01-03-2021, 01:39 PM
Przewrócił oczami na jej komentarz, mimo wszystko z lekkim uśmiechem. Nie przejmował się takimi przytykami, bo zwyczajnie nie obchodziło go czy komuś przeszkadza jego łakomstwo czy nie. Poza tym nic nikt nie mógł z tym zrobić, bo Romilly i tak zawsze robił wszystko po swojemu. Czemu więc miałby zawracać sobie głowę czyimś gadaniem i uwagami?
Wzruszył lekko ramieniem.
- Kawałeczek mały mu nie zaszkodzi, ale jeśli chcesz to możesz i bezcukrowe mu dać. - Zdawało się, że nieszczególnie był przejęty, że cukier jest szkodliwy. W dużych ilościach to dla każdego, ale nie opycha zwierzaka cukrem non stop! To tylko kawałek, nie brał go nawet na poważnie. - Kiedyś. Poza tym szanuj mnie, gdyby nie były smaczne, na pewno bym ci powiedział.
I to akurat też byłą prawda, Romilly nie słynął z bycia taktownym czy w szczególności uprzejmym. Jeśli coś myślał i chciał to przekazać, przekazywał, nie zastanawiał się czy kogoś nie urazi. Jakby zrobiła chujowe ciastka, też dobrze by o tym wiedziała i może coś zmieniła w recepturze żeby nie krzywdzić wszystkich innych swoimi toksycznymi twórczościami, co nie? A jednak te ciastka były bardzo dobre i nie miał się zwyczajnie do czego przyczepić. Na szczęście... Choć Saoirse nie zdawała się brać do siebie negatywnych komentarzy, wciąż surowa opinia na temat samodzielnie zrobionego prezentu może być przykra.
- Gadanie i skrzeczenie, w sumie oba. Chociaż gadanie jest gorsze, bo nie mówią nawet nic konkretnego, powtarzają po prostu zasłyszane zdania i wyrazy i irytują gadaniem dla gadania, a nie przekazu treści świadomie. Oczywiście, to nadal tylko zwierzę, ale skoro tak, niech sobie gadanie odpuści.
Zupełnie nie nawiązywał do Saoirse, która może i nawijała jak najęta, ale raz, że aktualnie z sensem i do czegoś te wypowiedzi dążyły, dwa, że zwyczajnie się do niej przyzwyczaił i już tak mu nie wadziło, że to ona prowadzi całą rozmowę i dba żeby konwersacja nie umarła. Mimo że on ciszę bardzo lubił, jak i był do niej przyzwyczajony, spędzanie czasu z Puchonką wcale nie było już "gorzej" postrzegane.
- A. - Wzruszył ramieniem. - Nic. Że wychodzę. - Pauza. - I nie przeszkadza im, że szlajasz się ze Ślizgonem? Nie oceniając, ale sławę mamy jaką mamy.
Jego włosy wydłużyły się, przybierając jaśniejszą, raczej platynową barwę i prostując się na wzór swojej przybieranej alternatywnie, damskiej formie. Teraz sięgały mu za ramię i to do nich przykładał właśnie sukienkę w butelkowo zielonym kolorze, wyraźnie seksowną, dopasowaną do ciała. Cóż, obecnie nie jego ciała, oczywiście, ale co za problem to zmienić?
- Potrzebuję, ale to dosłownie chwila. Za tydzień mamy mieć imieniny dziadka. Szmaragdowa czy burgundowa?
Uniósł przed nią dwie sukienki tak, by opadało obok nich kosmyki włosów. Bo przecież każdy wie, że to się przede wszystkim liczy. Oczywiście, mógł zmienić ich barwę, ale nie chciał, lubił ten wygląd, jaki zawsze przyjmował. To tak jakby nie był tylko sobą, ale dwoma osobami. A przykładowo, rudowłose osoby nie będą dobrze wyglądać w każdym kolorze sukienki, tak samo każde inne kolory włosów mają swoje ograniczenia. Miał tylko nadzieję, że Saoirsse chociaż trochę się zna, inaczej słaba będzie z niej pomoc.
- Szukam czegoś surowego, poważnego. - Podpowiedział, chociaż w zasadzie obie sukienki były dość drapieżne i zupełnie nie takie, jakie potencjalnie założyłaby jakakolwiek niewinna dziewoja.
Wzruszył lekko ramieniem.
- Kawałeczek mały mu nie zaszkodzi, ale jeśli chcesz to możesz i bezcukrowe mu dać. - Zdawało się, że nieszczególnie był przejęty, że cukier jest szkodliwy. W dużych ilościach to dla każdego, ale nie opycha zwierzaka cukrem non stop! To tylko kawałek, nie brał go nawet na poważnie. - Kiedyś. Poza tym szanuj mnie, gdyby nie były smaczne, na pewno bym ci powiedział.
I to akurat też byłą prawda, Romilly nie słynął z bycia taktownym czy w szczególności uprzejmym. Jeśli coś myślał i chciał to przekazać, przekazywał, nie zastanawiał się czy kogoś nie urazi. Jakby zrobiła chujowe ciastka, też dobrze by o tym wiedziała i może coś zmieniła w recepturze żeby nie krzywdzić wszystkich innych swoimi toksycznymi twórczościami, co nie? A jednak te ciastka były bardzo dobre i nie miał się zwyczajnie do czego przyczepić. Na szczęście... Choć Saoirse nie zdawała się brać do siebie negatywnych komentarzy, wciąż surowa opinia na temat samodzielnie zrobionego prezentu może być przykra.
- Gadanie i skrzeczenie, w sumie oba. Chociaż gadanie jest gorsze, bo nie mówią nawet nic konkretnego, powtarzają po prostu zasłyszane zdania i wyrazy i irytują gadaniem dla gadania, a nie przekazu treści świadomie. Oczywiście, to nadal tylko zwierzę, ale skoro tak, niech sobie gadanie odpuści.
Zupełnie nie nawiązywał do Saoirse, która może i nawijała jak najęta, ale raz, że aktualnie z sensem i do czegoś te wypowiedzi dążyły, dwa, że zwyczajnie się do niej przyzwyczaił i już tak mu nie wadziło, że to ona prowadzi całą rozmowę i dba żeby konwersacja nie umarła. Mimo że on ciszę bardzo lubił, jak i był do niej przyzwyczajony, spędzanie czasu z Puchonką wcale nie było już "gorzej" postrzegane.
- A. - Wzruszył ramieniem. - Nic. Że wychodzę. - Pauza. - I nie przeszkadza im, że szlajasz się ze Ślizgonem? Nie oceniając, ale sławę mamy jaką mamy.
Jego włosy wydłużyły się, przybierając jaśniejszą, raczej platynową barwę i prostując się na wzór swojej przybieranej alternatywnie, damskiej formie. Teraz sięgały mu za ramię i to do nich przykładał właśnie sukienkę w butelkowo zielonym kolorze, wyraźnie seksowną, dopasowaną do ciała. Cóż, obecnie nie jego ciała, oczywiście, ale co za problem to zmienić?
- Potrzebuję, ale to dosłownie chwila. Za tydzień mamy mieć imieniny dziadka. Szmaragdowa czy burgundowa?
Uniósł przed nią dwie sukienki tak, by opadało obok nich kosmyki włosów. Bo przecież każdy wie, że to się przede wszystkim liczy. Oczywiście, mógł zmienić ich barwę, ale nie chciał, lubił ten wygląd, jaki zawsze przyjmował. To tak jakby nie był tylko sobą, ale dwoma osobami. A przykładowo, rudowłose osoby nie będą dobrze wyglądać w każdym kolorze sukienki, tak samo każde inne kolory włosów mają swoje ograniczenia. Miał tylko nadzieję, że Saoirsse chociaż trochę się zna, inaczej słaba będzie z niej pomoc.
- Szukam czegoś surowego, poważnego. - Podpowiedział, chociaż w zasadzie obie sukienki były dość drapieżne i zupełnie nie takie, jakie potencjalnie założyłaby jakakolwiek niewinna dziewoja.