Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Łóżka najdalej drzwi Na końcu Skrzydła Szpitalnego, blisko okien, znajdują się ostatnie łóżka. Mają one szczególy widok na teren otaczający zamek i zapewniają pacjentom ciche, spokojne miejsce do odpoczynku i rekonwalescencji.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
20 października, wtorek, godzina 11:00
Pierwsze co poczuł w momencie kiedy wróciła mu świadomość, to dziwny niepokój. Dopiero po paru kolejnych sekundach zaczęły docierać do niego inne rzeczy, jak poczucie nie bycia we własnym łóżku, czyjaś obecność obok, dotyk na własnej dłoni, oddalone rozmowy, skrzypienie, szelest pościeli. Nie miał pojęcia ile spał, ale wydawało mu się, że ani trochę nie wypoczął.
I gdyby go ktoś teraz zapytał jaki jest dzień tygodnia, to zupełnie nie wiedziałby co odpowiedzieć.
Na szczęście nikt nie pytał. Może nawet nikt nie zauważył jeszcze, że zaczął się wybudzać.
Najpierw poruszył się lekko, nabierając nieco głębszy oddech i kontemplując zapach. Znał go bardzo dobrze, ale chwilę zajęło zaspanemu umysłowi połączenie pewnych kropek. Heather. Heather? Co robiła w jego sypialni? Zaraz... przecież już wiedział, że to nie jego sypialnia, czuł to. W takim razie gdzie się znajduje?
Otworzył powoli oczy, mrużąc je zanim przystosowały się do światła panującego w pomieszczeniu. Ścisnął lekko dłoń Gryfonki, bo czuł jej palce oplatające się wokół swoich własnych. Zauważył jej poruszenie, kiedy zorientowała się, że się obudził, widział że coś mówi i nawet słyszał jej łagodny głos, ale jeszcze nie wybudził się na tyle z sennego otępienia, żeby zrozumieć co takiego powiedziała.
Niemal od razu poczuł też ogromną suchość w ustach, spróbował odruchowo oblizać wargi, ale nic to nie pomogło. Odchrząknął krótko, przełknął (aczkolwiek miał wrażenie, że przełyka piasek) i zamrugał nieco energiczniej, żeby wyostrzyć obraz, po czym na nowo spojrzał na Heather zagubionym trochę wzrokiem.
- Która godzina? - Mimo że chciał zapytać o całą masę innych rzeczy, to akurat to wyrwało mu się trochę ochryple pierwsze z ust. Może po sekundzie rozejrzał się w poszukiwaniu wody. Pić mu się chciało!
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Już z rana nie widząc Noah na śniadaniu czuła, że coś jest nie tak. Nie wiedziała tylko co, też automatycznie niemal w głowie policzyła czy przypadkiem nine pomyliła się z fazami księżyca. Ale nie, wszystko powinno być okej, i to tak bardzo. Więc o co chodzi? Zanim pierwsze lekcje się zaczęły, choć ona akurat miała wolne do dwunastej w południe, aż zaczęła pytać kolegów z jego dormitorium. Okazało się, że jedyna wskazówka to skrzydło szpitalne. Niemal tam zeszła na nerwy gdy tylko pomyślała, że coś mu się stało!
Nie czekała ani sekundy. Nic się nie dowiedziała o powodach, nawet plot żadnych nie zdążyła zebrać, bo w zasadzie pognała do lecznicy jak goniona. I aż jej się w mostku coś ścisnęło jak zobaczyła go leżącego, nieprzytomnego. Jakby świat odrobinę zadrżał pod jej stopami, a powietrze na dobre paręnaście sekund znikło z pomieszczenia. Podeszła ostrożnie, przyglądając się czy zobaczy jakieś obrażenia, ale nic nie dojrzała. Widziała niby, że ktoś jeszcze leży wokół, ale nie zerknęła nawet na nich, nie połączyła kropek, zbyt była skupiona na Noah. Pielęgniarka niestety też nie wiedziała więcej, albo może nie chciała jej powiedzieć?
Usiadła więc obok na krzesełku, ostrożnie ujmując bezwładną dłoń przyjaciela. Momentalnie poczuła jak łzy wypełniają jej oczy i zaraz trochę zapłakała cichutko, w strachu i przejęciu, zwracając uwagę czy Noah na pewno śpi, bo może jednak nie? Ale spał. Czekała więc, łzy wyschły i całe te dwie godziny nie ruszyła się nawet o pół kroku. Czasem pielęgniarka zaglądała, jedynie ona w sumie. W pewnym momencie popchyliła się nieco, opierając lekko czoło o ich splecione dłonie i zamknęła oczy, w duchu modląc się do bogów żeby to nie było nic poważnego.
Nie od razu załapała, że się wybudza. Trochę myślała, że wyobraziła sobie to lekkie drgnienie mięśni, jednak gdy się powtórzyło, natychmiast podniosła na niego wzrok pełen nadziei. I faktycznie, budził się! Niby nie było to zapewnienie, że jest zdrowy i wszystko w porządku, ale i tak poczuła jak odromna część ciężaru odchodzi z jej ramion. Wstała od razu, przyglądając mu się i jedną ręką delikatnie odgarniając z czoła włosy, tak w czułym geście. Pozwoliła mu się w ogóle trochę wybudzić, dopiero odzywając się gdy jego ciut nieobecne spojrzenie zatrzymało się na niej.
- Heej, jak się czujesz? - Zapytała cicho, znowu zamykając jego dłoń w obu swoich. Czekała cierpliwie aż zbierze się do kupy, choć jej serce biło w piersi tak mocno, tak szybko, jakby biegła, z przejęcia jego przebudzeniem. A na jego pytanie dopiero sama zerknęła krótko na zegar na ścianie sali. - Jedenasta rano. - Za czymś się rozglądał, więc i ona popatrzyła po półkach obok łóżka. Na jego stał tylko dzbanek z wodą i pusta szklanka, przyniesione wcześniej. - Co potrzebujesz? Wody? - Dopytała mimo to, bo nie chciała naciskać jeśli nie czuł się na siłach jeszcze.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Nie był do końca pewien jak się czuje. Na pewno był skołowany, bo nie spodziewał się obudzić... w Skrzydle Szpitalnym? I nie wiedział nawet dlaczego tu trafił. Przez ułamek sekundy poczuł przerażenie ściskające żołądek i gardło, że pełnia go zaskoczyła i narobił szkód, ale zaraz sam siebie uspokoił, że przecież czuje, że do pełni jeszcze trochę czasu zostało, wiec to nie może być to.
Nie odpowiedział na pytanie o samopoczucie tak od razu, bo po prostu nie wiedział co miałby odpowiedzieć. Skrzywił się tylko odrobinę, próbując podciągnąć się nieco wyżej na łóżku, używając tylko jednej ręki, bo w drugiej obejmował dłoń Heather i niekoniecznie chciał puścić.
- Wody, tak. - To przynajmniej mógł potwierdzić. I w momencie jak nalewała, podniósł się trochę na łokciach, potarł oczy palcami i zmusił umysł do nieco żwawszej pracy.
Godzina jedenasta. Późno. Jaki dzień?
Wczoraj chyba był poniedziałek, pamiętał poniedziałek. O nie... to znaczyło, że opuścił pierwsze zajęcia! Aż oblały go zimne poty. Tyle dobrze, że teraz była przerwa, miał czas żeby dotrzeć na Zielarstwo.
Wziął podaną wodę i upił sporego łyka, czując przyjemną ulgę zaspokojenia pragnienia i usunięcia suchości w ustach.
Okej, krok po kroku. Spojrzał znowu na Gryfonkę niepewnie, marszcząc brwi w niepokoju.
- Dlaczego jesteśmy w Skrzydle Szpitalnym? - Kolejną jego myślą był, że to jej coś się stało. Ale w takim razie czemu on leżał w łóżku i czuł się jakby coś było nie tak? Tak skołowany dawno nie był.
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Dopiero gry jej potwierdził, wstała żeby mu nalać wody i podać szklankę, przy tym siłą rzeczy puszczając jego dłoń. Niechętnie, ale no musiała. Usiadła zaraz obok niego na brzegu łóżka ostrożnie, czekając aż się napije by odstawić szklankę. W sumie sama nie wiedziała na co czekała, czy wyjaśnienia, czy potwierdzenie, że nic mu nie jest, czy cokolwiek innego. Umarła na stres i ostatnie dwie godziny, nawet ponad, były okropne. Uniosła brwi, skołowana zupełnie jego pytaniem.
- To... Nie wiesz? Nie pamiętasz niczego? - Zapytała szczerze zdziwiona i jeszcze bardziej pełna obaw. Rozejrzała się aż za pielęgniarką, ale nie było jej więc wróciła wzrokiem do przyjaciela, uważniej mu się przyglądając w wyraźnym zmartwieniu. - Nikt nie wie co się stało. Podobno znaleźli was nieprzytomnych, ciebie i kogoś jeszcze, w jednej z sal, zawieszonych w powietrzu. Twoi koledzy z roku mówili, że nie było cię na noc w ogóle w pokoju.
Co brzmiało co najmniej dziwnie, szczególnie w momencie kiedy Noah zdawał się być tym równie zaskoczony. To musiało być coś związanego z magią, ale co? W sumie od nikogo nie szło się nic dowiedzieć i teraz już nie wiedziała czy ukrywano te informacje, czy faktycznie to było jakieś popieprzone, niewytłumaczalne zjawisko.
- Pielęgniarka mówiła, że na pewno zostaniecie tu do wieczora co najmniej, pod obserwacją - dodała ciszej, przyglądając się Noah co najmniej jakby oczekiwała, że odpowiedzi zaraz pojawią mu się na czole.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Hm, z jakiegoś powodu poczuł głębszy niepokój, widząc zdziwienie Heather. Pokręcił powoli przecząc głową, dając jej do zrozumienia, że niestety nie wie dlaczego się tu znajdują. Próbował przypomnieć sobie cały poprzedni wieczór, co takiego robił, co się działo, gdzie był, ale... miał jakąś wielka czarną dziurę w pamięci. Na pewno był na kolacji, to tak, a później chciał się pouczyć, tylko że nie pamiętał nawet drogi do Pokoju Wspólnego.
- Pamiętam, że byłem na kolacji, a później... no, nic. - Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tej całej sytuacji. I wyjaśnienia Gryfonki ani trochę nie pomogły, bo w ogóle nic nie wyjaśniły.
- Jak to zawieszonych w powietrzu? - To wszystko było coraz dziwniejsze! - I kto nas znalazł? - Aż rozejrzał się po łóżkach, które mógł widzieć i zauważył jeszcze dwie równie skołowane co on osoby. Potarł skronie palcami obydwóch dłoni, zamykając na chwilę oczy. Uczucie niepokoju ani trochę nie malało, a wręcz przeciwnie! Im bardziej był rozbudzony, tym większa była ta niepewność. Po paru sekundach spojrzał znowu na Heather i sięgnął do jej dłoni.
- Tobie nic nie jest? - Najbardziej chodziło mu o to, że była tutaj teraz. Co prawda wiedział, że w godzinach porannych nie miała lekcji, ale z pewnością miała inne zajęcia, ciekawsze niż sterczenie przy jego łóżku szpitalnym.
- Do wieczora? - Aż sam rozejrzał się za pielęgniarką, jakby chciał dopytać osobiście o co tu chodzi. - Przecież mam zajęcia, nie mogę tak po prostu na nie nie iść, już i tak... - Zatrzymał się nagle, bo zdał sobie sprawę, że trochę się zagalopował i zmierzył w kierunku faktu, który mógł wywołać niewygodny temat jego comiesięcznych nieobecności w niektóre dni. Odchrząknął krótko. - ... zostało nam wcale nie tak dużo czasu do egzaminów końcowych. - Uf, wybrnął!
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
To było tym bardziej martwiące, bo jak tak nic nie pamiętał... Nno, po prostu sam fakt zniknięcia na całą noc bez pamięci był cholernie przerażajacy, trochę mroczny. Zdawało się, że nikt nic nie pamiętał, bo w innym wypadku ktokolwiek wiedziałby coś więcej, pielęgniarka, nauczyciele, inni uczniowie. A tak? W sumie nie mieli nawet na czym się skupić, zacząć szukać poszlak, w ogóle nic nie mieli. Odetchnęła, lekko kręcąc głową w geście niewiedzy.
- Nie wiem, też tego nie rozumiem. Nikt w sumie nie rozumie. Jakaś dziewczyna, ale nie wiem kto, nie z naszego roku raczej. Ale nie wiem, nie zdążyłam aż tyle się dowiedzieć, od razu przyszłam tutaj.
I aż się lekko uśmiechnęła na chwilę na to pytanie Noah. Tylko on jeden, leżąc w szpitalu z amnezją, po całej nocy nie wiadomo czego, na pewno też nie czując się najlepiej, mógłby się zamartwić czy ona, jedynie odwiedzająca, miała się dobrze. I dziwić się, że się w nim zakochała jak głupia gęś.
- A co miałoby mi być? To ty leżysz w szpitalu. I przy okazji jesteś jedyną osobą, która pyta odwiedzajacego, czy to z nim jest okej wszystko, jesteś niesamowity.
Pokręciła głową lekko, acz jak tylko wyciągnął do niej dłoń, automatycznie niemal ujęła ją w dwie swoje, ściskając lekko w geście wsparcia. Pogładziła go kciukami po skórze, wzdychając cicho gdy troszkę napięcie stresu ostatnich dwóch godzin ustępowało.
- Chyba sobie żartujesz, nigdzie nie idziesz. Wszyscy jesteście zwolnieni obowiązkowo z dzisiejszych zajęć i zostajecie pod obserwacją. - Jej wszelki uśmiech znikł, a spojrzenie zrobiło się poważne, podszyte też ogromnym zmartwieniem. - To nie jest żart, Noah. Nie wiadomo co się stało, to brzmi jak jakaś popierdolona akcja. To mógł być ktoś, kto może chciał was skrzywdzić, nie wiem dlaczego akurat was... Albo nie wiem, po prostu nikt nic nie wie. Muszą znaleźć przyczynę, bo to nie powinno w ogóle się zdarzyć. Nie możesz ot tak zapomnieć całej nocy, a lewitowanie pod sufitem? - Pokręciła głową. - Coś jest bardzo nie w porządku w tym miejscu. Mam nadzieję, że szybko ogarną co. - Zamilkła na chwilę. - Poza tym jest dopiero październik, raczej zdążysz na OWUTEMy, to tylko jeden dzień, o ile, mam nadzieję, wszystko będzie z wami w porządku.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
I tak Heather wiedziała w tej chwili znacznie więcej niż on sam. I te informacje były zaskakujące i naprawdę martwiące. Co takiego się stało, że nie pamiętał nic i najwyraźniej dryfował w powietrzu w jednej z sal dopóki ktoś go nie znalazł? Czy jakby pozostał tam, to obudziłby się właśnie w powietrzu? A może dryfowałby nadal w błogiej nieświadomości? Jednego był pewien, czuł wewnątrz niezmienny niepokój związany z całym tym wydarzeniem. I to był zupełnie inny rodzaj niepokoju, niż ten towarzyszący mu co miesiąc przed pełnią. Od tego dostawał zimnych dreszczy przebiegających plecy.
Uśmiechnął się lekko do Gryfonki, chcąc chociaż żeby ona nie denerwowała się aż tak tym wszystkim, bo wyczuwał choćby w jej dotyku jak bardzo się przejęła.
- Wiesz i tak więcej niż ja. I oczywiście, że pytam czy wszystko w porządku, bo się martwię. Całe szczęście najwyraźniej tylko ja i... ktokolwiek był też w tej klasie, doświadczyliśmy tego dziwnego zdarzenia. - Zamilkł dosłownie na moment, przyglądając się Heather trochę badawczo, ale też z nieukrywaną wdzięcznością, że tu była. - Właściwie skąd wiedziałaś, że tu jestem? - W ogóle zastanawiał się dlaczego tu była, czemu aż tak zmartwiła się jego nieobecnością na śniadaniu, bo dzisiaj nie mieli pierwszych lekcji razem, więc nie mogła zmartwić się jego nieobecnością na eliksirach. A zdarzało mu się przecież czasem nie przyjść na śniadanie... co prawda wtedy miał poważny powód w postaci pełni, ale tego przecież Heather nie wiedziała.
Z jednej strony zaskoczyła go ta jej powaga w kwestii jego stanu zdrowia, a z drugiej totalnie rozczuliła. Poczuł jak przyjemne ciepło rozpływa się po klatce piersiowej i nie mógł tak po prostu dalej się stawiać. Czym sobie zasłużył na jej przyjaźń? Bo chyba nie tylko seksem?
-Nigdy nie wiadomo, czy nie będzie poruszony ważny dla egzaminów temat, ale okej, okej, postaram się być grzecznym pacjentem. - Będzie to trudne, jeśli będzie musiał tu siedzieć sam i po prostu gapić się w sufit. Z pewnością spróbuje wcześniej wyjść, przekonać pielęgniarkę, że wszystko z nim w porządku. Ale to dopiero kiedy Heather pójdzie na lekcje. - Ale w takim razie, jeśli mam ominąć transmutację i runy, to mam nadzieję, że podzielisz się później notatkami? - Mógłby co prawda zapytać kogoś innego, choćby ze swojego domu, ale zawsze to dobra wymówka na możliwość spędzenia więcej czasu właśnie z nią. Lubił się z nią również uczyć, nie tylko... robić inne rzeczy!
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Oczywiście, że się denerwowała! Noah był jej wszystkim, choć nie mówiła mu tego nigdy, niedawno ledwo sobie zaczęła to przyznawać. Ale ilekroć cokolwiek było nie tak, nawet jak zbliżał się do pełni i wracał po, była zmartwiona i starała się mu jakoś ulżyć, złagodzić objawy klątwy. Właściwie, przy nim jej własne zdrowie czy samopoczucie przestawały się jakkolwiek liczyć.
Pogładziłą go po dłoni w czułym geście, na który mogła sobie pozwalać chociażby nawet z uwagi na rodzaj ich relacji, na szczęście nie groziło to domysłami na większy sens jej troski. Zmieszała się na ledwie sekundę na pytanie przyjaciela, rzucając spojrzeniem gdzieś na bok zanim wróciła do niego z lekkim uśmiechem. Mimo wszystko głupio jej było powiedzieć tak całkiem prawdę, choć wiedziała, że wyczyta, że coś kręci. To nic, nie sądziła by mimo to miał dociekać, bo nie było to też aż tak istotne.
- Koledzy z twojego dormitorium powiedzieli, że nie było cię na noc, zmartwiłam się. Popytałam dalej i w końcu ktos pokierował mnie tutaj. - Wzruszyła sztywno ramieniem, posyłając mu lekki uśmiech.
Uśmiechnęła się za to szerzej, bardziej szczerze, przyjmując z rozbawieniem jego postawę. Cały Noah, tylko wokół nauki się kręciły jego myśli i cały światek. Znaczy, nie licząc tych myśli z nią związanych i absolutnie udając, ze Oriane nie istnieje w ich życiach. A szkoda, miła była, w sumie mogły się zaprzyjaźnić, jakkolwiek. W to wierzyła Heather, póki ta nie zaczęła się kręcić tam, gdzie jej nie chcą. Ale brata ma nadal uroczego.
- Oczywiście, zapiszę dwa razy więcej szczegółów żebyś przypadkiem nic nie ominął, dla pewności. Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Jedyne, czego teraz od ciebie oczekuję, to żebyś został i odpoczął jak zaleca pielęgniarka. Ja ją potem zapytam czy byłeś grzeczny. - Wytkneła go przy tym palcem krótko, trochę jakby się odgrażając. - Jesteś głodny? Albo może potrzeba ci herbatki, a nie tylko wody? - Przyłożyła na chwilę dłoń do jego czoła, krótko, sprawdzając czy wszystko jest w porządku tak na oko.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Widział w Heather prawdziwą przyjaciółkę. Nawet jeśli ich znajomość zaczęła się zacieśniać od tej bardziej fizycznej strony, to naprawdę bardzo dobrze się dogadywali i miło spędzało im się razem czas. Pomagali sobie na wiele sposobów i Noah był przekonany, że Gryfonka nie wie jak jak bardzo ona jemu czasem pomaga. Zdecydowanie stałą się bardzo ważną częścią jego życia i chociaż obawiał się przyznać otwarcie, że uważa kogoś za przyjaciela, to sam przed sobą nie mógł ukryć, że właśnie Hatheway zyskała taki status w hierarchii jego znajomych. Więc nie, nie dziwiła go jej troska, bo nie raz mu ją okazała. Nawet jeśli nie była tak w pełni szczera w odpowiedzi na jego pytanie, to nie drążył, był wdzięczny.
- Hm, szukałaś mnie rano, to mile łechta moje męskie ego. - Mówił to żartobliwie i ani trochę oceniająco. Było mu naprawdę miło, że tu przyszła, że zainteresowała się jego brakiem na korytarzach szkoły.
Zaśmiał się krótko na jej deklarację zapisania podwójnej ilości notatek. Nie wymagał aż takiego poświęcenia! Jedynie nie chciał być w tyle z materiałem (jeśli to w ogóle byłoby możliwe...). Przewrócił z rozbawieniem oczami na tę jej niby groźbę.
- Dobrze, dobrze, obiecuję być grzeczny. W miarę moich możliwości. Więc pewnie przydałoby mi się zajęcie uwagi czymś. - No nie, nie będzie po prostu leżał w łóżku i gnił cały dzień, jak już ma tu faktycznie siedzieć, to chciał chociaż poczytać, pouczyć się, zrobić coś produktywnego. I aż coś mu przyszło na myśl.
- Herbatka byłaby miłą odmianą. I w sumie miałbym prośbę zanim pobiegniesz na lekcje... - Dźwignął się na łokciach i podsunął tak, żeby trochę siedzieć. Poprawił sobie poduszkę pod plecami dla wygodniejszej pozycji. W sumie był w tym trochę wolny, bo nie puszczał dłoni Heather i czuł się trochę spowolniony i ociężały, ale dał radę. Spojrzał na nią znowu, prosząco tym razem. - Jeśli mam być dobrym pacjentem, przyniosłabyś mi parę książek? Może April mogłaby je zgarnąć z mojej szafki nocnej i ci przekazać?
Gryffindor |
25% |
Klasa VII |
17 lat |
ubogi |
Bi |
Pióra: 240
Chciałaby móc ot widzieć w Noah tylko przyjaciela. Był nim nieodzownie, ale na pewno nie tylko to. Wiedziała, że nie jest to obustronne, jak miałoby być? Mimo to na tym etapie nie była już tak głupia i ślepa by nie zdawać sobie sprawy z tego, dlaczego Oriane tak ją denerwuje, dlaczego szuka Noah wzrokiem co rano żeby tylko chociaż wiedzieć, że jest, i dlaczego pilnuje faz księżyca zupełnie jakby to było jej schorzenie, nie jego.
- Tylko niech się za bardzo nie rozhula. Znaczy, oczywiście wiele umiem przyjąć na siebie, to już wiemy, ale potem musiałbym cię sprowadzić do parteru, bez sensu.
Oczywiście sobie żartowała, ot taki tam humor sugerujący, że niby to baba ustawi faceta, silna niezależna kobieta kontra facet, który przegra, bo jest facetem, i takie tam. Zupełnie luźny, stereotypowy żarcik nie mający żadnego pokrycia ani z jej przekonaniami faktycznymi (aż tak, chociaż w sumie w duzej mierze się z tym zgadzała), ani z faktami dotyczącymi ich relacji tym bardziej. Noah miał w końcu własny rozum, jako jeden z niewielu.
Uniosła nieco brwi pytająco, oczekując, że powie jej czym chce zająć swoją uwagę. Właściwie to raczej nie miała granicy pomocy w tym, ale no musiała wiedzieć. Oczywiście o ile miało to nadal zostać w sferze odpoczynku, wiadomo...
- Cokolwiek. - Posłała mu lekki uśmiech zachęcający, czeajac aż powie co sobie życzy do roboty. Nie umknęło jej uwadze jak się poprawiał i też mocniej ciut trzymał dłoń by jej nie zabrała, skoro chciał się ułożyć. Postarała się mu pomóc swoją wolna ręką, ciesząc się z tego dotyku, jaki mieli, odrobiny intymności. A na jego wyjaśnienie wygładziła jej się nieco twarz gdy rzuciła ciche "ah". - Nie ma problemu, zaraz ją znajdę, znam jej zajęcia jak swoje.
Racja, miała dość dobrą pamięć ogólnie, ale teżż skoro się przyjaźniły, kwestią przetrwania było zawsze wiedzieć gdzie prawie na pewno ją znajdzie!
- Jakieś konkretne, czy ma przynieść te tony co pewnie ci się tam piętrzą? - dopytała z rozbawieniem, wolną ręką nakrywając tą, którą trzymał jej drugą. Tak niby przy okazji, ale zawsze lgnęła do niego jak mucha do lepa.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Zaśmiał się krótko, prawie bezgłośnie, na moment spuszczając wzrok na ich złączone dłonie i zawiesił się w tym spojrzeniu na kilka sekund. Pogładził ją kciukiem po skórze i z uśmiechem i dopiero podniósł spojrzenie na jej oczy. Rozbawione tematem tej konwersacji i może odrobinkę zamyślone, jakby jednocześnie kontemplował coś zupełnie nie związanego z tematem.
- Jeśli do tej pory się nie rozhulało istnieje duża szansa, że mimo wszystko uda mi się uniknąć jego przerostu. Jakby jednak to nastąpiło, nie wiem czy sprowadzenie mnie do parteru i temperowanie mojego temperamentu byłoby takie łatwe. - Bardzo mocno pomyślał w tej chwili o tym, jak jemu samemu było trudno nad sobą panować tuż przed pełnią, ale mimo że Heather nie wiedziała o źródle pewnych jego zachowań (a przynajmniej tak sądził), to zdawało jej się to nie przeszkadzać. A przecież nie raz to ona była bardzo bezpośrednim odbiorcą jego instynktów kiedy księżyc zaczynał uderzać mu do głowy za bardzo.
Jeśli w jakiś sposób wprowadził napięcie oczekiwania na informację jak mogłaby mu pomóc nie wychodzić cały dzień z łóżka, to zrobił to nieświadomie. Pewnie gdyby się zorientował jak potencjalnie mogło to zabrzmieć, to akurat z Hatheway spróbowałby obrócić to w żart. Bardzo sugestywny żart, ale nadal żart, bo znał ją dobrze i wiedział, że się martwiła i brała tę sprawę na poważnie.
Westchnął w sposób sugerujący ulgę i zarazem zrezygnowani i gotowość na spędzenie czasu w taki, a nie inny sposób. Może w innych okolicznościach byłby bardziej uparty i mniej ugodowy, ale nie chciał wywoływać niepotrzebnych konfliktów.
Wydał z siebie krótkie "ha!", pełne rozbawienia na sugestię, że obok łóżka ma prawdopodobnie kilka wież książkowych.
- Nie będę żadnej z was narażał na dźwiganie kilku ton. Na szafce nocnej powinna leżeć książka z transmutacji i książka z dziurką od klucza na okładce, te dwie powinny uratować mnie na najbliższe kilka godzin, zanim może znowu ktoś zechce mnie odwiedzić i sprawdzić, czy nie umarłem na frustrację bycia przykutym do łóżka. - Troszkę sugestywniej spojrzał Heather w oczy, żeby wybadać, czy może przyjdzie jeszcze dzisiaj się z nim zobaczyć i umilić mu czas, rozwiać tę frustrację, która z pewnością go po ryju wytrzaska. Przecież obydwoje dobrze wiedzą, że jest osobą aktywną i z pewnością przeleżenie całego dnia w łóżku samemu będzie dla niego trudne. - Chociaż, z drugiej strony... - Przymrużył odrobinę oczy, przyglądając się blondynce. - Niech Camden podźwiga kilka ton. Przekażesz mu, żeby mi przyniósł tę książkę z dziurką od klucza, książkę do transmutacji, run, zielarstwa i eliksirów? - Posłał jej niewinny uśmiech, sugerujący, że wcale nie zamierza nadwyrężać umysłu, skoro nie może się ruszyć z łóżka. Absolutnie, ależ skąd.
Jak tylko Heather oddaliła się od jego łóżka i opuściła Skrzydło Szpitalne, opadł na poduszkę z ciężkim westchnieniem, starając się przypomnieć sobie cokolwiek od czasu kolacji.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Camden zdecydowanie nie był typem osoby, która robiła sobie wagary, jednak kiedy tylko nadażyła się okazja opuszczenia części lekcji z bardzo dobrym pretekstem, wiedział, że może być to na swój sposób odświeżające. W październiku zajęcia zdążyły rozkręcić się na dobre... Nie opuściłby ich bez powodu, ale musiał przyznać, że niektóre z nich zdążyły się zrobić nużące. Nie był to jednak główny powód, dla którego zadanie przekazane mu przez Heather, wydało mu się dobrym pomysłem. Może nie musiał martwić się o Noah, wiedząc, że ten oczywiście prosił o książki, ale cała sytuacja, o której zaczynały krążyć plotki była niepokojąca i w pewnym stopniu intrygująca.
W drodze z dormitorium tylko trochę przeklinał w myślach swojego współlokatora, który musiał prosić o pięć opasłych tomów. Bo cóż by osiągnął z ledwie czterema? Najciekawszy był oczywiście ten, który nie wyglądał na podręcznik szkolny. Zbierając wskazane książki, poświęcił jej chwilę, oglądając z każdej strony. Nie był na tyle wścibski, by próbować ją otwierać, nawet jeśli kluczyk leżałby tuż obok niej - a sprawdził, czy aby na pewno nie zapodział się w pobliżu - ale oglądanie przecież nikomu nie zaszkodzi.
Po pokonaniu czterech pięter ze stosem książek, wkroczył do Skrzydła Szpitalnego, rozglądając się po łóżkach. Szybko odnalazł kolegę wzrokiem, jednak nie umknęło mu, że pozostałe osoby zdawały się nadal być pogrążone we śnie. Zatrzymał na nich dłużej wzrok podczas mijania kolejnych łóżek, jednak gdy tylko znalazł się przy swoim współlokatorze, uśmiechnął się lekko, odkładając książki na szafkę tuż obok niego, a następnie odetchnął cicho.
- To co, lecieć od razu po resztę? - zapytał ironicznie, z udawanym wyrzutem, a następnie przysiadł na jego łóżku, mierząc go wzrokiem. - Chyba powinienem się cieszyć, że pierwsze, o czym myślisz po wylądowaniu w Skrzydle, to nauka... To znaczy, że wiadomo coś więcej?
Sam Camden pewnie byłby nieco zbyt zaniepokojony, by prosić o podobny zestaw, co Noah, jednak sam wiedział, że nie jest w tej kwestii obiektywny. Przecież, gdyby jemu przydarzyło się coś podobnego, byłby przekonany, że ktoś chciał się go pozbyć - i miałoby to wiele sensu.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Opuszczenie dnia szkolnego w żadnym momencie nie leżało w intencjach Noah. Oczywiście co miesięczne obrastanie w futro zmuszało go znikania z terenów szkolnych i przymusowej nieobecności na lekcjach, ale nie chciał z jakiegokolwiek innego powodu pomijać ważnych zajęć. Tak jak i tak dużo się uczył, tak ten ekstra dzień "odpoczynku" zamierzał chociaż wykorzystać w celach naukowych. Co z tego, że może powinien zmartwić się faktycznie tym co się stało, dlaczego i co to oznacza, ale chyba chwilowo wolał to wypierać, bo i tak nie uniknie konfrontacji z tematem. Wręcz spodziewał się, że zostanie przepytany przez co najmniej grono pedagogiczne.
Konkluzja - pięć książek to nawet za mało.
Chwilę po wyjściu Heather, pielęgniarz zauważył jego ocknięcie się z nieprzytomności, sprawdził podstawowe funkcje życiowe, zadał kilka pytań i powiedział co się stało. Zaraz jednak przeszedł do wciąż nieprzytomnych pozostałych dwóch uczniów, a Noah zatopił się w niepokojących myślach związanych z faktem, że póki co jako jedyny się ocknął. Wciąż był skołowany, czując ten dziwny, niewygodny niepokój. Zupełnie inny od niepokoju towarzyszącemu pełniom.
Otrząsnął się z zawieszenia, kiedy kątem oka ponownie wyłapał ruch tuż przy swoim łóżku, a zaraz po tym ciche, przytłumione stuknięcie książek o blacik stolika przerwało ciszę Skrzydła Szpitalnego. Poprawił się w siadzie i spojrzał na współlokatora z odrobinę nieobecnym uśmiechem, który po sekundzie nabrał barw rozbawienia.
- Widzę, że się do tego rwiesz. - Odpowiedział równie ironicznym żartem, chociaż zdecydowanie bardziej przygaszonym niż zazwyczaj można byłoby się tego po nim spodziewać. Po kolejnej sekundzie skinął lekko głową z wdzięcznością. - Dzięki. - Westchnął płytko, spoglądając na stosik książek, które z pewnością będą ratunkiem, kiedy znowu zostanie sam ze sobą, jeśli nie pozwolą mu faktycznie opuścić dzisiaj Skrzydła Szpitalnego.
Pytanie Cama ponownie ściągnęło na siebie wzrok Noah. Pokręcił krótko głową już w ramach odpowiedzi.
- Nie. Wiem tylko, że podobno lewitowałem pod sufitem. I zakładam, że już cała szkoła wie, że coś się stało, skoro Heather byłą tu kiedy się obudziłem, a ty zakładasz, że może być wiadomo coś więcej. - Sarknął krótko w chwilowym rozbawieniu tym, z jaką prędkością rozchodzą się plotki w tej szkole. - Nie zdziwiłbym się jakbyś wiedział więcej niż ja.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
- Wiesz, to tylko cztery piętra... - zaśmiał się cicho. - I nie napluje na mnie dziś żadna tentakula.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że w gruncie rzeczy nie było to wcale tak oczywiste.
- Nie napluje na mnie dziś żadna tentakula na zielarstwie. - sprecyzował, przekrzywiając głowę, na ledwie dwie, może trzy sekundy odpływając myślami w stronę możliwych scenariuszy na resztę swojego dnia.
Szybko wrócił na ziemię, zdając sobie sprawę z tego, że to nie tylko nie czas na to, ale podobne rozważania również do niczego nie prowadziły. W zamku mógłby spodziewać się ataku za każdym rogiem. A Noah właśnie się o tym przekonał... Choć brzmiało to dużo poważniej, niż zapodziany chochlik, podrzucona do torby młoda mandragora, czy bogin ze starej szafy w rzadko uczęszczanej części Hogwartu.
- Zwykle tak bywa, kiedy starają się wyciszyć jakąś sprawę. - odparł, wzruszając ramionami.
Utrzymanie sekretów w zamku graniczyło z cudem. Nawet jeśli jedna osoba nie wygada wszystkim dookoła, czasem zdawałoby się wręcz, że ściany miały uszy.
- Ale zdaje się, że nie wiem nic więcej. - dodał niemal przepraszająco. - Chyba wszyscy liczyli, że wszystko się wyjaśni, kiedy już się obudzicie.
Ponownie zerknął ku pozostałym poszkodowanym i westchnął cicho.
- I może się wyjaśni.
Nie chciał być pesymistą w tej rozmowie. Przecież równie dobrze mógł być to głupi żart, który niedługo się wyjaśni. Pewnie niedługo któryś z pozostałych chłopkaów się wybudzi, zaczną opowiadać sobie całą tę historię po kawałku, aż w końcu złoży się ona w logiczną całość... A przynajmniej Camden starał się tak sądzić, nawet jeśli jego intuicja podpowiadała co innego.
- Na pewno akurat tym masz zamiar się zajmować? - skinął głową na książki. - Mogę przynieść ci coś jeszcze, pod warunkiem, że będzie to lepszy pomysł.
Nie to, żeby Camden był wielkim przeciwnikiem nauki. Nie przynosił wstydu Krukonom! Jednak chyba gdyby to on wylądował w Skrzydle Szpitalnym, nie miałby ochoty myśleć o zawartości podręczników.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Dopiero w momencie, kiedy Camden wspomniał o plujących tentakulach na Zielarstwie, Noah zorientował się, że przecież to jest pora lekcji. Znaczy się, wiedział dobrze, że jest to czas zajęć, było dopiero jakoś po jedenastej, ale skołowanie po przebudzeniu i ten nieustanny niepokój chyba nieco zbiły go z pantałyku. Aż przeraził się, że przez niego kolega opuści lekcje!
- Powinieneś być na zajęciach, mogłeś przynieść książki później, Cam. - Tak, próbował wygonić go na lekcje, jak na prawdziwego kujona przystało. Nie chciał być powodem w brakach programowych współlokatora!
Nie mógł nie przyznać Camdenowi racji, kiedy w Hogwarcie ktoś stara się jakaś sprawę zachować w tajemnicy, czy chociaż nie nagłaśniać jej zawczasu, to wszystko samo wypływa na światło dzienne dużo szybciej, niż planowane informacje puszczane w obieg. Powiódł za wzrokiem kolegi i zatrzymał się na dwóch pozostałych ofiarach tegoż dziwnego zdarzenia, leżących wciąż nieprzytomnie na łóżkach obok. Wyglądali jakby spali, ale... statycznie niespokojnie? Aż poczuł przebiegające wzdłuż kręgosłupa ciarki niepokoju.
- Wiesz, najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ostatnie co pamiętam, to kolacja, a później... nic. Czarna dziura. Jakby mi się urwał film. - W tym wszystkim tak naprawdę to było najbardziej przerażające, że absolutnie nie miał wspomnień z minionego wieczoru, a nie mógł tego w żaden sposób zwalić na pełnię.
Drgnął lekko, kręcąc nieznacznie głową, żeby odegnać od siebie te myśli, nie chciał ich jeszcze rozpatrywać, czuł się na to zbyt skołowany. Nauka będzie dobrym odwróceniem uwagi. Albo ta dziwna książka z dziurką od klucza... Sięgnął po nią i wyłuskał spod podręcznika do transmutacji leżącego na szczycie.
- Nadrabianie tematów z lekcji, na których mnie brakuje to zawsze dobry pomysł, Cam. - Rzucił to niby karcąco, ale z wyraźną nutą próby żartu, żeby rozładować napięcie sytuacji podszytej niewiedzą i nienormalnością. Pokazał koledze okładkę trzymanej książki. - Poza nauką mam tez inną rzecz do roboty. Kupiłem tę książkę na jarmarku. Jest pusta, ale ta dziurka od klucza jest cholernie intrygująca. Nie ma żadnego opisu ani wskazówek, wiec zakładam, że trzeba ją jakoś... hm, otworzyć. Nie tylko otwierając samą książkę, ale właśnie zamek. - Wyciągnął przedmiot w kierunku kolegi, żeby przyjrzał się uważniej, jeśli miał ochotę. Może to będzie mu wystarczyło jako lepszy pomysł spędzania czasu w Skrzydle Szpitalnym.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
- Poradzę sobie bez jednej lekcji lepiej, niż ty kolejną godzinę bez książek. - odparł właściwie od razu, bez najmniejszej chwili zawahania, półżartem, choć wyraźnie nie spodziewał się, aby Noah miał zaprzeczać.
Nie spodziewał się, by opuszczenie jednych zajęć miało zaważyć jakkolwiek na jego przyszłości. Właściwie starał się ogólnie nie myśleć zbyt dużo o własnej kolejnych latach - jeszcze doszedłby do jakichś przykrych wniosków i miałby ochotę rzucić wszystko... Żył raczej z dnia na dzień dając z siebie jak najwięcej. Zwykle jak najwięcej oznaczało jedynie spełnianie obowiązków ucznia. Czasem było rozszerzone o pomoc innym w potrzebie, a ta zawsze widniała w hierarchii nieco wyżej. Nawet jeśli rozłąka Noah z podręcznikami nie zdawała się wcale tak dotkliwa.
Z kolei, gdy Noah opowiedział o ostatnim, co pamiętał, Camden zmarszczył brwi i ponownie obrócił się, by spojrzeć ku nieprzytomnym uczniom niedaleko.
- Ale... Myślisz, że ktoś mógł wam czegoś dosypać? - spytał przekrzywiając głowę, a następnie skinął ku Puchonowi. - Z tym, że nie siedzielibyście nawet przy jednym stole... Więc czemu miałoby trafić akurat na waszą trójkę?
Nie oczekiwał, rzecz jasna, żadnych odpowiedzi. Jedynie myślał na głos, starając sobie poukładać całą sytuację w głowie. Może nie miał wygórowanego ego, ale uważał się za wystarczająco bystrego... A jednak zaistniała sytuacja nie miała dla niego najmniejszego sensu. Nawet jeśli był to jedynie głupi żart, czemu akurat oni? Oczywiście mogli komuś podpaść, ale... Na tę myśl, obrócił głowę z powrotem ku Noah i zmierzył go wzrokiem.
- Podpadłeś komuś ostatnio? - spytał, choć jego ton od razu zdradził, że i tak najpewniej zna już odpowiedź.
Nie tylko nie spodziewałby się po koledze zachowań, którymi mógłby narobić sobie kłopotów, ale wierzył również, że on także był wystarczająco bystry, by połączyć fakty, jeśli tylko coś podobnego miałoby miejsce.
Uśmiechnął się zaraz, gdy Noah zażartował.
- Jasne. Jak tylko wrócisz do dormitorium, to i tak będziesz mógł zrobić mi wykład z dzisiejszych zajęć. Ze wszystkich dzisiejszych zajęć.
Oczywiście, nie udawał nawet zdziwienia, kiedy kolega wyciągnął ze sterty jedyną książkę, która zdawała się w tym towarzystwie interesująca. W końcu zdążył ją obejrzeć. Sądził jednak, że jej właściciel doskonale wie, jak ją otworzyć.
Przez myśl przeszło mu, że może to właśnie tajemniczy zakup na jarmarku sprawił, że Noah stał się celem, ale zaraz pokręcił nieznacznie głową, odganiając tę myśl. Przecież nie miał książki ze sobą. Oznaczałoby to, że pozostali również musieliby położyć ręce na czymś niespotykanym i... Cóż, może była to jakaś możliwość, ale nie chciał niepokoić tym chłopaka. Zresztą, jakie było prawdopodobieństwo, że to akurat ten tajemniczy powód?
- Myślałem raczej, że to coś na zasadzie dziennika, czy innej... Wiesz, bardziej prywatnej rzeczy. - odparł ponownie biorąc przedmiot do rąk, by raz jeszcze obejrzeć tom dookoła. - Znaczy że żadne zaklęcia na to nie działają?
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Co prawda, to prawda, musiał przyznać Camdenowi rację - jakby miał leżeć tu dłużej bez możliwości wzięcia książki w ręce i skupienia uwagi na czymś, co go interesowało, to bardzo źle znosiłby konieczność leżenia w szpitalnym łóżku. Najchętniej to by w ogóle wstał i stąd wyszedł, ale pielęgniarz podkreślił bardzo surowo, że zostaje na obserwacji i ma nawet nie myśleć o spacerkach. Gdyby się nad tym wszystkim zastanowił racjonalnie, to zgodziłby się w pełni, to dziwne zdarzenie było niepokojące i nie wiadomo, czy nie będzie miało jakichś reperkusji. Ale nie chciał właśnie nad tym myśleć, jeszcze nie.
Niemalże kopiując gest Camdena, również przekrzywił lekko głowę i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Ciężko było stwierdzić co się stało, tym bardziej nie mając punktu widzenia pozostałych dwóch osób znalezionych w tym samym stanie. Może oni będą pamiętać coś więcej? Trzeba było uzbroić się w cierpliwość póki co. Wzruszył w końcu ramionami powolnie.
- Dosypanie czegoś byłoby chyba dość trudne w zatłoczonej Wielkiej Sali, ktoś na pewno coś by zauważył. Tym bardziej, że nie siedzieliśmy nawet jakoś blisko siebie. - O ile z Bellamym znał się z zajęć, a z Milo przez przynależność do tego samego domu, to z żadnym z nich nie przeprowadził chyba nigdy dłuższej rozmowy choćby o pogodzie, nie mieli nawet odrobiny podstaw do siedzenia blisko siebie na posiłkach, czy w ogóle bycia zamieszanym w coś całą trójką.
Zaśmiał się głupim parsknięciem na sugestię, że mógł komuś podpaść. Tak po prawdzie to ktoś mógł faktycznie odkryć jego sekret i dlatego wziąć go na cel, ale wtedy dlaczego atakować pozostałą dwójkę? Nie byli wilkołakami, to mógł stwierdzić z pełnią pewności, byli po prostu uczniami, zwykłymi czarodziejami, nie widziałby naprawdę powodów dlaczego mieliby stać się ofiarami zamachów jakichkolwiek. Ale nie mógł tego wszystkiego wyrazić na głos.
- Jeśli komuś podpadłem, to chyba tylko Heather, a coś mi mówi, że nie zawieszałaby mnie nieprzytomnego pod sufitem. - To wszystko było żartem. Może słabym, ale starał się naprawdę nie wpadać w spiralę gdybania, bo to tylko pobudzało ten i tak nieprzyjemny i niewygodny niepokój, którego nie mógł się pozbyć. - Prędzej obawiałbym się podpadnięcia profesorom za moją i twoją nieobecność na dzisiejszych zajęciach. Ciesz się, że później będę mógł ci zrobić ten wykład, przynajmniej nie zaskoczą cię niewygodnymi pytaniami na następnym zielarstwie. - Posłał Camowi przyjazny, rozbawiony uśmiech, nie do końca sięgający oczu, bo jednak okoliczności wciąż były dość... mroczne.
Dał koledze chwilę na obejrzenie podanej książki i tym razem szczerze rozbawiony zaśmiał się krótko.
- Prywatnej? Myślałeś, że prowadzę pamiętnik? Merlinie, nie trzymałbym go na szafce nocnej, nie w tej szkole. - Może i nie obawiał się wścibskości akurat Everilla, ale kto wie co może przyjść do głowy innym. - Wstyd przyznać, ale jeszcze nie wypróbowałem ani jednego zaklęcia. Chciałem móc poświęcić na to trochę czasu. Teraz mam go nadmiar, więc czemu by nie spróbować. - I tak nie ma nic lepszego do roboty!
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
17 lat |
zamożny |
Homo |
Pióra: 120
Pokiwał głową na boki, zgadzając się, a jednocześnie nie, z Noah. Z pewnością nie była to najlepsza z teorii, ale było to co najmniej możliwe do zrobienia.
- Co innego, gdyby to miało miejsce jeszcze w kuchni... Ale nie podejrzewałbym skrzatów, a ludzie raczej nie robiliby podobnych rzeczy na ich oczach. - obronił i obalił swoje stanowisko w dwóch zdaniach, po czym skrzywił się lekko wzruszając ramionami. - Głupie, ale nie niemożliwe.
Właściwie, gdyby ta teoria miała jakimś cudem się sprawdzić, oznaczałoby to, że ktoś celował na chybił trafił. Tym bardziej, jaki mieliby w tym interes? Jeśli byłby to żart, to naprawdę kiepski. Mogłoby być to też testowanie jakiegoś dziwnego, nowego środku własnej produkcji... W zamku roiło się od dziwaków. Kto wie, co mogło im przyjść do głowy?
A jednak Camden powstrzymał się od szerzenia dziwnych teorii spiskowych dalej.
Uniósł brwi patrząc na Noah niemal oceniająco.
- Fakt, raczej nie nieprzytomnego... I raczej wolałaby w tym uczestniczyć. - dodał ciszej, również półżartem, którego z resztą szybko pożałował, sądzać że mogło to zabrzmieć zbyt oceniająco i nieco umniejszać Heather, o której mówiono chyba najczęściej w jednym kontekście.
- Jednemu profesorowi, jeśli o mnie chodzi... - odparł szybko, żeby zatuszować ewentualny niesmak po poprzednim tekście. - Zresztą, przeproszę go i powiem, że żałuję, jak już skończysz swój karny wykład.
Uśmiechnął się lekko, słysząc jego śmiech.
- A co innego ludzie mogliby zamykać na klucz? Pamiętnik, dziennik, jakieś prywatne notatki... Nie wiem, jakie musiałbyś mieć sekrety, żeby zamykać je w ten sposób i jeszcze chować z dala od oczu własnych współlokatorów. - mówiąc to, jeszcze raz przyjrzał się książce uważniej z każdej strony w poszukiwaniu jakiegokolwiek podpisu, czy znaku charakterystycznego. - Koniec końców, może znajdziesz w środku coś podobnego... Znaczy, prywatne notatki.
Gdy był już pewien, że nic z tego, oddał mu przedmiot z powrotem.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VII |
19 |
średni |
Hetero |
Pióra: 17
Fakt, nie było to niemożliwe, ale byłoby niezmiernie głupie i ryzykowne, bo nakrycie takiego delikwenta to wręcz pewność. A w związku z tym nie spowodowałoby to takiego poruszenia z braku informacji i podejrzeń, co najmniej ktoś już by się zgłosił do grona pedagogicznego z informacjami.
- Głupie i nieprzemyślane. Nawet jeśli to był niesmaczny żart, to sprawca zostałby z łatwością namierzony, a raczej nie o to chodzi nawet w żartach. - Dodał swoją opinię do takiego potencjalnego scenariusza, choć ani trochę nie wierzył, żeby akurat tak to wyglądało.
Komentarz, pozornie niepochlebny względem Heather, skwitował uniesieniem brwi. Sam też wiedział jakie zdanie o Hatheway krąży, ale ani trochę go nie podzielał. Gryfonka robiła co chciała, co absolutnie nie umniejszało jego sympatii wobec niej. Była dla niego bardzo ważna niezależnie od opinii innych. Poza tym, byłby hipokrytą, jakby oceniał. Uśmiechnął się przelotnie do swoich myśli, kiedy to słowa Camdena chcąc, nie chcąc przywołały pewne wspomnienia.
- Nigdy nie lekceważ furii kobiecej. - Taka rada, rzucona pół na pół żartem i serio. Nie z wyrzutem, ani też nie odkrywająca zbyt wiele z jego i Heather relacji, z którą się nie krył. Sypiali ze sobą i absolutnie się tego nie wstydził.
- Ja go przeproszę, za twoją nieobecność, jakby nie patrzeć, to z mojego powodu brakuje cię na lekcji. I kto mi teraz notatki przyniesie... - Udał przerażenie tym faktem, chociaż ani trochę akurat to nie wprawiało go w dyskomfort, nadrobi temat i bez zapisków kogoś tam obecnego. Chociaż zakładał, że znajdzie się inna życzliwa dusza, która okaże litość i zrozumienie, podzieli się tym, co na zajęciach się działo.
Odebrał podaną mu znowu książeczkę.
- Uwierz mi na słowo, że moje prywatne zapiski i sekrety trzymałbym dużo lepiej schowane. - Wskazał na dziurkę od klucza na okładce troszkę jakby krytycznie i sugerując wybór lepszych zabezpieczeń, jeśli to on miałby być autorem pamiętnika. - No nie wiem... myślisz, że pamiętnik byłby do kupienia na jarmarku pośród rzadkich książek? - Z jednej strony mogło tak być, ale z drugiej wydawało mu się to trochę dziwne. Chyba że to pamiętnik jakiegoś wybitnego pisarza albo odkrywcy. Albo pomyłka sprzedającego... Wzruszył zaraz lekko ramieniem. - Cóż, nie dowiemy się dopóki nie sprawdzimy. - Sięgnął po swoją różdżkę leżącą obok stosiku książek i wycelował w zamek na okładce. - Alohomora.
K10 na zakłócenia: 9
D20: 17
D20 + pkty Zaklęć: 17+15=32!
|