27-12-2023, 08:08 PM
Po kilku chwilach Pascal widocznie wracał do siebie, na co Zosia zareagowała z widoczną ulgą, choć odrobina napięcia jeszcze w niej tkwiła. Nawet wykrzesała z siebie uśmiech, gdy pierwsze słowa jakie wypowiedział były pytaniem o jej samopoczucie.
- Na tyle, ile można w takiej sytuacji. - odpowiedziała, nadal uśmiechając się lekko. Krótko, bo zanim mogła choćby pomyśleć o dalszej rozmowie, do jej uszu dobiegł gwałtowny śmiech Orianne, który sprawił że Zośka automatycznie zwróciła wzrok w jej kierunku.
Ori, w odróżnieniu do nich, wydawała się radzić sobie znakomicie. I o ile naprawdę szczerze jej kibicowała, tak chyba wolała nie widzieć tego, co zobaczyła.
Krwawiące krocze i męskość wypadająca z nogawki skracała trochę równanie matematyczne potencjalnych traum Orianne, które Zośka w ciągu ostatnich sekund próbowała rozwiązać, ale oh, to było trochę zbyt graficzne na jej żołądek. W ciągu kilku sekund jej ciało sterroryzowało wrażenie niesamowitego obrzydzenia, któremu złość tylko dodawała goryczy.
Automatycznie zamknęła oczy i spięła się, próbując nie przepuścić przez gardło powracającego obiadu. Wolną ręką, tą która w tej chwili była jeszcze trzymana przez Pascala zasłoniła usta, tworząc dodatkową przeszkodę na trasie żołądek-podłoga.
Oddychaj nosem Zośka, nosem poinstruował ją głos w głowie. Dlaczego jednak brzmiał tak panicznie?
Po kilku oddechach, mając stuprocentową pewność że nie zwróci żadnej zawartości, odciągnęła rękę od ust i otworzyła oczy, zerkając na Pascala, który stał teraz kilka kroków przed nią. Słyszała co prawda rzucane Riddiculus, ale kątem oka widziała że postać nie uległa znaczącej zmianie.
I tak dobrze mu idzie, podniósł się szybko pomyślała, co sprawiło, że Zośka otrząsnęła się i wyprostowała nieznacznie, nadal jednak unikając patrzenia prosto na bogina. Wolała patrzeć na Pascala lub Orianne, która wydawała się być w swoim żywiole.
Kostka na strach: 6
Boguś: niezmiennie 36/50
- Na tyle, ile można w takiej sytuacji. - odpowiedziała, nadal uśmiechając się lekko. Krótko, bo zanim mogła choćby pomyśleć o dalszej rozmowie, do jej uszu dobiegł gwałtowny śmiech Orianne, który sprawił że Zośka automatycznie zwróciła wzrok w jej kierunku.
Ori, w odróżnieniu do nich, wydawała się radzić sobie znakomicie. I o ile naprawdę szczerze jej kibicowała, tak chyba wolała nie widzieć tego, co zobaczyła.
Krwawiące krocze i męskość wypadająca z nogawki skracała trochę równanie matematyczne potencjalnych traum Orianne, które Zośka w ciągu ostatnich sekund próbowała rozwiązać, ale oh, to było trochę zbyt graficzne na jej żołądek. W ciągu kilku sekund jej ciało sterroryzowało wrażenie niesamowitego obrzydzenia, któremu złość tylko dodawała goryczy.
Automatycznie zamknęła oczy i spięła się, próbując nie przepuścić przez gardło powracającego obiadu. Wolną ręką, tą która w tej chwili była jeszcze trzymana przez Pascala zasłoniła usta, tworząc dodatkową przeszkodę na trasie żołądek-podłoga.
Oddychaj nosem Zośka, nosem poinstruował ją głos w głowie. Dlaczego jednak brzmiał tak panicznie?
Po kilku oddechach, mając stuprocentową pewność że nie zwróci żadnej zawartości, odciągnęła rękę od ust i otworzyła oczy, zerkając na Pascala, który stał teraz kilka kroków przed nią. Słyszała co prawda rzucane Riddiculus, ale kątem oka widziała że postać nie uległa znaczącej zmianie.
I tak dobrze mu idzie, podniósł się szybko pomyślała, co sprawiło, że Zośka otrząsnęła się i wyprostowała nieznacznie, nadal jednak unikając patrzenia prosto na bogina. Wolała patrzeć na Pascala lub Orianne, która wydawała się być w swoim żywiole.