Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
21 sierpnia, godziny popołudniowe
Początek roku zbliżał się wielkimi krokami, co sprawiało, że Colina aż roznosiła energia. Jako kujon lubiący naukę nie mógł się już doczekać lekcji i poznania nowego materiału. Ledwie zaczęły się wakacje, a on już kupił zestaw nowych podręczników i dodatkowych książek, które uznał za przydatne w nauce czy po prostu interesujące. Tego dnia miała przyjść do niego Ava, więc skrócił trochę swój trening nowego układu i odpuścił siedzenie z nosem w książce, a zamiast tego przetrząsną kuchnię w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, co wymagało jedynie podgrzania lub zagotowania, bo na tym jego umiejętności kulinarne najczęściej się kończyły. Na szczęście mamuśka zazwyczaj przyrządzała wszystkiego za dużo, więc wystarczyło poszukać w lodówce czegoś do odgrzania. Sprzątaniem w pokoju nie zawracał sobie głowy, bo właściwie zbyt wielu mebli i rzeczy nie miał, a do tego Ava bywała u niego od tylu lat, że już i tak wiedzieli o sobie prawie wszystko.
Gdy już mniej więcej wszystko przygotował, zaczął obczajać, gdzie przebywają pozostali domownicy. Wolał, żeby nikt nie przyłapał ich na ponownym podkradaniu wina z piwniczki. Nie żeby mieli mieć z tego powodu jakieś kłopoty, ale to chyba była taka ich własna tradycja. A gdy już będą pełnoletni, to nie będzie to tak ciekawe jak do tej pory, nie?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Wizyta u Colina zawsze napawała ją optymizmem. No, chyba że akurat mieli jakieś gorsze dni i zamiast normalnie ze sobą rozmawiać, to były tylko wielkie dąsy. Zupełnie jak za dzieciaka, kiedy to potrafili tłuc się o to, że jedno wzięło sobie kolorowego klocka; drugie chciało akurat tego samego klocka! Na szczęście ich mamy zawsze pacyfikowały batalię, a po jakimś czasie potrafiły nawet im zapobiegać. Był na to zupełnie prosty sposób: wszystkie zabawki trzeba było kupować podwójnie.
Do domu chłopaka wbijała jak do siebie. Po tylu latach znajomości nie trzeba było kłopotać się jakimś pukaniem do drzwi; to tak samo działało w drugą stronę. Czasami nawet członkowie rodzin potrafili do siebie przyłazić w środku nocy, bo im akurat zabrakło ładowarki.
Porwała z lodówki sok pomarańczowy. Na początku zawsze musiała popijać alkohol czymś słodszym, nieważne, co akurat było na fali. Po pewnym czasie przestaje już tak okropnie smakować i wtedy sok można odstawić na bok. Skierowała się do pokoju Colina, przypuszczając, że tam właśnie siedzi. Jakie było jej zdziwienie, kiedy niemalże go staranowała, kiedy stał w wejściu do salonu i łypał gdzieś w głąb pomieszczenia.
- Wypatrujesz duchów, czy co? - spytała szeptem, nie chcąc go wystraszyć, po czym skierowała wzrok w to samo miejsce, co on, bynajmniej niczego nie dostrzegając. Cieszyła się na dzisiejsze popołudnie, w końcu musieli się przygotować "psychicznie" do powrotu do szkoły.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Fakt, znali się już od tylu lat i tak dobrze, że niemożliwe byłoby nie pokłócić się przez ten czas ani razu. Nawet teraz zdarzało im się poprztykać o jakąś głupotę, a dwa dni później zażegnywać konflikt poprzez wspólne obżeranie się słodyczami czy innym żarciem i wspólne wylewanie żali na wszystko i wszystkich. Tak mieli już od dziecka, i obie rodziny były już przyzwyczajone do tych rzadkich chwil, gdy Colin i Ava byli pokłóceni, przez co zachowywali się nieraz iście dziecinnie. Na ogół jednak traktowali się niemalże jak rodzeństwo z innej matki, momentami bywając nierozłączni, co było elementem spajającym obie rodziny. Bo jak tu nie trzymać się razem, skoro dziecko sąsiadów widywało się równie często jak własne?
Drzwi posiadłości Parkerów były dla Cleversów zawsze otwarte. Nieważne, czy chodziło o Avę odwiedzającą Colina czy jakąś inną sprawę. Dlatego wejście Puchonki nie wywołało żadnego odzewu czy reakcji domowników. Krukon, obdarzony wrażliwym słuchem, wyłapał już z daleko kroki przyjaciółki, więc postanowił na nią poczekać, obserwując, czy nic nie pokrzyżuje ich planów.
- Niee. Obczajam, czy mamy wolną drogę do piwniczki - odpowiedział również szeptem, po czym złapał Avę za rękę i pociągnął ją w stronę schodów do piwnicy. Pewnie i tak jego rodzice podejrzewali, że znów podkradną jakieś wino, ale i tak w tym zakradaniu się było coś, co nadawało takim wieczorom dodatkowego klimatu.
- Jakie bierzemy? - zapytał, gdy już stali przy półkach z butelkami. On sam wolał słodkie, ale i tak zawsze dawał przyjaciółce wybrać trunek na wieczór.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Nie odezwała się już, kiedy została pociągnięta w stronę piwniczki. Miała głupi nawyk zbyt głośnego mówienia czasami, co było efektem częstego chodzenia ze słuchawkami w uszach. Wielokrotnie już słuchała od mamy, że jest na wpół głucha, wobec tego starała się przynajmniej odzwyczaić od nieswiadomego podnoszenia głosu. Nie chciała tym zdradzić ich pozycji ani zamiarów, choć rodzice Colina zapewne domyslali się, że to raczej nie magiczne skrzaty opylają ich alkohole.
- Lubię ten zapach. - Powtarzała te słowa niemal za każdym razem, kiedy tu wchodzili. Co było takiego w zapachu wilgoci, że tak przyjemnie drażnił nos? - Weźmy takie, jak ty lubisz. Mnie wszystkie na początku i tak smakują podobnie - odpowiedziała, unosząc rękę z sokiem. Oby te pół kartonu wystarczyło do czasu, aż wino zacznie "wchodzić". Przynajmniej nie było ryzyka zasłodzenia, bo sok był marchewkowy, a Krukon wolał słodkie wino. Wyciągnęła z kieszeni bluzy jakąś zmiętą paczkę fajek. - Kilka podwędziłam mamie - wyjaśniła, widząc jego pytający wzrok, kiedy zauważył, że część papierosów była niesamowicie wygnieciona, a część wyglądała jak świeżo nabita. - I tak nie zauważy. - Wzruszyła ramionami, zupełnie jakby musiała się tłumaczyć przed przyjacielem, że kosi pety własnej mamie. - Chcesz?
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Colin to właściwie już nawet nie odnotowywał tego, że Avie zdarza się mówić jakoś nienaturalnie głośno. Przyzwyczaił się już do tego tak jak do własnych dziwactw, na które składały się niespodziewane i nagłe porywy taneczne czy nieświadome nucenie pod nosem. Przyjaciółka chyba była bardziej świadoma swojej skłonności do podnoszenia głosu, bo przezornie zamilkła, by mogli niepostrzeżenie przemknąć się do piwniczki. Tradycyjnie, Colin i Ava zachowywali się, jakby naprawdę starali się uniknąć przyłapania, a reszta domowników udawała, że wcale nie wiedzą, że ich dwójka właśnie robi napad na składzik wina. No bo nie ma to jak tradycja, nie?
- A ja lubię ten widok - odpowiedział z zawadiackim uśmiechem, wskazując spojrzeniem regały ze starannie ułożonymi butelkami wina. Część z nich leżała tu już dłużej niż Colin żył na tym świecie, i tych pod żadnym pozorem nie mogli ruszać, co wyraźnie zaznaczyła jego matka, wymownym oznaczeniem na etykietce ("Colin, Ava - nawet nie próbujcie"). To były wyjątkowe i piekielnie drogie trunki, których podkradnięcie na pewno nie uszłoby im na sucho. Słysząc słowa przyjaciółki, skierował się do regału, na którym znajdowały się lżejsze, słodsze i mniej drogocenne wina, za których podkradnięcie matka nie potraktowałaby go upiorogackiem.
- To może jakieś półsłodkie - zdecydował, szukając odpowiedniego regału i półki. Nieraz pomagał ojcu układać kupione butelki, więc potrafił się tu odnaleźć. Znalazł odpowiednią butelkę i podszedł z nią do Avy.
- Normalnie jak za dzieciaka - zaśmiał się, słysząc jej słowa. - No pewnie. Ale chodź do mojego pokoju. Tam nikt nas nie zaskoczy - powiedział, chwytając dziewczynę za rękę i ciągnąc ją za sobą schody. Szybko przemknęli po schodach, nie spotykając po drodze nikogo z jego rodzinki, a potem wpadli na zajmowane przez Krukona poddasze. Zamknął za nimi drzwi i na stoliku z żarełkiem i kieliszkami postawił wino. - No, możemy powoli świętować zbliżający się koniec wakacji - stwierdził z zadowoleniem.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
- Alkoholik - mruknęła zaczepnie pod nosem, kiedy oczy Colina uśmiechały się w stronę pełnych, dorodnych butelek. Ona najchętniej wypełniłaby te butelki czymś innym, na przykład smakowym piwem. Najlepiej o smaku granatu. Nieco mniej przychylnym wzrokiem ogarnęła te "zakazane" butelki, jednak dobrze wiedziała, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy i do nich się dobiorą. Mama Colina z pewnością też o tym wiedziała.
- No proszę, jakie obeznanie z terenie - rzuciła, odbierając na chwilę butelkę z jego rąk. Zawsze się zastanawiała, dlaczego wino ma tylko czerwony kolor. Dlaczego, skoro każde smakowało inaczej?
- I to rozumiem. - Porwała ze stolika pierwszą lepszą przekąskę i zaczęła sobie nią zapychać usta. Głupio, żeby zaraz się upiła, dlatego najpierw musiała wypełnić żołądek czymś sytym. Rozsiadła się na ziemi i oparła o stolik. Stąd jest najbliżej do jedzenia. - No i jak nastrój przed szkołą? Nie chce mi się wracać do niektórych nietoperzy. - Niby nie miała nikogo konkretnego na myśli, jednak wyobraźnia podsunęła jej obraz rudej nauczycielki, za którą nie przepadała jakoś wybitnie. - Za skrzacim jedzonkiem zdążyłam się stęsknić. Co nie znaczy, że twoje jest niedobre - uprzedziła jego udawane oburzenie. Dobrze wiedziała, ile serca Krukon potrafi włożyć w przygotowywane jedzenie, choć pewnie nie zawsze ma na to wenę.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
- Siedzimy w tym razem, Złotko - powiedział, spoglądając na przyjaciółkę i wymownie poruszając brwiami. No bo co tu się łudzić - zawsze pili razem, więc jeśli on miałby z alkoholem problem, to i ona. Oni to w ogóle prawie zawsze i wszędzie chodzili razem, jak jakieś duchowe bliźniaki. I jaki to był za szok i rozgoryczenie, gdy Tiara przydzieliła ich do różnych Domów. I to do tak bardzo od siebie oddalonych, jeśli wziąć pod uwagę położenie ich dormitoriów.
- Podłapałem coś od rodziców - powiedział w ramach usprawiedliwienia. Żeby przypadkiem Ava nie pomyślała, że popija sobie nocami w samotności. Zaś powód tego, że niemal wyłącznie pijali czerwone wino, był prosty - jago matka lubowała się w takowym. Gdzieś na półkach mieli też wina różowe i białe, ale było ich zdecydowanie mniej, a Colin najczęściej patrzył na ich smak, a nie na barwę.
Gdy Ava dorwała się do przekąsek, on umieścił wino w specjalnym, schłodzonym wcześniej pojemniku. Włączył też telewizor; w ich domu nie nadużywali czarów, więc niektóre starsze sprzęty, które nie były zbyt delikatne, jakoś dawały radę działać. Leciał właśnie jakiś program muzyczny, więc nie zmieniał już kanałów, a jedynie rozsiadł się obok Avy.
- No wiesz, ja to tam nie narzekam na naukę. Ale dołuje mnie myśl, że w jakimś stopniu będę musiał odstawić taniec - powiedział, wykrzywiając się nieco. W szkole treningi nie były już tak przyjemne. Ani tak łatwe, bo wszędzie mógł natknąć się na uczniów i nauczycieli, którym jego pląsy niekoniecznie się podobały. - Moje jest niedobre, za to jedzenie od mojej mamy... - powiedział znacząco. Ava przecież wiedziała, że on i kuchnia to nie było dobre połączenie. Za to dużo starania wkładał w podgrzanie ów jedzenie. Niestety, umiejętności gotowania nie odziedziczył po matce. Sięgnął po jedną minipizzę. - Jeszcze trochę i według czarodziejskiego prawa staniemy się pełnoletni. Wyobrażasz to sobie? - rzucił po chwili, spoglądając na przyjaciółkę. Kiedy ten czas zleciał?
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Skwitowała tylko uśmiechem ten komentarz. Czasami nie było sensu wdawać się z nim w podobne pyskówki, bo to nie miało sensu. Dogadywali sobie tylko wtedy wzajemnie i nie było temu końca, a teraz nie chciało jej się tego zaczynać. Trzeba było opić się trochę wina, to atmosfera stanie się luźniejsza (nie, żeby nie była luźna na codziennych spotkaniach. Wspólne doprowadzanie się do stanu lekkiego upojenia - albo bardziej niż "lekkiego" - było nieodłączną częścią ich relacji od czasu, kiedy oboje po kryjomu spróbowali piwa po jakiejś rodzinnej imprezie. Pamiętała, że wtedy wymiotło ich rodziców, a oni sami raczyli się resztkami po bibie.
- No tak, nieodłączny element naszej rodziny - mruknęła markotnie. Wszyscy mieli swoje za uszami, a ich rodzice wyjątkowo lubili bratać się z procentowymi przyjaciółmi. Od zawsze tak było. Jedyną osobą, która nieco stroniła od tego, był jej ojciec. Głupotą byłoby narażać bardzo dobrą pracę tylko po to, żeby chlać.
- Nie no, jak to odstawić? - Machnęła ręką w bliżej nieokreślonym geście. - Kto ci zabroni gibać się na korytarzach albo po wejściu do klasy? Nie mają takiego prawa. Bylebyś się nie spóźniał.
Nadal pochłaniała jedzenie ze stołu. Czasami chciałaby być pozbawiona kubków smakowych, wtedy mogłaby zadowolić się byle czym i równie dobrze zapchać żołądek.
- Słuchaj no, jedzenie to jedzenie - palnęła największą mądrość dnia dzisiejszego. Nadawałaby się na filozofa. Zaraz niemalże parsknęła śmiechem, co zapewne spowodowałoby przyozdobienie najbliższego otoczenia resztkami niezgryzionego jedzenia. Wliczając w to telewizor. - Pełnoletni tylko na papierku. Co to nam w ogóle da? Pozwolenie na kupowanie piwa kremowego?
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Faktycznie, ich spotkania często opierały się przede wszystkim na wzajemnym pyskowaniu. Ale tak to chyba bywało z przyjaciółmi. Mimo tego dogryzania sobie nawzajem i tak bywali nierozłączni, i często rozumieli się nawet bez słów. To było całkiem logiczne jeśli wziąć pod uwagę ogrom czasu, który spędzali ze sobą od dziecka. Podobno razem uczyli się chodzić, razem zwiali z domów po raz pierwszy, po czym wieczorem wrócili do nich niemalże z bekiem, bo życie na gigancie nie było tak przyjemne jak to sobie ta dwójka gówniarzy wyobrażała. Razem poszli do Hogwartu, razem upili się po raz pierwszy i razem też zaczęli popalać podkradzione papierosy. Obie rodziny sobie nieraz z tych ich wspólnych przygód żartowały. Właściwie oni sami też się z tego śmiali.
- Oj już nie przesadzaj. Chyba nie jest jeszcze z naszymi rodzinami aż tak źle - powiedział, marszcząc brwi. A przynajmniej on nie uważał, by mieli jakiś problem. Wiadomo, nieraz sobie wspólnie popijali wino czy coś mocniejszego, ale mieli w tym umiar.
- No wiadomo, że nie zabronią mi się gibać. Ale wiesz, to nie będzie to samo co normalne treningi w domu czy na sali. No i będę miał na to mniej czasu - dodał z nieco niewyraźną miną. Lubił się uczyć, i to chyba trochę bardziej niż przeciętny uczeń. I choć powrót do szkoły oznaczał większą ilość czasu przeznaczonego na naukę, co w sumie było spoko perspektywą, to jednak oznaczało to mniej czasu na treningi tańca, akrobatyki czy rozciąganie.
- Ja tam wolę dobre jedzenie niż swoje nieudane osiągnięcia kulinarne - odpowiedział, również sięgając po kolejną przekąskę. Gdy Ava opluła przeżutym żarciem pół jego pokoju spojrzał na nią jedynie spod uniesionej brwi. Niejednokrotnie po ich eksperymentach miał w pokoju gorszy syf, więc nie bardzo się przejął. - Raczej na kupowanie Ognistej. I czarowanie poza szkołą bez ograniczeń - dodał, pełznąć w stronę miejsca, w którym było wino. Najwyższy czas polać trochę trunku.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Zamyśliła się na chwilę. Czy na pewno z ich rodzinami nie było tak źle? Z jednej strony wyglądało to całkiem super i nie było na co narzekać; wakacje, wyjazdy nad jezioro, wspólne kempingi. Pomimo średniego statusu życiowego naprawdę nie było na co narzekać. Z drugiej strony... Nie do końca miło było wracać do domu i widzieć mamę, która znowu spała z głową na stole w kuchni i obojętnego tatę, który pstrykał pilotem w salonie. Oczywiście, że mógł zbudzić żonę i zaprowadzić do sypialni, jednak w większości przypadków kończyło się to awanturą. Niestety, należała ona do osób, którym często odkleja się po alkoholu i stają się agresywne.
- No wiesz, jakby spojrzeć z boku, to serio nie. - Wymuszony uśmiech. Colin dobrze wiedział, jak to wygląda u niej w domu. Niby dobrze, a jednak mogłoby nie być tych zbędnych kłótni i wtedy byłoby idealnie. Ale czy na pewno? Znając życie, znalazłoby się coś nowego, to też można by "poprawić".
- Oj, no wiesz przecież, że możesz mi podrzucać jakieś prace domowe. - Rzuciła w niego chipsem. I tak wiedziała, że raczej nie skorzysta z propozycji, pan-zakochany-w-książkach. - Lubię tkwić w pergaminach. Aż dziw, że mnie dali do borsuków. Myślisz że ta Tiara na pewno wie, co robi? Przecież kiedyś musiała być niepotrzebną czapką i ktoś ją zaczarował, żeby przydzielała uczniów do konkretnych domów. I ten ktoś z pewnością nad nią panuje - kontynuowała swój filozoficzny wykład, machając drugim chipsem w powietrzu.
- No, mądry człowiek. Dawaj to dobro. - Wystawiła w jego stronę ulubiony kubek; miała swoje dziwactwa i wino akurat spożywała w takim, a nie innym naczyniu.
Ravenclaw |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 0
Faktycznie, sytuacja w jego domu wyglądała trochę inaczej niż u Avy. Jego rodzice nadal czasami zachowywali się jakby dopiero co się poznali i zakochali, a nie jak małżeństwo z, już niedługo, dwudziestoletnim stażem. I właściwie to większych problemów w domu nie miał. No może poza przymusowymi treningami quidditcha, które od dzieciaka fundował mu ojciec. Wiedział, że syn woli taniec, ale nie potrafił odpuścić sobie nauczenia swoich dzieci ukochanego sportu.
- Wiesz, zawsze może być gorzej - powiedział pocieszająco, bo domyślał się, co tak naprawdę gryzie przyjaciółkę. Były to jednak sytuacje, na które nie bardzo mieli wpływ. W końcu byli tylko dzieciakami.
- No na pewno coś ci podrzucę. Jakąś paczkę chipsów co najwyżej - prychnął rozbawiony, łapiąc chipsa, który poleciał w jego stronę. Chyba każdy wiedział, jak poważnie Colin podchodzi do nauki i wszystkiego, co się z nią wiązało. - Myślę, że Tiara na pewno się czasem myli. Wystarczy poczytać opowieści o tych wszystkich historycznych postaciach. Raczej nie każdy trafił tam, gdzie powinien - powiedział, machając ręką w formie bliżej nieokreślonego gestu. Go czasami też ciekawiła mechanika działania magicznej Tiary, ale na ogół nie myślał o tym za dużo. Pewne rzeczy pewnie powinny pozostawać tajemnicą.
- Już, już - odpowiedział, dobierając się do butelki sowim ulubionym otwieraczem. Później rozlał część trunku w kubek Avy i swój kieliszek. - Ciekawe, czy będą w tym roku w szkole jakieś imprezy... - rzucił luźną myślą. Choć był kujonem, to drzemał gdzieś w nim imprezowy zwierz.
Hufflepuff |
0% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 0
Teatralnie westchnęła i przewróciła oczami. Colin i te jego filozoficzne gadki...
- Mogłeś bardziej się wysilić, a nie sprzedajesz mi tu jakieś tanie powiedzonka. - Rzuciła w niego poduszką, zaklinając się w duchu, żeby nie trafić w wino. Chyba by sobie nie przebaczyła zmarnowania takiego dobrodziejstwa.
Jego kolejny tekst zbyła kolejnym przewróceniem oczu. Cieszyła się, bo to świadczyło o dobrym humorze Krukona. O to zawsze jej chodziło, żeby ich spotkania przemijały w przyjaznej atmosferze. Po to są przyjaciele.
- No tak, chyba masz rację. Nie powinnam zgłębiać się w tajemnice funkcjonowania Tiary. W końcu to tylko stara czapka, która decyduje o mojej przyszłości w magicznej szkole. Co może się stać? - spytała żartobliwie, wbijając wzrok w jakiś bezsensowny program w telewizji. Mugole też się nie popisują, jeśli chodzi o tego rodzaju wytwory "rozrywki". Odmóżdżacze i tyle.
Nareszcie mogła zacząć sączyć trunek, by po chwili ulec ulubionemu stanowi, kiedy to mięśnie rozluźniają się pod wpływem alkoholu, a negatywne myśli ulatują nie wiadomo gdzie (by na drugi dzień wrócić ze zdwojoną siłą, zaraz po przebudzeniu). Mogłaby niemalże codziennie spędzać wieczór w ten sposób.
Oczywiście, w Hogwarcie nie będzie o tym mowy.
/zt x2
|