Zośka chciała być, jak to mówi młodzież w jej kraju, koksem.
Ale ambicja Zosi nie kończyła się na tym. Bo chciała też, w tej swojej pokracznej egzystencji, być wszechstronnie wyszkolonym człowiekiem. Chciała więc być specjalistą w kilku dziedzinach, ale poza tym, chciała mieć chociaż podstawową wiedzę w każdej innej.
I właśnie taką dziedziną było wróżbiarstwo. Nie za dużo, nie za mało. W sam raz na własny użytek.
O tym też mogłaby gadać, ale Aidan zadał pytanie. Długie pytanie, które wprowadziło ją chwilowo w stan zamyślenia.
- Wiesz...- zaczęła po chwili, dając sobie kilka sekund po wysłuchaniu jego wypowiedzi- w ostatecznym rozrachunku, w idealnej wersji naszego życia to za kilka lat będziemy w swoich rękach trzymać narzędzie, które będzie tłumaczyło każdy język, czy mówiony czy pisany, na kazdy inny, możliwy język. Na ten moment, ten konkretny, w którym się znajdujemy, pasuje nam, jako "piaskownicę" wziąć coś prostego.
Nie mogą się przecież rzucić z motyką na słońce- zabrać za tworzenie tłumacza który konwertowałby piekielnie trudne, magiczne języki. Samo opracowanie tłumaczeń byłoby czasochłonne, a nie mają nawet narzędzia, na którym miałoby to działać.
- Wydaje mi się, że najpierw powinniśmy się skupić na samym artefakcie który miałby do tego służyć. Jak miałby działać- czy to coś w postaci notatnika na którego stronach piszesz, a on ci odpisuje? Albo coś bliższego technologii ludzkiej- ekranik z guziczkami? Ogarnąć co i jak by to działało, jak "karmić" to urządzenie wiedzą i sprawić by działało... -
Wdech i wydech- pomyślała, wdychając powietrze głęboko i wypuszczając je powoli. Często, gdy się ekscytowała, miała tendencję do zapominania jak się oddycha. I no nadmiernej gestykulacji, co stale reprezentowała- na przykład ruszając palcami jak po klawiaturze, mówiąc o guziczkach.
-i jak ogarniemy to, to zabrać się za języki, które rzeczywiście potrzebują tłumaczeń. Wtedy, jeśli mielibyśmy coś, co działa- to można by wysłać nawet sowę do takiego specjalisty, do osoby która ten język zna od podszewki, że hej- działamy nad czymś, co może ci pomóc przyśpieszyć pracę, weź nam pomóż z tłumaczeniem. A może, ktoś z nauczycieli kogoś zna, kto mógłby pomóc.
W jej głowie był taki ciąg myśli, że musiała się dodatkowo skupiać żeby przesiać to, co warte powiedzenia, a co jeszcze może poczekać. Musiała wybrać słowa starannie, aby przekazać swoje myśli w sposób zrozumiały i interesujący- szczególnie, że Aidan widocznie zaciekawił się pomysłem- co Zosię niesamowicie cieszyło. Bo jakie to było miłe mieć kogoś, kto cię nie bierze od razu za jakiegoś wariata.
Jaki był kolejny temat?
A tak!
- Też nie głupie - odparła na jego zdanie co do budowania właśnie takich artefaktów- W sumie, oba podejścia są w porządku- tak mi się przynajmniej wydaje. A najlepiej, według mnie, to jakby "wymyślić" magiczny sposób, przyjrzeć się niemagicznemu, wypunktować błędy i zalety każdego z nich, i połączyć te najlepsze cechy w jedno...
Trudno jej było na ten moment stwierdzić, która z tych opcji była lepsza, i czy któraś z nich była łatwiejsza. Miała na ten temat za mało danych. Będzie musiała pobawić się technologią, jak wróci do domu- tam i tak nie może używać czarów, więc może akurat?
- Ale i tak spróbowałabym przekształcić jakiś niemagiczny artefakt na działający tutaj. Choćby w formie ćwiczeń i eksploracji ich technologii.- dodała na koniec. Bo i tak, w formie projektu pobocznego, spróbowałaby zrobić coś takiego.
|