Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Parsknęła krótko na to jego wywracanie oczami i sama zawtórowała mu takim samym gestem.
- Widzisz, to już jest znacznie ciekawszy i bardziej przekonujący argument, ale... nie, dzieki. I to nie z byle powodu! Poza tym, że chyba mam uczulenie na sztywne imprezy, na których prawie nikt nie umie się bawić....[b] - Odpowiednio zaakcentowała to PRAWIE, żeby dać Ethanowi do zrozumienia kogo nie posądza o nieumiejętność zabawy. -[b]... to teraz masz dziewczynę, która z pewnością chętnie wybierze się z tobą na tego typu wydarzenie i postara się, żebyś się nie nudził. W końcu mówimy o Kai, z nią nie da się nudzić. - A już na pewno ona by się nie nudziła! Była pewna, że we dwie wynalazłyby coś niezwykle interesującego do roboty.
- Ej, ej, ej, Dubois, nie bądź taki wyrywny. - Wytknęła go żartobliwie oskarżycielsko palcem na tę propozycję rotacji w ich składach konkurowania. - Musiałbyś najpierw wyhodować cycki albo ponieść konsekwencje sugestii, że Kaia powinna wyhodować penisa. W innym wypadku to nie byłoby konkurowanie na tych samych zasadach, kobiety kontra mężczyźni. Ale ja w pełni rozumiem, że boicie się przegranej i tonący brzytwy się chwyta. Nie martw się, nic Kai nie powiem. - To ostatnie rzuciła niby to konspiracyjnym szeptem, jeszcze puszczając Ethanowi oczko.
Cóż, zaczął historię, powinien domyślić się, że nie będzie mu tak łatwo się wywinąć. W końcu zna Aurorę! Zmrużyła oczy niby w oburzeniu.
- Łamiesz mi serce i musze się zastanowić, czy jestem obrażona, czy może współczuję ci tak ogromnego zażenowania, że wstydzisz się tą historią podzielić. - Czy naginała zasady gry? Możliwe. Ale co z tego? Przecież to tylko gra, są przyjaciółmi, piją wino i zupełnie olewają obowiązki szlabanu, jakie mieli tutaj do odwalenia. Jest fajnie!
- W takim razie kolejne pytanie! Jak urozmaicasz sobie te nudne, sztywniackie bankiety? - Skoro pytanie o żenującą historię było zbyt trudne, to może obniżą poprzeczkę...
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Udał zdziwienie oraz oburzenie, kładąc nawet dłoń na swoim torsie oraz unosząc brwi.
- Aha, więc taka z ciebie przyjaciółka! Dałabyś mi zginąć! Na nudę i sztywniactwo, zresztą... - pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą.
Zaraz jednak postanowił doprawić ten udawany wyrzut, równie udawaną złośliwością.
- Ej, ale bez takich. Kaia jest moją dziewczyną, co znaczy, że nie będę narażał akurat jej. Serio, mogę resztę życia spędzić z jej rodziną, żeby tylko siedziała w tym pojebanym cyrku.
Zaczęło się jako żart, ale jakoś w połowie przybrał smutniejszy ton i właściwie całkiem szczerze przyznał, że nie chciałby, aby Kaia musiała uczestniczyć w podobnych bankietach. Jasne, może jedzenie było dobre, a część towarzystwa - w szczególności ta młoda - bywała w porządku, ale to nadal nie wynagradzałoby spotkania z oceniającymi spojrzeniami, komentarzami ze strony matki Milesa i wielu innych atrakcji.
- Ale przecież byłoby uczciwiej! No wiesz, faceci są naturalnie silniejsi, bardziej wytrzymali - tu już w pełni zażartował, ale z szerokim uśmiechem oczekiwał reakcji Aurory.
Co więcej, był w pełni przekonany, że obie dziewczyny były od niego lepsze w wielu aspektach. Kaia była w końcu sportowcem, a Aurora... Aurora pierwsza wpakowałaby się w każde niebezpieczeństwo bez namysłu. Obie mogły być od niego bardziej wytrzymałe.
- Nic straconego, może opowiem ci kiedyś, jak będzie więcej wina, czy czegoś.
I absolutnie nie sądził, aby to był właśnie ten dzień... Znał jednak swoje zachowania po alkoholu i wiedział, że zdarzało mu się wtedy opowiadać rzeczy, o których normalnie mówić nie chciał. Na przykład teraz wcale nie chciał powiedzieć jej, że prawdopodobnie warto byłoby ciągnąć go za język, jak tylko wypije więcej. Ups? Z jakiegoś powodu uświadomił to sobie dopiero po tych słowach.
- Ale wtedy musisz podzielić się tym samym - dodał pospiesznie, wytykając ją palcem.
Westchnął zaraz słysząc kolejne pytanie i oparł się o ścianę cieplarni za sobą. Pokręcił chwilę głową na boki, jakby zastanawiał się, co właściwie może tu opowiedzieć.
- Seksem? - rzucił pierwsze, co przyszło mu do głowy, unosząc lekko ręce na boki w geście niewiedzy. - Nie no, dobra, to też nie tak, że było tak dużo okazji, bo jednak średnia wieku i nadęcie większości... Ale nie wiem, zwykle dobrą strategią, tak poza tym, jest picie i znalezienie tej jednej osoby, która nienawidzi wszystkiego dookoła tak samo, jak ty. Bianca na przykład.
Nie wspominając już o tym, że Bianca bywała kiedyś też punktem pierwszym urozmaicania sobie bankietów.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Wytknęła go tutaj palcem, kiedy tak teatralnie się oburzył.
- Wiesz, mogłabym powiedzieć dokładnie to samo! Taki z ciebie przyjaciel, że dałbyś mi umrzeć na nudę i sztywniactwo! - Co prawda była przekonana, że jakby obydwoje się na takiej imprezie znaleźli, to daleko by było do nudy, bo znaleźliby z pewnością sposób na poprawienie humoru chociażby sobie, pewnie przy okazji wkurwiając kilka przesadnie sztywnych osób.
- Aha, aha, czyli Kai byś nie narażał, ale mnie tak. Okej, zapamiętam to sobie. Więcej puchońskiego wina nie dostaniesz. - I jakby w demonstracji tego oburzenia i powagi słów, zabrała mu butelkę i odsunęła jak najdalej od niego, trzymając ją w wyciągniętej w bok wyprostowanej ręce. Taka kara! - A chciałbyś? Spędzić z Kaią i jej rodziną? - Nie było to ani podchwytliwe pytania, ani nawet w ramach ich gry, po prostu zapytała z czystej ciekawości. I może odrobinki zazdrości.
- Uczciwiej! Dla was, bo w końcu mielibyście realne szanse na wygraną, mniej uczciwie dla nas, bo miałybyśmy większą szanse na przegraną. Niestety, Ethan, obawiam się, że jednak ani ja, ani Kaia nie pójdziemy na taki układ, byłby dla nas za bardzo niekorzystny. - Pokręciła przy tym głową, tak jakby z przykrością.
Nie trzeba było też długo czekać, żeby na nowo wetknęła mu tę butelkę w ręce, tym bardziej jak sam poniekąd ją do tego zmotywował sugestią, że jak się więcej napije, to zacznie gadać. Aurora zapamięta, ale w takim razie najpierw trzeba go upić.
- Jasne, jasne, chociaż mnie nigdy mugolska policja nie zatrzymała. Ale bez obaw, mam sporo żenujących historii w zanadrzu. - Może nie żenujących dla niej samej, ale wiele osób z pewnością by je za takie uznało.
Na tę szybko odpowiedź odnośnie urozmaicania sobie czasu na nudnych bakietach, Aurora uniosła lekko brwi i z cichym "hm" pokiwania nieznacznie głową na boki, jakby wewnętrznie przyznając, że jest to całkiem dobra strategia. No i w sumie ani trochę nie dziwiła, bardzo do Ethana pasowała.
- Och, mogłeś od razu mówić, że Bianca też bywa na tych nudnych bankietach, teraz to znacznie bardziej atrakcyjna oferta uczestnictwa. I zawsze chciałam spróbować trójkąta... - Zastanowiła się moment, czy Bianca by na to poszła. Ethan w tej chwili odpadał, w końcu ma dziewczynę, ale tego kwiatu jest pół światu, nieprawdaż?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- O nie, nie, nie - zaczął unosząc palec między nich. - Dałbym ci się uratować od takiego losu. Co, bo ratunek jest sexy tylko wtedy, kiedy to facet ratuje dziewczynę?
Pokręcił głową z dezaprobatą. Z pewnością na tych imprezach był damą w opałach!
- A Kaia nie powinna zobaczyć moich bardziej zjebanych genów. Wystarczy, że zna Milesa.
Co prawda to właśnie Miles miałby bardziej czego się wstydzić - co najmniej zdaniem Ethana! W końcu to jego matka była psychopatką! W takich momentach świadomość, że jego własna nie żyła, była w pewien sposób kojąca.
Zaraz zmarszczył brwi i spojrzał na Aurorę dziwnie, jakby jednak podejrzewał ją o jakiś podstęp. Czy chciałby spędzać czas z Kaią i jej rodziną? Dopiero odwróciwszy wzrok, zaczął faktycznie się zastanawiać i doszedł do jednego wniosku, którego prawdopodobnie nie wyrażałby na głos, gdyby nie trochę alkoholu.
- Nie wiem.
To tyle. Choć w normalnych okolicznościach pewnie postarałby się o ładniejszą wypowiedź dla przyjaciółki swojej dziewczyny. Co prawda była i jego przyjaciółką, ale nie chciał wcale ryzykować więcej problemów, skoro jego relacja z Kaią i tak zdążyła już przejść kilka drobnych kryzysów... I chyba czekało ich więcej poważnych rozmów.
- No dobra, skoro boisz się, że bez Kai nie dałabyś sobie rady... W sumie zrozumiałe - spróbował ją podpuścić, kiwając głową z udawanym zrozumieniem.
Chociaż wcale nie chciał się upijać i wygadywać rzeczy, o których nie wspomniałby na trzeźwo, po otrzymaniu butelki z powrotem, ponownie ją przechylił, aby napić się więcej.
- Ej, może jeszcze nie zatrzymała, nigdy nie wiesz.
Faktycznie, on się nie spodziewał, że tak skończy się pewna historia.
Zaraz zaśmiał się cicho i wytknął ją palcem.
- Serio? Czyli w jednej rozmowie dowiaduję się, że przeleciałabyś tą... Tamtą Ślizgonkę, Oriane? Ją i Biancę? I jeszcze marzenia o trójkącie, co swoją drogą mogłaś zaproponować trochę wcześniej, ale w tym tempie niedługo będziesz mnie błagać o zaproszenie na jakiś bankiet.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Uniosla brwi z niemym pytaniem "och, doprawdy?".
- Więc czy to nie twoja dziewczyna powinna cię sexy ratować? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, Dubois, i jesteś zajęty przez moją przyjaciółkę, a ja zdecydowanie nie chcę żeby się na mnie gniewała za sexy ratowanie ej chłopaka z opałów. - Powstrzymywała śmiech, ale bawiło ją to wszystko bardzo. - Ach, racja, już porcja Milesa może być traumatyczna. Całe szczęście nie uciekła z krzykiem, więc może daj jej trochę kredytu zaufania, że poradziłaby sobie i z innymi? - To już było nieco poważniej powiedziane, bo jeśli ten związek Kai i Ethana to tak na poważnie, to chyba jednak kiedyś i tak Harris pozna jego rodzinę.
Przez moment badawczo przyglądała się profilowi Gryfona, jakby próbując wyczytać z niego jakiekolwiek odpowiedzi poza tym tajemniczym "nie wiem". I pomimo swojej ciekawskiej natury, postanowiła nie drążyć tematu. W każdym razie nie w tej chwili. Dużo bezpieczniej było pozostać przy żartobliwej przepychance słownej odnośnie ich przyjacielskiej rywalizacji.
Zaśmiała się krótko na stwierdzenie, że nie dałaby sobie rady bez Kai.
- Ha! Zarówno ja, jak i Kaia, dałybyśmy was dwóm radę w pojedynkę, mój drogi. I wiem, że obydwaj to wiecie, sąd twoje próby zmian w składach. William pewnie poczułby się zdradzony, że planujesz to za jego plecami. - Ona też go podpuszczała, a co! Nie będzie pozostawała dłużna.
- Najwyraźniej prawdopodobieństwo zatrzymania rośnie przez fakt, że się przyjaźnimy. - To była pewnego rodzaju sugestia, że Aurora z pewnością robiłaby z nim głupoty prowadzące do zatrzymania przez policję. Ale Ethan tez z pewnością to wiedział, w końcu znają się nie od dziś.
Przewróciła lekko oczami.
- Biancę już przeleciałam, sherlocku. Żeby to raz. - Aż zachichotała głupio. - Mówisz jakbyś mnie nie znał! Nie sądziłam, że chciałbyś spróbować trójkąta, to i nie proponowałam. I nigdy nie mówiłeś, że na tych bankietach to aż tak możliwe. Serio, powinieneś zacząć przekonywanie właśnie od tego. - Pokręciła lekko głową jakby w dezaprobacie na jego nieumiejętne sprzedawanie sztywnych bankietów.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Po prostu nie lubisz mnie wystarczająco... - odparł jakimś cudem zachowując pełną powagę, nim dramatycznie, w przerystowany wręcz sposób, odwrócił od niej głowę.
Zaraz jednak wrócił do realnie poważniejszego tematu kręcąc głową.
- Wbrew pozorom, Miles jeszcze nie jest taki zły. Właściwie, przy reszcie rodziny wydaje się nawet normalny... A to tylko dużo mówi o reszcie, nie?
Być może narzekał na Milesa bardziej niż powinien, ale tylko dlatego, że był jego bratem. Tak to działało w rodzeństwie. Był zobowiązany do narzekania!
Przy luźniejszym temacie ich małej rywalizacji, wytknął ją palcem oskarżycielsko.
- Widzisz, niby się śmiejesz i udajesz, że nie możemy wam dorównać, albo że dacie sobie radę choćby pojedynczo, ale prawda jest taka, że obracasz wszystko tak, żeby uciec od tematu! Prawda jest taka, że boisz się, że sobie nie poradzisz, tak?
Brzmiało to prawie na marną próbę manipulacji, ale w rzeczywistości ze strony Ethana było tylko ciągnięcie rozmowy przy winie, które zdążyło dać o sobie trochę znać. To był idealny pomysł na odbycie szlabanu!
- Zaraz, nie, czekaj. Serio? Czyli przeleciałaś Biancę i nic mi nie mówiłaś? To jeszcze gorzej! - ze względu na ich dalsze wygłupy brzmiał na oburzonego... Choć w rzeczywistości faktycznie chciałby wiedzieć. Z pewnością był większą plotkarą, niż sie wydawał. Po prostu lubił wiedzieć podobne rzeczy. Zresztą, czy ktoś nie lubił? - Już nawet nie mówię o braku zaproszenia, ale że o mnie wtedy nie pomyślałaś? Bo ty to wiadomo, przecież i tak nie chciałabyś iść na bankiet, nie?
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Przewróciła oczami w bardzo przerysowany sposób.
- Albo lubię cię za bardzo i chcę żebyś nie stracił zajebistej dziewczyny przez angażowanie swojej byłej dziewczyny w seksi ratunek twojego seksi tyłka. No i przyniosłam ci puchońskie wino, to też bardzo duża oznaka mojej niebywałej sympatii do ciebie. - Nie każdemu wino się dawało! Co z tego, że czasem jak tegoż wina było za dużo, to organizowało się imprezy mające na celu opróżnienie kilku beczek na nową produkcję. Te butelkowane wino i to najstarsze rocznikowo to rarytas!
Uniosła wysoko jedną brew i aż łyknęła sobie wina.
- Cholera, jak Miles jest najnormalniejszy, to fakt dużo to mówi. I mówi też wystarczająco, żebyś mógł dać Kai kredyt zaufania, bo przeszła chrzest bojowy. Zniesie i innych. - Jeśli Ethan myślał o Harris poważnie, to nie mógł przecież wiecznie unikać konieczności przedstawienia jej rodzinie. a Miles to dobra rozgrzewka, przynajmniej teraz Gryfonka mniej więcej wie czego się spodziewać!
W przerysowanym oburzeniu otworzyła usta i przyłożył dłoń do piersi.
- Ja się b-... o nie, Dubois, ja się niczego nie boję i dobrze o tym wiesz. Nie boję się nawet odwalenia tego szlabanu. W przeciwieństwie do ciebie, ociągasz się non stop! - I jakby dla demonstracji prawdziwości swoich słów wstała, zachwiała się na tyle, że aż musiała wesprzeć się o ramię Ethana, po czym chwyciła za motyczkę ogrodową, podeszła do pierwszej lepszej grządki i zaczęła grzebać w ziemi. Kontynuując ich rozmowę.
- Fakt, mogłybyśmy cię wtedy zaprosić, ale w związku z tym, że sypianie z dziewczyną było dla niej wtedy nowe, to nie chciałam jej przerazi nadmiarem bodźców i możliwości, jakie otworzyłby przed nią trójkąt. Wszystko stopniowo. - To wyrywanie chwastów okazywało się znacznie bardziej upierdliwe niż z początku zakładała, sypała trochę ziemią na około, szarpiąc się z zaskakująco upartym krzakiem. Ile to korzeni zdążyło zapuścić?! - A teraz już i tak po ptokach, masz dziewczynę! - Szarpnęła mocniej i w końcu wytargała pasożytnicze zielsko, obsypując się obficie ziemią.
Kostka szlabanowa: 1
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Pokiwał głową na boki, jakby jeszcze przez chwilę starał się zdecydować, czy to wystarczająco dobry argument ze strony Aurory.
- Okeej... - przeciągnął to słowo, zwracając ku niej wzrok, aby zaraz ponownie wytknąć ją palcem. - Ale mam nadzieję, że to nie ostatni dowód tej sympatii.
Właściwie powinien być urażony, że to całe puchońskie wino dotarło do niego dopiero teraz, ale był w stanie przymknąć na to oko, jeśli tylko Aurora ponowi przysługę! W przeciwnym wypadku, mogła spodziewać się narzekań... Za jakiś czas.
- Może i by zniosła, tylko ja nie chcę, żeby musiała znosić - odparł od razu krzywiąc się lekko na samą myśl.
Absolutnie nic nie poszłoby dobrze w czasie takiego spotkania. Nie wspominając już o tym, że - szczęście w nieszczęściu - Kaia nawet nie miała mieć żadnej okazji na poznanie tej części życia Ethana. W końcu miał się z nią niebawem żegnać.
Kiedy z kolei Aurora upomniała go do wykonywania pracy, dla której właściwie tu przyszli, przewrócił oczami. I to jeszcze Aurora! Naprawdę, ze wszystkich osób, to akurat ona go upominała! Jednak zaraz przykucnął przy którejś z grządek i zabrał się niedbale do pracy. W końcu chcieli chyba zostawić po sobie jakiekolwiek efekty.
- Ja za to bardzo boję się odwalić ten szlaban... Ale ty możesz udowadniać dalej, że ty nie - rzucił z uśmiechem, na moment opierając przedramiona na kolana i patrząc, jak sama sobie radziła.
Oczywiście zrobił to jedynie w celach humorystycznych. Być może z kimś innym droczyłby się bardziej, albo nawet ostentacyjnie odmawiał współpracy, jednak dla Aurory koniec końców chciał być po prostu fair.
I uwaga - bycie fair się nie opłacało. Gdy tylko ponownie opuścił ręce i zaczął pracować, dostrzegł pewien ruch. Zmrużył lekko oczy, aby przyjrzeć się dokładniej... Myszce? Oj... Tak, już po chwili był pewien, że to myszka. Konkretnie w momencie, kiedy ten mały skurwysyn ugryzł go w palec i z jakiegoś powodu dłuższą chwilę nawet nie chciał puścić. Ethan syknął z bólu, kiedy przegryzła się przez rękawiczkę i zamachał lekko ręką przy ziemi, by mogła szybko umknąć... Kiedy zrozumiał, że wcale nie chce tego robić, machnął mocniej, a gryzoń odczepił się i pobiegł wgłąb pomieszczenia.
- Kurwa... - mruknął, unosząc dłoń i obejrzał ją z obu stron. - Ale nie mówili, że to będzie niebezpieczne.
Ze względu na straty, na ten moment temat trójkąta stał się jakoś mniej istotny... Choć żal pozostawał. Poczuł się okradziony z naprawdę interesującej szansy.
Kostka szlabanowa: 3
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Rzuciła mu żartobliwie protekcjonalne spojrzenie w odpowiedzi na to bardzo wyraźne domaganie się wyrazów sympatii.
- Uważaj o co prosisz, Ethan, może cię to ugryźć w dupsko. - Oczywiście mówiła to w bardzo przyjazny, żartobliwy sposób i absolutnie nie życzyła mu źle, ani nie chciała go nagle zarzucać nadmiarem wyrazów sympatii i przytłaczać.
Nie mniej cholernie rozbawiła ją sytuacja, jaka miała miejsce chwilę po jej słowach. W pierwszej chwili, kiedy Gryfon syknął z bólu i zaczął machać dłonią przy podłodze. Popatrzyła na niego znad trzymanego krzaka osypującego się resztkami ziemi, jakby co najmniej podejrzewała nagłe niezrównoważenie psychiczne. A kiedy tylko zauważyła co takiego spowodowało tę komiczną reakcję, aż puściła krzaka.
- Oj, biedne maleństwo, okropny pan człowiek wypłoszył z domku... - O już na kolanach, podpierając się też rękami, zaczęła na czworakach zbliżać się do Ethana, ale najwyraźniej nie miał takiej cierpliwości do zwierząt, jak ona. Tak zamachał ręką, że stworzonko odpuściło w locie, łukiem przeleciało z metr i z cichym pacnięciem wylądowało na grządce obok. Spojrzała za myszką w trosce o jej zdrowie, ale widząc jak niewzruszona umyka w ciemność, poświęciła uwagę drugiemu poszkodowanemu stworzeniu.
- Nikt nie spodziewał się, że będziesz straszył gryzonie. Pokaż. - Jak podsunęła się wystarczająco blisko, sięgnęła do jego ręki, złapała za nadgarstek i drugą dłonią ściągnęła jego rękawiczkę. Przyjrzała się palcowi. - Do wesela się zagoi.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ethan niemal natychmiastowo popatrzył na Aurorę z niedowierzaniem. Okropny pan człowiek? A czemu to on był tu winny?! Moment, w którym uświadomił sobie, że to nie on był biednym maleństwem niemal złamał mu serduszko. Taka zdrada!
- Okropny pan szczur, skurwesyn! - odkrzyknął Aurorze z wyraźnym wyrzutem.
Na własne szczęście, zaraz zajęła się właśnie nim. Szkoda tylko, że w drugiej kolejności, bo chwilę wcześniej patrzyła za myszką, aby upewnić się, czy wszystko z nią w porządku. Niech tylko nie spodziewa się, że jej to zapomni!
- Straszył? A może tak to ja go ugryzę? To będzie bardziej fair? - spojrzał z niezadowoleniem w kierunku, gdzie umknęło stworzenie.
Westchnął głęboko, po czym wstał zrezygnowany.
- W ogóle, mam tego dosyć... I tak nikt nie zobaczy tu żadnej różnicy, nie?
Zrzucił drugą rękawiczkę na ziemię, całkowicie zdemotywowany do odwalenia szlabanu do końca.
- Idziesz?
I choć postąpił o dwa kroki ku wyjściu, miał szczerą nadzieję, że Aurora się zgodzi... Koniec końców, nie chciał wcale zostawiać jej tu samej z całą tą robotą. Mógł jedynie udawać, że był gotów wyjść, choćby sam.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Przewróciła oczami bardzo ostentacyjnie na ten wyraźny bunt i oburzenie Ethana. Ani trochę nie wzięła ich sobie do serca, wiedząc doskonale, że za chwilę mu przejdzie. Albo jutro. A maksymalnie, kiedy da mu kolejną butelkę puchońskiego wina.
- Jak na stworzenie trzysta razy większe od myszki, chyba odrobinę za bardzo przeżywasz. Nic ci nie będzie, krew się nie polała, w nagrodę za bycie grzecznym pacjentem dam ci kolejną butelkę wina. Do trójkąta nie zaproszę, masz dziewczynę. - To ostatnie było oczywiście bardzo żartobliwe, mające na celu rozweselić urażoną męską dumę przyjaciela.
Rozejrzała się na boki, na porozrzucaną wokoło ziemię, leżące na kupce chwasty i porzucony diabelski krzak z niewyobrażalnie wielkimi korzeniami, po czym westchnęła ze zrezygnowaniem.
- Masz rację, chyba i tak nikt tego nie sprawdzi. A nawet jeśli, to nie można nam zarzucić, że nic nie robiliśmy, bardzo staraliśmy się oczyścić wszystko, ale ten przeklęty krzaczor pokrzyżował nam plany i zdecydowanie zajął za dużo uwagi i pół wieczoru na wytarganie go z grządki. - Wręcz wskazała oskarżycielsko na niewzruszoną roślinkę bezczynne leżącą w przejściu i podniosła się do pionu. - A jakby jednak ktoś się czepiał, zawsze możemy zrzucić na twoją niedyspozycję i potrzebę bezzwłocznej interwencji lekarskiej, bo dzikie zwierzę zamieszkujące szklarnię odgryzło ci palca. - Troszkę było to ironiczne z jej strony, ale Aurora nie słynęła z brania takich rzeczy na poważnie. Tym bardziej, że życie Ethana nie było zagrożone!
Zebrała ich rękawice i prawie pustą butelkę po winie, podeszła do Gryfona, złapała go pod ramię i w drugą rękę wetknęła szkło z resztą alkoholu.
- Zeruj, należy ci się. - Po czym pociągnęła go do wyjścia, jeśli sam nie wykonał pierwszego kroku.
/zt x2
|