28-12-2023, 06:10 AM
Gdyby Oriane nie tkwiła w samym sercu akcji i gdyby miała w swoim stanie nieco więcej miejsca na filozofowanie doszłaby do wniosku, że torturowanie zwizualizowanego Humberta Humberta było niezmiernie terapeutycznym przeżyciem.
Zamiast jednak się zastanawiać nad sytuacją, nad tym jak wiele z jej przeszłości właśnie zostało ujawnione, nad strachami i nieotrzymanymi godzinami terapii uśmiechała się krwiożerczo.
Przesunęła językiem po górnym łuku zębów zbierając ślinę: wspomnienie dnia, który był początkiem jej wyzwolenia z nauczycielskiego seksualnego nieba będącego jej piekłem, tak wyraźnie stało w głowie, że przełykając tę ślinę niemalże fizycznie poczuła smak krwi.
Przyglądała się Humbertowi Humbertowi i czuła jak śmiech zanika. Bogin w końcu był boginem, nie człowiekiem, nie padał więc z bólu na kolana, nie ryczał o pomoc w kałuży własnej posoki.
Co więc mogłoby przynieść jej więcej wesołości?
Ręce. Te ręce. Ich dotyk, parzący pod spódnicą, szorstki na udach.
Postąpiła krok naprzód. Jakby pragnęła żeby bogin aktualnie był Humbertem Humbertem, żeby kajał się przed nią w strachu przed bolesną a potencjalnie śmiertelną zemstą. Chyba jedynie to podtrzymywało jej furię - że bogin nie był aktualnie Humbertem Humbertem. Że ten chory pederasta być może biegał sobie szczęśliwie po Francji kiedy stworzenie żywiące się lękiem jedynie pokazywało jej co chciała widzieć, bo odpowiednio rzucony Riddiculus był jak pilot do telewizora magicznie odnajdujący najzabawniejszy kanał.
- Riddiculus!
Dłonie mężczyzny zniknęły. Nic ich nie ucięło, nie było krwi. O! Nie, nie zniknęły! Przemieściły się na miejsce uszu! I policzkowały go, i targały za włosy i nos, i pchały mu palce w oczy, i zdecydowanie były poza kontrolą właściciela.
Trzeba przyznać, że ten obrazek był obiektywnie dużo bardziej zabawny niż kastracja mieczem.
Kostka: 9
Boguś: 45/50
Zamiast jednak się zastanawiać nad sytuacją, nad tym jak wiele z jej przeszłości właśnie zostało ujawnione, nad strachami i nieotrzymanymi godzinami terapii uśmiechała się krwiożerczo.
Przesunęła językiem po górnym łuku zębów zbierając ślinę: wspomnienie dnia, który był początkiem jej wyzwolenia z nauczycielskiego seksualnego nieba będącego jej piekłem, tak wyraźnie stało w głowie, że przełykając tę ślinę niemalże fizycznie poczuła smak krwi.
Przyglądała się Humbertowi Humbertowi i czuła jak śmiech zanika. Bogin w końcu był boginem, nie człowiekiem, nie padał więc z bólu na kolana, nie ryczał o pomoc w kałuży własnej posoki.
Co więc mogłoby przynieść jej więcej wesołości?
Ręce. Te ręce. Ich dotyk, parzący pod spódnicą, szorstki na udach.
Postąpiła krok naprzód. Jakby pragnęła żeby bogin aktualnie był Humbertem Humbertem, żeby kajał się przed nią w strachu przed bolesną a potencjalnie śmiertelną zemstą. Chyba jedynie to podtrzymywało jej furię - że bogin nie był aktualnie Humbertem Humbertem. Że ten chory pederasta być może biegał sobie szczęśliwie po Francji kiedy stworzenie żywiące się lękiem jedynie pokazywało jej co chciała widzieć, bo odpowiednio rzucony Riddiculus był jak pilot do telewizora magicznie odnajdujący najzabawniejszy kanał.
- Riddiculus!
Dłonie mężczyzny zniknęły. Nic ich nie ucięło, nie było krwi. O! Nie, nie zniknęły! Przemieściły się na miejsce uszu! I policzkowały go, i targały za włosy i nos, i pchały mu palce w oczy, i zdecydowanie były poza kontrolą właściciela.
Trzeba przyznać, że ten obrazek był obiektywnie dużo bardziej zabawny niż kastracja mieczem.
Kostka: 9
Boguś: 45/50
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.