Klasa Historii Magii
|
||||||||||||||||||||||||||||||||
04-02-2022, 09:05 PM
Jest tutaj dopiero ósmy dzień.
Jakimś cudem udało jej się znaleźć salę. Prawie że na ostatnią chwilę, ale w czasie. Wie, że to kwestia wdrożenia, bo i Koldovstoretz był nieprzyjazny dla nowych uczniów w kwestii posiadanych korytarzy; ale to nie zmieniło faktu, że było to dla niej irytujące. Ludzie dzielą się, w głowie Zosi, na dwa typy- na tych, co wolą być godzinę za wcześnie lub piętnaście minut za późno. A że dziewczyna należała do tych pierwszych, specjalnie wyszła trochę wcześniej, by dać sobie czas na gubienie się na korytarzu. Weszła do klasy w której już większość miejsc była pozajmowana. Pierwsze i tak rzuciło jej się w oczy to, że na tablicy był brokatowy napis. Najpierw pomyślała że może to jakiś żarcik-kosmonaucik któregoś z uczniów, ale wtedy chyba ktoś by się chichrał. Poza tym- po bliższym przyjrzeniu się, brzmiało to jak temat lekcji. Hm. Ciekawe. Ale nie można się tak wpatrywać bez celu, trzeba znaleźć sobie miejsce. A że jest Polką, kultywowała tak ważną dla społeczności szkolnej w Polsce zasadę rozmieszczenia się w klasie, to jest, że im dalej tym mniejsza siła rażenia. Co dawało jej całe pięć wolnych miejsc w dwóch ostatnich rzędach. Szybko spojrzała po ludziach, którzy siedzieli sami. Szok, nie znała zupełnie nikogo. Dlatego za jedyny wyznacznik obrała sobie kolor mundurka- bo to zawsze ktoś z jej domu, trochę łatwiej zagadać. A że jedynym krukonem był jasnowłosy azjata siedzący przy ścianie po prawej, ruszyła w jego kierunku. Ledwo go kojarzyła. Zdaje się, też był na V roku. Ale nie mogła sobie przypomnieć, czy gdziekolwiek słyszała jego imię. - Hej, można? - zapytała cicho, by nie przeszkadzać innym, ale na tyle że mógł ją usłyszeć. Nie miał co prawda, wiele czasu na odpowiedź, bo nauczyciel zaczął już mówić- dlatego usiadła szybciutko i siedziała cicho. Nie zagadywała, bo jednak to lekcja, a ona nie wie prawie nic o temacie. Próbowała sobie przypomnieć czy brała ten temat w poprzedniej szkole- ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Nie zrozumcie jej źle- czytała materiał. Ale wszystko było dla niej takie nowe, że czuła się trochę wszystkim przytłoczona; a jej pamięć wiecznie szwankuje. Dlatego za pierwszym razem nie odpowiedziała. Nic a nic. Nauczyciel i współtowarzysz mógł co najwyżej zobaczyć w jej oczach czyste przerażenie pytaniem, ale gdy po kilku sekundach uznała, że to nie temat w którym można cokolwiek nastulać, poddała się. Czuła się fatalnie. Trochę, co prawda, podniosło ją na duchu, że kolega z ławki sobie również nie poradził, oraz że reszta klasy też raczej nie zabłysnęła, ale słowa nauczyciela ponownie ją dobiły. Będzie się starać, będzie próbować. Kolejne pytanie. Dziura w głowie. Temat olbrzymów zupełnie nic jej nie mówił. Cholera. Jaki wstyd- pomyślała, zamykając oczy i kręcąc głową.
05-02-2022, 04:32 PM
Zapewne w tym momencie ktoś nazwałby ją wariatką, ale irytacja malująca się na twarzy nauczyciela sprawiała jej dziwną satysfakcję, nad którą nie umiała zapanować. Ciekawe czy mężczyzna zastanawiał się teraz, jak kiepskim był belfrem, że tak niewielu uczniów radziło sobie z jego przedmiotem. A może miał na to wywalone i jedyne o czym myślał, to o posiłku, który niedługo będzie mógł zjeść? Chociaż nie, na oko Reagan, profesora wewnętrznie brała cholera, że stado małpiszonów zwanych uczniami, nie umiało odpowiedzieć na podstawowe pytania. Czy można było ich winić, skoro na dobrą sprawę byli nastolatkami i rozpamiętywanie przeszłości nie leżało w ich naturze? Może za kilka lat spojrzą na swoje błędy, ale na litość wszystkiego, po co przejmować się tymi, które popełnił ktoś inny, na dodatek dziesiątki, a niekiedy i setki, lat temu.
Skupiona na własnych myślach powróciła do rzeczywistości zaledwie chwilę przed tym, jak nauczyciel zadał jej kolejne pytanie. No dobrze, może czas pokazać, że nie było się takim debilem, tym bardziej, że pytanie nie było aż tak tragiczne, jak można było zakładać. Udzielając częściowej odpowiedzi, mogła być z siebie dumna. Przynajmniej w połowie profesor mógł być zadowolony, że się starała. Nie to, by sprawianie mu przyjemności było celem jej dzisiejszego dnia.
05-02-2022, 04:48 PM
Nie była z siebie zadowolona. Lubiła wykazywać się wiedzą, bo biorąc pod uwagę jej charakter, który należał raczej do spokojnych, poza nauką nie pozostało jej wiele jeśli chodziło o chwalenie się. A może za bardzo o tym wszystkim myślała? Jej przyjaciele często powtarzali jej, że przejmowała się rzeczami, którymi nie powinna i za często skupiała się na tym wszystkim, przez co mogło ominąć ją tak wiele. Niestety, były rzeczy, nad którymi człowiek nie potrafił panować i myślenie z pewnością w przypadku Emily do takich należało.
Przysłuchiwała się z uwagą kolejnym odpowiedziom udzielanym przez uczniów, kiedy ruszyła druga tura pytań. Zdawało jej się, że teraz całościowo wypadało to zdecydowanie lepiej, chociaż ciężko było jeszcze mówić o wyniku nad wyraz zadowalającym. Kto wie, może mimo wszystko dzięki temu nauczyciel, który wyglądał na mocno niepocieszonego, postanowi nie zamieniać ich wszystkich w kurczaki. Po raz kolejny odetchnęła, kiedy to znowu ona musiała odpowiadać. Czemu się tak bardzo stresowała? Przecież zaledwie chwilę wcześniej nie poszło jej tak tragicznie. Odszukała w umyśle informacji, które pasowałyby do zadanego pytania. Tak, miała wrażenie, że właśnie o to chodziło. Wypowiedziała słowa na głos licząc, że i tym razem jej wypociny będą zadowalające. Były. I to zdecydowanie bardziej, niż wcześniej. Ach, tak niewiele brakło, by wzbogaciła swoją drużynę o dwa punkty. Koniec końców musiała zadowolić się tym jednym, ale mogła być dumna, że chociaż w tak niewielkim stopniu przysłużyła się do wzniesienia wyniku na wyższy poziom.
05-02-2022, 05:24 PM
Nie popisali się, to było pewne. Rozczarowanie widniejące na twarzy nauczyciela jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że niemal cała klasa dała ciała. Zaledwie nieliczne jednostki poradziły sobie z pierwszym pytaniem bezbłędnie, inne co najwyżej w połowie. Większa część nie odpowiedziała wcale, co musiało być pewnego rodzaju porażką dla profesora. Poświęcał czas, by wbić im wiedzę do głowy, a wszelkie próby nie przyniosły rezultatu. Dość oporna była ta dzisiejsza młodzież, do której zaliczała się również Clove.
Wzrokiem prześlizgnęła się po pozostałych uczniach, odwracając się za siebie, by mieć lepszy widok. Obserwowanie innych zawsze miało w sobie coś magicznego. Być może dlatego, że każdy człowiek różnił się od siebie. Uśmiechnęła się do swojej towarzyszki, którą była dziewczyna ze Slytherinu. Jak jej było na imię? Clove miała dziwne braki, jeśli chodziło o ten aspekt życia codziennego. Zwróciła głowę w stronę nauczyciela, słysząc pytanie, które przypadło jej w udziale. Ponownie nie wydawało się być trudne, a jednak informacje w głowie Krukonki nie chciały się ułożyć w idealną, spójną całość. Wyciągnęła coś z tego chaosu, podając połowicznie odpowiedź. Po raz kolejny nie był to najlepszy wynik, a gdzieś jej krukońska duma została ugodzona. Następnym razem będzie zdecydowanie lepiej.
21-02-2022, 11:29 PM
Koniec zajęć!
W końcu całe zajęcia dobiegły końca, ku ogromnej uldze pewnie większości uczniów. Profesor nie był jakoś bardzo zadowolony z zaangażowania w szczególności niektórych uczniów, jednak nigdy nie łamał obietnic, jakie dawał. Poza tym faktycznie po jego naganie w połowie zajęć część uczniów się ożywiła i zreflektowała, dzięki czemu jakoś trochę lepiej mu było na duszy.
- Grupa B, choć tylko dwoma punktami, wygrywa! Dziękuję wam wszystkim za udział, w szczególności tym przygotowanym. Jak obiecałem, nagrody dla was. Na następnych zajęciach będziemy omawiać kolejny rozdział, zatem tym razem przeczytajcie go, proszę. Jesteście wolni na dzisiaj. I w zasadzie jemu też ulżyło, że te zajęcia się skończyły. Miał szczerą nadzieję, że niektórzy jednak odpuszczą sobie przynajmniej ten przedmiot w przyszłym roku, skoro już teraz nawalają. Chyba że faktycznie w końcu wezmą się do roboty, w końcu cały rok przed nimi! Profesor zajął się zmianą dekoracji w klasie na następne zajęcia, a uczniowie mogli wyjść. Wygrana grupa otrzymała, każdy z osobna, niewielkie pudełeczko oklejone kolorowym papierem w gwiazdki. Co jest w środku? Tego dowie się każdy z osobna gdy zajrzy do swojego kuferka.
*Puste pola w tabeli należą do postaci, które nie uczestniczyły w zajęciach, jednak ze względów estetycznych tabeli nie zmieniono rozkładu uczestników.
03-08-2022, 08:46 PM
godzina 08:30 Klasa nigdy nie zdawała się aż tak ciemna. A jednak niemal miesiąc temu nastała jesień. Uczniowie byli przyzwyczajeni do ponurych, zimnych korytarzy oraz sal, a także nieprzyjaznego widoku za oknami. Słońcu jeszcze nie udało przedrzeć się przez dzisiejsze gęste, niskie, ciemne chmury. Taka pogoda nie sprzyjała dobremu nastrojowi. U niektórych budziła lenistwo i niechęć do zajęcia się czymkolwiek, u innych z kolei uczucie niepokoju, który kłębił się wewnątrz młodych umysłów, aż w końcu pojawiała się myśl, że coś jest nie tak. Coś było dziś nie tak. Kątem oka zauważyła ruch. Podniosła wzrok na zdobione sklepienie, na którym z pewnością zdarzało się jej bezwiednie zawieszać wzrok przez lata nauki. Większość uczniów pewnie znała tu każdą krzywiznę, każdą rysę oraz zabrudzenie o niejasnym pochodzeniu - czy sięgało czasów walk i stanowiło pamiątkę po czyjejś śmierci, czy raczej to któryś z obecnych roczników wpadł na coś niemądrego, choć wręcz kontrastująco do pierwszej opcji, niewinnego? Każdy z tych szczegółów stał się teraz absolutnie nieistotny oraz niewidoczny. Nigdy nie pomyślała, aby znana część sali mogła stać się tłem dla czegoś podobnego - czymkolwiek to było. Właściwie można byłoby liczyć na to, że żaden z obecnych uczniów Hogwartu nie wyobrażał sobie niczego podobnego. Z pewnością po raz pierwszy czuła się w tej sali tak nieswojo. Nie było to wyrwanie z zamyślenia do pytania, ani nawet złośliwości, jakich mogłaby doświadczyć od nauczycieli, czy też innych uczniów. W momencie poczuła, jak każdy mięsień jej ciała staje się spięty, a ona sama poczuła się sparaliżowana, wpatrując się w górę - na widok, od którego nie potrafiła odwrócić wzroku, a który sprowokował gonitwę niejasnych i niespójnych myśli. Namiastkę poczucia bezpieczeństwa mogła dawać jej jedynie przejmująca cisza, która jednak nadawała całej tej scenie tym większej grozy. Mogła być pewna, że była tu sama, jeśli nie liczyć osób, na które właśnie patrzyła. A jednak nie mogła być pewna, że nie jest tu całkiem sama… Owszem, widziała ciała, ale nic nie wskazywało na funkcje życiowe żadnego z nich. Nie z tej odległości. Z drugiej jednak strony, nie zauważyła też niczego, co mogłoby jasno wskazywać na to, by osoby, które kojarzyła ze szkolnych korytarzy były martwe. Widok pozostawiał jej pole do własnej interpretacji. Trzy ciała dryfowały bezwładnie tuż pod sufitem, jakby rozłożone płasko na tafli nieistniejącej wody, która miała sięgać niemal samego szczytu sali. Byłoby w tym widoku coś kojącego, gdyby nie jego nienaturalność. Młodzi mężczyźni mogliby zdawać się zrelaksowani, drzemiąc w powietrzu, gdyby nie pewność, że nie byli tu na swoje własne życzenie. Co właściwie się wydarzyło? Kto mógł za tym stać? I jaki miał być kolejny ruch? Aspasia Avery była tu pierwsza. To ona ujrzała troje uczniów po raz pierwszy po ataku. z/t
11-04-2023, 02:33 PM
Gdyby tylko ludzie wiedzieli, jaki stosunek do nauczyciela Historii Magii miał Jayson, nikogo nie zdziwiłoby, że chodził na zajęcia dodatkowe. Bez takowej wiedzy wiele osób zapewne zastanawiało się, czemu marnuje swój cenny czas na przesiadywanie w klasie, na dodatek w piątkowy wieczór, kiedy można było robić o wiele ciekawsze rzeczy. Gryfon jednak nie sądził, by grzanie miejsca w dość chłodnej sali było marnowaniem w jakimkolwiek względzie. Wszak w tym wszystkim czuł się poniekąd zwycięzcą, bo nie dość, że mógł przyswoić trochę nowych informacji (chociaż tak naprawdę to wcale go nie interesowało), tak dodatkowo mógł spędzić więcej czasu ze swoim ulubionym nauczycielem, który nie do końca podzielał entuzjazm studenta. Siedząc w pierwszym rzędzie, jak niemal zawsze, wpatrywał się w mężczyznę, który z pasją opowiadał kolejne historyczne ciekawostki. Jak miałby się nim nie fascynować, skoro potrafił oddać się tak sprawie i nauczaniu, nie mówiąc o tym, że Jaya zwyczajnie kręcił fakt, że ktoś tak jarał się przedmiotem, którego nauczał. Uśmiechnął się lekko, kiedy jego wzrok natrafił na spojrzenie nauczyciela, który momentalnie odwrócił głowę. Czyżby czuł się niepewnie, kiedy Gryfon był w pobliżu? To mu schlebiało i pchało do kolejnych dość głupich i może napastliwych zachowań, na które pozwalał sobie kiedy tylko znajdował się z nauczycielem sam na sam. Takich sytuacji za wiele póki co nie było, ale jakim wychowaniem Gryffindoru byłby chłopak, gdyby nie próbował? Kolejnej próby podjął się dzisiaj, tuż po zakończonych zajęciach. Ociągał się wyjątkowo z zebraniem swoich rzeczy czekając, aż łaskawie ostatni uczeń ruszy tyłek i wyjdzie z sali. Świadkowie byli zbędni. Nie planował oczywiście niczego niemoralnego, ale wiedział, że Elijah stawał się bardziej rozmowny, kiedy nikt nie słuchał. I jeszcze bardziej niepewny, a ta niepewność była całkiem pociągająca. -Wyjątkowo ciekawe zajęcia, panie profesorze - rzucił, kiedy znalazł się przy biurku, zerkając na nauczyciela. - Aż miło się na pana patrzy, kiedy z taką zawziętością i pasją opowiada pan o kolejnych wydarzeniach. Nie mogłem oderwać od pana wzroku, ale to chyba pan zauważył, prawda? - uśmiechnął się lekko. Jasne, że go prowokował!
11-04-2023, 06:01 PM
Mało który nauczyciel chyba zakrawał na ten poziom pasji, co Elijah Salvatore. zainteresowanie daną dziedziną to swoją drogą, jednak ten człowiek zawsze był na zajęciach niemalże zafiksowany wobec swojego zawodu. Uwielbiał historię, była jego zdaniem niezwykle ciekawa, a do tego ogromną satysfakcję czuł widząc jak i uczniowie zapamiętują pewne rzeczy, jak zaraża ich zainteresowaniem. Nawet jeśli tylko na zajęciach, to już sukces!
Inna sprawa, że przy okazji większość osób uznałoby za zdrowo szurniętego na umyśle, i coś w tym może było, ale przynajmniej nie było to szkodliwe w żaden sposób, jedynie charakterystyczne i dla niektórych nieco zbyt... Cóż, intensywne. Są osoby, których to jednak nie zniechęca i jedną z nich był konkretny bardzo uczeń, który nie tracił chyba żadnej okazji żeby zagadać do Elijah. Dziś też go nie zabrakło i choć nauczyciel starał się bardzo po prostu poprowadzić zajęcia jak zawsze, nie mógł nie czuć na sobie spojrzenia Jaysona. Nie to żeby reszta goo ignorowała, każdy się patrzył, ale może to wszystko przez pewną świadomość, że reszta była po porstu ciekawa, słuchała, bez żadnych podtekstów za tym się kryjących. Za to u Jaysona niestety był same podteksty... Patrząc na to, że on był uczniem, nawet jeśli mimo pełnoletności bardzo młodym, a Elijah nauczycielem, kyrie elejson, co najmniej to była dla niego sytuacja niekomfortowa! Ale robił co mógł żeby jak najbardziej ostentacyjnie pokazać, że nie rusza go zachowanie Jaya, wynikające jego przekonaniem jedynie z młodzieńczej fazy. A jednak jakoś go bolało w środku życie gdy Jay został po zajęciach, widać planując jeszcze trochę powprawiać go w zakłopotanie i popróbować szczęścia po raz kolejny. Specyficzny był ten chłopak w zachowaniu, nie ma co. Niespiesznie porządkował książki i wszelkie dodatkowe przybory po zajęciach gdy Gryfon przykuł jego uwagę. - Mam taką nadzieję, że miałem twoją uwagę, Jayson, nie prowadzę tych zajęć żeby uczniowie cały ich czas myśleli o kolacji - odpowiedział spokojnie, zerkając na chłopaka krótko w procesie układania książek, tradycyjnie połyskujących w brokacie, bo to się przylepia i zostaje na zawsze, na stosik. Niby dzisiaj nie miał na sobie nic brokatowego, ale co jakiś czas miał i widać to był jeszcze cciągnący się tego efekt, tak samo jak lśniący delikatnie tu i tam blat biurka. Oczywiście, w tym wszystkim Elijah nie był debilem i wiedział do czego najpewniej pije Jay, ale nie zamierzał go w tym zachęcać, a czasem najlepiej grać ślepego. Na niektórych działa! - Cieszy mnie, że dzisiejszy temat był interesujący, jeśli będziesz zdawał OWUTEMY z Historii Magii, na pewno się to przyda, to dość częste zagadnienie. A dziś akurat opowiadał o niektórych wydarzeniach Anglii na początku XIX wieku, trochę ogólnie znanych faktów, i znacznie więcej rozwinięć pozaprogramowych, smaczków ubarwniających nieco suchą opowieść o datach i miejscach.
12-04-2023, 12:28 AM
Do czasu poznania obecnego nauczyciela Historii Magii, Jayson nigdy nie był specjalnie fanem tejże dziedziny. Uważał, że roztrząsanie przeszłości było raczej marnym radzeniem sobie z uciążliwą teraźniejszością, a już z pewnością nie wniosło niczego w planowanie przyszłości. Niemniej w momencie poznania profesora Salvatore uznał, że wykazanie się chociażby minimalnym zainteresowaniem może przynieść odpowiednie korzyści, na które liczył. Nie jego wina, że nauczyciel miał w sobie wszystko to, co jasno mówiąc, pociągało młodego mężczyznę. Nie potrafił odmówić sobie spojrzeń, komentarzy, ani nawet chwili wolności, na którą z pewnością nauczyciel zasługiwał. Zresztą Jay był pewien, że koniec końców osiągnie swój cel, bo zgrywanie osoby niedostępnej było w dzisiejszych czasach po prostu modą i sposobem na pokazanie, że nie jest się łatwym. Nie to, by za takiego uważał Salvatore, bo ten opierał się jak diabli, ale hej, Gryfon ostatecznie posiadał pewne cechy przedstawiciela Domu Lwa.
Przyglądał się przez chwilę ulubionemu nauczycielowi, który układał książki. Każdy jego gest wydawał się być doskonale przemyślany. Zdecydowanie wyróżniał się na tle innych członków kadry i to nie jedynie swoim ubiorem, który momentami był dość krzykliwy. Jeśli uważał, że przez to będzie niewidoczny, osiągał raczej efekt odwrotny. -Może być pan pewien, że ma pan zawsze moją uwagę. Nawet więcej, niż mógłby dać panu ktoś inny - stwierdził, lekko się uśmiechając. Nie kolacja była mu w głowie, kiedy na horyzoncie pojawiał się jego obecny rozmówca. - Zresztą kto byłby w stanie myśleć o czymś innym, kiedy pana jedwabisty głos roznosi się po sali. Zdaje pan sobie sprawę jak to potrafi rozproszyć? - zerknął na niego, strzepując trochę brokatu z biurka, na którym chwilę później przysiadł, zmniejszając dystans pomiędzy sobą, a profesorem. -Mogę liczyć na dodatkowe lekcje indywidualne, jeśli się zdecyduję? Bo jeśli to wchodzi w grę, zapiszę się już teraz - stwierdził. Nie miał niczego do stracenia. Co prawda wiedział, jaka będzie odpowiedź, ale to nijak nie sprawiło, że powstrzymywał się przed mówieniem wszystkiego, co tylko ślina na język przyniosła. Granice w jego przypadku zdawały się nie istnieć. -Do twarzy panu w brokacie. Ma pan go dosłownie wszędzie. A przynajmniej tak podejrzewam, chociaż awsze możemy sprawdzić - skomentował, mierząc go wolno spojrzeniem. Bezczelnie, ale z fascynacją!
12-04-2023, 10:42 PM
Jay zdawał się mieć zupełnie odwrotne przekonania wobec historii w nawet ogólnym pojęciu niż Elijah. Według niego, z przeszłości można było wyciągnąć ogrom wiedzy i wskazówek, można uniknąć popełnienia nie jednego błędu. Dokładnie tak samo, jak ludzie - uczyli się jednostkowo na własnych błędach, na wszystkim, co ich spotkało, na historiach najbliższych i wyciągali z tego lekcje, kosekwencje. Jego dziedzina pełniła często tą samą rolę, tylko niewiele osób to szczerze, świadomie rozumiało, niestety. Dlatego zależało mu żeby przynajmniej pojedynczych uczniów nauczyć na nie jednej lekcji nie tylko faktów, a ciekawostek, większych perspektyw i przy odrobinie szczęścia sprawić by wyszli z zajęć bogatsi o wiedzę też może zakrawającą o teraźniejszość.
Jayson jednak zdawał się wychodzić z zupełnie innymi informacjami w głowie niż temat zajęć. Elijah z początku zignorował dwuznaczne słowa ucznia, dopiero przy komplemencie wobec jego głosu posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie, jeszcze cierpliwe. Do czasu. - Sugerowałbym w takim wypadku zamiast dodatkowych zajęć, zostać przy czytaniu podręczników i książek, w ciszy. Co prawda w jego głowie brzmiał chłodno jak lodowiec na biegunie, w praktyce jednak niestety miał taki byt, charakter i sposób bycia, że brzmiał w najlepszym wypadku na złośliwą ironię, choć jeszcze zakrawającą na troszkę uprzejmą. Cóż... - Nie możesz. - Akurat to wiedział od razu, z co najmniej kilku powodów! - I zejdź z blatu, Jayson, nie jesteś u siebie. Co z tego, że sam ciągle siadał na blacie na zajęciach, i złaził za parę zdań by znowu usiąść, bo nie mógł w jednym miejscu wytrzymać. Uniósł brwi, na chwilę przestając sprzątać i porządkować stanowisko, gdy chłopak tak bezpośrednio nawiązał do wszechobecnego brokatu. Walnąłby mu swoją brokatową bombą chętnie w twarz jakby to nie było z lekka nielegalne, potencjalnie, z punktu widzenia kadry nauczycielskiej w każdym razie. Acz kusiło... - Raczej mam, tak, to przyszłość każdego, kto w ogóle korzysta z brokatu czy podobnych niemalże na codzienność. A komplementy nie wpłyną ani na wyższy stopień z Historii Magii, ani nie zmienią faktu, że twoje komentarze są co najmniej nie na miejscu. - Tu nawet trochę surowiej zabrzmiał! Co prawda naprawdę wkurwiony potrafił być zdecydowanie okropny i szorstki jak koci język, ale też generalnie był cierpliwy i nie było łatwe wyprowadzenie go z równowagi. - W związku z tym jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia, możesz już iść. - Dodał, wracając do ogarniania.
21-04-2023, 05:04 PM
Niemal zawsze chłonął każde słowo, jakie wypowiadał mężczyzna. Nie chodziło jedynie o to co mówił, bo nie wszystkie informacje normalnie go interesowały, ale o to, w jaki sposób wypowiadał słowa. Niby nic nadzwyczajnego, a Jayowi się podobało na tyle, by swoją uwagę skupić właśnie na tym nauczycielu. Przychodząc do szkoły nie planował wzdychać do nikogo starszego niż uczniowie z wyższych roczników, ale najwidoczniej wszechświat miał dla niego inny plan. Zupełnie, jakby potrzebował czegoś innego po wcześniejszych związkach. Miał trochę zapędy sadomastyczne i masochistyczne, to pewne, ale mógł się założyć, że pod względem dziwności nikt nie dorównałby Timowi. Porównując go na profesorem, ten wypadał trochę lepiej, chociaż miał swoje zawirowania. Jak chociażby brokat. Czy to nie było urocze?
-To nie to samo, proszę pana. Poza tym powinien się profesor cieszyć, że ktoś docenia pańską barwę głosu. Ostatecznie gdyby pan skrzeczał, nie dałoby się pana słuchać i uczniowie byliby wyjątkowo rozczarowani - skomentował, w dużej mierze mając tu na myśli głównie siebie. Nie interesowało go to, co myśleli inni. On był po stronie nauczyciela, przynajmniej póki co. -To trochę mało wychowawcze, że odmawia mi pan wiedzy. Nie jestem w stanie poradzić sobie ze wszystkim sam, a pańska pomoc byłaby nieoceniona. Skusi się pan? - spytał, nachylając się w jego stronę. Bawił się przy tym spotkaniu wyśmienicie, badając wszelkie granice. Dostać w gębę nie mógł i trochę to wykorzystywał. - Zawsze możemy iść do pańskiego gabinetu, jeśli mierzi pana, że siedzę tu na blacie. Bo wie pan, blaty są bardzo wygodne - rzucił, dość dwuznacznie, jakby coś sugerując. Wolał w tym momencie trzymać na wodzy swoją fantazję, skupiając się na twarzy mężczyzny. -Nie zależy mi na wyższych stopniach. Wypracuję je sobie w inny sposób, niż przez moje komplementy. Nie na miejscu? Czemu? Nie ma niczego złego w tym, że uczeń docenia swojego nauczyciela. Chętnie podziękowałbym panu na pański wkład w moje nauczanie - powiedział, lustrując go powoli. Miał na myśli znacznie więcej, niż mówił, ale nie wypadało, tym bardziej, że wszędzie mógł się kręcić Irytek. -Aż tak krępuje pana moja obecność? Jestem zaledwie dziewiętnastolatkiem, więc to pan powinien mieć nade mną przewagę… wszędzie - dodał, niezrażony faktem, że ten zwyczajnie go wyganiał.
22-04-2023, 11:59 AM
Elijah wieloma słowami by pewnie siebie określił, może nawet niekoniecznie przychylnymi w pełni, był dość samokrytyczny. Mimo to nie nazwałby siebie uroczym tak do końca, szukałby raczej innych słów - wesoły, pozytywny, ekspresyjny na pewno! Uroczy? Może też inaczej by to odebrał od brata, znajomego, a inaczej gdyby to Jayson wyjechał z takim tekstem. Ale on generalnie był inną kategorią we wszystkim i sam siebie czasem biczował za to, na jak wiele tak naprawdę mu pozwalał i przymykał oko. Dlaczego? No właśnie, w sumie nie wiedział, tłumaczył sobie, że jest po prostu cierpliwy, ale w rzeczywistości chyba po prostu też nie chciał robić dramy. I może trochę typa lubił, za jego pewność siebie. Nalerzy być pewnym siebie, a nie kluchą miękką! Lubił ludzi z jasnym, ukształtowanym jakoś wyraźniej charakterze.
Patrzył na niego trochę nieprzekonany jak wytłumaczył sens chwalenia jego głosu, jednak może faktycznie coś w tym bylo. Może dlatego odpuścił, tak jakby ustępując tej jednej dyskusji. - Nigdy nie odmawiam wiedzy, Jayson, jedynie mam wątpliwości czy to o naukę Historii Magii ci chodzi, albo jakiejkolwiek innej dziedziny, czy może o zajmowanie mi czasu czymkolwiek, co odnoszę wrażenie, że też jest twoim hobby w ostatnim czasie. Mówił to spokojnie, bez skrępowania, choć nieco krytycznie, przy tym patrząc uważnie na chłopaka. Chciał czy nie, dostrzegał pewne prawidłowości w jego zachowaniu w końcu. Fakt jednak, że przynajmniej uczył się wzorowo i dużo wynosił z każdych zajęć, mógł też z nim podyskutować, wymienić jakieś opinie, cokolwiek. Z większością nie miał o czym porozmawiać. Ah, i akurat ten uczeń musiał okazać się takim uczniem. Ale chociaż przyplusował sobie natychmiast sprostowaniem dotyczącym ocen. Coś, co Elijah cenił bardzo mocno u ludzi i siebie, to że osiągnąć dużo da się tylko swoją ciężką pracą, nie czyjąś czy "na ładne oczka". Nie znosił lenistwa. Westchnął cicho, na chwilę zawieszając wzrok na uczniu, a po chwili zastanowienia i najpewniej rozważania dostępnych opcji (widział w końcu, że wygonienie Jaysona nie będzie takie proste), nieco się wyprostował, na chwilę zostawiając sprzątanie stanowiska w spokoju. - No dobrze, a co niby jest takiego, co cię szerzej interesuje albo chciałbyś się nauczyć? - Absolutnie nie sądził, że naprawdę coś miał. - Konkrety, proszę. - Dodał jeszcze wyczekująco.
22-04-2023, 11:26 PM
Na jego miejscu już niejedna osoba dałaby sobie spokój i przestała na siłę szukać jakiegokolwiek kontaktu z nauczycielem, darując sobie po pierwszym, jawnym odrzuceniu. Jayson był jednak na tyle wytrwały i zapewne uparty, że nie w smak mu było odpuszczanie. Obrał sobie pewien cel i tego się trzymał, nie mając najmniejszego zamiaru odpuścić. Wręcz przeciwnie. Im bardziej nauczyciel go odpychał, starając się wyznaczyć granice uczeń-nauczyciel, tym intensywniej Gryfon próbował, pakując się wszędzie tam, gdzie nie powinien. A to korytarz, a to gabinet, a to sala po zajęciach. Miał niebywałą umiejętność łapania Elijaha wszędzie tam, gdzie nie było świadków innych, niż duchy, które mogły pojawić się w każdym momencie. One jednak plotkowały głównie między sobą, potrafiąc dochować tajemnicy.
-A ma znaczenie, o jaką konkretnie wiedzę chodzi? Z tego co wiem szkoła powinna nas przygotować do wszystkiego, we wszystkich aspektach życia, a jestem pewien, że akurat pan byłby nauczycielem idealnym nie tylko w Historii Magii - odpowiedział lekko. Jasne, że we własnych słowach ukrywał wiele podtekstów. Był pewien, że starszy mężczyzna je wyłapie. Nie był ani głupi, ani nie wyglądał na niewinnego. Wystarczyło spojrzeć w te oczy by wiedzieć, że swoje za uszami miał. Tego zdania był Morgan. - Aż tak nie podoba się panu, że jest pan moim ulubionym nauczycielem? Mimo wszystko powinien traktować to profesor jako komplement. Zresztą… odnoszę wrażenie, że nie nienawidzi pan tak mojego towarzystwa, jak próbuje pan pokazać. Ostatecznie mi pan odpowiada - wyszczerzył się do niego, bawiąc się odrobiną brokatu, która znajdowała się na jednej z książek. Nie rozumiał, co takiego kręciło mężczyznę w tych świecących pierdołach, ale nie wnikał. Pasowały do niego. Plus z pewnością idealnie mieniły się na jego ciele pozbawionym ubrań. -Chociażby więcej o Azkabanie. Mam wrażenie, że tak niewiele mówi się o jego historii, a ja przykładowo chciałbym wiedzieć, dlaczego tak trudno się z niego wydostać i czemu to właśnie dementorzy pełnią tam rolę strażników. Albo co było pierwszym zaklęciem i w jakich okolicznościach je wymyślono - powiedział. O ile zakład, że nauczyciel nie oczekiwał z jego strony żadnej odpowiedzi zapewne uważając, że Jay nie ma nic konkretnego do powiedzenia. Cóż, znał trochę faktów, zwłaszcza z tego przedmiotu. Ostatecznie jego ulubieniec go nauczał, więc musiał mieć plany awaryjne.
23-04-2023, 09:10 PM
Cóż, na jego miejscu niejedna osoba by już za fraki wystawiła Jaysona za drzwi, zagroziła wszystkim co możliwe i dała szlaban na miesiąc. A w ramach szlabanu, tarcie chrzanu. Elijah jednak absolutnie robił wszystkie uniki świata przed takimi krokami, i jakby nawet go przyparto do ściany, nie byłby w stanie powiedzieć dlaczego właściwie tak dokładnie. Może po prostu miał litość, ale w sumie nawet jego brat rodzony powiedziałby, że jeśli jest wypłukany z jakiejś cechy do cna, to właśnie ta. No cóż...
Poza tym nawet Jayson mógł nie zdawać sobie sprawy jaki ogrom racji miał podejrzewając Elijah o, cóż, bogate życie, czy przeszłość. Wystarczy spojrzeć na niego trzeźwym, spostrzegawczym okiem i od razu wiadomo - niewinny nie był. Wesoły, promienny, ale absolutnie nie niewinny. Szczycił się tym, że był inny, to wiadomo, ale też Ezra mógł tylko wiedzieć jak świetnie się bawił za tego życia. Może lepiej, że z kolei Jay nie miał pojęcia... Zmrużył lekko oczy jakby w niemej groźbie, choć odrobinę może żartobliwej, przy tym nieco układając usta w ciup, po czym wytknął go palcem krótko. - Nie wierzę ci. - Krótko, zwięźle i na temat. Ot, po prostu mu nie wierzył, wiedział co widział w jego oczach i postawie, nie urodził się wczoraj! - Ale też nie chcę wiedzieć więcej więc zostańmy przy tym. Też szczere, bo więcej zwierzeń by tylko mu narobiło więcej problemów. Już i tak zastanawiał się czy to, co teraz się działo, nie zagrażało jego pracy, stanowisku, reputacji, choć ta i tak była niezwykle zróżnicowana, i wszystkiemu w zasadzie. Nie był wszak złym człowiekiem, ani niepoprawnym, jedynie żyjącym troszkę jako artysta - wolnym duchowo. I ogólnie wolnym. W wielu znaczeniach... Uniósł brwi, w sumie nieco zaskoczony natychmiast podanymi przykładami. Nie spodziewał się, ani tych, ani tego, czym były. Ale też nie spodziewał się wielu rzeczy, a Jayson lubił to zachwiać od czasu do czasu. Był... Szczególny. Mimo wszystko jednak może odrobinę w sumie go zainteresował. Nie można powiedzieć, Elijah łapał się nie raz nie dwa na haczyki związane zwyczajnie z jego pasją i zawodem. - Tak, to akurat nie jest lubiany temat przez program nauczania, dyrekcję czy kogokolwiek w zasadzie - przyznał niechętnie, trochę jakby miał do tego wyrzut. - Najpewniej dlatego, że nadmierne zainteresowanie samym Azkabanem generuje automatyczne obawy, że ktoś chce mieć zbyt wiele wspólnego z tym miejscem, a nikt nie rozumie, że zrozumienie generuje świadomość grozy, strachu czy przeciwnie, a nie niewiedza i pytajniki nad głową. A trzeba wiedzieć czego unikać, albo co może być efektem tragicznych działań, albo chociażby jak działa dementor i jak może skończyć się randka z takim sam na sam przez nawet parę tygodni, miesięcy, nie mówię nawet o latach. Aż się pod koniec wzburzył z gestykulacją dynamiczną, by gdy przerwał i to zauważył, odchrząknął i spojrzał na Jaysona z lekkim, uprzejmym formalnie uśmiechem, bo wiedział, że się zagalopował w prywatnych opiniach i odczuciach. - Azkaban i początki magii. Dobrze. - Podsumował, wracając po mistrzowsku do opanowania, choć musiał je w sobie wymusić. - Niech będzie, chociaż mam nadzieję, że wyniesiesz z tego więcej niż ton mojego głosu, hm? Czy mam z tego potem zrobić test dla potwierdzenia? - Absolutnie nie będzie robił testu, ale pogrozić mógł.
28-04-2023, 12:22 PM
Interesowało go jak daleko sięgały granice nauczyciela. Ile był w stanie wytrzymać ze strony Gryfona i najważniejsze - czy potrafił coś z tym zrobić, poza mówieniem tonem, który rzekomo był ostry, a Jayowi wyjątkowo się podobał. Musiał mieć niezłe zapędy masochistyczne, czego potwierdzeniem była chociażby dawna bliska relacja z Timem. Ciągnęło go do ludzi wyróżniających się na tle innych, a Elijah zdecydowanie wpasowywał się w ten schemat.
-Któregoś dnia przekona się pan, że mam rację. Chociaż… kto wie, może faktycznie za moimi słowami kryje się coś innego - powiedział, lekko się uśmiechając. Lubił z nim te dziwne gry, na które tylko Jayson mógł sobie pozwolić. Nikt inny nie miał takiego prawa, które w niemy sposób dał mu profesor. Gdyby na starcie postawił sprawę jasno, zachowując się jak chociażby Snape, z pewnością Morgan miałby zupełnie inne podejście. A tak wychodził z założenia, że Elijah wcale nie nie lubi tych podchodów tak, jak próbował pokazać. Dlatego gra trwała nadal. Dostrzegł na jego twarzy zaskoczenie. Nie wierzył, że Gryfon coś powie, przekonany, że po raz kolejny palnie głupotę. A tu proszę. Udało mu się wprawić go niemal w oniemienie, z czego był dumny. Liczył, że teraz nauczyciel chociaż trochę zmieni o nim zdanie i nie będzie uważał, że jest tu tylko po to, by zabierać mu czas. Nawet, jeśli było to prawdą, a nauka była jedynie zasłoną dymną dla postronnych osób. -To trochę złe podejście, bo jak wiadomo zakazany owoc smakuje najlepiej i daje najwięcej satysfakcji po zjedzeniu go - rzucił, zerkając na niego sugestywnie. Kolejna aluzja, którą później niewinnie przerodził w coś zupełnie innego. - Gdyby mówiono o tym otwarcie, uczniowie przywykliby do tematu i nie szukali niczego na własną rękę. Unikanie tematu nie sprawi, że on nie istnieje. Dodatkowo uważam, że zrozumienie działania Azkabanem może w przyszłości pomóc go ulepszyć, bo jak wiadomo w przeszłości zdarzały się ucieczki z miejsca, które z założenia miało być nie do opuszczenia - dodał. Trochę się wkręcił w rozmowę, nadal nie zapominając jednak po co właściwie tu był. Ale plus dla niego, że udało mu się nauczyciela zatrzymać na dłużej. -A jak kończą się randki z panem, profesorze? Tak z ciekawości - uśmiechnął się lekko, po raz kolejny zachowując się wyjątkowo zuchwale. Nie jego wina, że ostatnie zdanie nauczyciela aż prosiło się o podobny komentarz. On go jawnie prowokował, Jay był jedynie podatny. -Może mnie pan testować na wszystkie możliwe sposoby. Jestem pewien, że końcowy wynik niebywale pana zadowoli - rzucił, lekko poruszając brwiami.
05-05-2023, 03:36 PM
Właściwie to już sam fakt, że teraz Elijah przymykał oko na tyle nieprawidłowości w zachowaniu Jaysona, był nie tylko czerwonym światłem, ale i mógłby mieć przez to ogromne problemy. Trochę zdawał sobie z tego sprawę, a trochę celowo to ignorował, wmawiając sobie, że zupełnie nie ma potrzeby od razu zamachiwać się z miotaczem ognia na muchę. Nie było problemu, bo słowa Gryfona pozostawały nadal tylko słowami. Uczennice czasem też się śliniły do niego i próbowały pewnie nie raz sobie urokiem osobistym wyrobić lepszy stopień, w związku z czym albo nic nie osiągały, albo miały jeszcze trudniej.
Po raz setny puścił mimo uszu chyba już w samej tej rozmowie dziesiątą dwuznaczność. Może po prostu ten chłopak tak rozmawia z ludźmi, albo jest jakiś niewyżyty i szuka szczęścia? Skąd miał wiedzieć? Znaczy, trochę jednak znał swoich uczniów, miał naprawdę bardzo dobrą pamięć do twarzy, nazwisk, jak i konkretnych wydarzeń. Między innymi dlatego raczej nie warto było mu podpadać, był jak chodząca kartoteka na każdego. Mimo to jakoś sobie musiał tłumaczyć pewne rzeczy. - Celna uwaga, to jak najbardziej dobre podejście - zgodził się z nim, na chwilę unosząc palec. - Bardzo chciałbym żeby przy tym faktycznie wyciągnięto naukę i zaostrzono rygor, jak i wprowadzono pewne zmiany, ale... Właśnie, ostatecznie jestem jedynie nauczycielem Historii, nadzieja w młodym pokoleniu. Niewielkiej bardzo części, jak już zdążyłem zauważyć. Bez obrazy dla Jaysona, ale też na pewno znał cięty język profesora i jego mało delikatne komentarze, często zgryźliwe. Niby wesolutki i pozytywny, ale jednak jak coś czasem skomentował, to tydzień łatania skopanej pewności siebie, umiał cisnąć. Nadal z uśmiechem i luźnym tonem, ale bez litości. - Tego się nigdy nie dowiesz, ale może zrozumiesz jak będziesz starszy i wytrzesz mleko spod nosa. - Ostrzejsze nieco słowa, które podsumował ironicznym, krótkim uśmiechem. Kolejne słowa i tak tylko dolały oliwy do ognia, więc prychnął, kręcąc głową. - Starczy tego, wynocha. Obszedł biurko, chwytając Jaya zdecydowanie pod ramię i pociągnął go, chcąc zdecydowanie wyprowadzić go z sali, żeby nie powiedzieć, wyrzucić. Rzucać nim nie będzie, ale na dzisiaj skończył już prosić, jak i trochę stracił cierpliwość. Był już zdeterminowany żeby wystawić Gryfona za drzwi i trzasnąć mu nimi przed nosem.
05-05-2023, 09:51 PM
Nie traktował tego jak szczeniackie zauroczenie. Był znacznie dojrzalszy niż niejedna osoba w szkole, plus znał siebie - przeżył w swoim życiu już niejedną miłostkę, ostatnią na znacznie dłużej, niż wszystkie poprzednie.
Dla niego zafascynowanie Elijahem było realne i z pewnością nie miało trwać zaledwie kilka tygodni, jak to się działo w przypadku jego koleżanek. Te co chwilę potrafiły zmienić obiekt westchnień w zależności od nastroju, jak również nastawienia drugiej strony. On patrzył na nauczyciela poważnie i być może to było w tym wszystkim najbardziej przerażające. Fascynował go, ciekawił i na swój sposób przyciągał. Na tyle, by Gryfon nawet nie myślał o nikim innym, nie dostrzegając nawet, że to wszystko było tak niestosowne. Ostatecznie jego zdaniem nikt nie mógł mieć niczego przeciwko, skoro obaj byli pełnoletni. Musiał jedynie przekonać profesora do swojego punktu widzenia. -Jak pan by go zaostrzył? Większa ilość dementorów nie jest skuteczna. Zresztą oni sami nie są skutecznymi strażnikami, jak sam pan wie - odpowiedział. Był ciekaw jakie pomysły miał Elijah. Jego inteligencja i spojrzenie na świat były pociągające i chłopak byłby idiotą, gdyby odmówił sobie poznania chociaż trochę bardziej umysłu swojego rozmówcy. - Młode pokolenie jeszcze nie raz pana zaskoczy, przekona się pan o tym zapewne już niedługo - powiedział, lekko się uśmiechając. Jasne, że mówił o sobie! Ostatecznie się do owego pokolenia zaliczał, a już on udowodni nauczycielowi, że uczniowie potrafią wywołać szok. -Stawia mi pan prawdziwe wyzwanie, ale to nic, lubię je. Czyli rozumiem, że skoro się od pana nie dowiem, muszę poszukać kogoś, z kim się pan umawiał. To nie powinno być takie trudne - rzucił, przyglądając mu się uważnie. Prowokował go, próbował podejść, by sam mu odpowiedział. Determinacja determinacją, ale jedyną osobą, którą mógłby o to zapytać był pewnie brat nauczyciela, a ten był dziwny jak cholera. - Aż tak przeszkadza panu mój wiek? A podobno to tylko liczba - westchnął z udawanym żalem. Nie zraziło go to. - Może jestem młody, ale zdecydowanie utalentowany na wielu płaszczyznach. Chce się pan dowiedzieć na jakich? - spytał lekko. Wcale nie zawiało podtekstem, ani trochę. Dał się podnieść, kiedy ten do niego podszedł. -Proszę, jak brutalnie. Ale teraz wiem, co takiego pan lubi - zaśmiał się. Kiedy znaleźli się niemal przy drzwiach zaparł się i obrócił tak, by znaleźć się twarzą w twarz na mężczyzną, doprowadzając do tego, że dystans pomiędzy nimi był zdecydowanie zbyt mały. -Z każdą kolejną rozmową imponuje mi pan coraz bardziej, profesorze - powiedział, trochę ciszej, niż wcześniej, lustrując z bliska jego twarz.
05-05-2023, 10:54 PM
Elijah zdecydowanie widział Jaysona jako zauroczonego na chwilę chłopca. Nie widział go nijak poważnie, już na pewno nie jako mężczyznę dorosłego. Był uczniem, nie dowiódł mu do tej pory dojrzałości i choć w tą seksualną nie wątpił, nie o fizyczność mu chodziło. Mimo że sam bywał bardzo dziecinny, to inna rzecz, ale w jego własny, pokręcony sposób.
- Uważam, że zostawienie tam samych dementorów nie jest do końca skuteczne, bo to nie są ludzie, chociażby. Strażnicy, wyszkoleni ludzie pełniący warty, jest masa sposobów, zabespieczeń, które można dodać. - Aż nie wierzył, że do tej pory nikt na to nie wpadł. To jakby rzucić stado psów i liczyć, że "raczej wytropią zwierzynę". Raczej to trochę jednak za mało pewności, a ledwie jeden stopień zabezpieczeń to no, mało. Pomijając same zaklęcia. - Póki co zaskakuje raczej w tym negatywnym znaczeniu - skomentował sucho. I też równie dobrze mógł mówić o nim, czego nie sprecyzował. - Jayson, zapędzasz się. - Upomniał go przy dociekaniu wobec randek. - Nie, naprawdę nie chcę, gratuluję z dystansu i w błogiej niewiedzy. Na miłość boską, ten człowiek. Nie wiedział skąd brał w sobie tę cierpliwość, ale był dopiero październik. Może i Jay był uparty, ale zakładał, że góra miesiąc i mu się odechce. Mimo że ganiał za nim cholernie zawzięcie... W życiu nie spotkał tak zdeterminowanej osoby, a już na pewno nie względem siebie. Znaczy, może i ktoś był, ale on sam był wolnym duchem! I poprzez to stwierdzenie można rozumieć, że zdecydowanie miewał bardzo bogate życie towarzyskie, i miewa nadal o ile akurat nie jest w szkole. Acz czy faktycznie by to kogoś zdziwiło, tak naprawdę? Nawet nie skomentował już kolejnego bezczelnego komentarza, bo się go spodziewał. Prowadził go zdecydowanie do drzwi, już jednak zaczynając być wkurwionym. Jayson przegiął tym razem i naprawdę nie było mu już do śmiechu. Może powinien był się spodziewać, że ot tak go nie wyprowadzi, ale trochę zaskoczył go nagłą siłą zatrzymania się, a następnie przestąpienia przed niego. Nie puścił jego ramienia w tym wszystkim, więc teraz patrzył na niego z góry z bardzo bliska, ściskając może ciut boleśnie jego rękę. Na chwilę dosłownie zawiesił wzrok na jego oczach, wyraźnie tym razem faktycznie wściekły. - Ciekawy jestem czy wizja oficjalnego zawieszenia nauki tak samo by ci imponowała, hm, panie Morgan? - zapytał cicho, już groźnie, bo jak raz, nie żartował absolutnie. - Gwarantuję, że ktokolwiek by się dowiedział o twojej bezczelności, znalazłby na to nie jeden paragraf. | ||||||||||||||||||||||||||||||||
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|